Plan Balcerowicza

Norden

Well-Known Member
723
900
Gdy inflacja jest bardzo wysoka, to oprocentowanie kredytów nie może być od niej niższe, bo wtedy depozyty musiałyby być jeszcze niżej oprocentowane, co spowodowałoby że ludzie po prostu wycofalibyy wszystkie pieniądze z banków.
Nie byłoby problemu gdyby kredyty na wysoką stopę procentową udzielano nowym kredytobiorcom.
W przeciwnym wypadku jest to ewidentne złamanie fundamentalnej zasady dotyczącej jakichkolwiek umów (mowa o zmianie kredytu ze stałej stopy procentowej lub kredytów z maks. stopą). Tak jak pisałem - tak można rozwalić każdą firmę.
Poza tym gdyby np. dano skrajnie dużą stopę procentową tylko nowym kredytobiorcom to i tak wystąpiłaby deflacja rozumiana jako zmniejszenie ilości środka płatniczego (i tym bardziej rozumiana jako spadek cen). Tak zrobiono by gdyby intencją nie było działanie na szkodę, a zmniejszenie inflacji.
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
Jest, pod warunkiem że poważnie traktuje się państwowy monopol bankowy w PRL. Nawiasem mówiąc kredytobiorcy to były w ogromnej większości również państwowe "firmy". System jako całość walił się w gruzy, a przełom dekad to było zarządzanie pożarem w burdelu, w czasie gry mjzyki rodem z niemych filmów slapstikowych
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Opinia: Mając na uwadze fakt, że tylko w pierwszym roku reformy inflacja wzrosła o 600% (!), łatwo można sobie wyobrazić, jak ogromne koszty przysporzyło to naszym firmom
Dlaczego miały dostawać prezent od reszty społeczeństwa w postaci niskich stóp?
Przy takiej inflacji wartość kredytu zmniejszała się galopująco. Więc kredyty nie powinny być aż takim problemem.
A jak ogromne straty poniosły firmy i obywatele mający oszczędności? Książeczki mieszkaniowe?
Wierzyciele zagraniczni też musieli odpuścić (50% redukcja długów).
Całkowitą rewolucją było uwolnienie cen i import towarów z zagranicy. Mnóstwo firm nie potrafiło sprostać nagłej konkurencji i padało. Też niektórzy płaczą, że trzeba było wolniej i po uważaniu.

Po drugie przestańmy powtarzać argumenty etatystów, że bankructwo jest końcem świata. Nie, bankructwa są szansą na przejęcie firmy przez sprawniejszych ludzi i lepsze zarządzanie. Jeśli majątek spółki miał wartość to mógł być lepiej wykorzystany.
W praktyce niestety często majątek firmy "sprzedawano" znajomym, którzy wyprzedawali po kawałku.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Skoro inflacja wynosiła 600% to znaczy że średnio o tyle zwiększyły się ceny.
Inflacja miała miejsce wcześniej, w latach 84/6. Potem już ceny nie rosły, a przynajmniej nie było widać jak rosną. Dopiero w latach 93+ ceny podskoczyły nagle, gdy wprowadzono 22% VAT.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
PL_inflacja_wykres.svg

2-0.jpg


I jeszcze stopy% niestety od 1992r.
stopy.jpg


na początku 1990 roku, gdy NBP ustalił stopę redyskontową na najwyższym poziomie w historii: 49 proc. w skali kwartału (do czerwca 1990 roku wyznaczane na trzy miesiące ), a więc 196 proc. rocznie. Choć do czerwca spadła ona do 28 proc. w skali roku, to w kolejnych miesiącach ponownie rosła, by na początku 1991 roku wynosić 60 procent. Dopiero od sierpnia 2002 roku ma ona wartość jednocyfrową.
Pomimo tak wysoko oprocentowanych depozytów nie opłacało się jednak lokować oszczędności w bankach. Inflacja pod koniec 1989 roku rosła po kilkadziesiąt procent w skali roku, by osiągnąć na koniec roku poziom prawie 640 procent. W niezwykle uprzywilejowanej sytuacji byli natomiast kredytobiorcy - ich zobowiązania z dnia na dzień relatywnie się zmniejszały.

