Co słychać u libertarian na Zachodzie

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Strasznie mnie dzis Walter Block zawiodl :

"I support paternalist laws targetting children, whether for guns or drugs; I only oppose paternalism for adults.

I agree with you on drunk driving. It is a threat, and should be banned."

"Merely being drunk, even while driving, is not a per se violation of the non-agression principle. On the other hand, I do regard is as a threat: similar for texting, sleeping behind the wheel, although the latter is more difficult to catch."

https://www.lewrockwell.com/lrc-blog/children-and-guns/

Wstyd!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793
Myślę, że po latach doświadczeń warto sobie w końcu uświadomić, że libertarianie poza wąskim wycinkiem ogólnych założeń, w praktyce rzadko będą osiągali jakąś jednomyślność, zwłaszcza w kwestiach praktycznych, przy pozytywnych rozstrzygnięciach.

Można być pewnym, że w akapie realnym populacja podejmowałaby ideologiczną rywalizację, tworząc różne prawne konwencje a następnie namawiając przy posuwaniu się do nacisków opartych na ostracyzmie, by dołączać i zobowiązywać się do takich, a nie innych czy konkurencyjnych rozwiązań światopoglądowych. Byłaby to ograniczona własnością polityka ewangelistów z różnymi fiuu-bździu; wyobraź sobie rzeczników wyższości Atari nad PC, ten wizerunek podkręć up to eleven a następnie przełóż na kwestie czysto społeczne, gdzie każdy chciałby abyś podporządkował się zestawowi akurat jego norm i dobrowolnie zobowiązał do przestrzegania wspierających je regulaminów. A przy odmowie - afront i ośmieszanie, żeś nieodpowiedzialny głupek. :)

Block przynajmniej jest szczery i uczciwie stawa, co w takiej akapowej polityce by wspierał oraz dążył na rzecz proliferacji.

Krytyka ma sens tylko wtedy, gdy dane stanowisko uderza w samą własność, spójność teorii uprawnień, powoduje poparcie dla państwowości.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Myślę, że po latach doświadczeń warto sobie w końcu uświadomić, że libertarianie poza wąskim wycinkiem ogólnych założeń, w praktyce rzadko będą osiągali jakąś jednomyślność, zwłaszcza w kwestiach praktycznych, przy pozytywnych rozstrzygnięciach.

Można być pewnym, że w akapie realnym populacja podejmowałaby ideologiczną rywalizację, tworząc różne prawne konwencje a następnie namawiając przy posuwaniu się do nacisków opartych na ostracyzmie, by dołączać i zobowiązywać się do takich, a nie innych czy konkurencyjnych rozwiązań światopoglądowych. Byłaby to ograniczona własnością polityka ewangelistów z różnymi fiuu-bździu; wyobraź sobie rzeczników wyższości Atari nad PC, ten wizerunek podkręć up to eleven a następnie przełóż na kwestie czysto społeczne, gdzie każdy chciałby abyś podporządkował się zestawowi akurat jego norm i dobrowolnie zobowiązał do przestrzegania wspierających je regulaminów. A przy odmowie - afront i ośmieszanie, żeś nieodpowiedzialny głupek. :)

Block przynajmniej jest szczery i uczciwie stawa, co w takiej akapowej polityce by wspierał oraz dążył na rzecz proliferacji.

Krytyka ma sens tylko wtedy, gdy dane stanowisko uderza w samą własność, spójność teorii uprawnień, powoduje poparcie dla państwowości.

No ale to uderza we wlasnosc:

1) rodzice maja prawo decydowac czy dziecko moze chodzic z kalaszem i cpac koke
2) kierowca sam powinien decydowac ile promili alko we krwi jest wciaz ok. Jesli nie zajezdza nikomu z nienacka drogi to problemu nie ma.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793
1) rodzice maja prawo decydowac czy dziecko moze chodzic z kalaszem i cpac koke
Co najwyżej w swoim ogródku. Bo u sąsiada czy na czyjejś prywatnej drodze już nie, jako że tam kto inny ustanawia reguły gry.

Można co prawda myśleć o popycie na infrastrukturę, co do której obowiązują bardzo luźne prawa a właściciel praktycznie w ogóle nie reguluje, jak należy korzystać z jego własności i pozostawia zupełnie wolną rękę klientom, ale jak widać po postawie Blocka, on by popierał paternalist laws targetting children - jak zapewne większość ludzi - więc taka byłaby mainstreamowa norma w akapie.
2) kierowca sam powinien decydowac ile promili alko we krwi jest wciaz ok. Jesli nie zajezdza nikomu z nienacka drogi to problemu nie ma.
...pod warunkiem, że jedzie po własnej drodze lub jest to zgodne z zasadami ustalonymi przez właściciela/operatora danej drogi.
Ano właśnie. Z tego, że jesteśmy przeciw państwowej prewencji, nie wynika, że musimy być również przeciw prewencji prywatnej. Możemy być za, jeżeli mamy taką preferencję konsumencką. Prawo własności w równym stopniu jest kompatybilne z cenzurą, co z zupełnie nieograniczoną swobodą wypowiedzi, z restrykcjami dotyczącymi zachowania lub nawet dress code'u, co z nudystycznym bieganiem na golasa po lesie.

Ja w zasadzie jestem zwolennikiem wszystkiego, w odpowiednich granicach. Świat nie sprowadza się do jednej lokacji, a wielość miejsc harmonizuje z wielością możliwych praw i ograniczeń ich dotyczących, tworzących ich klimat.

Polecam pograć w Planescape'a. Są tam (za)światy Chaosu jak i Porządku, Dobra, Zła a nawet Neutralności i w każdym uchodzi co innego, co innego jest cenione, co innego jest wynagradzane. Tak powinno być w akapie.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 181
Od czasu ukazania się trylogii dialektycznej Chrisa Sciabarry minęło już sporo czasu. Dla mających niedosyt jest dobra wiadomość. W czerwcu tego roku ma się ukazać praca zbiorowa "The Dialectics of Liberty: Exploring the Context of Human Freedom" pod redakcją wspomnianego autora. Będzie się ona składała z tekstów kilkunastu autorów w tym samego Sciabarry. Spektrum będzie bardzo szerokie, bo od Kevina Carsona aż po Stephana Kinsellę.
https://www.nyu.edu/projects/sciabarra/notablog/archives/002612.html
Dla niekumatych wyjaśnienie. Chris Sciabarra jest jednym z tych chłopaków, którzy w młodości kręcili się obok Rothbarda. Pomimo uwielbienia dla Rothbarda z czasem Sciabarra odkrył, że pod niektórymi względami to Ayn Rand przewyższała Murraya. Uzupełnił swe poglądy o nieortodoksyjny obiektywizm. Uważał, że nie można bezmyślnie powtarzać tego co mówiła Rand trzymając się kanonu, a za to trzeba myśleć tak jak ona. Powtarzał, że Rand nie bała się słów. Ludzie jej odradzali by nie mówiła o egoizmie, bo on się źle kojarzy, ale ona się tego nie bała. Choć sama Rand nie lubiła słowa dialektyka, to Sciabarra się doszukał jej u niej i stwierdził, że nie można się bać używać tego słowa. Sciabarra wywodzi dialektykę od Arystotelesa i jest to jego zdaniem sztuka patrzenia na coś w szerszym kontekście. Różni się to zatem od ujęcia Hegla, a w zasadzie Fichtego o sprzecznościach. Mówienie o dialektyce sprawiło, że postrzega się Sciabarrę często jako jakiegoś wolnościowego socjalistę, choć sam Sciabarra określa się mianem antysocjalisty i antykomunisty. Jak już wspomniałem dialektyka to dla niego sztuka patrzenia w szerszym kontekście i twierdzi on, że absurdem jest to, że marksiści mieliby mieć monopol na to. Co więcej uważa on, że dialektyka pojawia się u wielu klasycznych liberałów i libertarian, jednak nie jest to podejście konsekwentnie przez nich stosowane. Dlatego on chciałby to zmienić. Nie jest on zatem kimś kto chce dokonać rewolucyjnych zmian w libertarianizmie, ale chce jedynie aby bardziej konsekwentnie trzymać się pewnego podejścia. Sam też mówi, że nie zajmuje się lewicowym libertarianizmem w sensie jakimiś anarchoidywidualistami itp. a jego zainteresowania kierują się ku Mengerowi, Misesowi, Hayekowi, Rand i Rothbardowi, których uważa w jakimś stopniu za dialektyków. Dla jasności dialektykiem nie jest dla niego np. David Friedman, w opozycji do którego się stawia i uważa, że jest to libertarianin z którym ma najmniej wspólnego.
Sciabarra jest pesymistyczny jeśli chodzi o widoki na przyszłość. W mainstreamie nie ma nic co by było płomykiem nadziei. Systemowa zmian wymaga jego zdaniem zasadniczych oddolnych zmian warunków kulturowych, społecznych i politycznych, a jest to mało prawdopodobne i długoterminowe zadanie. Wymaga to też według niego poznania, zrozumienia i uwzględnienia kontekstu dla warunków, w jakich funkcjonujemy. Sciabarra przyznaje, że sam nie potrafi wskazać konkretów i operuje na ogólnikach. Z pomocą przychodzą mu ludzie, którzy podjęli wyzwanie zmierzenia się z tymi zagadnieniami w określonych obszarach. W ten sposób powstała wspomniana książka, która zawierać będzie eseje autorów z różnych dziedzin jak biznes, ekonomia, edukacja, filozofia itd. i prezentować będzie spojrzenia z różnej perspektywy na tematy o strategicznym znaczeniu. Eseje te mają ukazać, w jaki sposób można lepiej bronić wolność za pomocą dialektycznego podejścia, czyli sposobu analizy, który stara się uchwycić pełen kontekst filozoficznych, kulturowych i społecznych czynników niezbędnych dla jej rozkwitu i dalszego podtrzymania.
Zostaje mieć nadzieję, że rzeczywiście przydatne ruchowi wolnościowemu będą zawarte w tym dziele wskazówki jak zmienić to co jest tu i teraz w to co chcielibyśmy mieć w przyszłości.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
nie mogę znaleźć tematu o alt-righcie, filmik ląduje więc tutaj
Spencer to jebany komuch, wiec co on może gadać o "prawym skrzydle u libertarian"?
Spencera wyjebali z KKK za lewaczenie i popieranie związków zawodowych.
Ma szczęście że dziś są czasy jakie są, bo w latach 80-tych i wcześniej, to za te lewackie herezje, jego ścierwo by zadyndało na drzewie.

IMO Spencer to ruski (?) agent wpływu, który jest celowo tolerowany przez FBI, by rozwalać alt-right i innych (w tym libertarian) którzy są opozycją do panującego w USA systemu.
 
Ostatnia edycja:

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Spencer to jebany komuch, wiec co on może gadać o "prawym skrzydle u libertarian"?
Spencera wyjebali z KKK za lewaczenie i popieranie związków zawodowych.
Ma szczęście że dziś są czasy jakie są, bo w latach 80-tych i wcześniej, to za te lewackie herezje, jego ścierwo by zadyndało na drzewie.

IMO Spencer to ruski (?) agent wpływu, który jest celowo tolerowany przez FBI, by rozwalać alt-right i innych (w tym libertarian) którzy są opozycją do panującego w USA systemu.

Pamietam jak staral sie werbowac libertarian na jakiejs konferencji libow i go Jeffrey Tucker wyjebal. Chwala mu za to!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793
Ależ to są intelektualne młoty - aż żal tego słuchać, bo neurony obumierają.

Jeżeli rzeczywiście w USA istnieje the libertarian to fascist pipeline, to naprawdę kiepsko śwadczy o robocie, jaką libki tam robią. Bo nie potrafić przyciągać nowych ludzi to jedno, ale jeżeli nie idzie im nawet obrona swoich podstawowych pryncypiów i dochodzi do takiej konwersji, to jest już żenada na całego.

