Eli-minator
zdrajca świętych dogmatów
- 698
- 1 674
Twoja sprawa. Ale dlaczego mielibyśmy zadowalać się Twoimi optymistycznymi fantazjami na temat działania państw, skoro historia dostarcza sporo dowodów na to, że państwa wcale tak nie działają?
Ja koniec końców nie wiem, co on rozumie przez to, że państwo ma być przedsiębiorstwem i działać dla zysku. W sensie bardzo dosłownym jest to dla mnie bezsens. Ale lajkowałem ten pogląd i chcę wziąć za to odpowiedzialność. Więc ja uważam, że każde państwo powinno działać dla zysku, co więcej, powinno działać jak spółka akcyjna i od czasu do czasu wypłacać akcjonariuszom dywidendę. Brak wypłaty dywidendy w żadnym razie nie oznacza, że państwo nie działało dla zysku, ale że zysku (a) w danym cyklu nie udało się osiągnąć albo (b) zysk został reinwestowany.
Jak powiadam, nie wiem, o co mu chodzi. Koniec końców nigdy nie wiemy, co siedzi w umyśle drugiego. Ale w zamian wiem, o co mi chodzi. Ideologię zrównoważonego budżetu uważam za błąd. (Popieram ją, bo jest znacznie mniej złym błędem niż patologia, w którą ta ideologia jest wymierzona.) Uważam, że państwa w dłuższym okresie ZAWSZE powinny dążyć do nadwyżki budżetowej. Deficyt budżetowy powinien być tylko sprawą okazjonalną, krótkoterminową. Parlament wybierany w wyborach proporcjonalnych głosujący nad przyszłorocznym budżetem (walne zgromadzenie akcjonariuszy) powinien rozstrzygać czy zysk będzie reinwestowany (ja, jako wyborca, z zasady bym to popierał), czyli inwestowany w badania naukowe i - infrastrukturę wewnątrz państwa (dziś drogi ekspresowe, pojutrze, nie wiem, kosmodromy), czy też wypłacany jako dywidenda (obowiązująca przez jeden rok premia do comiesięcznej wypłaty świadczenia - gwarantowanego dochodu podstawowego dla każdego obywatela).
On, zdaje się, nie szanuje walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Cóż, mam nadzieję, że Brehon stanie na wysokości zadania zgodnie ze swoją zapowiedzią ("uważam monarchizm za skrajnie naiwną ideologię"). Jedyne, co ja mam do powiedzenia w tej sprawie to to, że nie zniżyłbym się do wypowiadania się w sąsiednim i aktualnym wątku "wolnościowa dyktatura", bo jest on równie rozumny, jak narzucający się tu w takim razie bliźniaczy wątek "wolnościowe niewolnictwo". Jedyne, co jest wolnościowe, to zabicie - FIZYCZNA ELIMINACJA - dyktatora.
Póki co, przedstawiłem swój pogląd. Dopiero na tle tego poglądu mogę polemizować z Twoim wpisem. Historia najnowsza dostarcza sporo dowodów, że państwa tak działają. To są prawie realia, natomiast zarówno akap, jak i Twoja propertariańska wersja porządków libertariańskich plus droga przez religię wolności do wolnościowego ustroju, to są mrzonki (mam cytować wypowiedzi prominentnych libertarian z tego forum - że jedyne, co można zrobić, to rozpocząć długi marsz w kierunku zmiany świadomości, że na taki ustrój zaczekamy ze dwa tysiące lat [czyli wcześniej przekształcimy człowieka w robo-ufoludka, bo z normalnymi ludźmi nic się nie da zrobić]?). W opozycji do tego państwa mają nadwyżkę budżetową, a parlament wybrany w wyborach proporcjonalnych decyduje o jej przeznaczeniu. Oczywiście nie twierdzę, że jestem zadowolony. Nie są to realia, które mnie cieszą. Nie są to prawdziwe przedsiębiorstwa. Napisałem w tym akapicie "prawie realia". Nie wyobrażam sobie przedsiębiorstwa, w którym inwestowanie zysku polegałoby na jego
gówno-rozpraszaniu. A tak działają obecnie nawet te finansowo poważniejsze państwa. Inwestowanie w horoskopy dla psów albo w socjal dla paralityków, którzy NIE POSIADAJĄ obywatelstwa danego państwa to jest gówno-rozpraszanie, a nie inwestowanie.
Zaznaczam, że gwarantowany dochód postawowy dla każdego obywatela (czyli ujemny podatek pogłówny) nie jest socjalem, ponieważ należy się bez gadania również kapitaliście, który na oczach wywalonej właśnie przez niego z roboty samotnej matki odpala cygaro studolarowym banknotem.
Przypominam, że w poszukiwaniu państwa, które w głosowaniu parlamentarnym rozstrzyga o nadwyżce budżetowej, nie musimy wcale gdzieś dalej podróżować, wystarczy tylko w odpowiednim miejscu przekroczyć granicę Ubekistanu. Dlatego siebie uważam za trzymającego się realiów myśliciela
(no, ; ) , komentatora...), ; )
Instigatora uważam za kogoś, kto ma zadatki na trzymającego się realiów myśliciela, natomiast sycącą się fantazjami opozycję wobec tych poglądów mam (tautologicznie) za sycąca się fantazjami opozycję wobec tych poglądów.
Ostatnia edycja: