Seriale - wątek ogólny

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
Mr. Robot

Mr.-Robot-poster.jpg


Jeżeli jesteś libem, omijaj szerokim łukiem. Ten serial to jakiś antykapitalistyczny koszmar napisany przez gimnazjalistę.Bohaterem jest totalny pojeb, który na co dzień pracuje w firmie informatycznej zajmującej się zabezpieczeniami, anti-hackingiem i tym podobnymi sprawami, nie znam się. Trzeba dodać że nienawidzi tej roboty. Bo jest odpowiedzialny za ochronę systemów korporacji... Za to wolnych chwilach, jego głównym hobby (o ile nie jedynym) jest rujnowanie życia ludziom których uważa za zło wcielone. Czyli niewiernych mężów, amatorów dziecięcej pornografii, z tym że żadna z tych osób jak na razie nie zrobiła nic złego. Po prostu kolo uznał ich za złych ludzi i postanowił że zhackuje ich życie i wpierdoli do ścieków. Notorycznie wpieprza się w nieswoje sprawy i hakuje ludziom konta internetowe. Przedstawię jeszcze krótko poglądy tego zjeba: Pieniądze - zło, facebook - zło, Steve Jobs - zło wcielone, dorobił się kosztem biednych dzieci, korporacje - zło (w serialu jest coś co się zwie "Evil Corp". nie chce nawet rozwijać o co chodzi...). Ponadto koleś jest niezłym psycholem, narzeka na to że jest antyspołeczny, wyalienowany a po nocach wpierdala mdma i dyma seksowne dillerki dragów... Ten serial to istne gówno :) Tak wiem, jestem stronniczy.
 
D

Deleted member 4683

Guest


W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych systematycznie napierdalałem koks w RP. W tamtych czasach do polskich hurtowników trafiał koks czystości 25 % a o czystości w detalu nawet boje się pomyśleć - i wszyscy byli zachwyceni. Lepszy był sort z Niemiec w takich małych kwadratowych torebkach. Ale jak wyobrażę sobie czystość 96% jak w tym filmie to dostaję dreszczy. Kapitalizm kurwa :D
 

Crov

Well-Known Member
558
1 556
Mr. Robot
...korporacje - zło (w serialu jest coś co się zwie "Evil Corp". nie chce nawet rozwijać o co chodzi...).
No warto zaznaczyc, ze nie "Evil Corp" tylko "E Corp". Bohater nazywa to "Evil Corp", a my oglądamy świat jako przyjaciel bohatera, więc inne postacie też tak "mówią". Co jest fajne, bo jak sam zwrociles uwage - bohater jest pojebany. To taki Fight Club, ale bez tej fajt klabowej satyry na gimbo-bunt. Mimo to, gimbobunt też tutaj wydaje się być (przynajmniej poki co - jestem po dwoch odcinkach) nieco wysmiany. Bo bohater jest nienormalny - ma zwidy, psychozy, paranoje, a do tego ostro ćpa. Jednego twistu juz jestem pewien (ale to tez kwestia tytulu), ale nie zdziwiloby mnie jakby sie okazalo, ze cala intryga to cos, co siedzi w glowie bohatera. To postac jak z filmu noir - antypatyczna, ale w swiecie zasiedlonym nawet bardziej antypatycznymi typami. Choc to nie sci-fi, to czuć tutaj ducha cyberpunku wlasnie w tym.

Ale tez nie jest to do końca taki gimbobunt. Powiem więcej - serialowi mozna przypisac nawet (świadome bądź nie) lekko wolnościowe skrzywienie. On nie krytykuje prywaciarzy czy bogaczy jako takich, tylko to, co wszystkich wkurwia: korporacjonizm, crony capitalism - korporacje, które kontroluja wszystko (zreszta to tez bardzo cyberpunkowe). Ciezko powiedziec czy tworcy sa tego swiadomi, ale generalnie przemyslenia są momentami bardzo słuszne; vide tekst bohatera z drugiego odcinka:

- Perhaps we should start with how you're feeling.
- Not good.
- What's not good right now?
- Everything.
- Humor me with some specifics.
- How do we know if we're in control? That we're not just making the best of what comes at us, and that's it. Trying to constantly pick between two options. Like your two paintings in the waiting room. Or...Coke and Pepsi. McDonald's or Burger King? Hyundai or Honda? Hmm. It's all part of the same blur, right? Just out of focus enough. It's the illusion of choice. Half of us can't even pick our own-- our cable, gas, electric. The water we drink, our health insurance. Even if we did, would it matter? You know, if our only option is Blue Cross or Blue Shield, what the fuck is the difference? In fact, aren't they-- aren't they the same? No, man... our choices are prepaid for us, long time ago.