Z drugiej strony pokazuje, że z całej tej masowości ruchu herbacianego i tak niewiele zostało, a teraz ludziom można zamachać przed oczyma najprymitywniejszymi obietnicami rozprawy z mediami społecznościowymi a pobiegną robić laskę państwu, błagając by to wprowadziło jakieś regulacje. Tak jakby mieli wpływ na ich kształt, no ale na tym etapie będą przeświadczeni o swojej mocy sprawczej - pożyteczni idioci...

Regulate muh twitterz!
Regulate muh facebookz!
Regulate muh YuuuuTube!
State, pliz! Muh subs!

Zakładając, że im się to powiedzie, zobaczymy jak jedni kretyni poprowadzą innych kretynów od cenzury nieformalnej i prywatnej, której można wciąż unikać ruszając swój leniwy zad i przenosząc się gdziekolwiek indziej poza największe społecznościówki do kompletnego informacyjnego zamordyzmu, od którego nie będą mieli żadnych dróg ucieczki. No ale ci geniusze sądzą, że Kapitan Państwo zrobi im dokładnie tak, jak będą chcieli a oczywiście nic nie pójdzie źle, nie po ich myśli...

I jeszcze te powtarzające się, żenujące argumenty o publicznym charakterze facebooka... No więc, nie, kurwa, z tego, że na fejsbuniu możesz sobie poznawać nowych ludzi, nie znaczy to wcale, że jest on miejscem publicznym jak rynek czy ulica. Póki nie zostanie znacjonalizowany i utrzymywany z podatków, nie będzie miejscem publicznym. Na razie jest na utrzymaniu prywatnej firmy, więc ma status zbliżony do czyjejs restauracji. W niej też znajdziesz innych ludzi, których będziesz mógł przy sprzyjających wiatrach poznać i zagadnąć, ale jeżeli właścicielowi nie spodoba się twoje nagabywanie, to będzie miał wszelkie prawo usunąć cię ze swojej posesji. Bo restauracja ostatecznie jest prywatna, choć może pełnić jakieś role publiczne, nie będąc jednak formalnie miejscem publicznym. To samo jest ze społecznościówkami - przynajmniej na razie. I to jest fajne.

Ale może przestać być fajne, bo mamy do czynienia z jakąś krucjatą zjebanego cyber-proletariatu, który wymyślił sobie w wielu przypadkach działalność sprzeczną z interesami gospodarza, żerującego jednak na jego infrastrukturze, bez której nie zamierza się obywać. Wracając do tego przykładu powyżej - to tacy akwizytorzy przyłażacy do cudzej knajpy, starający się tam sprzedawać swoje garnki. Dlaczego? No bo tam przecież można znaleźć kupę ludzi, ludzie tam gromadnie przychodzą! Argument jest ten sam; że poza największymi portalami w Internecie nie ma życia i przecież nie opłaca się iść gdzieś indziej czy tworzyć alternatywnych miejscówek. Nie mogę otworzyć swojego stoiska z garnkami poza czyjąś restauracją, bo nie, bo tam mi się nie opłaca! W cudzej knajpie mam już nagonionych potencjalnych klientów, więc upieram się, by tam opychać swoje produkty. A jak właścicielowi tego przybytku się nie podoba i chce pozbawiać mnie zarobku, to się zorganizuję politycznie i pójdę poskarżyć się do władzy, niech ona mu każe mnie tam wpuścić a w ogóle to zrobi z nim porządek, z wyzyskiwaczem!

