Umowy zakazujące kopiowania

D

Deleted member 427

Guest
Wczoraj w Kontestacji rozgorzała ciekawa dyskusja na temat umów dotyczących kopiowania.

Jest sobie Marcin, Andrzej i Weronika Rosati. Marcin pisze książkę i sprzedaje ją Andrzejowi. W umowie, jaką Marcin przedkłada Andrzejowi, mowa jest o tym, że Andrzej nie może tej książki nikomu pożyczać, nie może jej kopiować, a w razie skopiowania przez inna osobę - nawet bez jego wiedzy - poniesie kare finansową. Andrzej się zgadza. Obydwaj panowie podpisują umowę, Andrzej kupuje książkę i jest wszystko cacy. Niestety (dla Andrzeja) po pewnym czasie książka dostaje się w ręce Weroniki Rosati, która kseruje ją dla siebie, a następnie rozdaje koleżankom i one tez kserują i tak dalej.

Pytanie: Marcin może mieć prawne pretensje tylko do Andrzeja czy do wszystkich pozostałych uczestników rynku? Według mnie tylko do Andrzeja, bo Weronika i jej koleżanki robią swoje kopie bez zawierania z Marcinem jakiejkolwiek umowy, a więc i przyjmowania na siebie ograniczeń. Tak więc jeśli nie obowiązywałyby prawa autorskie, a jedynie normalne prawo cywilne odnoszące się do umów i normalnej własności, to twórca miałby tu słuszne roszczenia do Andrzeja (o złamanie umowy), natomiast nie mógłby mieć żadnych roszczeń do Weroniki Rosati (bo z nią żadnej umowy nie zawierał).

Dobrze dedukuję?
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Andrzej może mieć roszczenia tylko do Marcina.
Chyba, że posiada dowody, iż pozostali zawiązali spisek przed zawarciem umowy sprzedaży książki. W tym przypadku może rozciągnąć roszczenia na uczestników tego spisku. Czyli nawet na osobę, która nie weszła w posiadanie tej książki a była uczestnikiem tego spisku, ale nie na osobę która posiada kopię a ze spiskiem nie miała nic wspólnego.
 

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Wg mnie nawet bardzo dobrze.

Ja, jestem fanem sceny punkowej z Nowosybirska - na przełomie 82/84 działał tam zespół o wdzięcznej nazwie "брюки Сталина", w sieci P2P mogę ściągnąć ich "kasetę" z tego okresu, z kim mam się kontaktować na temat copyrajtów ? Jaką umowę podpisał seedujący ? Co mnie to obchodzi ?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Niech mi ktoś zatem przypomni, co co chodziło we wczorajszej audycji? Jeśli mnie pamięć nie myli, prowadzący zadał pytanie w stylu: instalując grę/aplikację na kompie, akceptujesz prawa autorskie - nie możesz chyba wymigać się z tego, twierdząc, że zaakceptowałeś niechcący albo nieświadomie.

Jak się ma normalna umowa pisemna do klikania na przycisk "Akceptuję" podczas instalacji softu?
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Nie kapuję o co chodzi z tym spiskiem.

A klikanie od umowy różni się tym, że:
- Nikt inny nie ma kopii kliknięcia ani w ogóle nie wie, że ono nastąpiło. A w prywatnym kompie bez pozwolenia nie ma prawa grzebać.
- Kliknięcie dzisiaj następuje po transakcji kupna, a raczej to powinno być kupno w libertariańskim świecie, bo po prostu dałeś kasę, wziąłeś towar, nikt nic nie zastrzegał. Czyli program jest twoją własnością i możesz go klikać w co chcesz, debugować go itp.

Edit:
Teraz pojadę większym hardkorem:

Nawet klikanie na regulaminy stron czy gier online to pic. Klikasz na swoim kompie i nikomu nic do tego.
Jeśli jakaś strona ma dziurawe zabezpieczenia to możesz tam wejść (niech będzie, że włamać się) i robić co chcesz. Właściciel strony nie ma prawa wejść ci na chatę i naklepać bejzbolem. Może jedynie lepiej zabezpieczyć stronę. Jakby się dało złapać bity to mógłby im naklepać XD

Chyba że ktoś nielegalnie podepnie się pod czyjąś sieć fizycznie, to co innego.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
kawador napisał:
Jeśli mnie pamięć nie myli, prowadzący zadał pytanie w stylu: instalując grę/aplikację na kompie, akceptujesz prawa autorskie - nie możesz chyba wymigać się z tego, twierdząc, że zaakceptowałeś niechcący albo nieświadomie.

