teraz ACTA

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
Madlock napisał:
Ta neutralność w sieci to zwykłe podporządkowanie operatorów władzom. Czy jakiś operator sam z siebie zablokował komuś internet, bo ktoś piracił?

TAK. A nawet było gorzej. Aster (Warszawa) dawno temu zablokował jednej osobie internet, bo ta prowadziła politycznie niepoprawną stronę tłumacząc to "złamaniem umowy". Mało tego gnoje odcięły internet i nadal żądały kasy! Oczywiście było to naciągane a w polskim internecie było to dość głośne.




sierp napisał:
"Neutralność sieci" idzie niby w drugą stronę niż blokowanie - chodzi tu o zagwarantowanie równego dostępu do wszystkich zasobów, żeby nie było np. tak, że dostęp do jakichś stron czy usług jest właśnie blokowany, albo "dławiony".

Jacku, jest mała uwaga. Nie poruszyłeś kwestii technicznych. Chodzi o blokowanie protokołów (BitTorrent, VoIP...), niektórych portów i serwisów (np. węzły sieci Tor w Belgii) według własnego widzimisię.
Dla mnie sprawa wygląda tak. Jak ktoś robi własne blokady i nazywa swoją usługę "dostępem do internetu" to jest zwykłym oszustem. Neutralność sieci też dotyczy protokołów i innych kwestii technicznych.
 

sierp

to ja :-)
577
305
kr2y510 napisał:
Dla mnie sprawa wygląda tak. Jak ktoś robi własne blokady i nazywa swoją usługę "dostępem do internetu" to jest zwykłym oszustem. Neutralność sieci też dotyczy protokołów i innych kwestii technicznych.

Dlaczego od razu oszustem? Usługa dostępu do Internetu z np. limitem prędkości na niektóre protokoły albo z zablokowanymi niektórymi protokołami, adresami czy portami to też usługa dostępu do Internetu i też powinno być dla niej miejsce na rynku. Jeśli tylko usługobiorca poinformowany jest w umowie czy regulaminie świadczenia usługi o limitach czy blokadach, to wszystko jest w porządku. Oszustwo jest tylko wtedy, gdy takie limity czy blokady się stosuje, a klientowi wmawia się, że dostaje dostęp nielimitowany.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
sierp napisał:
Usługa dostępu do Internetu z np. limitem prędkości na niektóre protokoły albo z zablokowanymi niektórymi protokołami, adresami czy portami to też usługa dostępu do Internetu i też powinno być dla niej miejsce na rynku.

Ja nie mam nic przeciwko umowie mówiącej, że dostęp po IPv6 jest 24MB/1MB a dostęp po IPv4 jest 4MB/512kB przy czym UDP jest ograniczone do 1MB. Lub szybsze wyjście poza kontynent za dopłatą.

sierp napisał:
adresami czy portami to też usługa dostępu do Internetu i też powinno być dla niej miejsce na rynku.

Sorry, ale tak na logikę... jak są blokowane adresy to przestaje to być internetem a staje się siecią lokalną.

sierp napisał:
Dlaczego od razu oszustem?
...
Jeśli tylko usługobiorca poinformowany jest w umowie czy regulaminie świadczenia usługi o limitach czy blokadach, to wszystko jest w porządku. Oszustwo jest tylko wtedy, gdy takie limity czy blokady się stosuje, a klientowi wmawia się, że dostaje dostęp nielimitowany.

Problem w tym, że w zdecydowanej większości przypadków nie jest informowany. A dostawcy często bezkarnie zmieniają zasady w trakcie umowy. W Polsce i tak jest dość dobrze w porównaniu do innych państw czy rejonów geograficznych.
 

sierp

to ja :-)
577
305
A

Anonymous

Guest
sierp napisał:
kr2y510 napisał:
Sorry, ale tak na logikę... jak są blokowane adresy to przestaje to być internetem a staje się siecią lokalną.

Jest to dostęp do Internetu, ale filtrowany. Niektórzy za to specjalnie płacą, zwłaszcza w USA, gdzie są nawet dostawcy Internetu oferujący tylko taką usługę:
http://www.afo.net/
http://www.truevine.net/
http://christianbroadband.com/
http://www.crosswayisp.net/data/148/pag ... access.asp

Ale to jest na wyraźne życzenie, zwykła rynkowa usługa.