Alt-rightowcy powtarzają, że społecznościówki z całym sektorem Big Data zdobyły za duże wpływy społeczne i monopolistyczną dominację, ale zamiast znaleźć faktyczną przyczynę takiego ich wzrostu - w państwowych regulacjach dotyczących własności intelektualnej, uniemożliwiających szybkiego kopiowania cudzych pomysłów, inżynierii wstecznej i natychmiastowego stawiania kopii powielających popularnych i udanych społecznościówkowych formatów czy nawet szczegółowych rozwiązań wpływających na wygodę użytkowania, preferują jeszcze bardziej zwiększać rolę władzy centralnej. Tymczasem serwisy nie rozrosłyby się tak, gdyby nie szczelna ochrona własności intelektualnej i patentów. Zanim taki YT mógłby nadąć się do obecnych rozmiarów, znalazłby całą kupę alternatywnych plagiatorów, którzy chcieliby uszczknąć kawałek tortu dla siebie, robiąc to samo, w dokładnie ten sam sposób i przejmując część ruchu sieciowego. Nie byłoby problemu, żeby iść tam, gdzie nas chcą z naszym kontentem przy mnóstwie bliźniaczych serwisów, różniących się wyłącznie polityką właścicieli serwerów do treści u nich publikowanych. Przyzwyczajenie ludzi do myśli, że poza YT do streamingu wideo nie ma niczego, wzięło się przecież stąd, że w swoim czasie nikt nie zaprezentował lepszej alternatywy, ani nie mógł skopiować tej udanej formuły YT w skali 1:1. Gdyby mógł, wzrost popularności oryginału zostałby znacząco spowolniony lub w ogóle zniwelowany i żadnej potęgi by nie było. Do tego jednak potrzebna byłaby krótka, roczna czy dwuletnia ochrona praw własności lub jej zupełny brak, aby konkurenci nie musieli czekać, aż YT zdobędzie cały rynek i zacznie wyrabiać na dobre ludziom nawyki.

To monopol jakim jest własność intelektualna spowodował powstanie monopoli w internetowych biznesach, które przecież w największym stopniu opierają się właśnie na ideach i to w każdej możliwej formie: od algorytmów śledzących uwagę i zachowania userów, przez kontent aż do kodu odpowiadającego za design i ergonomię. Jeżeli czegoś nie można kopiować, to nie można tworzyć alternatywnego źródła dla tegoż, zatem w znacznym stopniu uniemożliwia się powstania konkurencji - tym bardziej w branży opartej w większości na wirtualu. Jeden monopol jest pochodną drugiego, skąd więc bierze się całe to zdziwienie i lamenty? No chyba z dupy.

Zresztą można zapytać: czy alt-rightowcy chcą rozwiązać ten problem u źródła? Skoro cała ta Dolina Krzemowa urasta w ich opowieściach do rangi drugiego kompleksu militarno-przemysłowego, czy zamierzają uderzyć w fundament na którym opiera się jej potęga - na wyłączności informacyjnej gwarantowanej monopolem państwa? Nie, tych tępaków nie obchodzi naprawdę geneza zaistniałego problemu, a jedynie ich krótkowzroczny interes i demagogia, którą będą wymierzać w konkretne powstałe już firmy, tylko dlatego, że ich kierownictwo premiuje inne poglądy polityczne a oni są aktualnie na tym stratni. Nie zrobią niczego, aby sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości, by nie powstawały kolejne monopolistyczne molochy, a skupią się raczej na tym, żeby wprowadzać do nich swoich komisarzy.

Szkoda więcej moich słów na takich głąbów bez instynktu samozachowawczego, którzy jak te amerykańskie indyki zagłosują za przyspieszeniem Świeta Dziękczynienia i będą mobilizować swoje siły, by z entuzjazmem wejść w jeszcze większy kanał. Tak czy inaczej, cała ta sprawa rozkręcana przez alt-right pokazuje jasno, że ludzie bez głęboko zakorzenionych pryncypiów i krztyny wyobraźni, a kierujący się jedynie tym, co jacyś faszyści podpowiadają im jako własny interes i rywalizację z ideologicznymi przeciwnikami, zawsze dadzą się zredukować do roli tępęgo mięsa armatniego, zasługujące na anonimowe przemielenie przez młyny dziejów.

Dobra, wystarczy internetów na dziś, bo przedawkowałem dzienną normę głupoty.
 
