[split] Korporacje

Cokeman

Active Member
768
120
Uprzedze Aluzciego i cie "zaoram"

Klienci mają gorsze towary niż kiedyś na bazarach. W szczególności duże korporacje wrzucają do supermarketów gorsze gatunki kawy i proszków do prania w te same opakowania co w Niemczech.
No ale chcącemu nie dzieje sie krzywda :D

Ot wulgarny libertarianizm bez uwzgledniania koneksji miedzy ludzmi i sily przetargowej pewnych podmiotow.
Wulgarni pierdola ze rynek wszystko rozwiaze a ci lewicowi zauwazaja ze rynek to przeciez my - EUREKA.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 739
Cokeman napisał:
No ale chcącemu nie dzieje sie krzywda :D

Ale gdzie jest ten chcący?
Ludzie nie mają wyboru, bo oni wiele bazarów oni zamknęli.

Cokeman napisał:
Ot wulgarny libertarianizm bez uwzgledniania koneksji miedzy ludzmi i sily przetargowej pewnych podmiotow.
Wulgarni pierdola ze rynek wszystko rozwiaze a ci lewicowi zauwazaja ze rynek to przeciez my - EUREKA.

Jaka Eureka?
Mała firma handlowa bazuje na zaufaniu klienta. Klient wie, że ta gruba baba w trzeciej budzie od prawej jest uczciwa a tamta w tej budzie na rogu ma dobre to i tamto. Ma wybór.
Tu nie ma wyboru.

Co więcej wielu rodzajów legalnych produktów teraz nie ma. Ja nie mogę kupić żelu do zębów bez fluoru. A w Niemczech, Danii itd. nie ma z tym problemu. Jak były budy i handel uliczny, to nie było z tym problemu. A dziś od huja hujowatych towarów, a jak ktoś chce konkret to nie ma. Mały importer przywiezie kilka sztuk dla klienta a duży to jebie.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
kr2y510 napisał:
Bez przywilejów te byty na wolnym rynku przegrywają, chyba że wykorzystują efekt skali (np. Kanał Panamski).

No to powtarzam - mówmy o przywilejach a nie o korporacjach, tym bardziej, że sam przyznajesz, że nie wszystkie bez przywilejów przegrają.

Nie ma żadnego znaczenia jak korporacje wyglądać będą na wolnym rynku i czy sobie poradzą.

Dzisiaj znaczenie ma to, że bawiąc się w ideową "walkę z korporacjami" przybijamy piątkę chujograjcom spod Wall Street i innym "oburzonym" niedojdom. Zamieniamy rasową doktrynę w jakieś blubry z kina familijnego, gdzie zła korporacja zatruwająca środowisko naturalne walczy z dziećmi, demokratami i dzielnym psem bernardynem.

A kto jest medialnym chłopcem do bicia? Dobry rząd czy złe korporacje? Dobry rząd czy złe banki? Dużo w tym wszystkim zbieżności z obrazem kreowanym przez mainstream.
 
D

Deleted member 427

Guest
Wiadomo, że koniec końców zawsze rząd wygrywa i się umacnia, a Żydzi, banki, przedsiębiorcy idą do gazu, ale ja nie mam zamiaru porzucać krytyki regulowanej przez państwo kartelizacji rynku tylko dlatego, że jakieś lewacko-narodowe odpady na swoich blogach jada po evil korpo. Bezsensu.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
kawador napisał:
Wiadomo, że koniec końców zawsze rząd wygrywa i się umacnia, a Żydzi, banki, przedsiębiorcy idą do gazu, ale ja nie mam zamiaru porzucać krytyki regulowanej przez państwo kartelizacji rynku tylko dlatego, że jakieś lewacko-narodowe odpady na swoich blogach jada po evil korpo. Bezsensu.

Kawador, a dostrzegasz dość prostą, przyznajmy, różnicę pomiędzy ideowym sprzeciwem względem "regulowanej przez państwo kartelizacji rynku" a ideowym sprzeciwem względem korporacji?
 