Internet musi zostać pozbawiony wszelkich regulacji.
 

sierp

to ja :-)
577
305
Premislaus, ale odgórnie narzucona "neutralność sieci" to właśnie regulacja - oznaczająca m. in., że dostawca Internetu nie może świadczyć takich usług lub przynajmniej że nie może świadczyć tylko takich usług.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 734
Jacku, tu nie chodzi o narzucanie "neutralności" a o jasne precyzyjne pojęcia i definicje.
To co dla jednych featura, to dla innych niezamówione ograniczenie.
 
D

Deleted member 427

Guest
Wchodzę na The Pirate Bay i moim oczom ukazuje się taki oto czarno-żółty baner:

fcu0ht.jpg


Klikam na niego i czytam:

ACTA is DEAD

Today at 12:56 CET, the European Parliament decided whether ACTA would be ultimately rejected or whether it would drag on into uncertainty. In a 478 to 39 vote, the Parliament decided to reject ACTA once and for all. This means that the deceptive treaty is now dead globally.

https://torrentfreak.com/acta-is-dead-a ... te-120704/
 
OP
OP
Cyberius

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
to naprawdę świetna informacja, obroniliśmy internet! Teraz trzeba będzie im patrzeć na ręcę i zachować czujność.
Zobaczymy co znowu wykombinują bo że będą kombinowali to pewne:)
 
D

Deleted member 427

Guest
Ja się pytam: i na chuj było to całe zamieszanie? Nie mogli odrzucić tego za pierwszym razem?
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Ja tam nie wierzę w to, że można coś wygrać w ten sposób. Co najwyżej odroczyć.
 
OP
OP
Cyberius

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
Smok napisał:
Poza tym od kiedy libertarianie są za demokracją?

ale są za wolnością słowa -a w kontekście polskim nawet jeszcze bardziej Bo jak powiedział klasyk: "polacy za obronę mają odwagę i wolność słowa" -cytacik z pamięci
 

Lugo

New Member
4
0
Cześć. Zaglądam na to forum już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz założyłem konto.

http://www.dobreprogramy.pl/CETA-czyli- ... 34227.html

Kurz po odrzuceniu ACTA przez Parlament Europejski już opadł. Teraz komisarze i europosłowie przyglądają się między innymi porozumieniu CETA (Canada-EU Trade Agreement), które prawie się od ACTA nie różni. W Internecie znalazły się wersje robocze kanadyjskiego porozumienia.

Zdaniem Michaela Geista, obserwatora prac nad ACTA z Kanady, obecnie CETA to montowanie „tylnego wejścia” dla pomysłów odrzuconych wraz z ACTA w Unii Europejskiej. Profesor Geist porównał porozumienia na swoim blogu i wysunął tezę, że Komisja Europejska wykorzystuje CETA jako nowe ACTA, maskując swoje postanowienia w szerszym, kanadyjskim porozumieniu handlowym z nadzieją, że Parlament Europejski zaakceptuje te same zasady, które odrzucił wraz z ACTA. Jeśli CETA zostanie przyjęte, ACTA przestanie być widziane jako zagrożenie, bo podobne zasady będą już funkcjonować. Jak nie drzwiami, to oknem.

Piotr Waglowski z Vagla.pl pisze, że problem pewnie tkwi w sposobie działania instytucji europejskich, gdzie Komisja realizuje jedną agendę, Rada inną, a Parlament Europejski inną. I rzeczywiście, wygląda na to, że jedni będą atakować z coraz to innej strony (kraju) i liczyć na to, że w końcu drudzy przepuszczą strzał.

