Spoko cywilne drony dla libertariańskich szlachciców

OP
OP
tolep

tolep

five miles out
8 579
15 476
Mówię wam, to dzięki dronom nastanie koniec państwa.

Niekoniecznie.

Bo w Japonii... link

k6xdotwhifhbrww1ryxb.gif
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
http://asmdc.org/members/a43/news-r...an-mike-gatto-announces-the-drone-act-of-2016
W Kalifornii, USA zaproponowano:
The Drone Registration/Omnibus Negligence-prevention Enactment (DRONE) Act of 2016
w którym wymaga się od posiadaczy dronów m.in. obowiązkowego ubezpieczenia (deklarowane jest, że ma być tanie) i tablic rejestracyjnych w formie albo materialnej, albo elektronicznej.
“If cars have license plates and insurance, drones should have the equivalent, so they can be properly identified, and owners can be held financially responsible, whenever injuries, interference, or property damage occurs.”
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
FAA w grudniu wprowadziła wymóg rejestracji dronów:

Effective December 21, 2015, anyone who owns a small unmanned aircraft of a certain weight must register with the Federal Aviation Administration's Unmanned Aircraft System (UAS) registry before they fly outdoors. People who previously operated their UAS must register by February 19, 2016. People who do not register could face civil and criminal penalties.

Who must register a UAS?
The owner must be:
  • 13 years of age or older. (If the owner is less than 13 years of age, a person 13 years of age or older must register the small unmanned aircraft.)
  • A U.S. citizen or legal permanent resident.
Which unmanned aircraft do I have to register?
Owners must register their UAS online if it meets the following guidelines:
  • Weighs more than 0.55 lbs. (250 g) and less than 55 lbs. (25 kg). Unmanned Aircraft weighing more than 55 lbs. cannot use this registration process and must register using the Aircraft Registry process.
See examples of UAS that do and do not require registration (PDF).

Owners must register their UAS by paper if it meets the following guidelines:
  • Your aircraft is used for commercial purposes.
  • Your aircraft is used for other than hobby and recreation.
  • Your aircraft is greater than 55 lbs.
  • You intend to operate your aircraft outside of the United States.
Your registration is valid for three years. Once you receive a registration number, you can use it on all of your unmanned aircraft if they meet the online registration criteria. You must mark the registration number on all aircraft you own.

https://www.faa.gov/uas/registration/

Załatwione to jest na poziomie federalnym, więc obowiązuje wszędzie.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Te drony to jest w ogóle ciekawy temat jakby się tak nad tym zastanowić. Nie widzę jakichś wielkich przeszkód technicznych w stworzeniu np. malutkiego i zwinnego drona z jakąś strzykawką z trucizną, który byłby nakierowany na konkretną osobę (przez rozpoznawanie twarzy czy coś). Te "prawa jazdy" na drona też staną się problematyczne do egzekwowania jak ceny dronów pójdą znacząco w dół, a ich zasięg się zwiększy.
 
OP
OP
tolep

tolep

five miles out
8 579
15 476
Nie widzę jakichś wielkich przeszkód technicznych w stworzeniu np. malutkiego i zwinnego drona z jakąś strzykawką z trucizną, który byłby nakierowany na konkretną osobę (przez rozpoznawanie twarzy czy coś).

To nie musi być nawet dron. Dowolny robot.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Te drony to jest w ogóle ciekawy temat jakby się tak nad tym zastanowić. Nie widzę jakichś wielkich przeszkód technicznych w stworzeniu np. malutkiego i zwinnego drona z jakąś strzykawką z trucizną, który byłby nakierowany na konkretną osobę (przez rozpoznawanie twarzy czy coś). Te "prawa jazdy" na drona też staną się problematyczne do egzekwowania jak ceny dronów pójdą znacząco w dół, a ich zasięg się zwiększy.
Jeśli nie widzisz, to jesteś humanistą... pierwszym problemem są baterie... Zobacz sobie zasięgi "małych" dronów, a są one pozbawione zupełnie wszystkiego... jest to parę do parunastu minut lotu. Jeśli to ma być skrytobójczy atak, to chyba dronik musiałby być wielkości muchy, no tu problemy bateryjne są już bardzo duże. Bo o ile mechanicznie i elektrycznie to takie cuda jak najbardziej... to efektywne zasilanie w dłuższym okresie czasu... no cóż wydaje mi się, że jeszcze trzeba poczekać.

