Czy opłaca się studiować

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
@lebiediew, Miałeś ekonomię czy tak ci się tylko wydaje?
Za ekonomie głównego rynku mam przede wszystkim czebolizm itp. Ekonomię która króluje w mediach i szkołach. Sługów państwa, którzy wmawiają kretynom w telewizorni, że gdyby ich nie okradali to by gospodarka się załamała. Ostatnio wysłuchiwałem referat jak deflacja jest zła i państwo musi robić dodruk aby PKB rosło.
Większość ekonomistów to interwencjoniści nawet jak mówią, że są za wolnym rynkiem, to mają na myśli rynek gdzie państwo dotuje czebole, walczy z 'monopolami', kontroluje podaż pieniądza, broni 'własności' intelektualnej itp.

W jaki sposób błędne założenia wypaczają analizę? W bardzo prosty. Nie można wyciągnąć poprawnych wniosków z poprawnie analizowanych, lecz błędnych założeń.
Jeżeli np. założymy, że PKB jest miarą szczęścia to poprawnym wnioskiem będzie chęć zwiększania PKB. Poprawny wniosek ze złego założenia.

Makroekonomia nie istnieje, bo państwo nie działa inaczej od innych podmiotów. Już samo jej istnieje pokazuje jak ekonomia głównego nurtu się myli.

Z tymi wykładowcami, mylisz się. Już widzę jak studencik podważa zdanie jakiegoś profesora, co ukończył studia im. Marksa. Ty naprawdę myślisz, że ktoś przyjmie do wiadomości, że wszystko co do tej pory jest bzdurą? Raz próbowałem wytłumaczyć, że ustalanie cen minimalnych i maksymalnych to wcale nie jest wolny rynek ale babka wiedziała swoje.

Może są inni, ale ja takich nie poznałem.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Machaj to wykładowca ekonomii, więc chyba takiego dramatu nie ma.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
deflacja jest zła i państwo musi robić dodruk aby PKB rosło.
Aż mi się przypomniało ile to razy na egzaminach musiałem się napocić, żeby wymyśleć czemu to deflacja ma być zła. Poprawną odpowiedzią było np. to, że przy deflacji NIKOMU nie opłaca się inwestować, bo KAŻDY siedziałby na dupie, trzymałby gotówkę i czekał aż jej wartość urośnie.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 463
Widać to dokładnie w przypadku sprzętu komputerowego. Ciągle tanieje i nikomu nie chce się niczego kupować bo jutro będzie tańsze. Bogu dzięki, że państwo pilnuje aby chociaż cena jedzenia nie spadała bo by ludzie z głodu umarli ;)

Napisałbym 101 powodów dlaczego Keynesizm to choroba psychiczna ale to nie jest na to miejsce ;)
 
L

lebiediew

Guest
@lebiediew, Miałeś ekonomię czy tak ci się tylko wydaje?

Tylko tak mi się wydaje.

Za ekonomie głównego rynku mam przede wszystkim czebolizm itp. Ekonomię która króluje w mediach i szkołach. Sługów państwa, którzy wmawiają kretynom w telewizorni, że gdyby ich nie okradali to by gospodarka się załamała. Ostatnio wysłuchiwałem referat jak deflacja jest zła i państwo musi robić dodruk aby PKB rosło. Większość ekonomistów to interwencjoniści nawet jak mówią, że są za wolnym rynkiem, to mają na myśli rynek gdzie państwo dotuje czebole, walczy z 'monopolami', kontroluje podaż pieniądza, broni 'własności' intelektualnej itp.

Jasne, ale mimo wszystko studia ekonomiczne pozostają najsensowniejszą metodą zdobycia wiedzy na temat ekonomii. Niezależnie od ilości propagandy, którą tam produkują, to jednak jest to propaganda, która usiłuje mieć pewne podstawy naukowe. Jeśli są podstawy naukowe, to jest punkt zaczepienia dla inteligentnej osoby, która ma własne poglądy. W studiowaniu chodzi zresztą o poznanie słownika dyscypliny, paradygmatów, metod - potem można już samemu kombinować. To nie jest tak, że proponujemy ateiście studia w seminarium.


W jaki sposób błędne założenia wypaczają analizę? W bardzo prosty. Nie można wyciągnąć poprawnych wniosków z poprawnie analizowanych, lecz błędnych założeń. Jeżeli np. założymy, że PKB jest miarą szczęścia to poprawnym wnioskiem będzie chęć zwiększania PKB. Poprawny wniosek ze złego założenia.