Należy jednak pamiętać, że prezentowane przez prof. Geista dokumenty pochodzą z lutego. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że ACTA polegnie w Parlamencie Europejskim, nie powinno więc dziwić, że CETA jest prawie kopią ACTA. Możliwe, że w innych krajach jest więcej takich dokumentów zawierających przepisy, które miały być przyjęte na Starym Kontynencie. Samo porozumienie CETA zostało stworzone prawdopodobnie na wszelki wypadek, gdyż Kanada miała być stroną ACTA.

http://www.geekweek.pl/narody-zjednoczo ... tu/362455/

Jedna z mniejszych agencji wchodzących w skład Organizacji Narodów Zjednoczonych – Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny (ITU) – stara się potajemnie uregulować i ocenzurować internet zgodnie z zamysłem rządzących w państwach takich jak Chiny, Rosja czy Iran. Co możemy zrobić?

ITU ma zaplanowane w grudniu spotkanie, gdzie każde ze 193 państw członkowskich ONZ będzie głosowało za zmianami w światowych regulacjach dotyczących internetu. No i nie byłoby absolutnie żadnego problemu gdyby nie to, że wszystko trzymane jest w ogromnym sekrecie – tak aby przypadkiem nikt się o tym nie dowiedział.

Całe szczęście na sprawę zwrócili uwagę naukowcy z George Mason University i założyli oni stronę WCITLeaks.org, aby zwrócić uwagę opinii publicznej na całą sprawę i aby skłonić kogokolwiek kto ma dostęp do tajnych ustaleń ITU, aby je anonimowo opublikował. I w zeszły piątek tak się właśnie stało, wyciekł tam 212-stronicowy dokument przygotowywany przez rządy na grudniowe spotkanie (cały tekst znajdziecie tutaj).

Znaleźć tam można m. in. informacje o tym, że Chiny chcą aby przyznać państwom pełną władzę nad informacjami i infrastrukturą telekomunikacyjną w poszczególnych krajach. Także inne państwa chcą w pełni regulować treści pojawiające się online, rzekomo w ramach walki ze złośliwym oprogramowaniem w sieci. Rosja oraz niektóre kraje arabskie chcą z kolei kontrolować całą prywatną komunikację e-mail swoich obywateli. Są także propozycje zastąpienia ICANN – instytucji sprawującej władzę nad domenami internetowymi – przez specjalną komórkę zarządzaną przez ONZ. Iran i Rosja chcą także mierzyć ruch w sieci wewnątrz granic krajowych i zmusić do płacenia osoby generujące ruch – tak żeby płaciły one jak na przykład za międzynarodowe połączenia telefoniczne.

W skrócie rządy chcą przekazać władzę nad siecią w ręce ONZ i pozwolić wszystkim zainteresowanym państwom na monitorowanie i kontrolowanie treści w sieci.

Jak donosi Wall Street Journal – w chwili obecnej państwa zainteresowane takimi zmianami lobbują w społeczności międzynarodowej tak aby udało się na grudniowym spotkaniu owe zmian przepchnąć.

A co my możemy z tym zrobić? Trzeba nagłośnić sprawę, tak aby rządy wszystkich państw – w tym naszego – przeciwstawiły się wyraźnie takim zmianom.
 
D

Deleted member 427

Guest
To było do przewidzenia. Sam się sobie dziwię, że przez dwie sekundy odczuwałem wdzięczność z powodu odrzucenia przez PE wiadomego prawa. Niby jestem libem, ale jak widać ciągle zdarzają mi się momenty, kiedy na kilka sekund pogrążam się w naiwności charakteryzującej statystycznego wyborce w demokracji.
 

Lugo

New Member
4
0
Przypomniałem sobie o jeszcze jednym linku.

http://kopalniawiedzy.pl/ONZ-Miedzynaro ... rnet,15984

W ubiegłym tygodniu Amerykanie ostrzegali przed niebezpieczeństwem, jakim dla internetu może być grudniowa sesja ONZ. Wyjątkowo zgodnie administracja prezydenta Obamy, Demokraci, Republikanie, organizacja Internet Society i Vint Cerf mówili, że czeka nas koniec sieci takiej, jaką znamy.