D

Deleted member 427

Guest
Dostrzegam. Dlatego ja nigdy nie krytykuję korporacji. Ja krytykuję rząd, który umożliwia korporacjom monopolizować rynek i tworzy pod nie prawo. Kapewu? ;)
 

Cokeman

Active Member
768
120
W przypadku zabojcy na zlecenie winny jest morderca ale takze zleceniodawca. W przypadku interwencji rzadowych winne jest panstwo ale takze wielki biznes i inne chujki ktore to panstwo rozbudowuja. Wulgarny libertarianizm jest płytki jak kałuża na pustyni

Roderick Long napisał:
Pomimo libertariańskich pokus aby twierdzić coś przeciwnego, nie ma sensu uważać państwa za źródło wszelkiego społecznego zła, skoro jest co najmniej jedno społeczne zło, za istnienie którego nie można obwiniać państwa – i jest nim samo państwo właśnie. Jeśli żadne społeczne zło nie może istnieć bez udziału państwa, to jak powstaje państwo, i w jaki sposób jest utrzymywane? Jak słusznie pisali libertarianie od La Boetiego do Rothbarda, skoro rządzących jest mniej niż rządzonych, państwo nie może przetrwać bez społecznej akceptacji, do której nie da się zmusić; zatem władza państwa jest zawsze częścią systemu wzajemnego umacniania społecznych działań i struktur, z których nie wszystkie stanowią pogwałcenie zasady nieagresji. Nie ma więc niczego nielibertariańskiego w uznaniu, że istnienie ekonomicznych i kulturowych form przemocy, które chociaż mogą być podtrzymywane przez państwo ( i vice versa), nie dają się zredukować do władzy państwa.

Don Lavoie napisał:
polityka nie obejmuje tylko rządu, lecz dotyka wielu innych dziedzin życia. Gdziekolwiek ludzie angażują się bezpośrednio w sprawę ich wzajemnych praw i obowiązków, w grę wchodzi polityka. Mam na myśli politykę w sensie sfery publicznej, gdzie dyskusja na temat praw i obowiązków jest prowadzona, w stylu podobnym do Hanny Arendt.... Siła opinii publicznej, tak jak i siła rynków, to nie skoncentrowana wola reprezentująca społeczność, ale wpływ politycznych dyskursów rozprowadzonych po całym społeczeństwie....Wewnątrz firmy, podczas lunchów, na ulicach, a także wszędzie, gdzie istnieją rynki, międzyludzkie dyskursy są ciągle obecne. We wszystkich tych miejscach pojawia się polityka, która może być mniej lub bardziej demokratyczna.... Pozostawienie jakiejś usługi „siłom popytu i podaży” nie uwalnia jej od decyzji podejmowanych przez ludzi, skoro wszystko będzie zależeć dokładnie od tego czego dostawcy i klienci będą chcieli osiągnąć.... To co sprawie, że kultura prawna,jakikolwiek system prawny, działa to wspólny system przekonań na temat sprawiedliwości – kultura polityczna. Kultura jest zatem, ewoluującym procesem, tradycją, która jest stale kreatywnie przeobrażana w publicznych, międzyludzkich kontaktach, podczas zwykłej komunikacji między jednostkami...Wszystko zależy tu od tego, co zostanie uznane za akceptowalne społecznie zachowanie, czyli od ograniczeń nałożonych przez konkretną kulturę polityczną.... Powiedzieć, że powinniśmy pozwolić „decydować rynkom” nie pozwala uciec, tak jak chcieliby [libertarianie], od problemów polityki. A radykalne ograniczenie lub nawet zlikwidowanie rządu niekoniecznie oznacza obecność demokratycznych procesów w pozarządowych instytucjach.
 
D

Deleted member 427

Guest
Cokeman to linkował chyba 4 razy w 4 różnych wątkach ;)
A może nie?

Co do fragmentu artu:

Pod pojęciem kontrola społeczna mam na myśli demokratyczny ideał mówiący, że człowiek ma prawo uczestniczyć w podejmowaniu decyzji, które wpływają na jego życie. Nie muszę tłumaczyć chyba, że to jest bardzo wolnościowa idea.

No raczej wypadałoby to wytłumaczyć, panie "lewicowy libertarianinie", bo był już taki jeden, co proponował demokratyczną kontrolę jako oczywistą oczywistość i koniec końców wyszło to:

http://www.miasik.net/articles/umowa.html

W rozumieniu lewicowym "demokratyczna kontrola" sprowadza się do postulatu, by ludzie mieli maksymalny wpływ na rządy. Ok, fajnie. Sęk w tym, że dla mnie to są bajki i czcza gadanina.