Ok. Nic prostszego niż napisać licencjat o tym, czemu PKB jest bez sensu, a mgr o tym, czemu makroekonomia ma wątpliwe podstawy metodologiczne.
Z tymi wykładowcami, mylisz się. Już widzę jak studencik podważa zdanie jakiegoś profesora, co ukończył studia im. Marksa. Ty naprawdę myślisz, że ktoś przyjmie do wiadomości, że wszystko co do tej pory jest bzdurą? Raz próbowałem wytłumaczyć, że ustalanie cen minimalnych i maksymalnych to wcale nie jest wolny rynek ale babka wiedziała swoje.
Nie wiem, jacy są wykładowcy w Poznaniu na ekonomii. Pewno różni. Znam natomiast wiele osób ze środowiska akademickiego i wiem, że dla wielu z nich lepszy inteligenty i krytyczny student niż ludzie, którzy tępo patrzą przed siebie i powtarzają wykute regułki.


Napisałbym 101 powodów dlaczego Keynesizm to choroba psychiczna ale to nie jest na to miejsce ;)

Napisz, chętnie poczytamy! Hayek nie napisał i potem sobie wymawiał.
 

Beren

New Member
6
2
Witajcie.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się aż tylu odpowiedzi i już wczoraj wieczorem nie wchodziłem na forum. A tu proszę, miłe zaskoczenie. Jestem pod wrażeniem profesjonalizmu i chęci pomocy, dziękuję Wam bardzo : )

A więc po kolei:

Cptkap, to z płatnerstwem to oczywiście był żart, choć nie ukrywam, że kilkaset lat temu, stojąc przed podobnym wyborem jak dziś, byłby to kuszący wybór : P Mimo wszystko obecnie, chociaż może i są tacy fachowcy potrzebni, zostawię to dla innych, bardziej zainteresowanych. W sumie rzeczywiście, wykuwanie mieczy czy zbroi choćby na potrzeby filmów historycznych musi być fajną sprawą.

Lancaster, chwila, moment. Na prawdę uważasz, że jako 19-latek, który nie ma kompletnie doświadczenia w niczym oprócz uczenia się śmiesznych regułek w szkole, mam szansę dostać pracę, nawet po dłuższych poszukiwaniach, lepszą niż ekspedient w Maku albo pomocnik na stacji? Jasne, że najlepiej było by pracować od razu w zawodzie, jednak mam wrażenie, że to nie takie proste. Oczywiście, mógłbym założyć własną firmę, tylko co dalej? Uczepić się dofinansowań z UE albo z PUPu, które tak pomagają jak i szkodzą. Jeśli chciałbym, żeby rodacy pomagali mi w zbiórce gotówki, pewnie bym o te dofinansowania się postarał. Tak więc nie znajdując pracy w branży, sądzę, że trudno by mi było ostatecznie zdecydować czy mi się w niej podoba. Wydaje mi się, że lepszą opcją byłoby nawet rozpoczęcie tych studiów, a w międzyczasie robienie czegoś na własną rękę - jeśli wyjdzie, super; jeśli nie to zawsze mam te studia, jak to mówisz, przedłużenie młodości. No i zawsze mam jeszcze trochę czasu.

deith, no właśnie, co do wolnego czasu to sprawa jest dość ciekawa. Wygląda to tak, że każdy piątek miałbym wolny, a do tego w czwartek zazwyczaj jeden wykład (przynajmniej tak mają kumple, którzy w tym roku poszli na ten kierunek), tak więc wychodzi na trzy dni w tygodniu, i to wcale nie od rana do wieczora, studiowania i cztery pozostałe dni robienia czegokolwiek innego, całkiem fajna perspektywa, bo i studia mam szansę ogarnąć, no i działać coś poza.

