Demokracja finansowa

blundi

New Member
30
0
Witam
Pierwszy mój post tutaj, ale ciekaw jestem opinii na temat małego felietonu jaki wklejam. Z ideologicznego punktu widzenia. Mam nadzieję, że temat wyda się interesujący.

Demokracja finansowa czyli alternatywa dla współczesnego kapitalizmu.

Część pierwsza.

Marcin Galoch

Dziękuję wszystkim którzy mi w jakikolwiek sposób pomogli napisać ten artykuł, autorom dostępnych w Internecie publikacji, dyskutantom na forum ProjektPi, Michałowi Urbasiowi, żonie Monice, a w szczególności Jackowi Rossakiewiczowi.

Nie jestem ekonomistą lecz inżynierem. Właściwie to dopiero od kilku miesięcy, na fali wydarzeń zwanych „kryzysem finansowym” zacząłem się interesować tą tematyką. Być może naturalna dla technika skłonność do poznawania, jak i dlaczego coś działa, pozwoliła mi dostrzec zasady wcześniej mi nie znane. Co najważniejsze jednak, znalazłem kilka sposobów na poprawę sytuacji. Są one na tyle ciekawe, że postanowiłem się nimi podzielić.

Temat artykułu opisuję tak, jak go postrzegam. Za wszelkie uproszenia i błędy przepraszam.
Osoby zainteresowane tematyką odsyłam do książki Jacka Rossakiewicza „Demokracja finansowa”. Można także poszperać w sieci w poszukiwaniu dodatkowych informacji. Najlepiej jest wyrobić sobie własne zdanie.
Jeśli ktoś ma możliwość, przed przeczytaniem powinien obejrzeć film „Money as debt” (Pieniądze jako dług). Łopatologicznie wyjaśnione są tam pewne procesy których zrozumienie jest konieczne. Sam lepiej bym tego nie zrobił. Bibliografia na końcu.

Nie ukrywam celu jaki mi przyświeca. Jest jasny. Zniszczenie kapitalizmu w Polsce i zastąpienie go ustrojem opartym na demokracji, gospodarce rynkowej i demokracji finansowej. Podstawowa zmiana dotyczy wyłącznie systemu monetarnego, a w szczególności sposobu emisji pieniądza. To samo sedno, źródło wszystkich problemów.

Krótki opis demokracji finansowej z jednym wzorem.

Równanie: MV=PT. gdzie M to ilość pieniądza w gospodarce, V prędkość jego przepływu (przyjmijmy, że w skali jednego roku jest stała), P to poziom cen a T to wielkość produkcji. PT to inaczej zapisany PKB (przychód krajowy brutto) lub inny zbliżony wskaźnik.
Prawo znane od XVII w.
W warunkach gospodarki rynkowej, która się rozwija (wzrasta PKB) i przy braku deflacji, oznacza to, że wraz ze wzrostem PKB zwiększa się ilość pieniądza w gospodarce.
I tak jest istotnie – zawieranych jest więcej transakcji, ludzie dostają wyższe wypłaty, więcej dóbr, towarów i usług jest wymienianych. Naturalnym jest, że taka gospodarka potrzebuje większej ilości pieniądza w obiegu, aby zaspokoić te potrzeby. Obecnie głównym, jeśli nie jedynym źródłem nowo emitowanego pieniądza w gospodarkach są kredyty zaciągane w bankach komercyjnych.

Zacytuję w tym momencie Jacka Rossakiewicza:

„MV+M’V’=PT, wielkość M’ określała ilość pieniądza kredytowego (dłużnego) wykreowanego przez bank, a V’ szybkość obrotu tym pieniądzem [4]. Równanie to było odzwierciedleniem faktu pojawienia się nowego rodzaju pieniądza; bankowego pieniądza dłużnego. Był to nowy (w stosunku do dawnego pieniądza kruszcowego) środek płatniczy obłożony kłopotliwymi odsetkami, ale mnożony bez ograniczenia kruszcowego — co było jego jedyną, ale podstawową zaletą, a także efektem podstępu, bo papierowe banknoty też można było tak mnożyć, gdyby nie akceptacja wskazań Ricardo). Bankowy pieniądz dłużny był w pełni kontrolowany przez banki; po pierwsze: w zakresie jego ilości, po drugie: przeznaczenia co do celów i osób, po trzecie: oprocentowania. O ilości tego pieniądza będącego długiem decydowali bankierzy udzielając lub nie udzielając kredytów, kształtując stopę rezerw obowiązkowych i stopy procentowe. Ponieważ pieniądz bankowy nie miał ograniczenia kruszcowego, można go było mnożyć według potrzeb; spajając emisję z udzielaniem kredytowej pożyczki. Nic więc dziwnego, że „słaby” pieniądz dłużny (M’) wyparł stary, kruszcowy, „silny” pieniądz pełnowartościowy (M). Dzisiaj pieniądz dłużny M’ dominuje niemal na całym świecie. Jego dominacja dotyczy nie tylko finansów, gospodarki i stosowanej ekonomii, ale także szkolnictwa. Oryginalne równanie Fishera: MV+M’V’=PT zostało usunięte z teorii ekonomii i programów nauczania, jako zbyt prawdziwe; wskazujące na istnienie jakiegoś innego pieniądza (M) poza bankowym oprocentowanym długiem (M’).”

Zrozumienie czym jest pieniądz na naszych kontach i w naszych portfelach jest kluczowe.
Zdecydowana większość to dług, zobowiązanie do oddania bankowi. Te pieniądze które krążą obecnie w gospodarce, ktoś kiedyś pożyczył i ktoś je musi oddać. Obywatel, firma, rząd.
Łatwo zrozumieć, jakim cudem zadłużenie Rzeczpospolitej po 1989 stale rośnie.

"Przestraszone banki ograniczają akcję kredytową, ale rząd boi się, że w efekcie gospodarka jeszcze bardziej wyhamuje. Bank centralny rozważa obniżenie poziomu rezerw obowiązkowych, co uwolniłoby kapitał, który można by przeznaczyć na kredyty." (Financial Times 13.05.2009)

Czyli, wiedzą, że jest źle, wiedzą dlaczego, brak pieniądza na rynku powoduje recesję, a jednak jedynym rozwiązaniem jakie proponują (rząd i NBP, ramie w ramię) jest dalej zadłużać gospodarkę.
Część osób nazywa taką politykę monetarną głupotą.
Inni "spiskiem elit" zmuszających społeczeństwo do zadłużania się.
Tak samo jest w każdym kraju kapitalistycznym, w którym jest obecny kryzys.
Nie ratuje się bezpośrednio gospodarki ale pompuje miliardy w banki, by mogły one dalej ludzi i firmy zadłużać.
Człowiek zadłużony, bojący się o swoją przyszłość, nie jest w pełni wolny, nie poprze zmian burzących zastany porządek społeczny.
Będzie pracował coraz więcej, a im więcej będzie pracował, tym bardziej (poprzez wzrost gospodarczy finansowany przez emitowany pieniądz dłużny), jako całe społeczeństwo, będzie zadłużony.
Tym mniej będzie miał wolności, tym bardziej będzie się bał.
Taki ustrój społeczno gospodarczy ma swoją nazwę.
Niewolnictwo

Być może oglądaliście film "Dług"
Mocny, czyż nie ?
Stawiam tezę, że Rząd RP, NBP i banki prywatne działają w identyczny sposób i z tych samych motywów wobec społeczeństwa jak gangsterzy w tym filmie wobec ludzi którzy próbowali rozwinąć własny biznes (zwiększyć PKB)
Dokładnie tak samo, nie ma żadnej różnicy, poza wmówieniem nam, obywatelom, że jest inaczej.
Tak się dzieje w każdym kapitalistycznym kraju.
Bez cierpliwego udowodnienia tego, umysł ludzki to odrzuca.
Różnica jest jedna – zmiana jest możliwa w sposób demokratyczny, konstytucyjny.
Myślcie o tym, w miarę jak będziecie czytać dalej.

Demokracja finansowa jest odpowiedzią.
Zawiera wiele dodatkowych składników które później omówię.
Jej sednem jest „demokratyczna emisja pieniądza”
Przez Bank Centralny bezpośrednio do obywateli.
Ilość emitowanego pieniądza jest wprost proporcjonalna do wzrostu PKB.
Emitowany jest dlatego, że całe społeczeństwo wypracowało ten wzrost, jest jego zasługą.
Emitowany jest dlatego, abyśmy mogli z tego wzrostu korzystać.
Wielkość emisji jest porównywalna z kwotą na jaką co roku się zadłużamy, aby sfinansować ten wzrost.
Nie wywołuje to więc inflacji.
Nie ma znaczenia jak pieniądz trafia do gospodarki – trafić do niej musi w ten czy inny sposób.
Najlepiej więc jeśli trafi do osób które na to najbardziej zasługują, które go, poprzez swoja prace (dobra i usługi w których ma pokrycie), stworzyły. Demokratycznie, każdemu po równo, za sam fakt że Polska się rozwija.

Część osób na pewno odrzuci tą ideę. Wydaje się niedorzeczna, szalona.
Najpierw jednak porozmawiajmy o ekonomii.

Ekonomia na przykładach

Jakiś czas temu szwedzcy bankierzy wymyślili sobie, ze będą dawać Nagrodę Nobla z ekonomii. Gdyby ekonomia była tego warta, to Nobel sam by to ustanowił. Powód był jeden, stworzenie wrażenia, że ekonomia jest czymś skomplikowanym. Tymczasem największy przekręt nowożytnego świata opiera się na zasadach prostych jak budowa cepa.

Gospodarka rynkowa.
Polega na tym, że w jakiejś społeczności swobodnie wymieniamy towary i usługi. Generalna zasada jest taka, że im dana rzecz jest rzadsza lub wymaga większego nakładu pracy tym jest cenniejsza.
Gospodarka rynkowa z natury jest dynamiczna. wspiera przedsiębiorczość i innowacyjność. Człowiek chce mieć więcej, więc wymyśla sposoby, aby jego praca była dla społeczności cenniejsza, by za jej efekty mógł nabyć więcej dóbr.
Dlatego zazwyczaj zdrowa gospodarka rynkowa rozwija się.
Wartość wszystkich dóbr i usług, wyprodukowanych i wymienianych na wolnym rynku w ciągu roku nazywamy PKB.
Dzięki przedsiębiorczości, wynalazkom, postępowi itd możliwe jest z roku na rok wyprodukowanie większej ilości dóbr i usług.
to się nazywa wzrost PKB i będzie miało ogromne znaczenie dla zrozumienia różnicy.

Gospodarka rynkowa może działać bez pieniędzy. Wymiana towar-towar jest możliwa i nawet teraz spotykana. Jednak pieniądz jest wygodny.
Przy wymianie barterowej jesteś skazany na współpracę z jednym producentem, właśnie tym, który chce się z Tobą wymienić.
Używając pieniądza wymieniasz się z kimkolwiek chcesz.
Właśnie ta wygoda sprawia, ze pieniądz w normalnej gospodarce rynkowej jest potrzebny, wręcz niezbędny. Służy do porównywania wartości towarów i usług aby można było je wg danego przelicznika wymieniać.

Dowcip o bacy dobrze to ilustruje. W wymianie barterowej baca może wymienić 2 koty po 5 mln sztuka na psa 10 mln sztuka. Ważna jest proporcja. Ale musi znaleźć chętnego do takiej bezpośredniej wymiany - obniża to efektywność, bo może tracić dużo czasu na poszukiwania.
Producent okien drewnianych przecież nie szuka na rynku tartaku, który akurat potrzebuje okien.

Dlatego prościej dla bacy, jak pójdzie na rynek i sprzeda koty po 2 zł szt a następnie kupi psa za 4 zł. Pieniądz usprawnia działanie gospodarki.

