Rządy Prawa i Sprawiedliwości

U

ultimate

Guest
Kolizja samochodu przewożącego Beatę Szydło.

W Oświęcimiu tuż przed godz. 19 doszło do wypadku samochodu, w którym jechała premier Beata Szydło. Szefowa rządu jest potłuczona, przeszła rutynowe badania w szpitalu w Oświęcimiu. Według najnowszych informacji, premier zostanie przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Warszawie.
Rzecznik KGP Mariusz Ciarka powiedział, że przyczyną kolizji był nagły manewr skrętu w lewo samochodu jadącego przed kolumną. TVP Info podaje, że premier wracała do domu w Brześciu. Policja podaje również, że samochód z premier nie jechał szybko, mimo że jako pojazd uprzywilejowany nie musiał przestrzegać przepisów.


7bde5861400e788eb67c310e8894498c.jpeg

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/koli...lo-zobacz-zdjecia-z-miejsca-zdarzenia/54wn73e
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 142
Ja to widzę tak: zamachowiec w cienkocienko skręcił znienacka w lewo, uderzając beemę, która przyjebała w drzewo. Nie może być inaczej, bo raczej jechali kolumną i premierowska maszyna raczej nie była pierwsze. Musiał celować w konkretny wóz.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
To są recydywiści. Gosiewski swego czasu rugał w sejmie pilota który nie chciał lądować w strefie działań wojennych w Gruzji. Inny oficjel delegacji smoleńskiej kpił z sensu ćwiczenia na symulatorze Tupolewa, bo "to ruski symulator". Żywioł wyznaczył im karę w zawiasach. Nie skorzystali z tej łaski, to im żywioł odwiesił karę. Tu jest tylko jednak kara - kara śmierci.
Nawet po smoleńsku był problem z samolotem. Duda miał problem z oponą, Szydło udając się po wskazówki do Izraela również zaliczyła kolizję. Macierewicz miał niedawno kolizję, a teraz Szydło ma kolejną kolizję. Warto też zauważyć, że BEZPOŚREDNIO po rozpierdoleniu drogiego samochodu (podatnik płaci) Macierewicz pochwalił kierowcę za szybką jazdę. To świadczy o tym, że Macierewicz nawet w obliczu śmierci nie jest skłonny do refleksji.
Pisowska maniana bardzo przypomina manianę Klicha.

Rządowym bucom tak odpierdala "władzowanie", że przemieszcznie się na sygnale traktują jako PRESTIŻ a nie narzędzie służące oszczędzeniu czasu i zwiększeniu bezpieczeństwa. Ten prestiż przysłania zdolność logicznego myślenia. W terenie zabudowanym zawsze może coś znienacka wyjechać. Nie można prowadzić ponad zdolności percepcyjne kierowcy i warunki jazdy. Mam szczerą nadzieję, że w końcu któryś z nich zdechnie na jakimś drzewie, ale w tym momencie rodzi się uzasadniona obawa o kontrofensywę sekty smoleńskiej, która natychmiast zauważy że "samochody tak się nie rozwalają". I kolejne zero stanie się "poległym".
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 697
7 104
Dlaczego uważasz, że jest to zmiana w dobrą stronę? W artykule napisane jest, że kierunki "strategiczne" zostaną podzielone na trzy kategorie: regulowane, uniwersyteckie i odpłatne. Na każdym z nich będzie obowiązywał limit miejsc na danym fakultecie, nawet jeśli będzie dotyczył prywatnej uczelni pobierającej opłaty za kształcenie (kategoria odpłatne). Czy to jest krok w dobrym kierunku? Fakt, że resort będzie narzucał limity i decydował jaki rodzaj studenta jest potrzebny kojarzy mi się z centralnym planowaniem. Nie jest automatycznie przesądzone, że wspomniane planowanie będzie przeprowadzone źle, jednak znając RP oraz polski punkt myślenia (czasami położony daleko od rzeczywistości) mam obawy, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Poza tym, jest to oczywiste regulowanie rynku i ograniczenie wolności. Ale to już tradycja - "oczywista oczywistość".
Ciekawe co faktycznie zostanie poddane pod głosowanie i czy w ogóle ten projekt ujrzy światło dzienne.