Ostatnia edycja:

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 932
Grupa amerykańskich libertarian (Wood, Murphy) i wielbicieli austriackiej ekonomii wybrała się na rejs na Alaskę.
I to jest słuszny rozmiar. Czy Libnet mnie słyszy?

1160x773.jpg

https://www.bloomberg.com/news/feat...h-the-libertarians-of-the-anti-krugman-cruise
 
D

Deleted member 6492

Guest
Dave Smith i Nicholas Sarwark debatują nad tym jaka jest najlepsza strategia dla Partii Libertariańskiej. Dość wygodnie jest włączyć napisy na dole (zamieszczam jeszcze raz, bo filmik trzeba koniecznie oglądać od początku, a wcześniej odtwarzało się dopiero od któregoś momentu).

 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 793
Ta debata tylko potwierdziła mój punkt widzenia na libertarianizm, ale też takich korwinistycznych koliberałów, jako środowisk zupełnie niekompetentnych pod względem kulturotwórstwa.

Bo o co w gruncie rzeczy chodzi temu fajnemu, koszernemu podcasterowi i czego on oczekuje od Partii Libertariańskiej? Czym jego stanowisko różni się od podejścia oślizgłego prawnika, który w gruncie rzeczy ma w tym sporze rację?

Facet od partii politycznej oczekuje działań, które powinny być wykonywane na poletku kultury. Chce mesjanistycznych figur w rodzaju Rona Paula, które będą przebijać się z odpowiednim wychowaniem, nauczaniem mas szacunku do pewnych wartości a to przecież powinna być codzienna, oddolna praca libertarian. Tego rodzaju działalność nie należy do roli partii politycznych, tak po prawdzie. Partie polityczne są skupione na walce politycznej, mogą korzystać z tych czy innych wartości obecnych w kulturze, aby mobilizować ludzi, dla których są one istotne, opowiadać się za nimi, ale ich nie tworzą.

Możesz mieć partię, którą wykorzystuje postawy kosmopolityczne części populacji, opowiada się za nimi, aby zdobyć ich głosy, ale ona sama tych postaw nie tworzy, nie jest ich pierwotnym źródłem. Partie przychodzą na gotowe, gdy nauczyciele, autorzy książek, filmowcy i inni wychowawcy zrobią już swoje i wytworzą odpowiednie aksjologiczne ekosystemy.

Tylko u libków i korwinistów jest tak, że tego rodzaju działalności u podstaw i wynajdowania od nowa koła oczekuje się od partii, która powinna jedynie kapitalizować do wysiłku politycznego to, co w nastrojach wytworzą uprzednio inni. Spijać śmietankę cudzej pracy.

W sumie to prokapitaliści generalnie żyją w próżni kulturowej, bo w zasadzie mają tylko jednego reprezentanta - Ayn Rand. Na ile dekad świadomej działalności politycznej?

Nie ma najmniejszego sensu oczekiwać zdobywania czyjejś wyobraźni czy wrażliwości od polityków. Posuwać się do czegoś takiego, to już chyba szczyt desperacji.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Tylko u libków i korwinistów jest tak, że tego rodzaju działalności u podstaw i wynajdowania od nowa koła oczekuje się od partii, która powinna jedynie kapitalizować do wysiłku politycznego to, co w nastrojach wytworzą uprzednio inni. Spijać śmietankę cudzej pracy.

O, to, to. Trochę właśnie sympatykom libertarianizmu brakuje tego, co brakowało krasnalom z South Park. Oczekuje się profitu zapominając, że trzeba wykoncypować co ma być w miejscu "...". Zanim przejdzie się do fazy właśnie zbierania profitów, trzeba wykonać mnóstwo pracy. W obecnej sytuacji świadomościowej, to są, moim zdaniem, dekady uświadamiania, budowania, przekonywania, itd., okraszone takim samym okresem cierpień i prześladowań. Tego nie da się przeskoczyć i żadne nowe media tego nie załatwią (choć mogą pomóc).
 
Do góry Bottom