Powinno być dokładnie odwrotnie - rządy powinny mieć minimalny wpływ na ludzi.
 

Cokeman

Active Member
768
120
Ludzie posiadajacy maksymalny wplyw na rzady to akurat na zachodzie USA bylo i jednoczesnie rzady im sie malo mieszaly. Wszyscy wybieraja szeryfa i sedziego ale szeryf i sedzia nikomu sie do prywatnych sprawa nie mieszaja. (Z ksiezmi bywalo roznie :p) Mozna zatem postulowac wiekszy wplyw ludzi na wladze a konkretniej na zycie wspolnoty przy jednoczesnym postulowaniu zmniejszeniu roli rzadu.

kawador - czym sie rozni deadwood od typowej wioski na zachodzie USA zanim przyszedl jakis federalny ze swoimi "pretensjami"?
 
D

Deleted member 427

Guest
Wszyscy wybieraja szeryfa i sedziego ale szeryf i sedzia nikomu sie do prywatnych sprawa nie mieszaja.

Nie no, to jest spoko idea. Ale jak "lewicowiec" mówi o kontroli społecznej, to ja dostaję gęsiej skórki, bo co się za tym kryje, to pewnie on sam nawet do końca nie wie.

czym sie rozni deadwood od typowej wioski na zachodzie USA zanim przyszedl jakis federalny ze swoimi "pretensjami"?

W serialu to jest fajnie pokazane. Najpierw pojawiają się gwiazdki i sztandary (federalni) i zaczynają pierdolić o demokracji (ludzie wielkie oczy robią, bo na chuj im demokracja w Deadwood?), potem ci sami federalni zaczynają coś tam heglować o "ponownej wycenie działek" zgodnie z jakimś tam prawem, który sobie wymyślili. Lud zaczyna się niepokoić, co wykorzystuje jeden koleś, właściciel saloonu, rozpowiadając, że fedzie chcą zabrać ludziom ziemie. Zaczynają się rozróby. Kiedy sytuacja się uspokaja, pojawia się magnat górniczy - Goerge Hearst - który chce przejąć władzę w Deadwood. Jako że nie może ot tak sobie wpaść i powiedzieć, teraz ja tu rządzę, wypierdalać - wchodzi w komitywę z federalnymi, z którymi potajemnie ustawia wybory (znowu demokracja pokazuje, w jakim celu została wymyślona), jednocześnie dowożąc do miasteczka oddziały Pinkertona. Deadwood nie czeka jednak z założonymi rękami i w odpowiedzi też się zaczyna organizować oddolnie (zbrojne oddziały etc). I serial się urywa - w najlepszym kurwa momencie :(

Czyli historia stara jak świat. Ludzie sobie żyją, stawiają sklepy, budują domy, chleją wódę, klepią się po pyskach - aż tu nagle przyjeżdża władzuchna i kończy się wolność, a zaczyna spełnianie wymogów.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 739
kawador napisał:
Dlatego ja nigdy nie krytykuję korporacji.

Jest jeszcze jeden problem natury psychologicznej. Praca w korporacjach zabija indywidualizm. To w korporacjach się tworzą związki zawodowe. A jak się ta zaraza zalęgnie to będzie bronić korporacji dla korporacji. Bo w małych firmach gdzie jest osobowy właściciel, zaraza ta straci rację bytu.

Jak są duże skupiska ludzi spotykające się regularnie, to z czasem ludzie ci zamieniają się w motłoch, którym łatwo można rządzić i którym daje się manipulować. Rutyna i zwyczaje zjawisko to potęgują. Rutyna w korporacjach działa niemal jak trening wojskowy, który ma na celu przerobienie człowieka na mięso armatnie.

Prywatne firmy ze względu na wydajność starają się unikać większych skupisk ludzkich i skupiają się na zadaniach lub zlecają robotę podwykonawcom.
 
D

Deleted member 427

Guest
Rzuciłem okiem na podlinkowany tekst.

