Rzeź wołyńska

P

Przemysław Pintal

Guest
Dlaczego doszło do tak straszliwej rzezi? Odpowiedź jest prosta. Podówczas Ukraińcy stanowili jeszcze prymitywne społeczeństwo, na poziomie Afryki (necklacing w RPA, maczety w Rwandzie), wiejskich rejonów Ameryki Środkowej, Azji. Niemcy i Rosjanie nie napawali się widokiem rozprutych brzuchów, nie wydaje mi się by taka skala okrucieństwa (krew, wnętrzności, sadyzm, "wyrafinowane" tortury - rozpruwanie kobiet, przybijanie dzieci do płotów) była dla nich wygodna psychicznie. Zauważcie, że Niemcy tylko rozstrzeliwali lub wrzucali puszkę z gazem (białe rękawiczki). Często innym nacjom, które uważali za gorsze, rozkazywali zakopać trupy lub je spalić. Nie robili tego dla przyjemności (poza nielicznymi jednostkami).

Jeżeli śmierć i trudne warunki życia stanowią codzienność, to do śmierci podchodzi się bez zastanowienia. Przemiany mentalne i wzrost samokontroli jednostki mają miejsce i nie jest prawdą, że ludzie zawsze są tak samo okrutni. Można to w prosty sposób udowodnić, wystarczy zobaczyć statystykę z liczbą zabójstw na 100-tysięcy mieszkańców. W społeczeństwie wielokulturowym trzeba jeszcze spojrzeć na pochodzenie. Kawador w wielu wątkach dał tego wyraz. I myślę, że to bardzo fajnie koreluje z niską i wysoką preferencją czasową.

http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_intentional_homicide_rate

Czy Ukraińcy musieli się tego dopuścić? W tego typu prymitywnych społeczeństwach, wystarczy, że ktoś z dużym autorytetem powie dość. Ktoś zwykły nie ma na to wpływu, bo jako inny który zechciał zaprotestować, wyląduje po stronie ofiar.

już kurwa nieraz pisałem że wine za to ponosi polityka polskiego państwa, które okupowało ruskie tereny i cały czas polonizowało...
w końcu nacjozjebizm wśród ukrainców tak eskalował ze doszło to tego... mnie to nie dziwi, polscy nacjonaliści gdyby żyli pod butem niemieckim kilkaset lat też by tak zrobili...

Słowianie Zachodni w tym Polacy, żyli przez kilkaset lat pod niemieckimi rządami. Tego typu zdarzenie jednak nie miało miejsca. Przed nasileniem germanizacji, duże obszary Śląska były wciąż polskojęzyczne. W tym okolice Wrocławia.

http://historum.com/european-histor...a-1300-ca-1900-a.html#post1514051?postcount=2
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
Słowianie Zachodni w tym Polacy, żyli przez kilkaset lat pod niemieckimi rządami. Tego typu zdarzenie jednak nie miało miejsca. Przed nasileniem germanizacji, duże obszary Śląska były wciąż polskojęzyczne. W tym okolice Wrocławia.
bo niemcy nie byli takimi chujami jak polacy wobec rusinów...
poza tym na dolnym śląsku gadali po śląsku bo niby z jakiej racji polski język tam miał sie znaleźć? bo 1000 lat temu na chwilke mieszko z bolkiem ten teren kontrolował? autochtoni nie gadali raczej po polsku, jedynie masa polaków z wielkopolski która tu emigrowała za robotą i lepszym życiem...
kolejna różnica jest taka gdy w dobie nacjozjebizmu, polakom udało sie stworzyć własne narodowe korytko a ukraińcom nie...
to że na rusi żyli prymitywnie też wina okupanta, czyli polskiego państwa, dotyczyło to też wsi zamieszkanych przez polaków, dopiero tam gdzie trafili osadnicy niemieccy poziom sie podnosił...
ja juz pisałem była okazja dla różnych zjebów se poszaleć to poszaleli... a wśród niech nie byli ino rusini...
tak samo jak w szeregach isis isil są niemcy, ruscy i inni, bo mają tam szanse poobcinać ludziom głowy itd... zjeby są wszędzie...
 
P

Przemysław Pintal

Guest
Rzezi, czystki etnicznej, nie da się usprawiedliwić w żaden sposób. Chyba, że logiką Kalego.

bo niemcy nie byli takimi chujami jak polacy wobec rusinów...

Powyższe stwierdzenie jest mocno dyskusyjne. Podbój Połabia był bardzo brutalny, oprócz podłoża religijnego było też podłoże ekonomiczne - wyrzucano podbitych Słowian z ziemi. W miastach istniał zakaz posługiwania się mową słowiańską (a konkretniej dyskryminowanie Słowian na rynku pracy), były to tzw. paragrafy wendyjskie (http://strona.kaszebsko.nazwa.pl/uploads/historia/Historia Kaszubów (3).pdf). W przypadku Ukrainy i innych ziem ruskich, Polska przejęła je na podstawie traktatu, przez to trzeba było się polubownie i za zgodą obu stron ułożyć. A, że wtedy suweren (naród polityczny) stanowił tylko cześć społeczeństwa, to inna para kaloszy. Ruska magnateria z czasem zdominowała kraj i państwo.

"Tu w 1564 roku cech kowali zagwarantował sobie w statucie, że ludność pochodzenia słowiańskiego nie będzie przyjmowana[14]."

Hieronim Kroczyński [w]: Kołobrzeg zarys dziejów, Wyd. Poznańskie Poznań 1979, str. 27

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kołobrzeg#Historia

W sumie na ten temat można dużo napisać.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Germanizacja

Bardziej współczesne działania Niemców, są raczej ogólnie znane (Kulturkampf, wywłaszczenia w Prusach).

A propos germanizacji. W wielu przypadkach dokonała się ona dobrowolnie, bo jeśli ktoś chciał robić karierę, musiał poznać język i kulturę swojego suzerena.

poza tym na dolnym śląsku gadali po śląsku bo niby z jakiej racji polski język tam miał sie znaleźć?

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wasserpolen

Cytat po angielsku z linku którego umieściłem w poprzednim poście:

In a brochure from 1791, an ethnic German pastor from Breslau - J. W. Pohleg - wrote:

(Source: J. W. Pohleg, "Der Oberschlesier verteidigt gegen seine Widersacher", published in 1791):



"(...) What is the native language here in Silesia? Because rather not German? Basing on the names of cities and villages in a particular land, we can establish without any doubts, what was the most common language in this land when those cities and villages were built. What do words such as Glogau, Bunzlau, Wohlau, Jauer, Breslau, Brieg mean in German language? Nothing. On the other hand, in Polish language all these words have their meaning! Isn't the conclusion, that when those cities were built, Polish was the regional language in Silesia, true? Isn't this thus true, that accusing a Lower Silesian of speaking German language is more justified than accusing an Upper Silesian of speaking Polish language?* There is so much ignorance shown by your agitators**, who complain so loudly. The thing which they criticize,*** is rather worth praising. Honestly, how pitiful is a nation, which is jeering at people due to their mother tongue - people who are not at fault for using it - and the ones who are mocking, have not enough virtues to judge others genuinely and earnestly. (...)"


* He wrote this after Frederick the Great started oppressing Polish language in Silesia.

** He is writing about agitators of the Prussian king - Frederick William II.

*** And this thing is the fact that Upper Silesians spoke Polish language.


http://historum.com/showthread.php?p=1514051?postcount=2

Jeśli władasz angielskim, to z powyższego tematu dobrze zapoznasz się z dziejami Śląska. Zwłaszcza, że oprócz Polaka wypowiadają się tam ludzie innych narodowości, w tym Niemcy. Jeśli nie, to są jeszcze historycy.org gdzie można znaleźć stosowne wątki i zadać pytanie, Wikipedia.

Dzieje Śląska miały liczne perypetie, przed nasileniem się germanizacji w XIX-wieku (jeszcze w XVIII w. żyli na zachód od dolnej Łaby potomkowie Drzewian, zachowujący język i obyczaje), istniały tam liczne skupiska w różnych spisach określane ludnością polską. Nieraz też miasto było pół na pół, lub w większości niemieckie, a wieś, prowincja była polska.

to że na rusi żyli prymitywnie też wina okupanta, czyli polskiego państwa, dotyczyło to też wsi zamieszkanych przez polaków, dopiero tam gdzie trafili osadnicy niemieccy poziom sie podnosił...

Z tym też bym polemizował. Na wschód od Łaby klimat dla upraw rolnych jest gorszy, zmieniło się to dopiero w XVIII\XIX w. kiedy opracowano i wprowadzono płodozmian. Przez co terytoria te stanowiły gospodarkę peryferyjną dla Europy Zachodniej. Zachowały się relacje, z których wynika, że po zimie chłopi musieli wynosić bydło, bo o własnych siłach nie było wstanie wyjść, bo nie mogło sobie w zimie podjeść trawy na pastwisku. Gdyby politycznie i ekonomicznie było źle tak jak się powszechnie sądzi, to by nie doszło do zjawiska zbiegostwa chłopów rosyjskich do RON - była to jedna z przyczyn zaborów.

Lokowanie na prawie niemieckim to tylko nazwa, bo głównie polską ludność na tym prawie osiedlano (ale to dotyczy średniowiecza).

Najwięcej zła wyrządziły centralistyczne monarchie zaborcze, np. uwłaszczali w taki sposób, że skłócali ze sobą dwór i wieś, w skutek tego chłopski gospodarz o własnych siłach nie mógł dobrze prosperować. Wprowadzili też policję, wcześniej nieznaną w Polsce, która łapała zbiegłych chłopów.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
Rzezi, czystki etnicznej, nie da się usprawiedliwić w żaden sposób. Chyba, że logiką Kalego.
no chyba nikt tu nie usprawiedliwia tych wydarzeń...


