Transhumanizm

totenkopfschmerzen

New Member
162
8
To ja taki zestaw poproszę
shinya-tsukamoto-wraps-tetsuo-3.jpg
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Tymczasem konserwy (tutaj w osobie Adama Wielomskiego) usłyszały o transhumanizmie i tak oto go opisały. Pamiętajcie, równia pochyła genderyzmu prowadzi do cyborgizacji społeczeństwa!

Adam Wielomski
Cyborgi atakują

7 stycznia 2015 | Publicystyka

Rewolucja cyborgów, gdyby rzeczywiście się dokonała, byłaby rewolucją ostateczną, gdyż nie ostałby się jej ludzki kod genetyczny. Jej produkt zapełniłby ziemię, wypierając ludzi.

Ponowoczesność (postmodernizm) charakteryzuje się utratą form. Nic już nie znaczy tego, co znaczyło przez wieki. Słowa, symbole i pojęcia utraciły swoje pierwotne i odwieczne znaczenia, przeistaczając się w „gry językowe”. Nominalistyczna rewolucja językowa, gdzie wszystkie pojęcia mają charakter konwencjonalny i nie kryją się za nimi konkretne treści, dobiega na naszych oczach smutnego końca. Oto Spenglerowski „zmierzch Zachodu”, gdzie nie jest już możliwa Arystotelesowska definicja prawdy jako „zgodności twierdzenia z rzeczą”.

Jednym z elementów tej nominalistycznej rewolucji, której celem jest to, aby słowa i pojęcia utraciły swoją pierwotną treść, jest genderyzm. Ekstrema tego kierunku dąży do zamazania granic pomiędzy płciami, domagając się likwidacji tradycyjnej dwupłciowości „bipolarnej” na rzecz swobodnego wyboru stawania się kobietą, mężczyzną, kobietą w ¼, obojnakiem, bezpłciowcem etc. Wszystko miałoby być kwestią wyboru, operacji męskich i żeńskich organów, wychowania, ról kulturowych, płci społecznych a biologicznych etc. Przyznam jednak, że pomysłowość ekstremistów wzbudza mój podziw. Oto wpadła mi w ręce zupełnie odjechana od porządku natury książeczka Laury Palazzani „Gender in Philosophy and Law”, w której, w rozdziale „Cyborgs”, znalazłem streszczenie tez niejakiej Donny Haraway zawartej w jej dwóch pracach o tytułowych… cyborgach.

Wedle tej futurystycznej koncepcji, genderyzm polegający na rozmazaniu różnic między płciami stanowić by miał dopiero pierwszy etap wielkiej rewolucji „cyborgowej”. Zdaniem amerykańskiej genderystki, rewolucja skończy się nie wtedy, gdy ludzie będą mogli wybrać sobie płeć z jednej z dostępnych kilkudziesięciu ofert (jak jest podobno już na anglojęzycznym facebooku), ale gdy zamazana zostanie różnica pomiędzy organizmem żywym a maszyną. Amerykańska genderystka twierdzi bowiem, że uwieńczeniem rewolucji jest powstanie „cybernetycznych organizmów”, „hybryd maszyny i organizmu”, które połączą w jedno „zwierzęta (także ludzi) i maszyny”. W ten sposób dokonana zostanie „transformacja zaprzeczająca ograniczeniom między naturą-sztucznością, ludzkim-zwierzęcym. Będzie to mieszanina form życia bazujących na węglu i silikonie, mieszanka ciał i technologii, ciał biologicznych z implantami, protez i systemów technicznych. Powstanie humanoidalny robot z elementami biologicznymi”. Cyborg taki „nie będzie ani maszyną, ani człowiekiem, ani kobietą ani mężczyzną”. Pozwoli to na nowo spojrzeć na problemy płci, na „identyfikację płciową” etc. Pozwoli to znieść upiory nie tylko „hetero-centryzmu”, ale i podobne maszkarony „homo-centryzmu”.

