Ostateczne rozwiązanie kwestii Lucyfera

D

Deleted member 4683

Guest
I co z tego? Czy każdy musi od razu zdobywać świat, 'żyć dniem' ? Może to zwyczajnie dla niektórych ludzi nieprzyjemne?


Dokładnie o tym pisałem. Ludzie-drożdze po prostu lubią wegetację. Ja nawet rozumiem, że mając do wyboru 30 lat w miarę bezpiecznej wegetacji albo obarczone ryzykiem spełnianie swoich marzeń z reguły wybierają wegetację bo "lepsze 30 lat byle jakiego życia niż jakieś mrzonki". Perspektywy życiowe ateisty są przecież króciutkie więc trza dbać o to życie bo drugiego nie będzie. To zwykły strach. Ale chyba zgodzisz się ze mną, że te zastrachane polipy brzmią po prostu śmiesznie gdy bluźnią Bogu. Zrozum o co mi chodzi - inaczej brzmi gdy gość który właśnie zabił trzy osoby dla pieniędzy mówi : "sram na Boga" a inaczej gdy to samo mówi chudy szczur który co prawda zerwał z Bogiem ale dalej "wyznaje pewne zasady" i "respektuje pewne wartości" wtłoczone do jego pustego łba przez otoczenie. Tego pierwszego można w pewien sposób szanować za konsekwencję ale drugim należy gardzić. Małe psy najgłośniej szczekają.

Jaranek napisał:

Ile razy słyszę od kogos określającego sie jako ateista coś w tym stylu: "jestem ateistą ale dziecka bym nie usunął" ( zamiast: "nie wiem -zależy od okoliczności" ) to mam ochotę przyjebać w ten tępy ryj


W sumie ma to sens, bo

a) ateista dalej ma empatię i może współczuć takim małym stworzonkom

b) imperatyff gatunku przedłużenia dziffko


A co jeśli dziecko ma się urodzić kalekie ? Będzie potwornie cierpieć dzień po dniu bez żadnej nadziei na poprawę i raczej nie przedłuży gatunku ? Wtedy empatia o której piszesz może popchnąć ateistę do skrócenia tych cierpień. Więc stwierdzenie " jestem ateistą ale dziecka bym nie usunął" to nic innego jak deklaracja światopoglądowa, wyraz wpojonych a nie rozumianych "zasad" i "wartości" - i za to należy się wpierdol . Ateista jak osoba kierująca się rozumem powinien powiedzieć: " nie wiem czy usunąłbym dziecko- to zależy od okoliczności".
 

Kompowiec2

Satatnistyczny libertarianin
459
168
Rozumiem, ale temat roli ateistów w konflikcie Boga i Lucyfera wydaje mi się interesujący i pozwolę go sobie pociągnąć. Czy jest w nim coś ciekawszego ponad banały w stylu "wszyscy ateiści to pożyteczni idioci Szatana " ? Uważam, że tak. Otóż najbardziej interesujący są sami ateiści. Konkretnie ich chujowość. Zauważcie, że z reguły odwagi i samodzielności myślenia starcza im tylko na zerwanie z religią - i nic więcej. Bluzganie na Boga to już naprawdę ostateczny pułap ich możliwości. Te bluzgi to doniosły przejaw ich niezależności oraz intelektu ale wyżej tego już nie podskoczą. I właśnie to jest tragiczne. To, że tym nędznym wytrzepom w zupełności wystarcza satysfakcja z samego aktu "buntu", bluźnienia Bogu którym potwierdzają swoją wartość a całkowicie umykają im naprawdę podstawowe konsekwencje odrzucenia boskiej władzy i przyjęcia prymatu rozumu - czyli absolutna i niczym nie skrępowana wolność jednostki ( naprawdę wynikająca z ateizmu ). Taka totalna wolność w stylu Lucyferiańskim po prostu przerasta i najczęściej przeraża te nędzne ludzkie drożdże. Mogą zabawiać się rozważaniami na temat wolności i możliwości jakie ona daje ale mają za małe jaja żeby naprawdę tej wolności zakosztować. Żeby chociaż raz spróbować być twórcą zamiast tworzywem. Przecież te ateistyczne cwele mają w perspektywie najwyżej 30-40 lat istnienia a potem nic - ostateczny koniec. I co robią z tym stale kurczącym się czasem który im pozostał ? Wegetują. Zamiast zdobywać świat albo chociaż intensywnie przeżywać każdy dzień bujają sie do szkoły która da im pracę a potem do pracy która da im zdolność kredytową, przejdą gierkę, napiszą posta, odchowaja dzieciaki - i tak im życie zleci. Dla nich przyjęcie absolutnej wolności to za wielkie wyzwanie. Dalej respektują zasady, nakazy i zakazy wdrukowane w ich tępe głowy. Racjonalizują je sobie na tysiąc sposobów i uznają za własne jako "moralność", "tak należy" i oczywiście szczególnie przez nich ceniony "brak ambicji". Te człekokształtne istoty są jak pies który całe życie spędził na sznurku. W końcu przegryzł sznurek ale dalej nie jest w stanie się oddalić bo się po prostu do sznurka na szyi przyzwyczaił.. Ile razy słyszę od kogos określającego sie jako ateista coś w tym stylu: "jestem ateistą ale dziecka bym nie usunął"( zamiast: "nie wiem -zależy od okoliczności" ) to mam ochotę przyjebać w ten tępy ryj. Już wolę chrześcijan "zniewolonych" przez Boga i oczekujących Powtórnego Przyjścia oraz wykładających lachę na sprawy doczesnego świata niż nędznych szmaciarzy którzy mając świat w zasięgu ręki boja się po niego sięgnąć. Właśnie dlatego też sądzę, że Lucyfer rzyga na sam wasz widok wy małe ateistyczne pizdy.
A tam, pierdolenie. Ateiści stosują prostą zasadę NIE TWOJEGO JEBANEGO INTERESU. Chociaż, po przeczytaniu biblii szatana to myślę, że jest zdecydowanie libertariański. Choć to lemingi, to jak dla mnie może być, o ile nie zaczną komuszyć.