Wiem właśnie, że Erasmus zbyt pozytywnie nie wpływa na użyteczne wykorzystanie czasu, tylko kurcze, jeśli miałbym cały czas zapierdalać (zdaje się, że kolokwializmy u Was na forum nie są zabronione?), ucząc się czy to na uczelni, czy też czytając, nieproste przecież, książki ekonomiczne, do tego ogarniać jakieś programowanie czy coś - to ile można? A taki Erasmus to oprócz rozluźnienia też nowe kontakty, poznanie nowych kultur, być może nowe pomysły, no i zwiedzanie, odwiedzenie fajnych miejsc, a znajomości rozsiane po całym świecie, prędzej czy później, pewnie się przydadzą.

lebiediew, dlaczego uważasz, że nie warto brać udziału w żadnych organizacjach studenckich? Co myślisz o AIESECu? Wiadomo, trzeba poświęcić trochę czasu, trochę trzeba się narobić i nabiegać, ale znowu, mam potem kontakty z ludźmi zaangażowanymi w to co robią, jakby nie było ludźmi z pasją i jakimiś tam celami. Rozwinę język i umiejętności społeczno-komunikacyjno-organizacyjne, odwiedzę ciekawe miejsca. A najlepsze jest potem, że AIESEC daje możliwość wyjazdu na wolontariaty albo praktyki, praktycznie na całym świecie. I to podoba mi się najbardziej, wolontariat - tak se, ale wyjazd na choćby półroczne praktyki do Indii, Emiratów, czy innej Brazylii żeby pracować w zawodzie wydaje się fajną perspektywą, no i doświadczenie zdobędę niebanalne. Swoją drogą, ciekawe czy na uczelniach albo generalnie w innych krajach też panuje Keyens? Czy u nas to taki ewenement pośród oceanu wolnościowego świata?

Nene, serio serio! Świetny kierunek, no nie? Mam kilku znajomych, którzy tam poszli i właściwie nawet nie narzekają. Choć mam poważne wątpliwości co do ich ambicji i planów na życie. Ale co kto woli. "Nie pójdę na zarządzanie, by ich jest tam pełno, a na polibudę [czyt. budownictwo i inne popularne kierunki] albo się nie dostanę, albo za dużo matmy. Wiem, pójdę na Inżynierię Zarządzania!". Nie wiem czy po tym się zarządza inżynierami, czy jest się zarządzającym inżynierem. A może zarządza zarządzającym inżynierem? Trudna sprawa.

simek, wszystko spoko, tylko powiedz mi, na prawdę sądzisz, że nawet będąc najbardziej zajebistym gościem, ucząc się cały ten czas z książek, z których chcę się uczyć i olewając studia, organizacje i takie inne, szukając jakiejkolwiek pracy w zawodzie, coby zdobyć doświadczenie, jestem potem ciekawym towarem na rynku dla kogokolwiek? Osobiście, chciałbym prowadzić coś swojego, wiadomo, niezależność, stosunkowa wolność i te sprawy, jednak gdyby coś się nie powiodło, nie chciałbym palić za sobą mostów. A ukończenie studiów, działanie w samorządach, organizacjach, AIESECu (co o tym myślisz?) zawsze daje ten papierek i kolejne wpisy do CV. I mimo, że to "lizanie się po fiutach" to czasami i to może okazać się przydatne ; )

Z tym angolem to tak źle nie jest, chociaż nie jakoś super. Maturkę pisałem rozszerzoną, poszła nie najgorzej, ale z drugiej strony nie jakoś bardzo dobrze. Ale matura to nie żaden wyznacznik. Sam dobrze wiem, że trzeba by to w końcu ogarnąć tak konkretnie, bo póki co wiem, że najlepiej nie jest. Coś tam bym załatwił, ale bez przesady. No i dlatego wyjazd na jakieś programy czy inne takie pierdoły wydaje się całkiem niezłym pomysłem, chyba im więcej używa się języka, tym większą biegłość zdobędę.

Lizać dupy wykładowcom nie zamierzam, chociaż na studiach nigdy nie byłem, nie wiem jak to jest. Czy można swobodnie polemizować z takimi, czy lepiej zamilknąć bo można mieć problemy. W liceum zawsze lubiłem gadać z nauczycielami, gdy uważałem, że opowiadali same bzdury. Moje liceum to właściwie jedno z lepszych w regionie, a czasami mówią nawet, że najlepsze i któreś tam w Polsce. Osobiście, mam wrażenie, że trochę z dupy te rankingi, bo o ile jakiś tam laureatów olimpiad mieliśmy sporo, w sporcie też ostro działaliśmy na skalę krajową, a niektórzy i dalej to większość "społeczności uczniowskiej" to idioci i bezmózgowcy. I nie mam tu zamiaru mówić, że ja lepszy czy coś, bo nie o to chodzi i to nie prawda. Chociaż myślę, że tę odrobinę ambicji i samozaparcia mam, żeby coś w tym życiu zrobić, i tego brakowało mi wśród wielu rówieśników. Nie wiem jak to nawet nazwać - olewanie wszystkiego i brak umiejętności zrobienia czegokolwiek bez pomocy. Jak ci nauczyciel nie powie krok po kroku co robić, to nic nie zrobisz. No mówię Wam, masakra. A najlepsze, że niektórzy ledwo co potrafią się wysławiać. No sory, ale jąkać non stop, mówiąc w ojczystym języku to żenada. Dlatego ja mam nadzieję, że uda mi się zachować choć tę odrobinę ambicji i ostatecznie coś z tego wyjdzie.