Teraz porozmawiajmy o samej naturze pieniądza.
W małej społeczności w której każdy wie ile jakiś towar czy usługa wymaga pracy, nie ma problemów z wyceną. Wiadomo, że wyhodowanie świniaka kosztuje znacznie więcej pracy niż wykopanie kilograma ziemniaków, więc nikt się nie dziwi, że świniak kosztuje więcej niż ziemniaki.
Nikt także, widząc właściciela świniaka z pieniędzmi nie dziwi się temu - widocznie sprzedał świniaka, więc ma pieniądze, za które coś kupi.
Pieniądz pośredniczy w obrocie.
Pieniądz zawsze ma pokrycie w jakimś dobrze czy usłudze, pracy.
Upowszechniło się przekonanie, że fakt, iż ktoś ma pieniądze, pochodzi z tego, że na nie w ten czy inny sposób zapracował.
Skoro na to zapracował (wykonał jakąś pracę cenną dla społeczności, skoro otrzymał w zamian pieniądz) to ma prawo wymienić go na cokolwiek chce.
To się nazywa powszechna akceptacja pieniądza jako środka wymiany.
To przeświadczenie wydaje się słuszne także teraz we współczesnej gospodarce.
I jest prawdziwe, z jednym wszakże wyjątkiem (domyślacie się już jakim ?

Jednak to przeświadczenie doprowadziło w pewnym momencie do "utowarowienia" pieniądza. Zaczął być cenny i pożądany sam w sobie, jako sposób na zaspokojenie własnych potrzeb. Zdecydowana większość osób cały czas wymienia swoją pracę na pieniądze, które następnie wymienia na owoce pracy innych osób. Jednak nie wszyscy.

Są sposoby na zdobycie pieniądza bez pracy, powszechnie akceptowalne. Kiedyś wystarczyło znaleźć samorodek złota. Teraz można prawidłowo trafić 6 cyfr z 49. To jest społecznie akceptowalne, wiemy, że bogactwo tych osób nie powstało z ich pracy, ale w inny sposób, który akceptujemy.

Pieniądz jest rodzajem umowy społecznej. Umawiamy się, że coś reprezentuje jakąś wartość towaru czy usługi. Np: paczka czekoladek kosztuje 10 zł.
Pieniądzem jest coś co budzi zaufanie - kiedyś było to złoto, teraz banknot emitowany przez NBP, zabezpieczony przed fałszowaniem.

Skąd się bierze w gospodarce zapotrzebowanie na „nowy” pieniądz ?

Najlepiej tłumaczyć na przykładzie.
Powiedzmy, że do życia potrzebna Ci jest paczka czekoladek dziennie.
Co miesiąc więc musisz zarabiać 300 zł aby kupić czekoladki u producenta.
Zarazem uprawiasz buraki cukrowe i sprzedajesz je producentowi za 300 zł miesięcznie aby robił z nich czekoladki.

Zamiast 300 zł możecie używać papierków po czekoladkach lub kuponów - czegokolwiek, co do czego się umówicie, że odzwierciedla wartość wymienianych towarów.

Teraz załóżmy, że dochodzisz do wniosku ich potrzebujesz, dla zaspokojenia swoich potrzeb, 1,5 paczki czekoladki dziennie.
Nie stać Cię na nie, ale żyjesz w gospodarce rynkowej, innowacyjnej, przedsiębiorczej.
Wymyślasz sposób na 50% wzrost wydajności produkcji buraka i wprowadzasz go w życie. Chociażby, zamiast 8 godzin dziennie, pracujesz 12 (wzrasta wydajność pracy i ilość wyprodukowanych towarów). Wzrasta PKB.

Z większą ilością buraków idziesz do producenta czekoladek i proponujesz mu, aby zapłacił Ci za nie 450 zł. ten jednak oświadcza, że ma tylko 300 zł które mu w zeszłym miesiącu zapłaciłeś za czekoladki. Ma wolne moce produkcyjne i chętnie wyprodukował by więcej czekoladek, ale brak mu pieniędzy na kupno buraków. Spotykacie się i szukacie rozwiązania.

Rozwiązanie pierwsze. Producent czekoladek sugeruje, że za 50% więcej buraków zapłaci Ci tyle samo co poprzednio - 300 zł.
Czyli przy braku dostatecznej ilości pieniądza na rynku producenci, za tą samą pracę, są zmuszani do obniżania cen. Ewentualnie cięcia kosztów (zwalniania ludzi) jak ma to obecnie miejsce. To zjawisko nazywamy deflacją. Oczywiście, jako producent buraków nie chcesz się z tym pogodzić.

Rozwiązanie drugie: zdobądźmy więcej pieniędzy. Można to zrobić na 2 sposoby.

- zwracacie się do emitenta pieniędzy aby dał producentowi czekoladek ich tyle, by ten mógł kupić buraków za 450 zł. Ceny jednostkowe buraka i czekoladek się nie zmieniają. Produkujecie więcej, więc emitent pieniądza (NBP) DAJE wam więcej pieniędzy, abyście mogli realizować transakcje. Proporcjonalnie do wzrostu produkcji - czyli PKB.
Nazywamy to demokracją finansową.

- producent czekoladek bierze oprocentowany kredyt. Jednak koszt tego kredytu (odsetki, 10%) przerzuca na Ciebie, w cenie czekoladek. Za swoje 450 zł czekoladki każe sobie zapłacić 450 zł (wartość czekoladek) + 15 zł (odsetki od 150 zł kredytu) czyli 485 zł. Masz 450 zł. Kupujesz więc mniej czekoladek niż chcesz, albo także bierzesz kredyt aby zdobyć 15 zł na odsetki producenta czekoladek. Odbijacie piłeczkę, dług narasta, jest inflacja, rosną stopy procentowe, dług narasta. Powiedzmy jednak, że udaje się spłacić dług. Zostajecie z 300zł - 15 zł=285 zł w kieszeni. No teraz Ty bierzesz kredyt. Na 185 zł. + odsetki. Itd itp, aż zadłużacie się do kilkukrotnej wartości PKB.
Jesteście winni bankowi tysiące, a miał on na początku 150 zł, które powinniście dostać za darmo, z racji samej natury pieniądza.
Nazywamy to nowoczesnym kapitalizmem, albo niewolnictwem, jak kto woli.

Jest jednak możliwość to zmienić, a nawet wyrwać się ze spirali długu.


Teraz, żeby ująć całość problemu, kilka słów o deflacji.
Wyobraźmy sobie rozwijająca się gospodarkę o stałej ilości pieniądza w obiegu. Wzrasta produkcja, wydajność pracy, efektywność. Efektem jest spadek cen przy tych samych zarobkach. Ma to sens i zdarzało się nie jeden raz w historii, szczególnie w gospodarkach opartych na złocie, gdy rozwój był szybszy niż przybieranie jego ilości w obiegu. Ostatnio miało to miejsce w XIX wieku. Co się jednak wtedy stało, że system nawalił ?
Właściciele fabryk zaczęli kalkulować wysokość wypłat nie względem wzrostu samych przychodów, ale względem minimum socjalnego pracowników, zachowując sobie całe zyski. Nie dzielili się zyskiem z ludźmi, którzy go wytworzyli. To nie było ani sprawiedliwe, ani mądre.
Dla wielu z nich był to, powiedzmy, życiowy błąd, wraz z nastaniem komunizmu i socjalizmu.
Natura ludzka jest bowiem taka, że słusznie nie godzi się z jawną niesprawiedliwością, jaką jest cieńcie płacy gdy wzrasta wydajność pracy.
Jednak lekcja nie poszła na darmo. Zamiast bezpośrednio, właściciele pieniądza (kapitału) wymyślili inny system wyzysku, bezpieczniejszy.

Domyślacie się jaki.

Największa, najbardziej konkurencyjna, liberalna, innowacyjna gospodarka świata tkwi od dziesięcioleci w spirali długów bez szans na wydostanie się z niej. Stany Zjednoczone. Opinia, że oni żyją na kredyt nie do końca jest prawdziwa. Tam jest ogromny, protestancki kult pracy. Oni na prawdę ciężko pracują. Co z tego, im ciężej i wydajniej pracują, im bardziej im wzrasta PKB, tym bardziej się zadłużają.
Przypomnę, 57 bilionów dolarów.
186 717 dolarów na osobę, wliczając dzieci, emerytów itd.
Zaczęło się niewinnie w 1913 r. od prywatyzacji FED – amerykańskiego banku centralnego.
Warto nadmienić, że EBC – europejski bank centralny, także jest prywatny i działa na identycznych zasadach jak FED, tyle że krócej.

Jeśli ktoś tkwi w niewoli długów, to czy jest prawdziwie wolny ?
Jeśli mamy pozory wolności – własny narodowy bank centralny i walutę, czy warto się tego dobrowolnie pozbywać ?

Obecnie także mamy mocną presję deflacyjną.
Koszta kryzysu są przerzucane na pracowników, obniżane są wypłaty, premie itp. Na krótką metę można się z tym pogodzić, ale widok zarządów firm kasujących tyle ile przed kryzysem budzi te same napięcia co 100 lat temu.
Powodem presji deflacyjnej jest zła polityka monetarna. W chwili gdy banki komercyjne nie udzielają nowych kredytów, gorliwie ściągając z rynku stare, zmniejsza się ilość pieniądza w gospodarce.
Obowiązkiem NBP i rządu była by w tej sytuacji emisja pieniądza bezpośrednio do gospodarki, nie robią jednak tego.
Nie ma sensu zwalczać rządu czy NBP. Nie karze się miecza ale rękę, która go trzyma.
Trzeba zmienić samo zło systemu.
Demokracja finansowa jest pokojowym sposobem poradzenia sobie z tym problemem.
Nawet proponowany przeze mnie projekt, jeśli odniósł by skutek, poprawił by sytuację, dostarczając po prostu dodatkowy pieniądz do obiegu.
Państwo, Naród, poprzez bank centralny, musi sprawować kontrolę nad ilością pieniądza w obiegu.
Inaczej lądowanie może być bardzo twarde.


Kilka słów o moralności.

Wyobraźmy sobie sklepikarza na targu jak ujrzał kieszonkowca kradnącego komuś pieniądze. W chwili, gdy ten kieszonkowiec przychodzi do jego stoiska nabyć cokolwiek, obdarzony kręgosłupem moralnym sklepikarz, wiedzący, że pieniądze zarabia się własną pracą, może odmówić transakcji. Każe mu odejść, odmawia przyjęcia jego brudnych, pochodzących z rabunku banknotów. Kto wiem, może nawet zawiadomi policję.

Podobnie z fałszywym pieniądzem. Każdy, kto odkryje fałszerstwo może odmówić przyjęcia zapłaty, nie tylko dlatego, że grozi za to kara, ale także dlatego, że pieniądz ten nie wszedł do obiegu w sposób . . . sprawiedliwy, jako zapłata za czyjąś pracę.

Oczywiście, od każdej zasady są wyjątki (wiecie kogo mam na myśli).
Jednak, jest wielu którzy, nawet wiedząc, że pieniądz pochodzi z przestępstwa, zaakceptuje go.
Jeszcze więcej jest takich, którzy zdają sobie sprawę, że i tak nie wiedzą, jak ich kontrahent zdobył pieniądze, więc po prostu ich to nie obchodzi.
W takiej atmosferze niezauważony może przejść przez 100 lub 300 lat (licząc od powstania FED lub Banku Anglii) największy szwindel świata. A nawet dostrzeżony, może wywołać tylko wzruszenie ramion.