"Ludzie-drożdze po prostu lubią wegetację. Ja nawet rozumiem, że mając do wyboru 30 lat w miarę bezpiecznej wegetacji albo obarczone ryzykiem spełnianie swoich marzeń z reguły wybierają wegetację bo "lepsze 30 lat byle jakiego życia niż jakieś mrzonki""
Prawda, święta prawda. Niestety, mnie naokrągło mnie te cwele z mejnstrejmu ciągle wtłaczają do głowy. Ilekroć wpadnę na jakiś pomysł, pojawiają się złodzieje marzeń "to nie jest możliwe, stracisz na tym, będzie rozczarowanie" pisał o tym bear grylls w swojej książce o życiu.
 

DEZ.informacja

#osobno
118
68

Ja jestem przekonany na 99%, że jest. Tak samo z Bogiem. Albo, że był, albo że będzie. Ty natomiast wierzysz w jakieś zabobony, takie jak brak życia pozagrobowego lub innego wcielenia. Nie znasz podstaw nauki, a tak samo jak wszyscy znani mi ateiści się na nią powołujesz. Masz świadomość mrówki, trochę małpy i zręby człowieczeństwa, których zwieńczeniem najwyraźniej dla wielu jest obrażanie Pana Janusza Korwina-Mikke. A wystarczy przeczytać jakąś książkę z fizyki, nawet na kanale dla plebsu Discovery czy innym gównie jest to prosto wytłumaczone. Jakieś takie minimalne murzyńskie IQ wystarczy, by zrozumieć skąd wziął się wszechświat, jak się skończy, że czas, czyli wymiar w którym twój lewacki móżdżek z ironicznym promilem wolnej woli błądzi w nieświadomości i ignorancji. Chcesz tylko żreć i żyć! A prawda jest taka, że w nieskończonej ilości wszechświatów odpisywałem Ci już to samo nieskończoną ilość razy. Ewentualnie odpiszę. Nie mówię tez o nieskończonej ilości innych kombinacji i kolejnych nieskończonych możliwości rzeczywistości, które są hologramami, czy projekcjami ASI. I co, masz ty rozum i godność człowieka?

"Wszyscy się myliście, nikt z was nie ma racji" - JKM

;)
 

zoozgive

Well-Known Member
93
313
Dokładnie o tym pisałem. Ludzie-drożdze po prostu lubią wegetację. Ja nawet rozumiem, że mając do wyboru 30 lat w miarę bezpiecznej wegetacji albo obarczone ryzykiem spełnianie swoich marzeń z reguły wybierają wegetację bo "lepsze 30 lat byle jakiego życia niż jakieś mrzonki". Perspektywy życiowe ateisty są przecież króciutkie więc trza dbać o to życie bo drugiego nie będzie. To zwykły strach. Ale chyba zgodzisz się ze mną, że te zastrachane polipy brzmią po prostu śmiesznie gdy bluźnią Bogu. Zrozum o co mi chodzi - inaczej brzmi gdy gość który właśnie zabił trzy osoby dla pieniędzy mówi : "sram na Boga" a inaczej gdy to samo mówi chudy szczur który co prawda zerwał z Bogiem ale dalej "wyznaje pewne zasady" i "respektuje pewne wartości" wtłoczone do jego pustego łba przez otoczenie. Tego pierwszego można w pewien sposób szanować za konsekwencję ale drugim należy gardzić. Małe psy najgłośniej szczekają.




A co jeśli dziecko ma się urodzić kalekie ? Będzie potwornie cierpieć dzień po dniu bez żadnej nadziei na poprawę i raczej nie przedłuży gatunku ? Wtedy empatia o której piszesz może popchnąć ateistę do skrócenia tych cierpień. Więc stwierdzenie " jestem ateistą ale dziecka bym nie usunął" to nic innego jak deklaracja światopoglądowa, wyraz wpojonych a nie rozumianych "zasad" i "wartości" - i za to należy się wpierdol . Ateista jak osoba kierująca się rozumem powinien powiedzieć: " nie wiem czy usunąłbym dziecko- to zależy od okoliczności".

Większość ludzi po prostu jest przeciętna.Inteligencja czy ogólnie pojęte uzdolnienia cechują się rozkładem normalnym i relatywnie niewielki odsetek populacji ma potencjał, żeby osiągnąć coś naprawdę znaczącego. Poza tym ludzie cechują się różnym poziomem ambicji, motywacji czy kolokwialnie mówiąc oczekiwań wobec życia. Jeśli ktoś jest szczęśliwy i zadowolony z tego co robi, to może nie widzieć powodu do zmiany status quo.
 
OP
OP
D

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
killed.jpg



Komentarz do grafiki ze strony jednego z wierzących:
Szatan zamordował Adama i Ewę. Spowodował kłamliwą intrygę, która spowodowała śmierć pierwszej pary ludzkiej.

Można to porównać do dania dziecku granatu i zapewnieniu go, że po wyciągnięciu zawleczki wyskoczy z niego mały aniołek. Taki postępek jest morderstwem.