Powyższe stwierdzenie jest mocno dyskusyjne. Podbój Połabia był bardzo brutalny, oprócz podłoża religijnego było też podłoże ekonomiczne - wyrzucano podbitych Słowian z ziemi. W miastach istniał zakaz posługiwania się mową słowiańską (a konkretniej dyskryminowanie Słowian na rynku pracy), były to tzw. paragrafy wendyjskie (http://strona.kaszebsko.nazwa.pl/uploads/historia/Historia Kaszubów (3).pdf).
w czasach podboju połabia nie było tam miast... miasta powstały dopiero później zakładane przez niemców, niektóre większe grody słowiańskie zostały zniszczone, ostatnie podczs pacyfikacji powstania słowian połabskich, w tej pacyfikacji brały udział wojska cesarskiego wasala mieszka numer I który walczył z połabskimi słowianami, jesgo synek bolek kontynuował, w nagrode cesarz dał im zielone światło by podbijali ziemie na wschodzie, bo były podpożądkowane konkurencyjnej mafii bizantyjskiej...
W przypadku Ukrainy i innych ziem ruskich, Polska przejęła je na podstawie traktatu, przez to trzeba było się polubownie i za zgodą obu stron ułożyć. A, że wtedy suweren (naród polityczny) stanowił tylko cześć społeczeństwa, to inna para kaloszy. Ruska magnateria z czasem zdominowała kraj i państwo.
taa traktatu który ogłaszał podporzątkowanie podbitych terenów hehe
"Tu w 1564 roku cech kowali zagwarantował sobie w statucie, że ludność pochodzenia słowiańskiego nie będzie przyjmowana[14]."

Hieronim Kroczyński [w]: Kołobrzeg zarys dziejów, Wyd. Poznańskie Poznań 1979, str. 27

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kołobrzeg#Historia

W sumie na ten temat można dużo napisać.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Germanizacja

Bardziej współczesne działania Niemców, są raczej ogólnie znane (Kulturkampf, wywłaszczenia w Prusach).

A propos germanizacji. W wielu przypadkach dokonała się ona dobrowolnie, bo jeśli ktoś chciał robić karierę, musiał poznać język i kulturę swojego suzerena.
cytat z książki historycznej z czasów prl'u gdzie naród polski był zawsze uciskiwany przez niemieckich burżujów hehe
oczywiście od czasu do czasu włądze przejmowały zjeby które lubiały tak po komuszemu innym kolektywistycznie jeden język narzucać, prusy miały w tym prym w innych krajach cesarstwa takie coś nie występowało nigdy...
nie było jakoś ogólnego prawa dotyczącego ludnosci...
a ludzi używali niemieckiego bo to byłą lingua franca a nie że musieli jęzuk suwerena znać, ich suweren też różnie gadał...
cesarstwo rzymskei w wersji niemieckiej to byłą konfederacja w chuj wielu państewek, chrabstw, królest, wolnych miast, wolnych wsi itd...
najgorzej było jak prusy "zjednoczyły" niemcy, bo wtedy pojebizm sie nasilił, no ale oni przeprowadzali germanizacje, węgrzy madziaryzacje, a polacy polonizacje, trwa ona do dziś, znam osobiście przykłady z moich okolic...




http://pl.wikipedia.org/wiki/Wasserpolen

Cytat po angielsku z linku którego umieściłem w poprzednim poście:

In a brochure from 1791, an ethnic German pastor from Breslau - J. W. Pohleg - wrote:

(Source: J. W. Pohleg, "Der Oberschlesier verteidigt gegen seine Widersacher", published in 1791):



"(...) What is the native language here in Silesia? Because rather not German? Basing on the names of cities and villages in a particular land, we can establish without any doubts, what was the most common language in this land when those cities and villages were built. What do words such as Glogau, Bunzlau, Wohlau, Jauer, Breslau, Brieg mean in German language? Nothing. On the other hand, in Polish language all these words have their meaning! Isn't the conclusion, that when those cities were built, Polish was the regional language in Silesia, true? Isn't this thus true, that accusing a Lower Silesian of speaking German language is more justified than accusing an Upper Silesian of speaking Polish language?* There is so much ignorance shown by your agitators**, who complain so loudly. The thing which they criticize,*** is rather worth praising. Honestly, how pitiful is a nation, which is jeering at people due to their mother tongue - people who are not at fault for using it - and the ones who are mocking, have not enough virtues to judge others genuinely and earnestly. (...)"


* He wrote this after Frederick the Great started oppressing Polish language in Silesia.

** He is writing about agitators of the Prussian king - Frederick William II.

*** And this thing is the fact that Upper Silesians spoke Polish language.


http://historum.com/showthread.php?p=1514051?postcount=2

Jeśli władasz angielskim, to z powyższego tematu dobrze zapoznasz się z dziejami Śląska. Zwłaszcza, że oprócz Polaka wypowiadają się tam ludzie innych narodowości, w tym Niemcy. Jeśli nie, to są jeszcze historycy.org gdzie można znaleźć stosowne wątki i zadać pytanie, Wikipedia.
znam angielski, jak i niemiecki i kilka innych języków, znam też dzieje śląska małopolski czerwonej rusi, czech, sorbii i połabia, bo były głównymi tematami moich zaintersowań którymi zajmowałem sie jakieś 25 lat kiedy akurat nie robiłem czegoś innego...

no i dokładnie to co piszesz polacy to ino garstka ludności na pograniczu dolnego śląska z wielkopolską, później nazwa ta przeniosła sie na inne regiony...
na dolnym śląsku autochtoni gadali po śląsku, art z wikipedii to nawet potwierdza, piszą dialekt, bo to polityczna sprawa, tak samo jak słąski język jest wedle polskiego prawa ino dialektem, niedawno tak samo o kaszubskim gadali...

tak jak dla wszystkich słowian zachodnich nazywali wendami, tak niemcy mówili ogólnie o polakach, mimo że to różni słowianie byli, z tekstu angielskiego wynika ino że nazwy mają znaczenie w kazdym słowiańskim języku a nie w polskim, ciekawym faktem jest to że np wiele nazw miejscowości na pomorzu czy sląsku brzmiące polsko zostały wymyślone dopiero po 2wś, mimo że miały słowiańsko brzmiącą nazwe już przed tym hehe
Dzieje Śląska miały liczne perypetie, przed nasileniem się germanizacji w XIX-wieku (jeszcze w XVIII w. żyli na zachód od dolnej Łaby potomkowie Drzewian, zachowujący język i obyczaje), istniały tam liczne skupiska w różnych spisach określane ludnością polską. Nieraz też miasto było pół na pół, lub w większości niemieckie, a wieś, prowincja była polska.
nie mieszaj drewlan z polskimi skupiskami, drewlanie gadali podobnie do kaszubów, czytałem teksty w tym języku, czytałem też wiele dokumentów po niemiecku, znam płynnie niemiecki, byłem w wagrii, na połabiu rugii, łużycach i milsku, jako że interesuje sie historią to na miejscu szukałem, czytałem stare dokumenty, łaziłem po grodziskach itd... więc mi tu nic nie naopowiadasz hehe
kiedyś moze i argumentowałem jak ty teroz, ale sie wyzbyłem klapek polonofilizmu, przez co historia i fakty można złożyć do kupy i wszystko jest bardziej logiczne...


Z tym też bym polemizował. Na wschód od Łaby klimat dla upraw rolnych jest gorszy, zmieniło się to dopiero w XVIII\XIX w. kiedy opracowano i wprowadzono płodozmian. Przez co terytoria te stanowiły gospodarkę peryferyjną dla Europy Zachodniej. Zachowały się relacje, z których wynika, że po zimie chłopi musieli wynosić bydło, bo o własnych siłach nie było wstanie wyjść, bo nie mogło sobie w zimie podjeść trawy na pastwisku. Gdyby politycznie i ekonomicznie było źle tak jak się powszechnie sądzi, to by nie doszło do zjawiska zbiegostwa chłopów rosyjskich do RON - była to jedna z przyczyn zaborów.
no u ruskich było jeszcze gorzej... ciekawe że klimat sie drastycznie zmienił kiedy władze przejeli zaborcy hehe
Lokowanie na prawie niemieckim to tylko nazwa, bo głównie polską ludność na tym prawie osiedlano (ale to dotyczy średniowiecza).
lokowanie na prawie magdeburskim czy lubeckim nie ma nic wspólnego z niemieckimi osadnikami, osiedlano ich na terenach zamieszkanych przez słowian by rozkręcić ekonomie, słowianie byli zajebiscie zacofani, dlatego sprowadzano rolników, górników, rzemieślników, z saksonii, flandrii, czy frankonii...
Najwięcej zła wyrządziły centralistyczne monarchie zaborcze, np. uwłaszczali w taki sposób, że skłócali ze sobą dwór i wieś, w skutek tego chłopski gospodarz o własnych siłach nie mógł dobrze prosperować. Wprowadzili też policję, wcześniej nieznaną w Polsce, która łapała zbiegłych chłopów.
no centralistyczne państwa są najgorsze, rosja taka była, niemiecka rzesza po "zjednoczeniu" przez prusy też, w ck monarchii to w sumie ino w królestwie węgier było źle, austracka część była spoko...
o no i zaś te bajki że dwór i chłopi zostali skłóceni przez złych zaborców hehe chłopi zawsze nienawidziły panoszącej sie szlachty, przestań czytać te peerelowskie bajki hehe
 
P

Przemysław Pintal

Guest
w czasach podboju połabia nie było tam miast... miasta powstały dopiero później zakładane przez niemców, niektóre większe grody słowiańskie zostały zniszczone, ostatnie podczs pacyfikacji powstania słowian połabskich, w tej pacyfikacji brały udział wojska cesarskiego wasala mieszka numer I który walczył z połabskimi słowianami, jesgo synek bolek kontynuował, w nagrode cesarz dał im zielone światło by podbijali ziemie na wschodzie, bo były podpożądkowane konkurencyjnej mafii bizantyjskiej...

Jak najbardziej istniały miasta, były nimi grody. Które oprócz funkcji obronnych (schronienie podczas najazdu), pełniły funkcje kultowe, handlowe, usługowe i wytwórcze. Na tle ówczesnej wsi która gospodarzyła metodą wypaleniskową, gród przedstawiał sobą zwartą zabudowę. Później, już w czasach Niemców, w tych samych miejscach, lokowano już miasta i pojawiła się stosowna dokumentacja. Oczywiście nie każdy gród mógł zasłużyć na miano miasta. Przede wszystkim jest to też kwestia definicji i kontekstu określonego czasu (okresu historycznego). Z dzisiejszej perspektywy Jerycho i Çatalhöyük to ledwie wioseczka. Względem rolnictwa, to dziś jest wyraźna tendencja do rolnictwa w mieście i zwiększania terenów zielonych, przez co łatwo można podpaść pod ten punkt definicji. Na pewno nie były to miasta w sensie rzymskim lub greckim. Można te osady określać protomiastem, wczesnym miastem, ale na pewno była to zauważalnie inna jakość niż otaczająca dany ośrodek prowincja.

http://historia.wp.pl/title,Slowian...nda,wid,16704323,wiadomosc.html?ticaid=1131ff
http://en.wikipedia.org/wiki/Urban_agriculture

Przełożenie dzisiejszych wartości, stylu życia i moralności na czasy dawne zwie się anachronizmem i jest czymś błędnym, bo fałszuje obraz przeszłości i nie pozwala zrozumieć czym się kierowali kiedyś ludzie. Jak różne były to czasy to warto wspomnieć, że niczym niezwykłym było wygubienie całego rodu za przewinę jednego członka rodziny, a w czasach dzisiejszych potępia się odpowiedzialność zbiorową i nie myśli się, że dzieci dziedziczą przewiny rodziców.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Anachronizm

Słowianie połabscy póki byli mocni, to najeżdżali ościenne ludy, w tym Wielkopolskę. Nie bez przyczyny Karol Wielki wzniósł Limes Sorabicus - http://pl.wikipedia.org/wiki/Limes_Sorabicus .