Jeszcze jedno, tak co do Erasmusa. Mam ten przykład,że moja siora kilka lat temu była dwa semestry w Hiszpanii. U nas robiła chyba nawet kulturoznawstwo (albo inne takie gówno) i filologię hiszpańską, i to z tej ostatniej wyjechała. No i kurde, z tego co mówi, to moim zdaniem zajebista sprawa. Język ma teraz zajebisty, i hiszpański i angielski, "wymasterowany" na maksa : P Udziela korków z obu. Trochę bzdurnych zajęć tam miała, trochę się imprezowało, ale byli też ludzie, którzy chcieli coś robić. Z jednej strony brytyjki, niemki, czy włoszki, imprezy co noc, zero nauki, zero wszystkiego, tylko chlańsko i tak dalej. Z drugiej strony kupa ludzi z najodleglejszych zakątków świata - z Gujany Francuskiej, z Gwatemali, z Ekwadoru, albo i z Litwy czy Brazylii, mega ambitni, pracujący i mający plany na przyszłość. Kilku nawet miałem okazję poznać, bo już nie raz ją odwiedzali w Polsce! Kiedyś na Wigilii była u nas laska z Brazylii, świetna sprawa.

I właśnie dlatego też o tym ostro myślę, jak już pisałem, nie chcę całe życie zapierdalać jak głupi czy to przed książkami czy komputerem czy też w pracy. A poznanie takich ludzi to zawsze ciekawe przeżycie, kto wie, co z tego wyniknie.

Wybaczcie, że znowu tak długo, ale starałem się i tak tylko po łebkach pisać. Jakoś nigdy nie umiem napisać krótkiego tekstu i zawrzeć w nim wszystkiego, co chcę. Mam nadzieję, że nie wystraszę Was takim potokiem słów, i kiedyś to przeczytacie.

Pozdrawiam, Paweł : )
 

Nene

Koteu
1 094
1 689
Mówiłam patrz na specjalizacje, a widzę, że dość fajne są na Wydziale Inżynierii Zarządzania w Poznaniu... no ale jak patrzysz na to co jak brzmi no to sorry.
 

Beren

New Member
6
2
No ale co mi da nawet najlepsza specjalizacja skoro ten kierunek jest robiony tak na odpieprz, żeby był jakiś ekonomicznie brzmiący na politechnice? Nawet nie chodzi o to, że to głupio brzmi (chociaż dalej uważam, że głupio brzmi), ale jeśli coś jest robione po to by było, to myślę, że i wykładowcy wcale nie muszą być z czołówki chociaż uczelnianych, a po drugie dużo zależy też od studentów tam idących.
Tak przynajmniej sobie myślę.
 

Beren

New Member
6
2
Nene, zgadza się, dokładnie o ten wydział, który podałaś, mi chodzi : )
Nie wiem gdzie widzisz tam ciekawe specjalizacje, ja ich nie dostrzegam. Widzę tylko trzy kierunki (Zarządzanie, Logistyka, Inżynieria Bezpieczeństwa), które dają raczej wąskie pole manewru. I o ile, no nie wiem, marketing przemysłowy czy gospodarka elektroniczna wydają się nie najgorsze, o tyle nie mam pojęcia czemu służyć mają specjalizacje (zauważmy, że wybierane dopiero po trzecim roku studiów!) typu: Zarządzanie bezpieczeństwem pracy, Ergonomia i bezpieczeństwo pracy czy Inżynieria komunikacji interpersonalnej i public relations. No proszę Cię, nie powiesz mi chyba, że wyrażenie "Inżynieria komunikacji interpersonalnej" ma jakieś głębsze przesłanie? Dla mnie jest absurdalne.