To pierwsze morderstwo szatana spowodowało śmierć pierwszej pary oraz wprowadziło śmiertelność dla całego rodzaju ludzkiego. Czyli każda śmierć każdego człowieka to wina szatana.

Ale to nie wszystko. Praktycznie wszystkie wojny i rewolucje, wszystkie największe przelewy krwi to także dzieło szatana, który kierował tymi, którzy dopuszczali się do owych zbrodni. Ponieważ niemal wszyscy rządzący światem zawsze byli oraz nadal są satanistami i wykonują polecenia szatana.


A poniżej dyskusja, która się wywiązała z powyższego wpisu. Uczestników dyskusji podpisałem umownymi nazwami:

Niewierzący/Satanista X:
Post by Mr Bean
Spróbuję ci wyjaśnić ale wątpię czy zrozumiesz. Szatan zamordował Adama
i Ewę. Spowodował kłamliwą intrygę, która spowodowała śmierć pierwszej
pary ludzkiej.


Przecież to bóg zainicjował całą tą zabawę. Po co było to drzewo? Po co wpuścił do raju szatana?

Post by Mr Bean
Można to porównać do dania dziecku granatu i zapewnieniu go, że po
wyciągnięciu zawleczki wyskoczy z niego mały aniołek. Taki postępek jest
morderstwem.


A to co zrobił bóg to tak, jakby dać dziecku granat, ale powiedzieć, żeby pod żadnym pozorem nie wyciągało zawleczki, a następnie wpuścić do pokoju kogoś, kto będzie je do wyciągnięcia tej zawleczki namawiał.

Nie trzeba być bogiem, żeby przewidzieć efekt takiej zabawy. Okrucieństwo najwyższego stopnia.

Post by Mr Bean
To pierwsze morderstwo szatana spowodowało śmierć pierwszej pary oraz
wprowadziło śmiertelność dla całego rodzaju ludzkiego. Czyli każda
śmierć każdego człowieka to wina szatana.


Ale przecież Adama i Ewy nie zamordował szatan, grzechu pierworodnego tez szatan nie wymyślił. Co to w ogóle jest jakiś "grzech pierworodny"?
Dlaczego miałbym czuć się winny za występki jakichś moich przodków?

Post by Mr Bean
Ale to nie wszystko. Praktycznie wszystkie wojny i rewolucje, wszystkie
największe przelewy krwi to także dzieło szatana, który kierował tymi,
którzy dopuszczali się do owych zbrodni. Ponieważ niemal wszyscy
rządzący światem zawsze byli oraz nadal są satanistami i wykonują
polecenia szatana.


Tak, tak, proste odpowiedzi dla prostych ludzi -- wszystko co złe, to sprawka szatana. Ale moje pytanie dotyczyło czego innego:

Kogo zamordował szatan według biblii? Kogo po prostu wziął i zabił, tak jak to wielokrotnie czynił bóg? Czy mógłbyś odpowiedzieć na to pytanie i wskazać te konkretne osoby?


Wierzący Y:
Post by Andy Niwinski
No wporzo, szatan jest taki be i paskuda. No to powiedz nam jeszcze kto
stworzył szatana?


Sam się stworzył-na początku był aniołem, ale wolał zbuntować się permanentnie przeciwko Bogu i poniósł tego konsekwencje, stając się ojcem wszelkiego grzechu.

Niewierzący/Satanista X:
Post by Obalaczowski
Sam się stworzył-na początku był aniołem, ale wolał zbuntować się
permanentnie przeciwko Bogu i poniósł tego konsekwencje, stając się
ojcem wszelkiego grzechu.


A anioły kto stworzył?

Wierzący Y:

Bóg, dając im też WOLNĄ wolę. Miały wybór, mogły się zbuntować lub być posłuszne. Wybrały to pierwsze. Nie wszystkie anioły postąpiły jednak w ten sposób z uwagi na wolną wolę właśnie.

Niewierzący/Satanista X:
Post by Obalaczowski
Bóg, dając im też WOLNĄ wolę. Miały wybór, mogły się zbuntować lub być
posłuszne. Wybrały to pierwsze. Nie wszystkie anioły postąpiły jednak w
ten sposób z uwagi na wolną wolę właśnie.


Czyli stworzył także diabły, bo nie trzeba być bogiem żeby wiedzieć, że jeśli dasz jakiejś grupie możliwość wyboru, to jedni wybiorą tak, a inni
inaczej.

Wierzący Y:

Szatan to ten, który przyczynił się do upadku człowieka kusząc Adama i Ewę w raju, gdzie ulegli mu i przez to stali się podatni na zło oraz ten, który stale mami ludzi mówiąc im, że zło wcale nie jest złem jest winien każdego grzechu i zbrodni, jaka została kiedykolwiek popełniona. Jeśli chcecie temu zaprzeczać, to powiedzcie jeszcze może że 2+2 to 5 albo że czarne jest białe.

Niewierzący/Satanista X:
Post by Obalaczowski
Szatan to ten ten, który przyczynił się do upadku człowieka kusząc Adama i
Ewę w raju, gdzie ulegli mu i przez to stali się podatni na zło oraz
ten, który stale mami ludzi mówiąc im, że zło wcale nie jest złem
jest winien każdego grzechu i zbrodni, jaka została kiedykolwiek
popełniona.


Ale ja prosiłem o konkretne przykłady morderstw szatana, a nie o bajki kogoś kusił, a kogo zwodził. Przykładów boskich zabójstw jest w biblii na pęczki, więc powinno być też coś o szatanie. Podasz wreszcie jakieś konkretne przykłady szatańskich mordów czy pasujesz?