Zastanawiało mnie, dlaczego Jacek Rossakiewicz tak dużo poświęcił w swojej książce miejsca odwołaniom do religii, tłumaczeniom etycznych i moralnych zasad przy posługiwaniu się pieniądzem, utyskiwaniom na moralny upadek naszych czasów itd. Mi przecież wystarczało, jeśli pod względem matematycznym teoria ta jest prawdziwa. Dziś, przez ten temat właśnie zrozumiałem. Nieskromnie mówiąc, widocznie mam pułap moralności ustawiony na tyle wysoko, że samo matematyczne piękno tej teorii wystarczyło mi do jej akceptacji.

W dzisiejszych czasach pieniądz jest najwyższym celem samym w sobie. nie dla wszystkich oczywiście. Ale nastąpiło przesunięcie, od wszystko może mieć swoją cenę, do wszystko musi mieć swoją cenę, jest na sprzedaż.
Gromadzenie pieniądza jako synonimu bogactwa jest celem samym w sobie, nawet nie podparte samą pracą. Postawy altruistyczne, działania dla dobra wspólnego, bezinteresowne są uważane za frajerstwo.
Na działalność charytatywną stać tylko bogatych, biedniejsi pracują na swe utrzymanie i nie mają czasu na takie głupoty.

Patrząc z tej perspektywy, demokracja finansowa jest nie do zaakceptowania, jej istotą jest rozdawanie pieniądza za darmo wtedy, gdy można to zrobić. Zamiast sprzedać czy pożyczyć na procent jak ma to miejsce we współczesnym systemie monetarnym.

Porównując obie teorie na gruncie matematyki, demokracja finansowa wypada nieco lepiej niż obecny system monetarny (nie dla bankierów, oczywiście).

Jednak patrząc na nie z punktu widzenia etyki, moralności, można mieć diametralnie różne opinie.
Dla mnie obecny system jest wyzyskiem, wręcz zakamuflowanym niewolnictwem. Piękno demokracji finansowej polega właśnie na dawaniu i cieszeniu się z efektu.
Dla bohatera granego przez Michaela Douglasa z filmu Wall Street, dla którego mottem życiowym było "Greed is good" (chciwość jest dobra) demokracja finansowa musi być czymś odrażającym, sprzecznym z prawami jego świata.

Próbować poznać demokracje finansową jest sens tylko wtedy, gdy jest się na to mentalnie przygotowanym.

Przykład demokracji finansowej

Właśnie zdałem sobie sprawę, że mogę podać przykład kraju, gdzie taka mniej więcej demokracja finansowa działa.
To Chiny.
Ze wszystkimi ich wadami, brakiem wolności, wyzyskiem (a u nas go nie ma ? większość Polaków zarabia w pobliżu minimum socjalnego), jednak to działa.

Chiny są na takim etapie rozwoju, jakim była Europa pod koniec XIX w. Kopiują część wad, być może te wady są nieuniknione. Mają państwo totalitarne – ale są niego dumni, emanuje z nich taki pozytywny nacjonalizm. Nie ma miejsca na opozycję – wiedzą co robią, nie godzą się, by ktokolwiek im to popsuł. Nie chcę w żaden sposób usprawiedliwiać łamania praw człowieka czy braku demokracji w Chinach. Są, jakie są, to inna kultura niż nasza.
Jednak gospodarczo dokonali cudu. Bardziej lub mniej świadomie maja demokracje finansową.

Postaram się odpowiedzieć tak prosto, jak sam to rozumiem.
USA: pieniędzy w systemie jest za mało.
Wzrost gospodarczy wymusza więcej pieniędzy w systemie, aby ludzie, firmy mogli kupować wyprodukowane towary/usługi. Jednak jedynym sposobem jest kupno pieniędzy - w formie kredytu. Gospodarka się rozwija, dług cały czas przyrasta, obecna monstrualna emisja pieniądza przez FED to tylko nędzna próba powstrzymania katastrofy, naprawienia błędów ostatnich 100 lat.

Chiny: emitują pieniądz do gospodarki proporcjonalnie do przyrostu PKB. Nie rozdają wprost juana, ale trafia on bezpośrednio do ludzi poprzez bezpłatne usługi czy dotowane towary. Finansują emisją budżet. Możliwy jest bardzo dynamiczny wzrost (Chiny startowały w latach 80-tych porównywalnym PKB jak Polska), trwały wzrost, bez inflacji.
Towary chińskie są tak tanie, nie dlatego że wyzysk, ale dlatego, że nie są zadłużone - wzrost nie jest finansowany długiem, więc w cenie towarów czy usług nie jest ukryty koszt jego obsługi.

Też mogliśmy pójść tą drogą (przy większej wolności, demokracji) w 1988 r, ale wyszło jak wyszło.

Wciąż jednak możemy to naprawić . . .

Podstawowym oszustwem jest właśnie źródło pieniądza w gospodarce.
Wg konstytucji wszystko jest OK - NBP emituje pieniądz - nie pożycza, nie sprzedaje, ale wprowadza do gospodarki.
Realnie odbywa się prowadzanie nowego pieniądza, niezbędnego do sfinansowania wzrostu PKB, w formie kredytów oferowanych przez prywatne banki.
Tak bardzo nam wmówiono, że pieniądz jest sam w sobie towarem, za który trzeba płacić, że większość osób nie może wyobrazić sobie że może być inaczej.
Chińczycy sobie wyobrazili - zaadoptowali pozytywy kapitalizmu - prywatną własność i inicjatywę, innowacyjność, zachowując kontrolę nad demokratyczną emisją pieniądza. Z zacofanego, biednego kraju 25 lat temu stali się, przy ogromnym, stabilnym wzroście i braku inflacji, 2 gospodarką świata.
Wcale nie musieli . . .
Także My – możemy, lecz nie musimy to zmienić.
Aby przekonać do oczywistych zalet demokracji finansowej potrzebny jest przykład jej działania w Polsce. Pracuję nad tym, projekt tego przedstawię w drugiej części.


Oddłużenie

Drugim elementem demokracji finansowej jest bańkowość bezodsetkowa. Kiedy Bank Centralny sprawuje kontrole nad emisją pieniądza, za jej pomocą regulując zjawiska inflacji i deflacji, stopy procentowe są zbędne. W tej sytuacji banki udzielają kredytów do wysokości własnego kapitału i zgromadzonych w nich depozytów terminowych (lokat). Różnica między oprocentowaniem lokat a oprocentowaniem kredytu jest marżą banku. Kredyty nie zmieniają ilości pieniądza na rynku, jednak dalej istnieją. Są znacznie tańsze. Zmniejsza się zapotrzebowanie na nie, gdyż na rynku jest dość pieniądza, proporcjonalnie do PKB.
Bank Centralny ma możliwość interwencji na rynku kredytowym poprzez zakładanie depozytów terminowych w bankach prywatnych. Nawet nieoprocentowanych. Możliwe jest nawet udzielanie kredytów za stałą opłatą za jego przyznanie. Dzięki bankowości internetowej możliwe by było uzyskanie kredytu krótkoterminowego np: na zakup samochodu, którego koszt wynosi kilkaset złotych – tyle co koszt i uczciwy zysk banku.

Wprowadzenie bankowości bezodsetkowej (bez stóp procentowych NBP) stwarza konieczność usunięcia z rynku fałszywego, dłużnego pieniądza.

Analizując podstawy prawne wprowadzenia demokracji finansowej natknąłem się na interesujące fakty.

Najpierw kilka cytatów:

Konstytucja RP, Art. 227 pkt 1
„Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza.”

Pamiętajmy przy tym, że jest też Art. 8
„Pkt1: Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.
Pkt2: Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.”

Kodeks karny, rozdział XXXVII
Art. 310. § 1. Kto podrabia albo przerabia polski albo obcy pieniądz, inny środek płatniczy albo dokument uprawniający do otrzymania sumy pieniężnej albo zawierający obowiązek wypłaty kapitału, odsetek, udziału w zyskach albo stwierdzenie uczestnictwa w spółce lub z pieniędzy, innego środka płatniczego albo z takiego dokumentu usuwa oznakę umorzenia,podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności.
§ 2. Kto pieniądz, inny środek płatniczy lub dokument określony w § 1 puszcza w obieg albo go w takim celu przyjmuje, przechowuje, przewozi, przenosi, przesyła albo pomaga do jego zbycia lub ukrycia,podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 3. W wypadku mniejszej wagi sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
§ 4. Kto czyni przygotowania do popełnienia przestępstwa określonego w § 1 lub 2, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 312. Kto puszcza w obieg podrobiony albo przerobiony pieniądz, inny środek płatniczy albo dokument określony w art. 310 § 1, który sam otrzymał jako prawdziwy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Art. 316. § 1. Pieniądze, dokumenty i znaki wartościowe podrobione, przerobione albo z usuniętą oznaką umorzenia oraz podrobione lub przerobione narzędzia pomiarowe, jak również przedmioty służące do popełnienia przestępstw określonych w tym rozdziale ulegają przepadkowi, chociażby nie stanowiły własności sprawcy.
§ 2. Podrobione albo przerobione znaki urzędowe określone w art. 314 należy usunąć, chociażby to miało być połączone ze zniszczeniem przedmiotu.
Polecam wnikliwe przeczytanie: www.rossakiewicz.pl/demokracja/df01.htm
oraz: www.rossakiewicz.pl/demokracja/df02.htm
zacytuję wybiórczo najważniejsze:
„Podstawy ilościowej teorii pieniądza stworzył John Locke (1632-1704). „Twierdził, że poziom cen zależy wprost proporcjonalnie od ilości pieniądza, przy czym definiując tę ostatnią wziął po uwagę taki czynnik, jak «szybkość obiegu»” [1]. Po około stu latach, w 1810 roku, twierdzenie Johna Locke’a zapisał algebraicznie David Ricardo (1772-1823) w równaniu: MV=PT, przy czym robiąc to od razu wykoślawił jego znaczenie ograniczając interpretację równania do stwierdzenia, iż przy stałej produkcji (T) i stałej szybkości obrotu (V) dodatkowa ilość pieniądza (M) prowadzi do wzrostu cen (P). Nie wspomniał o tym, co należałoby zrobić, gdy następuje wzrost produkcji (T), czyli ilości dóbr: towarów i usług, bo wówczas łatwo byłoby z podanego przez niego to przyrost.”TP/V, gdzie M=równania wyprowadzić równanie emisji:
A także:

„W 1911 roku, po kolejnych stu latach od czasu Ricarda (i Locke’a) Irving Fisher (1867-1947) zmodyfikował klasyczne równanie ricardiańskie do postaci: MV+M’V’=PT, wielkość M’ określała ilość pieniądza kredytowego (dłużnego) wykreowanego przez bank, a V’ szybkość obrotu tym pieniądzem [4]. Równanie to było odzwierciedleniem faktu pojawienia się nowego rodzaju pieniądza; bankowego pieniądza dłużnego. Był to nowy (w stosunku do dawnego pieniądza kruszcowego) środek płatniczy obłożony kłopotliwymi odsetkami, ale mnożony bez ograniczenia kruszcowego — co było jego jedyną, ale podstawową zaletą, a także efektem podstępu, bo papierowe banknoty też można było tak mnożyć, gdyby nie akceptacja wskazań Ricardo). Bankowy pieniądz dłużny był w pełni kontrolowany przez banki; po pierwsze: w zakresie jego ilości, po drugie: przeznaczenia co do celów i osób, po trzecie: oprocentowania. O ilości tego pieniądza będącego długiem decydowali bankierzy udzielając lub nie udzielając kredytów, kształtując stopę rezerw obowiązkowych i stopy procentowe. Ponieważ pieniądz bankowy nie miał ograniczenia kruszcowego, można go było mnożyć według potrzeb; spajając emisję z udzielaniem kredytowej pożyczki. Nic więc dziwnego, że „słaby” pieniądz dłużny (M’) wyparł stary, kruszcowy, „silny” pieniądz pełnowartościowy (M). Dzisiaj pieniądz dłużny M’ dominuje niemal na całym świecie. Jego dominacja dotyczy nie tylko finansów, gospodarki i stosowanej ekonomii, ale także szkolnictwa. Oryginalne równanie Fishera: MV+M’V’=PT zostało usunięte z teorii ekonomii i programów nauczania, jako zbyt prawdziwe; wskazujące na istnienie jakiegoś innego pieniądza (M) poza bankowym oprocentowanym długiem (M’).”