Po drugie, bardzo ładne zdjęcie wstawili na samym środku strony głównej. Szkoda tylko, że to budynek Centrum Wykładowo-Konferencyjnego, z którym owy wydział ma niewiele wspólnego. Wydział inżynierii zarządzania mieści się z dala od reszty "campusu" polibudy, o ile tak można to nazwać; w ścisłym centrum, w małym budyneczku, który wygląda mizernie. To tak ze strony reklamy tego wydziału. Taka mała dygresja : )

Jeśli zaś spojrzeć na sam plan zajęć to dostrzec można zarówno socjologię, finanse, "naukę o organizacji", materiałoznawstwo, statystykę opisową. Na inżynierii bezpieczeństwa pojawia się wreszcie informatyka, "probabilistyka matematyczna" (ciekawa nazwa na zwykły rachunek prawdopodobieństwa) czy "wprowadzenie do techniki".
A więc ja widzę to tak, że ludzie uczą się tam zarówno garści elementów technicznych/inżynieryjnych jak i finansowych/ekonomicznych. A jeśli ze wszystkiego mamy zajęcia raz czy dwa w tygodniu to nawet po trzech latach, gdy w końcu wybierzemy jakąś specjalizację i po kolejnych dwóch magisterki, sądzę, że nie jesteśmy zwyczajnie w stanie wiele się nauczyć. Jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Po trochu zarządzania, techniki, inżynierii i w zasadzie po pięciu latach nie umiesz nic.

Z tym, że mówię - to tylko moje zdanie. Nigdy tam nie studiowałem, i chyba nie chciałbym tego robić. To po prostu moja opinia, choć podobnie uważna wielu moich znajomych. W moim gronie zarówno licealiści jak i studenci podobnie sądzą, ale nie wiem niestety jak to jest z perspektywy studenta po skończeniu takiego kierunku. Jeśli ktoś chce się uczyć to pewnie nawet po socjologii może zostać programistą czy inżynierem, ale chyba nie o to chodzi.

Aha, masz rację, źle opisałem wtedy ten kierunek mówiąc o udającym ekonomiczny, chodziło mi raczej o taki wiesz, społeczny po prostu. Połączenie typowo technicznego kierunku z typowo społecznym.
No ale nie ważne, polemika czy to przydatny kierunek czy też nie dużo nie wniesie, a mam wrażenie, że można tu poruszyć wiele ciekawszych wątków : )
----------
Gościu niedzielny, dzięki za odpowiedź, choć nie wiem czemu miał służyć film przez Ciebie wstawiony ; )

----------
Szkoda, że tym razem tak mało odpowiedzi, ale może po prostu nie chciało Wam się czytać tak długiego tekstu : P

Może więc tak pokrótce jeszcze:

- czy poza Polską na uczelniach ekonomicznych lub podobnych również panuje Keyens i powszechny interwencjonizm? Czy wyjeżdżając na studia lub jakieś praktyki mam możliwość nauczyć się czego bardziej "wolnościowego"? Wartościowszego niż u nas?

- co sądzicie w kontekście zbierania doświadczenia, o braniu udziału w organizacjach typu AIESEC, wolontariatach, praktykach zagranicznych, czy jest do dobrą alternatywą dla spędzania czasu na polskich uczelniach?

Dzięki, pozdrawiam : )
 

Nene

Koteu
1 094
1 689
Akurat jestem po technice ochrony bezpieczeństwa i higieny pracy i w sumie dynda mi czy się dużo nauczyłam... no jednak trochę tak... ale przy tym kierunku akurat się liczy papierek, który uprawnia do pracy BHPowca. Ten kierunek i systemu projakościowe podejrzewam są też dobre do zintegrowanych systemów zarządzania, przy których niestety trzeba dorobić parę certyfikatów, ale praca potem polega na siedzeniu na dupie i udawaniu, że się robi. No ja akurat lubię tematy związane z BHP (poza ergonomią) i uważam, że są przyszłościowe... no ale kto co lubi robić.

