- Moderator
- #41
- 8 902
- 25 811
Nigdy nie będzie jednej wspólnoty, bo one istnieją równolegle w różnych skalach. I antagonizmy będą występować zawsze. Co nie zmienia rzeczy, że gdy masz wybór czy do jakiejś wspólnoty wchodzić czy z niej występować, to antagonizmów tych możesz zawczasu unikać, tylko przez zmianę afiliacji. Podobnie, jeśli masz w jakiejś wspólnocie wpływ na kształt jej polityki, gdzie możesz starać się zabezpieczyć się przed konfliktem.Państwo narodowe czy nie narodowe grabi, ale nie o tym jest ta dyskusja! Wspólnoty mniejsze przez to, że są zróżnicowane mogą być groźniejsze, bo powstają antagonizmy niż jakby była jedna wspólnota.
A gdy chodzi o takie wspólnoty jak religijne, etniczne, narodowościowe i inne gdzie członkowstwo nabyte jest przez urodzenie czy wczesne wychowanie, które są wielkie, wpływu takiego nie masz. I jak jacyś kolesie w dziwnych czapkach tam na górze się pokłócą, to Ty tu na dole będziesz krwawił.
Nie. Ja Ci próbuję udowodnić, że:Tyle, że Ty próbujesz mi udowodnić, że mniejsze wspólnoty są z zasady bardziej wolnościowe. A ja Ci pokazuję przykłady, że tak wcale być nie musi.
- duże wspólnoty są przez samą skalę zdolne w konfliktach generować duże straty,
- w dużych wspólnotach siła Twojego głosu będzie zazwyczaj relatywnie mniejsza niż w małych wspólnotach
- indywidualista preferuje mniejsze nad większymi wspólnotami, jeśli chce mieć wpływ na świat i sterować go w wybraną przez siebie stronę. Jeśli w pewnym momencie traci kontrolę nad procesem decyzyjnym, uznaje, że wspólnota taka przestaje być dla niego praktyczna i przynosi więcej strat niż zysków.
No to chyba oczywiste jest, że to nie jest jedyny czynnik, jaki decyduje o posłuszeństwie wobec autorytetu i jego granicach. Co innego skłonić chłopa, żeby zaciągnął się do armii, aby ratował swój kraj [szantażując emocjonalnie, że rodzina to też przecież kraj], bo to szlachetna sprawa być gierojem - gdy nie zdaje sobie sprawy do końca czym jest wojna, a co innego tego samego chłopa zmusić na polu bitwy, by robił coś sprzecznego ze zdrowym rozsądkiem. A propaganda w Stalingradzie też zresztą była silna.Nie do końca. Po pierwsze odbywały się potyczki jak wspomniałem wcześniej, więc próbowano odpierać ataki, a dopiero później był odwrót. Po drugie jeśli przyjąć Twoją teorię to tak czy inaczej nie powinno być zamordyzmu NKWD nigdy skoro mieliby umierać za kraj z własnej woli.
W państwie narodowym, jednolitym etnicznie to znaczy to samo.Bullshitu trochę jest, ale ja Ty to tak przedstawiłeś jakby defilady dopierdalały co drugi dzień po miastach Polski. Dodatkowo, mówi się czasem o bezpieczeństwie Polaków, ale przeważnie chodzi o bezpieczeństwo obywateli, a to niekoniecznie oznacza to samo!
Ale to taka sama mitologizacja! Chuj z tym jaką modną wartość tam podstawisz - teraz na topie jest prewencja i bezpieczeństwo, to państwo mitologizuje swoją rolę w ten właśnie sposób, przedstawiając się jako nianię, troszczącą się o te pożądane społecznie wartości. Jak się zmienią zapatrywania ludzi, to zmieni się też mitologia państwa, bo stare wartości nie będą już mile widziane i władza obstająca przy nich się skompromituje. Jak się kolonializm i ekspansja cywilizacyjna stanie modna, to państwo będzie prężyć muskuły.I właśnie chodzi o BEZPIECZEŃSTWO, a nie jak sugerowałeś budowanie pozycji państwa na mitologizacji.
Władza rozumiana jako władza konkretnej, aktualnie panującej szajki? Jak najbardziej. Władza jako taka? Naaaah. Przecież to są ludzie, którzy jak najbardziej szanują mechanizmy państwa, są w sporej mierze legalistami, twierdzącymi, że nawet jeśli komuś nie należy się szacunek za to, jaką osobą jest, to należy zachować szacunek dla jego urzędu - i tego typu państwotwórcze brednie. To są właśnie patrioci. Oni mogą mieć za złe aktualnie obsadzonym, że nie zachowują się zgodnie z jakimiś tam wyznaczonymi standardami, ale nie mają nic przeciwko władzy państwa - chcą zmienić głównie personalia, a nie regułę. Własna państwowość jest dla nich powodem do dumy.Nadinterpretacja do kwadratu. Oczywiście, różne akcje patriotyczne są związane z państwowością, tyle, że władza prawie zawsze oceniana jest przez patriotów dość surowo.
Do tego się przecież odniosłem:Po pierwsze, wcale mniejsza wspólnota nie równa się temu z marszu, że masz większy wpływ na decyzje. Wszystko zależy od wspólnoty. Zapisz się do małej wspólnoty komunistycznej np. 100 osobowej i przeforsuj kapitalistyczny program. Zapisz się do PiS i spróbuj przeforsować nowy pomnik dla papieża. Jak oceniasz swoje szanse?
Ale wiadomo, że jak się zapisujesz do mafii czy terrorystów, to cel istnienia danej grupy jest z góry zdefiniowany i cały proces decyzyjny służy jego realizacji. A politycznie nie będzie wolnościowy z samego założenia celu istnienia takiej grupy.
Wiadomo, że z burdelu zakonu nie zrobisz, ani na odwrót. To nie ma żadnego sensu zresztą, bo połowę załatwia i tak decyzja dołączenia do jakiejś wspólnoty, a nie zmienianie kursu istniejących i 180 stopni. A im mniejsze wspólnoty w populacji, tym może być ich więcej i mogą dążyć do większej liczby kierunków ideologicznych.
A to jest inna kwestia. Wspólnoty mogą się różnicować między sobą także pod względem obserwacji i odpowiedzialności członków. Ale znowu - jeśli jest ich więcej, istnieje większa szansa na to zróżnicowanie. A jeśli jest tylko kilka, będzie ona mniejsza.Dodatkowo jak wspomniałem wcześniej, potencjalnie jesteś bardziej obserwowany i rozliczany ze swoich ruchów w małej wspólnocie. Duże wspólnoty mają to do siebie, że ciężko je kontrolować. Być może masz mniejszy wpływ na proces decyzyjny, ale sama dyscyplina jest trudniejsza do utrzymania.