Coke, ty musisz naprawdę BARDZO krytycznie podchodzić do wielu artów na tym blogu. Czytam:

John D. Rockefeller i jego Standard Oil Company władał rynkiem energetycznym Ameryki (kontrolując 70% światowego rynku).

Brzmi strasznie, prawda? Ale co to znaczy? Nic. Taki straszak na plebs - informacje tego rodzaju najczęściej zresztą rozprowadza konkurencja. W każdym razie autor słowem nie wspomina o tym, że gdy Standard Oil Rockefellera uległ podzieleniu za sprawą praw antytrustowych (chodzi o wyrok z 1911 roku, kiedy Sąd Najwyższy uznał trust winnym monopolizowania produkcji i nakazał podział na trzydzieści cztery niezależne przedsiębiorstwa), jego udział w rynku zdążył już spaść do około 10% ze szczytowych 90% 20 lat wcześniej.

W tym tekście jest więcej bzdur:

Główną przyczyną rewolucji amerykańskiej, która dała początek Stanom Zjednoczonym Ameryki, była „ekonomiczna rebelia przeciw apodyktycznej korporacji, nie zaś bunt polityczny skierowany przeciw gnębicielskiemu rządowi”, jak wyraziście przedstawił to Ted Nace w publikowanej w 2003 r. pracy Gangi Ameryki.

Ted Nace pierdoli jak potłuczony. Pojęcia nie ma najwyraźniej, czym była owa korporacja. A była PAŃSTWEM - emanacją Korony. Był to zatem bunt wymierzony przeciw rządowi. Ja pierdole, dlatego właśnie lewaków nie można czytać na spokojnie.

Nock:
Każdy uczciwy historyk, analizujący początkowy okres rozwoju państwa amerykańskiego, powinien odnotować podstawowy fakt, którego znaczenie jako pierwszy podkreślił Charles Beard, a mianowicie to, że kompania handlowa - The Massachusetts Bay Company - czyli korporacja handlowa utworzona z woli monarchy brytyjskiego w celu dokonywania kolonizacji kontynentu - stanowiła w rzeczywistości autonomiczne państwo. "Podobnie jak państwo - pisze Beard - miała swoją konstytucję, przywilej wydany przez Koronę, jak państwo, miała własną bazę terytorialną, nadział ziemi, której obszar był większy niż kilkanaście europejskich księstw, mogła wymierzać i pobierać podatki od wszystkich bez wyjątku, bić monetę, regulować handel, dysponować własnością korporacji, zarządzać skarbcem i dostarczać środków na cele obronne. Ta więc - i tu jest właśnie ta ważna uwaga, tak ważna, że ośmielam się wyróżnić ją - wszystkie zasadnicze elementy, które wiele lat później znalazły się w rządzie państwa amerykańskiego, wystąpiły już w działającej na podstawie przywileju królewskiego korporacji, która rozpoczęła rozwój cywilizacji angielskiej w Ameryce."

Nie ulega żadnej wątpliwości, że ustrój porządku cywilnego ustalony w Ameryce, tuż po przybyciu pierwszych osadników europejskich, był państwowym systemem "krajów macierzystych". Jedyną rzeczą, która go wyróżniała, było to, że klasa wyzyskiwana i uzależniona znajdowała się niezwykle daleko od klasy wyzyskującej i posiadającej. Kwatera główna autonomicznego państwa była po jednej stronie Atlantyku, zaś jej poddani - po drugiej stronie.

To rozdzielenie od samego początku sprawiało wiele trudności administracyjnych i aby im zaradzić, jedna z angielskich kompanii, wspomniana wyżej The Massachusetts Bay Company, przeniosła się w całości za ocean w 1630 roku, zabierając ze sobą wszystkie królewskie przywileje i większość akcjonariuszy i w ten sposób ustanawiając faktyczne autonomiczne państwo w Ameryce. Kompania Zatoki Massachusetts przywiozła za ocean swój królewski przywilej, aby posłużył jako konstytucja nowej kolonii i zgodnie z jego postanowieniami formą państwa była niezwykle mała i zamknięta oligarchia, co tylko potwierdza fundamentalną doktrynę każdego państwa, że funkcją rządu nie jest utrzymanie wolności i bezpieczeństwa, ale "wspomaganie biznesu". W ramach tej oligarchii, składającej się z urzędników królewskich i akcjonariuszy korporacji, prawo głosu przysługiwało jedynie członkom posiadającym akcje, czyli "ludziom wolnym" w rozumieniu państwa-korporacji, w oparciu o absolutną zasadę państwa