O ile Donna Haraway zachwyca się przedstawionym powyżej uwieńczeniem rewolucji genderystowskiej, to dla mnie uwieńczeniem tego procesu byłoby wyprodukowanie Frankensteina i wypuszczenie go na ulicę miast. Oczywiście, można mi zarzucić hołdowanie przestarzałej koncepcji „homo-centryzmu”, a nawet zarzucić mi, że jestem szowinistyczną męską świnią o reakcyjnych poglądach, to jednak – mimo tej moralnej presji – nie uważam wyprodukowania cyborgów za zwycięstwo idei emancypacyjnej, ale za koniec nie tylko cywilizacji, ale i samego człowieka.

Człowiek od dłuższego już czasu niebezpiecznie zbliża się do zjedzenia zakazanego owocu z Drzewa Poznania. Ale póki co, jeszcze tylko bawi się, eksperymentuje, brykając na linie poniżej której jest przepaść – czeluść w której człowiek pragnąc stać się Bogiem i swoim samostwórcą w rzeczywistości staje się Antychrystem. Hitler i Stalin mieli wszystkie cechy Antychrysta, ale nie posiadali charakterystycznej dla Szatana nieśmiertelności. Ich zionące siarką i zniszczeniem imperia rozpadły się, gdyż były dziełem ludzi. A ludziom nie przysługuje dar wieczności. Rewolucja cyborgów, gdyby rzeczywiście się dokonała, byłaby rewolucją ostateczną, gdyż nie ostałby się jej ludzki kod genetyczny. Jej produkt zapełniłby ziemię, wypierając ludzi. „Czas ludzi się skończył” krzyczeli Orkowie we „Władcy Pierścieni” Tolkiena. Czym byłyby te cyborgi, jeśli nie rodzajem Orków stworzonych i wyprodukowanych przez samego człowieka?

Kościół uczy słusznie, że człowiek nie jest zdolny naprawić ludzkiej natury i rzeczywistości stworzonej, lecz może indywidualnie doskonalić świat i samego siebie. Nie jest mu jednak dana moc stworzenia samego siebie i świata na nowo, wedle racjonalnego planu melioryzacji rzeczywistości. Sataniczna moc wszelkich emancypatorów, rewolucjonistów, ekstremy genderystowskiej polega właśnie na tej szalonej wierze, że mocą własnych sił i rozumu jesteśmy zdolni rzeczywistość stworzyć ex nihilo. Tutaj właśnie znajduje się centrum pychy nowoczesnego człowieka, istota jego dumy, w wyniku której narodziły się demony Reformacji, Rewolucji, hitleryzmu, socjalizmu, leninizmu, genderyzmu. Ale, powtarzam raz jeszcze, wszystkie dotychczasowe rewolucje były nietrwałe, gdyż krótko żyjący człowiek nie był zdolny wybudować trwałej alternatywnej rzeczywistości, istniejącej dłuższy czas wspak porządku naturalnego. Rewolucja cyborgów byłaby groźniejsza dlatego, że dokonałaby trwałej zmiany ludzkiej natury, zamazując nie tylko różnice między kobietą i mężczyzną, ale także zwierzęciem i maszyną. Powstać miałaby hybryda o zupełnie nowych właściwościach, o nowej naturze, która stworzyć by miała nowy świat. Tylko czy w tej rzekomo doskonalszej rzeczywistości byłoby jeszcze miejsce dla ludzi?

Donna Haraway, świadomie lub nie (raczej to drugie), chce nam zafundować świat nieludzki, w którym dla „tradycyjnych” ludzi nie będzie już miejsca. Nie wiemy czy cyborgi będą miłe i sympatyczne jak twierdzi ta ideolożka. Obawiam się, że jeśli ludzie nie będą pasować do świata cyborgów zostaną wymordowani jako istoty z przeszłości – reakcyjne istoty zbędne w nowym i lepszym świecie. Kto da nam pewność, że nie będziemy mordowania jak Indianie, gdy purytańskim osadnikom wydało się, że budują Nowy Syjon? Historia dowodzi, że nowe światy buduje się na grobach mieszkańców starych.

Adam Wielomski
Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Propsuję próby konserwatystów w tworzeniu prozy science fiction. :) Proszę o więcej. Zapłacę.
 

