cojaturobie
Member
- 91
- 91
Natrafiłem dzisiaj na tak zatytułowaną notkę [LINK]. Cytaty z tego bloga znalazły się już w tutaj, dokładniej w wątkach: "Kwiatki socjalistów i demokratów" i "Podziel się zażenowaniem", także chyba już wiecie czego się spodziewać Poniżej istotne kawałki, bo resztę można sobie spokojnie odpuścić:
"pozornie neutralne zasady i hasło niezmuszania nikogo do niczego to - jak dla mnie - tylko zasłona dymna dla kapitalistycznej opresji.
Wyobraźmy sobie na przykład, że w państwie minimalnym Nozicka wszyscy pracownicy najemni są marksistami – a więc są przekonani, że kapitaliści okradają ich z produktu ich pracy, gwałcą ich wolność i unimożliwiają realizację ich ludzkiego potencjału. Pracownicy ci chcieliby spóbować zorganizować społeczność wolną od tego, co uznają za wyzysk i alienację. Co mogą zrobić? Oczywistym krokiem w kierunku realizacji ich ideału będzie wyproszenie posiadaczy i ustanowienie pracowniczej kontroli nad produkcją – ale właśnie przed tym powstrzymuje ich państwowy aparat przymusu. Każda taka próba będzie prowadziła do niechybnego pałowania (i to w najbardziej delikatnym scenariuszu). Gdzie, jak i za co mają realizować swoją wizję sprawiedliwości, jeśli środki produkcji są w rękach grupki ludzi, którzy nie mają ochoty na takie eksperymenty? (...)
Krótko mówiąc, sam fakt istnienia aparatu przemocy chroniącego prywatną własność wyklucza możliwość realizacji wielu wizji sprawiedliwości i wielu sposobów życia. W libertariańskim raju większość może sobie realizować taką utopię, jaką tylko chce, pod warunkiem, że jest to utopia dzikiego kapitalizmu."
Widzicie, bardzo mnie ciekawi kwestia różnych koncepcji wolności i możliwości pogodzenia ich w jednym systemie. Wiem, że choćby dla fatbanthy główną zaletą libertarianizmu/propertarianizmu jest to, że pozwala on na pokojowe współistnienie komun, gdzie wszystko jest wszystkich, krwiożerczych kapitalistów i tak dalej. Okazuje się jednak, że istnienie własności prywatnej - nawet nie wszędzie, ale tylko na pewnych skrawkach ziemi - jest dla jej przeciwników nie do przyjęcia, a to dlatego, że takie komuny musiałyby rywalizować z prywaciarzami na zasadach, które są sprzeczne z lewicową moralnością. Może to po prostu problem lewaków, ale...
Można przecież sobie wyobrazić system jeszcze bardziej pojemny niż libertarianizm - taki w którym teoretycznie każdy może robić to co chce i to nawet łamiąc NAP czy czyjeś prawo własności. Prawo dżungli. W takim systemie mógłby przecież wyewoluować na pewnym terenie nawet libertarianizm, teoretycznie nic nie stoi temu na przeszkodzie, no poza tym, że taka wspólnota libertariańska musiałaby wywalczyć sobie takie prawo dla siebie.
Moje pytanie jest takie: jeżeli libertarianie mają prawo nie zgadzać się na istnienie takiej dżungli i koniecznie chcą świata z prywatną własnością i NAP-em, to czemu się dziwić anarchistom, którzy nie chcą kapitalistycznej dżungli, wolnego rynku? Mordowanie be, ale wykorzystywanie trudniejszej sytuacji pracowników (vide przymus ekonomiczny i takie tam) już spoko? Tylko dlaczego?
Żeby było jasne - ja mam moralność libertariańską, ale nie wiem, czy można określić moralność lewaków (takich jak autor tamtego bloga) jako gorszą czy mniej wolnościową. No chyba, że uważacie zwolenników prawa dżungli jako bardziej wolnościowych niż my Także jeszcze raz: dlaczego libertarianizm jest bardziej moralny i wolnościowy od jakichś lewackich anarchizmów?
"pozornie neutralne zasady i hasło niezmuszania nikogo do niczego to - jak dla mnie - tylko zasłona dymna dla kapitalistycznej opresji.
Wyobraźmy sobie na przykład, że w państwie minimalnym Nozicka wszyscy pracownicy najemni są marksistami – a więc są przekonani, że kapitaliści okradają ich z produktu ich pracy, gwałcą ich wolność i unimożliwiają realizację ich ludzkiego potencjału. Pracownicy ci chcieliby spóbować zorganizować społeczność wolną od tego, co uznają za wyzysk i alienację. Co mogą zrobić? Oczywistym krokiem w kierunku realizacji ich ideału będzie wyproszenie posiadaczy i ustanowienie pracowniczej kontroli nad produkcją – ale właśnie przed tym powstrzymuje ich państwowy aparat przymusu. Każda taka próba będzie prowadziła do niechybnego pałowania (i to w najbardziej delikatnym scenariuszu). Gdzie, jak i za co mają realizować swoją wizję sprawiedliwości, jeśli środki produkcji są w rękach grupki ludzi, którzy nie mają ochoty na takie eksperymenty? (...)
Krótko mówiąc, sam fakt istnienia aparatu przemocy chroniącego prywatną własność wyklucza możliwość realizacji wielu wizji sprawiedliwości i wielu sposobów życia. W libertariańskim raju większość może sobie realizować taką utopię, jaką tylko chce, pod warunkiem, że jest to utopia dzikiego kapitalizmu."
Widzicie, bardzo mnie ciekawi kwestia różnych koncepcji wolności i możliwości pogodzenia ich w jednym systemie. Wiem, że choćby dla fatbanthy główną zaletą libertarianizmu/propertarianizmu jest to, że pozwala on na pokojowe współistnienie komun, gdzie wszystko jest wszystkich, krwiożerczych kapitalistów i tak dalej. Okazuje się jednak, że istnienie własności prywatnej - nawet nie wszędzie, ale tylko na pewnych skrawkach ziemi - jest dla jej przeciwników nie do przyjęcia, a to dlatego, że takie komuny musiałyby rywalizować z prywaciarzami na zasadach, które są sprzeczne z lewicową moralnością. Może to po prostu problem lewaków, ale...
Można przecież sobie wyobrazić system jeszcze bardziej pojemny niż libertarianizm - taki w którym teoretycznie każdy może robić to co chce i to nawet łamiąc NAP czy czyjeś prawo własności. Prawo dżungli. W takim systemie mógłby przecież wyewoluować na pewnym terenie nawet libertarianizm, teoretycznie nic nie stoi temu na przeszkodzie, no poza tym, że taka wspólnota libertariańska musiałaby wywalczyć sobie takie prawo dla siebie.
Moje pytanie jest takie: jeżeli libertarianie mają prawo nie zgadzać się na istnienie takiej dżungli i koniecznie chcą świata z prywatną własnością i NAP-em, to czemu się dziwić anarchistom, którzy nie chcą kapitalistycznej dżungli, wolnego rynku? Mordowanie be, ale wykorzystywanie trudniejszej sytuacji pracowników (vide przymus ekonomiczny i takie tam) już spoko? Tylko dlaczego?
Żeby było jasne - ja mam moralność libertariańską, ale nie wiem, czy można określić moralność lewaków (takich jak autor tamtego bloga) jako gorszą czy mniej wolnościową. No chyba, że uważacie zwolenników prawa dżungli jako bardziej wolnościowych niż my Także jeszcze raz: dlaczego libertarianizm jest bardziej moralny i wolnościowy od jakichś lewackich anarchizmów?