Sam Mieszko nie wyłonił się z próżni, nie urwał się z kosmosu. Jego ród zakumulował kapitał i pozyskał autorytet, swoim stronnikom płacili srebrnymi blaszkami i zaczęli budować swoje prywatne państwo rodowe (coś w stylu włoskiej mafii). O państwie realizującym jakieś inne cele niż rodu Mieszka, można dopiero mówić w czasach Chrobrego, bo on najpierw otrzymał, przejął władzę w Krakowie którego najprawdopodobniej nie podbito, ale Bolesław został wybrany, zaakceptowany przez tamtejszych nobiles i milites. Tu nie ma podziału na dobrych i złych, bo każdy lud dopuszczał się najazdów, chętnie brał w nich udział i traktowano to jak coś normalnego. Powszechnie hołdowoano nielibertariańskim zwyczajom. Im więcej podbojów, tym więcej łupów i więcej osób chcących wziąć w tym udział. Warto zauważyć, że pierwszy kryzys i zmiecenie państwa polskiego (nie był to anarchokapitalizm - nie było choćby gospodarki towarowo-pieniężnej, władzę nad poszczególnymi dzielnicami przejęli inni książęta), miało miejsce w czasie kiedy ciężar wojny i utrzymania drużyny przerzucono z ludów ościennych na krajowców, ponieważ zmieniło się szczęście na wojnie.

W sumie libertariańska interpretacja dziejów nie ma większego sensu, bo to jest nowoczesny koncept, nowa idea i łatwo tu dojść do poziomu marksistowskiej dialektyki. Co innego opisywać historię z punktu widzenia funkcjonowania rynku i tłumaczyć poszczególne zdarzenia.

taa traktatu który ogłaszał podporzątkowanie podbitych terenów hehe

Unia Lubelska na pewno nie była podbojem.

cytat z książki historycznej z czasów prl'u gdzie naród polski był zawsze uciskiwany przez niemieckich burżujów hehe

Dla tej informacji nie jest to istotne.

nie było jakoś ogólnego prawa dotyczącego ludnosci...

http://pl.wikipedia.org/wiki/Statut_kaliski

no i dokładnie to co piszesz polacy to ino garstka ludności na pograniczu dolnego śląska z wielkopolską, później nazwa ta przeniosła sie na inne regiony...

Mapa przedstawiająca sytuacje z 1650 r. (język).

Silesia_1650.png


Niebieski to niemiecki, czerwony to polski, a zielony to czeski i morawski. Wrocław przez wieki był stolicą gospodarczą i kulturową Śląska. Katowice prawa miejskie otrzymały w 1865 r.

http://historum.com/european-histor...300-ca-1900-a-7.html#post1735938?postcount=64

Śląski postrzegam jako odrębny język, ale nie jest prawdą, że był on jednolity dla całego Śląska. Podobnie było z polszczyzną, dopiero odgórnie ujednolicono język - http://pl.wikipedia.org/wiki/Komisja_Edukacji_Narodowej#Podsumowanie_dokona.C5.84_Komisji . Inna rzecz, że postępująca "globalizacja" sama by wymusiła to ujednolicenie, bo w handlu, umowach i nauce trzeba posługiwać się precyzyjnym językiem. Jeżeli nie ujednoliciłby się, to zostałby zastąpiony przez jakiś obcy, pozwalający lepiej funkcjonować.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Etnolekt_śląski

słowianie byli zajebiscie zacofani

Przed najazdem mongolskim piśmiennictwo na Rusi było bardziej powszechnie niż na zachodzie Europy. Skandynawowie określali Ruś nazwą Gardariki (kraj grodów) - http://pl.wikipedia.org/wiki/Gardariki

Szacowanie PKB dla dawnych czasów jest obarczone wieloma problemami. Ale da się na podstawie dostępnych danych zbudować jakiś obraz.

http://tomnierajcuje.blogspot.com/2013/10/polska-i-europa-zachodnia-tysiac-lat.html - w okolicach roku 1000, Polska miała najmniejszy dystans względem Europy Zachodniej w całych swoich dziejach (bo tam też było biednie).

Mógłbym prosić o jakieś uzasadnienie tego zacofania, konkretne przykłady?

Napływ ludności z Europy wiązał się z tym, że na wschodzie kontynentu było mniejsze zaludnienie i ówcześni władcy popierali (czyli sprowadzali) to by móc ciągnąć konkretny dochód. Nawet dziś Polska jest mocno zalesiona.

czytałem teksty w tym języku, czytałem też wiele dokumentów po niemiecku, znam płynnie niemiecki, byłem w wagrii, na połabiu rugii, łużycach i milsku, jako że interesuje sie historią to na miejscu szukałem, czytałem stare dokumenty, łaziłem po grodziskach itd... więc mi tu nic nie naopowiadasz hehe
kiedyś moze i argumentowałem jak ty teroz, ale sie wyzbyłem klapek polonofilizmu, przez co historia i fakty można złożyć do kupy i wszystko jest bardziej logiczne...

Dlaczego nie napiszesz jakiejś książki z całym aparatem naukowym lub popularnonaukowej, w której szerzej przedstawisz wyniki własnych badań?

Edycja: Poprawiłem parę błędów językowych.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
Jak najbardziej istniały miasta, były nimi grody. Które oprócz funkcji obronnych (schronienie podczas najazdu), pełniły funkcje kultowe, handlowe, usługowe i wytwórcze. Na tle ówczesnej wsi która gospodarzyła metodą wypaleniskową, gród przedstawiał sobą zwartą zabudowę. Później, już w czasach Niemców, w tych samych miejscach, lokowano już miasta i pojawiła się stosowna dokumentacja. Oczywiście nie każdy gród mógł zasłużyć na miano miasta. Przede wszystkim jest to też kwestia definicji i kontekstu określonego czasu (okresu historycznego). Z dzisiejszej perspektywy Jerycho i Çatalhöyük to ledwie wioseczka. Względem rolnictwa, to dziś jest wyraźna tendencja do rolnictwa w mieście i zwiększania terenów zielonych, przez co łatwo można podpaść pod ten punkt definicji. Na pewno nie były to miasta w sensie rzymskim lub greckim. Można te osady określać protomiastem, wczesnym miastem, ale na pewno była to zauważalnie inna jakość niż otaczająca dany ośrodek prowincja.
no to że grody były takimi protomiastami to sie zgadza, ale miastami takimi jakie powstały potem na niemieckim prawie nie były...
i to że wiele miast ma korzenie słowiańskie też sie zgadza, bo jak pisałeś sam w miejscach wsi czy grodów zakłądano miasta, udaj sie do jakiejkolwiek miejscowości we wschodnich niemczech i idź do muzeum itd, niemcy sie tego nie wypierają, prowadzili super dokumentacje...


Przełożenie dzisiejszych wartości, stylu życia i moralności na czasy dawne zwie się anachronizmem i jest czymś błędnym, bo fałszuje obraz przeszłości i nie pozwala zrozumieć czym się kierowali kiedyś ludzie. Jak różne były to czasy to warto wspomnieć, że niczym niezwykłym było wygubienie całego rodu za przewinę jednego członka rodziny, a w czasach dzisiejszych potępia się odpowiedzialność zbiorową i nie myśli się, że dzieci dziedziczą przewiny rodziców.
no są tu tacy coby i z potomstwem odjebywali hehe
jasne że mentalnośc byłą inna, na podhalu i nie tylko zbójectwo było całkiem normalną profesją na przykład...
i nie tylko "zwierzęta ze wschodu" dopuszczały sie rzezi... w twojej okolicy też w połowie 19 wieku do tego doszło, wśród szlachty istniało już pojęcie narodowości, wieśniacy mieli na to wyjebane...

Słowianie połabscy póki byli mocni, to najeżdżali ościenne ludy, w tym Wielkopolskę. Nie bez przyczyny Karol Wielki wzniósł Limes Sorabicus - http://pl.wikipedia.org/wiki/Limes_Sorabicus .
tak jak wszyscy wtedy hehe
Sam Mieszko nie wyłonił się z próżni, nie urwał się z kosmosu. Jego ród zakumulował kapitał i pozyskał autorytet, swoim stronnikom płacili srebrnymi blaszkami i zaczęli budować swoje prywatne państwo rodowe (coś w stylu włoskiej mafii). O państwie realizującym jakieś inne cele niż rodu Mieszka, można dopiero mówić w czasach Chrobrego, bo on najpierw otrzymał, przejął władzę w Krakowie którego najprawdopodobniej nie podbito, ale Bolesław został wybrany, zaakceptowany przez tamtejszych nobiles i milites. Tu nie ma podziału na dobrych i złych, bo każdy lud dopuszczał się najazdów, chętnie brał w nich udział i traktowano to jak coś normalnego. Powszechnie hołdowoano nielibertariańskim zwyczajom. Im więcej podbojów, tym więcej łupów i więcej osób chcących wziąć w tym udział. Warto zauważyć, że pierwszy kryzys i zmiecenie państwa polskiego (nie był to anarchokapitalizm - nie było choćby gospodarki towarowo-pieniężnej, władzę nad poszczególnymi dzielnicami przejęli inni książęta), miało miejsce w czasie kiedy ciężar wojny i utrzymania drużyny przerzucono z ludów ościennych na krajowców, ponieważ zmieniło się szczęście na wojnie.
z kosmosu sie nie wziął ino przejął po swoim ojcu, piastowskie państwo istniało już wcześniej kilka generacji, zaistniał w historii dopiero po kontakcie z cesarstwem, oni dokumentowli przez co znane są dzieje, gdyby nie niemcy mieszko byłby postacią legendaną ino, polanie nie zapisywali nic... to że bolek był inny spowodowane było tym że kiedy mieszko dostał bęcki od niemców i stał sie wasalem, bolek jako gwaracja podległości przetrzymywany był w magdeburgu, tam sie wychował, razem z jego kumplem ottonem, przyszłym cesarzem, więc jago polityka i zachowanie było bardziej niemieckie... jeśli chodzi o kraków to jest sporo wzmianek o oblężeniu przez polan, mozliwe że po przejęciu terenów byłego państwa wielkomorawskiego weszły w skład czech, i razem z tym pod kontrole piastów, jednak załoga mogła sie temu sprzeciwiać, dokładym informacji niestety nimo, a te co są trudno ocenić...
może było by wiadomo gdyby nie "chrzest" kontrolowanych terenów w rycie niemieckim, w małopolsce istniało juz wcześniej chrześcijaństwo w rycie słowiańskim, ruiny kościoła w wiślicy są z czasów kiedy w wielkopolsce ludzie jeszcze na drzewach mieszkali, no ale zostało wytępione przez kler niemiecki jako pogańskie hehe myśle że kler w wiślicy czy krakowie zapisywał se coś tam głagolicą ale dokumentacja ta została zniszczona...
W sumie libertariańska interpretacja dziejów nie ma większego sensu, bo to jest nowoczesny koncept, nowa idea i łatwo tu dojść do poziomu marksistowskiej dialektyki. Co innego opisywać historię z punktu widzenia funkcjonowania rynku i tłumaczyć poszczególne zdarzenia.
jasne ja kieruje sie ino faktami i z tego wszystkiego układam se co najbardziej logiczne sie wydaje...
kiedys jeszcze kiedy pozanwałem fakty sympatyzowałem ze stroną słowiańską, polską góralską, w zależności od dziejów i regionu, ale im wiecej poznawałem faktów tym mniej sie to kupy trzymało więc trza było sie pozbyć sympatii i akceptować niewygodne fakty...