Co do AIESEC to kumpel był chyba w tym na Polibudzie, wiem, że innym załatwiał, ale sam nie pojechał... w sumie nie wiem czemu. W każdym razie czy w kraju czy za granicą wszystko i tak się sprowadza do chlania przy grillu
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
tylko powiedz mi, na prawdę sądzisz, że nawet będąc najbardziej zajebistym gościem, ucząc się cały ten czas z książek, z których chcę się uczyć i olewając studia, organizacje i takie inne, szukając jakiejkolwiek pracy w zawodzie, coby zdobyć doświadczenie, jestem potem ciekawym towarem na rynku dla kogokolwiek?
Zadaj sobie pytanie z drugiej strony: czy Ty prowadząc jakiś biznes i musząc kogoś zatrudnić weźmiesz osobę, która miała na studiach same piątki, zorganizowała na uczelni jedną konferencję i akcję oddawania krwi, przebujała się na erasmusa do portugalii i odfajkowała gdziekolwiek trzymiesięczną praktykę czy może kogoś kto popierdzielił studia i od kilku lat pracuje zmagając się z prawdziwymi problemami?

W ogóle to masz dosyć podobne myślenie jak ja w okolicach matury, czyli zdobyć dobry papierek i jakieś tam umiejętności, a potem na pewno gdzieś mnie będą chcieli ;) nie jest to takie proste, a już na pewno nie w obszarze "obsługi biznesu"(księgowość, zarządzanie, analityka, HR, PR) jak ja to nazywam. Tutaj(piszę wszystko z perspektywy mojej pracy w średnio dużej firmie) nikt nie zagląda nikomu w papierki(chyba, że prawo tego wymaga na danym stanowisku), tylko patrzy jak sobie radzisz z konkretnymi problemami, nie da się na wszystkie możliwe sytuacje przygotować, nawet studiując na Harvardzie, więc ważna jest elastyczność i uczenie się już w ramach obszaru w którym pracujesz. Ja za młodu myślałem, że po 5 latach studiów w końcu cisnę wszystkie książki do kąta i koniec z nauką, wyszło dokładnie na odwrót - trzy lata studiów potraktowałem jako konieczność i jedyny sposób, żeby do jakiejś firmy się dostać, a tutaj zobaczyłem jaka wiedza będzie przydatna i w którym kierunku najlepiej będzie mi się rozwinąć. Z różnych powodów mam zamiar zrobić magisterkę na publicznej uczelni, a potem mam nadzieje uczyć się już na prywatnych kursach w zależności od potrzeb.

Co do "prowadzenia czegoś swojego" to jeśli chcesz, żeby to było coś ambitniejszego niż warzywniak, to musisz mieć dwie rzeczy: pomysł (koniecznie) i doświadczenie(niekoniecznie, ale się przydaje). Poczytaj sobie biografie spełnionych przedsiębiorców, najprostszy przykład to Steve Jobs u którego wyglądało to tak, że najpierw było zainteresowanie elektroniką, potem studia za namową rodziców, na studiach oczywiście było podobnie jak w Polsce i pewnie wszędzie indziej na świecie, czyli zbyt wiele pierdół do nauki, więc Steve je rzucił i zdobywał doświadczenie pracując w Hewlett Packard, potem przyszedł pomysł na zmontowanie własnego kompa i tak powstało Apple. Uczenie się zarządzania w szkole jest ostatnią rzeczą jaką potrzebujesz w prowadzeniu własnej firmy.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 981
15 142
Duży plus "papierka" i raczej to się w najbliższych latach nie zmieni - ułatwie emigrację poza UE, często jest wręcz wymagany. Najlepiej zrobić inżyniera, bo bardziej się to w życiu przyda niż ekonomia czy inne łapanie much. Niezależnie od tego, co tam będziemy w życiu robić.
 
L

lebiediew

Guest
Zadaj sobie pytanie z drugiej strony: czy Ty prowadząc jakiś biznes i musząc kogoś zatrudnić weźmiesz osobę, która miała na studiach same piątki, zorganizowała na uczelni jedną konferencję i akcję oddawania krwi, przebujała się na erasmusa do portugalii i odfajkowała gdziekolwiek trzymiesięczną praktykę czy może kogoś kto popierdzielił studia i od kilku lat pracuje zmagając się z prawdziwymi problemami?