http://www.telegraph.co.uk/news/sci...smallest-flying-robot-makes-first-flight.html

PS. No i jeszcze to rozpoznawanie twarzy... rozumiem, że taki dron musiałby szukać w tłumie... znów kwestia czasu. Jeszcze dalsza perspektywa dla micro/nano dronów...
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
To nie musi być nawet dron. Dowolny robot.
Jak najbardziej.
Jeśli nie widzisz, to jesteś humanistą...
Ale żeby od razu ad personam? To oczywiste, że w inżynierii wszędzie są trade-offy. Ale uważam, że już dzisiejsza technologia pozwala na wiele i jest duże pole do popisu w tej kwestii.
Prostszy i skuteczniejszy wg mnie byłby większy dron z ładunkiem wybuchowym niż jakieś malutkie ze strzykawkami.
Pewnie tak. Problem pojawia się wtedy z dostępem do takich materiałów wybuchowych. W każdym razie, dla mnie ciekawy jest fakt, że będzie możliwe zrobienie rozróby zdalnie, lub też nawet zaprogramowanie robota do jakiejś zupełnie autonomicznej akcji.
Hipotetyczna sytuacja*: zostawiamy drona z bombą gdzieś w lesie/na jakimś budynku/gdziekolwiek. Programujemy go tak, żeby za 10 dni wleciał przez okno do urzędu skarbowego. My przed całą akcją jesteśmy już na drugim końcu świata, zaszyci w paragwajskiej dżungli. I jakie konsekwencje poniesiemy w takim wypadku? Żadne, chyba, że nas złapią przed całą akcją.

*Nikogo do niczego nie zachęcam. Są to tylko teoretyczne rozważania.
 
Ostatnia edycja:

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Jak najbardziej.

Ale żeby od razu ad personam? To oczywiste, że w inżynierii wszędzie są trade-offy. Ale uważam, że już dzisiejsza technologia pozwala na wiele i jest duże pole do popisu w tej kwestii.

Pewnie tak. Problem pojawia się wtedy z dostępem do takich materiałów wybuchowych. W każdym razie, dla mnie ciekawy jest fakt, że będzie możliwe zrobienie rozróby zdalnie, lub też nawet zaprogramowanie robota do jakiejś zupełnie autonomicznej akcji.
Hipotetyczna sytuacja*: zostawiamy drona z bombą gdzieś w lesie/na jakimś budynku/gdziekolwiek. Programujemy go tak, żeby za 10 dni wleciał przez okno do urzędu skarbowego. My przed całą akcją jesteśmy już na drugim końcu świata, zaszyci w paragwajskiej dżungli. I jakie konsekwencje poniesiemy w takim wypadku? Żadne, chyba, że nas złapią przed całą akcją.

*Nikogo do niczego nie zachęcam. Są to tylko teoretyczne rozważania.
Brałeś udział w tej prowokacji?
dc285e7f-aeed-45b6-820c-b9a9fd32ea30.jpg
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Pierwsze licencjonowane drony Star Wars od firmy Propel
2017-08-31 17:00:10
W lipcu dzięki uprzejmości firmy Propel byliśmy w Brukseli i braliśmy udział w evencie, na którym zostały przedstawione pierwsze w historii licencjonowane drony Star Wars powstałe przy współpracy Disneya i właśnie Propela. Ich premiera w wersji kolekcjonerskiej nastąpi już jutro i poniżej chcielibyśmy Wam przedstawić nasze wrażenia dotyczące tych produktów.