Na analogicznej zasadzie zorganizowane były pozostałe korporacja handlowe - Nock wspomina o bodaj 5 podobnych państwach. Wbrew pozorom słowa mają znaczenie. Chcesz cokolwiek naprawić? Zacznij od naprawy pojęć. Ted Nace to lewacki doktryner, będzie zatem unikał używania określonych słów (jak rząd, państwo etc.) - zamiast tego epatując evil korpo, bo wie, że jego czytelnicy reagują jak pies Pawłowa. Szkoda, że Jankowski bezmyślnie powiela w swoim eseju wykwity intelektu Nace'a.
 

Cokeman

Active Member
768
120
Ale panstwo czy korporacja to jeden chuj bo jedno bez drugiego istniec nie moze. Spolka osobowa to przeciez nie korporacja. To ze lewaki nieraz bronia panstwa przeciw korporacjom to rzeczywiscie problem. Sa jednak przyklady kiedy panstwo pomaga obywatelom przeciw korporacjom.

Obczaj ten film:
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=3VNcnxj2Dr8#t=21m32s[/video]
Od 21 minuty jest gadka o tym kto de facto rzadzil w UK i przeciw czemu buntowali sie kolonialisci a potem kolejne pokolenia Amerykanow. Jackson, Lincoln, Garfield - to byli PANSTWOWI prezydenci ktorzy chcieli dobra dla obywateli z zgineli z rak pieprzonych prywatnych burzujow. Ale tego bucowate libertarianskie scierwa zrozumiec nie chcą bo heglują na zasadzie

Tym gorzej dla faktów

A JFK?
Dlaczego zginal JFK?

Podoba mi sie to stwierdzenie
Dlatego nie jest kluczowym rozróżnienie pomiędzy własnością społeczną, państwową a prywatną, lecz pomiędzy własnością sprawiedliwą a niesprawiedliwą.

Oraz krytyka wulgarnych prywaciarzy i prawackich libertarian
Nowoczesny neoliberalizm jest jedynie najnowszą odsłoną tragedii, jak wcześniej progresywizm, a jeszcze przed nimi klasyczny liberalizm. To, do czego można ze sporą dozą celności sprowadzić neoliberalizm, to zmiana programów socjalnych dla biednych (ustanowionych przez progresywistów, by przeciwdziałać wzrostowi socjalizmu) w programy socjalne dla bogatych. A nie ukrywajmy, że dzisiejszy system minus programy socjalne dla biednych to byłoby piekło, bieda na masową skalę.

Jeśli więc my, libertarianie, zdajemy się popierać taki właśnie świat, to czy możemy się dziwić lewicowcom, że uważają nas w najlepszym przypadku za pożytecznych idiotów, w najgorszym za chciwych, nieczułych apologetów zysku za wszelką cenę?

Po części jednak sami jesteśmy to sobie winni. Czy libertarianie przez lata nie zbywali problemu sweatshops i wyzyskiwania siły roboczej? Czy libertarianie od dawna nie kibicowali grabieżczej prywatyzacji, niezależnie od warunków, w jakich była ona dokonana? Czy libertarianie nie mają zwyczaju grzmieć przeciw tym złym, złym biednym na socjalu, okradającym produktywnych członków społeczeństwa, jednocześnie przymykając oko na znacznie większe niesprawiedliwości na świecie? Zamiast wspierać politykę, która mogłaby pomóc najbardziej potrzebującym, libertarianie wolą grać nieugiętego policjanta, ścigającego wszystkich Valjean’ów naszego świata za kradzież kromki chleba.
 

Cokeman

Active Member
768
120
kawador napisał:
Zacznij od naprawy pojęć. Ted Nace to lewacki doktryner, będzie zatem unikał używania określonych słów (jak rząd, państwo etc.) - zamiast tego epatując evil korpo, bo wie, że jego czytelnicy reagują jak pies Pawłowa. Szkoda, że Jankowski bezmyślnie powiela w swoim eseju wykwity intelektu Nace'a.