Moim zdaniem odpowiedź na to pytanie brzmi - weźmie kogoś, kto potrafi zmagać się z prawdziwymi problemami i nie popierdzielił studiów. Oglądałeś ten film, który linkowałem 0 celu edukacji wyższej? Tym celem jest signaling, czyli pokazanie pracodawcy, że jesteś na tyle inteligentny, cierpliwy, pracowity, że studia ci się po prostu nie znudziły i nie rzuciłeś ich w cholerę. Pracodawca nie wejdzie ci do głowy, by sprawdzić co tam masz, woli więc popatrzyć na twoje papierki - szybka i w miarę wiarygodna ocena czyichś talentów. Same piątki na dobrych studiach mieć naprawdę trudno - więc jest to dobre przybliżenie czyichś umiejętności. Że cały ten system jest bez sensu? No cóż, to już wina państwa, a nie pracodawcy czy studenta. Ktoś, kto nie dał rady zrobić studiów to bardzo często ktoś, kto nie będzie miał cierpliwości do dokładnego wykonywania - nie oszukujmy się - niezbyt ciekawych zadań w pracy. Oczywiście lepiej byłoby pierdolnąć studia i zająć się od razu pracą i zdobywaniem realnych umiejętności, ale to wymaga bardzo dużej dyscypliny i nie każdy się do tego nadaje.

Dlatego ja proponuję (komuś, kto w wieku 18 lat nie wykazuje jakichś wielkich talentów - bo wtedy rady nie są potrzebne) iść na studia, uczyć się od wybranych rzeczy od najlepszych i olewać to, co nieważne i jak najszybciej złapać jakąś pracę obok studiów (koniecznie choć trochę związaną z zainteresowaniami, planami). Tak by po studiach nie zaczynać od zera, nie szukać nowej pracy, ale raczej zmienić starą.

Co do wyjazdów i innych sokratesów - jest to bardzo sensowne, jeśli nastawimy się na naukę języka - wtedy nie sposób tego czasu zmarnować, bo samo zanurzenie się na pół roku/rok w jakimś języku będzie bardzo dużym zyskiem.

A czemu pisałem, że stowarzyszenia/organizacje są do dupy? To po prostu kwestia estetyki - dla mnie nie ma nic nudniejszego i bardziej beznadziejnego niż jakieś spotkania organizacyjne, obrady, przemowy, protokoły, kursy itp. Stowarzyszenia nieodmiennie kojarzą mi się z działaczami, ludźmi, którzy nie mają żadnych wartości, ale koniecznie chcą coś robić - działać.
 

Beren

New Member
6
2
Nene, no właśnie, to mnie najbardziej boli, że potem wszystko się sprowadza do grillowania przy piwku : P Z drugiej strony, chyba jednak wolałbym wyjechać na jakieś praktyki czy inne programy i grillować, gdzieś w Indiach, Emiratach, Brazylii niż u nas :D

simek, ale ja wcale nie uważam, że zdobycie papierka do czegoś mi jest przydatne! Po prostu staram się zadawać Wam nieco tendencyjne pytania, chcąc wyciągnąć jak najwięcej i jak najwięcej się dowiedzieć ; ) Bo pewnie wszyscy jesteście ode mnie starsi, macie większe doświadczenie i zwyczajnie więcej wiecie : )

Ja właśnie uważam zupełnie na odwrót. Nie raz myślałem, żeby nawet nie zaczynać studiów, olać kompletnie, porobić jakieś kursy, poszukać pracy i zdobyć doświadczenie, czytać, uczyć się, itd. Ale właśnie nie wiem czy to jest dobra ścieżka. Chyba presja społeczeństwa, rówieśników zbytnio na mnie działa i tak jak "wszyscy" w końcu wyląduję gdzieś na studiach. Z tym, że wcale nie idę tam z zamiarem dowiedzenia się niewiadomoczego, a raczej tak zwyczajnie, żeby uchylić sobie kolejną ścieżkę w życiu. Zamierzam poszukać pracy, czytać, robić coś tam we własnym zakresie, no ale też studiować. I przez te studia być może właśnie wyjechać na jakąś praktykę zagraniczną. Erasmus swoją drogą, ale praktyka np właśnie w Indiach brzmi moim zdaniem całkiem nieźle. A to właśnie do Indii AIESEC organizuje najwięcej wyjazdów z branż "biznesowych", że tak to nazwę. Gospodarka się rozwija, technologie mają konkretne, tylko kadr potrzeba. A więc czemu by nie skorzystać? : P