Od 1. września do nabycia będą dostępne trzy pierwsze drony przedstawiające ikoniczne statki z gwiezdnej sagi: T-65 X-Wing, TIE Advanced X1 i 74-Z Speeder Bike. Darren Matloff, CEO firmy Propel zwracał uwagę w Brukseli na to ile zaawansowanych technologii jego inżynierom udało się włożyć do tych dronów. Powiedział, że te produkty nie powinno się traktować jako zabawki, a jako zaawansowane urządzenia, których celem jest wciągająca i dynamiczna rozgrywka. Celem firmy Propel jest stworzenie środowiska dla pilotów z całego świata, by mogli się spotykać i toczyć kosmiczne bitwy w swoich ogrodach czy też dostosowanych pomieszczeniach.

Drony Propela, w przeciwieństwie do większości dronów, których celem jest np. nagrywanie otoczenia kamerami, wykorzystują tzw. reverse propulsion - śmigiełka znajdują się całkowicie poniżej ciała drona. Dzięki temu rozwiązaniu i swojej małej wadze, drony są bardzo dynamiczne, dzięki czemu bardziej przypominają statki, które widzieliśmy w filmach. W najwyższym trybie szybkości wszystkie modele są w stanie osiągnąć prędkość 50 km/h w około 3 sekundy. Co, jak łatwo policzyć, daje średnie przyspieszenie około 4,6 m/s^2, co równoważnie daje około 60 000 km/h^2.

Inżynierowie Propela spędzili dużą część czasu przygotowania dronów na problemie komunikacji - jej szybkości i pokonywaniu zakłóceń. Darren Matloff chwalił się, że jego nowe drony są pierwszymi komercyjnymi dronami wykorzystującymi technologię LiFi (od Light Fidelity). To technologia pozwalająca na transmisję danych za pomocą światła laserowego 100 razy szybciej w porównaniu do popularnej dzisiaj transmisji WiFi. To przełomowa technologia wykorzystująca do komunikacji po prostu światło widzialne. Dzięki temu dron, który w trakcie bitwy zostanie trafiony przez inny statek, będzie wiedział nie tylko to, że został trafiony, ale też to przez kogo, skąd, ile temu przeciwnikowi zostało trafień aż zostanie zniszczony i wiele innych informacji pomagających w płynności rozgrywki. Darren Matloff nakreślił ogromny problem związany bardzo ściśle z dronami - zakłócenia w trakcie lotu. Dotąd dość problematyczne było latanie kilkoma dronami obok siebie - tworzyły zakłócenia, przez które, w krytycznych sytuacjach, można było nawet stracić kontrolę nad swoim pojazdem. Propel rozwiązał częściowo ten problem i w jednej bitwie jednocześnie będzie mogło brać udział aż 12 statków bez jakichkolwiek negatywnych efektów na jakości rozgrywki.
A właśnie rozgrywka i interakcja między graczami to to, na czym Propelowi bardzo zależy. Propel ma organizować oficjalne wydarzenia na całym świecie, gdzie piloci będą mogli mierzyć się w zawodach na specjalnych arenach. Matloff wierzy też, że piloci będą dodatkowo sami organizować spotkania w swoich regionach w parkach czy przystosowanych pomieszczeniach, by wzajemnie polepszać swoje umiejętności. W trakcie rozgrywki każdy z pilotów będzie miał trzy życia. Na początku gry będzie wybierać się tryb - drużynowy lub każdy przeciwko każdemu. W trakcie gry punkty będzie się zdobywać za trafienia w przeciwników, gdzie najwięcej punktów będzie oczywiście za trzecie, śmiertelne trafienie. Przez cały czas na bieżąco będzie aktualizowany wirtualny ranking, dzięki któremu będzie można kontrolować sytuację na polu bitwy.