W sumie jedyne, co mnie bardziej skrzywiło to atrakcyjna dilerka. Ładne dziewczynki wśród narkotyków to nie jest nic nietypowego, ale ta wyglada zbyt zdrowo. ;) (EDIT: Ok, po przyjrzeniu jej sie w drugim odcinku wcale nie wyglada tak dobrze, jak mi sie wydawalo. Znam nawet podobna laske, ktora co prawda nie diluje, ale nie bylbym zdziwiony, gdyby zaczela.)

Ale mam tez slabosc do historii z teoriami spiskowymi i motywami w stylu "illuminaty żondzo światem". Jakby byli reptilianie to bym chyba tylko lepiej sie bawil.

No i serial ma fajną, klimatyczną muzykę i intro - tj. pojawiajacy sie napis z tytulem. Podoba mi sie prostota tego.
 
Ostatnia edycja:

Luizy

Well-Known Member
520
2 018
Dla tych, którzy zastanawiają się nad tym czy oglądać "The Knick". W najnowszym odcinku pojawia się motyw propertariański, właściciel swoistego freak show wystawia dwie zrośnięte ze sobą dziewczyny, które grają na skrzypcach, jak później się okazuje sprowadził je z Białorusi, kupując od ich ojca (nawet tłumaczy się, ze ma na to papier, przynajmniej dający mu prawo "opieki"). Po za pokazywaniem ich w swoich przedstawieniach wykorzystuje je też do innych rzeczy. Kłopot pojawia się, gdy o tej sprawie dowiaduje się dr Thackery, który ma nieco inne zdanie na temat samoposiadania dzieci... Polecam.
 

tomky

Well-Known Member
790
2 036
"Nirvana in fire" - chiński serial, walka o władzę na dworze cesarskim.
Jak dla mnie serial wyjebany w kosmos, każdy element na bardzo wysokim poziomie.
Trochę wuxia, ale z umiarem.

Oglądam sobie na viki.com, ciekawostką są tam komentarze userów pojawiające się u góry, napisy standardowo na dole
 
K

Kurier

Guest
Jak ktoś chce o miłości, ale śmiesznie, cynicznie, dekadencko, toksycznie, wulgarnie, sprośnie (łącznie z pluciem na cipkę i bdsm też chyba było), niepoprawnie i w ten deseń to;


I luźno, bo po ok. 20 min odcinki, więc w sam raz do obiadu. Plus wbrew pozorom jest też jakieś drugie dno, w sensie głębia czy chuj wi co.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 511
@up

Podobało mi się parę początkowych odcinków – jest tak, jak opisane powyżej. Później bywają ciekawe momenty, ale imho serial się psuje...

...później babka ma jakąś depresję, cały czas ma doła i płacze; ze sprośnej komedii robi się melodramat - nie dałem rady dokończyć drugiego sezonu. ;(
 
K

Kurier

Guest
Sporo osób ma podobne rozterki co do 2 sezonu, choć krytycy się spuszczają (2 ma lepszy score niż 1 :|). Jak na moje, to smuty są wprowadzane subtelnie i nie przytłaczają aż tak. Natomiast faktem jest, że zupełnie niepotrzebnie twórcy w ogóle wędrują w te klimaty, bo to miało głębie i bez tego, to była zresztą siła tej produkcji - że bez pierdololo, bez filozolofo, niegrzecznie, a jednak romantyzm w tym był. No, ale niezależnie, to wciąż przedni serial. Niech tylko poluzują gacie w 3 sezonie. Inna sprawa, że trudno na jednym motywie ciągnąć kilka sezonów... trzeba coś od życia dodać.

Dalej... A kto ogląda "Orange is the new black" i jaka opinia? :)


Ja słyszałem, ale się wystrzegałem, bo myślałem, że bardzo feminazi czy coś... naah, w chuj dobre. Nawet w pewnym momencie wjeżdża prywatne więzienie :) Ofkors, jest i pierdololo, natomiast wszystko skupia się raczej na postaciach, nie ma tu jakiejś odgórnej narracji typu "TO JEST DOBRE A TO ZŁE" (no, może, trochę w 3, jak wjechała prywatyzacja, hehe, ale nie aż tak bardzo). Twórców "Weeds", swoją drogą zawsze jak ktoś się spuszcza nad oryginalnością "Breaking Bad" to se myślę, albo wprost wypluwam "A <Weeds> widziales śmieciu?". Co prawda, ja do końca nie wytrwałem, bo też się skurwił ten serial pod koniec... ale BB też nie było perfekt i chujowy the end był grany.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry Bottom