Donald Trump: nadzieja libertarian...czy Amerykanski Kukiz?

Czy Donald Trump jest nadzieja na libertarianskie zmiany w USA?


  • Total voters
    120

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Leśny dziadek Trump znalazł winowajcę przemocy!

Gry wideo winne przemocy. Donald Trump zamierza przyjrzeć się branży gier

Od ubiegłego tygodnia nie milkną w Stanach Zjednoczonych dyskusje na temat dostępności broni, przemocy oraz problemów młodzieży. Sytuację postanowił skomentować prezydent USA, który uważa, że najwyższy czas przyjrzeć się grom wideo.

14 lutego w Parkland doszło do tragedii. 19-letni, były uczeń gimnazjum użył półautomatycznego karabinu typu AR-15 i zaczął strzelać do uczniów oraz pracowników szkoły. Młody mężczyzna zabił 17 osób.

Dostęp nieletnich do gier dla dorosłych, wskazany jako przyczyna strzelanin w USA

Już w niedzielę wspominaliśmy na portalu o żywiołowym wystąpieniu gubernatora stanu Kentucky – Matta Bevina – który wezwał media, polityków oraz całe społeczeństwo do poważnej debaty, a teraz swoje 5 słów w temacie wypowiedział Donald Trump.

Prezydent Stanów Zjednoczonych miał okazję wypowiedzieć się podczas spotkania poświęconemu bezpieczeństwu w szkołach i zdaniem Trumpa – Internet, gry wideo oraz filmy mogą mieć wielki wpływ na młode umysły:

„Musimy spojrzeć na Internet, ponieważ wiele złych rzeczy dzieje się z naszymi dziećmi i ich młodymi umysłami, które wciąż się kształtują. I musimy coś z tym zrobić, co oni widzą i jak to postrzegają. A także z grami wideo. Coraz więcej osób mówi o tym, że poziom przemocy w grach wideo naprawdę kształtuje myślenie młodych ludzi.”

Gry wideo zostały „przywołane do tablicy” nie pierwszy raz, ale od dawna polityk tej rangi nie zwrócił uwagi na naszą branżę. Nie możemy jednocześnie zapomnieć, że aktualny prezydent USA już w 2012 roku atakował naszą branżę w bardzo bezpośredni sposób:

„Brutalne gry wideo i ich gloryfikacja muszą zostać zatrzymane! To tworzy potwory!”

Sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest napięta, więc w najbliższych dniach wielokrotnie gry mogą powrócić na ustach wielu polityków, więc warto przyglądać się sytuacji.
 

Hitch

3 220
4 872
Trump robi, co CIA i MIC każą. To tylko udowadnia, że władcy nie są niczym innym niż marionetkami z czyjąś ręką w dupie, która animuje usta.

Jebią w gry, bo to bardzo wypływowa i wciąż dość wolnościowa pod względem przekazu branża. Nawet komunistyczne popierduty jak nowe Deus Exy czy Assassin's Creedy nie mogą się obejść bez indywidualistów walczących z rządami, korporacjami czy innymi kosmitami za pomocą nierzadko nielegalnej broni palnej :)
 

The Silence

Well-Known Member
429
2 591
Prokuratura szuka haków na Trumpa ... przy okazji u dość nieoczekiwanych osób.

Amerykański prokurator sprawdza Kwaśniewskiego. Chodzi o kampanię wyborczą Trumpa
Specprokurator Robert Mueller bada powiązania otoczenia Donalda Trumpa z Rosjanami w okresie kampanii prezydenckiej. Sprawdza też, co może łączyć ze sprawą byłych przywódców państw europejskich. Na liście ma się pojawiać nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego.

Głównym podejrzanym o kontakty z Rosjanami (które miały ułatwić wygraną w wyborach) jest szef sztabu Trumpa, lobbysta Paul Manafort. Pojawił się wobec niego zarzut, że z tajnych kont płacił kilku ważnym europejskim politykom. Według informacji, jakimi dysponuje Onet, na liście są były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski, były premier Włoch i dawny szef Komisji Europejskiej Romano Prodi oraz były austriacki kanclerz Alfred Gusenbauer.

Były prezydent przyznał, że zna Manaforta. Zaprzecza jednak jakoby był z nim w jakikolwiek sposób związany finansowo. - Układów finansowych ani politycznych z nim nie miałem. To jakieś nieporozumienie. Mogę tylko spekulować. W latach 2012-13 organizowanych było wiele debat i konferencji na temat Ukrainy. Brałem w nich udział, czasem z Prodim, czasem z Gusenbauerem. Oczywiście, braliśmy honoraria. Może Manafort opłacał je przez swoje firmy? Ale to były publiczne, jawne debaty - powiedział Kwaśniewski w rozmowie z Onetem.

Tworzenie podziałów i brudne pieniądze
Paul Manafort i jego wspólnik biznesowy Rick Gates, zostali też oskarżeni przez Roberta Muellera o liczne oszustwa podatkowe i bankowe. Doradcom Trumpa już wcześniej postawiono zarzuty prania brudnych pieniędzy.