Unia Lubelska na pewno nie była podbojem.
a kto tu o nilii lubelskiej gado, chodzi mi o wcześniejsze czasy podbicia terenó rusi, przez państwo polskie jak i litewskie...


Dla tej informacji nie jest to istotne.
jest jak najbardziej, bo historia za peerelu jest pełna haseł typu my pokojowy "prawie od zawsze socjalistyczny ;) " naród zawsze dobry, ino ci źli sąsiedzi ciagle na nas napadali, szczególnie kapitaliści z niemiec... bla bla bla


Mapa przedstawiająca sytuacje z 1650 r. (język).

Silesia_1650.png


Niebieski to niemiecki, czerwony to polski, a zielony to czeski i morawski. Wrocław przez wieki był stolicą gospodarczą i kulturową Śląska. Katowice prawa miejskie otrzymały w 1865 r.
no ale tak samo jak niemiecki nie jest jednolitym językiem tak samo uproszczono se i wszystko słowiańskie na północ od sudet polskim zwano, czeski i morawski też jeden kolor mają...
tak samo na górnym śląsku wątpie by gadali polszczyzną...
Śląski postrzegam jako odrębny język, ale nie jest prawdą, że był on jednolity dla całego Śląska. Podobnie było z polszczyzną, dopiero odgórnie ujednolicono język - http://pl.wikipedia.org/wiki/Komisja_Edukacji_Narodowej#Podsumowanie_dokona.C5.84_Komisji . Inna rzecz, że postępująca "globalizacja" sama by wymusiła to ujednolicenie, bo w handlu, umowach i nauce trzeba posługiwać się precyzyjnym językiem. Jeżeli nie ujednoliciłby się, to zostałby zastąpiony przez jakiś obcy, pozwalający lepiej funkcjonować.
no to ujednolicenie języka to powszechny zabieg państw narodowych, w niemczech ino w tv gadają czystym niemieckim, taki gostek z nad morza gadający po saksońsku nie dogada sie z frankiem, szwabem czy bawarczykiem o ile nie gada hochdeutschem, a między sobą gadają po swojemu...
i tak też było ze słowianami, w końcu dla niektórych 2 języki to za duzo , więc po chuj im połabski czy łużycki, widać przecie dziś np w milsku, mają szkoły, mają radio, mają gazety, nikt ich nie germanizuje, a ilość gadających słowiańskim językiem coraz mniejsza... ten język jest dla nich mało przydatny...



Przed najazdem mongolskim piśmiennictwo na Rusi było bardziej powszechnie niż na zachodzie Europy. Skandynawowie określali Ruś nazwą Gardariki (kraj grodów) - http://pl.wikipedia.org/wiki/Gardariki

Szacowanie PKB dla dawnych czasów jest obarczone wieloma problemami. Ale da się na podstawie dostępnych danych zbudować jakiś obraz.

http://tomnierajcuje.blogspot.com/2013/10/polska-i-europa-zachodnia-tysiac-lat.html - w okolicach roku 1000, Polska miała najmniejszy dystans względem Europy Zachodniej w całych swoich dziejach (bo tam też było biednie).
bo ja wiem nie mam informacji na temat istnienia takiej infrastruktury jak np w mieście kolonia abo moguncja czy akwizgran, podobnie było na pewno w saksonii...
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
Mógłbym prosić o jakieś uzasadnienie tego zacofania, konkretne przykłady?
no np nie było porządnych dróg, mostów, miast...

Napływ ludności z Europy wiązał się z tym, że na wschodzie kontynentu było mniejsze zaludnienie i ówcześni władcy popierali (czyli sprowadzali) to by móc ciągnąć konkretny dochód. Nawet dziś Polska jest mocno zalesiona.
no jasne, szczególnie po najeździe mongołów było niezłe wyludnienie, dlatego sprowadzano osadników, z naciśkiem na tych z zachodu bo było tam więcej fachowców różnorakich których brakowało...



Dlaczego nie napiszesz jakiejś książki z całym aparatem naukowym lub popularnonaukowej, w której szerzej przedstawisz wyniki własnych badań?

Edycja: Poprawiłem parę błędów językowych.
nie chce mi sie, zbieram te informacje jedynie po to by zaspokoić swój aspergerowki głód informacji na temat pewnych obszarów geograficznych, najczęściej tych w których mieszkałem, czy przebywałem przez jakis czas, jak mnie jakis region zaintersuje to musze wszystko wiedzieć, geografia, topograficzne mapy, historyczne mapy, etnografia, języki, wszystko hehe
jako nastolatek koncentrowałem sie głównie na południu polski oraz wschodzie niemiec, godzinami gapiłem sie w mapy topograficzne szukając śladów przeszłości, a jak pilotowałem nadgabaryty to będąc często w okolicy jeździłem po wschodnich niemczech i łaziłem po krzakach szukając grodzisk i innych śladów...
jest tego tam sporo, jak pisałem niemcy sie nie wypierają, jest w chuj osad słowiańskichdo zwiedzania, są rekonstruowane grody, kurwa stoi tam więcej posągów światowida niż w polsce...
a jak juz miałem dostęp do neta to dopiero mogłem zbierać info hehe, dniami, tygodniami czytałem o kazdej wsi czy plemieniu, dlatego pisałem że nic mi nowego nei opowiesz bo prawdopodobieństwo jest duże że i tak juz o tym czytałem kilkakrotnie hehehe

aleśmy jebneli offtopa... sorry...

w każdym bądź razie wine za rzeź ponosi w dużej skali polska polityka na przestrzeni wieków, rosła niechęć rusinów do lachów, a pod koniec 2 rp rozbroiła obywateli oraz nie skierowała do obrony ludnosci oddziałów ak...

ukraińcy niby takie zwierzęta ale byli kurwa lepiej zorganizowani, walczyli z sowietami kiedy polskie podziemie dawno przestało istnieć, no i bronili przynajmniej rusińskich wśi...
 

Imperator

Generalissimus
1 568
3 553
Tu dają, jakby ktoś nadal twierdził, że Wołyń to wina polityki IIRP.
http://www.kresy.pl/kresopedia,hist...udowej-na-polakach-1918-19-preludium-wolynia#
Gdy wyrzucamy z duszy zrozumiałą nienawiść do Polski, która szczególnie pod wpływem obecnych znęcań się nad ludnością ukraińską w Galicji opanowuje nas i zimnym rozumem obejmujemy powstanie narodowości ukraińskiej (jako fundamentu państwa) musimy przyznać, że w walce z Polską i tylko dzięki niej mamy oblicze narodowe […] Z jednej strony nie wiadomo, czy na wypadek zgody z Rosją nie zatrze się ponownie nasze oblicze narodowe i to razem z Galicją. Gdyż rzec można z całą pewnością, że gdy raz zatrzymamy się zdecydowanie na placówce rusofilstwa politycznego to prędzej czy później odbierzemy Polsce Galicję nie tylko po San, a po Poprad i Lublin - ukraińska gazeta „Strileć”, 25 listopada 1919

Gdyby te polskie dzieci miały broń...
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
wołyń to wina polityki polskiego państwa samego z siebie nie tylko 2rp + nacjozjebizm po obu stronach...
a co dziwnego w tym że nacjozjeby ukraińskie maja roszczenia do ziem po poprad i lublin? wszakże zamieszkana przez ludnosc rusińską były...

tak samo jak tu sie wyznaje metody odjebki z potomstwem na różne sposoby i jaranie sie wybrykami isisów tak samo ukraińcy widzieli przybyszów z przywilejami i tak samo ich nienawidzili jak liby urzendasów...
tak samo jak polacy mieli ból dupy do mieszczaństwa żydowskiego czy niemieckiego...
wszystko to samo kurwa... a mogło być spoko gdyby kurwa każdy robił swoje na swoim i tylko swoje na swoim...

wkurwiaja mnie kolektywisci... też mógłbym odjebywać bez końca, ale nie bede jak oni...
 