Wnioski: łamiąc Konstytucję RP oraz Kodeks Karny banki prywatne emitują papiery dłużne będące falsyfikatami prawdziwej złotówki. Dług nie jest prawdziwą emisją pieniądza. Po jego spłaceniu znika on z gospodarki.

Przy poziomie rezerw obowiązkowych 3,5% oznacza to, że 96,5% wartości każdego kredytu to fałszywki. Trudne do odróżnienia, banknoty są oryginalne, cyferki na koncie niczym się nie różnią.

Oczywiście zapewne ta emisja jest zgodna z prawem bankowym i innymi ustawami (proszę więc nie udowadniać, że tak jest – zgadzam się w ciemno), nie zmienia to faktu – uczciwy bankier widząc ustawę pozwalającą mu emitować dług (kredyt w ilości większej niż posiadane depozyty) powinien ją natychmiast zaskarżyć do Sądu Najwyższego czy Trybunału Konstytucyjnego, jako niezgodną z Konstytucją RP czy Kodeksem Karnym. Wykorzystywanie luk w prawie jest przestępstwem. Tłumaczenie się, że każdy (bank) tak robi nie usprawiedliwia. Że cały „zachodni” świat – także nie. Świadczy to w takim razie wyłącznie o bezmiarze ludzkiej głupoty lub ogromie spisku.

Rozpatrzmy sytuację. Fałszuję 100 zł i pożyczam je komuś na 1 rok, umawiając się, że odda 120 zł. Czy zysk 20 zł pochodzący z przestępstwa mogę zatrzymać ? Nie.

Warto obliczyć więc, o ile zostało w latach 1990 do teraz zubożone polskie społeczeństwo w skutek płacenia odsetek od długu, jakiego nie powinno zaciągnąć, gdyby NBP emitował taką ilość pieniądza do obiegu jaka była konieczna z tytułu wzrostu PKB. O ile, w przeliczeniu na osobę, każdy został okradziony. Brak mi wystarczających danych na ten temat, ale wszyscy czujemy, że kwota ta jest ogromna, porównywalna co do rzędu wielkości z całkowitym zadłużeniem społeczeństwa i państwa.

Kto jest winny ? Przede wszystkim politycy stanowiący takie a nie inne prawo.
Niestety, Art. 105 p1 Konstytucji RP:
„Poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu. Za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem, a w przypadku naruszenia praw osób trzecich może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej tylko za zgodą Sejmu.”
Jedyne co można zrobić, to przypomnieć przed najbliższymi wyborami kto odpowiada za taki a nie inny stan rzeczy.
Nawet jeśli pojawiły by się prawne możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności karnej, to nierealnym wydaje się udowodnienie, kto głosował tak a nie inaczej, bo nie rozumiał istoty sprawy, nieświadomie, a kto działał z premedytacją.
Polowanie na czarownice więc sobie darujmy – kartki w urnach wystarczą.

Jeśli już szukać sprawiedliwości w sądach, to poprzez proces „w sprawie”.
Czym by się skończyło orzeczenie, że rzeczywiście doszło do złamania Konstytucji i sfałszowania większości pieniędzy w obiegu ?
Wróćmy do Art316 § 2 Kodeksu Karnego. 96,5% wartości wszystkich kredytów bankowych musiało by ulec natychmiastowemu umorzeniu !
Czy banki by zbankrutowały ? Nie – ponieważ robią z oddawanym długiem dokładnie to samo – usuwają (oprócz 3,5% które wraca do kasy) oddawane pieniądze. Tak na prawdę wracają one na rynek w postaci nowych kredytów.
Czy w skali całej gospodarki wywołało by to inflację ? Także nie. Przypomnijmy sobie równanie MV+M’V’=PT – przy braku emisji M na spłatę M’ trzeba było brać kredyty- znowu M’+odsetki (w skali całej gospodarki). Spirala zadłużenia. Teraz balon został przekłuty. Oczywiście NBP musiał by wyemitować natychmiast ilość M=M’ aby gospodarka sprawnie działała, na przykład poprzez legalizację pieniądza elektronicznego i gotówki w obiegu.

Czy oddłużenie jest moralnie dozwolone ? Tak. Na spłatę długów firm i osób prywatnych składamy się wszyscy wspólnie, nawet jeśli sami nie mamy konta w banku, to w cenę towarów i usług są wliczone kosztu obsługi długów. Społeczeństwo jako całość odczuje ogromną ulgę.

Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że NBP jest konstytucyjnym organem państwa. Do znacznie lepsza sytuacja niż jest w strefie Euro (prywatny EBC) czy USA (prywatny FED). Obie te instytucje nie emitują pieniądza, tylko sprzedają go lub pożyczają rządom. U nas sytuacja jest inna, można wyemitować pieniądz w miejsce wycofanego z gospodarki pieniądza dłużnego, z korzyścią dla wszystkich, bez negatywnych skutków ubocznych.

Małe co nieco o kryzysie.

Być może uważny czytelnik zauważył pewną sprzeczność. Skoro banki mają tak dobrze, to dlaczego wpadły w kłopoty ? anegdota o kryzysie mówi, że każdy bankier może wytłumaczyć, dlaczego on jest, ale i tak tego nie rozumie. Moim zdaniem, banki zgubiła chciwość. Zamiast spokojnie strzyc owce w perfekcyjnie stworzonym systemie zaczęły tworzyć pieniądze sobie nawzajem. I uwierzyły bacy, że kupno psa za 5 mln zł to świetny interes, uwierzyły, że zasady gry są takie, że niezależnie od obstawionej strategii, zawsze wygrają. Baca 5 mln wziął, zaprosił znajomych, ich znajomych i całą resztę do knajpy i pili ruski miesiąc, aż wszystkiego nie przepili. Na koniec sprzedał psa za 4 zł i poszedł z kwitkiem do banku, że tyle był on wart i więcej nie odda. Baca i jego znajomi to różne spekulacyjne bańki (nieruchomości, surowce, papiery wartościowe) które banki dmuchały.
Jak balon pękał, okazało się że pieniądz nie ma pokrycia, ale oddać sobie nawzajem trzeba.
Zachowali się jak stado wilków, które zawsze zgodnie polowało na owce, a teraz zaczęło się gryźć między sobą. A teraz za nasze pieniądze chcą z tego wyjść. Ciągnąc Nas na dno.

„Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes po raz kolejny zaapelowała we wtorek, by nie porównywać antykryzysowej pomocy dla banków, zatwierdzanej przez Komisję Europejską, ze sprawą polskich stoczni. "Systemu bankowego nie można porównywać z polskimi stoczniami" - podkreśliła komisarz. "Banki to krwiobieg gospodarki. Potrzebujemy tego krwiobiegu dla podtrzymania działalności gospodarczej" (PAP, 12.05.2009)

Jakież celne porównanie. Nasza krwawica ich krwioobiegiem. . .

Obywatelskie, oddolne wprowadzenie demokracji finansowej

Uważam, że wszelkie podziały polityczne jakie serwują nam media, są sztuczne. Tak na prawdę istnieje tylko jeden podział. Na wąska elitę polityczno-gospodarczą która, poprzez władzę nad emisją pieniądza i stworzenie systemu zmuszającego społeczeństwa do zadłużania się, czerpie z tego niesprawiedliwe profity. I całą resztę, która na nich pracuje. Nie mam nic przeciwko wysokim zarobkom ludzi, którzy na to zasługują. Minister czy prezes dużej firmy mogą otrzymywać wielomilionowe wypłaty, proporcjonalnie do wagi swojej pracy i ponoszonej odpowiedzialności. Lecz bogacenie się przez fakt kreowania pieniędzy i zmuszania innych do podległości poprzez wymuszanie zadłużania się jest niedopuszczalny.
Musi być zmieniony.

Pozwolę sobie zrobić małe podsumowanie, na ten moment. Pomysł eksperymentalnego wprowadzenia w życie narodził się jak zauważyłem, jak trudno jest przekonać do pomysłu demokracji finansowej, czy to poprzez dyskusje na forach, czy w rozmowach z rodziną, znajomymi.Warto więc pokusić się o udowodnienie w praktyce, jak to działa.

1) Zgadzamy się, że obecny system monetarny jest zły, błędny zarówno z matematycznego, logicznego punktu widzenia jak i moralnie, etycznie nie sprawiedliwy, prowadzi do spirali zadłużenia i powinien zostać zmieniony.

2) Zgadzamy się, że przedstawiona teoria demokracji finansowej jest lepszym rozwiązaniem. Efektem jej wprowadzenia było by społeczeństwo demokratyczne, oparte na gospodarce wolnorynkowej, ale nie kapitalistyczne - ponieważ usunięcie zostały by z niego podstawowe zasady (wady) kapitalizmu.

3) Szanse przez samo przekonanie społeczeństwa, że powinno być inaczej, na zmianę, są znikome. Zbyt wiele czyiś interesów taka zmiana narusza, są też duże problemy z pokonaniem bariery mentalnej - że może być inaczej.

4) Zmiana może być dokonana tylko w sposób demokratyczny, konstytucyjny.
Równolegle do prowadzenia normalnej działalności politycznej konieczny jest przykład jak działa demokracja finansowa w praktyce, który pozwoli (przy założeniu że teoria jest słuszna) przekonać do siebie większość społeczeństwa

5) Przykład polegał by na stworzeniu analogicznego do włoskiego systemu SCEC systemu kuponów rabatowych oraz na stworzeniu portalu internetowego (aukcyjnego, na zasadzie allegro), gdzie te same kupony w formie elektronicznej byłyby jedynym środkiem wymiany.
Kupony byłyby dystrybuowane bezpłatnie, zgodnie z założeniami demokracji finansowej.

Jeśli takie podsumowanie zbieżne jest w Waszymi poglądami, proszę o pomoc w zrealizowaniu całego przedsięwzięcia.
Pierwszym etapem było by przygotowanie dokładnych zasad działania całego projektu.
Mogę podjąć się redagowania tego materiału, przy Waszej pomocy i współpracy, który, jako propozycję do realizacji, przedstawimy.
Osoby chętne do pomocy proszę o kontakt na adres: mgaloch@poczta.fm
Można mnie także znaleźć na (pod nickiem blundi) na forach ProjektPi i Ruchu.

Marcin Galoch

Przydatne linki:
http://www.rossakiewicz.pl/demokracja/
http://www.projektpi.pl/
http://urbas.blog.onet.pl/
http://www.ruch.org.pl/
http://wolnemedia.net/
http://video.google.pl/videoplay?docid= ... 6262119830 film „Money as Debt”
 

Giga

New Member
262
5
Ujmę to tak - bardzo nie podoba mi się pomysł, żeby pieniądz emitował bank centralny. Nie powinno być żadnego monopolu pieniądza, człowiek powinien mieć wybór, czy chce korzystać z barteru, pieniądza towarowego, mutualnego banku, czy może opisanej przez Ciebie demokracji finansowej. Napiszę więcej jak będę miał więcej czasu i chęci.
 