Do tego wielka ława przysięgłych oskarżyła13 Rosjan oraz trzy rosyjskie podmioty w związku z ingerencją w wybory prezydenckie w 2016 roku. Strategicznym celem oskarżonych było "stworzenie podziałów w amerykańskim systemie politycznym" podczas wyborów prezydenckich. Jak wynika z ustaleń federalnej agencji śledczej, obcokrajowcy organizowali wiece, kupowali polityczne reklamy, podając się za amerykańskich aktywistów. Tworzyli strony internetowe, fałszywe postaci i akcje w mediach społecznościowych.

https://wiadomosci.wp.pl/amerykansk...-o-kampanie-wyborcza-trumpa-6223868705323137a
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Nie myślałem, że w XXI wieku żyją jeszcze debile, którzy nie wiedzą jakie są konsekwencje wprowadzania ceł. A jednak.

Donald Trump idzie na handlową wojnę ze światem? Podjął decyzję, która może ją wywołać

Tego świat się obawia najbardziej - że protekcjonistyczne zapędy amerykańskiego prezydenta doprowadzą do eskalacji i tak już napiętych relacji USA z Chinami i innymi partnerami handlowymi USA. Ale niestety, dzieje się. Donald Trump ogłosił, że wprowadza cła na import aluminium i stali. Chce w ten sposób chronić rodzimych producentów. Ale pewne jest, że wywoła handlową burzę.

Import stali ma być objęty podatkiem w wysokości 25 proc., a aluminium - 10 proc.

- Nasz przemysł stali i aluminium (oraz wiele innych) był dziesiątkowany przez dekady niesprawiedliwych umów handlowych zawartych z krajami całego świata i złych regulacji prawnych. Nie możemy pozwolić, by nasz kraj, nasze firmy i pracownicy byli dłużej wykorzystywani. My chcemy wolnego, sprawiedliwego i mądrego rynku! - napisał Donald Trump na Twitterze

Junker: nie będziemy siedzieć bezczynnie
Słowa te spotkały się z natychmiastową reakcją Europy. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zapewnił, że Unia Europejska odpowie "w sposób zdecydowany" na wprowadzenie przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa taryf na import stali i aluminium. Co więcej, nazwał tę decyzję "jawną interwencją" i uznał, że jest to interwencja, która nie wynika z troski o ich bezpieczeństwo narodowe.

- Nie będziemy siedzieć bezczynnie, podczas gdy wobec naszego przemysłu zastosowano niesprawiedliwe środki, które stanowią zagrożenie dla tysięcy europejskich miejsc pracy. UE zareaguje w sposób zdecydowany i proporcjonalny, aby bronić swych interesów - dodał Juncker.

Prezes niemieckiego stowarzyszenia producentów stali Juergen Kerkhoff uznał z kolei, że decyzja Donalda Trumpa stanowi oczywiste pogwałcenie zasad Światowej Organizacji Handlu (WTO).

Cła bronią obosieczną
Historia uczy, że takie protekcjonistyczne decyzje mogą być opłakane w skutkach. W latach 30. administracja Herberta Hoovera zwiększyła subsydia dla rolnictwa i nakłaniała farmerów do zmniejszania areału upraw w celu podtrzymania cen. To doprowadziło do powstania karteli i tylko pogarszało nadprodukcję w rolnictwie.

Prezydent Hoover podpisał ustawę Smoota-Hawleya, która miała chronić farmerów przed importem zagranicznych produktów rolnych, ale w efekcie zwiększyła cła do najwyższego poziomu w historii. Wkrótce ochrony zaczęły domagać się też przemysłowe grupy interesu. To uderzyło w międzynarodowy handel i wzmocniło kryzys na całym świecie.

Takie działania nie mogły się skończyć inaczej, jak gigantycznym wzrostem zadłużenia i radykalną podwyżką podatków, co dobiło ledwo oddychającą gospodarkę.

Trump ma uzasadnienie
Rzecznik republikańskiego spikera Izby Reprezentantów Paula Ryana, Doug Andres, napisał w oświadczeniu, że Ryan "ma nadzieję, iż prezydent rozważy niezamierzone konsekwencje tego pomysłu i weźmie pod uwagę inne możliwości, zanim wprowadzi w życie plan nałożenia taryf celnych".

Ale Trump ma jeden ce: wzmocnić producentów aluminium i stali, bo potrzebni oni są do celów obronnych. Wśród beneficjentów nowych taryf będą takie firmy jak: Steel Corporation, Nucor, Evraz, JW Aluminum, Century Aluminum, Chester Roush, Timken Steel, United Aluminum i AK Steel.

Wzrost produkcji stali i aluminium za granicą spowodował spadek ich cen, co zaszkodziło amerykańskim producentom. Resort handlu uznał obecną sytuację za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA.