Kompowiec2

Satatnistyczny libertarianin
459
168
mnie bardziej by ciekawiło rozwijanie możliwości umysłowych. Już dodanie umysłowi funkcji prostego kalkulatora dałoby bardzo wiele, a co dopiero bazy danych, połączenie z internetem, zdolności szczegółowej symulacji itp. Oczywiście wszystko miałoby być integralną częścią myślenia. Stalibyśmy się bogami.

Spokojnie, naukowcy w białych kitlach już nad tym pracują, ale oczywiścid w drugą stronę... http://searchformarianasweb.tumblr.com/
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Pierwsza przeszkoda militarna czekała na Amerykanów dopiero przy trasie Kołobrzeg - Koszalin. Szczęśliwym trafem na miejscu była akurat ekipa telewizji szwajcarskiej. Na prawym, górnym ekranie w naszym pokoju pojawił się najnowszy model czołgu z rodziny Abramsów. Wóz zgrabnie radząc sobie z przeszkodami terenowymi, właśnie dojeżdżał do autostrady, gdy nagle z przydrożnego rowu wylazło coś jak przerośnięty pająk. Miało pół metra średnicy, tyleż wysokości i korpus przypominający garnek. Przebierając chyba dziesięcioma wielostawowymi odnóżami, z nieprawdopodobną zwinnością pobiegło w stronę czołgu. Jednym susem wskoczyło na pancerz, przywarło i eksplodowało. Ułamek sekundy później wybuchające paliwo i amunicja zamieniły Abramsa w ziejącą ogniem skorupę.
Nie wierzyłem własnym oczom. Tymczasem w polu widzenia pojawiły się następne czołgi i równocześnie spod ziemi i z krzaków zaczęły wyłazić kolejne samobieżne miny. Na ekranie rozpętało się piekło. Sądząc po kilku nagłych skokach i osobliwym znieruchomieniu obrazu szwajcarscy dziennikarze porzucili kamery i uciekli.
- Pajączki nieźle sobie radzą - stwierdził Jankowski z czułością w głosie.
Przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie głosu.
- To naprawdę nasze? - wykrztusiłem wreszcie.
- A co pan myślał, że we wszystkich dziedzinach musimy koniecznie być trzecim światem? - odparł zirytowany generał.
- Ależ skąd u nas ten poziom elektroniki?! Wiem co nieco o problemach ze sterowaniem robotami kroczącymi. Żeby osiągnąć taką płynność ruchów i zwinność, potrzebny byłby procesor o niesamowitej skali integracji... zwłaszcza przy takich wymiarach całości... Nigdy nie byliśmy dobrzy w produkcji procesorów... - myślałem głośno. - To od kogo ta licencja?
- Faktycznie - przyznał Jankowski. - Dłubanie w krzemie nie jest naszą mocną stroną. Dlatego też "pajączkiem" nie steruje elektronika. W każdym razie nie całkowicie.
- A co?
- Wypreparowany system nerwowy pająka korsarza z zapasem pożywki na rok. Jeśli się nie mylę, wykorzystano także instynkt drapieżniczy tego zwierzęcia.
Oniemiałem, a potem dostałem ataku narodowej dumy. To było cholernie fajne uczucie.
 

kompowiec

freetard
2 567
2 622
Niby fajnie brzmi, ale konsekwencje czegoś takiego raczej na pewno będą straszne.
Zgadzam się. Kopiujwklejka z innego forum (nie moje):