Z dwóch dokumentów, które właśnie wyciekły, dowiadujemy się, że Europejskie Stowarzyszenie Operatorów Sieci Telekomunikacyjnych (ETNO) proponuje wprowadzenie ogólnoświatowego podatku internetowego i chce, by nałożyła go Międzynarodowa Unia Telekomunikacyjna. Europejscy providerzy już od pewnego czasu domagają się, by wielcy dostawcy treści - czyli przede wszystkim amerykańskie firmy jak Google czy Facebook - płacili za ruch, jaki generują ich serwisy. Powołują się przy tym na zasadę „ wysyłający płaci“, która obowiązuje przy rozliczeniach pomiędzy sieciami telefonicznymi.

Amerykanie zwracają uwagę na niebezpieczeństwa, jakie propozycja ze sobą niesie. Przede wszystkim oznacza ona, że cały ruch w sieci podlegałby nadzorowi, gdyż telekomy na bieżąco musiałyby oceniać kto, ile i komu musi zapłacić. Co gorsza, kraje rozwijające się mogłyby zostać odcięte od sieci - ostrzega Robert Pepper, były dyrektor ds. polityki w amerykańskiej Federalnej Komisji Komunikacji, a obecnie jeden z wiceprezesów Cisco. Jeśli bowiem zostanie wprowadzony podatek, wiele serwisów zablokuje dostęp mieszkańcom tych krajów, z których połączenia będą uznawane za nieopłacalne. Nie wiadomo, jakie kwoty wchodzą w grę. Prawdopodobnie można jednak mówić o miliardach dolarów. Wiadomo na przykład, że w roku 1996 amerykańskie firmy telekomunikacyjne zapłaciły zamorskim partnerom 5,6 miliarda USD za same tylko długodystansowe połączenia.

Oczywiście wielkie koncerny sobie poradzą. Będą mogły na przykład otworzyć centra bliżej klientów i zmniejszyć w ten sposób podatek. Jednak mniejszych firm nie będzie stać na takie inwestycje.

Propozycje ETNO mogą być bardzo atrakcyjne dla wielu rządów. Dadzą im bowiem pretekst do monitorowania aktywności swoich obywateli oraz staną się źródłem dodatkowych pieniędzy. Jednak obywatele wielu krajów mogą być mniej zadowoleni - rządy będą na bieżąco monitorowały ich poczynania, a wiele serwisów może stać się dla nich niedostępnych, jeśli właściciele ocenią, iż połączenie z danego kraju wiąże się ze stratami finansowymi.

Propozycja ETNO pojawia się właśnie teraz, gdyż w grudniu w Dubaju omawiane będą nowe zasady międzynarodowych regulacji telekomunikacyjnych. Ostatnio aktualizowano je w 1988 roku, długo przed pojawieniem się komercyjnego internetu.

Międzynarodowa Unia Telekomunikacyjna liczy 193 członków i każdy z nich ma jeden głos. Sprzeciw USA niewiele zatem może zmienić, jeśli większość opowie się za międzynarodowym podatkiem. Niewiele zmieni też ewentualna odmowa podpisania nowych zasad. Nie będą one obowiązywały w USA, ale i tak amerykańskie firmy, współpracując z międzynarodowymi partnerami, będą musiały ich przestrzegać.

Tymczasem przedstawiciele ETNO twierdzą, że nie domagają się wprowadzenia ogólnoświatowych podatków. Proponują jedynie, by telekomy podpisywały z dostawcami treści umowy dotyczące rozliczeń. W dokumentach, które wyciekły czytamy, że ETNO proponuje, by zaktualizowane zasady współpracy uznawały zasadę uczciwej rekompensaty dla operatorów, co miałby im pozwolić na pozyskanie pieniędzy na inwestycje związane z szybkim rozwojem internetu. „Można to osiągnąć poprzez komercyjne umowy pomiędzy podmiotami rynkowymi“ - stwierdza ETNO.


Kilka newsów, o których uważam że warto je dodać ;)
http://kopalniawiedzy.pl/Google-Transpa ... rnet,16036

Google informuje o alarmującym wzroście prób cenzury internetu ze strony rządzących. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy koncern otrzymał ponad 1000 próśb o usunięcie treści, które nie podobały się rządom na całym świecie. Firma dostosowała się do ponad połowy rządzań.