Post by Obalaczowski
Jeśli chcecie temu zaprzeczać, to powiedzcie jeszcze może że
2+2 to 5 albo że czarne jest białe.


Daruj sobie te prostackie manipulacje, zajrzyj lepiej do biblii i poszukaj odpowiedzi na moje pytanie.

Randomowy wierzący Z:

Hitler też żadnego Żyda nie zagazował osobiście!

Czyli niewinny i chwalić Hitlera, tak?

Niewierzący/Satanista X:
Post by Mr Bean
Hitler też żadnego Żyda nie zagazował osobiście!
Czyli niewinny i chwalić Hitlera, tak?


Ale bóg zabijał OSOBIŚCIE, jest wiele przykładów w biblii. Proszę więc uprzejmie o podanie przykładów podobnych zabójstw diabła, a nie żadnego kuszenia, zwodzenia i innych pierdół. Kiedy i kogo diabeł osobiście zamordował, tak jak to bóg zrobił wielokrotnie (potop etc.)?

Wierzący Y:

Ależ Bóg nikogo nie zamordował. Morderstwo to umyślne i bezprawne pozbawienie życia kogoś, kto na to nie zasłużył. I to właśnie jest bardzo ważne. Ludzie, którzy zginęli w potopie sami niestety zapracowali sobie na taki los. Po drugie, Bóg jest Stwórcą człowieka, dał mu życie i ma prawo je odebrać. On i nikt inny, bo ludzi nie skręca się z części w chińskich fabrykach. Żyją oni dzięki Bogu.

Gdyby kogoś interesował dalszy ciąg dyskusji:
http://pl.soc.religia.narkive.com/0qboq4Yb/kogo-zabi-diabe
 
Ostatnia edycja:

kompowiec

freetard
2 581
2 646
ale religia to takie bajkopisartwo dla dorosłych, nie jest to nauka tylko pierdolenie w bambus co ślina komu na język przyniosła, takie jakby fantasy ale chujowsze
 
OP
OP
D

Denis

Well-Known Member
3 825
8 517
Autor: Rothein

Istotę buntu Lucyfera najprościej można wyrazić posługując się dwoma cytatami. Pierwszy z nich brzmi "buntuję się więc jestem", drugi zaś "lepiej być panem (siebie samego) w piekle, niż sługą w niebiosach". Lucyfer ponad wszystko przedkłada własne istnienie, istnienie siebie jako indywiduum, i wolność, bez której nie może być sobą. Phosphoros [Lucyfer po grecku] nie zgadza się być zaledwie funkcją w idealnym porządku, który od samego początku neguje wszelkie jednostkowe aspiracje poprzez wymóg absolutnego posłuszeństwa. Posłuszeństwo wobec władzy i reguł Innego sprawia ze jednostka przestaje istnieć w swym indywidualnym wymiarze, stapia się z tłem, rozmywa się w szerszym kontekście stając się w ten sposób jego integralną częścią. Istota która pojęła własną wartość jako bytu zindywidualizowanego; jako źródła samowiedzy i samostanowienia, nie może poświęcić tego by stać się zaledwie elementem czegoś odeń większego. Byłoby to swego rodzaju duchowe samobójstwo.

W postanowieniu Lucyfera widać że rozkosz bycia sobą traktuje on jako coś jakościowo lepszego od wszelkiej szczęśliwości gwarantowanej przez kolektyw, czy też przez zapomnienie o sobie jako o niezależnym bycie. To "bycie sobą" czyli dar samoświadomości, jest dla wielu wartością o tyle wyższą o ile są oni dla niej w stanie poświęcić inne rodzaje szczęśliwości. Często także ten właśnie dar, i wiążąca się z nim pewna udręka sprawia że ludzie pragną go odrzucić, nie chcą być sobą, ponieważ łączy się to zawsze z jakimś cierpieniem. Lucyfer został pozbawiony niebiańskiej błogości. Mitologiczni Adam i Ewa zostali wygnani z raju i skazani na cierpienia związane z ziemskim życiem, co pokazuje ze nie można być samoświadomym i żyć jak nieświadome zwierzę. Być może mit nie mówi o fizycznej śmiertelności, na którą skazani zostali prarodzice, ale o śmiertelności świadomego ja o której pozbawione samoświadomości zwierzęta nie mają pojęcia. Zwierzę istnieje w wiecznym "teraz", nie istnieje dla niego przyszłość zakończona śmiercią, zdaje sobie ono z niej sprawę dopiero kiedy ona już je chwyta w swoje szpony, a i tak owo "zdanie sobie sprawy" jest raczej czysto instynktowną reakcją pozbawioną krzty refleksji niż jakimś wyrazem samoświadomości. Wartość świadomego ja polega na tym że ono wie ze istnieje i tym istnieniem może się rozkoszować. Jednocześnie jednak ta sama świadomość dodaje temu goryczy.

Odrzucenie przez Lucyfera pozycji funkcji to odrzucenie błogości z nią związanej. Istota która identyfikuje się z narzuconą jej funkcją nie przeżywa swego zaniku tragicznie, ponieważ zdaje sobie sprawę z własnej zastępowalności - ona zniknie ale to z czym się zidentyfikowała zostanie zastąpione przez kogoś innego, a więc w jakimś sensie będzie trwała nadal bo będzie trwało to z czym się utożsamiła. W tym sensie bunt Upadłego pokazuje że zrozumiał on iż jako jednostka, konkretna jednostka, jest on niezastępowalny. Jest sobą, i niczym innym. Nic go nie zastąpi. Systemy totalitarne pokazywały ze można myśleć inaczej, że jednostka jako jednostka nie istnieje, że istnieje ona jedynie jako funkcja a jeżeli tak, to można ją zastąpić kiedy stanie się niewygodna.