Chcąc wymusić na bankach ograniczenie akcji kredytowej i równocześnie zachęcić je do ściągania nadmiaru pieniądza z rynku - co miało ograniczyć inflację - podwyższono oprocentowanie kredytu refinansowego do 432 procent.
https://www.money.pl/banki/raporty/...;procent;zobacz;ich;historie,32,0,438560.html
 
Ostatnia edycja:

tolep

five miles out
8 556
15 441
1995 27,8
1994 32,2
1993 35,3
1992 43
1991 70,3
1990 585,8
1989 251,1
1988 60,2
1987 25,2
1986 17,7
1985 15,1
1984 15
1983 22,1
1982 100,8
1981 1,2
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
Jak rosły ceny? Dziś trudno już sobie to wyobrazić, zwłaszcza pokolenia, które nigdy tego nie przeżyły, że przez dwa niecałe lata bochenek chleba podrożał z 46 zł do 2 tys. zł. W 1988 roku za kilogram mąki płaciliśmy 74 zł, a dwa lata później 3.516 zł; za kg wołowiny 560 zł, a w 1990 roku 19.431 zł, para rajstop 626 zł, a potem 4.837 zł. Nieosiągalny niemal stał maluch. Fiat 125p z 1,1 mln zł podrożał do 20,5 mln zł.

Co działo się ze złotym? Czytaj też: Czy za litr paliwa będziemy płacić ponad 5 zł? Od 1989 r. NBP zaczął drukować coraz wyższe nominały banknotów, od 50 tys. zł do 2 mln zł w 1992 r. Bank centralny już od 1990 r. przygotowywał się już do denominacji złotego, ale pieniądze zaczęto wymieniać w 1995 r. Coraz więcej banknotów potrzebnych było, aby wypłacać obywatelom coraz wyższe pensje. Dla porównania, w 1989 r. średnia pensja wynosiła 206.758 zł, w 1990 r. - 1.029.637 zł, a w 1991 r. - 1.770.000 zł

Czytaj więcej: http://www.gazetalubuska.pl/strefa-...1-lat-temu-to-dopiero-byly-podwyzki,10239098/
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Jak rosły ceny? Dziś trudno już sobie to wyobrazić, zwłaszcza pokolenia, które nigdy tego nie przeżyły, że przez dwa niecałe lata bochenek chleba podrożał z 46 zł do 2 tys. zł. W 1988 roku za kilogram mąki płaciliśmy 74 zł, a dwa lata później 3.516 zł; za kg wołowiny 560 zł, a w 1990 roku 19.431 zł, para rajstop 626 zł, a potem 4.837 zł. Nieosiągalny niemal stał maluch. Fiat 125p z 1,1 mln zł podrożał do 20,5 mln zł.

Co działo się ze złotym? Czytaj też: Czy za litr paliwa będziemy płacić ponad 5 zł? Od 1989 r. NBP zaczął drukować coraz wyższe nominały banknotów, od 50 tys. zł do 2 mln zł w 1992 r. Bank centralny już od 1990 r. przygotowywał się już do denominacji złotego, ale pieniądze zaczęto wymieniać w 1995 r. Coraz więcej banknotów potrzebnych było, aby wypłacać obywatelom coraz wyższe pensje. Dla porównania, w 1989 r. średnia pensja wynosiła 206.758 zł, w 1990 r. - 1.029.637 zł, a w 1991 r. - 1.770.000 zł

Czytaj więcej: http://www.gazetalubuska.pl/strefa-...1-lat-temu-to-dopiero-byly-podwyzki,10239098/
A kto tę inflację wykreował? Nie ten czasem właściciel monopolistycznych banków? ;)
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
Nie tylko ich. Również pracodawca większości obywateli i wytwórca większości produktów. Granica między skarbcem banku a okienkiem kasowym w fabryce była fikcyjna. Rynkowa gra prawie nie istniała. Cena żółtego sera, cena godziny pracy, cena obrabiarki i cena kredytu były tak samo polityczne.

Sytuacja gospodarki centralnie planowanej wygląda tak, że jeśli fabryka rur podniesie wydajność, to nie ma powodu do radości. Wprost przeciwnie. Bo w tym samym czasie nie podniosła wydajności huta i w efekcie zabraknie kurwa stali na karoserie do maluchów i na zasuwnice łańcuchowe ZŁ-1. A co się dzieje, jesli w hucie coś się popsuło?