JanuszBa

New Member
2
17
jestem urodzony w lipcu 1943 r na Zamojszczyźnie, kilkanaście dni po pierwszej rzezi. moi rodzice znaleźli się tam po wywózce (01.1940) z Gniezna. teraz dolnoślązak z naturą poznaniaka, na rzeź wołyńską staram się patrzeć i oceniać przez pryzmat historii RP on (obojga narodów) w której Ukraińcy byli obywatelami tego państwa. Jak to się stało, że ich potomkowie pałają taką niechęcią do współobywateli, Polaków. Gdzieś, wyżej w tym wątku zacytowano (z wikipedii) akty prawne powołane w IIRP w zakresie windykacji terenów RPon przejętych po I Wojnie Światowej. Faktycznie to w czasach RPon jak i IIRP , obywateli polskich mówiących językiem ukraińskim traktowano, delikatnie mówiąc niesprawiedliwie, jak obywateli typu B. tak myślę.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
szturm.com.pl/index.php/miesiecznik/item/405-wspolna-pamiec
18 sierpnia członkowie Korpusu Cywilnego Pułku Azow w znajdującej się na Wołyniu wsi Poryck (obecnie Pawliwka) oddali symboliczny hołd Polakom, którzy w 1943 roku zginęli z rąk ukraińskich nacjonalistów. Równolegle nasze środowisko, w tym przedstawiciele "Szturmu", Autonomicznych Nacjonalistów, organizacji Niklot, a także instytutu im. Romana Rybarskiego wyczyściło znajdujący się w Piskorowicach grób Ukraińców, a także złożono na nim symboliczną wiązankę. Najwyższa pora by po obydwu stronach naszej granicy niewinne ofiary zarówno straszliwego ludobójstwa, dokonanego przez banderowców, jak i akcji odwetowych czy czystek za które odpowiada polskie podziemie, doczekały się należytego uhonorowania. Przez lata nie potrafiły tego zrobić czy to liberalne, czy socjalistyczne rządy - zrobimy więc to my, nacjonaliści. Lepsza przyszłość naszych narodów jest możliwa, a my nigdy więcej nie dajmy się skłócić. Mamy też szczerą nadzieję, że to właśnie ta wizja nacjonalizmu, którą propaguje „Szturm” oraz Ruch Azowski, będzie dominować w naszych relacjach - nacjonalizmu zbudowanego na idei Międzymorza i historycznym pojednaniu, a nie nienawiści i kłamstwie.​

Lepiej późno niż wcale. Gdyby to zrobili 20 lat temu, to relacje PL-UA wyglądałyby inaczej.






 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
dobre relacje to bedom mieć aż powstanie to międzymorze i powstanie kwestia która grupa etniczna ma mieć wiecej do gadania w tym międzymorzu...
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Dobre relacje to były. Miesiąc miodowy się skończył.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059...olyn-ludobojstwem-ile-wam-kreml-zaplacil.html
W lipcu Polska wypowiedziała Ukrainie wojnę. Wojnę hybrydową. Czego się spodziewaliście? Macie teraz naszą odpowiedź na swój zdradziecki atak. Wojna to wojna. Ale to nie my ją rozpoczęliśmy - usłyszałem w słuchawce telefonu, zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej niż "dzień dobry" i zapytać o projekt uchwały ukraińskiego parlamentu o "historii ludobójstwa narodu ukraińskiego dokonywanej systematycznie i konsekwentnie przez państwo polskie".
- Ile wam zapłaciła Moskwa? - zaczął, nie czekając na moje pytanie.

Zatkało mnie: - Jaka Moskwa? Komu? Za co?

- Moskwa Putina, Kreml. Ile zapłacili waszym posłom za nazwanie wydarzeń na Wołyniu ludobójstwem? Ile?

Jurij Szuchewycz jest na Ukrainie, zwłaszcza zachodniej, pomnikiem. Niekwestionowanym tam autorytetem moralnym, kimś w rodzaju świeckiego przywódcy duchowego.

Ma 83 lata i życiorys męczennika. Jako syn zamordowanego w 1950 r. przez NKWD legendarnego komendanta UPA Romana Szuchewycza, sam nie mając nic na sumieniu, został aresztowany przez Sowietów jako 15-letni chłopiec i z krótkimi przerwami przesiedział w łagrach ponad 30 lat. W celi stracił wzrok. Wyszedł w 1989 r., w przededniu odzyskania przez Ukrainę niepodległości.

Po zwycięstwie Majdanu w 2014 r. zdobył mandat deputowanego Wierchownej Rady, gdzie w sprawach dotyczących historii jego głos jest wpływowy, zawsze słuchany z uwagą i szacunkiem.

W lipcu jako jedyny deputowany towarzyszył przewodniczącemu Wierchownej Rady Andriejowi Parubijowi w zakończonych fiaskiem negocjacjach z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim dotyczących wspólnego stanowiska w sprawie rzezi wołyńskiej. A po przyjęciu polskiej uchwały służył radą deputowanemu Ołehowi Musijowi, autorowi projektu "odwetowej" uchwały ukraińskiego parlamentu o polskim ludobójstwie.

Panie Juriju, pan mówi poważnie o pieniądzach z Moskwy?

- To nie moja opinia, tylko pogląd powszechny na Ukrainie. Putin wykorzystuje w wojnie hybrydowej różne siły polityczne, a także je finansuje, by wykonywały jego wolę. Tak jest z mniejszością rosyjską i partią komunistyczną w Estonii, skrajną prawicą Marine Le Pen we Francji, węgierskim Jobbikiem, nie widzę przyczyn, dla których nie miałby finansować posłów polskiego Sejmu.

Po co Putinowi taka uchwała polskiego Sejmu?

- Kreml zrobi wszystko, żeby skompromitować postać Stepana Bandery, ukraiński nacjonalizm, myśl polityczną OUN i działalność UPA. Zrobi wszystko, żeby opluć naszych bohaterów i podzielić naród.

Nie potrzeba Putina, by Bandera i jego koncepcje dzieliły Ukraińców. Nie tylko w Polsce nie jest on darzony sympatią. Spotkałem wielu Ukraińców bardzo sceptycznych wobec ideologii banderowskiej.

- To efekt pół wieku sowieckiej propagandy. Ale to się zmienia. Po raz pierwszy od lat możemy sami decydować, kto jest naszym bohaterem, i sami wychowywać naszą młodzież. Bandera jest niezaprzeczalnym symbolem ukraińskiego patriotyzmu. Czy się to komuś podoba, czy nie.

Nie uważa pan, że to nie jest uczciwe postawienie sprawy, zwłaszcza wobec ukraińskiej młodzieży: albo Bandera, albo Putin. Szantaż moralny: jeśli nie jesteś wyznawcą Bandery, znaczy, żeś nie jest patriotą, gorzej - jesteś separatystą, zdrajcą. Jakby nie można było być liberałem czy socjalistą i jednocześnie patriotą.

- Nie można być prawdziwym ukraińskim patriotą, odrzucając Banderę. OUN był jedynym prawdziwie niepodległościowym niezależnym nurtem politycznym, dla którego wolność Ukrainy była wartością najwyższą, i jest to rzecz niepodlegająca dyskusji. W rzeczywistości wojny hybrydowej, z którą mamy do czynienia, postawiliśmy niedawno w ukraińskim parlamencie kropkę nad i.

Drugie życie prawdziwych patriotów



To pan był autorem ustawy, która podważanie zasług OUN i UPA dla ukraińskiej niepodległości uważa za przestępstwo. Szacunek można wymóc ustawą i groźbą kary?

- Można i trzeba. Trwa wojna.

Co jest takiego w uchwale polskiego Sejmu dotyczącej Wołynia, że wywołała na Ukrainie tak skrajne emocje, a u pana, jak widzę, wywołuje wręcz gniew?

- To z gruntu, od pierwszego do ostatniego zdania, zakłamany, prowokacyjny i szowinistyczny tekst.

Czy ktoś tam wspomniał, jakie były przyczyny konfliktu polsko-ukraińskiego na Wołyniu? Czy mówi się tam o brutalnej okupacji ukraińskich ziem etnicznych przez II Rzeczpospolitą, o paleniu naszych cerkwi albo odbieraniu ich nam przez katolików, o policyjnych pacyfikacjach wiosek, wysiedleniach, wypędzeniach, o tym, że samo słowo "Ukrainiec" było zakazane, a Polacy wprowadzili do obiegu upokarzające nas określenie "Rusin"?

Wołyń traktowaliście jak rezerwuar taniej siły roboczej, niewolniczej wręcz. Pogarda polskich kolonistów dla "chama" Ukraińca czy określenie "bydło", którym nazywano ukraiński lud, tkwią w pamięci każdej wołyńskiej czy galicyjskiej rodziny. Wie pan, jakie jest moje pierwsze wspomnienie związane z ojcem? To widzenie w Berezie Kartuskiej - polskim obozie koncentracyjnym dla Ukraińców. Miałem cztery lata, ale pamiętam.

Nie wspomina się też w waszej uchwale o planowym mordowaniu Ukraińców na Chełmszczyźnie, Podlasiu i Zasaniu, które Armia Krajowa rozpoczęła jeszcze w 1941 r. Przez niemal całą okupację w stosunku do ukraińskiej ludności polskie podziemie szło ręka w rękę z sowiecką partyzantką, wszystko, byle tylko przywrócić okupacyjne granice sprzed 1939 r. i oczyścić z Ukraińców ziemie aż po Zbrucz.

A wasza akcja "Burza"? O niej też cisza, a była to ostatnia desperacka próba współpracy z Sowietami, znów w imię utrzymania polskich imperialnych zdobyczy na etnicznych ziemiach Ukraińców.

Rzezi wołyńskiej zaprzeczyć jednak nie można. Nie można zaprzeczyć planowemu mordowaniu cywilnej ludności polskiej, starców, kobiet i dzieci. Jak rozumiem, sprzeciw na Ukrainie budzi określenie "ludobójstwo".

- Określenie "ludobójstwo" to oczywiste zakłamanie historii. Wam zależy jednak jeszcze na powiązaniu, choćby na siłę, ofiar partyzanckiej wojny domowej z Banderą, OUN, ruchem ukraińskich nacjonalistów i obciążeniu ich całą odpowiedzialnością.

A nie ponoszą tej odpowiedzialności? Co się w takim razie według pana stało w 1943 r. na Wołyniu?

- Doszło do partyzanckiej wojny i masowego antypolskiego wystąpienia ukraińskiego ludu, z jednej strony umęczonego kolonialnym uciskiem Polaków, a z drugiej - podejmującego samorzutne akcje samoobrony przeciw groźbie i aż nadto czytelnym, brutalnym próbom przywrócenia statusu quo ante bellum.

I podczas tej samoobrony wybito 80 tys. ludzi?

- To kolejne kłamstwo. Przypominam, że polska uchwała sejmowa mówi o 100 tys.! Ćwierć wieku temu naliczono 20 tys. ofiar, potem 40, jeszcze później 60, 80, a teraz 100 tys. Polacy na siłę wrzucają wszystkich, którzy zginęli podczas wojny i okupacji na Wołyniu i Galicji, do jednego worka z podpisem "rzeź wołyńska". Wszystko jedno, czy zginęli z ręki Niemców, Sowietów, zwykłych band albo nawet wyjechali na roboty do Niemiec. Niedługo naliczycie tych ofiar więcej, niż było przed wojną wszystkich Polaków na zachodniej Ukrainie.