Bunt Lucyfera to bunt kogoś, kto by zaistnieć, idzie pod prąd. To bunt jednej mrówki w wielkim mrowisku, która nie zgadza się z wyznaczoną jej przez przyrodę rolą. I choć inne mrówki mogą unicestwić renegata, on jeden będzie mógł ze śmiechem na ustach powiedzieć że istniał, podczas kiedy jego towarzysze stanowili zaledwie zastępowalne elementy większego organizmu. To bunt kropli która opiera się wielkiemu oceanowi przez wchłonięciem. Ta kropla to pascalowa licha trzcina którą wszechświat może z łatwością złamać, zmielić, przetworzyć w kosmicznej fabryce, ale on jest bezosobowy, nieświadomy, podczas kiedy ona jest tym, co choćby tylko w idealistycznym i beznadziejnym wyrazie niezgody i empatii może zakrzyknąć "Nie!".

Postać Phosphorosa podobna jest do postaci Prometeusza. Prometeusz przynosi ludziom ogień wykradziony bogom; Lucyfer zaś to Przynoszący Światło. Oboje sprawiają że ludzie wychodzą ze stanu błogiej ignorancji; wynurzają się z czystej zwierzęcości. Jaka jest natura daru który przynoszą - boskiego ognia i boskiego światła? Czy może to być świadomość własnego istnienia dzięki której istoty ludzkie mogą wynieść się ponad bezduszny mechanizm bezosobowej przyrody? Być może, jest to jedna z interpretacji. Ich czyn zakłóca boskie zamysły, za co zostają ukarani. W tej interpretacji bogowie reprezentują bezmyślne mechanizmy przyrody w której nic nie istnieje ponieważ nic nie jest w stanie uświadomić sobie własnego istnienia, podczas kiedy Prometeusz/Lucyfer aktualizują stworzenie dodając do niego świadomość, wolę, wyobraźnię, rozum.

Kolejna kontrowersja. Lucyfer z istoty swej, bo do tego jesteśmy przyzwyczajeni, powinien być przeciwieństwem Jezusa. Nie do końca tak jest. Jezus realizuje się jako jednostka w ramach lucyferycznej koncepcji indywidualizmu. Jest on idealistą sprzeciwiającym się światu którego nie może zaakceptować w takiej formie w jakiej go zastał. I choć jego sprzeciw przebiega w kontekście ram pojęciowych zależnych od czasu i miejsca w jakim sie pojawia, bo w tych ramach mieścić się musi by zostać zrozumianym, to istota tego sprzeciwu jest ponadczasowa - lucyferyczna lub prometejska.

W tradycji chrześcijańskiej Lucyfer postrzegany jest jako istota jednoznacznie zła. Nie tylko odmówił posłuszeństwa Bogu, ale i sprawił, jako Nechesh - rajski wąż, że nieposłusznymi stali się pierwsi ludzie. Lecz pomimo późniejszych demonizacji upadłego anioła, jego pierwotną przewiną jest wlasnie nieposłuszeństwo. "Nie będę służył" mówi Lucyfer i staje się Szatanem, Adwersarzem, przeciwnikiem wszelkiego porządku opartego na ślepym posłuszeństwie. Ślepo posłuszne istoty widzą w tym wobec czego są posłuszne miarę wszystkich cnót i norm postępowania. Nie ważne czy Bóg topi ludzkość lub inicjuje bratobójcze masakry - to jest dobre bo to czyni lub tego chce Bóg. Wystarczy że zamiast słowa "bóg" wstawimy słowa "władza", "społeczeństwo", "państwo", "naród" czy jakiekolwiek inne słowo wskazujące na jakąś "większą całość" żądającą posłuszeństwa, a ujrzymy Lucyfera jako kogoś zbuntowanego wobec bezmyślnych kolektywnych niszczycielskich sił. Pragnie on zaistnieć poza strukturą wymagającą czy narzucającą jednolitość. Burzy harmonię by odbudować ją po swojemu. Jest jednak indywidualistą. Jeżeli coś czyni, to jedynie dlatego że tego chce.

"Buntuję się więc jestem" to wstęp ku lucyferycznej podróży ku sobie samemu jako czemuś autonomicznemu i autentycznemu, bo lepiej być panem siebie samego poza narzuconymi, nie swoimi strukturami i być nim w doli i niedoli, choć tej drugiej znaczniej więcej, niż trwać w cieplarni stada, bezpiecznie i w poczuciu zadowolenia, ale na łańcuchu o który, co czyni tą żałosną sytuację dodatkowo śmieszną, samemu należy zadbać, by nie był za długi lub by go rdza nie przeżarła. Nie sposób ocenić tego buntu jako jednoznacznie dobrego lub złego ponieważ wychodzi on z jednostki i jest skierowany przeciw ustanowionemu status quo. Lucyferyczna rebelia to przede wszystkim postawa jednostki poszukującej lub dążącej do siebie samej. Tylko tyle.

