tolep
five miles out
- 8 581
- 15 481
Zakres jego władzy można porównać z zakresem władzy premiera w Polsce
O RLY?
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_United_States_federal_executive_orders_13489_and_above
Zakres jego władzy można porównać z zakresem władzy premiera w Polsce
Trump spotkał się z prominentnymi Żydami i odczytał z kartki deklarację o przyjaźni amerykańsko-izraelskiej. Środowiska te uznały, że skoro Trump złożył hołd myckowy, to ma zielone światło i może sobie wygrać. Clintonowa złożyła taki hołd również (mówiła z pamięci), a Sanders nie musiał składać żadnego hołdu jako, że za młodu przeszedł staż w izraelskim kibucu.
Zdecydowanie nie bardzo... co bardzo widać np po tym, że o ile pamietam, kongres nie dał zgody na wojne w iraku, czy afganistanie, a prezydent i tak je przeprowadził.Wszystkim co się podniecają co zrobi Trump jak już wygra wybory przypomnę że prezydent USA nie jest wszechmocny. Zakres jego władzy można porównać z zakresem władzy premiera w Polsce, tzn. formuje rząd i kieruje polityką zagraniczną. Trzeba jednak pamiętać, że władza ustawodawcza należy do Kongresu a rzadko zdarza się żeby jedna partia miała jednocześnie swojego prezydenta i większość w obu izbach. Sprawy nie ułatwia też to, że partie są podzielone na różne frakcje. Dlatego inaczej niż u nas, gdzie jak jakaś partia wygra wybory, to robi co chce, a opozycja może tylko gadać, w USA żeby przepchnąć jakąkolwiek ustawę trzeba zawierać zgniłe kompromisy, prowadzić długotrwałe rozmowy, targi i handel wymienny zarówno z kolegami z własnej partii jak i z przeciwnej. Niejeden prezydencki projekt się już przez to wyłożył. Np. w 1920 r. zdominowany przez izolacjonistycznie nastawionych Republikanów Kongres, odmówił ratyfikacji wynegocjowanego przy współudziale prezydenta Wilsona (z Partii Demokratycznej), Traktatu Wersalskiego i przystąpienia do Ligi Narodów, której sam Wilson był pomysłodawcą. Roosvelt nieźle się namęczył, nim przekonał Kongres do poparcia Lend-lease Act. Reagan musiał porzucić swój plan budowy systemu broni laserowej w kosmosie, tzw. "Gwiezdne Wojny", bo Kongres nie dał na niego pieniędzy (miał kosztować aż 600 miliardów ówczesnych dolarów!). Obamie z kolei nie udało się doprowadzić do zamknięcia więzienia w Guantanamo, a mało brakowało by Republikanie uwalili też jego sztandarowy projekt, Obamacare. Także nawet jeśli jakimś cudem Republikanie zdobyli by większość zarówno w Izbie Reprezentantów jak i Senacie, biorąc pod uwagę że Trump jest niezbyt lubiany (delikatnie mówiąc) w GOP, strasznie ciężko będzie mu zebrać większość pod którymkolwiek ze swoich projektów. Te co bardziej radykalne (np. mur na granicy z Meksykiem) można już teraz traktować z przymrużeniem oka.
Zdecydowanie nie bardzo... co bardzo widać np po tym, że o ile pamietam, kongres nie dał zgody na wojne w iraku, czy afganistanie, a prezydent i tak je przeprowadził.