Gdyby coś miało działać tylko w interesie jednostki to istniałyby na Ziemi nieśmiertelne organizmy. Jednak nawet najstarsze drzewa liczące 5 tysiącleci też się rozmnażają i w końcu umierają (choć nie ze starości, bo się nie starzeją, ale z powodu choroby lub "wypadku"). Dlaczego rozmnażanie się jest ważniejsze niż przeżycie? Bo jeśli nawet będziesz z ludzkiej perspektywy prawie nieśmiertelny , np. jak taki mamutowiec olbrzymi, to w swoim długim życiu w końcu przydarzy się coś co cię zabije. Katastrofalny pożar tysiąclecia lub równie katastrofalna wichura, wybuch wulkanu, gwałtowna zmiana klimatu, trafienie przez meteoryt (tak jak słynny tunguski), albo taka sytuacja, że pewne dwunożne małpy z innego kontynentu za twojego życia zaczną budować miasta, wynajdą sposób na budowę narzędzi z żelaza, wybudują okręty i przypłyną na nich do ciebie i cię zetną przerabiając na schronienia dla siebie i opał. 3 tysiące lat temu, gdy nasiono kiełkowało, któż mógł to przewidzieć? Nie było wtedy na Ziemi żadnego zwierzęcia, które byłoby w stanie zabić zdrowy, w pełni wyrośnięty mamutowiec. Im dłużej organizm żyje, tym bardziej prawdopodobne jest że za jego życia nastąpi wielka katastrofa, której już nie przetrwa. Nie opłaca się więc inwestować w życie wieczne, ale w rozproszone potomstwo. Gdy jest go wiele i w różnych miejscach to nawet gdy katastrofa następuje, jest mało prawdopodobne że zabije wszystkich.
Centalizacja vs. decentralizacja.
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Taki filmik o inżynierii genetycznej sobie wczoraj obejrzałem:



Autorzy podchodzą do tego tematu bardzo optymistycznie, ale ja mam inne zdanie. Taka technologia może być niesłychanie groźna dla naszych społeczeństw. Przypomina mi się wizja Aldousa Huxley'a z jego powieści Nowy Wspaniały Świat: cały świat jest zjednoczony w jednym superpaństwie, które steruje procesami rozmnażania ludzi. Ludzie już się nie rodzą, tylko są projektowani i produkowani w wielkich fabrykach/wylęgarniach. Jednym słowem komuna w czystej postaci. Stanisław Lem też kiedyś napisał takie opowiadanie (chyba Podróż 27 ze zbioru Dzienniki Gwiazdowe), gdzie inżynieria genetyczna sprawiła że ludzie zupełnie zatracili swoją dawną formę.
 

Mitcham

New Member
1
3
Powstaje 10 razy bardziej wydajny interfejs mózg-komputer

Czy świadomość będzie się dało kiedyś wrzucić na kompa czy zgrać na „piórko” ? ten człowiek twierdzi, że tak. Elon Musk w wywiadzie dla Joe Rogana oznajmił, że Neuralink będzie miał coś niezwykłego do ogłoszenia w ciągu najbliższych kilku miesięcy. W trakcie wywiadu palił „zioło” i wypił whisky.

„Myślę, że za kilka miesięcy będziemy mieć coś interesującego do ogłoszenia … to jest lepsze, niż ktokolwiek potrafi sobie wyobrazić”, powiedział w Joe Rogan Experience

Musk, który jest właścicielem firmy Neuralink, uważa, że jego nowa technologia będzie w stanie bezproblemowo łączyć ludzi z komputerami, dając nam szansę na „symbiozę” ze sztuczną inteligencją (AI). Wynalazek ma umożliwić nadludzkie możliwości każdemu, kto tego zapragnie. Może okazać się również potrzebny dla ciężko chorych osób na przykład borykających się z chorobą Parkinsona.


W tym celu Neuralink opracowuje interfejsy mózg-komputer, aby połączyć ludzi z komputerami. Następny model byłby bardziej wydajny od poprzedniego o co najmniej rząd wielkości. Taki ogromny przeskok świadczy o wykładniczym postępie tej technologi. Ciężko to sobie wyobrazić jak będzie wyglądać interakcja między ludźmi a komputerami za kilka dekad, jeśli kolejne modele będą wypuszczane co 2-3 lata z 10-krotnie szybszą wydajnością.

Musk stwierdził, że skoro nie jesteśmy w stanie oderwać się od naszych komórek, to już jesteśmy cyborgami. Nie jesteśmy tak mądrzy, jak one, ponieważ transfer danych, który przesyłamy z naszych telefonów do naszych mózgów, nie jest tak szybki, jak mógłby się odbywać. W tej chwili ludzie kontaktują się ze sobą, wysyłając ok. 10 bitów informacji na sekundę. Dla porównania komputery robią to w tempie ok biliona bitów na sekundę.