Jednak drony to nie wszystko, co zaprezentował Propel. Wraz z dronem, do sklepów App Store i Google Play zostannie wypuszczona aplikacja do szkolenia pilotów. Niezależnie od wytrzymałości dronów, lata się nimi w miejscach, gdzie nie trudno o uszkodzenie niezależnie od doświadczenia i umiejętności pilota. O uszkodzenia najłatwiej w trakcie nauki latania i to właśnie wtedy wchodzi do pomocy aplikacja. Telefon czy tablet z zainstalowaną aplikacją w połączeniu z kontrolerem drona stają się symulatorem latania. Według pilotów Propela, dokładność aplikacji względem reakcji drona na ruchy kontrolera jest w 98% bliska prawdziwemu lataniu. To doskonała możliwość, by nauczyć się latać bez narażania drona na zniszczenie. Wewnątrz aplikacji jest tryb normalnego treningu i tryb misji, gdzie pilot będzie musiał jak najszybciej wykonać konkretne cele na mapie, dzięki czemu będzie polepszał kontrolę pilotowania drona. Jednak latanie to nie wszystko, co aplikacja oferuje. W przypadku zniszczenia jakichś części fizycznego drona, właśnie stamtąd będzie można domówić części zamienne bezpośrednio od Propela. Dla osób lubiących ryzykowne loty dobrą wiadomością będzie roczna gwarancja na całą zawartość pudełka. Niezależnie od tego, czy połamią się wszystkie zapasowe śmigiełka, czy dron się popsuje przez zderzenie pełną prędkością z drzewem, przez 12 miesięcy będzie można skorzystać z pełnej gwarancji.

Drony będzie można nabyć w dwóch wersjach: kolekcjonerskiej (od 1. września 2017) i standardowej (najprawdopodobniej od 1. listopada 2017). Cena detaliczna wersji kolekcjonerskiej wynosi 859 PLN, a standardowej 729 PLN. Obie wersje mają się różnić od siebie opakowaniem, liczbą części zamiennych. Dodatkowo w dniach 1-16. września 2017 będzie obowiązywała promocja na wszystkie modele w wersji kolekcjonerskiej z ceną sugerowaną 774 PLN.
Jeśli jesteście ciekawi jak te drony sprawdzają się w codziennym użytku, zapraszamy do lektury naszej recenzji kolekcjonerskiej wersji modelu T-65 X-Wing. Bardzo dziękujemy firmie Propel za możliwość testów. Natomiast samą recenzję znajdziecie w linku poniżej.
Recenzja kolekcjonerskiej edycji drona T-65 X-Wing firmy Propel
Heh, ale bajer... To sobie na fanboyach zarobią...
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 382
Pierwsze licencjonowane drony Star Wars od firmy Propel
2017-08-31 17:00:10
W lipcu dzięki uprzejmości firmy Propel byliśmy w Brukseli i braliśmy udział w evencie, na którym zostały przedstawione pierwsze w historii licencjonowane drony Star Wars powstałe przy współpracy Disneya i właśnie Propela. Ich premiera w wersji kolekcjonerskiej nastąpi już jutro i poniżej chcielibyśmy Wam przedstawić nasze wrażenia dotyczące tych produktów.

Od 1. września do nabycia będą dostępne trzy pierwsze drony przedstawiające ikoniczne statki z gwiezdnej sagi: T-65 X-Wing, TIE Advanced X1 i 74-Z Speeder Bike. Darren Matloff, CEO firmy Propel zwracał uwagę w Brukseli na to ile zaawansowanych technologii jego inżynierom udało się włożyć do tych dronów. Powiedział, że te produkty nie powinno się traktować jako zabawki, a jako zaawansowane urządzenia, których celem jest wciągająca i dynamiczna rozgrywka. Celem firmy Propel jest stworzenie środowiska dla pilotów z całego świata, by mogli się spotykać i toczyć kosmiczne bitwy w swoich ogrodach czy też dostosowanych pomieszczeniach.