To jest umowa po sprzedaży. Ona jest oszustwem i przez to jest nieważna.
Gdybyś w trakcie zakupu się na to zgodził, byłoby to w porządku i wtedy powinieneś tego przestrzegać.

To tak jakbyś kupił na targu 4 kilo kartofli po czym wychodząc z targu podeszłoby do Ciebie kilku osiłków i zażądało "opłaty targowej kartoflowej". Albo gdybyś kupił czekoladki i po przyjściu do domu podczas otwierania pudełka natknąłbyś się na blokadę uniemożliwiającą normalne jego otwarcie bez uprzedniego zerwania karteczki. Na której to napisano:

"Zabrania się zjadania więcej niż jednej czekoladki dziennie, pod groźbą kary wymierzonej przez Policję Czekoladkową.
Zerwanie tej kartki jest równoznaczne z zawarciem umowy ze Stowarzyszeniem Ochrony Twórców Czekoladek i zgodą na kontrolowanie jej przestrzegania przez Policję Czekoladkową"


Czy czujesz się w obowiązku tej umowy przestrzegać?
Czy nie uważasz, że taka umowa to szwindel?
Przecież to klasyczny przykład prawa działającego wstecz.

Ja uważam, że każda osoba, która próbuje egzekwować umowę z prawem wstecznym lub ją usprawiedliwić to agresor, zasługujący na lincz.
 

Alu

Well-Known Member
4 633
9 694
Wałkowałem to kiedyś na Frizonie, nie chce mi się powtarzać więc dam linka do tematu:
http://www.frizona.pl/threads/6126-RIAA ... li-quot-więcej-pieniędzy-niż-jest-na-ziemi

Choć w sumie nic odkrywczego tam nie ma.

Najlepiej zrobić analogie do dóbr materialnych - czy gdyby dało się je kopiować powinny być jakieś licencje.
Czy np. za skopiowanie samochodu właściciel oryginału mógłby mnie ścigać? A gdybym zrobił kopię kopii? Przecież to bez sensu...
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Najlepiej zrobić analogie do dóbr materialnych - czy gdyby dało się je kopiować powinny być jakieś licencje.

Najlepiej chyba przeprowadzić banalnie prosty eksperyment myślowy. Wystarczy wyobrazić sobie, że ludzie wymyślili maszynę do kopiowania przedmiotów materialnych, która bez kosztów, szybko i wygodnie potrafi stworzyć doskonałą kopię każdej rzeczy.

Czy wobec powyższego powinniśmy:

1. cieszyć się z tego powodu czy smucić? Byłoby nam (jako ludzkości) lepiej czy gorzej z takim urządzeniem?
2. Powinniśmy prawnie zabronić kopiowania? Czy skopiowania audi A3 sąsiada byłoby nieuczciwe? Co z firmą Audi, której nie zapłacisz za jej samochód, chociaż będziesz z niego korzystać?
3. Czy ktokolwiek miałby motywację udoskonalania i produkowania samochodów, skoro każdy mógłby je sobie za darmo skopiować?

Eksperyment ten ładnie pokazuje kontrast między światem materii (własność rzeczy materialnych) a własnością rzeczy niematerialnych (idee, informacje, wysiłek, praca). Wynalezienie urządzenia kopiującego byłoby pomostem, który przenosi nas pomiędzy nimi i obnaża absurd "własności intelektualnej" oraz wydumanych roszczeń jej obrońców/zwolenników.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
kawador, chyba coś pomieszałeś pod koniec, to w końcu Andrzej jest autorem ksiązki czy Marcin. Ale mniejsza z tym.
Marcin (autor książki) nie może mieć pretensji do Weroniki Rosati. Może mieć do Andrzeja, który złamał umowę. Czyli tak jak napisałeś.
Co do akceptowania licencji w programach, to z tego co wiem, do zawarcia umowy, potrzebne są dwie strony. No a z kim tu zawierać umowę, z programem? Komputerem? No bez jaj. Zresztą ciężko by to było potem udowodnić, skoro tylko jedna strona posiada "zaakceptowaną" umowę (bo drugiej strony po prostu nie ma).
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
kawador, chyba coś pomieszałeś pod koniec, to w końcu Andrzej jest autorem ksiązki czy Marcin.