Ale Donald Trump zdaje się zapominać, że Europa i Chiny mogą wprowadzić w ramach retorsji własne taryfy na produkty z USA, a w konsekwencji mogą wzrosnąć ceny stali i aluminium, co zaszkodzi m.in. amerykańskim producentom samochodów.
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
-gry wideo to zło, dzieci przez nie mordują się na ulicach i w szkołach.
-najpierw zabierać broń, potem iść do sądu
-cła na wszystko kurwa
-jebać dolara
-kara śmierci dla handlarzy narkotykami

Prezydentura tego przypała w pigułce :) Ciekawe czy libki już wytrzeźwiały i fascynacja tym zjebem im przeszła?
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
-gry wideo to zło, dzieci przez nie mordują się na ulicach i w szkołach.
-najpierw zabierać broń, potem iść do sądu
-cła na wszystko kurwa
-jebać dolara
-kara śmierci dla handlarzy narkotykami

Prezydentura tego przypała w pigułce :) Ciekawe czy libki już wytrzeźwiały i fascynacja tym zjebem im przeszła?
Wyobrażasz sobie prezydenturę Hilarzycy? Ja nie.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Nie myślałem, że w XXI wieku żyją jeszcze debile, którzy nie wiedzą jakie są konsekwencje wprowadzania ceł. A jednak.

Donald Trump idzie na handlową wojnę ze światem? Podjął decyzję, która może ją wywołać

Tego świat się obawia najbardziej - że protekcjonistyczne zapędy amerykańskiego prezydenta doprowadzą do eskalacji i tak już napiętych relacji USA z Chinami i innymi partnerami handlowymi USA. Ale niestety, dzieje się. Donald Trump ogłosił, że wprowadza cła na import aluminium i stali. Chce w ten sposób chronić rodzimych producentów. Ale pewne jest, że wywoła handlową burzę.

Import stali ma być objęty podatkiem w wysokości 25 proc., a aluminium - 10 proc.

- Nasz przemysł stali i aluminium (oraz wiele innych) był dziesiątkowany przez dekady niesprawiedliwych umów handlowych zawartych z krajami całego świata i złych regulacji prawnych. Nie możemy pozwolić, by nasz kraj, nasze firmy i pracownicy byli dłużej wykorzystywani. My chcemy wolnego, sprawiedliwego i mądrego rynku! - napisał Donald Trump na Twitterze

Junker: nie będziemy siedzieć bezczynnie
Słowa te spotkały się z natychmiastową reakcją Europy. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zapewnił, że Unia Europejska odpowie "w sposób zdecydowany" na wprowadzenie przez administrację prezydenta USA Donalda Trumpa taryf na import stali i aluminium. Co więcej, nazwał tę decyzję "jawną interwencją" i uznał, że jest to interwencja, która nie wynika z troski o ich bezpieczeństwo narodowe.

- Nie będziemy siedzieć bezczynnie, podczas gdy wobec naszego przemysłu zastosowano niesprawiedliwe środki, które stanowią zagrożenie dla tysięcy europejskich miejsc pracy. UE zareaguje w sposób zdecydowany i proporcjonalny, aby bronić swych interesów - dodał Juncker.

Prezes niemieckiego stowarzyszenia producentów stali Juergen Kerkhoff uznał z kolei, że decyzja Donalda Trumpa stanowi oczywiste pogwałcenie zasad Światowej Organizacji Handlu (WTO).

Cła bronią obosieczną
Historia uczy, że takie protekcjonistyczne decyzje mogą być opłakane w skutkach. W latach 30. administracja Herberta Hoovera zwiększyła subsydia dla rolnictwa i nakłaniała farmerów do zmniejszania areału upraw w celu podtrzymania cen. To doprowadziło do powstania karteli i tylko pogarszało nadprodukcję w rolnictwie.

Prezydent Hoover podpisał ustawę Smoota-Hawleya, która miała chronić farmerów przed importem zagranicznych produktów rolnych, ale w efekcie zwiększyła cła do najwyższego poziomu w historii. Wkrótce ochrony zaczęły domagać się też przemysłowe grupy interesu. To uderzyło w międzynarodowy handel i wzmocniło kryzys na całym świecie.

Takie działania nie mogły się skończyć inaczej, jak gigantycznym wzrostem zadłużenia i radykalną podwyżką podatków, co dobiło ledwo oddychającą gospodarkę.

Trump ma uzasadnienie
Rzecznik republikańskiego spikera Izby Reprezentantów Paula Ryana, Doug Andres, napisał w oświadczeniu, że Ryan "ma nadzieję, iż prezydent rozważy niezamierzone konsekwencje tego pomysłu i weźmie pod uwagę inne możliwości, zanim wprowadzi w życie plan nałożenia taryf celnych".

Ale Trump ma jeden ce: wzmocnić producentów aluminium i stali, bo potrzebni oni są do celów obronnych. Wśród beneficjentów nowych taryf będą takie firmy jak: Steel Corporation, Nucor, Evraz, JW Aluminum, Century Aluminum, Chester Roush, Timken Steel, United Aluminum i AK Steel.

Wzrost produkcji stali i aluminium za granicą spowodował spadek ich cen, co zaszkodziło amerykańskim producentom. Resort handlu uznał obecną sytuację za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA.

