Instigator
New Member
- 16
- 17
Witajcie,
To mój pierwszy post na tym forum, choć czytam je już od bardzo dawna.
Z tego co zauważyłem, wiele (a właściwie wszystkie) dyskusje na temat anarchokapitalizmu i wszelkie próby jego podważenia kończą się ostatecznie ze strony libertarian użyciem magicznego słowa „ostracyzm”. Oczywiście, najpierw przez jakiś czas padają argumenty o możliwości rozwiązywania problemów przez prywatne sądy, policje itp. – ale po próbie głębszego wniknięcia w mechanikę ich działania (Co sprawi, że winni ludzie będą dobrowolnie chodzić do obiektywnych sądów? Co sprawi, że wielkie korporacje policyjne nie będą łamać NAPu wobec dużo słabszych firm? Co sprawi, że ludzie będą płacić składki na wojsko?) okazuje się, że na ostracyzmie opierać się będzie dosłownie cały ład społeczny akapu.
Oczywiście argument „tak się na pewno nie stanie, bo ostracyzm” kończy dyskusję natychmiast, bo to jest coś, z czym dyskutować się po prostu nie da – można w to jedynie uwierzyć na słowo, lub nie.
Zauważmy jednak, że każdy ustrój da się obronić, zakładając, że zdecydowana większość ludzi będzie na tyle dalekowzroczna i uczciwa, że osoby próbujące wykorzystać wady owego ustroju będą poddawane ostracyzmowi. Można więc bronić demokracji, jeśli założymy, że partie socjalistyczne i media manipulujące publicznością będą w niej ostracyzmowane. Można nawet bronić efektywności ekonomicznej socjalizmu, jeśli założymy, że osoby pobierające zasiłki oraz skorumpowani urzędnicy państwowi będą ostracyzmowani.
Przykłady brzmią śmiesznie – bo demokracja i socjalizm to ustroje zweryfikowane w praktyce, a akap nie. Ale to wskazuje na to, że jeśli ktoś mówi "akap nie może istnieć, bo X", to odpowiedź „osoby robiące X będą w akapie ostracyzmowane” jest zdecydowanie niewystarczająca. Trzeba wykazać jeszcze, że są na to jakiekolwiek realne szanse.
Ale to zadanie dla Was Ja, jako osoba do akapu nieprzekonana, spróbuję wykazać tezę przeciwną - że szans na masowe ostracyzmowanie osób nie postępujących po libertariańsku po prostu nie ma.
Zauważmy najpierw, że ostateczna decyzja „kogo ostracyzmować?” jest jedyną decyzją, która w akapie nie może być „oddelegowana” żadnej firmie. Jeśli bowiem zamiast podjąć decyzję sami, podejmiemy ją w oparciu o „czarną listę” stworzoną przez jakąś firmę lub media – to w oczywisty sposób poza kontrolą naszego ostracyzmu będzie działalność samych tych firm/mediów i ich (jawnych i ukrytych) wspólników.
Czyli akap wymaga od przeciętnego Kowalskiego dużo większego zaangażowania społecznego niż jakikolwiek inny ustrój. Wymaga, by ludzie en masse umieli myśleć samodzielnie, mieli wysoką preferencję czasową, potrafili poprawnie odcedzać informacje prawdziwe od fejkowych i interesowali się bardzo różnorodnymi zagadnieniami społecznymi. Czy obecnie widać jakiekolwiek ślady, by ludzie mieli ku temu tendencję? Przecież, gdyby tak było, to kraje demokratyczne nie byłyby siedliskami socjalizmu…
A to jeszcze nie jest najgorsze – najgorsze jest to, że akap wymaga od nich chęci, by poświęcać czas na to wszystko – w sytuacji, gdy wkład pojedynczej osoby w skuteczność zbiorowego ostracyzmu jest znikomy. Czyli zderzamy się z opisanym w teorii gier problemem „racjonalnej ignorancji”. Ludzie więc nie będą stosować na wielką skalę ostracyzmu nie tylko dlatego, że większość z nich jest na to za głupia (bo to sugerowałoby, że poprzez stopniową edukację i pracę u podstaw można by to kiedyś zmienić) ale również dlatego, że większość z nich nie ma żadnego interesu w tym, by zmądrzeć.
Zatem akap nie wydaje się być dobrze zaprojektowanym ustrojem nawet dla 100% racjonalnych "homo oeconomicusów" – o zwyczajnych ludziach, z którymi każdy z nas styka się na co dzień nawet nie wspominając.