Gdy rozpoczynaliśmy w 2010 roku upublicznianie tych danych, widzieliśmy, że rządy różnych krajów czasem proszą nas o usunięcie treści politycznych umieszczonych w naszych serwisach przez użytkowników. Mieliśmy nadzieję, że to wyjątkowe przypadki. Teraz wiemy, że tak nie jest - mówi Dorothy Chou z Google’a.

Firma otrzymała 461 nakazów sądowych dotyczących usunięcia 6989 zestawów danych i dostosowała się do 68% tych wniosków. Otrzymała też 546 nieformalnych próśb, z których spełniła 46%. Dane te nie obejmują krajów takich jak Chiny czy Iran, które samodzielnie, bez informowania Google’a, blokują dostęp do wybranych przez siebie treści.

Z Google Transparency Report za drugą połowę 2011 roku dowiadujemy się, że z prośbą o ocenzurowanie treści do wyszukiwarkowego giganta zwracali się przedstawiciele 15 państw.

Znalazły się wśród nich np. prośby organów ścigania z USA, które chciały, by Google usunął treści znieważające oficerów, zawierające groźby czy nadużywające czyjeś dobre imię. Z kolei władze Tajlandii prosiły o usunięcie materiałów wideo znieważających monarchię. Z Hiszpanii przysłano prośby o usunięcie wyników wyszukiwania dotyczących danych osobowych, a z Pakistanu - prośby o zdjęcie filmów naśmiewających się z armii i polityków. Do Google’a trafił też wniosek z Polski, w którym Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości prosi o usunięcie z wyników wyszukiwania treści krytycznych wobec niej. Google miał też usunąć osiem innych linków związanych z PARP. Polska prośba została w całości odrzucona.

http://www.geekweek.pl/google-pomaga-ch ... ra/361522/

Google może właśnie pomóc mieszkańcom kontynentalnych Chin w walce z wszechobecną tam cenzurą internetu – od teraz bowiem użytkownicy tej wyszukiwarki będą dostawali powiadomienie gdy będą wpisywali słowa uznawane przez władze za niebezpieczne. Zobaczcie jak słynna Wielka Ściana Ogniowa wygląda w akcji.

Zakazane w Chinach słowa to na przykład „plac Tian’anmen” – czyli Plac Niebiańskiego Spokoju – miejsce gdzie odbywały się studenckie protesty w 1989 roku, czy „Zhao Ziyang” – ówczesny sekretarz partii, który szukał ze studentami porozumienia co nie spodobało się reszcie komunistycznych władz. Jak się okazuje problemy są także z wyszukiwaniem informacji na temat najdłuższej rzeki w Azji – Jangcy. A to z tego względu, że jeden z chińskich znaków występujących w nazwie rzeki – Jiang – jest także imieniem byłego prezydenta CHRL – Jiang Zemina, który nadal ma silne koneksje polityczne, i o którego śmierci co rusz pojawiają się plotki co nie podoba się partii. Próba wyszukania takich słów kończy się całkowitą blokadą połączenia z siecią na 90 sekund.
Od teraz wyszukiwarka będzie podpowiadać użytkownikom, że dane słowo kluczowe może powodować problemy z połączenie. Dzięki temu Chińczycy będą wiedzieć kiedy dokładnie są cenzurowani i dlaczego.

Po aferze w 2010 roku, gdy na strony Google i innych amerykańskich firm odbywały się ciągłe ataki hackerów najprawdopodobniej wspieranych przez chińskie władze, Google oficjalnie zamknęło swoje biura w Chinach kontynentalnych i przeniosło się do Hong Kongu, gdzie wyszukiwarka nie jest już cenzurowana. Brak cenzury ze strony Google nie oznacza jednak całkowitego braku cenzury – jak widać – gdyż dalej całą sieć monitoruje Wielka Ściana Ogniowa – ogólnokrajowy firewall blokujący treści, które władzom się nie podobają.

