Tak będzie w AKAPie

tolep

five miles out
8 555
15 441
Bardzo ładny chłopczyk
1913

Miesięczny. Sierota.

1913_chopczyk.jpg

A podobne wpisy były już kiedyś tu [1] i tu [2].

edit: zwłaszcza drugi link

1910_chlopczyk_sierota.jpg
 
Ostatnia edycja:

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
Kurwa, ten Tomek bez twarzy wygląda strasznie. Wiem, co przesłać bratankowi z Nowego Jorku na Halloween :).


Cenne zbiory rzucone na stos. Fotograficzna kolekcja niszczeje

Zniszczone fotografie i porozbijane aparaty. Wszystko zwalone na kupę - tak wyglądają zbiory Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego. KTF nie wyklucza, że oskarży miejskich urzędników o zniszczenie cennej kolekcji.
- Przerażający widok. Dramat - mówi krótko o warunkach, w jakich trzymane są zbiory KTF przejęte przez miasto, Tadeusz Chołda, wiceprezes Towarzystwa.

W czwartek magazyny przy ul. Weissa, w których kolekcję umieszczono na polecenie Stanisława Dziedzica, szefa wydziału kultury krakowskiego magistratu, oglądali członkowie KTF. Co zobaczyli? - Wciąż nie ochłonąłem po tym - mówi wiceprezes Chołda. Z trudem tłumi emocje. - Urzędnicy potraktowali te cenne pamiątki jak śmieci. Straty mogą być niewyobrażalne.

Jak opowiada Chołda, większość archiwaliów została rzucona na jedną bezładną stertę. Część zdjęć i dokumentów - zapakowana w pudła i zwykłe torby na zakupy - piętrzy się na stosie. Wiceprezes KTF przerażony jest zwłaszcza stanem zabytkowych aparatów. - Najprawdopodobniej robotnicy, przenoszący drewniane skrzynie, rzucali nimi. Te aparaty, które wypadły, leżą porozbijane - relacjonuje.

W skupach makulatury, u prywatnych handlarzy

Chołda ocenił, biorąc pod uwagę powierzchnię magazynów, że część kolekcji znikła. - Trudno nam ocenić straty, bo nie byliśmy przy przewożeniu zbiorów z poprzedniego magazynu. Pytałem, gdzie jest reszta, ale żaden z urzędników nie był w stanie mi na to pytanie odpowiedzieć. Możemy tylko domniemywać, że część zbiorów została rozkradziona, skoro niektóre rzeczy z kolekcji wciąż wypływają na czarnym rynku - mówi wiceprezes KTF.

Pod koniec czerwca pisaliśmy, że część zbiorów KTF pojawia się w skupach makulatury, giełdach staroci w Krakowie i na Śląsku oraz u antykwariuszy. Policjanci zaalarmowani przez miłośnika archiwaliów znaleźli stosy dokumentów i zdjęć w jednym z krakowskich skupów makulatury. Ledwo zmieściły się na ciężarówce. Policja musiała prosić o pomoc w transporcie straż pożarną, która wypożyczyła płachty używane podczas powodzi.

Ale to był zaledwie czubek góry lodowej. Kolekcjonerzy informują, że dokumenty sygnowane pieczątką KTF i zabytkowe aparaty fotograficzne ze zbiorów towarzystwa pojawiają się także u prywatnych handlarzy. Policja tylko u kilku zbieraczy skonfiskowała setki kilogramów archiwaliów, zabytkowych aparatów i przyrządów optycznych z kolekcji KTF!

Śledztwo prokuratury

- Liczba odzyskanych przedmiotów stale rośnie. Niektóre osoby, które stały się właścicielami rzeczy z tej kolekcji, po nagłośnieniu sprawy same przychodzą do nas i przynoszą je - mówi krakowski śledczy znający kulisy postępowania. Jak dowiadujemy się, w ręce policji trafiły m.in. dwa auta archiwaliów dobrowolnie oddane przez kogoś, kto zakupił je, ale nie wiedział, skąd pochodzą.

Sprawa jest na tyle poważna, że śledztwo przejął Wydział VII Prokuratury Okręgowej, który zajmuje się przestępstwami przeciwko własności intelektualnej i przemysłowej, ale też korupcją. - Ustalamy okoliczności związane z przechowywaniem tego mienia i osoby, który mogły wejść w posiadanie przedmiotów z tej kolekcji. Wciąż badana jest też dokumentacja KTF - informuje prokurator Janusz Hnatko.

W jaki sposób archiwa mogły wyciec na czarny rynek? Newralgicznym momentem wydaje się być przewiezienie zbiorów z magazynów przy ul. Christo Botewa, gdzie złożył je KTF, do dwóch pomieszczeń miejskiego Biura Rzeczy Znalezionych (przy ul. Weissa i Elsnera). KTF o niczym nie wiedział, a urzędnicy tłumaczyli, że musieli ratować kolekcję, bo Towarzystwo ją porzuciło, a z jego przedstawicielami nie można było się skontaktować. Zaprzecza temu Chołda, który przypomina, że negocjacje z miastem trwały, a prowadzący je urzędnicy z wydziału kultury znali telefony członków KTF.

