Maciej Piechotka
New Member
- 42
- 0
blundi napisał:Maciej Piechotka!
Dzięki za wnikliwą krytykę
Cały czas pojawia się koncepcja stałej ilości pieniądza w gospodarce, wtedy rozwój powoduje deflacje.
Pisałem, matematycznie jest OK, ale rzeczywistość jest taka, że się nie sprawdza. Innymi słowy empirycznie jest odrzucana.
Proszę więc nie pisać, że jest taka alternatywa - jest, jest słuszna, ale ją odrzucam. Bo się nie sprawdza.
W jaki sposób się ie sprawdza. Bo jedyne co mi się kołacze po głowie to lepkość cen w dół niejakiego Keynsa 'udowodniona' tylko politycznie.
Empirycznie polecilbym choćby spojrzeć na Szkocję sprzed wprowadzenia Bank of Scotland (wprowadzenia tzn. narzucenia) czy XIX w. w USA. Patrząc na XIX w. w stanach radziłbym spojrzeć przy okazji kiedy były tam banki centralne lub organizacje tego typu a kiedy nie i jak to wpływało na kryzysy.
blundi napisał:Co do inflacji (dodruk pieniądza w starożytności i średniowieczu)
W tamtych epokach rozwój gospodarek (wzrost PKB - wiem że ten wskaźnik się nie podoba, poproszę o lepszy) w krótkiej perspektywie czasowej był tak wolny, że każda większa emisja pieniądza powodowała inflację.
Zauważ, że proponuję emisję proporcjonalnie do wzrostu PKB. nie ma wzrostu, nie ma emisji.
Zaraz - ale w czym mierzysz wzrost. Pomyślmy - w złotówkach? Dla ułatwienia załóżmy że przez rok realny wzrost był 5%, jest stała podaż monetarna i wszystko zachowuje się ładnie i 'liniowo'. Mamy pięć procent więcej tranzakcji więc ceny spadły o ok. 5% (zgodnie z przytoczoną przez Ciebie ilościową teorią pieniądza). Przy tych założeniach wzrost wyrażony w złotówkach wyniósł... 0 %. Teraz załóżmy że mamy dodruk 5%. Wzrost wyniósł w PLN 5% - wszystko się zgadza. Przy dodruku 10% otrzymamy wzrost 10% mierzony w PLN.
Jak określić wartość PKB. Ilość tranzakcji razy cena? Ale zgodnie z przytoczonym przez Ciebie równaniem to będzie równe podaży monetarnej która właśnie mamy zmienić. Czyli jeśli obserwujemy przez krótki okres żeby zobaczyć co się stanie to będzie ona stała. Inaczej mówiąc nie zobaczymy nic.
No nie do końca - wbrew temu co napisałem zobaczymy coś. Prędkość obiegu pieniądza może się zmienić. Ale to nie ułatwia nam życia - dochodzi nam jeszcze jedna zmiena. Otrzymujemy więc jedno równanie(na oko tzw. formę kwadratową) kilkoma niewiadomymi. Z takim czymś można różne rzeczy zrobić - ale rozwiązanie nie jest jedną z nich. Dołożenie dwóch zmiennych też niepolepszy sprawy.
Zaproponujesz może zmierzenie poprzez inflację. Kłopot w tym że... masz kilka metod liczenia inflacji z czego żadna nie jest idealna. Możesz wziąść koszyk z zeszłego roku i porównać z aktualnymi cenami. Tylko że ta metoda zawyży inflację. Jeśli w tym roku była choroba która zabiła wszystkie świnie więc wieprzowina będą bardzo drogie. Konsumenci zaczeli jeść wołowinę - ale koszyk tego nie uwzględni. Wskaże duży wzrost cen żywności mimo że konsumenci wcale nie są w dużo gorszej sytuacji. Z podobnych względów koszyk dzisiejszy powoduje zaniżenie inflacji. Pomijam tutaj dyskusję co należy do takiego koszyka włożyć. (Może Cię to zaciekawi ale z tego co pamiętam wykresy inflacja przez ostatni wiek w złocie wyosiła ok 0% - więc nawet używając Twoich argumentów jest to dobry sposób). Zauważ że to całe rozumowanie jest przy założeniu poprawności wzoru.
Nie skomentowałeś w jaki dokładnie sposób są wkładane pieniądze w rynek. Wbrew temu co piszesz ma to ogromne znaczenie i zauważ że pisali o tym już twórcy ilościowej teorii pieniądza.