Ruch ten dla Google okazał się bardzo trudny z biznesowego punktu widzenia, gdyż od 2009 roku do chwili obecnej ich udział w chińskim rynku wyszukiwarek spadł z 30 do 16%, głównie na rzecz krajowej wyszukiwarki Baidu, która w Państwie Środka króluje niepodzielnie z 78.5% udziałem w rynku.


http://www.geekweek.pl/na-bialorusi-zak ... ch/349372/

Niezbyt dobre wieści zza naszej wschodniej granicy. Reżim prezydenta Łukaszenki zacieśnił właśnie cenzurę jedynego wolnego medium – internetu – i zakazał obywatelom Białorusi i innym osobom przebywającym na terenie tego kraju przeglądania zagranicznych stron internetowych.

Nowe prawo oznaczone numerem 317-3 z dnia 25 listopada 2011 jest częścią Poprawek do Kodeksu Wykroczeń Administracyjnych Republiki Białoruś. Wprowadza ono w życie dekret prezydencki z 1 lutego 2010 zatytułowany „O środkach kontroli narodowego segmentu Internetu”.

Na podstawie nowych przepisów każdy kto z terenu Białorusi wchodził będzie na zagraniczne strony internetowe może liczyć się z grzywną w wysokości nawet jednej miesięcznej płacy minimalnej, która obecnie wynosi tam 411 złotych.

Nowe prawo wymaga, aby wszystkie firmy i osoby prywatne, które zarejestrowane są jako przedsiębiorcy używały tylko i wyłącznie krajowych domen przy świadczeniu usług, sprzedaży czy wymianie poczty internetowej. Przestrzegania przepisów pilnować będzie policja (także ta tajna) oraz organy podatkowe.

Dodatkowo wszyscy właściciele i zarządcy przybytków oferujących dostęp do internetu (czyli np kafejek internetowych) mogą zostać ukarani grzywną, a nawet zmuszeni do zamknięcia swojej firmy jeśli udowodni im się, że ich klienci wchodzili na zagraniczne strony internetowe, a przedsiębiorcy ci takich klientów nie zidentyfikowali i nie zgłosili odpowiednim organom. Dotyczy to także osób prywatnych oferujących dostęp do internetu w swoim domu innym osobom.

Rząd ma teraz stworzyć także czarną listę stron internetowych, które będą blokowane przez dostawców internetu. Jako przykład wymienia się tu strony pornograficzne i oferujące treści ekstremistyczne.

Nowe przepisy wchodzą w życie z dniem 6 stycznia 2012.

http://kopalniawiedzy.pl/internet-P2P-b ... jska,15399

BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.

Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.

Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.

http://kopalniawiedzy.pl/P2P-ISP-Europa ... ieci,15940

Z przygotowanego przez Unię Europejską raportu dowiadujemy się, że 21% klientów korzystających z przewodowego internetu oraz 36% klientów usług bezprzewodowych ma ograniczony dostęp do P2P.

Na potrzeby raportu przeprowadzono ankiety wśród 381 ISP, którzy obsługują łącznie 340 milionów klientów. Odpowiedzi udzieliło 266 dostawców sieci przewodowej (140 milionów klientów) i 115 operatorów mobilnych (200 milionów klientów). Ruch P2P ogranicza 49 dostawców przewodowych i 41 bezprzewodowych. Jednak nie każdy użytkownik doświadcza tego w identycznym zakresie. Niektórzy ISP ograniczają ruch wszystkim swoim klientom, inni prowadzą takie działania tylko wobec niektórych, jeszcze inni wprowadzają ograniczenia w określonych porach dnia.

Obok P2P najczęściej ograniczanym rodzajem ruchu jest telefonia internetowa (VoIP).

Raport zostanie wykorzystany podczas debaty Open Internet dotyczącej neutralności sieci.

http://kopalniawiedzy.pl/Internet-of-Th ... -CIA,15457

Dyrektor CIA David Petraeus stwierdził, że powstający na naszych oczach Internet of Things będzie nieocenionym źródłem informacji dla agencji wywiadowczych. Komunikujące się z internetem samochody, lodówki czy telewizory ułatwią zdobycie wielu danych na temat osób, którymi interesuje się np. CIA.

Co prawda agencja ma bardzo ograniczoną możliwość działania na terenie USA, jednak np. kwestie zbierania danych o lokalizacji osób nie są ostatecznie rozstrzygnięte i istnieje tutaj spore pole do interpretacji.