Cos mi sie wydaje, ze chodzi tylko o uczelnie panstwowe a nie prywatne. Ale pewny nie jestem.
 

Max J.

Well-Known Member
416
448
Z artykułu nie wynika, że gość twierdzi jakoby dzięki polityce jednego dziecka Chiny zaczęły się bogacić. Jest tam napisane, że skutek tej polityki zmusił kitajców do podnoszenia efektywności co przełożyło się na wzrost płac.


Duży zakład byłbym w stanie postawić, że wzmocnione zostaną politechniki kosztem politologii. Wolę gdy rząd wydaje pieniądze podatników bardziej niż mniej sensownie.

Też bym chciał. Tylko tak sobie patrzę co ten rząd robi sensownie i nie widzę nic sensownego w ich działaniach, więc moje nastawienie jest wybitnie sceptycznie. Nie dajmy się nabierać na ładnie brzmiące zapowiedzi. Oceniajmy skutki i podsuwajmy lepsze rozwiązania.

Cos mi sie wydaje, ze chodzi tylko o uczelnie panstwowe a nie prywatne. Ale pewny nie jestem.


Nie jest to do końca jasne. Ale jest tam fragment taki:

Są to zatem kierunki zaufania publicznego” – wskazują autorzy w projekcie. Chodzi m.in. o medycynę, prawo, kształcenie nauczycieli czy architekturę. Mogłyby je prowadzić tylko te uczelnie, które otrzymają zgodę ministra. Lista tych fakultetów ma być stosunkowo krótka, ale ostatecznie to, co się na niej znajdzie, ma zależeć od resortu. Fakultety przez niego wskazane mają być prowadzone w trybie jednolitych studiów magisterskich (pięcioletnich lub sześcioletnich) oraz kończyć się zewnętrznym egzaminem państwowym. Liczba osób, które mogłyby się na nich uczyć, ma być limitowana (tak jak jest teraz w przypadku kierunków lekarskich).

Rozumiem to tak, że ktoś może chcieć prywatnie nauczać takich kierunków, ale to minister zdecyduje czy będzie mógł.

Dalej:

Aby otrzymać pieniądze na kształcenie na tych fakultetach, uczelnia będzie musiała wziąć udział w konkursie. O środki będą mogły się ubiegać zarówno szkoły publiczne, jak i niepubliczne.

Czyli ma to dotyczyć uczelni prywatnych. Zabawne było by (nierealne, ale zabawne), gdyby jakaś uczelnia prywatna dostała grant na kształcenie "kierunku darzonego zaufaniem publicznym" (choćby taka placówka powstała "wczoraj"), a uniwerek nie dostał, bo zarobić musiał swojak prywaciarz.

Ta propozycja jest dość mętna. Pozostałe dwie są mniej rewolucyjne. Zobaczymy. Obstawiam, że nic nie zrobią albo spierdolą.
 

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
Projekty reform wyższych studiów, którymi straszy rząd, zdają mi się całkowicie do niczego we wszystkich swoich wersjach i odmianach. Nie mówię tego jako osoba, która neguje posunięcia tego rządu z zasady. Przykładowo w podobnej dziedzinie - szkolnictwo, edukacja - działania PiSorządu są godne jak najbardziej pochwały. Mam na myśli likwidację gimnazjów. Gimnazja to są, pomijając wszystko inne (co może też by się dało powiedzieć przeciwko nim), komórki molocha, komórki lewiatana, które, aby żyć, wymagają przetaczania środków moim kosztem. Aby gimnazja mogły żyć, Polacy muszą żyć pseudożyciem. Zabijając je PiS działa na korzyść Polaków, a więc Polski.

Nie sądzę, by tu (w sprawie reformy gimnazjalnej) tak naprawdę decydowały zaawansowane ekspertyzy. Sądzę, że zadecydowała tu zdroworozsądkowa intuicja Kaczyńskiego. Tu nie spierdolił sprawy. Nie można jednak od Kaczyńskiego za wiele wymagać - on nigdy nie był liberałem. Można by natomiast więcej wymagać od Gowina, ponieważ on kreował się od dawna na wolnorynkowca.
 
Ostatnia edycja:

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 697
7 104
Projekty reform wyższych studiów, którymi straszy rząd, zdają mi się całkowicie do niczego we wszystkich swoich wersjach i odmianach. Nie mówię tego jako osoba, która neguje posunięcia tego rządu z zasady. Przykładowo w podobnej dziedzinie - szkolnictwo, edukacja - działania PiSorządu są godne jak najbardziej pochwały. Mam na myśli likwidację gimnazjów. Gimnazja to są, pomijając wszystko inne (co może też by się dało powiedzieć przeciwko nim), komórki molocha, komórki lewiatana, które, aby żyć, wymagają przetaczania środków moim kosztem. Aby gimnazja mogły żyć, Polacy muszą żyć pseudożyciem. Zabijając je PiS działa na korzyść Polaków, a więc Polski.

Nie sądzę, by tu (w sprawie reformy gimnazjalnej) tak naprawdę decydowały zaawansowane ekspertyzy. Sądzę, ze tu zadecydowała tu zdroworozsądkowa intuicja Kaczyńskiego. Tu nie spierdolił sprawy. Nie można jednak od Kaczyńskiego za wiele wymagać - on nigdy nie był liberałem. Można by natomiast więcej wymagać od Gowina, ponieważ on kreował się od dawna na wolnorynkowca.

Problem jest inny: jest duzo giminazjow prywatnych i maja dozo lepsze wyniki niz panstwowe. A liceuow prywatnych jest bardzo malo.
 

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
Problem jest inny: jest duzo giminazjow prywatnych i maja dozo lepsze wyniki niz panstwowe. A liceuow prywatnych jest bardzo malo.

Polska ścieżka kształceniowa wygląda w praktyce tak. Państwowa podstawówka. Praktycznie NIKT nie podlega edukacji domowej (mikrośladowa ilość) i bardzo mało ludzi wysyła dzieci do prywatnej szkoły. Podobnie, analogicznie - państwowe gimnazjum. Dalej, prawie zawsze jest też szkoła ponadgimnazjalna (często liceum). Oczywiście państwowa.

I w tym momencie sytuacja się zmienia. Po pierwsze, część ludzi kończy edukację na szkole ponadgimnazjalnej. Po drugie, ci, którzy uczą się w szkołach wyższych, robią to według dwóch modeli. Albo bezpośrednio (lub prawie - nie więcej jak dwa lata przerwy) po szkole średniej (powiedzmy - liceum), albo inaczej, to znaczy rozpoczynają studia z dużą przerwą, w każdym razie te studia, które serio ukończą (przynajmniej na poziomie licencjackim). Po trzecie, INACZEJ niż w poprzednich fazach, często się zdarza, że są to studia na PRYWATNEJ uczelni.

Mówię o mieszkańcach Polski. Jeśli na przykład na tym forum sa osoby, które sa wygrywami z dziećmi i kierują wcześniejszą edukacją swoich dzieci, to jasne jest, że to jest całkowicie NIEREPREZENTATYWNE (ze względu na libertarianizm oczywiście, a nie ze względu na bycie wygrywem) doświadczenie.

Stąd kwestia, o której piszesz, jest w moim przekonaniu marginalna.

Musze powiedzieć, że pierwsze słyszę, że jest mnóstwo prywatnych gimnazjów (mniejsza o efekty), a bardzo mało liceów. Nie sądzę, by to była prawda. Równocześnie wierzę, że prywatnych gimnazjów jest wyraźnie więcej niż liceów i ma to bardzo wyraziste uzasadnienie. Różnica stanowisk między nami jest tu między różnicą ilościową *wyraźną*, o której ja piszę, a różnicą ilościową *wielką*, o której Ty piszesz.