A

Anonymous

Guest
Ten postulat w zacytowanym tekście to jakieś dziwaczne połączenie monetaryzmu z wymianą barterową, w dodatku z redefinicją kapitalizmu i wolnego rynku jako nietożsamych. Ogólny wydźwięk tego kojarzy mi się z mutualizmem czy innymi XIX-wiecznymi anarchizmami nie będącymi indywidualistycznymi.
Jestem przeciw. Na dłuższą metę monetaryzm prowadzi do wzrostu inflacji; poza tym opiera się na pieniądzu fiducjarnym zamiast kruszcowym czy na parytecie złota.
Wymiana barterowa jest niewygodna i niepraktyczna, chyba że dla najbardziej prymitywnych społeczeństw. W książce "Złoto, banki, ludzie" Rothbard wyczerpująco wyjaśnił, jak powstaje pieniądz.
 

Giga

New Member
262
5
Ambioryks napisał:
w dodatku z redefinicją kapitalizmu i wolnego rynku jako nietożsamych.

W takim razie wskaż proszę jakiś dobry powód, dla którego miałbym uważać kapitalizm i wolny rynek za tożsame.

Ambioryks napisał:
Ogólny wydźwięk tego kojarzy mi się z mutualizmem czy innymi XIX-wiecznymi anarchizmami nie będącymi indywidualistycznymi.

Przecież mutualizm jest indywidualistycznym anarchizmem!

Ambioryks napisał:
Wymiana barterowa jest niewygodna i niepraktyczna, chyba że dla najbardziej prymitywnych społeczeństw.

Owszem, barter bezpośredni jest w większości przypadków niewygodny, ale za to barter wielostronny to bardzo ciekawa rzecz.

Ambioryks napisał:
W książce "Złoto, banki, ludzie" Rothbard wyczerpująco wyjaśnił, jak powstaje pieniądz.

Też polecam tą książkę. Tak samo, jak zalecam po jej lekturze zapoznać się z innymi pomysłami niż waluta kruszcowa (nie żebym coś do niej miał, po prostu warto wiedzieć, że na złocie świat się nie kończy). ;)

To teraz moje zarzuty wobec demokracji finansowej:

- Blundi założył, że w d.f. emisją pieniądza zajmowałby się bank centralny, co wg mnie jest złym pomysłem niezależnie od tego, czy sama koncepcja waluty opartej o d.f. jest słuszna czy nie - po prostu niech to będzie dobrowolne
- pomysł emisji pieniądza zgodnej ze wzrostem PKB zakłada, że pieniądz będzie równomiernie wpływał na struktury cen; tymczasem jest zupełnie inaczej, ludzie nie wydają nowych pieniędzy równomiernie, lecz na to, co mają ochotę i to właśnie ceny tych konkretnych towarów/usług idą w górę
 
OP
OP
B

blundi

New Member
30
0
Dzięki za opinie.

Ambioryks:
Parytet złota.
Wartość pieniądza opartego na złocie często bywała mylona z wartością samego złota. Boleśnie się o tym przekonała w XVIIw Hiszpania - nadmiar złota zrujnował jej gospodarkę, gdyż wszystko można było kupić za granicą taniej, gdzie go było mniej.
Jednak, demokracja finansowa to analogiczne rozwiązanie do parytetu złota.
W przypadku złota wartość pieniądza opieramy na jego rezerwach.
W przypadku demokracji finansowej wartość pieniądza opieramy na ogóle dóbr i usług, czyli PKB. Emisja nowego pieniądza jest proporcjonalna do wzrostu PKB, więc jego wartość jednostkowa się nie zmienia, nie ma inflacji.

Dlatego teza, że monetaryzm zawsze prowadzi do inflacji nie koniecznie jest prawdziwa.

Giga
Nie rozumiem, dlaczego pomysł oparcia emisji na banku centralnym jest zły, dlaczego lepiej gdy jest ona dobrowolna. W tej chwili pieniądz emitowany jest spontanicznie, bez ograniczeń, przez banki komercyjne, jedyne co chroni przed inflacją i nadmiernym zadłużaniem się, to stopy procentowe.
Te zaś kosztują (odsetki). I są toporne.

Struktury cen się nie czepiam. Rynek jest od tego. Jak coś zdrożeje, bo jest na to duży popyt od ludzi - to zdrożeje. Może coś innego stanieje.
Proszę o odrzucenie stereotypu, że każda emisja pieniądza powoduje inflacje - tak nie jest. Udowadniałem to na wzorach. Warunkiem jest aby banki miały 100% pokrycia depozytów na kredyty - aby nie mogły kreować pieniądza dłużnego.
Inną metodą emisji jest np: finansowanie deficytu budżetowego, rządu ogólnie rzecz biorąc. Ale nie sądzę, by na tym forum ktokolwiek uznał, że rząd lepiej wie od obywatela jak wydawać jego pieniądze ;)
 

Giga

New Member
262
5
blundi napisał:
Giga
Nie rozumiem, dlaczego pomysł oparcia emisji na banku centralnym jest zły, dlaczego lepiej gdy jest ona dobrowolna.

Choćby dlatego, że przymus jest niemoralny, każdy monopol szkodzi konsumentowi, a demokracja finansowa nie jest jedyną alternatywą dla dzisiejszego systemu. Oprócz wymienionego tu pieniądza towarowego jest jeszcze mutualna bankowość, barter wielostronny, ekonomia daru i jeszcze pewnie wiele innych pomysłów. Nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy ograniczać się tylko do jednego z nich, szczególnie że różnorodność i decentralizacja ma swój urok. ;) Nie wnikam w tej chwili w wady, zalety, słuszność bądź niesłuszność wszystkich tych rozwiązań, na razie chodzi mi tylko o to, żeby nie działać na zasadzie "demokracja finansowa jest najlepsza, więc najlepiej będzie, jak bank centralny pod przymusem ją wdroży" (w miejsce "demokracja finansowa" można wsadzić jeszcze "standard złota", "kredyt społeczny" itd.).

blundi napisał:
W tej chwili pieniądz emitowany jest spontanicznie, bez ograniczeń, przez banki komercyjne, jedyne co chroni przed inflacją i nadmiernym zadłużaniem się, to stopy procentowe.

Mam tylko pytanie - czy ktoś tutaj temu zaprzecza? To jest rzecz oczywista dla prawie każdego libertarianina. Naprawdę nie musisz mi tłumaczyć, dlaczego dzisiejszy system jest zły.

Na resztę odpowiem później.
 

Słupek

Member
335
2
Nie czytałem jeszcze całego tekstu, ale czy już samo wykorzystanie wzoru MV=PT nie jest błędem w założeniu?
 

SzabloZębny

New Member
329
4
Za duuuużo bzdur jednocześnie...

Poczytaj Misesa, Rothbarda, Hattliza..

Słupek napisał:
Nie czytałem jeszcze całego tekstu, ale czy już samo wykorzystanie wzoru MV=PT nie jest błędem w założeniu?

Nie jest, błędem i pomyłką za to jest zakładania, że dzięki temu wzorowi można obliczyć dokładną ilość pieniądza "potrzebną" na rynku, choć de facto rynek sam wie, jaka podaż pieniądza jest "najodpowiedniejsza".
http://liberalis.pl/2009/05/16/filip-paszko-gospodarka-w-mysli-neokonserwatywne/

Filip napisał:
Innymi słowy: wzrost gospodarczy można osiągnąć różnymi sposobami, ale niekoniecznie ustabilizowanym wolnym rynkiem, na czym zależy zarówno liberałom (klasycznym), konserwatystom, neokonserwatystom, czy libertarianom. Wróćmy w tym momencie do wspomnianych już Chin. Rok rocznie Wall Street Journal i Heritage Foundation sporządzają ranking wolności gospodarczej. W rankingu za 2008 rok Chiny (bez Hong Kongu, który znalazł się na miejscu 1.) znalazły się na 126 miejscu (na 157 wszystkich sklasyfikowanych)[20] . A ranking ten nie odzwierciedla wszystkich ważnych informacji o Chinach. Nie ma w nim mowy ani o masowych wywłaszczeniach chłopów, ani o prześladowaniach religijnych, ani o karze śmierci za choćby malwersacje podatkowe, korupcję[21] , fałszowanie leków, ucieczkę z pola walki, czy za działanie lub spiskowanie w celu obalenia systemu socjalistycznego. Dodatkowo od 1958 roku w Chinach obowiązuje prawo przywiązania do ziemi: każdy od urodzenia ma żyć w regionie, który zamieszkuje jego, lub jej matka. Oczywiście przepis jest w dużej części martwy, nie zmienia to jednak faktu, że za złamanie go grożą dotkliwe sankcje. Oficjalnie pozwolenie na przenosiny wydawane są jedynie niewielkiej części ludności. A nawet ci ludzie, którzy pozostają w wyznaczonym im miejscu, nie posiadają ziemi, którą uprawiają, na własność. Warto wspomnieć jeszcze o Specjalnych Strefach Ekonomicznych, które de facto napędzają cały chiński wzrost gospodarczy[22] . Alan Greenspan zwraca uwagę, że przy obliczaniu PKB Chin i innych krajów o nieustabilizowanym systemie gospodarczym musimy brać dużą poprawkę na tzw. „złe kredyty”.[23] Są one częścią zbilansowania PKB czyli zakładanej wartości rynkowej produkcji, oraz wynagrodzeń i przychodów pracowniczych, czyli roszczeń wobec tej produkcji. Zakładając, że jest wiele kiepskich inwestycji, część mierzonego PKB jest bezwartościowa. Poziom złych kredytów w Chinach każe stawiać podobne pytania co do znaczenia podawanych wyników chińskiego PKB. Muszę w tym miejscu jednak zaznaczyć, że nawet te inwestycje, które w konsekwencji trwale nie budują wartości, wymagają surowców.[24] Oznacza to, że poziom PKB nie zawsze, a wręcz rzadko kiedy, oznacza realny rozwój gospodarczy.

http://mises.pl/257/257/

Mistrzowskie przedstawienie historii walutowej przez Rothbarda uświadamia nam ciągle podstawowy aksjomat teorii pieniądza, że ilość pieniądza jest nieznacząca dla stosunków handlowych. Każda dowolna ilość pieniądza wystarcza, aby sprzedać dowolną ilość dóbr i usług. Większa ilość pieniądza powoduje jedynie, że dobra i usługi sprzedawane są po wyższych cenach (na wyższym poziomie cen), podczas gdy mniejsza ilość pieniądza spełnia tę samą funkcję przy niższych cenach.

Dla konsumentów wysokość poziomu cen jest obojętna. Jeśli w obiegu jest mniej pieniędzy, ich dochody pieniężne są mniejsze, ale niższe są również ceny dóbr konsumpcyjnych. Odpowiednio, większej ilości pieniądza w obiegu towarzyszy wyższy dochód, ale także wyższe ceny dóbr konsumpcyjnych. Dla dochodu realnego nie ma to oczywiście żadnego znaczenia.
 
OP
OP
B

blundi

New Member
30
0
Szablastozębny !
Co do Alana Greenspana, to powiedzmy sobie szczerze, że obecny kryzys jest w części jego zasługą, więc nie traktował bym jego wypowiedzi nie bardziej, niż opinię.
W dodatku wydaje się mylić co do gospodarki chin. Tam nie ma zbyt wielu kredytów, unikają ich, natomiast te złe są . . . umarzane.
Inne problemy oczywiście istnieją, jednak udowadnianie, że wzrost Chin ma wyłącznie źródło w wyzysku jest naciągane.
Co do Rothbarda - patrząc akademicko, ma rację. Jest jednak czynnik ludzki. dużo trudniej jest zgodzić się na obniżkę wynagrodzenia, nawet podczas deflacji, niż na podwyżkę podczas inflacji.
Dlatego taka ilość pieniądza w gospodarce, aby te zjawiska występowały jak najmniej, jest, patrząc z punktu widzenia ludzkiej natury, najlepsza.
Wtedy podwyżka oznacza podwyżkę, a obniżka obniżkę pensji.