„Twój telefon już jest rozszerzeniem Ciebie, już jesteś cyborgiem, większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, po prostu transfer danych … jest powolny, bardzo powolny. Przepływ informacji pomiędzy twoją biologiczną jaźnią a cyfrową jest maleńki niczym słomka. Musimy teraz zamienić tę maleńką słomę w gigantyczną rzekę „ – a to umożliwić ma interfejs mózg-komputer o ogromnej przepustowości.

Musk, jeszcze zanim spalił „zioło”, wspomniał, że technologia ta może ostatecznie pozwolić ludziom stworzyć kopie samego się, która będzie żyć, kiedy nasze ciała dawno umrą. Bez względu na to, jak sprawa potoczy się dalej, cyborgizacja społeczeństwa jest tylko kwestią czasu.

„Jeśli twoje biologiczne ja umrze, będziesz mógł przesłać je do nowej jednostki, dosłownie” powiedział Musk.

Musk zdradził, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy poznamy więcej szczegółów na temat tego wynalazku lub nawet zobaczymy któryś z najnowszych prototypów.

Czy granica między ludźmi i maszynami za kilka dekad ulegnie „zatarciu” ? Żyjemy w naprawdę interesujących czasach.

Źrd. inf
http://human2.com.pl/powstaje-10-razy-bardziej-wydajny-interfejs-mozg-komputer/
 

WoKu

Anarchoautystyk
Członek Załogi
244
662
Jeśli udało Ci się rozgryźć czym jest świadomość i dlaczego taki transfer miałby przenieść jedynie wspomnienia, a tego co nazywasz "ja" już nie, to mógłbyś się z nami tą wiedzą podzielić :)
 

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
Jeśli udało Ci się rozgryźć czym jest świadomość i dlaczego taki transfer miałby przenieść jedynie wspomnienia, a tego co nazywasz "ja" już nie, to mógłbyś się z nami tą wiedzą podzielić :)

1. Czym jest świadomość? Świadomość jest niczym. Forum, lajki (itd., itp.) jest wszystkim.
2. Spisz swoje wspomnienia w dowolnym edytorze tekstów i zgraj plik na pendrajwa. Wsadź pendrajwa w dupę dowolnego robota kroczącego (może być zupełnie prymitywny, np. zabawka dla małych dzieci za około 70 złotych, aby jedynie nie był zbyt malutki), a na przednią część robota naklej zdjęcie swojej twarzy. Oto Twoje nowe ja! Zadowolony?
3. Jako Eli-minator, chociaż posługuję się męskimi formami gramatycznymi, nie mam płci, jestem bytem wirtualnym. Mam jednak swoją Stwórczynię/swojego Stwórcę (płeć tej osoby nie ma znaczenia, ale z rozpędu zaznaczę jedynie, że akurat pederastą to na pewno nie jestem). Dla uproszczenia ponownie wyrażę się tak, jakbym ja i moja Stwórczyni/mój Stwórca to była jedna osoba. Jakbym nie był bytem wirtualnym. Otóż oprócz poglądów mam parametry fizyczne (np. ciężar na Ziemi). System nerwowy (i inne tkanki, rodzaje komórek) jest we mnie w dokładnie określony sposób rozmieszczony od końców stóp do skóry na czubku głowy. Jakkolwiek jest to całkowicie wbrew możliwościom realnej technologii, załóżmy, że ktoś ma supertechnologię i stworzył 16 moich perfekcyjnych kopii. Niezależnie od metody, jaką się posłużył, są to kopie perfekcyjne. A jeśli perfekcyjne, to są ludźmi. I teraz już mogę przejść do rzeczy. Otóż sądzę, że broniłbym tych ludzi przed morderstwem. Ale jak? Uważaj! Ano mianowicie broniłbym tych ludzi przed morderstwem bardzo mało gorliwie. Powiedziałbym - z co najwyżej jedną tysięczną tego zaangażowania, z jaką bym bronił bardzo bliskich mi osób lub samego siebie. Czyli z gorliwością, z jaką bym bronił przed morderstwem jakiegoś randomowego, nieznanego mi osobiście lewaka. Szczerze, to nie widzę specjalnej różnicy, gdyby z tych 16 kopii miało zginąć 2 albo 4. Co za różnica? Moje kopie nie są żadnymi pojebanymi lewakami, maja poglądy równie dobre jak ja. Skąd brak zapału do obrony osób mających z mojego punktu widzenia praktycznie całkowicie optymalne poglądy? Ufam, że nie ma w tym nic specjalnie dziwnego. Z unikalnej jednostki stałem się jednym z 17, moja sytuacja w jakimś wariancie rozwoju wypadków może się stać wielce podejrzana, sytuacja może się w przyszłości wymknąć spod kontroli. Ich istnienie powoduje, że ja jestem zarówno podejrzany (może ktoś uzna, że tylko udaję oryginał), jak i poważnie zagrożony (co, jak kopia złapie moje dokumenty, w banku odbierze mi kasę, w końcu czując, jak ja, będzie się czuła uprawniona do tego). Można też założyć, że ani ja, ani żadna z kopii ofiarą morderstwa ma nie być. Wtedy może umrzeć tylko w wyniku choroby lub samobójstwa lub jakiegoś rodzaju wypadku. Załóżmy dalej, że z tej siedemnastki ja umrę jako drugi, a ostatni (siedemnasty) umrze 20 lat później. Skoro wyjaśniłem, dlaczego ani mi się śni GŁUPIO angażować się w przesadnie gorliwą obronę dowolnej kopii przed morderstwem, to z tego natychmiast automatycznie wynika, że RZEKOME 20 lat życia "dłużej" jest życiem "dłużej" tylko w cudzysłowie.
Zważ, że mętne przechwałki Elona Muska nie idą w kierunku takiej doskonałości, jak doskonałość kopii z mojego eksperymentu myślowego. A zatem jeszcze bardziej można, zgodnie z wulgarnym wyrażeniem, jakie padło wyżej, dokładnie - mieć w dupie taką "nieśmiertelność".
 