Komentarz do wpisu:

Piszesz, że Lucyfer powstał jako część 'boskiego planu', że w pierwotnym zamyśle miał być tylko funkcją, pokornym sługą itd., który ma nie przejawiać indywidualizmu. Jednakże z powodu swojego indywidualizmu, afirmacji wolności, dąży do wyzwolenia się z pęt nałożonych nań przez bezdusznego Stworzyciela. Jego prawdziwe bytowanie przejawia się w byciu wolnym - i on chce za wszelką cenę urzeczywistnienia swojego prawdziwego 'ja'. Przejawem tego dążenia jest bunt - wola samostanowienia. Metą owego sprzeciwu, świętego 'NIE', jest całkowite wyrwanie się z łona Wszechojca - stanie się równym jemu samemu (by potem samemu zostać obalonym; widzę, że inspirujesz się Albertem Camusem, więc zapewne pamiętasz podobną koncepcje z człowieka zbuntowanego). Jednakże koniecznym jest zauważyć, że aby Lucyfer mógł zacząć w ogóle pożądać zrealizowania swojego 'ja' w sferze wolności, musi już posiadać pewne określone 'ja', w którym jest owe pragnienie wyzwolenia zawarte. Został stworzony tak, by dążyć do buntu, jego bunt nie jest tak na prawdę buntem, a tylko skomplikowanym projektem jego stwórcy. Odwołując się do kultury popularnej: pamiętasz zapewne film Matrix; główny bohater pozornie jest buntownikiem; jednak po jakimś czasie okazuje się, że wszystko co zrobił było zaprojektowane i zaplanowane, a on sam nadal pozostał taką 'funkcją', spełniającą swoje zadania.

Co pozostaje więc Lucyferowi? Albo jest on skazany na wieczne męczarnie jako próbujący się zbuntować i nie mogący tego zrobić w rzeczywistości, będzie naprzemienie ze swoim stworzycielem wdzierał się na szczyt, by potem z niego spaść i robić to ponownie (Syzyf), albo wybierze nieistnienie, nie mogąc pogodzić z narzuconą mu rolą.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
myśle że lucek jest całkiem spoko, był coprawda kiedyś sługusem jahwego ale widząc jakim skurwielem jest jego pan to sie zbuntował, i jahwe ma wielki ból dupy i od tysięcy lat oczernia go gdzie sie ino da...
 

Violinovy

Udzielny książę na 20m²
78
234
Kim w ogóle miałby być Lucyfer?
Jest od cholery różnych pism, z których różne religie i ich poszczególne wyznania część uznają, część nie.

Jak wspominał Mad.lock, wąż w tradycji żydowskiej to nie szatan. Zaś pikko.peikko opisał, skąd się w ogóle wziął tytuł "Przynoszącego światło".

Sam Szatan pierwotnie pełnił, z tego co pamiętam, rolę oskarżyciela. Miałby być sługą Jahwe, który jest niejako prokuratorem ludzkości. Stąd i greki diabolos.

Upadłe Anioły to kolejna kwestia. W księdze Henocha np. dokładniej poruszony jest wątek, gdzie dwustu synów boga zstępuje na ziemię, uczy ludzi roli, makijażu, sztuki wojennej i bierze sobie ludzkie córki. Z tych związków rodzą się giganci, których ciężaru nie jest w stanie ścierpieć ziemia. Przewodzi im Szemchazaj, zaś namawia go do tego Azazel (sam będący w tej wersji demonem pustyni). Po tej hecy wkurwiony Jahwe oczywiście dokonuje kary na nieposłusznych smarkach. Generalnie tracą łaskę, co w chrześcijaństwie oznacza zesłanie do piekieł i służbę u diabła. Co to oznacza w wykładni żydów, to prawdę mówiąc nie mam pojęcia, więc się nie wypowiem. Anioł to grecki odpowiednik Malaka, czyli wysłannika. Anioły więc to synowie Boga, bądź jego słudzy, zesłani na ziemię w konkretnym celu.

Są demony - bóstwa napotkanych ludów, w mitologii żydowskiej zdegradowane do roli złych duchów, wrogów Jahwe. Takie tam mierzenie fiuta, bądź przechwalanie się, kto złowił większą rybę - opowiadający, czy jego sąsiad...
Do tego jeszcze różne inne istoty, jak np. Lewiatan, którego pokonuje Jahwe i chełpi się tym, co sugeruje, że pierwotnie Bóg wcale nie był wszechmocny, wszechwiedzący etc. Tylko w takim przypadku jest miejsce na przeciwników dla niego, nie generujących jednocześnie sprzeczności i niedomówień, które teraz powszechnie występują w chrześcijaństwie. Te wszystkie niekompatybilności przekazów zmuszają teologów do karkołomnych akrobacji intelektualnych, aby byli w stanie zbudować względnie spójny obraz.

Do tego dochodzą elementy folkloru i miejscowego pogaństwa, włączane w chrześcijaństwo podobnie do wierzeń ludów, z którymi stykali się Izraelici. Są więc właśnie greckie daimony, wspólne dla wszystkich chrześcijan, ale też polskie czarty, jak Rokita, czy Boruta, wyrosłe z dawnych mitów.

Postać pojedynczego antagonisty Jahwe, w osobie jednego z jego synów, zbuntowanego i knującego przeciw ojcu, to najprawdopodobniej wynik zetknięcia się Izraelitów z Zaratusztrianizmem, gdzie Aryman i Ormuzd stanowią dualistyczną podstawę wiary, opartej na walce dobra - stanu naturalnego określonego przez kreatora, ze złem - stanem deprawacji dokonanej przez wroga stwórcy. Tam też owe kosmologiczne siły są względnie równe jeżeli chodzi o potęgę, co sprawia, że ów konflikt ma sens. Sens, którego brakuje gdy stawia się przeciwko sobie Boga Ojca - posiadającego przymioty omnipotencji, omniscencji i nieskończonego dobra, oraz Szatana - będącego zbuntowanym dziełem stwórcy, mającym jedynie moc siania zepsucia i kłamstw.