Drony Propela, w przeciwieństwie do większości dronów, których celem jest np. nagrywanie otoczenia kamerami, wykorzystują tzw. reverse propulsion - śmigiełka znajdują się całkowicie poniżej ciała drona. Dzięki temu rozwiązaniu i swojej małej wadze, drony są bardzo dynamiczne, dzięki czemu bardziej przypominają statki, które widzieliśmy w filmach. W najwyższym trybie szybkości wszystkie modele są w stanie osiągnąć prędkość 50 km/h w około 3 sekundy. Co, jak łatwo policzyć, daje średnie przyspieszenie około 4,6 m/s^2, co równoważnie daje około 60 000 km/h^2.

Inżynierowie Propela spędzili dużą część czasu przygotowania dronów na problemie komunikacji - jej szybkości i pokonywaniu zakłóceń. Darren Matloff chwalił się, że jego nowe drony są pierwszymi komercyjnymi dronami wykorzystującymi technologię LiFi (od Light Fidelity). To technologia pozwalająca na transmisję danych za pomocą światła laserowego 100 razy szybciej w porównaniu do popularnej dzisiaj transmisji WiFi. To przełomowa technologia wykorzystująca do komunikacji po prostu światło widzialne. Dzięki temu dron, który w trakcie bitwy zostanie trafiony przez inny statek, będzie wiedział nie tylko to, że został trafiony, ale też to przez kogo, skąd, ile temu przeciwnikowi zostało trafień aż zostanie zniszczony i wiele innych informacji pomagających w płynności rozgrywki. Darren Matloff nakreślił ogromny problem związany bardzo ściśle z dronami - zakłócenia w trakcie lotu. Dotąd dość problematyczne było latanie kilkoma dronami obok siebie - tworzyły zakłócenia, przez które, w krytycznych sytuacjach, można było nawet stracić kontrolę nad swoim pojazdem. Propel rozwiązał częściowo ten problem i w jednej bitwie jednocześnie będzie mogło brać udział aż 12 statków bez jakichkolwiek negatywnych efektów na jakości rozgrywki.
A właśnie rozgrywka i interakcja między graczami to to, na czym Propelowi bardzo zależy. Propel ma organizować oficjalne wydarzenia na całym świecie, gdzie piloci będą mogli mierzyć się w zawodach na specjalnych arenach. Matloff wierzy też, że piloci będą dodatkowo sami organizować spotkania w swoich regionach w parkach czy przystosowanych pomieszczeniach, by wzajemnie polepszać swoje umiejętności. W trakcie rozgrywki każdy z pilotów będzie miał trzy życia. Na początku gry będzie wybierać się tryb - drużynowy lub każdy przeciwko każdemu. W trakcie gry punkty będzie się zdobywać za trafienia w przeciwników, gdzie najwięcej punktów będzie oczywiście za trzecie, śmiertelne trafienie. Przez cały czas na bieżąco będzie aktualizowany wirtualny ranking, dzięki któremu będzie można kontrolować sytuację na polu bitwy.

Jednak drony to nie wszystko, co zaprezentował Propel. Wraz z dronem, do sklepów App Store i Google Play zostannie wypuszczona aplikacja do szkolenia pilotów. Niezależnie od wytrzymałości dronów, lata się nimi w miejscach, gdzie nie trudno o uszkodzenie niezależnie od doświadczenia i umiejętności pilota. O uszkodzenia najłatwiej w trakcie nauki latania i to właśnie wtedy wchodzi do pomocy aplikacja. Telefon czy tablet z zainstalowaną aplikacją w połączeniu z kontrolerem drona stają się symulatorem latania. Według pilotów Propela, dokładność aplikacji względem reakcji drona na ruchy kontrolera jest w 98% bliska prawdziwemu lataniu. To doskonała możliwość, by nauczyć się latać bez narażania drona na zniszczenie. Wewnątrz aplikacji jest tryb normalnego treningu i tryb misji, gdzie pilot będzie musiał jak najszybciej wykonać konkretne cele na mapie, dzięki czemu będzie polepszał kontrolę pilotowania drona. Jednak latanie to nie wszystko, co aplikacja oferuje. W przypadku zniszczenia jakichś części fizycznego drona, właśnie stamtąd będzie można domówić części zamienne bezpośrednio od Propela. Dla osób lubiących ryzykowne loty dobrą wiadomością będzie roczna gwarancja na całą zawartość pudełka. Niezależnie od tego, czy połamią się wszystkie zapasowe śmigiełka, czy dron się popsuje przez zderzenie pełną prędkością z drzewem, przez 12 miesięcy będzie można skorzystać z pełnej gwarancji.