[...]several conflicts in which presidents did not get official declarations, including Theodore Roosevelt's military move into Panama in 1903,[25] the Korean War,[25] the Vietnam War,[25] and the invasions of Grenada in 1983[27] and Panama in 1990.[28]Nope:
Kongres USA dał Bushowi prawo do wojny z Irakiem
Bartosz Węglarczyk, Waszyngton
11.10.2002
Kongres USA zatwierdził ostatniej nocy rezolucję dającą prezydentowi prawo do inwazji na Irak. Niemal wszyscy politycy podkreślają jednak, że zgoda Kongresu nie oznacza automatycznie wojny. Izba Reprezentantów przyjęła rezolucję w czwartek wieczorem czasu polskiego, Senat - wczoraj rano. W Waszyngtonie była 2 nad ranem, gdy senatorzy zdecydowali się przerwać zażartą debatę i zagłosować. Za dokumentem opowiedziała się zdecydowana większość kongresmanów, dając prezydentowi poczucie, iż Kongres w przeważającej większości popiera jego politykę wobec Iraku. Przeciwko rezolucji - a więc faktycznie przeciwko wojnie z Irakiem - głosowała mniej więcej jedna trzecia członków Izby Reprezentantów i jedna czwarta senatorów. W większości byli to Demokraci, ale też kilku Republikanów. Jeden z kongresmanów powiedział tuż przed głosowaniem: - Nie mamy wyboru i musimy głosować za daniem prezydentowi prawa do wojny. Wizja Saddama Husajna dysponującego bronią masowego rażenia jest zbyt przerażająca, byśmy mogli sobie pozwolić na jej zlekceważenie. Rezolucja Kongresu stwierdza, że Irak jest bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego USA. Podczas debaty w obu izbach zwolennicy rezolucji podkreślali, że Irak może zaatakować rakietami i bronią chemiczną lub biologiczną wojska amerykańskie stacjonujące nad Zatoką Perską lub Izrael, który wiąże z Ameryką ścisły sojusz obronny. W ostatnich dniach Biały Dom próbował uspokoić krytyków rezolucji, podkreślając, że jej przyjęcie nie oznacza automatycznie, że USA rozpoczną wojnę z Irakiem. Przyjęty dokument głosi także, że prezydent powinien najpierw wykorzystać wszelkie metody polityczne i dyplomatyczne. Gdyby jednak Irak nadal nie podporządkowywał się rezolucjom ONZ lub próbował po raz kolejny oszukać ONZ-owskich inspektorów, USA będą mogły - stwierdza rezolucja - zaatakować Irak na własną rękę lub wespół z sojusznikami. Zgodnie z amerykańskim prawem prezydent nie będzie potrzebował od teraz żadnej zgody kongresmanów i może zaatakować Irak choćby dziś. Nieoficjalnie przedstawiciele Białego Domu podkreślają, że rezolucja Kongresu USA jest doskonałą formą nacisku na Radę Bezpieczeństwa NZ. Trwają tam nadal negocjacje nad projektem rezolucji, która z jednej strony wzywałaby Irak do bezwarunkowego wpuszczenia inspektorów, a z drugiej dawałaby członkom ONZ - czytaj: Stanom Zjednoczonym - prawo do zaatakowania Iraku w razie złamania przez niego po raz kolejny woli Rady Bezpieczeństwa. Według przecieków z nowojorskiej siedziby ONZ dyplomaci pracują tam obecnie nad nowym systemem inspekcji - o wiele bardziej zdecydowanych od poprzednich, gdy Saddam bawił się z obserwatorami w kotka i myszkę i nie wpuścił ich np. do swoich pałaców. Inspektorzy mieliby być tym razem chronieni nie przez iracką policję, lecz przez "błękitne hełmy" - wojska ONZ.
https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=3&cad=rja&uact=8&ved=0ahUKEwjx_rO36o7OAhVCiSwKHerSDwIQFggrMAI&url=http://wyborcza.pl/1,75248,1062161.html&usg=AFQjCNEMNNbRotWWtEU338xaw8ySF0LG_w
Nigdzie nie mogę znaleźć potwierdzenia tej informacji, oprócz różnych niszowych portali. A to wyszło z Russia Today, finansowanej przez Kreml, która lubi manipulować informacjami.Julian Assange twierdzi, że następny wyciek zhakowanych maili doprowadzi do aresztowania Clintonowej:
http://freedomoutpost.com/wikileaks...-leak-will-lead-to-arrest-of-hillary-clinton/
Nigdzie nie mogę znaleźć potwierdzenia tej informacji,
IMO nie doprowadzi. Tymi wyciekami maili ludzie są już przemęczeni i na to nie reagują, a sądy zrobią to co zwykle robią, gdy trafia się im establishment na wokandzie. Wygranym może być Gary Johnson, który dostanie kilka punktów i to jest w tym dobre.Julian Assange twierdzi, że następny wyciek zhakowanych maili doprowadzi do aresztowania Clintonowej:
Ja też.I w sumie dobrze. Nie chciałbym, żeby aresztowano Hillarzyce.
I w sumie dobrze. Nie chciałbym, żeby aresztowano Hillarzyce. Trump ma spore szanse z nią wygrać, a w przypadku aresztowania na jej miejsce wszedłby Bernie i byłoby po zawodach.
Po prostu kampania wyborcza nabiera tempa.A tymczasem autor demaskatorskich książek o Hilarzycy i Billu Clintonach 2 dni temu "popełnił" samobójstwo.