Dopóki władza w centralnie sterowanej gospodarce jest silna, może sobie pozwolić na woluntaryzm i wprowadzać swoje głupie pomysły. Na przykład zrobić wymianę pieniędzy okradając wszystkich z oszczędności. To władza w czasach Bieruta.

Skok o dwie kadencje i mamy Gierka, który może sobie na rózne rzeczy pozwolic... na kredyt, którym będzie łatać dziury. Pod koniec Gierka jednak znowu wszystko rozłazi się w szwach. Aż przychodzi stan wojenny i w towarzystwie transporterów opancerzonych na ulicach sytuacja znowu chwilowo zostaje opanowana.

A potem już ostatnie załamanie, druga połowa lat osiemdziesiątych. Jaruzelski robi kurwa referendum (!!) na temat bodajże II etapu reformy gospodarczej, w 1985, i... przegrywa je (!!). Uczciwe referendum oficjalnie przegrywa.

I nie ma już nikogo, który mógłby uruchomione procesy kontrolować. Nie ma nikogo, kto by walnął pięścią stół. Nie potrzeba nawet strajków by dostac podwyzkę - dyrekcja zapłaci, w końcu to nie z jej kieszeni. Byle mieć spokóój na zakładzie i nikt sie nie burzył że dyrekcja kradnie. na potęgę.

Więc nie, to nie banki wykreowały inflację. Mysląc o banku i o gospodarce w kategoriach dzisiejszych, popełniasz anachronizm.

A rozpatrując na przykład Podatek od Ponadnormatywnych Wzrostów Wynagrodzeń który wprowadzono w ramach gaszenia pożaru w burdelu, w kategoriach wolnorynkowych.... no w ogóle nie ma o czym gadać.
 
Ostatnia edycja:

tolep

five miles out
8 556
15 441
Inflacja miała miejsce wcześniej, w latach 84/6. Potem już ceny nie rosły, a przynajmniej nie było widać jak rosną. Dopiero w latach 93+ ceny podskoczyły nagle, gdy wprowadzono 22% VAT.

Oj, legendo nasza forumowa, może te 13-letnie suki pod stołem trzeba jeszcze przeliczyć na lata ludzkie, znaczy razy siedem? Memoria fragilis est, zwłaszcza jeśli chodzi o liczby ;)
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Nie tylko ich. Również pracodawca większości obywateli i wytwórca większości produktów. Granica między skarbcem banku a okienkiem kasowym w fabryce była fikcyjna. Rynkowa gra prawie nie istniała. Cena żółtego sera, cena godziny pracy, cena obrabiarki i cena kredytu były tak samo polityczne.

Sytuacja gospodarki centralnie planowanej wygląda tak, że jeśli fabryka rur podniesie wydajność, to nie ma powodu do radości. Wprost przeciwnie. Bo w tym samym czasie nie podniosła wydajności huta i w efekcie zabraknie kurwa stali na karoserie do maluchów i na zasuwnice łańcuchowe ZŁ-1. A co się dzieje, jesli w hucie coś się popsuło?

Dopóki władza w centralnie sterowanej gospodarce jest silna, może sobie pozwolić na woluntaryzm i wprowadzać swoje głupie pomysły. Na przykład zrobić wymianę pieniędzy okradając wszystkich z oszczędności. To władza w czasach Bieruta.

Skok o dwie kadencje i mamy Gierka, który może sobie na rózne rzeczy pozwolic... na kredyt, którym będzie łatać dziury. Pod koniec Gierka jednak znowu wszystko rozłazi się w szwach. Aż przychodzi stan wojenny i w towarzystwie transporterów opancerzonych na ulicach sytuacja znowu chwilowo zostaje opanowana.

A potem już ostatnie załamanie, druga połowa lat osiemdziesiątych. Jaruzelski robi kurwa referendum (!!) na temat bodajże II etapu reformy gospodarczej, w 1985, i... przegrywa je (!!). Uczciwe referendum oficjalnie przegrywa.

I nie ma już nikogo, który mógłby uruchomione procesy kontrolować. Nie ma nikogo, kto by walnął pięścią stół. Nie potrzeba nawet strajków by dostac podwyzkę - dyrekcja zapłaci, w końcu to nie z jej kieszeni. Byle mieć spokóój na zakładzie i nikt sie nie burzył że dyrekcja kradnie. na potęgę.