Ciekaw jestem dalszych wypowiedzi. Robiąc sobie kiedyś "test preferencji politycznych" wyszło mi, że libertarianizm. Z drugiej strony ta teoria monetarna strasznie mi się podoba, nie mogę znaleźć sposobu, by ją obalić.
Dodatkowo, nieliczne przykłady z historii (najnowszej) podobnych jej systemów wskazują jednoznacznie na jej słuszność.
Może ktoś wie, przy tej okazji, jaki system monetarny miała Japonia w II połowie XIX wieku ? Nigdzie nie mogę namierzyć

Edit: demokracja finansowa ma jeszcze tą jedną zaletę, że jest do wprowadzenia bez ruszania Konstytucji, tylko na poziomie zmian kilku ustaw.
 

Słupek

Member
335
2
Znalazłem taki tekst Rothbarda nt. równania Fishera:
http://mises.pl/175/175/

Wyrażenie PT w całościowym równaniu wymiany jest ewidentnie całkowicie błędne. O ile równanie E = pQ jest przynajmniej błahym, niezbyt olśniewającym truizmem, to równanie E = PT dla całego społeczeństwa jest całkowicie fałszywe. Ani P, ani T nie dają się sensownie zdefiniować, a to byłoby niezbędne, jeśli równanie ma mieć jakąkolwiek wagę. Zostaje nam zatem tylko E = pQ + p’Q’, itd., co daje tylko bezużyteczny truizm E = E.
 

SzabloZębny

New Member
329
4
Blondi, geniuszu, krzyżyk na drogę, skoro wierzysz w słuszność tak bezecnej teoryjki..

Zapewne jakieś skrzywienie z nauk ścisłych, które bazują na obliczeniach matematycznych, skłania Cię do tej wiary, jak wielu innych technokratów w historii. Przecież cała rewolucja zaczęła się od Politechniki Paryskiej! :D

Cytat z tekstu Filipa podałem po to, by wskazać Ci na niedociągnięcia twego pewnika - PKB - który wcale nie jest pewnikiem, bo nigdy nie obliczysz go prawidłowo, lecz zawsze z jakimś stopniem błędu, dlatego min. zakładania, iż możliwym jest centralne sterowanie podażą pieniądza jest bezecne. Jak można wpuścić na rynek odpowiednią ilość złotówek na przykład, jeśli nie wiemy, ile w rzeczywistości ich potrzeba (zakładając, że faktycznie są one potrzebne)? Jak za mało, to trzeba będzie ponowić procedurę, jak za dużo? Można by to porównać do lekcji chemii w laboratorium, ile wlać odczynnika X, by nasza mikstura nie wybuchła..
Innym argumentem było by, iż nie rozumiesz istoty pieniądza w gospodarce, bo piszesz, że przez deflacje były kryzysy i zastoje. Bzdura, gdy pieniądza jest mniej, to wartość jego jednostki wzrasta, i nic więcej lub aż tyle. XVIII i XIX wiek pokazują jednakowoż o pozytywnym charakterze deflacji, bo spójrz na mniej więcej wyliczony wzrost gospodarczy, tzn. jego tempo!

Dodatkowo, nieliczne przykłady z historii (najnowszej) podobnych jej systemów wskazują jednoznacznie na jej słuszność.

Jakie??? 0_0

Słupek napisał:
Znalazłem taki tekst Rothbarda nt. równania Fishera:
http://mises.pl/175/175/

Wyrażenie PT w całościowym równaniu wymiany jest ewidentnie całkowicie błędne. O ile równanie E = pQ jest przynajmniej błahym, niezbyt olśniewającym truizmem, to równanie E = PT dla całego społeczeństwa jest całkowicie fałszywe. Ani P, ani T nie dają się sensownie zdefiniować, a to byłoby niezbędne, jeśli równanie ma mieć jakąkolwiek wagę. Zostaje nam zatem tylko E = pQ + p’Q’, itd., co daje tylko bezużyteczny truizm E = E.

I co więcej zawiera nieuprawniony przeskok:
MNR napisał:
Słusznie definiuje on (Fisher) pieniądz jako powszechnie akceptowany środek wymiany, a siłę nabywczą jako ilość innych dóbr, które można zakupić za określoną ilość danego dobra. Wyjaśnia, że im niższa cena dóbr, tym więcej można ich zakupić za daną ilość pieniądza i dlatego tym wyższa jego jest siła nabywcza, i vice versa.(..) Ale zaraz potem Fisher formułuje wniosek, który nie wynika z przedstawionych przesłanek: Krótko mówiąc, siła nabywcza pieniądza jest odwrotnością poziomu cen, a zatem badanie siły nabywczej pieniądza jest tożsame z badaniem z badaniem poziomów cen. Od tej pory Fisher zajmuje się badaniem czynników kształtujących poziom cen. Swoim krótko mówiąc Fisher przeskoczył od rzeczywiście istniejącego wachlarza poszczególnych cen niezliczonych dóbr do fikcyjnego poziomu cen, bez omówienia poważnych mankamentów tego pojęcia.

Ekonomia wolnego rynku, t.3, s. 228, tł. Rafał Rudowski, Fijorr Publishing Chicago - Warszawa 2008.
 

Maciej Piechotka

New Member
42
0
blundi napisał:
Demokracja finansowa czyli alternatywa dla współczesnego kapitalizmu.

Jak rozumiem 'współczesnego kapitalizmu' == 'kapitalizm państwowy' == 'socializm państwowy'

blundi napisał:
I tak jest istotnie – zawieranych jest więcej transakcji, ludzie dostają wyższe wypłaty, więcej dóbr, towarów i usług jest wymienianych. Naturalnym jest, że taka gospodarka potrzebuje większej ilości pieniądza w obiegu, aby zaspokoić te potrzeby.

W pewnym zakresie nie bo zauważ że:
1. Ceny mogą po prostu spadać
2. Szybkość wymiany może wzosnąć

blundi napisał:
"Przestraszone banki ograniczają akcję kredytową, ale rząd boi się, że w efekcie gospodarka jeszcze bardziej wyhamuje. Bank centralny rozważa obniżenie poziomu rezerw obowiązkowych, co uwolniłoby kapitał, który można by przeznaczyć na kredyty." (Financial Times 13.05.2009)

Czyli, wiedzą, że jest źle, wiedzą dlaczego, brak pieniądza na rynku powoduje recesję, a jednak jedynym rozwiązaniem jakie proponują (rząd i NBP, ramie w ramię) jest dalej zadłużać gospodarkę.

Radziłbym rozróżnić kapitał i pieniądze. ATCK może też być pomocne. Recesja jest spowodowana złymi inwestycjami podczas boomu które zostały podjęte z powodu złych sygnałów spowodownych w/w długiem.

blundi napisał:
Część osób nazywa taką politykę monetarną głupotą.
Inni "spiskiem elit" zmuszających społeczeństwo do zadłużania się.
Tak samo jest w każdym kraju kapitalistycznym, w którym jest obecny kryzys.
Nie ratuje się bezpośrednio gospodarki ale pompuje miliardy w banki, by mogły one dalej ludzi i firmy zadłużać.
Człowiek zadłużony, bojący się o swoją przyszłość, nie jest w pełni wolny, nie poprze zmian burzących zastany porządek społeczny.
Będzie pracował coraz więcej, a im więcej będzie pracował, tym bardziej (poprzez wzrost gospodarczy finansowany przez emitowany pieniądz dłużny), jako całe społeczeństwo, będzie zadłużony.
Tym mniej będzie miał wolności, tym bardziej będzie się bał.
Taki ustrój społeczno gospodarczy ma swoją nazwę.
Niewolnictwo

Dług państwa nie jest do końca moim długiem. Nikt mnie ie będzie ścigał bezpośrednio za niespłacenie. Dodatkowo ie widzę związku między pracą i zadłużaniem się.

blundi napisał:
Ilość emitowanego pieniądza jest wprost proporcjonalna do wzrostu PKB.

Radziłbym poczytać o problemach z mierzeniem PKB...
Dodatkowo zgaduje że więcej tu austryjaków iż monetarystów więc większość uzna że taki wzrost nie tylko nie jest konieczny ale nawet szkodliwy (choć mniej iż większy).

blundi napisał:
Emitowany jest dlatego, że całe społeczeństwo wypracowało ten wzrost, jest jego zasługą.
Emitowany jest dlatego, abyśmy mogli z tego wzrostu korzystać.

Skoro był wzrost to te towary już są. Nie trzeba nic zrobić aby 'z nich skorzystać'.

blundi napisał:
Wielkość emisji jest porównywalna z kwotą na jaką co roku się zadłużamy, aby sfinansować ten wzrost.

O jakich długach mówimy? Prywatych czy publicznych? W walucie krajowej czy zagranicznej? Dodatkowo 'finansujemy' wzrost nie do końca poprzez pieniądze tylko kapitał przez nie reprezentowane(jak wolisz - pieniądze tutaj to tylko symbol).
Patrz krytyka merkatylistów przez A. Smitha (lekko zmodyfikować argumentacje i mamy o co nam chodzi).

blundi napisał:
Nie wywołuje to więc inflacji.

W senise 'nie-austryjackim' - nie pod warunkiem że szybkość obiegu jest taki sam - w teorii.

blundi napisał:
Nie ma znaczenia jak pieniądz trafia do gospodarki – trafić do niej musi w ten czy inny sposób.

Ma to ogromne znaczenie.

blundi napisał:
Najlepiej więc jeśli trafi do osób które na to najbardziej zasługują, które go, poprzez swoja prace (dobra i usługi w których ma pokrycie), stworzyły. Demokratycznie, każdemu po równo, za sam fakt że Polska się rozwija.

Przeczy sobie. Albo do najbardziej zasłużonych albo po równo.

blundi napisał:
Część osób na pewno odrzuci tą ideę. Wydaje się niedorzeczna, szalona.
Najpierw jednak porozmawiajmy o ekonomii.

Ekonomia na przykładach

Jakiś czas temu szwedzcy bankierzy wymyślili sobie, ze będą dawać Nagrodę Nobla z ekonomii. Gdyby ekonomia była tego warta, to Nobel sam by to ustanowił. Powód był jeden, stworzenie wrażenia, że ekonomia jest czymś skomplikowanym. Tymczasem największy przekręt nowożytnego świata opiera się na zasadach prostych jak budowa cepa.
"Ekonomia jest prosta, ale niewiele osób ją rozumie"
blundi napisał:
Gospodarka rynkowa.
Polega na tym, że w jakiejś społeczności swobodnie wymieniamy towary i usługi. Generalna zasada jest taka, że im dana rzecz jest rzadsza lub wymaga większego nakładu pracy tym jest cenniejsza.

Hmm - wydawało mi się że marginaliści teraz przeważają a laborystyczna teoria była obalona jakiś czas temu.

blundi napisał:
Pieniądz jest rodzajem umowy społecznej. Umawiamy się, że coś reprezentuje jakąś wartość towaru czy usługi. Np: paczka czekoladek kosztuje 10 zł.
Pieniądzem jest coś co budzi zaufanie - kiedyś było to złoto, teraz banknot emitowany przez NBP, zabezpieczony przed fałszowaniem.

Albo ktoś nas zmusza - dlatego papierowy pieniądz nie jest przykładem pieniądza wolnorynkowego.

blundi napisał:
Skąd się bierze w gospodarce zapotrzebowanie na „nowy” pieniądz ?

Najlepiej tłumaczyć na przykładzie.
Powiedzmy, że do życia potrzebna Ci jest paczka czekoladek dziennie.
Co miesiąc więc musisz zarabiać 300 zł aby kupić czekoladki u producenta.
Zarazem uprawiasz buraki cukrowe i sprzedajesz je producentowi za 300 zł miesięcznie aby robił z nich czekoladki.