1. Dać wszystkimpo równo. Zauważ że to forma 'zasiłku' z wszystkimi jego wadami. Tzn. obniża koszt bycia bezrobotnym i podwyższa (relatywnie) koszt pracowania.
2. Dać proporcjonalnie do ilości gotówki. Preferuje to tych którzy mają gotówkę, na przykład właśnie ją od kogoś pożyczyli. Za to karze tych co pożyczają - efekt anologiczny do inflacji.
3. Dać proporcjonalnie do pieniędzy w transakcji. Preferuje to tych którzy obracają pieniędzmi nad resztą społeczeństwa.
Ci którzy otrzymali pierwsi będą zawsze beneficjentami a ci którzy ostatni poniosą stratę.
Tak przy okazji - standard złota zakłada mniej więcej równą ilość pieniądza. W zasadzie moża awet dyskutować że preferuje on stałą siłę nabywczą gdyż w przypadku deflacji złoto 'samo się' dostarcza na rynek (wystarczy że koszt wydobycia 1 gram Au było mniejsze niż wartość 1 grama Au).
blundi napisał:Poproszono mnie o przykład. Proponuje zainteresowanym sprawdzenie, jaki system monetarny miała III Rzesza. Nie ma to nic wspólnego z nazizmem, rozmawiamy wyłącznie o systemie monetarnym.
Stawiam tezę: inflacja na poziomie 1%, stały, bardzo wysoki i stabilny wzrost gospodarczy i praktycznie brak zadłużenia (Niemcy wyszli z II wojny światowej bez długu publicznego, w przeciwieństwie do aliantów).
Wszystko pięknie... tylko co ma wspólnego III Rzesza z wolnym rynkiem? O innych wolnościach nie wspominając.
Nie mówiąc już że nie jestem zainteresowany wzrostem PKB powodowanej przez produkcję armat.
"Adolf Hitler, believing that "the economy is something of secondary importance",[1] left the details of the economic National Socialist Programme out of Mein Kampf.[2] The Nazis rose to power while unemployment was very high [3], but achieved full employment later thanks to massive rearmament[4]. Their pre-war economic policies, resembling Keynesianism, were in the beginning the brainchildren of their non-Nazi Minister of Economics, Hjalmar Schacht[3], who was later made to focus more on war production (cf: Military Keynesianism), and was eventually replaced by a Nazi, Hermann Göring.
The trading policies of the Third Reich aimed at discouraging trade with countries outside the German sphere of influence, [5] while making southern Europe largely dependent on Germany.[6] Eventually, the Nazi party developed strong relationships with big business [7] and abolished trade unions[8], while real wages dropped by a fourth[4] and employees could not easily change employer.[8] Taxes, though, were still low well into the war.[9] Already before the war, people undesirable to the regime were used as slave labour, and in 1944 they reached one quarter of the workers.[10]"
"At first, Schacht continued the economic policies introduced by the government of Kurt von Schleicher in 1932 to combat the effects of the Great Depression. These policies were mostly Keynesian, relying on large public works programs supported by deficit spending — such as the construction of the Autobahn — to stimulate the economy and reduce unemployment. There was major reduction in unemployment over the following years, while price controls prevented the recurrence of inflation. The economic policies of the Third Reich were in the beginning the brainchildren of Schacht, who assumed office as president of the central bank under Hitler in 1933, and became finance minister in the following year[3]. Schacht was one of the few finance ministers to take advantage of the freedom provided by the end of the gold standard to keep interest rates low and government budget deficits high, with massive public works funded by large budget deficits[3]. The consequence was an extremely rapid decline in unemployment—the most rapid decline in unemployment in any country during the Great Depression[3]. Eventually this Keynesian economic policy was supplemented by the boost to demand provided by rearmament and swelling military spending."
Economy of Nazi Germany - drugi cytat z sekcji o 1933-39. Podkreślenia własne. Dalej w zasadzie podobnie.
Natomiast na bieżąco można prowadzić politykę monetarną poprzez wysokość nieoprocentowanych depozytów w bankach komercyjnych - skutkuje większą dostępnością i niższą ceną kredytu.
1. Niższą niż ujemna jaką czasem mamy w USA? Bo jeśli inflacja jest wyższa niż oprocentowanie to tak wychodzi...
2. Dlaczego depozyty mają być nieoprocentowane? Zakładając brak inflacji to nominalne oprocentowanie powinno być mniej więcej równe realnemu(tak naprawdę trochę różne ale w zależności od wielu czynników może to być większe lub mniejsze od 0). Bezpośrednie wnioski z wiadomości na temat preferecji czasowych (wspominałem o nich).