Zastanawiam się, czy gdybym był Ukraińcem, to wolałbym, by historia zapamiętała rzeź wołyńską jako spontaniczne powstanie ludowe, gdzie znający się od lat ludzie mordują swoich sąsiadów, czy też raczej jako akcję wywołaną z inspiracji i na rozkaz nacjonalistów. I chyba wołałbym wierzyć, że moi dziadowie zostali zaczadzeni zbrodniczą ideologią i działali na rozkaz, niż że pewnego dnia sami z siebie wzięli siekierę, piłę i poszli do chaty sąsiada wymordować całą jego rodzinę.

- To perfidna, przemyślana i prowadzona konsekwentnie od wielu lat polska operacja propagandowa. Obciążając odpowiedzialnością ukraiński ruch niepodległościowy, chcecie zohydzić i uczynić zbrodniarzami naszych bohaterów, ludzi, którzy położyli fundament pod ukraińską tożsamość i państwowość, odzyskali dla Ukraińców godność.

To postkolonialna manipulacja. Pomysł zmierzający do ponownej dekapitacji narodu ukraińskiego. Pozbawienia go przywództwa i wartości, tak by znów stał się bezwolną niewolniczą masą, której można będzie narzucić obce wartości i przywództwo. W tym sensie postępujecie wobec Ukrainy dokładnie tak jak Moskwa. Prezentujecie podobne moskiewskiemu postkolonialne i postimperialne myślenie, co pokazał otwarcie wasz Sejm 22 lipca. Sądzi pan, że nie wiem, co Polacy kryją w głębi serca? Sentymenty o Polsce od morza do morza! Ot co! Wilno nasze, Lwów nasz.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Nigdy nie słyszałem w Polsce ani jednego poważnego głosu, czy to polityka, czy to działacza społecznego, który by kwestionował granice ustalone w Europie po 1945 r. W przeciwieństwie do pana, który nieraz mówił, że jeszcze nie wszystkie ukraińskie etniczne ziemie wróciły do macierzy, i wymieniał jako takie rosyjski Kubań i ziemie nad Donem, na zachodzie zaś Podlasie, Chełmszczyznę, Zasanie i Łemkowszczyznę. Już sam termin "ziemie etniczne" jest dziś niedopuszczalny.

- Bo co? Niewygodny dla krajów postkolonialnych, które odbierały ziemie innym narodom? A Polacy w jakich kategoriach myślą? Proszę się rozejrzeć po Lwowie latem, wszędzie wycieczki waszych kresowiaków. Bardzo proszę, niech przyjeżdżają, ale jak się ich posłucha, otwierają się oczy: to polski uniwersytet, to cmentarz polskich bohaterów, tu polskie to, tam polskie tamto.

Przez lata nie mogliście o tym głośno mówić, czekaliście na moment słabości Ukrainy. Teraz, kiedy my toczymy wojnę z Moskwą, wy jak zwykle wbijacie nam nóż w plecy. Towarzysze mojego ojca z UPA często opowiadali mi, że gdy oni walczyli z Sowietami albo Niemcami, to AK tylko czekała na okazję, żeby zadać im cios od tyłu.

Pan wybaczy, ale skala ukraińskiej kolaboracji z hitlerowcami nie miała precedensu na terenach byłej II RP. Ukraińska policja pomocnicza...

- Policja była wszędzie. Na okupowanej brytyjskiej wyspie Jersey służyli lojalni wobec Niemców angielscy boje, nawet czapek nie zmienili.

Oni nie pilnowali gett żydowskich ani obozów jenieckich...

- A polska policja granatowa, a policja żydowska to gett nie pilnowała? Dla mnie kolaboracja z Niemcami znaczy tyle samo co kolaboracja z Sowietami, a tu Polacy byli liderami. Zaczęliście już w 1939 r., kiedy nie zdecydowaliście się walczyć ze Stalinem tak jak z Hitlerem, i mimo że zapłaciliście za to krwawą cenę w Katyniu, ta współpraca była kontynuowana przez całą wojnę. Kiedy zaś była skierowana przeciw Ukraińcom, była nadzwyczaj harmonijna i skuteczna, a jej ukoronowaniem była akcja "Wisła".

Widać to nawet dziś, bo o Katyniu grzecznie milczycie, a za Wołyń domagacie się od Ukraińców nieustających aktów pokajania. Gdy do Lwowa albo do Równego przyjeżdżają na przepustki chłopcy z frontu z Donbasu, to co oni czują, kiedy dowiadują się, że ktoś, kto wydawał się sojusznikiem, mówi o ich bohaterach i ideałach tym samym głosem co rebelianci? Otóż czują, że znów dostali cios w plecy. Wie pan, że w Ługańsku rebelianci urządzili oficjalną uroczystość upamiętniającą "ofiary rzezi wołyńskiej"?

Pana teza o antyukraińskiej współpracy polsko-moskiewskiej jest krzywdząca i nieprawdziwa. Między Polską a Rosją nie było w ostatnich latach gorszych stosunków niż dziś. I jest to spowodowane między innymi, jeśli nie przede wszystkim, polskim wsparciem dla ukraińskich dążeń niepodległościowych.

- To proszę przestać mówić po rosyjsku i przejść na ukraiński. W tej chwili! - wtrąciła się nagle pani Lesia, żona Szuchewycza.

Zatkało mnie. Mówię po ukraińsku płynnie, ale zdecydowanie lepiej po rosyjsku. W tym dwujęzycznym kraju używam raz jednego, raz drugiego języka. Czasem automatycznie, nawet nie zastanawiając się nad tym, zaczynam po rosyjsku i po kilku zdaniach się przestawiam. Ale nigdy nikt na Ukrainie nie robił najmniejszego problemu z powodu języka, którym się mówi. Także sam Szuchewycz.

Wcześniej spotykałem się z panem Jurijem w cztery oczy. Siadaliśmy w skromnej kawiarence obok jego domu, gdzie Szuchewycz miał swój stolik, albo spacerowaliśmy po Lwowie. Niewidomy starzec, wspierając się na moim ramieniu, wyraźnie zrelaksowany, przerywał "służbowe" wątki naszej rozmowy dygresjami na temat miasta i starymi galicyjskimi anegdotami, wydawało mi się, że zadzierzgnęła się między nami nic szczerej sympatii. Mówiliśmy raz po ukraińsku, raz po rosyjsku. Zdarzały się Szuchewyczowi wstawki po polsku. Cytował z pamięci Słowackiego i Norwida.

Co się nagle popsuło między nami? Przed spotkaniem z Lesią Szuchewycz, urodzoną w Niemczech córką ukraińskiego emigranta, żołnierza UPA, ostrzegali mnie dawni towarzysze pana Jurija. Twierdzili: "To fanatyczka".

A mówili to członkowie założonej przez Szuchewycza w latach 90. partii UNA i jej bojówki UNSO. Ludzie, którzy na ochotnika walczyli w Naddniestrzu, obu wojnach czeczeńskich, Gruzji i wszędzie tam, gdzie można było "bić Moskala". Jeszcze niedawno wydawało się, że na prawo od nich jest już tylko brunatna mgła.

W ciągu dwóch lat wojny w Donbasie Ukraina i Jurij Szuchewycz osobiście dokonali jednak ostrego zwrotu. Na scenie politycznej pojawiły się nowe agresywne ugrupowania i zradykalizowały się istniejące. Dawni koledzy mówią, że to Lesia namówiła Szuchewycza, by porzucił UNA-UNSO i dołączył do Ołeha Laszki, szefa Partii Radykalnej, który narodowo-socjalnym populizmem przelicytował wszystkich.

- Jest pan na Ukrainie, więc ma pan mówić po ukraińsku - powtórzyła tonem nieznoszącym sprzeciwu Lesia Szuchewycz. - Wiem, że pan umie. Przy mnie po rosyjsku mówić pan nie będzie! Ani słowa więcej po kacapsku!

Zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Rozmowa przestawała przypominać wywiad, nasz dialog zaczął się zamieniać w konfrontację. Wystarczyła jedna sejmowa uchwała, żeby w jednej chwili zniknęła cała polityczna poprawność i zwyczajne przejawy sympatii czy przynajmniej szacunku i zrozumienia, które towarzyszyły naszym wcześniejszym spotkaniom.

- Dobrze by było, żeby Polacy przestali pisać Ukraińcom historię i pozwolili nam samym ją napisać - podjął po chwili pan Jurij.

Problem w tym, że to wspólna historia. Czy ma ona wyglądać tak jak w projekcie ukraińskiej uchwały? Znam pana poglądy, jest pan nacjonalistą, ale pochodzi pan z inteligenckiej lwowskiej rodziny. Pradziadek etnograf, badacz huculszczyzny, dziadek sędzia, ojciec i stryj inżynierowie. Pan to widzi wyłącznie w czerni i bieli? Czy historia Ukraińców w II RP to rzeczywiście opowieść o ludobójstwie? A co z ukraińskimi legalnymi partiami politycznymi? Posłami mniejszości z wicemarszałkiem Sejmu II RP Wasylem Mudrym na czele?

- To nie Ukraińcy zaczęli tę wojnę na uchwały. Projekt naszej może być dla Polaków bolesny, ale czas najwyższy, by spojrzeli historycznej prawdzie w oczy.

Nie wszyscy Ukraińcy widzą stosunki polsko-ukraińskie tak, jak je opisuje uchwała. Podobnie jest z rzezią wołyńską. Temat jest wykorzystywany jako oręż do walki politycznej przez propagandę promoskiewską, ale interesują się nim też zwykli ludzie, którzy chcą poznać niezideologizowaną prawdę historyczną. W Odessie na przykład miejscowa młodzież, koło fascynatów historii, przy wsparciu diaspory żydowskiej zorganizowała wystawę o Wołyniu '43. Urządzili ją w murach rosyjskiego teatru, ale ani z rebeliantami, ani z Putinem nie mają nic wspólnego, wcześniej robili seminarium o obronie Sewastopola, bezwzględnie krytyczne wobec dowództwa Armii Czerwonej.

- Skąd pan wie o tej wystawie na temat Wołynia? - wtrącił się asystent Szuchewycza.

Od znajomej dziennikarki z Odessy.

- Nazwiska tych ludzi pan zna? Nazwę ich organizacji? Co to za teatr? - asystent wyciągnął pióro i otworzył notes.

A co to ma do rzeczy?

- Trzeba powiadomić o tej wystawie odpowiednie służby.