Ostatnia edycja:

WoKu

Anarchoautystyk
Członek Załogi
244
662
Jeśli świadomość jest niczym to znaczy, że Twoje 16 kopii jest dokładnie tym samym co Ty, a reszta wypowiedzi przestaje mieć sens.

Chyba nie do końca zrozumiałeś proponowany przeze mnie eksperyment myślowy. Powiedzmy, że zamiast tych 16 idealnych kopii, o których pisałeś powstaje jedna. I w momencie jej stworzenia oryginał (Ty) umiera. Nie ma wątpliwości, że dla osób postronnych nie będzie żadnej różnicy. Będą postrzegali idealną kopię dokładnie jak Ciebie.
Moje pytanie jest natomiast proste: czy dla Ciebie będzie różnica? Czy faktycznie umrzesz, czy tylko zmienisz fizyczny nośnik?

Odpowiedź już prosta nie jest i ja postuluję, że nikt tej odpowiedzi nie ma, a wydawało mi się, że Król Julian owszem, dlatego zaprosiłem go do podzielenia się spostrzeżeniami :)
 

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
Jeśli świadomość jest niczym to znaczy, że Twoje 16 kopii jest dokładnie tym samym co Ty, a reszta wypowiedzi przestaje mieć sens.

Zbyt dosłownie potraktowałeś ten fragment. Ja tu tą nieco okrężną drogą sugerowałem, że stawianie pytań esencjalistycznych - czym "napadasz Juliana" - nie jest najlepszą drogą do zrozumienia świata.