Drony będzie można nabyć w dwóch wersjach: kolekcjonerskiej (od 1. września 2017) i standardowej (najprawdopodobniej od 1. listopada 2017). Cena detaliczna wersji kolekcjonerskiej wynosi 859 PLN, a standardowej 729 PLN. Obie wersje mają się różnić od siebie opakowaniem, liczbą części zamiennych. Dodatkowo w dniach 1-16. września 2017 będzie obowiązywała promocja na wszystkie modele w wersji kolekcjonerskiej z ceną sugerowaną 774 PLN.
Jeśli jesteście ciekawi jak te drony sprawdzają się w codziennym użytku, zapraszamy do lektury naszej recenzji kolekcjonerskiej wersji modelu T-65 X-Wing. Bardzo dziękujemy firmie Propel za możliwość testów. Natomiast samą recenzję znajdziecie w linku poniżej.
Recenzja kolekcjonerskiej edycji drona T-65 X-Wing firmy Propel
Heh, ale bajer... To sobie na fanboyach zarobią...
BTW... Czemu miało służyć to przeliczenie przyśpieszenia? Spadający kamień przyśpiesza ponad 2 x szybciej... Seven620S przyśpiesza do 100 km/h w 3.6 s....Czyli lekko licząc ponad 100 000 km/h^2 WOW :D
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Najmniejszy inteligentny dron i samodzielna robomucha: to lata już dzisiaj
Drony są dziś dostępne w wielu rozmiarach, ale w porównaniu do latających zwierząt są to rozmiary raczej większe. Zbudowanie małych latających maszyn jest po prostu ekstremalnie trudne. Śmigła poniżej pewnego rozmiaru nie mają sensu, akumulatory są ciężkie, a gdzie tu jeszcze pomieścić sterowanie? Coś jednak trzeba zrobić, zapotrzebowanie na małe drony jest ogromne – chce ich nie tylko wojsko czy służby wywiadowcze, ale też ratownicy i projektanci systemów przemysłowych nowej generacji, którym marzą się chmury niewielkich latających sensorów. W tym tygodniu doszło do zaprezentowania dwóch modeli dronów, które w jakimś stopniu te pragnienia spełniają.

Po co komu zdalne sterowanie?
Pierwszy model, to konstrukcja klasyczna – miniaturowy kwadrokopter z czterema symetrycznie osadzonymi śmigłami unoszącymi znajdującą się pośrodku platformę. Waży jednak ten dron zaledwie 27 gramów i mieści się na dłoni. To znana, komercyjna konstrukcja, Crazyflie 2.0, który na Amazonie można kupić za 180 dolarów. Co więc w tym dronie takiego niezwykłego? Otóż udało się uczynić go samosterownym. To pierwszy tak mały dron, który może latać bez ludzkiej kontroli, sterowany przez splotową sieć neuronową.

Sieć ta nosi nazwę DroNet i jest w stanie przetworzyć obraz z kamery z szybkością do nawet 20 klatek na sekundę. Na podstawie tego obrazu steruje kierunkiem lotu, unikając zderzeń z przeszkodami. Wyćwiczono ją na tysiącach obrazów zrobionych na rowerach i samochodach jeżdżących po ulicach. Ale co najważniejsze, sieć ta działa na czipie zamontowanym w samym dronie.