Jakie służby?

- Organy ścigania, prokuraturę, Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy.

PS Tekst jest relacją z trzech rozmów z Jurijem Szuchewyczem z lipca i sierpnia 2016 r. Bezpośredniej we Lwowie i dwóch późniejszych telefonicznych.
 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Mnie nurtuje sprawa praktyczna z niemieckiego punktu widzenia. Otóż jak wiemy wsie i osady na terenach gdzie dokonywano ludobójstwa były obłożone przymusowym i nie do uniknięcia kontyngentem żywnościowym. Każdy właściciel gospodarstwa, każdy chłop musiał choćby nie wiem jak się opierał musiał oddać Niemcom miesięczną daninę w postaci świeżych jaj, boczku, wieprzowiny i zboża. Jest rzeczą oczywistą, że garnizony niemieckie na tych terenach te liczne i mniej liczne musiały jeść i to nie byle co a "Lidla jeszcze wówczas nie było". Jest nawet taka scena w filmie Wołyń, który dopiero co wszedł na ekrany kiedy to mąż głównej bohaterki z bólem serca ładuje wory zboża na wóz konny a wszystko to w obecności niemieckiego urzędnika i kilku żołnierzy, który skrupulatnie z niemiecką precyzja notuje jego daninę na liście.
I mamy taka oto sytuację - wieś, osada idzie z dymem, ludzie wyrżnięci, zwierzęta ubite, jedna druga, idzie tych wsi w dziesiątki - i co ten "biedny niemiecki soldat ma żreć za przeproszeniem". Ja na ich miejscu bym się mocno wkurwił na zasadzie - jakieś ukraińska swołocz robi to sobie jatkę a gdzie moje jaja na boczku. Pragmatyczny punkt widzenia. I tyle. Pisałem kiedyś na ten temat do Lucyny Kulińskiej wspomnianej w tym wątku i księdza Izakowicza-zalewskiego - nie potrafili mi tego wyjaśnić, pytanie ich mocno zaskoczyło.
Zatem pytam na forum - jak to logicznie wyjaśnić?
Na marginesie moim marzeniem byłoby aby każdy potencjalny widz tego obecnego filmu Smarzowskiego pomyślał sobie po seansie - dlaczego ci ludzie nie mieli żadnej broni? Broń musi być w każdym domu. No ale jestem świecie przekonany, że mało kto dojdzie do takiego wniosku po seansie. Ja kupuje coś kolejnego na dniach.
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Mnie nurtuje sprawa praktyczna z niemieckiego punktu widzenia.

To złożona kwestia. Z jednej strony wierchuszka III Rzeszy dążyła do eksterminacji dużej części populacji Ukrainy (założenie to zawarto w Generalnym Planie "Wschód"), czemu służyć miało m.in. celowe wywoływanie klęsk głodu poprzez bezwzględny rabunek żywności. Pod tym względem masakry dokonywane przez banderowców były im na rękę - słowiańscy podludzie wyrzynali się sami. Z drugiej strony bywało że lokalni komendanci wojskowi starali się zwalczyć lub ograniczyć rzeź, np. wspierając polską samoobronę. Tak było np. podczas obrony Przebraża:

W Przebrażu samoobrona powstała samorzutnie w marcu 1943 r. pod wpływem doniesień o nasilających się mordach na ludności polskiej dokonywanych przez nacjonalistów ukraińskich. Początkowo oddział mający bronić kolonii w razie napadu liczył 25-30 ludzi. Ponadto we wsiach skupionych wokół Przebraża tworzono różne grupy bojowe, czujki i warty liczące po kilku-kilkunastu ludzi. Początkowo ich uzbrojeniem były kosy i piki. Później wystąpiono do Niemców o przyznanie wsi broni „dla obrony ludności przed bandami leśnymi”[1]. Uzyskana zgoda pozwoliła na stworzenie pozorów legalności dla posiadania przez obrońców Przebraża wszelkiej innej broni palnej.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Obrona_Przebraża
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Engelgard: Wołyń – czarna karta historii AK?
20 lipca 2019 Redakcja Konserwatyzm.pl
Nowa książka Zychowicza podejmuje temat pozostawienia samej sobie polskiej ludności na Wołyniu przez Delegaturę Rządu i AK. Autor, jak to autor, nieraz pisze w swoim stylu, ale całość jest w zasadzie słuszna. Musiał przyznać, że na Wołyniu jedynym realnym obrońcą Polaków przez UPA była sowiecka partyzantka, co u nas wielu nie chce przyjąć do wiadomości.

Jednym z atutów książki jest przybliżenie czytelnikowi mało znanych dokumentów Biura Wschodniego Delegatury Rządu na Kraj, w którym dominowali działacze Stronnictwa Narodowego. Przytacza stanowisko Aleksandra Zwierzyńskiego, który pracował w Biurze Wschodnim i który ostrzegał przed lekceważeniem zagrożenia. Jednak czynniki oficjalne w AK uznały, że z Ukraińcami „trzeba rozmawiać”. Pracownicy Biura ostrzegali przed zaniechaniem jeszcze na długo przed masakrą ludności polskiej.

Biuro Wschodnie przestrzegało przed pokładaniem nadziei na porozumienie się z OUN – natomiast już od stycznia 1943 roku w każdej dostępnej formie i jak najbardziej kategorycznie przedstawiało konieczność wzmocnienia polskiego potencjału zbrojnego na Ziemiach Południowo-Wschodnich – widząc i wykazując, że tylko w ten sposób będzie można zapobiec wystąpieniom zbrodniczych elementów wrogich Państwu Polskiemu i Polakom. Według autora porozumienie z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów było niemożliwe do osiągnięcia ze względu na agresywne antypolskie nastawienie tej formacji oraz ze względu na jej totalitarną, skrajnie szowinistyczną ideologię:

Zwolennicy porozumienia z OUN mają do czynienia z typowo hitlerowską grupą w wydaniu ukraińskim. Cała doktryna OUN i jej szeregi zwolenników przepojone są do gruntu ideologią i frazeologią hitlerowsko-faszystowską. Budowanie naszego stosunku do obywateli polskich narodowości ukraińskiej właśnie na odłamie hitlerowców ukraińskich wydaje się nam co najmniej nieporozumieniem. We wszystkich wystąpieniach na przestrzeni całej działalności Biura widać najzupełniej jasno, że nieustannie — miesiąc po miesiącu — przypominaliśmy i przestrzegaliśmy, że:
1. Do rebelii ukraińskiej na Ziemiach Południowo-Wschodnich może dojść i jest ona prawdopodobna.
2. OUN z całą konsekwencją i świadomością niemal jawnie przygotowuje swoją sieć organizacyjną i pozostające pod jej wpływem społeczeństwo ukraińskie”.

Zychowicz zwraca uwagę na to, że ludność polska w kluczowym momencie, tzw. w okresie apogeum rzezi – mogła liczyć tylko na ochronę niemieckich garnizonów w miastach i ochronę ze strony partyzantki sowieckiej. O ile opisując pomoc niemiecką dla Polaków nie kryje satysfakcji, to przy omawianiu drugiego tematu – musiał przejeść do porządku dziennego nad swoimi antykomunistycznymi poglądami. Pisze o tym tak:

„Jest jeszcze jedna, niezwykle delikatna kwestia związana z klęską, którą Polskie Państwo Podziemne poniosło na Wołyniu. To, że polski obóz niepodległościowy był tak bezradny wobec banderowskiego ludobójstwa, spowodowało, że wielu Polaków z Wołynia od tego obozu się odwróciło. I zwróciło się ku obozowi komunistycznemu. Zjawisko to zaczęło się już podczas wojny. Gdy w lipcu 1943 roku na Wołyniu banderowcy bezkarnie wyrzynali polskie wsie, bierność Armii Krajowej była dla wielu Polaków szokiem. Czuli się zawiedzeni, porzuceni przez własne państwo. Z goryczą zrozumieli, że z tej strony nie mają co liczyć na ratunek. Najpierw Polska wysłała ich na wysuniętą wołyńską placówkę – spora część Wołyniaków wywodziła się przecież z rodzin osadniczych – a potem pozostawiła ich tam na pastwę losu. W tej sytuacji jedyną szansę na powstrzymanie banderowskich pogromów i okiełznanie UPA Polacy ci upatrywali w rychłym wkroczeniu Armii Czerwonej. Wydaje się, że doszło wówczas do pewnego przełamania w psychice wielu – choć na szczęście nie wszystkich – Wołyniaków. Do tej pory nastawieni zdecydowanie antysowiecko nagle zaczęli nadejścia Sowietów wypatrywać. Wobec przerażających banderowskich mordów – Rąbania siekierami, nadziewania na widły i palenia żywcem niemowląt – pamięć o zbrodniach z czasów pierwszej okupacji sowieckiej zblakła. Bolszewików uznano za mniejsze zło”.

Taka konstatacja jest dla autora łatwiejsza do przyjęcia, bo głównym celem jego ataku jest Komenda Główna AK, a przede wszystkim płk Jan Rzepecki, który odmówił udzielenia pomocy Wołyniowi poprzez dozbrojenie tamtejszych struktur AK. Myli się wszakże sugerując, że ta niechęć wynikała z działania rzekomego „czerwonego lobby”, na czele którego jakoby stał płk Jan Rzepecki i płk Stanisław Tatar. To dorabianie ideologii – Tatar był oficerem o poglądach prawicowych a jego pogląd na kwestię ułożenia się z ZSRR wynikał raczej z jego przekonana narodowych, a nie lewicowych. Z kolei Rzepecki, owszem, był raczej lewicowcem, ale antysowieckim. Myślał o ratowaniu Kresów (które wtedy były już nie do uratowania) i koncentrował się na akcji „Burza”. A Akcja ta miała przecież na celu zamanifestowanie naszych praw do Kresów.

Gdyby szukać prawdziwych przyczyn tego zaniechania ze strony KG AK i czynników politycznych w Delegaturze Rządu na Kraj, jakim było pozostawienie ludności Wołynia sam na sam z banderowcami, to wskazałbym na takie czynniki jak: zlekceważenie zagrożenia w „najspokojniejszym” województwie wschodnim RP (czyli wołyńskim), paniczna obawa przed jakimkolwiek konfliktem między obywatelami tejże II RP, co miało rzekomo osłabić nasze pretensje do Kresów, pogłos starej piłsudczykowskiej koncepcji „dogadywania się z Ukraińcami”, wreszcie całkowicie fałszywe przekonanie, że za konfliktem między Ukraińcami a Polakami stoi Moskwa (vide artykuły to sugerujące w „Biuletynie Informacyjnym” będącym tubą Biura Informacji i Propagandy KG AK).