I nawet gdybym utrzymywał, że świadomość jest tylko subiektywnym złudzeniem (czego ja w rzeczywistości NIE TWIERDZĘ, to oczywiście należało potraktować z przymrużeniem oka, forum nie jest przecież wszystkim, lajki jako sens życia to kompletny kabaret, a więc można było się tego domyślić), ale NAWET gdybym tak utrzymywał (że nie ma świadomości), a nawet gdyby tak sprawy się miały, to dalej 16 kopii nie jest tym, co ja, bo ja sam nie wykonam zadania takiego (o takiej charakterystyce), które 16 osób jest w stanie wykonać. Poza tym nawet jak masz 17 martwych śrubek, świetnie wykonanych tak, że są świetnie zastępowalne, to nadal każda z nich ma swoją tożsamość, tyle że indywidualne cechy są tak delikatne, że trudno wykrywalne. Niemniej istnieją. Można wspominaną tożsamość łatwo wyeksponować dając ślad RÓŻNYCH, osobnych farb w nieprzeszkadzającym miejscu na każdej ze śrubek.


Chyba nie do końca zrozumiałeś proponowany przeze mnie eksperyment myślowy. Powiedzmy, że zamiast tych 16 idealnych kopii, o których pisałeś powstaje jedna. I w momencie jej stworzenia oryginał (Ty) umiera. Nie ma wątpliwości, że dla osób postronnych nie będzie żadnej różnicy. Będą postrzegali idealną kopię dokładnie jak Ciebie.
Moje pytanie jest natomiast proste: czy dla Ciebie będzie różnica? Czy faktycznie umrzesz, czy tylko zmienisz fizyczny nośnik?

Odpowiedź już prosta nie jest i ja postuluję, że nikt tej odpowiedzi nie ma, a wydawało mi się, że Król Julian owszem, dlatego zaprosiłem go do podzielenia się spostrzeżeniami :)

Mądrość polega na tym, że się jest indywidualnością, a nie przestraszonym służącym postronnych. Co mnie obchodzi, że oni oleją moją śmierć, bo będą mieć na to miejsce idealnego zastępcę. Dla mnie liczy się, że ewentualnie w danej chwili ja nie chcę umrzeć, a spokój i wygoda postronnych (czy nawet bliskich) jest w porównaniu na odległym miejscu.

Jeśli dla Ciebie nie będzie różnicy, to znaczy że jesteś zaciekłym i równocześnie przestraszonym kolektywistą (rozpuszczasz swoją wolę w opiniach postronnych). Źle przypuszczasz (w Twoim języku: "postulujesz"). Odpowiedź jest prosta i nie musisz Króla fatygować. Ja to mogę zrobić: nikt charakterny nie da się zabić po to, by postronni mogli się zabawiać jakąś kopią.
 
Ostatnia edycja:

WoKu

Anarchoautystyk
Członek Załogi
244
662
Rozumiem, czyli tak jak Julian jesteś pewien, że w tej sytuacji byś umarł, a dalej żyła by jedynie Twoja kopia. Po prostu moim zdaniem nasza aktualna wiedza jest zbyt ograniczona, żeby być tego pewnym.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Tak sobie myślę, że jak ktoś chce swojej kopii po śmierci, to nic prostszego, wystarczy spłodzić trochę dzieci i je dobrze wychować. DNA zostanie przekazane. Jak na razie elektronika nie daje możliwości odtworzenia DNA z cyfrowego zapisu. Ale ja tak sobie tylko gdybam.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Zgoda. Nie tworzy kopii całości, ale przynajmniej fragment będzie dobrze skopiowany.
Więc dylemat jest taki, co lepsze; kopiować kiepsko (a w zasadzie hujowo) całość, czy przynajmniej część ale za to perfekcyjnie?
Każdy ma swoją odpowiedź.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Rozumiem, czyli tak jak Julian jesteś pewien, że w tej sytuacji byś umarł, a dalej żyła by jedynie Twoja kopia. Po prostu moim zdaniem nasza aktualna wiedza jest zbyt ograniczona, żeby być tego pewnym.

Odpowiednio zaawansowana technicznie kopia Ciebie nadal by "żyła". Kontynuowałaby Twoje procesy myślowe itd. Ale jednocześnie Ty sam byłbyś martwy i niezdolny do czerpania satysfakcji z tego, że to urządzenie tak dobrze funkcjonuje. Wiedza o istnienia takiej "kopii mnie samego" w żaden sposób nie poprawiłaby mi humoru w chwili śmierci. Przecież zaraz mnie nie będzie więc co to za pociecha ?
 
Do góry Bottom