Zamiast 300 zł możecie używać papierków po czekoladkach lub kuponów - czegokolwiek, co do czego się umówicie, że odzwierciedla wartość wymienianych towarów.

Teraz załóżmy, że dochodzisz do wniosku ich potrzebujesz, dla zaspokojenia swoich potrzeb, 1,5 paczki czekoladki dziennie.
Nie stać Cię na nie, ale żyjesz w gospodarce rynkowej, innowacyjnej, przedsiębiorczej.
Wymyślasz sposób na 50% wzrost wydajności produkcji buraka i wprowadzasz go w życie. Chociażby, zamiast 8 godzin dziennie, pracujesz 12 (wzrasta wydajność pracy i ilość wyprodukowanych towarów). Wzrasta PKB.

Z większą ilością buraków idziesz do producenta czekoladek i proponujesz mu, aby zapłacił Ci za nie 450 zł. ten jednak oświadcza, że ma tylko 300 zł które mu w zeszłym miesiącu zapłaciłeś za czekoladki. Ma wolne moce produkcyjne i chętnie wyprodukował by więcej czekoladek, ale brak mu pieniędzy na kupno buraków. Spotykacie się i szukacie rozwiązania.

Rozwiązanie pierwsze. Producent czekoladek sugeruje, że za 50% więcej buraków zapłaci Ci tyle samo co poprzednio - 300 zł.
Czyli przy braku dostatecznej ilości pieniądza na rynku producenci, za tą samą pracę, są zmuszani do obniżania cen. Ewentualnie cięcia kosztów (zwalniania ludzi) jak ma to obecnie miejsce. To zjawisko nazywamy deflacją. Oczywiście, jako producent buraków nie chcesz się z tym pogodzić.

Doświadczenie na to nie wskazuje. Jeśli produkuje się 50% buraków więcej to pieniądze stają się odpowiednio cenniejsze w stosunku do buraków. Pieniądz w ogólności staje się cenniejszy bo można za niego kupić więcej buraków. Gospodarce wystarczy tyle samo pieniędzy bo wzrost produktywności jest właśnie tym 'cięciem kosztów'.

blundi napisał:
Rozwiązanie drugie: zdobądźmy więcej pieniędzy. Można to zrobić na 2 sposoby.

- zwracacie się do emitenta pieniędzy aby dał producentowi czekoladek ich tyle, by ten mógł kupić buraków za 450 zł. Ceny jednostkowe buraka i czekoladek się nie zmieniają. Produkujecie więcej, więc emitent pieniądza (NBP) DAJE wam więcej pieniędzy, abyście mogli realizować transakcje. Proporcjonalnie do wzrostu produkcji - czyli PKB.
Nazywamy to demokracją finansową.
Fajnie - po prostu idzie się i prosi się o więcej pieniędzy ;)
blundi napisał:
- producent czekoladek bierze oprocentowany kredyt. Jednak koszt tego kredytu (odsetki, 10%) przerzuca na Ciebie, w cenie czekoladek. Za swoje 450 zł czekoladki każe sobie zapłacić 450 zł (wartość czekoladek) + 15 zł (odsetki od 150 zł kredytu) czyli 485 zł. Masz 450 zł. Kupujesz więc mniej czekoladek niż chcesz, albo także bierzesz kredyt aby zdobyć 15 zł na odsetki producenta czekoladek. Odbijacie piłeczkę, dług narasta, jest inflacja, rosną stopy procentowe, dług narasta. Powiedzmy jednak, że udaje się spłacić dług. Zostajecie z 300zł - 15 zł=285 zł w kieszeni. No teraz Ty bierzesz kredyt. Na 185 zł. + odsetki. Itd itp, aż zadłużacie się do kilkukrotnej wartości PKB.
Jesteście winni bankowi tysiące, a miał on na początku 150 zł, które powinniście dostać za darmo, z racji samej natury pieniądza.
Nazywamy to nowoczesnym kapitalizmem, albo niewolnictwem, jak kto woli.

Skąd założenie o stalości cen? Skąd założenie o jednym producencie?

blundi napisał:
Jest jednak możliwość to zmienić, a nawet wyrwać się ze spirali długu.


Teraz, żeby ująć całość problemu, kilka słów o deflacji.
Wyobraźmy sobie rozwijająca się gospodarkę o stałej ilości pieniądza w obiegu. Wzrasta produkcja, wydajność pracy, efektywność. Efektem jest spadek cen przy tych samych zarobkach. Ma to sens i zdarzało się nie jeden raz w historii, szczególnie w gospodarkach opartych na złocie, gdy rozwój był szybszy niż przybieranie jego ilości w obiegu. Ostatnio miało to miejsce w XIX wieku. Co się jednak wtedy stało, że system nawalił ?
Właściciele fabryk zaczęli kalkulować wysokość wypłat nie względem wzrostu samych przychodów, ale względem minimum socjalnego pracowników, zachowując sobie całe zyski. Nie dzielili się zyskiem z ludźmi, którzy go wytworzyli. To nie było ani sprawiedliwe, ani mądre.

Wydawało mis się że żelazne prawo płacy było jakiś czas temu conajmniej podważone. Skoro fabrykanci tak wyzyskiwali to dlaczego nie pojawiło się więcej fabrykantów (tzn. dlaczego nie pojawiła się konkurencja)?
Dlaczegonie było to sprawiedliwe - w końcu umówili się z robotnikami na określoy udział w zyskach - tylko na określoną płacę. Całe ryzyko ponosił fabrykant.

blundi napisał:
Największa, najbardziej konkurencyjna, liberalna, innowacyjna gospodarka świata tkwi od dziesięcioleci w spirali długów bez szans na wydostanie się z niej. Stany Zjednoczone.

Jak rozumiem liberalna == wolna? Jeśli tak to USA nie jest najbardziej libernalną gospodarką z tego co pamiętam.
blundi napisał:
Opinia, że oni żyją na kredyt nie do końca jest prawdziwa. Tam jest ogromny, protestancki kult pracy. Oni na prawdę ciężko pracują. Co z tego, im ciężej i wydajniej pracują, im bardziej im wzrasta PKB, tym bardziej się zadłużają.
Przypomnę, 57 bilionów dolarów.
186 717 dolarów na osobę, wliczając dzieci, emerytów itd.
Zaczęło się niewinnie w 1913 r. od prywatyzacji FED – amerykańskiego banku centralnego.
Warto nadmienić, że EBC – europejski bank centralny, także jest prywatny i działa na identycznych zasadach jak FED, tyle że krócej.

FED/EBC nie są dokońca prywatne. Nie mogą zmienić działalności. W przypadku FEDu mają określony 'zysk' poprzez ustawę. I nie do koca w samej prywatności FEDu czy EBC tkwi problem.
blundi napisał:
Jeśli ktoś tkwi w niewoli długów, to czy jest prawdziwie wolny ?
O jakich długach mówisz? Jeśli o prywatnych - ci ludzie sami je zaciągneli. Wolność zawiera wybór braku wolności.
blundi napisał:
Jeśli mamy pozory wolności – własny narodowy bank centralny i walutę, czy warto się tego dobrowolnie pozbywać ?

Obecnie także mamy mocną presję deflacyjną.
Koszta kryzysu są przerzucane na pracowników, obniżane są wypłaty, premie itp. Na krótką metę można się z tym pogodzić, ale widok zarządów firm kasujących tyle ile przed kryzysem budzi te same napięcia co 100 lat temu.
Powodem presji deflacyjnej jest zła polityka monetarna. W chwili gdy banki komercyjne nie udzielają nowych kredytów, gorliwie ściągając z rynku stare, zmniejsza się ilość pieniądza w gospodarce.
Obowiązkiem NBP i rządu była by w tej sytuacji emisja pieniądza bezpośrednio do gospodarki, nie robią jednak tego.
Całe szczęście że nic nie robią...
blundi napisał:
Nie ma sensu zwalczać rządu czy NBP. Nie karze się miecza ale rękę, która go trzyma.
Trzeba zmienić samo zło systemu.
Jeśli system to właśnie rząd i NBP.
blundi napisał:
W dzisiejszych czasach pieniądz jest najwyższym celem samym w sobie. nie dla wszystkich oczywiście. Ale nastąpiło przesunięcie, od wszystko może mieć swoją cenę, do wszystko musi mieć swoją cenę, jest na sprzedaż.
Gromadzenie pieniądza jako synonimu bogactwa jest celem samym w sobie, nawet nie podparte samą pracą. Postawy altruistyczne, działania dla dobra wspólnego, bezinteresowne są uważane za frajerstwo.
Na działalność charytatywną stać tylko bogatych, biedniejsi pracują na swe utrzymanie i nie mają czasu na takie głupoty.
Citation needed ;)
blundi napisał:
Patrząc z tej perspektywy, demokracja finansowa jest nie do zaakceptowania, jej istotą jest rozdawanie pieniądza za darmo wtedy, gdy można to zrobić. Zamiast sprzedać czy pożyczyć na procent jak ma to miejsce we współczesnym systemie monetarnym.

Porównując obie teorie na gruncie matematyki, demokracja finansowa wypada nieco lepiej niż obecny system monetarny (nie dla bankierów, oczywiście).

Matematyka nie zna pojęć lepszy/gorszy. Pod jakim względem 'wypada nieco lepiej'?

blundi napisał:
Drugim elementem demokracji finansowej jest bańkowość bezodsetkowa. Kiedy Bank Centralny sprawuje kontrole nad emisją pieniądza, za jej pomocą regulując zjawiska inflacji i deflacji, stopy procentowe są zbędne. W tej sytuacji banki udzielają kredytów do wysokości własnego kapitału i zgromadzonych w nich depozytów terminowych (lokat). Różnica między oprocentowaniem lokat a oprocentowaniem kredytu jest marżą banku. Kredyty nie zmieniają ilości pieniądza na rynku, jednak dalej istnieją. Są znacznie tańsze. Zmniejsza się zapotrzebowanie na nie, gdyż na rynku jest dość pieniądza, proporcjonalnie do PKB.
Bank Centralny ma możliwość interwencji na rynku kredytowym poprzez zakładanie depozytów terminowych w bankach prywatnych. Nawet nieoprocentowanych. Możliwe jest nawet udzielanie kredytów za stałą opłatą za jego przyznanie. Dzięki bankowości internetowej możliwe by było uzyskanie kredytu krótkoterminowego np: na zakup samochodu, którego koszt wynosi kilkaset złotych – tyle co koszt i uczciwy zysk banku.

Radzę się zapoznać z terminem preferencja czasowa i skąd się biorą odsetki. Dodatkowo zwracam uwagę że teraz kredyty są 'dotowane' przez NBP/FED i w USA były okresy z negatywną stopą oprocentowania.

Inflacja (o której pisałeś że nie będzie jej) obniża realne stopy procentowe. Więc jeśli się ją zlikwiduje oraz zlikwiduje się 'dotacje' to nominalne stopy procentowe pójdą w górę.

blundi napisał:
Być może uważny czytelnik zauważył pewną sprzeczność. Skoro banki mają tak dobrze, to dlaczego wpadły w kłopoty ? anegdota o kryzysie mówi, że każdy bankier może wytłumaczyć, dlaczego on jest, ale i tak tego nie rozumie. Moim zdaniem, banki zgubiła chciwość. Zamiast spokojnie strzyc owce w perfekcyjnie stworzonym systemie zaczęły tworzyć pieniądze sobie nawzajem. I uwierzyły bacy, że kupno psa za 5 mln zł to świetny interes, uwierzyły, że zasady gry są takie, że niezależnie od obstawionej strategii, zawsze wygrają. Baca 5 mln wziął, zaprosił znajomych, ich znajomych i całą resztę do knajpy i pili ruski miesiąc, aż wszystkiego nie przepili. Na koniec sprzedał psa za 4 zł i poszedł z kwitkiem do banku, że tyle był on wart i więcej nie odda. Baca i jego znajomi to różne spekulacyjne bańki (nieruchomości, surowce, papiery wartościowe) które banki dmuchały.
Jak balon pękał, okazało się że pieniądz nie ma pokrycia, ale oddać sobie nawzajem trzeba.
Zachowali się jak stado wilków, które zawsze zgodnie polowało na owce, a teraz zaczęło się gryźć między sobą. A teraz za nasze pieniądze chcą z tego wyjść. Ciągnąc Nas na dno.