Jedyny ratunek: przewiezienie zbiorów

- Po tym, co zobaczyłem w magazynach, do których urzędnicy zawieźli nasze zbiory, widać, że mamy do czynienia z bezmyślnym niszczeniem cennych dzieł. W zawilgoconej piwnicy przy Elsnera stare fotografie i dokumenty nie przetrwają. Kto weźmie odpowiedzialność za zniszczenie kolekcji? - pyta Chołda.

Miasto uważa, że przewiezienie zbiorów to był dla nich jedyny ratunek. - Też nam zależy na dobru tych archiwaliów. Dlatego gmina udostępniła dwa swoje magazyny - mówi Filip Szatanik z biura prasowego magistratu. Na zarzuty KTF odpowiada: - Za stan zbiorów nie odpowiadamy, bo nie jesteśmy ich właścicielem. Najlepiej byłoby, gdyby KTF zrzekł się własności na rzecz gminy. Wtedy moglibyśmy zająć się ich inwentaryzacją i ratowaniem. Rozmowy z KTF są jednak mało konstruktywne.

Co na to KTF? Chołda: - Jesteśmy otwarci na rozmowy, ale będziemy się domagali od miasta wzięcia odpowiedzialności za to, co stało się ze zbiorami w czasie, gdy zniknęły z naszych magazynów, a trafiły do miejskich.

BEZCENNA KOLEKCJA

Kolekcja Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego to gigantyczny zbiór zdjęć, dokumentów, archiwaliów, obrazów i aparatów fotograficznych gromadzony przez dziesiątki lat przez Władysława Klimczaka, założyciela i prezesa KTF. Z ostatniej częściowej inwentaryzacji wynika, że kolekcja liczy m.in. ponad 5 mln fotografii, 600 tys. klisz i 80 tys. woluminów literatury fachowej. To bezcenne zbiory dokumentujące historię fotografii polskiej i światowej.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Także tego...

Ashley Madison to zaledwie początek. Tworzono aplikację do wyceniania żon
27.08.2015 16:36
W zeszłym tygodniu informowaliśmy o wycieku danych z kontrowersyjnego serwisu Ashley Madison. Pozwala on na znalezienie osoby, z którą będzie można zdradzić swojego stałego partnera. Oprócz danych korzystających z serwisu, odpowiedzialna za atak grupa Impact Team, opublikowała także korespondencję pomiędzy pracownikami firmy rozwijającej Ashley Madison. To zaś z pewnością narazi ich na kolejne nieprzyjemności.

Po udostępnieniu danych milionów użytkowników Ashley Madison, wielu z nich znalazło się w poważnych tarapatach, w związku z posiadaniem konta w serwisie rozpadły się wieloletnie związki. Ponadto oprócz udostępnionych na profilu wiadomości, hakerzy opublikowali także dane dotyczące transakcji czy numery kart kredytowych. Wobec Impact Team można było wysunąć zarzuty, że w celu zaszkodzenia firmie rozwijającej Ashley Madison, przeprowadziła ona akcję atakującą przede wszystkim jej klientów. Dziś wiadomo już, że nie tylko.


Źródło: dailydot.com

Wyciek zawierał bowiem korespondencję mailową Noela Bidermana, dyrektora wykonawczego Avid Life Media, firmy rozwijającej Ashley Madison. W mailu z 2013 roku zawarta była informacja o zamiarze stworzenia aplikacji mobilnej, która po ujrzeniu światła dziennego, mogłaby wywołać jeszcze większe kontrowersje, niż Ashley Madison. ALM zamierzało bowiem udostępnić program, który dawałby użytkownikom możliwość oszacowania wartości żon innych osób.



Źródło: dailydot.com

Jak donosi Dailydot.com, ALM w 2013 roku testowało aplikację, której nazwa dość jednoznacznie określa jej funkcję. Przeznaczona na Androida aplikacja What's Your Wife Worth (Ile warta jest twoja żona) pozwalałaby mężczyznom na udostępnianie w celu wyceny zdjęć swojej żony oraz ocenianie fotografii czyichś małżonek. Kontrowersje wywołuje także skala oceny – jej jednostką miał być bowiem dolar, co budzi dość jednoznaczne skojarzenia.

Finalnie program nie został opublikowany. Jak wynika z korespondencji Bidermana z 2014 roku, aplikacja miała być tragicznie napisana. W wycieku znalazły się także zrzuty ekranu, które zdążyły wywołały burzę zarzutów o skrajnie przedmiotowe traktowanie kobiet. A to zapewne nie koniec problemów Avid Life Media.

Tę aplikację powinino się połączyć od razu z jakimś serwisem aukcyjnym. ;) Nie wszystko w akapie będzie ergonomiczne.
 
Do góry Bottom