Jakie jest to uzasadnienie?

Młodziak w Polsce ma do czynienia ze słabą podstawówką i z tragicznym gimnazjum. "Starszy młodziak" w Polsce ma do czynienia z bardzo słabą szkołą wyższą - szczególnie jeśli to jest PRYWATNA szkoła wyższa. Ale oczywiście państwowe uczelnie też są słabe. Jeśli młodziak jest zdolny i ma w życiu odrobinkę szczęścia, to może za to załapać się na DOBRĄ szkołę średnią (z reguły liceum). Trudniej o to, gdy ma daleko do dowolnego dużego miasta.

Rynek nie jest obojętny na taką sytuację. Dlatego rzeczywiście prywatnych gimnazjów jest TROCHĘ więcej niż prywatnych liceów. Bo po co inteligentni, zamożni rodzice mają pchać zdolnego dzieciaka do prywatnej szkoły za pieniądze, skoro w dużym mieście jest DOBRE liceum za darmo? Ci, którzy pchają, robią to albo ze snobizmu (stać nas, kurwa!, ja wiem lepiej, bo mam szmal!), albo z różnych względów, zwykle praktycznych (np. umiejscowienie w przestrzeni, coś przypadkowego).

Z natury rzeczy oczywiście prywatne UCZELNIE I PLACÓWKI NAUKOWE mogą być bardzo dobre, lepsze od państwowych. Ale w Polsce w praktyce tak się sprawy nie mają. Z RÓŻNYCH POWODÓW. By jednak nawiązać do Twojego postu - rozumiesz przecież, że sto razy łatwiej jest zbudować prywatne gimnazjum niż prywatny uniwersytet (o prywatnej akademii medycznej nie wspominając).

W każdym razie te tragiczne PAŃSTWOWE gimnazja należy jebać, jebać, jebać i zajebać na śmierć. Co PiS chyba zrobi.

Oczywiście nie miałbym nic przeciwko bardzo liberalnym przepisom pozwalającym polskim dzieciom przejść od "zerówki" do matury ALTERNATYWNĄ, CZYSTO PRYWATNĄ ścieżką trójstopniową (z gimnazjum). W praktyce tak raczej nie będzie. Ale bytom prywatnym - jako bardziej elastycznym (!) - nie będzie chyba zbytnio trudno przekształcić się albo w podstawówkę, albo w szkołę średnią, albo w jedno i drugie. I jakość, o której wspominasz, niech polskie prywatne gimnazja kontynuują już jako szkoły innego typu.
 
Ostatnia edycja:

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Ekonomia wedlug PiS-u czyli Chiny sie bogaca bo zakazali posiadania wielu dzieci i nie pozwalaja na imigracje:

http://wolnosc24.pl/2017/02/11/eksp...lki-upadek-gospodarki-i-wynarodowienie-kraju/

Moj koment tez tam znajdziecie pod postem.

Niepotrzebnie tak ostro. W tym tekście nie podano wyludnienia jako przyczyny rozwoju ekonomicznego. Jako przyczynę podano środki zaradcze, a nawet nie tyle środki zaradcze co zdrowy impuls ekonomiczny który je wywołał. Najważniejsze to temu impulsowi nie przeszkadzać. Rozważ dwie drogi poprawy efektywności rolnictwa i górnictwa:
  1. zatrudniać coraz więcej parobków i obniżać im płace
  2. opracować silnik parowy, spalinowy, maszyny....
Na początku nie widać dużych różnic, ale po 100 latach w jednej cywilizacji masz przeludnioną kloakę nędzarzy, którzy zbierają gówniane plony i gówno z tej ziemi potrafią wygrzebać, a w drugiej cywilizacji masz już loty w kosmos i ogólny dobrobyt.

Przyczyną jest akumulacja kapitału i szybka ucieczka w technologie, bo duży kapitał wie, że na technologiach zarabia się najwięcej. Rosnące płace wymuszają nie tylko presję na wzrost efektywności, ale zwiększają rynek wewnętrzny, a więc generują popyt na nowe produkty i usługi. I tak się to w zdrowym kapitalizmie nakręca. W systemie sowieckim był socjal, ale jednocześnie presja na niską konsumpcję. System "meksykański" w jakim znalazła się Polska po 1989 nie odbiega mocno od sowieckiego jak się zastanowić. To jest nadal kołchoz z docelowo niską konsumpcją. Więc sorry, ale jak ktoś liczy, że Meksyk "ciężką pracą" się odkuje to jest głupi i naiwny.
Warto zadać pytanie dlaczego takie państwa jak Chiny czy Korea Południowa w 30 lat przechodzą od gospodarki opartej na taniej sile roboczej do (powiedzmy) gospodarki opartej na wiedzy (tfu, nie lubię tego wyświechtanego terminu), a takie państwa jak Meksyk poprzestają na taniej sile roboczej.

W kontekście ukraińskim zwróciłbym uwagę na fakt, że III RP nie stosuje wobec Ukrainy drenażu mózgów, a uzupełnia braki w najlichszych zawodach. Niestety to uzupełnianie nie wynika z faktu, że Polacy jako całość awansowali i stali się narodem inżynierów, finansistów, prawników, lekarzy etc. Po prostu Polska gospodarka technologicznie i kapitałowo stoi w miejscu, jest ponadto mocno opodatkowana, a to oznacza, że jedyna zmienna w równaniu to koszty pracy.
Jest to oczywista droga donikąd, licytowanie się z hinduskimi call center o ochłapy. Za jakiś czas ci Ukraińcy w Polsce podzielą się na dwie grupy: 1) pierwsza: wyjedzie dalej na Zachód 2) druga: zacznie robić syf w kategoriach "sława ukrainu, herojom sława".
Poza tym za max. 2 pokolenia narody niedysponujące zrobotyzowanymi fabrykami zostaną poddane eutanazji.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 697
7 104
Niepotrzebnie tak ostro. W tym tekście nie podano wyludnienia jako przyczyny rozwoju ekonomicznego. Jako przyczynę podano środki zaradcze, a nawet nie tyle środki zaradcze co zdrowy impuls ekonomiczny który je wywołał. Najważniejsze to temu impulsowi nie przeszkadzać. Rozważ dwie drogi poprawy efektywności rolnictwa i górnictwa:
  1. zatrudniać coraz więcej parobków i obniżać im płace
  2. opracować silnik parowy, spalinowy, maszyny....
Na początku nie widać dużych różnic, ale po 100 latach w jednej cywilizacji masz przeludnioną kloakę nędzarzy, którzy zbierają gówniane plony i gówno z tej ziemi potrafią wygrzebać, a w drugiej cywilizacji masz już loty w kosmos i ogólny dobrobyt.

Przyczyną jest akumulacja kapitału i szybka ucieczka w technologie, bo duży kapitał wie, że na technologiach zarabia się najwięcej. Rosnące płace wymuszają nie tylko presję na wzrost efektywności, ale zwiększają rynek wewnętrzny, a więc generują popyt na nowe produkty i usługi. I tak się to w zdrowym kapitalizmie nakręca. W systemie sowieckim był socjal, ale jednocześnie presja na niską konsumpcję. System "meksykański" w jakim znalazła się Polska po 1989 nie odbiega mocno od sowieckiego jak się zastanowić. To jest nadal kołchoz z docelowo niską konsumpcją. Więc sorry, ale jak ktoś liczy, że Meksyk "ciężką pracą" się odkuje to jest głupi i naiwny.
Warto zadać pytanie dlaczego takie państwa jak Chiny czy Korea Południowa w 30 lat przechodzą od gospodarki opartej na taniej sile roboczej do (powiedzmy) gospodarki opartej na wiedzy (tfu, nie lubię tego wyświechtanego terminu), a takie państwa jak Meksyk poprzestają na taniej sile roboczej.