Ale bardzo chętnie wysłucham kontrargumentów z Waszej strony
To mój pierwszy post na tym forum, choć czytam je już od bardzo dawna.
Z tego co zauważyłem, wiele (a właściwie wszystkie) dyskusje na temat anarchokapitalizmu i wszelkie próby jego podważenia kończą się ostatecznie ze strony libertarian użyciem magicznego słowa „ostracyzm”. Oczywiście, najpierw przez jakiś czas padają argumenty o możliwości rozwiązywania problemów przez prywatne sądy, policje itp. – ale po próbie głębszego wniknięcia w mechanikę ich działania (Co sprawi, że winni ludzie będą dobrowolnie chodzić do obiektywnych sądów? Co sprawi, że wielkie korporacje policyjne nie będą łamać NAPu wobec dużo słabszych firm? Co sprawi, że ludzie będą płacić składki na wojsko?) okazuje się, że na ostracyzmie opierać się będzie dosłownie cały ład społeczny akapu.
Oczywiście argument „tak się na pewno nie stanie, bo ostracyzm” kończy dyskusję natychmiast, bo to jest coś, z czym dyskutować się po prostu nie da – można w to jedynie uwierzyć na słowo, lub nie.
Zauważmy jednak, że każdy ustrój da się obronić, zakładając, że zdecydowana większość ludzi będzie na tyle dalekowzroczna i uczciwa, że osoby próbujące wykorzystać wady owego ustroju będą poddawane ostracyzmowi. Można więc bronić demokracji, jeśli założymy, że partie socjalistyczne i media manipulujące publicznością będą w niej ostracyzmowane. Można nawet bronić efektywności ekonomicznej socjalizmu, jeśli założymy, że osoby pobierające zasiłki oraz skorumpowani urzędnicy państwowi będą ostracyzmowani.
Przykłady brzmią śmiesznie – bo demokracja i socjalizm to ustroje zweryfikowane w praktyce, a akap nie. Ale to wskazuje na to, że jeśli ktoś mówi "akap nie może istnieć, bo X", to odpowiedź „osoby robiące X będą w akapie ostracyzmowane” jest zdecydowanie niewystarczająca. Trzeba wykazać jeszcze, że są na to jakiekolwiek realne szanse.
Ale to zadanie dla Was Ja, jako osoba do akapu nieprzekonana, spróbuję wykazać tezę przeciwną - że szans na masowe ostracyzmowanie osób nie postępujących po libertariańsku po prostu nie ma.
Zauważmy najpierw, że ostateczna decyzja „kogo ostracyzmować?” jest jedyną decyzją, która w akapie nie może być „oddelegowana” żadnej firmie. Jeśli bowiem zamiast podjąć decyzję sami, podejmiemy ją w oparciu o „czarną listę” stworzoną przez jakąś firmę lub media – to w oczywisty sposób poza kontrolą naszego ostracyzmu będzie działalność samych tych firm/mediów i ich (jawnych i ukrytych) wspólników.
Czyli akap wymaga od przeciętnego Kowalskiego dużo większego zaangażowania społecznego niż jakikolwiek inny ustrój. Wymaga, by ludzie en masse umieli myśleć samodzielnie, mieli wysoką preferencję czasową, potrafili poprawnie odcedzać informacje prawdziwe od fejkowych i interesowali się bardzo różnorodnymi zagadnieniami społecznymi. Czy obecnie widać jakiekolwiek ślady, by ludzie mieli ku temu tendencję? Przecież, gdyby tak było, to kraje demokratyczne nie byłyby siedliskami socjalizmu…
A to jeszcze nie jest najgorsze – najgorsze jest to, że akap wymaga od nich chęci, by poświęcać czas na to wszystko – w sytuacji, gdy wkład pojedynczej osoby w skuteczność zbiorowego ostracyzmu jest znikomy. Czyli zderzamy się z opisanym w teorii gier problemem „racjonalnej ignorancji”. Ludzie więc nie będą stosować na wielką skalę ostracyzmu nie tylko dlatego, że większość z nich jest na to za głupia (bo to sugerowałoby, że poprzez stopniową edukację i pracę u podstaw można by to kiedyś zmienić) ale również dlatego, że większość z nich nie ma żadnego interesu w tym, by zmądrzeć.
Zatem akap nie wydaje się być dobrze zaprojektowanym ustrojem nawet dla 100% racjonalnych "homo oeconomicusów" – o zwyczajnych ludziach, z którymi każdy z nas styka się na co dzień nawet nie wspominając.
Ale bardzo chętnie wysłucham kontrargumentów z Waszej strony