A rozpatrując na przykład Podatek od Ponadnormatywnych Wzrostów Wynagrodzeń który wprowadzono w ramach gaszenia pożaru w burdelu, w kategoriach wolnorynkowych.... no w ogóle nie ma o czym gadać.
"Więc nie, to nie banki wykreowały inflację. Mysląc o banku i o gospodarce w kategoriach dzisiejszych, popełniasz anachronizm." - Jeśli to do mnie to wyraźnie napisałem, że właściciel banków... a właścicielem państwowych banków było tam dam... państwo ;) Podsumowując państwo okradło ludzi podwójnie. Najpierw wszystkich inflacją, a potem kredytobiorców indeksacją ratującą państwowe banki przed stratami wywołanymi państwową inflacją...

Propo dyrekcja zapłaci... A czy centralizacja przemysłu i handu w oparciu o zjednoczenia podległe ministerstwom wraz z tabelą wynagrodzeń to pozwalały na takie działania? Bo w sumie o takich rzeczach w gospodarce planowanej decyduje rząd.
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
Cały długi tekst wyżej jest na temat tego, że kontrola (wykonywania planów w szczególności,) rozłaziła się w szwach, poza tym same załozenia byly do dupy ale to inna sprawa.

Ktoś odpowiadał strajkującyn "nie damy wam podwyżki bo to niezgodne z planem?" Nie. Podwyżki były dawane wtedy gdy władza osłabła.

Hiperinflacja nakręciła się więc sama.
 

Norden

Well-Known Member
723
900
Jest, pod warunkiem że poważnie traktuje się państwowy monopol bankowy w PRL.
Nie wiem, do której części mojej wypowiedzi się odnosisz.
Nawiasem mówiąc kredytobiorcy to były w ogromnej większości również państwowe "firmy". System jako całość walił się w gruzy, a przełom dekad to było zarządzanie pożarem w burdelu, w czasie gry mjzyki rodem z niemych filmów slapstikowych
Emerytury też były państwowe to co również można było wtedy usprawiedliwić niewypłacanie ich w ten sposób?

Dlaczego miały dostawać prezent od reszty społeczeństwa w postaci niskich stóp?
Zaraz, ale tutaj chodzi o już udzielone kredyty i najczęściej już wydane. Te pieniądze były już w systemie.

Wierzyciele zagraniczni też musieli odpuścić (50% redukcja długów).
Jedynie redukcja odsetek kredytu (czyli parę mld USD). Zupełnie pomijalne zwłaszcza przy późniejszym wzroście długu i w kontekście tego o czym tu dyskutujemy.

Całkowitą rewolucją było uwolnienie cen i import towarów z zagranicy. Mnóstwo firm nie potrafiło sprostać nagłej konkurencji i padało. Też niektórzy płaczą, że trzeba było wolniej i po uważaniu.
Nie - dopóki inflacja była wysoka import był drogi.
Uwolnienie cen było przyczyną inflacji - ceny zaczęły gwałtownie rosnąć, nie było produkcji mogącej sprostać popytowi. Wcześniej gotówka była "kiszona" przez ludzi bo nie było na co jej wydawać (kartki).
Problemem jest to, że inflację próbowano zwalczyć głównie poprzez wycofywanie pieniądza z obiegu przez przemysł, zmieniając wcześniej zawarte umowy kredytowe. Przestawienie gospodarki na wolny rynek musi potrwać i w miesiąc nie powstanie szereg nowych przedsiębiorstw. Redukcja inflacji w taki sposób spowodowała zniszczenie przedsiębiorstw produkcyjnych (pośrednio dotknęło to również powstające nowe prywatne przedsiębiorstwa).

Po drugie przestańmy powtarzać argumenty etatystów, że bankructwo jest końcem świata. Nie, bankructwa są szansą na przejęcie firmy przez sprawniejszych ludzi i lepsze zarządzanie. Jeśli majątek spółki miał wartość to mógł być lepiej wykorzystany.
Ale o czym Ty teraz piszesz?
Żadna firma nawet najlepiej zarządzana, nie przetrwałaby tego co zrobiono ze stopami procentowymi i zmianami umów kredytowych. Gdyby te przedsiębiorstwa sprywatyzowana (z licytacji), odcięto od budżetu (nawet brutalnie z dnia na dzień) i jakby wtedy zbankrutowały to nie byłoby problemu z wolnościowego punktu widzenia. Tylko, że nie pozwolono nawet na to.