W kontekście ukraińskim zwróciłbym uwagę na fakt, że III RP nie stosuje wobec Ukrainy drenażu mózgów, a uzupełnia braki w najlichszych zawodach. Niestety to uzupełnianie nie wynika z faktu, że Polacy jako całość awansowali i stali się narodem inżynierów, finansistów, prawników, lekarzy etc. Po prostu Polska gospodarka technologicznie i kapitałowo stoi w miejscu, jest ponadto mocno opodatkowana, a to oznacza, że jedyna zmienna w równaniu to koszty pracy.
Jest to oczywista droga donikąd, licytowanie się z hinduskimi call center o ochłapy. Za jakiś czas ci Ukraińcy w Polsce podzielą się na dwie grupy: 1) pierwsza: wyjedzie dalej na Zachód 2) druga: zacznie robić syf w kategoriach "sława ukrainu, herojom sława".
Poza tym za max. 2 pokolenia narody niedysponujące zrobotyzowanymi fabrykami zostaną poddane eutanazji.

Mylisz sie bo niskie koszty oznaczaja niskie ceny i tym samym wiecej oszczednosci, ktore mozna wlasnie wykorzystac na inwestycje w nowych branzach, inwestycje wymagajace czasu. Dzieki tym inwestycjom maszyny zaczynaja byc tansze od chlopa z lopata i przechodzi sie np. na koparki. Gdyby twoja teoria byla poprawna to oznaczaloby, ze bez panstwa zakazujacego ludziom zatrudniania imigrantow (czy tez kogokolwiek kto chce tanio pracowac) i posiadania zbyt duzo dzieci, nie mozliwy bylby zaden rozwoj.

A prawda taka, ze im wiecej ludzi tym lepszy division of labour, nizsze koszty, lepsza wydajnosc. Powiedziec, ze zakaz taniej imigracji (albo ograniczenie urodzen) zwieksza efektywnosc to tak jakby uciac komus prawa reke i sie cieszyc, ze mu wzrosla efektywnosc tej lewej.

P.S. w normalnej kapitalistycznej gospodarce nominalne place nie noga rosnac bo pieniadzem jest jakis kruszec. Tylko przy fiat money moze nastapic wzrost plac nominalnych.
 

Max J.

Well-Known Member
416
448
Tylko jakie są dane od przedsiębiorców? Inwestują czy zatrzymali się na niskich płacach i konsumują firmowe zyski?
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 697
7 104
Tylko jakie są dane od przedsiębiorców? Inwestują czy zatrzymali się na niskich płacach i konsumują firmowe zyski?

Kazdy darzy do zwiekszenia zyskow i dlatego inwestuje aby jeszcze bardziej obnizyc koszty. Inwestycja w maszyny to dobra rzecz dla przedsiebiorcy bo nie musi potem walczyc z zadnymi zwiazkami, protestami, itp. Zreszta nawet jesli jakims cudem wszyscy Polscy przedsiebiorcy byliby zlamasami bez przedsiebiorczej smykalki to nizsze ceny dobr oznaczaja mniejsze wydatki i tym samym wieksze oszczednosci konsumentow, ktorzy dzieki temu moga sami zostac przedsiebiorcami albo wlozyc pieniadze do banku, ktory skolei pozycza pieniadz na nizszy procent (wiecej oszczednosci = mniejsze oprocentowanie kredytow) wlasnie na inwestycje.
Jedyne co ten proces moze rozwalic to wlasnie panstwo, ktore przez wysokie opodatkowanie, bariery wejscia na rynek, licencje, koncesje, pozwolenia, kodeks pracy, przywileje dla zwiazkowcow, place minimalna, cla i blokowanie imigracji zarobkowej nie pozwala na akumulacje kapitalu. Niestety Doman wpadl w pulapke keynesizmu i zaczal chyba wierzyc w to, ze konsumcja napedza gospodarke. Przez 5 lat kurwy z publicznego uniwerka staraly mi sie ten bezsens wbic do glowy ale sie nie dalem.
 
Do góry Bottom