Coraz więcej urządzeń codziennego użytku będzie podłączonych do sieci i będą przekazywały o sobie informacje do zewnętrznych serwerów. Petraeus zauważa, że w takiej sytuacji trzeba będzie przedefiniować takie pojęcia jak „prywatność“ czy „sekret“. O ile podłączona do internetu lodówka może co najwyżej wysłać na zewnątrz informacje o tym, że ktoś z niej skorzystał, a zatem jest w domu, to już telefon lub konsola do gier mogą służyć do bardzo szerokiej inwigilacji. Z kolei zawartość domowego serwera multimediów zdradzi nasze zainteresowania.

Agendy rządowe będą zatem mogły z olbrzymią łatwością zbierać informacje o naszych zwyczajach, rozkładzie dnia czy preferencjach dotyczących muzyki, filmu i literatury.

Petraeus zwrócił też uwagę, że CIA będzie musiała nauczyć się tworzenia cyfrowej tożsamości dla swoich oficerów operacyjnych oraz jej błyskawicznego usuwania z sieci w razie potrzeby.

http://www.chip.pl/news/wydarzenia/praw ... nstwo-ipv6

Zasób wolnych adresów IP kurczy się, niezbędne więc było wprowadzenie na początku tego miesiąca Protokołu IPv6. Okazuje się jednak, że nowe rozwiązanie jest mniej bezpieczne niż zakładano...

Już od początku czerwca w Sieci funkcjonuje nowy protokół IPv6, kontynuujący poprzednią edycję IPv4. Większa złożoność protokołu prowadzi do trudności w zarządzaniu i skutecznego zapobiegania webowej przestępczości. Zarówno FBI, DEA (Drug Enforcement Administration), jak i inne organy ścigania obawiają się, że nowy system uniemożliwi śledzenie cyberprzestępców.

Nie oznacza to, że protokół Ipv6 jest w ogólnym założeniu niebezpieczny. Problem tkwi w mniej restrykcyjnym podejściu do przydzielania adresów IP, wprowadzonym przy okazji nowego systemu przez Amerykański Rejestr Numerów Internetowych (ARIN).

Przedstawiciele FBI tłumaczą, że obecnie istnieją pełne, kompletne rejestry pokazujące, który operator jest właścicielem danego adresu Ipv4. Obecny system, który dopiero jest wdrażany, może nie zapewniać wystarczającego zaplecza (np. w ilości rejestrowanych informacji wraz z historią logowania), potrzebnego do zweryfikowania, które z urządzeń połączyło się z internetem. Uwagę na tą kwestię zwróciła również jakiś czas temu rodzima firma Unizeto Technologies zajmująca się między innymi podpisem elektronicznym.

Dostęp do bazy zawierającej adresy IP pomaga przede wszystkim radzić sobie z problemem spamu i ataków DDoS, które także i na gruncie polskim stają się coraz powszechniejsze (chociażby ataki przeciwników ACTA, przeprowadzane początkiem roku w celu przeciążenia stron rządowych). Choć usługodawcy są zwykle chętni do pomocy, to w praktyce ich działania mogą być zbyt opieszałe. Otrzymywanie wielkich partii adresów Ipv6 co dekadę demobilizować może providerów w aktualizowaniu publicznego rejestru.

Brak możliwości sprawnego korzystania z rejestrów IP zmusi policję do zdobywania nakazów sądowych, co znacznie przedłuży proces ścigania oskarżonych. FBI sugeruje, że jeśli nowe rozwiązania technologiczne uniemożliwią skuteczne egzekwowanie prawa, niezbędna okaże się jego zmiana.

Wszystkie wiadomości są jakoś związane z internetem, ale zastanawiam się, czy dla niektórych nie powinno być osobnego tematu. Chyba że ten spełnia rolę "kosza" na wszystko o tej tematyce [cenzury, podatków i ogólnie (nie)wolności, rzecz jasna w internecie] :)
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 803
...rrrrrwa...