Rodzi się więc pytanie: Ostateczne rozwiązanie kwestii Lucyfera - czyli kogo? Istoty z chrześcijańskiej wykładni wiary? Jej popkulturowej interpretacji? Postaci z podań Izraelitów? Folklorystycznego rozumienia personifikacji złych mocy? Satanistycznych pomysłów, bądź interpretacji podań gnostycznych, które to same wyrosły z miksu filozofii, greckich misteriów, systemów magicznych, który wszedł w romans z odmianami wczesnego chrześcijaństwa, wciąż bliskim judaizmowi i chwytającym się Mitraizmu? Semickiego bożka zdegenerowanego do roli istoty podległej potężnemu Jahwe? A może Miltonowskiego buntownika z Raju utraconego?
 

martha

New Member
11
17
Lucyfer stał się upadłym aniołem, kiedy przestał adorować Boga, a zaczął adorować siebie. Kto odwraca się do Boga plecami i gapi się jedynie w siebie, ten odcina się od źródła miłości, piękna i światła. Pozbawiając się miłości, wpada w bezsens; pozbawiając się piękna, skazuje się na życie w kiczowatej masce – atrapie; pozbawiając się światła, skazuje się na ciemności. Tak upadł Lucyfer: z anioła światłości stał się istotą rozpaczy, kiczem anioła, aniołem ciemności. Do swojej ciemnej nory, obklejonej reklamami tandetnych produktów próbuje wciągnąć i nas. Liczy na to, że albo go nie docenimy (potraktujemy niepoważnie) albo przecenimy (potraktujemy jak wszechmocnego władcę)

Nie należy lekceważyć Złego, ubierając go w szaty bajek i rozrywki. On chętnie w takich kolorowych „szmatkach” spaceruje między nami… i robi swoje. Żyjemy w świecie, który wręcz bawi się Złym, śpiewa o grzechu, a nawet chwali się grzechem. Próbuje się malować bajkowy i romantyczny obraz jego kiczowatego i pełnego zagrożeń świata zła. Kręci się filmy, seriale, w których człowiek z jednej strony czuje się odprężony i bezpiecznie, bo to tylko film, to tylko serial, a z drugiej strony silnie sympatyzuje, a nawet identyfikuje się ze złem ubranym w eleganckie ubranie pozornego dobra, i żywi w sercu jakiś ukryty podziw dla zła. Próbuje się nam przedstawiać zło, jako coś bardziej atrakcyjnego od dobra. „Grzechem tego świata – mawiał Pius XII – jest utrata poczucia grzechu”

Dbajmy o zachowanie chrześcijańskiej równowagi. Równowaga polega na stawianiu Boga w centrum i na wierze, że On jest większy od największego zła. Zły istnieje i chce nas wytrącić z Bożego świata, abyśmy zaczęli zajmować się jedynie nim albo klaskając mu jakby był klaunem, który zabawia nas na scenie naszego życia, albo wpędzając nas w fałszywe lękowe przekonanie, że on może wszystko, co mu się rzewnie podoba, a dobro jest wobec niego bezsilne. Jeden jest Bóg i nie ma innego! Tak rozpoczyna się Dekalog: „Jam jest Pan Bóg Twój”. Te słowa są wstępem do naszego życia duchowego. Dbajmy o ziarno Bożej pszenicy, które jest zasiane w nas i czeka na obfite plony. Jedynie pszenicą warto zajmować się całym sercem, całym umysłem i całą wolą. W niej jest ukryta Boża miłość.
ks. Krzysztof Wons SDS

Najlepsze życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego Roku.

Bóg jest dobry! Przyszedł na świat w Dzieciątku Jezus, by mnie sobą nie speszyć, by mnie rozbroić miłością. Głębokiej radości i odważnego przyjęcia Jezusa Chrystusa do siebie.Błogosławieństwa Bożego w każdym dniu Nowego Roku wam życzy jaskółka.
 

stawrogin

Active Member
22
123
Pomijając już to, że koncepcja Boga chrześcijańskiego jest wewnętrznie sprzeczna na płaszczyźnie metafizycznej, to skupiając się na samych wartościach propagowanych przez Biblię masz koktajl porad użytecznych (nie zabijaj, nie kradnij itp.) i szkodliwych (czcij ojca swego i matkę swoją, nie pożądaj rzeczy, ni kobiety bliźniego). Ze względu na brak dowodów na istnienie Boga (co jest nierozłączną cechą religii jako takiej) musisz w sferze prywatnej przyjąć ten sam punkt wyjścia, co etatyści i wszelcy lewacy w sferze politycznej - wiarę, jako metodę poznania. Dlatego dziwi mnie twór pod nazwą "chrześcijańscy libertarianie", czyli realiści w kwestiach politycznych, a prywatnie osoby pragnące jednak posiadać usztywniającą knagę.
 

Solitary Man

Człowiek raczej piwnicy
492
2 229
W cytacie fragmenty artykułu "Steinerowska demonozofia" Jerzego Prokopiuka. W linku całość http://www.gnosis.art.pl/numery/gn07_prokopiuk_steinrowska_dem.HTM

:
(...) Lucyfer inspiruje człowieka jednostronnie do świata duchowego, tzn. do świata wyłącznie duchowego. W związku z tym jest patronem wszelkiego rodzaju idealizmu, sztuki (o tyle, o ile jest ona ekstatyczna, wychodząca poza materialność), mistyki, zwłaszcza orientalnej (...) wszędzie tam, gdzie pojawia się jednostronny ascetyzm, wrogość względem ciała, skrajny idealizm, szczególnego rodzaju eskapizm, mamy do czynienia z inspiracją Lucyfera (...)

(...) o istotach arymanicznych trzeba powiedzieć, że stanowią one dokładne przeciwieństwo istot lucyferycznych w tym sensie, że inspirują człowieka jednostronnie do świata materialnego, chcą go kompletnie pozbawić kontaktu ze światem duchowym. A wykorzystują do tego celu głównie materialistyczną naukę, materialistyczną technikę, materialistyczne systemy polityczno-społeczne, tzn. systemy oparte na terrorze. Bo o ile Lucyfer to ekstaza, o tyle Aryman to zimny intelekt i terror – to są dwa, że tak powiem, podstawowe jego elementy. (...)

(...) Steiner powiada, że jeśli jawią nam się demony w postaci kobiecej, to są to istoty lucyferyczne, jeśli zaś w postaci męskiej – to są to istoty arymaniczne. (...)

(...) Otóż właśnie za pośrednictwem takich dziedzin życia – jak nauka, technika, czy polityka materialistyczna – istoty arymaniczne chcą człowieka dosłownie uziemić, tzn. stworzyć z niego istotę, którą trzeba by nazwać kombinacją zwierzęcia z maszyną. (...)

A Wojciech Jóźwiak piszę o tym tak:

Aryman to (w myśl Steinera) zło złe jednoznacznie. Lucyfer to zło przybierające pozór dobra.

Istotą tego, co wyprawia w świecie Aryman i jego słudzy, jest przemoc, terror, zniszczenie, szerzenie gwałtu, śmierci i opresji. Duch Arymana unosi się nad pancernymi dywizjami i wokół rakietowych wyrzutni. Siły Arymana stworzyły łagry otoczone kolczastym drutem. Sługami Arymana są mafiozi i terroryści. W dziedzinie myśli Aryman podsuwa ludziom materializm: wiarę w to, że prócz atomów i pól siłowych nie ma w świecie nic, a świadomość jest tylko bezsilnym dodatkiem do instynktów i genów.

Lucyfer to zło dobre. Oczywiście, dobre tylko pozornie, bo jego specjalnością jest szerzenie złudzeń. Lucyfer głosi (ustami swoich wyznawców) pozornie piękne hasła: Ludzie, świat jest dobry, zło nie istnieje! Dzieci, kochajmy się! Raj, wolność, powszechne szczęście są na wyciągnięcie ręki! Wystarczy... właśnie, co wystarczy? Oto oferty Lucyfera: uwierzyć ślepo w słowa pewnego guru. Odrzucić wstrętne wynalazki, jak reaktor atomowy, samochód, pieniądze. Wypuścić bandytów z więzień. Kochać się ze wszystkimi braćmi lub siostrami. Zafundować sobie trip przy pomocy tabletki lub zastrzyku. Lucyfer głosi wolność bez odpowiedzialności. W dziedzinie myśli każe lekceważyć prawa materii (również psychologii, biologii, ekonomii...), tak jakby świat już tu na Ziemi składał się z samego ducha przesyconego miłością.

Lucyfer z Arymanem współdziałają ręka w rękę. Bolszewizm- komunizm był formacją zapewne najbardziej arymaniczną z dotychczas zbudowanych na Ziemi. To ich umiłowanie węgla, żelaza i przemysłu ciężkiego, zbrojenie się na potęgę, obsesyjnie materialistyczna filozofia, tępienie religii, łagry, obracanie milionów ludzi w niewolników, zabijanie milionów, kpiny z prawdy, wierności, zaufania, sumienia. Ich planowe niszczenie przyrody. Ich zabawy z bombami atomowymi o mocy 50 megaton. Ale przynętą, na którą arymaniczny bolszewizm łowił ludzi, przynajmniej na początku, był utopijny program zbudowania tu na Ziemi, i to od zaraz, społeczeństwa ludzi wyzwolonych, szczęśliwych i świadomie budujących swój los. Program z gruntu lucyferyczny: na pozór piękny, w istocie będący zbrodniczo łudzącą błyskotką.

Z kolei ruch hippisów, zwany też kontrkulturą, był lucyferyczny: ucieczkowa duchowość, narkotyczne odloty, rajskie (wizją Edenu inspirowane) komuny, gdzie panowała wspólnota własności i seksu. Ale też niemal od początku lucyferowemu rajowi na ziemi deptał po piętach Aryman, w postaci gangsterów, dla których hippisowski rynek zbytu na narkotyki był prawdziwym darem niebios. Szybko wśród samych hippisów zaczęły grasować wcielenia Arymana, przykładem Charls Manson.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Szatan bowiem może istnieć jedynie tak długo, dopóki ludzie wybierają zło, dopóki wybierają życie w grzechu, kiedy ludzie zaś zrezygnują z życia w grzechu na Ziemi, wtedy szatan przestanie istnieć.

A przypadkiem nie było tak, że szatan już istniał zanim pierwsi ludzie źle wybrali ? Poza tym w apokalipsie stoi jak byk, że ludzie aż do zniszczenia świata nie porzucą grzechu.

czyniąc dobro drogą która prowadzi do Raju, czy też czyniąc zło, drogą która prowadzi w tym przeciwnym kierunku.

Podstawowym czynnikiem zbawienia jest wiara. Uczynki stanowią jedynie owoc wiary:
"Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił." (Ef 2:8)

"wiedząc wszakże, że człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek" (Ga 2:16)

pozdro
 
Do góry Bottom