Ale Donald Trump zdaje się zapominać, że Europa i Chiny mogą wprowadzić w ramach retorsji własne taryfy na produkty z USA, a w konsekwencji mogą wzrosnąć ceny stali i aluminium, co zaszkodzi m.in. amerykańskim producentom samochodów.
ale się podnieciłem że komisarz jest za wolnym handlem, a później mi mina zrzedła bo tu chodzi o miejsca pracy
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
-gry wideo to zło, dzieci przez nie mordują się na ulicach i w szkołach.
-najpierw zabierać broń, potem iść do sądu
-cła na wszystko kurwa
-jebać dolara
-kara śmierci dla handlarzy narkotykami

Prezydentura tego przypała w pigułce :) Ciekawe czy libki już wytrzeźwiały i fascynacja tym zjebem im przeszła?

Otrzeźwienie nadejdzie wraz ze zrozumieniem, że od dłuższego czasu prezydent USA posiada status figuranta. Tylko i wyłącznie figuranta. W przeciwnym razie skończyłby tak jak ten nieszczęsny dupokrata na filmie, który prawdopodobnie podpadł, gdy słusznie zaczął podskakiwać bandytom z FED. Ale nie tylko im.

ps: Trump robi dokładnie to, co miał robić od samego początku. Cała ta nagonka, ten buldupizm z wymyśloną interwencją Rosji w wybory w USA, to tylko i wyłącznie cyrk medialny dla debili, którzy za chuja wafla nie chcą skumać rzeczywistej istoty demokracji. Istotą demokracji jest sztuczne wywołanie nienawiści między ludźmi omamionymi przez lata kłamstw o jakiejś, kurwa, opozycji, lepszej frakcji, innymi, co mają wreszcie zaprowadzić porządek itd. Podzielonym, skłóconym społeczeństwem łatwiej się rządzi. Dziel i rządź!!
Patologia demokracji polega właśnie na tym, że jest ona rządowym narzędziem owego podziału. Najskuteczniejszym, jak do tej pory.

 
Ostatnia edycja:

myname

Active Member
307
218
Trump forsuje swój pomysł, aby karać za posiadanie śladowych ilości marihuany co już od razu wyklucza jego libertariańskie spojrzenie na świat.Mówili to nawet w nieobiektywnych mediach głównego nurtu.Może ktoś podlinkuje?To pytanie to chyba żart przy jego polityce z murem i czołgami oraz mega cłami.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Wystarczy postraszyć Chińczykami, żeby mieć pretekst i prawdopodobnie duże poparcie społeczne do nacjonalizacji czegokolwiek...

Czy rząd umie zbudować sieć komórkową? Nacjonalizacja 5G uratuje przed Chinami

W dyskusjach o konieczności istnienia władzy państwowej nieustannie pojawia się pytanie – a kto by budował drogi, gdyby nie było państwa? Pytanie łatwo odwrócić, przypominając że poza stalinizmem drogi budowały firmy budowlane, a nie państwo, ale nie o to przecież chodzi. To państwo przekazuje dziś pieniądze na budowę dróg. Właściwe pytanie brzmi więc nie czy państwo umie budować drogi, lecz czy państwo umie efektywnie wydawać publiczne pieniądze na budowę czegokolwiek. Takie pytanie będą musieli sobie niebawem zadać Amerykanie, którzy stoją w obliczu bezprecedensowej nacjonalizacji sieci telekomunikacyjnej 5G, projektu już porównywalnego do budowy sieci autostrad przez administrację Eisenhowera.

Model rozwoju sieci telekomunikacyjnych jest niemal wszędzie na świecie taki sam: państwo zarządzając pasmami częstotliwości radiowych ogłasza przetarg wśród operatorów. Ten który zapłaci najwyższą kwotę uzyskuje możliwość zbudowania własnego systemu na bazie własnego sprzętu, zakupionego za własne środki u wiodących dostawców rozwiązań dla telekomunikacji.

Taki model jest niewątpliwie wydajny ekonomicznie, ale według przedstawicieli administracji Donalda Trumpa przynosi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Wiodący dostawcy rozwiązań w dziedzinie telekomunikacji to dziś bowiem firmy chińskie, a to oznacza, że budowane przez prywatnych operatorów telekomunikacyjnych sieci są podatne na kontrolę i przejęcie przez chiński wywiad.


Nasze autostrady i nasze maszty radiowe
Dziennikarze magazynu Axios uzyskali dostęp do poufnych dokumentów rządowych, z których wynika, że Stany Zjednoczone potrzebują scentralizowanej, ogólnokrajowej sieci 5G, która zostałaby zbudowana w ciągu najbliższych trzech lat. Nie wiadomo jednak jeszcze, kto miałby za taką sieć zapłacić i kto miałby ją zbudować.

Dokumenty przedstawiają dwie opcje: według pierwszej fundatorem i budowniczym sieci byłaby administracja federalna USA. Według drugiej, dostawcy usług bezprzewodowych budowaliby własne sieci 5G, rywalizując w tym ze sobą. Próbuje się przedstawić obie opcje jako jednocześnie rozważane, ale z tego co mówią anonimowe źródła, opcja druga jest tylko listkiem figowym. Żadnego wyboru nie ma – bezpieczeństwo Ameryki może być zapewnione tylko poprzez zbudowaną przez władze sieć, w imię większego dobra firmy telekomunikacyjne muszą porzucić swoje dotychczasowe modele biznesowe.