ACTA wejdzie tylnymi drzwiami – proponują ochronę praw autorskich nawet do stu lat po śmierci twórcy
17.10.2014 14:50
Wikileaks udostępniło wczoraj internautom kolejny interesujący dokument. Ze szkicu porozumienia Trans-Pacific Partnership (TPP) poznać możemy aktualny stan prac nad nowymi międzynarodowymi regulacjami prawnymi, które do tej pory przygotowywane były w ścisłej tajemnicy – i które przynieść mogą radykalne zaostrzenie działań antypirackich oraz wydłużenie okresu obowiązywania prawa autorskiego do nawet stu lat po śmierci twórcy.

O pracach nad TPP nie było dotąd u nas zbyt głośno. Nie można się temu dziwić, skoro dotyczy ono przede wszystkim krajów Azji i Pacyfiku. Uważa się jednak, że to część szerszej inicjatywy władz Stanów Zjednoczonych, mającej na celu zbudowanie międzynarodowych ram prawnych dla działań, które pozwolą należycie ochronić interesy właścicieli praw autorskich z USA. Jednocześnie z TPP trwają bowiem (równie niejawne) prace nad Transatlantic Trade and Investment Partnership (TTIP) oraz Trade in Services Agreement (TISA). Łącznie akty te mogą zrealizować postulaty, które zostały odrzucone wskutek protestów społecznych przeciwko niesławnej ACTA.

Ujawniony przez Wikileaks wyciek kolejnego szkicu porozumienia TPP, datowany na 16 maja2014, zawiera rozdział poświęcony własności intelektualnej. Mowa w nim o rynku farmaceutycznym, systemie patentowym i ochronie dzieł literatury i sztuki, szczególnie w kontekście mediów cyfrowych oraz znakach towarowych.

Najistotniejsze z perspektywy internautów uzgodnienia TPP dotyczą trzech kwestii. Pierwsza z nich to wydłużenie okresu obowiązywania majątkowych praw autorskich. Według przedstawionych propozycji, ochrona byłaby zapewniana przez sygnatariuszy porozumienia przez 50, 75 a nawet 100 lat po śmierci autora (korzyści finansowe przypadałyby jego prawnym spadkobiercom).

Druga kwestia dotyczy odpowiedzialności karnej za nie wiążące się z komercyjnym rozpowszechnianiem treści naruszenia praw autorskich. Do dziś w większości krajów w grę wchodzi jedynie odpowiedzialność cywilna. Przyjęcie rozstrzygnięć TPP pozwoli na pełne zaangażowanie do walki z piractwem audiowizualnym i książkowym prokuratury.

Trzecią kwestią jest odpowiedzialność dostawców Internetu. Strony porozumienia rozważają wprowadzenie obowiązku ostrzegania przez ISP swoich użytkowników o możliwości pobrania nielicencjonowanych treści. Jeśli by takich ostrzeżeń dostawcy Internetu nie wprowadzili, ponosiliby ryzyko prawne, związane ze współuczestnictwem w procederze nielegalnego rozpowszechniania treści chronionych prawem autorskim. Pojęcie „dostawcy Internetu” jest tu bardzo szeroko rozumiane – to każdy, kto jest przekaźnikiem ruchu sieciowego, nawet kawiarnia z otwartym hotspotem.

Eksperci zauważają, że rozwiązanie to przypomina amerykański model bezpiecznej przystani, oferowany dostawcom sieci w ramach ustawy DMCA. Pozwala on uniknąć odpowiedzialności za naruszenia prawa przez użytkowników pod warunkiem zapewnienia mechanizmów łatwego usuwania/blokowania chronionych treści.

Nie wszystko jednak w ujawnionym przez Wikileaks dokumencie zmierza ku gorszemu. Pojawiła się np. propozycja, mająca pozwolić na legalizację usuwania elektronicznych zabezpieczeń w ramach prawa do dozwolonego użytku. Pokazuje to, że nie ma pełnej jednomyślności między stronami traktatu. Jeśli Stany Zjednoczone będą chciały wejścia TPP (i podobnych umów) w życie, będą musiały zgodzić się na pewne kompromisy.

Czemu nie do dwustu?
 
Do góry Bottom