- Moderator
- #41
- 8 902
- 25 794
Podejrzany: Mark Zuckerberg. Niemiecka prokuratura na tropie niedostatecznej cenzury w Facebooku
05.11.2016 19:15
Gdy w Warszawie przed siedzibą polskiego oddziału Facebooka demonstrowali dziś członkowie organizacji narodowych i konserwatywnych, oburzeni wymierzonymi w prawicę aktami cenzury, w Menlo Park prawnicy Facebooka zapewne analizowali wysłane do nich przez niemiecki sąd dokumenty informujące o wszczęciu postępowania wyjaśniającego ze względu na… niedobór cenzury.
To sytuacja bez precedensu: do prokuratury w Monachium wpłynął wniosek o wszczęcie śledztwa w związku z czynami bardzo poważnie traktowanymi przez niemiecki wymiar sprawiedliwości. Jak donosi der Spiegel, stoi za nim adwokat z Würzburga, Chan-jo Jun, który poinformował o tolerowaniu przez menedżerów Facebooka wezwań do popełnienia morderstwa, gróźb użycia przemocy, oraz co najgorsze w tym wszystkim, kwestionowania Holokaustu, za co grozi nawet pięć lat więzienia.
Podejrzanymi w sprawie są szef Facebooka Mark Zuckerberg, dyrektor operacyjna Sheryl Sandberg, główny lobbysta Facebooka na Europę Richard Allan oraz jego berlińska koleżanka Eva-Maria Kirschsieper. Zgodnie z niemieckim prawem, Facebook zobowiązany jest do usuwania wszelkich nielegalnych wpisów natychmiast po ich wykryciu. Tymczasem Chan-jo Jun dowodzi, że pomimo wielokrotnych wezwań moderatorzy Facebooka nie reagowali, albo wręcz odrzucali zgłoszenia, informując, ze wpisy są nieszkodliwe.
To nie pierwsza próba oskarżenia Facebooka o tolerowanie „mowy nienawiści”. Wcześniej sprawą zainteresowała się prokuratura w Hamburgu, jednak w lutym br. sprawy zaniechano, uznając, że podejrzani znajdują się poza jurysdykcją niemieckiego wymiaru sprawiedliwości. Tym razem udało się wszcząć postępowanie wyjaśniające, które ma ustalić, czy wobec podejrzanych można zastosować niemieckie prawo karne (koncepcje Volksverhetzung, tj. podburzania do nienawiści przeciwko grupom etnicznym i rasowym, oraz Strafgesetzbuch, zakazu używania symboliki organizacji niezgodnych z konstytucją).
Niemieckie media nic nie wspominają o globalistycznym smaczku całej sprawy: oto koreańskiego pochodzenia adwokat zgłasza do bawarskiej prokuratury postępowanie w sprawie publikowania na założonym przez Żyda amerykańskim portalu społecznościowym treści, które zaprzeczają mordowaniu Żydów przez nazistów podczas II Wojny Światowej. W tym samym czasie ministrowie polskiego rządu zastanawiają się co zrobić z tym, że ów amerykański portal blokuje treści publikowane przez polskie organizacje nacjonalistyczne, nierzadko sięgające do symboliki, która po drugiej stronie Odry jest zakazana.
Być może po prostu Mark Zuckerberg nic o tym wszystkim nie wie – a my jedynie obserwujemy gierki odseparowanych od siebie językowo regionalnych biur Facebooka? Można sobie wyobrazić, że tak jak w polskim biurze przeważają miłośnicy szeroko rozumianej lewicy, tak biuro niemieckie mogli w swoje ręce wziąć ludzie sympatyzujący z szeroko rozumianą prawicą.
05.11.2016 19:15
Gdy w Warszawie przed siedzibą polskiego oddziału Facebooka demonstrowali dziś członkowie organizacji narodowych i konserwatywnych, oburzeni wymierzonymi w prawicę aktami cenzury, w Menlo Park prawnicy Facebooka zapewne analizowali wysłane do nich przez niemiecki sąd dokumenty informujące o wszczęciu postępowania wyjaśniającego ze względu na… niedobór cenzury.
To sytuacja bez precedensu: do prokuratury w Monachium wpłynął wniosek o wszczęcie śledztwa w związku z czynami bardzo poważnie traktowanymi przez niemiecki wymiar sprawiedliwości. Jak donosi der Spiegel, stoi za nim adwokat z Würzburga, Chan-jo Jun, który poinformował o tolerowaniu przez menedżerów Facebooka wezwań do popełnienia morderstwa, gróźb użycia przemocy, oraz co najgorsze w tym wszystkim, kwestionowania Holokaustu, za co grozi nawet pięć lat więzienia.
Podejrzanymi w sprawie są szef Facebooka Mark Zuckerberg, dyrektor operacyjna Sheryl Sandberg, główny lobbysta Facebooka na Europę Richard Allan oraz jego berlińska koleżanka Eva-Maria Kirschsieper. Zgodnie z niemieckim prawem, Facebook zobowiązany jest do usuwania wszelkich nielegalnych wpisów natychmiast po ich wykryciu. Tymczasem Chan-jo Jun dowodzi, że pomimo wielokrotnych wezwań moderatorzy Facebooka nie reagowali, albo wręcz odrzucali zgłoszenia, informując, ze wpisy są nieszkodliwe.
To nie pierwsza próba oskarżenia Facebooka o tolerowanie „mowy nienawiści”. Wcześniej sprawą zainteresowała się prokuratura w Hamburgu, jednak w lutym br. sprawy zaniechano, uznając, że podejrzani znajdują się poza jurysdykcją niemieckiego wymiaru sprawiedliwości. Tym razem udało się wszcząć postępowanie wyjaśniające, które ma ustalić, czy wobec podejrzanych można zastosować niemieckie prawo karne (koncepcje Volksverhetzung, tj. podburzania do nienawiści przeciwko grupom etnicznym i rasowym, oraz Strafgesetzbuch, zakazu używania symboliki organizacji niezgodnych z konstytucją).
Niemieckie media nic nie wspominają o globalistycznym smaczku całej sprawy: oto koreańskiego pochodzenia adwokat zgłasza do bawarskiej prokuratury postępowanie w sprawie publikowania na założonym przez Żyda amerykańskim portalu społecznościowym treści, które zaprzeczają mordowaniu Żydów przez nazistów podczas II Wojny Światowej. W tym samym czasie ministrowie polskiego rządu zastanawiają się co zrobić z tym, że ów amerykański portal blokuje treści publikowane przez polskie organizacje nacjonalistyczne, nierzadko sięgające do symboliki, która po drugiej stronie Odry jest zakazana.
Być może po prostu Mark Zuckerberg nic o tym wszystkim nie wie – a my jedynie obserwujemy gierki odseparowanych od siebie językowo regionalnych biur Facebooka? Można sobie wyobrazić, że tak jak w polskim biurze przeważają miłośnicy szeroko rozumianej lewicy, tak biuro niemieckie mogli w swoje ręce wziąć ludzie sympatyzujący z szeroko rozumianą prawicą.