Niestety nie prowadzę biznesu, i w zasadzie mam znikome pojęcie na ten temat, ale pewnie wybrałbym gościa, który nie marnował czasu : P
Chociaż mimo wszystko, myślę, że czasami warto byłoby mieć taką czysto teoretyczną wiedzę zdobytą na studiach. Samo czytanie książek nie nauczy mnie życia, tak samo jak samo chodzenie na wykłady. A jeśli ktoś uczyłby się, pracował, zdobywał doświadczenie, a w dodatku wyjechał na jakieś programy i tam też nie tylko chlał, ale coś robił, wtedy pewnie wybrałbym jego, a nie tego co czytał książki : )

tosiabunio, w tym sęk właśnie. Nie o samą naukę chodzi, ale o te "możliwości". Nie wiem czy będę chciał zostać w Polsce jeszcze przez długi okres czasu, prawdopodobnie nie. A jeśli miałbym gdzieś wyjeżdżać, to żeby tam żyć i pracować. A wtedy w większości przypadków papier potrzebny. Inna sprawa, jeśli miałbym prowadzić coś swojego. Wtedy nic mi niepotrzebne oprócz umiejętności, wiedzy i szczęścia : )

Najlepiej zrobić inżyniera, bo bardziej się to w życiu przyda niż ekonomia czy inne łapanie much.

Powiedz mi zatem, do czego przyda mi się w życiu zrobienie inżyniera? : >
Znalezienie pracy? Szczerze wątpię. Mimo, że inżynierowie są potrzebni, to nie przesadzajmy, że każdy dostaje pracę w swoim fachu a do tego dobrze płatną. Chyba, że mówisz np. o naprawieniu lodówki u siebie w domu albo zmontowaniu gniazdka czy zlutowaniu przewodu, wtedy rzeczywiście wiedza inżynierska "w życiu" przyda mi się niewątpliwie.

Pozdrawiam, Paweł
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 981
15 142
Chodzi o to, że jeśli musisz spędzić te lata na studiach, to naucz się czegoś pożytecznego. Może niekoniecznie BHP jak Nene (nie mam jednak o tym pojęcia, tak naprawdę), ale czegoś można na studiach się nauczyć, gdy się chce.
 

Nene

Koteu
1 094
1 689
Powiedz mi zatem, do czego przyda mi się w życiu zrobienie inżyniera? : >
Znalezienie pracy? Szczerze wątpię. Mimo, że inżynierowie są potrzebni, to nie przesadzajmy, że każdy dostaje pracę w swoim fachu a do tego dobrze płatną. Chyba, że mówisz np. o naprawieniu lodówki u siebie w domu albo zmontowaniu gniazdka czy zlutowaniu przewodu, wtedy rzeczywiście wiedza inżynierska "w życiu" przyda mi się niewątpliwie.

Pozdrawiam, Paweł
uwierz mi inzynier Cię na pewno nie nauczy jak sobie radzić w życiu codziennym i naprawić lodówkę, zlutować przewód itd... co najwyżej pomoże Ci stać nad robotnikiem i wykazywać się wiedzą
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
lebiediew napisał:
Oglądałeś ten film, który linkowałem 0 celu edukacji wyższej? Tym celem jest signaling, czyli pokazanie pracodawcy, że jesteś na tyle inteligentny, cierpliwy, pracowity, że studia ci się po prostu nie znudziły i nie rzuciłeś ich w cholerę. Pracodawca nie wejdzie ci do głowy, by sprawdzić co tam masz, woli więc popatrzyć na twoje papierki - szybka i w miarę wiarygodna ocena czyichś talentów.

No tak, to ma sens, między innymi dlatego ja mimo zupełnego braku przekonania zamierzam magistra zrobić.
 

Rotor

Member
41
17
Z własnego doświadczenia wiem, że opłaca się studiować kierunek, po którym zyskuje się umiejętności rzadkie, ale przydatne dla kogoś (w moim przypadku: znajomość rzadko spotykanego w Polsce języka). Owszem, zapotrzebowanie na takie umiejętności nie jest olbrzymia, ale i podaż jest niewielka. Toteż nigdy nie byłem w sytuacji jakiegoś studenta politologii czy innej administracji, który po skończeniu studiów wysyła tysiąc CV w nadziei, że dostanie odpowiedź na chociaż dwie-trzy z nich.
Rzec jasna ciężko jest przewidzieć, jakie umiejętności mogą być w za parę lat przydatne, więc cały ten system przymusowej edukacji z klasami profilowanymi i tym podobnymi bzdetami tym bardziej jest do dupy.
 
Do góry Bottom