Poprawione. Autorem jest oczywiście Marcin, Andrzej kupuje, Weronika Rosati kseruje.
 

Cokeman

Active Member
768
120
Najlepiej chyba przeprowadzić banalnie prosty eksperyment myślowy. Wystarczy wyobrazić sobie, że ludzie wymyślili maszynę do kopiowania przedmiotów materialnych, która bez kosztów, szybko i wygodnie potrafi stworzyć doskonałą kopię każdej rzeczy.

Czy wobec powyższego powinniśmy:

1. cieszyć się z tego powodu czy smucić? Byłoby nam (jako ludzkości) lepiej czy gorzej z takim urządzeniem?
2. Powinniśmy prawnie zabronić kopiowania? Czy skopiowania audi A3 sąsiada byłoby nieuczciwe? Co z firmą Audi, której nie zapłacisz za jej samochód, chociaż będziesz z niego korzystać?
3. Czy ktokolwiek miałby motywację udoskonalania i produkowania samochodów, skoro każdy mógłby je sobie za darmo skopiować?

I juz jest odpowiedz od dorotki idiotki

zabronic kopiowania

Wynalezienie maszyny do kopiowania wszystkiego możę się paradoksalnie okazać katastrofą. Człowiek tak funkcjonuje, że musi pracować, musi mieć cele. Kiedy możesz mieć wszystko naciśnięciem guzika, charakter się psuje.

Normalnie Hitler albo Korwin z ksiazki "Nie tylko o zydach". Arbeit Macht Frei
Polecilem tej kurwie aby poczytala Bastiata.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Coke, wyluzuj. Twoja dziewczyna/żona pewnie ma takie same poglądy jak Dorota na IP. Bo niby czemu miałaby mieć inne, skoro od urodzenia wpaja się taki paradygmat? No chyba że już ją przeszkoliłeś ;)

EDIT

Odpisałem jej ;)
 

Leniwiec

Bardzo wolny
47
15
Myślę, że w akceptowaniu licencji klikaniem trzeba rozdzielić trzy aspekty:
1. prawny (w znaczeniu prawa pozytywnego, takiego jakie jest. Nasze rozważania, racje, argumenty nie przekonają sędziów, ani prokuratorów. Są jacy są. Pamiętam jak Tosiabunio w rozmowie kilku z nas powiedział, że dobrze by było, gdyby ktoś złapany na seedowaniu przez torrenta spróbował w Polsce argumentacji: udostępniłem tylko 99% kodu, więc nie można mnie oskarżać o to, że udostępniłem plik (99% kodu to nie oryginalny plik). Myślę, że w sądzie nic by się nie wygrało - w systemie najlepiej sprawdzają się dość ograniczeni prokuratorzy i sędziowie, niezdolni do tak rozważenia tak subtelnych argumentów.
2. normatywny-"obiektywny", w znaczeniu norm obowiązujących społecznie, w tym wypadku idealnych norm libertariańskich. O to można się sprzeczać i przecież trafiają się libertarianie, zwolennicy jakiegoś "esencjalnego" egzystowania praw autorskich. Oni zapewne potrafiliby przedstawić argumentację, za odpowiedzialnością Weroniki Rosati (dlaczego w przykładzie wybrano akurat ją?). Ja tak nie myślę (zgadzam się z opiniami już wypowiedzianymi) i na razie nie chce mi się wysilać jak taka argumentacja miałaby wyglądać.
3. normatywny-subiektywny, w znaczeniu naszego sumienia. Większość z nas nie jest androidami i intelektualnie zaakceptowane normy (np. libertariańskie z pkt. 2 lub inne w zależności od przekonań) nie są w stu procentach internalizowane. Do jakiegoś stopnia pozostajemy irracjonalni, więc normy, które na poziomie świadomego wyboru akceptujemy, w rzeczywistości rzadko są przyjmowane w całości. Poza tym raczej nie wypierają one kompletnie tego, co była w nas już wcześniej ani nie zamykają na inne potencjalnie sprzeczne racje. W efekcie nawet zdecydowany libertarianin może mieć wyrzuty sumienia (czy jak zwał). Jednym żyje się z nimi lepiej, innym gorzej. Mogą więc wpływać nie tylko na nasze wnętrze, ale również na nasze działania.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Weroniki Rosati (dlaczego w przykładzie wybrano akurat ją?