DroNet zaczął bowiem swoją historię na zwykłym pececie, z łączem radiowym do sporego komercyjnego drona Parrot Bebop 2.0. Teraz działa na miniaturowej platformie PULP (Parallel Ultra Low Power), zapewniając dronowi całkowitą autonomiczność. Co szczególnie warte uwagi, sercem PULP jest procesor GAP8, wykorzystujący osiem rdzeni nie w architekturze ARM, jak można by było sądzić, ale innowacyjnej RISC-V. Wydajność przetwarzania obrazu spadła do 12 klatek na sekundę, ale to wystarczy, by dron bezpiecznie poruszał się w powietrzu z szybkością nawet 4 m/s. Ważne jest to, że w trakcie pracy system sterowania dronem nie zużywa więcej niż 94 mW, to mniej niż wykorzystywany do zdalnego sterowania układ radiowy.

Szczegółowe informacje o tej konstrukcji znajdziecie w artykule pt. Ultra Low Power Deep-Learning-powered Autonomous Nano Drones. Jego autorami są szwajcarscy informatycy: Daniele Palossi, Antonio Loquercio, Francesco Conti, Eric Flamand, Davide Scaramuzza i Luca Benini.

RoboMucha (nie siada)
CrazyFlie 2.0 sterowany przez DroNet jest olbrzymem w porównaniu do tego maleństwa. Wreszcie udało się zbudować pierwszego robotycznego insekta, który lata bez uwięzi.

Wszystkie dotychczasowe konstrukcje w tej skali były przywiązane do uwięzi, kabla zapewniającego im zasilanie i sterowanie. Były po prostu za małe i za słabe, by unieść swoje baterie czy moduł sterujący. Dron o nazwie RoboFly jest pierwszym, który z uwięzi się zerwał. A nazwa ie jest tu przenośnią jak w przypadku opisanego wyżej drona. Nikt tu nie próbował już sił ze śmigłami, robotyczna „mucha” lata trzepocząc skrzydłami. Może „lata” to za mocne słowo, ale te krótkie wzloty można porównać do wzlotów-skoków pierwszych samolotów.

RoboFly nie ma własnej baterii, zawiera za to własną elektronikę sterującą. Energię dostarcza do jego ogniwa fotowoltaicznego wiązka światła laserowego. Uzyskane na ogniwie napięcie 7 V nie wystarczy by unieść się w powietrzu, ale badaczom udało się zbudować transformator, który zwiększa napięcie do 240 V na czas ruchu skrzydłami, sterowanego przez wbudowany mikrokontroler.

Oczywiście mucha jest wciąż ślepa, trudno tu oczekiwać kamery, nie mówiąc o jakiejś inteligencji, całość waży tyle co wykałaczka. Potrafi też jedynie wzlatywać i lądować. Konstruktorzy wierzą jednak, że w przyszłości będą w stanie prowadzić ją na laserowym promieniu, a później dojdą do etapu gromadzenia energii z fal radiowych. Wówczas takie robotyczne muchy staną się czymś więcej niż tylko zabawkami – mogą być najmniejszymi końcówkami Internetu Rzeczy. Z dobrym sterowaniem, zapewnianym przez np. przyszłe wersje DroNetu, będą mogły samodzielnie krążyć po świecie… i mieć nas wszystkich na oku.

RoboMucha zostanie zaprezentowana już w przyszłym tygodniu na Międzynarodowej Konferencji Robotyki i Automatyzacji w Brisbane w Australii. Jej twórcami są amerykańscy inżynierowie z University of Washington: Yogesh Chukewad, Sawyer Fuller, Shyam Gollakota, Vikram Iyer oraz Johannes James.

Joanna Szczepkowska powinna w telewizji ogłosić, że właśnie rozpoczął się cyberpunk.
 
Do góry Bottom