Radzę doczytać o nacjonalizacji ryzyka. Ale to tylko część historii - po resztę odsyłam do różnych teorii cyklów koniunkturalnych (w tym ATCK).

blundi napisał:
1) Zgadzamy się, że obecny system monetarny jest zły, błędny zarówno z matematycznego, logicznego punktu widzenia jak i moralnie, etycznie nie sprawiedliwy, prowadzi do spirali zadłużenia i powinien zostać zmieniony.

Co to jest "błędny zarówno z matematycznego, logicznego punktu widzenia"? Tzn. wewnętrznie sprzeczny (jeśli tak to gdzie)? Jeśli nie to jest poprawy.

Generalnie - mam wrażenie że tekst był napisany przez kogoś kto coś słyszał o ekonomii ale jeszcze zdarza mu się mylić pewne koncepcje. Jeśli tak nie jest - to prosiłbym o jaśniejsze pisanie.

blundi napisał:
Dzięki za opinie.

Ambioryks:
Parytet złota.
Wartość pieniądza opartego na złocie często bywała mylona z wartością samego złota. Boleśnie się o tym przekonała w XVIIw Hiszpania - nadmiar złota zrujnował jej gospodarkę, gdyż wszystko można było kupić za granicą taniej, gdzie go było mniej.
Jednak, demokracja finansowa to analogiczne rozwiązanie do parytetu złota.
W przypadku złota wartość pieniądza opieramy na jego rezerwach.
W przypadku demokracji finansowej wartość pieniądza opieramy na ogóle dóbr i usług, czyli PKB. Emisja nowego pieniądza jest proporcjonalna do wzrostu PKB, więc jego wartość jednostkowa się nie zmienia, nie ma inflacji.

Dlatego teza, że monetaryzm zawsze prowadzi do inflacji nie koniecznie jest prawdziwa.

Hiszpania wcale ie miałe z tego powodu kryzysu z tego co pamiętam. Miała z powodu połączenia nadmiaru złota i merkatylizmu. W wyniku tego nie mogli zamienić złota na bardziej użyteczne dla nich towary.

"Demokracja finansowa" nie jest analogicznym rozwiązaniem do parytetu złota. Zakłada ona stały dodruk pieniądza - w oparciu o jeden wskaźnik który dosyć trudno zmierzyć - dokładnie w przeciwieństwie do tego czemu taki standard miałby służyć.

Dodatkowo nie jest to oparcie pieniądza o towary i usługi. Załóżmy że w Erehwon produkują rocznie 100 ziemniaków, 100 buraków i 100 litrów wody. Mają walutę Erehwemos której w gospodarce jest 100 sztuk. Posiadacz 1 Erehwemosu nie jest posiadaczem 1 ziemniaka, 1 buraka i 1 litra wody - wszystkie ziemniaki, buraki i woda jest już przez kogoś posiadana. tym czasem banknot przy parytecie złota jest dokumentem mówiącym o tym że posiadam tyle a tyle złota które fizycznie istnieje. Jest w ten sposób skryptem depozytowym banku.

blundi napisał:
Struktury cen się nie czepiam. Rynek jest od tego. Jak coś zdrożeje, bo jest na to duży popyt od ludzi - to zdrożeje. Może coś innego stanieje.
Proszę o odrzucenie stereotypu, że każda emisja pieniądza powoduje inflacje - tak nie jest. Udowadniałem to na wzorach. Warunkiem jest aby banki miały 100% pokrycia depozytów na kredyty - aby nie mogły kreować pieniądza dłużnego.
Inną metodą emisji jest np: finansowanie deficytu budżetowego, rządu ogólnie rzecz biorąc. Ale nie sądzę, by na tym forum ktokolwiek uznał, że rząd lepiej wie od obywatela jak wydawać jego pieniądze ;)

Nie - nie udowodniłeś. W ekonomii nie udawadnia się na wzorach - gdyż mogą być błędne. A inflacja w starożytności i średniowieczu pokazuje że 'dodruk pieniądza' (wtedy przebicie) powoduje presje inflacyjną nawet jeśli nie jest oparty na kredytach.
 

Giga

New Member
262
5
Doczepię się jednej rzeczy, ale tak w ogóle to szacun za skomentowanie krok po kroku całego tekstu. :)

Maciej Piechotka napisał:
Jak rozumiem 'współczesnego kapitalizmu' == 'kapitalizm państwowy' == 'socializm państwowy'

Nie do końca. Socjalizm państwowy to jednak co innego niż kapitalizm państwowy. Ten pierwszy polega na tym, że środki produkcji należą do państwa, a ten drugi polega na akumulowaniu kapitału, pochodzącego z redystrybucji, w rękach garstki ludzi.
 

Maciej Piechotka

New Member
42
0
Giga napisał:
Doczepię się jednej rzeczy, ale tak w ogóle to szacun za skomentowanie krok po kroku całego tekstu. :)

I tak mi się nie chciało napisać wielu rzeczy, które pewnie powinienem... I nie całego - wiele fragmentów opuściłem.

Giga napisał:
Maciej Piechotka napisał:
Jak rozumiem 'współczesnego kapitalizmu' == 'kapitalizm państwowy' == 'socializm państwowy'

Nie do końca. Socjalizm państwowy to jednak co innego niż kapitalizm państwowy. Ten pierwszy polega na tym, że środki produkcji należą do państwa, a ten drugi polega na akumulowaniu kapitału, pochodzącego z redystrybucji, w rękach garstki ludzi.

Hmm. Wydawało mi się że to to samo w praktyce i chodzi generalnie o państwową redystrybucje dóbr (jak doświadczenie pokazuje od większości do mniejszości) - ale nie będę się upierał (to akurat kwestia nazewnictwa).
 

SzabloZębny

New Member
329
4
Teraz zauważyłem, iż pomyliłem merkantelistów z fizjokratami w kontekście tej Hiszpanii. xD

Co do Fed-u, to nie został on sprywatyzowany w 1913 roku, lecz utworzony jako swoista unia wielu banków (nie pamiętam ich struktury własnościowej), a najważniejszą kwestią jest to, iż dostał prawny monopol na dodruk pieniądza. Nieważne, czy dany bank jest prywatny, czy państwowy lub o strukturze mieszanej, gdy posiada wyłączność na swoją działalność, inflacja jest tylko kwestią czasu, bo pokusa nadużycia rośnie.
 
OP
OP
B

blundi

New Member
30
0
Maciej Piechotka!
Dzięki za wnikliwą krytykę

Cały czas pojawia się koncepcja stałej ilości pieniądza w gospodarce, wtedy rozwój powoduje deflacje.
Pisałem, matematycznie jest OK, ale rzeczywistość jest taka, że się nie sprawdza. Innymi słowy empirycznie jest odrzucana.
Proszę więc nie pisać, że jest taka alternatywa - jest, jest słuszna, ale ją odrzucam. Bo się nie sprawdza.

Co do inflacji (dodruk pieniądza w starożytności i średniowieczu)
W tamtych epokach rozwój gospodarek (wzrost PKB - wiem że ten wskaźnik się nie podoba, poproszę o lepszy) w krótkiej perspektywie czasowej był tak wolny, że każda większa emisja pieniądza powodowała inflację.
Zauważ, że proponuję emisję proporcjonalnie do wzrostu PKB. nie ma wzrostu, nie ma emisji.

Poproszono mnie o przykład. Proponuje zainteresowanym sprawdzenie, jaki system monetarny miała III Rzesza. Nie ma to nic wspólnego z nazizmem, rozmawiamy wyłącznie o systemie monetarnym.
Stawiam tezę: inflacja na poziomie 1%, stały, bardzo wysoki i stabilny wzrost gospodarczy i praktycznie brak zadłużenia (Niemcy wyszli z II wojny światowej bez długu publicznego, w przeciwieństwie do aliantów).
 

smootnyclown

New Member
214
3
blundi napisał:
Zauważ, że proponuję emisję proporcjonalnie do wzrostu PKB. nie ma wzrostu, nie ma emisji.

To jest dosyć niebezpieczne założenie. Po pierwsze: drukujesz pieniądze, mając dane HISTORYCZNE o wzroście. Tj. mając dane o wzroście pkb, chcesz zwiększyć ilość pieniądza. Inaczej zwyczajnie nie jesteś w stanie tego zrobić. Oznacza to, że na każde następne zwiększenie masy pieniądza wpływa... wzrost gospodarczy, zależny od wcześniejszego wzrostu ilości pieniądza. Proponujesz samonakręcający się mechanizm.

Że nie wspomnę o tym, że inflacja jest ukrytym podatkiem, a więć złodziejstwem.
 
A

Antoni Wiech

Guest
blundi napisał:
Poproszono mnie o przykład. Proponuje zainteresowanym sprawdzenie, jaki system monetarny miała III Rzesza. Nie ma to nic wspólnego z nazizmem, rozmawiamy wyłącznie o systemie monetarnym.
Stawiam tezę: inflacja na poziomie 1%, stały, bardzo wysoki i stabilny wzrost gospodarczy i praktycznie brak zadłużenia (Niemcy wyszli z II wojny światowej bez długu publicznego, w przeciwieństwie do aliantów).

Co Ty oszalałeś? Rabunek mienia na rzecz państwa, roboty przymusowe dla ludności podbitej i kontrola cen, i to ma być przykład???
 
OP
OP
B

blundi

New Member
30
0
smootnyclown napisał:
To jest dosyć niebezpieczne założenie. Po pierwsze: drukujesz pieniądze, mając dane HISTORYCZNE o wzroście. Tj. mając dane o wzroście pkb, chcesz zwiększyć ilość pieniądza. Inaczej zwyczajnie nie jesteś w stanie tego zrobić. Oznacza to, że na każde następne zwiększenie masy pieniądza wpływa... wzrost gospodarczy, zależny od wcześniejszego wzrostu ilości pieniądza. Proponujesz samonakręcający się mechanizm.

Że nie wspomnę o tym, że inflacja jest ukrytym podatkiem, a więć złodziejstwem.
Samonakręcający się mechanizm. Nie było by tak źle, gdyby zadziałał.
Sądzę jednak, że emisja byłaby na podstawie historycznych danych, za poprzedni rok. Natomiast na bieżąco można prowadzić politykę monetarną poprzez wysokość nieoprocentowanych depozytów w bankach komercyjnych - skutkuje większą dostępnością i niższą ceną kredytu.

Antoni Wiech napisał:
Co Ty oszalałeś? Rabunek mienia na rzecz państwa, roboty przymusowe dla ludności podbitej i kontrola cen, i to ma być przykład???
Jak wspomniałem, wyłącznie polityka monetarna. Najlepiej za lata 1933-38. Bez stereotypów, akademicko.
 

Giga

New Member
262
5
Blundi, ale przecież przytaczałem już na początku zarzut wobec dodruku pieniądza proporcjonalnego do wzrosty PKB - zmiany w podaży pieniądza działają nierównomiernie na strukturę cen.
 
Do góry Bottom