Rough_Rider napisał:
Zacznij od naprawy pojęć. Kawador to prawacki doktryner, będzie zatem unikał używania określonych słów (jak korporcja, trust etc.) - zamiast tego epatując evil państwo, bo wie, że jego czytelnicy reagują jak pies Pawłowa. Szkoda, że libertarianie bezmyślnie powielą w swoich postach wykwity intelektu kawadora
 
D

Deleted member 427

Guest
Cokeman, proszę cię, bo nie zdzierżę. Lincoln był bliskim przyjacielem elity bankierskiej, to właśnie m.in. interesy bankierów ze wschodniego wybrzeża stały za wojną secesyjną. Możesz o tym przeczytać w:

http://www.atticus.pl/index.php?pag=poz&id=29281

Beard pisał, cytuję: Obok przemysłowców nadzwyczaj dobrze na wojnie wyszli bankierzy i finansjera. Politycy przez cały czas wojny czuwali nad drugim postulatem przemysłu i finansjery, mianowicie nad wprowadzeniem ogólnonarodowego, centralnego systemu bankowego. (...) Wkrótce po objęciu kierownictwa Departamentu Skarbu Chase zabrał się do walki z – jak sam to określał – "chaosem finansowym". Nie minął rok, a już wystąpił przed Kongresem z propozycją ustanowienia nowego systemu banknotów. W 1863 roku dopiął swego celu i Kongres uchwalił ustawę o Banku Narodowym. Jasno i wyraźnie ustawa ta zezwalała na zakładanie banków lokalnych tylko na podstawie zezwolenia rządu federalnego, dając im prawo emisji banknotów z dopuszczalnym 90% pokryciem w papierach wartościowych Skarbu Stanów Zjednoczonych według ich nominalnej wartości. Innymi słowy, lokalny bank mógł nabyć obligacje federalnego rządu, otrzymywać z tego tytułu odsetki i dalej, na podstawie posiadania tych papierów, emitować pieniądze, pożyczając je klientom po bieżącej stopie dyskontowej.

W ten sposób zwolennicy tzw. "zdrowego pieniądza" wbili klin w system lokalnych środków obiegowych i zjednali sobie poparcie potężnych banków, które w nowym systemie widziały dobry dla siebie interes. Ich następnym, wieńczącym dzieło krokiem, było przeprowadzenie przez Kongres w 1865 roku ustawy, która nakładała podatek w wysokości 10% od wszystkich wypuszczanych przez banki stanowe banknotów, a tym samym wymiotła je za jednym zamachem.


oraz tu: http://mises.org/store/Lincoln-Unmasked-P324.aspx

oraz tu: http://www.independent.org/publications ... e.asp?a=79

A JFK?
Dlaczego zginal JFK?

Z całym szacunkiem dla wkładu Cynika9 na odcinku szerzenia wolności, ale... miesza. EO 11110 miał na celu ZMNIEJSZENIE ilości srebra w obiegu i nie uderzał w ŻADEN sposób w Fed:

http://home.hiwaay.net/~becraft/FRS-myth.htm#hd16

Kennedy był zresztą nieźle pokumany z Fedem tak w ogóle, to byli jego kumple.

To, co napisałeś, jest idealnym przykładem na to, jak inteligentni ludzie łapią się na głupie teorie. Podobnie jak ostatnio Zezo, który wyjechał z tekstem, że Fed jest korporacją zarejestrowaną w Delaware. Po prostu w obliczu kryzysu ludziom inteligentnym najwyraźniej odbija szajba.

Nie tak dawno sam Wojciech Białek zauważył iż FOMC pomaga prezydentom, że Fed wpisuje się w tzw. cykl prezydencki i realizuje usługową politykę względem kolejnych walczących o reelekcję administracji prezydenckich:

http://wojciechbialek.blox.pl/2010/11/T ... -proc.html

Naprawdę poczytałbyś jakieś książki historyczne (niekoniecznie ideologicznie zafiksowane na libertarianizmie) zamiast linkować sci-fi z tuby. Ja bym sie zajebał, gdyby mnie seul plusował za takie deliryczne bredzenie.
 
Do góry Bottom