Nacjonalizacja sieci 5G oznaczać będzie, że po zbudowaniu infrastruktury, administracja będzie dzierżawić dostęp operatorom telekomunikacyjnym, takim jak AT&T, Verizon czy T-Mobile. Ich swoboda działania będzie ograniczona od strony technicznej. Ze względu na wymogi bezpieczeństwa narodowego, będą oni musieli się dostosować do federalnych regulacji w zakresie nabywania i używania sprzętu. Ograniczenia dotkną też stanów i miast – nie będą one mogły mieć własnych regulacji dotyczących tej kwestii.

Zdaniem ekspertów z administracji Trumpa, narodowa amerykańska sieć 5G, jest niezbędna dla stworzenia bezpiecznej ścieżki dla wschodzących technologii, takich jak samoprowadzące się auta i wirtualna rzeczywistość. Zarazem jest konieczna dla zwalczania chińskich zagrożeń dla bezpieczeństwa ekonomicznego i informatycznego Stanów Zjednoczonych, szczególnie w obliczu przewagi Chin w dziedzinie (sic!) Sztucznej Inteligencji. Co prawda nie powiedziano, co wyścig zbrojeń w dziedzinie AI ma mieć wspólnego z nacjonalizacją sieci 5G, ale najwyraźniej eksperci wiedzą swoje.

Chiński neokolonialista czyha na sojuszników USA
Co szczególnie dla nas istotne jest założenie, że zbudowana przez amerykańską administrację, wolna od chińskiej ingerencji sieć 5G mogłaby być eksportowana do innych państw – demokratycznych sojuszników USA. W ten sposób można byłoby je ocalić przez chińskim neokolonializmem.

Jeśli prezydent Trump zdecyduje się na nacjonalizację sieci 5G, postawi to w trudnej sytuacji wiodących amerykańskich operatorów, którzy już włożyli miliardy we własne prace badawczo-rozwojowe, współpracując w tym z chińskimi firmami. Czym jednak są publiczne i prywatne miliardy, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo narodowe?

Dziennikarze Axios pominęli jednak jeden istotny aspekt całej tej sprawy. Administracja federalna kontrolująca ogólnokrajową sieć 5G to zarazem możliwość bezpośredniego śledzenia praktycznie każdego obywatela w czasie rzeczywistym. Do tej pory pozyskanie takich danych od prywatnych operatorów przez służby federalne wymagało w każdym wypadku uzyskania nakazów sądowych. W narodowej sieci 5G taka niedogodność przestaje istnieć.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Bezpieczeństwo narodowe to niesamowicie wygodna wymówka, aby wkładać paluchy w cokolwiek, krzyżyjąc innym plany.

Trump zablokował przejęcie Qualcomma z obawy o bezpieczeństwo narodowe USA
13.03.2018 08:50
To miało być największe przejęcie w historii branży IT. W październiku zeszłego roku po raz pierwszy potwierdzono, że Broadcom zamierza przejąć Qualcomma. Producent Snapdragonów i trzeci największy producent procesorów w ogóle, miał zostać przejęty za 70 dolarów za akcję (60 dolarów i 10 dolarów w akcjach Broadcomu), czyli za ponad 7 dolarów więcej niż ich ówczesna na NASDAQ. Daje to ogółem 130 mld dolarów. Do przejęcia jednak nie dojdzie.

Od czasu pierwszej odrzuconej przez inwestorów oferty, sporo się w tej sprawie wydarzyło, a kolejne nieoficjalne doniesienia z negocjacji jasno dawały do zrozumienia, że bynajmniej nie mamy tu do czynienia z przyjacielską fuzją, lecz z wrogim przejęciem. Ostateczna oferta singapurskiego Broadcoma opiewała na 117 mld dolarów, co nadal stanowi najwyższą transakcję w branży IT. A raczej stanowiłoby, gdyby nie wydane w nocy rozporządzenie wykonawcze Donalda Trumpa.

Każdorazowo przy tego typu transakcjach zgodę finalną zgodę wydają organy państwowe, zazwyczaj komisje ds. handlu zagranicznego. To właśnie na wniosek tego organu Prezydent Stanów Zjednoczonych zablokował przejęcie Qualcomma. Najbardziej interesujące jest jednak uzasadnienie tej decyzji. Do przejęcia nie dojdzie, gdyż w ocenie gabinetu Donalda Trumpa, stanowiłoby ono zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych:

Istnieją wiarygodne dowody, pozwalające sądzić, że Broadcom Limited, spółka z o.o. będąca pod jurysdykcją Singapuru (...) poprzez przejęcie kontroli nad Qualcomm Incorporated, korporacją z Delaware, może podjąć działania stanowiące ryzyko naruszenia bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych.

Krytyka osłabienia pozycji USA w handlu zagranicznym na rzecz państw dalekowschodnich była jedną z najskuteczniejszych dźwigni Trumpa w kampanii wyborczej. Teraz ma to odbicie także w branży IT. Oskarżenia o szpiegostwo wysunięto wobec Kaspersky'ego, następnie z tych samych powodów zablokowano amerykańską ekspansję Huaweia. Amerykanom gra się na nosie także w segmencie łączności, gdzie pozycja Broadcoma od lat jest niezachwiana. Odpowiedzią na techniczną hegemonię Chin w zakresie wdrażania 5G miała być proponowana przez Trumpa nacjonalizacja sieci 5G.

Roma locuta, causa finita. Przynajmniej przy zachowaniu aktualnej struktury korporacji o przejęciu nie może być mowy. Wciąż jednak główna siedziba Broadcomu mieści się w Kalifornii, niewykluczone, że producent półprzewodników rozważać będzie powrót pod amerykańską jurysdykcję. Istnieje także jeszcze jedna opcja – w zeszłym tygodniu Wall Street Journal opublikował niepotwierdzone dotąd doniesienia o możliwym przejęciu Broadcoma przez Intela, co stanowiłoby nowe rozdanie.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Jest podpis Donalda Trumpa. Wojna handlowa USA z Chinami stała się faktem
1 godz. 18 minut temu
Prezydent Donald Trump podpisał memorandum, które uruchomi sankcje handlowe wobec Chin, obejmujące cła odwetowe i ograniczenie inwestycji. Wartość taryf, jakie będą nałożone na chiński eksport, ma wynieść 50 mld dol. Pekin ostrzega, że rozważa środki odwetowe.

Podpisując w czwartek memorandum, Trump powiedział, że deficyt USA w handlu z Chinami "wymknął się spod kontroli". Dodał: "Mamy do czynienia z sytuacją ogromnej kradzieży własności intelektualnej, która prawdopodobnie jest na poziomie miliardów dolarów".

Podpisanie dyrektywy przez prezydenta oznacza, że biuro przedstawiciela handlowego USA rozpocznie konsultacje dotyczące listy chińskich dóbr, które mogą zostać objęte restrykcjami - poinformował zastępca dyrektora rady ekonomicznej Białego Domu Everett Eissenstat.

Trump nakaże też resortowi finansów, by zaproponował środki, które pozwolą ograniczyć chińskie inwestycje w USA.

Sankcje mają być odpowiedzią na praktyki Chin polegające na kradzieży i wymuszaniu transferów własności intelektualnej z amerykańskich firm, ale też na deficyt USA w obrotach handlowych z Chinami.

Specjalny przedstawiciel rządu USA ds. handlu Robert Lighthizer oświadczył w środę w Kongresie, że Waszyngton zamierza "wywrzeć maksymalny nacisk na Chiny, a minimalny na amerykańskich konsumentów".

Jeszcze przed podpisaniem memorandum przez Trumpa ambasador Chin przy Światowej Organizacji Handlu (WTO) Zhang Xiangchen poinformował, że Pekin rozważa wniesienie skargi do WTO. Dodał jednak: "Nie wykluczam innych opcji, ponieważ jeśli zbliża się powódź, musisz się osłonić, by ją powstrzymać (...). Protekcjonizm nie zadziała. Jeśli decydujesz się na protekcjonizm, stracisz wiarygodność i zdolność do przewodzenia w WTO".

Amerykańskie cła na stal uderzą w polskich producentów
Czwartek, 22 marca (10:07)
Amerykańskie cła na stal i aluminium uderzą także w polskich producentów tych wyrobów, głównie w sferze stali dla budownictwa - ocenia Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach. Powodem jest spodziewany wzrost importu stali do krajów UE, co może wyprzeć z rynku rodzime wyroby.

- Naszą obawę budzi nie tylko ograniczenie dostępu do rynku amerykańskiego, ale przede wszystkim nieuchronnie związana z wprowadzeniem amerykańskich ceł reorganizacja handlu międzynarodowego, która doprowadzi do przekierowania do krajów Unii Europejskiej eksportu stali z krajów trzecich, kierowanego dotąd na rynek Stanów Zjednoczonych - wyjaśnił w czwartek prezes Izby Stefan Dzienniak.

W marcu prezydent USA wprowadził cła na eksportowane do Stanów Zjednoczonych wyroby stalowe i aluminium, wynoszące odpowiednio 25 proc. i 10 proc. Taryfy zaczną obowiązywać 23 marca br. i obejmą wiele krajów, w tym Polskę oraz inne państwa Unii. Cła nałożono m.in. w oparciu o raport amerykańskiego Ministerstwa Handlu, zgodnie z którym import stali i aluminium zagraża bezpieczeństwu narodowemu USA.

Sprawa amerykańskich ceł na stal ma być jednym z tematów rozpoczynającego się w czwartek w Brukseli unijnego szczytu. Europejska Konfederacja Przemysłu Żelaza i Stali Eurofer, reprezentująca producentów i przetwórców stali z krajów UE, liczy, że politycy podejmą szeroko zakrojone, zdecydowane działania służące ochronie europejskiego hutnictwa stali, zatrudniającego obecnie w UE ok. 320 tys. osób.

Polskie środowisko hutnicze, skupione w HIPH, popiera postulaty Euroferu, dotyczące wprowadzenia kompleksowych środków ochronnych (ang. safeguards), które ograniczą import do UE wszystkich rodzajów stali objętych amerykańskimi cłami. Hutnicy liczą też, iż UE podejmie starania o wyłączenie krajów Unii z amerykańskich ceł.

W opinii prezesa HIPH Stefana Dzienniaka, środki ochrony unijnego rynku, jako odpowiedź na amerykańskie cła, powinny objąć szeroką gamę wyrobów stalowych. "Tylko pełen katalog wyrobów stalowych jest w stanie uchronić unijnych producentów przed negatywnymi skutkami ceł. Nie wyobrażamy sobie wyłączenia ze środków ochronnych np. prętów zbrojeniowych, kształtowników, blach czy grodzic, ponieważ momentalnie import z krajów trzecich drastycznie przyspieszy i wyprze z rynku produkty krajowe, o wysokiej jakości" - ocenił prezes Izby.

W sposób szczególnie dotkliwy - w ocenie prezesa - reperkusje amerykańskich ceł i spodziewanego wzrostu importu stali do krajów UE może odczuć krajowy rynek prętów zbrojeniowych. - Ten rynek, zwłaszcza w Polsce, napotykał w ostatnich latach na poważne problemy: najpierw mafie wyłudzające VAT, doprowadzające polskie huty na skraj bankructwa, następnie zalew krajowego rynku przez białoruskie pręty po cenach dumpingowych, a teraz dodatkowy impuls dla zagranicznych producentów do eksportu do UE, w tym Polski, w wyniku nałożenia ceł przez USA - wyjaśnił Dzienniak.

Z danych Euroferu wynika, że choć amerykańskie cła dopiero wchodzą w życie, sama zapowiedź wprowadzenia takich regulacji już poskutkowała zwiększonym eksportem stali do UE z krajów trzecich. W dwóch pierwszych miesiącach tego roku import wyrobów stalowych do UE zwiększył się - jak podaje Eurofer - o 12 proc. i przekroczył historyczne maksima z lat 2016-2017.

- Taki wzrost importu niebezpiecznie powiększa i tak olbrzymią, bo aż 65-procentową, zwyżkę przywozu stali do krajów UE odnotowaną w ostatnich pięciu latach. Czyni to Unię Europejską największym importerem stali jeszcze przed wejściem w życie amerykańskich taryf - ocenił prezes HIPH.

Dla niektórych wyrobów, np. prętów zbrojeniowych czy kształtowników, wzrost importu do krajów Unii był jeszcze większy - dla prętów zbrojeniowych wyniósł w styczniu i lutym 75 proc., a dla kształtowników 148 proc. Z danych wynika, że w latach 2013-17 wielkość przywozu prętów zbrojeniowych na rynek UE została niemal podwojona.
Coś ta "nadzieja libertarian" srogo zawodzi...
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Jest podpis Donalda Trumpa. Wojna handlowa USA z Chinami stała się faktem
1 godz. 18 minut temu
Prezydent Donald Trump podpisał memorandum, które uruchomi sankcje handlowe wobec Chin, obejmujące cła odwetowe i ograniczenie inwestycji. Wartość taryf, jakie będą nałożone na chiński eksport, ma wynieść 50 mld dol. Pekin ostrzega, że rozważa środki odwetowe.

Podpisując w czwartek memorandum, Trump powiedział, że deficyt USA w handlu z Chinami "wymknął się spod kontroli". Dodał: "Mamy do czynienia z sytuacją ogromnej kradzieży własności intelektualnej, która prawdopodobnie jest na poziomie miliardów dolarów".

Podpisanie dyrektywy przez prezydenta oznacza, że biuro przedstawiciela handlowego USA rozpocznie konsultacje dotyczące listy chińskich dóbr, które mogą zostać objęte restrykcjami - poinformował zastępca dyrektora rady ekonomicznej Białego Domu Everett Eissenstat.

Trump nakaże też resortowi finansów, by zaproponował środki, które pozwolą ograniczyć chińskie inwestycje w USA.

Sankcje mają być odpowiedzią na praktyki Chin polegające na kradzieży i wymuszaniu transferów własności intelektualnej z amerykańskich firm, ale też na deficyt USA w obrotach handlowych z Chinami.

Specjalny przedstawiciel rządu USA ds. handlu Robert Lighthizer oświadczył w środę w Kongresie, że Waszyngton zamierza "wywrzeć maksymalny nacisk na Chiny, a minimalny na amerykańskich konsumentów".

Jeszcze przed podpisaniem memorandum przez Trumpa ambasador Chin przy Światowej Organizacji Handlu (WTO) Zhang Xiangchen poinformował, że Pekin rozważa wniesienie skargi do WTO. Dodał jednak: "Nie wykluczam innych opcji, ponieważ jeśli zbliża się powódź, musisz się osłonić, by ją powstrzymać (...). Protekcjonizm nie zadziała. Jeśli decydujesz się na protekcjonizm, stracisz wiarygodność i zdolność do przewodzenia w WTO".

Amerykańskie cła na stal uderzą w polskich producentów
Czwartek, 22 marca (10:07)
Amerykańskie cła na stal i aluminium uderzą także w polskich producentów tych wyrobów, głównie w sferze stali dla budownictwa - ocenia Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa w Katowicach. Powodem jest spodziewany wzrost importu stali do krajów UE, co może wyprzeć z rynku rodzime wyroby.

- Naszą obawę budzi nie tylko ograniczenie dostępu do rynku amerykańskiego, ale przede wszystkim nieuchronnie związana z wprowadzeniem amerykańskich ceł reorganizacja handlu międzynarodowego, która doprowadzi do przekierowania do krajów Unii Europejskiej eksportu stali z krajów trzecich, kierowanego dotąd na rynek Stanów Zjednoczonych - wyjaśnił w czwartek prezes Izby Stefan Dzienniak.

W marcu prezydent USA wprowadził cła na eksportowane do Stanów Zjednoczonych wyroby stalowe i aluminium, wynoszące odpowiednio 25 proc. i 10 proc. Taryfy zaczną obowiązywać 23 marca br. i obejmą wiele krajów, w tym Polskę oraz inne państwa Unii. Cła nałożono m.in. w oparciu o raport amerykańskiego Ministerstwa Handlu, zgodnie z którym import stali i aluminium zagraża bezpieczeństwu narodowemu USA.

Sprawa amerykańskich ceł na stal ma być jednym z tematów rozpoczynającego się w czwartek w Brukseli unijnego szczytu. Europejska Konfederacja Przemysłu Żelaza i Stali Eurofer, reprezentująca producentów i przetwórców stali z krajów UE, liczy, że politycy podejmą szeroko zakrojone, zdecydowane działania służące ochronie europejskiego hutnictwa stali, zatrudniającego obecnie w UE ok. 320 tys. osób.

Polskie środowisko hutnicze, skupione w HIPH, popiera postulaty Euroferu, dotyczące wprowadzenia kompleksowych środków ochronnych (ang. safeguards), które ograniczą import do UE wszystkich rodzajów stali objętych amerykańskimi cłami. Hutnicy liczą też, iż UE podejmie starania o wyłączenie krajów Unii z amerykańskich ceł.

W opinii prezesa HIPH Stefana Dzienniaka, środki ochrony unijnego rynku, jako odpowiedź na amerykańskie cła, powinny objąć szeroką gamę wyrobów stalowych. "Tylko pełen katalog wyrobów stalowych jest w stanie uchronić unijnych producentów przed negatywnymi skutkami ceł. Nie wyobrażamy sobie wyłączenia ze środków ochronnych np. prętów zbrojeniowych, kształtowników, blach czy grodzic, ponieważ momentalnie import z krajów trzecich drastycznie przyspieszy i wyprze z rynku produkty krajowe, o wysokiej jakości" - ocenił prezes Izby.

W sposób szczególnie dotkliwy - w ocenie prezesa - reperkusje amerykańskich ceł i spodziewanego wzrostu importu stali do krajów UE może odczuć krajowy rynek prętów zbrojeniowych. - Ten rynek, zwłaszcza w Polsce, napotykał w ostatnich latach na poważne problemy: najpierw mafie wyłudzające VAT, doprowadzające polskie huty na skraj bankructwa, następnie zalew krajowego rynku przez białoruskie pręty po cenach dumpingowych, a teraz dodatkowy impuls dla zagranicznych producentów do eksportu do UE, w tym Polski, w wyniku nałożenia ceł przez USA - wyjaśnił Dzienniak.

Z danych Euroferu wynika, że choć amerykańskie cła dopiero wchodzą w życie, sama zapowiedź wprowadzenia takich regulacji już poskutkowała zwiększonym eksportem stali do UE z krajów trzecich. W dwóch pierwszych miesiącach tego roku import wyrobów stalowych do UE zwiększył się - jak podaje Eurofer - o 12 proc. i przekroczył historyczne maksima z lat 2016-2017.

- Taki wzrost importu niebezpiecznie powiększa i tak olbrzymią, bo aż 65-procentową, zwyżkę przywozu stali do krajów UE odnotowaną w ostatnich pięciu latach. Czyni to Unię Europejską największym importerem stali jeszcze przed wejściem w życie amerykańskich taryf - ocenił prezes HIPH.

Dla niektórych wyrobów, np. prętów zbrojeniowych czy kształtowników, wzrost importu do krajów Unii był jeszcze większy - dla prętów zbrojeniowych wyniósł w styczniu i lutym 75 proc., a dla kształtowników 148 proc. Z danych wynika, że w latach 2013-17 wielkość przywozu prętów zbrojeniowych na rynek UE została niemal podwojona.
Coś ta "nadzieja libertarian" srogo zawodzi...
Trump uważa się za inteligentnego, a nie wpadł na to, że Chiny nie muszą się oglądać na opinię publiczną, bo nie ma tam demokracji. Tym samym mogą grać w wojnie celnej twardo do końca. Trumpowi wystarczy, że wzrośnie niezadowolenie społeczne, spadną notowania i wycofa się jak zbity pies.

DY698SYWAAAoyQ7.jpg


To jest właśnie ta zaleta lub wada demokracji (zależy jak się na to patrzy). Obywatele mogą prezydentowi wybić głupoty z głowy.
 
Do góry Bottom