 
Ostatnia edycja:

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Cały długi tekst wyżej jest na temat tego, że kontrola (wykonywania planów w szczególności,) rozłaziła się w szwach, poza tym same załozenia byly do dupy ale to inna sprawa.

Ktoś odpowiadał strajkującyn "nie damy wam podwyżki bo to niezgodne z planem?" Nie. Podwyżki były dawane wtedy gdy władza osłabła.

Hiperinflacja nakręciła się więc sama.
Sama... Haha... tylko te banknociki, co Ci dyrektorzy tym robotnikom to były drukowe przez NBP. Spisek dyrektora NBP który wysyłał wagony z pieniędzmi do Dyrków? A nie działało to tak, że to ministerstwa ustalały dotacje do tych nierentownych zakładów, które to były wpisywane w budżet, którego deficyt po prostu zadrukowywano? Więc nie samo tylko rząd i państwo.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Jedynie redukcja odsetek kredytu (czyli parę mld USD)
Nie tylko.

Z wiki:
W I etapie, rozpoczętym 1 kwietnia 1991 zadłużenie zostało zmniejszone o 30 proc. według wyceny NPV[7]: umorzonych zostało 6,9 mld USD należnych odsetek oraz 2,9 mld USD kapitału zadłużenia wobec Klubu Paryskiego, głównie dzięki redukcji o 80 proc. odsetek za lata 1991–1994 (po spełnieniu warunku spłaty gotówką 20 proc. pozostałych odsetek).

II etap redukcji zadłużenia rozpoczął się 21 kwietnia 1994 r., a jego realizacja miała przynieść w efekcie zmniejszenie zadłużenia o dalsze 20 proc. według wyceny NPV. Nastąpiło zróżnicowanie płatności w zależności od opcji wybranej przez wierzycieli z Klubu Paryskiego. Do wyboru były trzy możliwości: redukcja kapitału i konieczność spłaty odsetek w pełnej wysokości od zredukowanego kapitału, redukcja odsetek naliczonych od całego kapitału według stopy rynkowej oraz redukcja odsetek, ale 50 proc. należnych odsetek z lat 1994–2003 miała być skapitalizowana i następnie spłacana w 22 równych, półrocznych ratach wraz z kapitałem. W sumie, w ramach I i II etapu zredukowano kapitał zadłużenia o ok. 6 mld USD[10].

W październiku 1994 r., po długich negocjacjach trwających od roku 1991 został zredukowany dług wobec Klubu Londyńskiego. Umorzono część (0,87 mld USD) zaległości odsetkowych, wykupiono 3,25 mld USD kapitału (w cenie 38-41 centów za dolara), pozostałe 10,27 mld USD zamieniono na nowe obligacje o wartości 7,98 mld USD i rentowności ok. 7% – w rezultacie zadłużenie Polski wobec Klubu Londyńskiego zmniejszyło się (X 1994) o 6,41 mld USD, kosztem wzrostu zadłużenia względem innych podmiotów – głównie MFW i Banku Światowego – na kwotę 1,71 mld USD[7].
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
Stare, nie mogę znaleźc tego na forum bo i zazwyczaj obrazki nie są podpisane. Więc ponieważ toto pochodzi od FOR związanego jakoś z Balcerowiczem, wrzucam. Rachunek od państwa.477014_10151433879436025_868119527_o.jpg

Zadłużenie oczywiście nie uwzględnia przyszłych zobowiązań nie będących formalnie długiem, które ostatnio wyliczył bodaj GUS. https://www.bankier.pl/wiadomosc/GUS-pokazal-ukryty-dlug-Polski-7584464.html

Dziś po raz pierwszy otrzymaliśmy oficjalne szacunki ukrytego zadłużenia Polski. Główny Urząd Statystyczny oszacował zobowiązania państwa polskiego z tytułu obiecanych emerytur na astronomiczną kwotę 4,96 biliona złotych, co stanowiło 275% produktu krajowego brutto. (...)
 
Do góry Bottom