Bo pojawia się na sekundę w trailerze nowego serialu HBO, powstającego pod nadzorem Michaela Manna (Heat, Collateral, Miami Vice) oraz Davida Milcha (Deadwood) i opowiadającego o hazardzie, wyścigach konnych i generalnie o tym wszystkim, czego zakazuje Ustawa Hazardowa Donalda Tuska i Grzesia Schetyny:

[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=kLvtAl_t2sI[/video]
 

Cokeman

Active Member
768
120
Twoja dziewczyna/żona pewnie ma takie same poglądy jak Dorota na IP. Bo niby czemu miałaby mieć inne, skoro od urodzenia wpaja się taki paradygmat? No chyba że już ją przeszkoliłeś Wink

Co ty chcesz od mojej żony? Poglady ma jakie ma, troche dzieki nie ale do wiekszosci sama doszla. Mądra dziewczyna i porownywanie jej do doroty z KonteStacji jest juz obrazaniem.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
To bardziej scenarzysta i pisarz niż reżyser, aczkolwiek prawda jest taka, że bez jego wiedzy na planie nic się nie dzieje - on jest ostateczną instancją, a reżyser jak jest, to całkowicie podporządkowuje się jego woli. W przypadku "Luck" było jednak inaczej, bo na planie pojawił się sam wielki Michael Mann (nawiasem, mój ulubiony reżyser) - dochodziło między nimi do częstych kłótni. Wiadomo - dwa samce alfa w jednej zagrodzie. Premiera pierwszego sezonu miała się odbyć na jesieni 2011 roku, ale z powodów, o których wspomniałem, została przełożona na styczeń/luty 2012.
 

szeryf

New Member
16
0
Wymyśliłem coś takiego.
Załóżmy, że nagrywamy muzyke z radia lub film z tv, ale wcześniej podana jest informacja, że jest zakaz skopiowania danej informacji, a zgadzamy się na tą umowę włączając tv/radio w danym momencie. Ale ktoś nagrywa. Co o tym powiecie? :p
 

sierp

to ja :-)
577
305
szeryf napisał:
Wymyśliłem coś takiego.
Załóżmy, że nagrywamy muzyke z radia lub film z tv, ale wcześniej podana jest informacja, że jest zakaz skopiowania danej informacji, a zgadzamy się na tą umowę włączając tv/radio w danym momencie. Ale ktoś nagrywa. Co o tym powiecie? :p

A jak by była podana informacja, że włączając radio w określonym momencie oddaję się w niewolę właścicielowi rozgłośni? To co, włączając wtedy swój odbiornik stałbym się niewolnikiem?
Nikt nie ma prawa jednostronnie ustalać reguły, że robienie czegoś przeze mnie z moją własnością oznacza zawarcie z nim umowy na podanych przez nich warunkach. Bo to jest ingerencja w moją własność.
 

Alu

Well-Known Member
4 633
9 694
Nie, tak się nie da. Obraz w twoim telewizorze nie ma właściciela. Tak samo jak nie ma właściciela to że łyżka jest brudna albo czysta. Obraz w TV to STAN TWOJEGO PRZEDMIOTU a nie przedmiot.

Ktoś ew może się zwrócić z propozycją umowy, że nie będziesz kopiował niczego ze swojego telewizora, ale musi się zwrócić bezpośrednio do ciebie, bo sam fakt że coś się pojawia w twoim TV do niczego cię nie obliguje.
 
Do góry Bottom