A
Antoni Wiech
Guest
Warzecha z argumentacją dla "Thug Life". W ostatniej chwili wyratowała Grabarczyk z opresji laska z GW:
Lemba – lud liczący ok. 70 tys.[1]-100 tys. osób, zamieszkujący południową Afrykę – głównie RPA i Zimbabwe, niewielkie grupy żyją też w Mozambiku i Malawi.
Lemba używają języka należącego do rodziny bantu; znaczna większość z nich wyznaje judaizm, pozostali są zazwyczaj chrześcijanami. Trudnią się głównie rolnictwem i hodowlą zwierząt (w tym pasterstwem); część pracuje w przemyśle (zwłaszcza górnictwie).
Lemba, jakkolwiek reprezentują typ negroidalny i wyglądem zewnętrznym nie różnią się zasadniczo od innych czarnych mieszkańców tego regionu, deklarują pochodzenie od Żydów i w zdecydowanej większości wyznają własną odmianę judaizmu[2]. Według własnych (ustnych) tradycji ich przodkowie wywodzą się z terenów Bliskiego Wschodu. Jeszcze 2,5 tys. lat temu mieli oni żyć na terenie Judei, następnie wyemigrowali na obszary dzisiejszego Jemenu, potem do Afryki Wschodniej i stopniowo wędrowali coraz bardziej na południe[3]. Odkrycie przez europejskich odkrywców i kolonizatorów judaistycznej społeczności na południu Afryki dało podstawy do wysuwania hipotez, jakoby Lembowie byli potomkami jednego z zaginionych plemion Izraela. Badania genetyczneprzeprowadzone w latach 90. XX wieku potwierdzają, iż część przodków tego ludu ma bliskowschodnie korzenie – ponad połowa mężczyzn Lemba posiada chromosom Y typowy dla Semitów[4].
Mimo pewnych przesłanek wskazujących na żydowskie pochodzenie tego ludu Lemba nie są uznawani za Żydów przez środowiska rabinackie. Nie ma dowodów na to, iż ich semiccy przodkowie istotnie byli Żydami (a nie np. proto-Arabami) ani też nie można ustalić, kiedy nastąpiła ich migracja na południe, a co za tym idzie – czy zbiegała się ona w czasie z deportacją ludności żydowskiej po podboju Królestwa Izraela przez Asyrię i spowodowanym przez nią tzw. zaginięciem 10 plemion. Ponadto zasady prawa judaistycznego (halacha) dla uznania za Żyda nakazują wykazanie pochodzenia od matki-Żydówki (ewentualnie, jak w judaizmie reformowanym – od żydowskiego ojca), czego w przypadku Lembów nie można dowieść. Z tego też względu Lembów nie obejmuje izraelskie prawo powrotu (możliwość aliji, tj. osiedlenia się w Izraelu i nabycia obywatelstwatego kraju dla każdego człowieka, który wykaże żydowskie pochodzenie i wyznaje judaizm).
Lemba tradition tells of a sacred object, the ngoma lungundu or "drum that thunders", that they brought from the place called Sena. Their oral history claims that the ngoma was the Biblical Ark of the Covenant made by Moses.[27] Parfitt, professor at the School of Oriental and African Studies, University of London, wrote a book in 2008, The Lost Ark of the Covenant about rediscovery of this work.[28] His book was adapted as a television documentary that aired on the History Channel, tracing the Lemba's claim that the ngoma lungunda was the legendary Ark of the Covenant. Following the lead of eighth-century accounts of the Ark in Arabia, Parfitt found a ghost town by that name, (Sena, Yemen), in an area with people genetically linked to the Lemba.[29]
Parfitt has theorized that the ngoma was related to the Ark of the Covenant, lost from Jerusalem after the city's destruction by the Babylonian king Nebuchadnezzar in 587 BC.[29] He says that the ngoma is a descendant of the Biblical Ark, theorizing that the Ark was repaired by adding more material to it as the artifact began to wear out or was destroyed. He says that the ark/ngoma was carried to Africa by its priestly guardians. Lemba oral history claimed that the Ark exploded 700 years ago,[30] and that they rebuilt the Ark on its remains.[31][32]
Parfitt discovered the ngoma in a Harare, Zimbabwe museum in 2007. It had last been exhibited in 1949 by colonial officials in Bulawayo. They took it to Harare for protection during the drive to independence, and it became misplaced at the museum.[33] Radiocarbon dating of a portion of the artifact showed it to be 700 years old.[27][27] Parfitt said he believed that the ngoma was the oldest wooden artifact in Zimbabwe. In February 2010, the 'Lemba ngoma lungundu' was put on display in the museum, with a celebration of its history and of the Lemba.[33]
Professor Parfitt says that the ngoma/ark was carried into battles. If it broke apart, it would be rebuilt. The ngoma now on display, he says, was possibly built from the remains of the original. "So it's the closest descendant of the Ark that we know of," Parfitt says. "Many people say that the story is far-fetched, but the oral traditions of the Lemba have been backed up by science", he said.[27]
The Lemba considered the ngoma as intensely sacred and too holy to be touched. It was carried by poles inserted into rings attached to each side of the ngoma. The only members of the tribe permitted to approach it were the hereditary priesthood who guarded it. Others feared that if they were to touch it, they would be "struck down by the fire of God" which would erupt from the object. The Lemba continue to regard the ngoma as the sacred Ark.[34][page needed]
Gość występuje też pod nazwiskiem Wojciech Olszański, reżyser (prawdopodobnie też rekonstruktor historyczny i aktor).@up
Ten gość na wklejonym wideo - Aleksander Jabłonowski całkiem ciekawie nawija.
Słyszałem o tym, jak natura przejmuje Czarnobyl i widziałem na zapuszczonych budowlach wyrastają badyle, oglądałem zdjęcia z Puszczy Białowieskiej, a także dachy skandynawskich domostw, ale kompletnie nie spodziewałem porośniętych mchem buciorów.co w tym ciekawego? mchem obrosło i tyle..