KG AK nie zdawała sobie sprawy z tego, że jedyne o co możemy walczyć w tej fazie wojny (1943-1944) na Kresach, to obrona ludności polskiej przed zagładą. Nie mając świadomości tego, brutalnie tłumiono wszelkie głosy krytyki takiej polityki, uznając, że to sianie zamętu i panikarstwo.

Dla autora, który jest także krytykiem decyzji o wprowadzeniu w życie Akcji „Burza” i wybuchu Powstania Warszawskiego – przypadek wołyński jest bardzo na rękę. Trochę w tym pobrzmiewa fałszywa nuta, choć trudno zaprzeczyć, że w wielu kwestiach ma rację. Jak bowiem można było wobec ocalałych z rzezi Polaków usprawiedliwić decyzję o mobilizacji 27. Dywizji AK w pół roku po apogeum zbrodni? Ta jednostka mająca realizować zadanie nie do wykonania – działała na opustoszałym i zdepolonizowanym już Wołyniu, po prostu powstała co najmniej o 6-8 miesięcy za późno. Być może los tej jednostki byłby taki sam jak w 1944 roku, ale przynajmniej uratowałaby tysiące istnień ludzkich.

Jan Engelgard

P. Zychowicz, „Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA”, Rebis, Poznań 2019, ss. 456.
Myśl Polska, nr 29-30 (14-21.07.2019
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wspomniana w poście wyżej książka spowodowała niezłe dymy. Afera polityczna jak się patrzy.

Książka "Wołyń zdradzony" Zychowicza usunięta z konkursu
Polska
Wczoraj, 24 października (20:49)
Zamach na wolność słowa i debaty publicznej w Polsce - tak wycofanie książki "Wołyń zdradzony" z konkursu "Książka Historyczna Roku" ocenił autor tej publikacji Piotr Zychowicz. "To działalność w stylu PRL-u" - podkreślił. Po wycofaniu książki z zasiadania w jury konkursu z ramienia Polskiego Radia zrezygnował historyk dr hab. Sławomir Cenckiewicz. Jak poinformował z kolei rzecznik IPN Adam Stefan Lewandowski - decyzja ta zapadła bez konsultacji z IPN, który jest współorganizatorem konkursu.

Konkurs "Książka Historyczna Roku" o nagrodę im. Oskara Haleckiego dotyczy najlepszych publikacji naukowych i popularnonaukowych, które są poświęcone dziejom Polski w XX w. W czwartek trójka z czwórki organizatorów konkursu - Telewizja Polska S.A., Polskie Radio S.A. i Narodowe Centrum Kultury (bez IPN) - poinformowała, że książka Piotra Zychowicza "Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA" została z niego wycofana.

"Nieprawdopodobny skandal"
"To, co się wydarzyło, jest nieprawdopodobnym skandalem i bez precedensu. Nigdy o czymś takim nie słyszałem. To zamach na zwykłą ludzką przyzwoitość - nie tylko na mnie i na moją książkę, ale przede wszystkim na wolność słowa w Polsce i wolność debaty publicznej" - powiedział Zychowicz. "Oszukano nie tylko mnie, ale oszukano również mnóstwo internautów, którzy na mnie głosowali, ponieważ konkurs miał formę głosowania internetowego" - podkreślił.

"Z informacji docierających do mnie wynika, że w TVP zebrał się jakiś rodzaj sądu kapturowego, który podjął taką decyzję, że za wszelką cenę i wszelkimi metodami należy powstrzymać mnie przed zwycięstwem w tym konkursie. I czekano do momentu, kiedy jasne stało się to, że mam przewagę w głosowaniu internautów, że ludziom się moja książka tak bardzo podoba, że moja pozycja już jest niezagrożona. I dopiero wówczas, używając mafijnej zakulisowej intrygi, bez wiedzy jury, którego nie poinformowano o tym, wycofano tę książkę z naruszeniem wszystkich zasad ludzkiej przyzwoitości" - powiedział Zychowicz.

"To żałosne działanie ze strony tych ludzi, którzy - jak się dowiedziałem - uznali moją książkę za sprzeczną z polską racją stanu pojmowaną w sposób jakiejś kuriozalnej politycznej poprawności" - dodał autor "Wołynia zdradzonego", zaznaczając, że przeciwnikom jego publikacji brakuje argumentów merytorycznych i dlatego "muszą się posuwać do zwykłych świństw". "To jest działalność w stylu PRL-u" - podkreślił Zychowicz.

Dodał też, że głosy oburzenia docierają do niego ze strony czytelników, w tym osób, które przeżyły zbrodnię wołyńską.

Przeczytaj wywiad z Piotrem Zychowiczem na temat książki "Wołyń zdradzony"


Decyzja o wycofaniu książki z konkursu
O decyzji dotyczącej książki "Wołyń zdradzony" w imieniu Telewizji Polskiej S.A., Polskiego Radia S.A. i Narodowego Centrum Kultury poinformowano na stronie internetowej konkursu. Wyjaśniono, że "decyzja o wycofaniu książki jest zgodna z paragrafem 7 pkt. 3 regulaminu konkursu". "Organizatorzy mogą odmówić przyjęcia książek lub wycofać je z Konkursu, jeżeli zostaną zidentyfikowane uchybienia wobec niniejszego Regulaminu" - brzmi ten paragraf.

Dr hab. Sławomir Cenckiewicz, który zasiada m.in. w Kolegium IPN, poinformował w czwartek o rezygnacji z pracy w jury konkursu.

"Oszukano IPN, no i mnie - odchodzę z jury Nagrody Książka Historyczna Roku" - napisał. "Pamiętajcie ani ja, ani IPN i część członków jury w tej hucpie udziału nie brała!" - podkreślił, zapowiadając, że opisze "kulisy tej akcji". "Przecież z konkursu może wycofać książkę jury, gdyż to jury ją do konkursu dopuściło!" - wyjaśnił.



Oświadczenie IPN
"Decyzja o wycofaniu publikacji 'Wołyń zdradzony' Piotra Zychowicza została podjęta bez konsultacji z Instytutem Pamięci Narodowej" - poinformował pełniący obowiązki rzecznika prasowego IPN Adam Stefan Lewandowski. Dodał też, że w ocenie IPN nominacje konkursowe podjęto zgodnie z regulaminem konkursu.

Komunikat opublikowano także na Twitterze.

"Decyzja o wycofaniu z 12. edycji konkursu #KsiążkaHistorycznaRoku publikacji @PiotrZychowicz 'Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA' nie została uzgodniona z IPN, jako jednym z organizatorów konkursu" - czytamy.



Komentarze w sieci
Po decyzji Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Narodowego Centrum Kultury w sieci pojawiły się liczne komentarze do sprawy.

"Bardzo dziwna spraw z książką Piotra - jeśli ktoś miał wobec niej uwagi, powinien ogłosić je transparentnie i nie dopuszczać do konkursu. A nie robić to za plecami i post factum. Takie jest moje zdanie w tej sprawie" - napisał Marcin Makowski.

"Telewizja uprawia regularną propagandę, bawi się w Urbana, tworzy czarne listy gości, cenzuruje książki, a my wszyscy za to płacimy. Liczę, że w końcu także część obozu PiS uzna, że trzeba to powstrzymać. Że odezwie się w paru ludziach zwykła przyzwoitość" - napisał z kolei Janusz Schwertner.



Negatywnie decyzję ocenił także Tomasz Terlikowski. "Na książki głosują czytelnicy, a jeśli chce się z nimi polemizować to warto to robić pisząc teksty, recenzje kontrksiążki, a nie przez wykluczenia. Nie zgadzam się z Piotrem Zychowiczem w bardzo wielu kwestiach, ale uważam wykluczenie go z konkursu, który wygrywał za słabe" - stwierdził.



"Usunięcie z konkursu przez organizatora, poza decyzją jury, książki faworyta Piotra Zychowicza i szokująca argumentacja Piotra Gursztyna jakoby była 'antypolska' to nie tylko epickie świństwo i głupota. To także znak, że totalniactwo zreprodukowało się po umownej 'naszej' stronie" - stwierdził Rafał Ziemkiewicz.

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
12. edycja konkursu Książka Historyczna Roku unieważniona. Oświadczenie prof. Dudka
Łukasz Szpyrka Polska
1 godz. 12 minut temu
Po skandalu związanym z wycofaniem książki Piotra Zychowicza z konkursu Nagroda Historyczna Roku im. Oskara Haleckiego, zdecydowano o unieważnieniu całego konkursu w tym roku - poinformował Interię prof. Antoni Dudek, jeden z członków jury.

Prof. Antoni Dudek, członek jury, jako pierwszy podał informację o odwołaniu konkursu. Próbujemy potwierdzić ją u organizatorów.

Prof. Dudek, wydał w tej sprawie oświadczenie, które publikujemy jako pierwsi. Pisze w nim, że jednocześnie nie widzi możliwości dalszego uczestnictwa w pracach jury. Przeprasza też autorów i autorki nominowanych prac.

Sprawa ma związek z decyzją organizatorów o wycofaniu książki Piotra Zychowicza "Wołyń Zdradzony" z konkursu. Mimo że książka od kilku tygodni była wśród nominowanych do nagrody i prowadziła w głosowaniu internautów.

Według naszej wiedzy jury nie wiedziało o decyzji organizatora. Dziś z zasiadania w nim zrezygnował prof. Sławomir Cenckiewicz. Na podobny krok zdecydował się Antoni Dudek, który wydał oświadczenie:

"W zaistniałej sytuacji decyzję organizatorów o unieważnieniu 12. edycji konkursu Nagroda Historyczna Roku im. Oskara Haleckiego uważam za w pełni uzasadnioną. Równocześnie pragnę gorąco przeprosić autorów i autorki wszystkich prac nominowanych w tej edycji konkursu za powstałą sytuację. Chcę też oświadczyć, że z uwagi na niedopuszczalne w mojej ocenie zachowanie niektórych organizatorów konkursu, nie widzę dalszej możliwości uczestnictwa w pracach jury. Popierając samą ideę konkursu wspierającego czytelnictwo książek historycznych, równocześnie uważam, że jego dotychczasowa formuła organizacyjna została skompromitowana.

Prof. dr hab. Antoni Dudek"
Łukasz Szpyrka
Zychowicz ma znakomitą reklamę dla swojej pracy. I dobrze, każdy mit polityczny mniej, to dla nas czysty zysk.
 
Do góry Bottom