J
jaś skoczowski
Guest
kawador napisał:zdecydowanie tego nie chce, czego Ty chcesz.
W akapie będziesz miał swobodę realizowania tego, co TY chcesz. Ja ci w drogę wchodzić nie będę - tak długo, dopóki ty mi nie wejdziesz.
Kończąc, polecam tę dyskusje: http://liberalis.pl/2010/04/27/konsekwe ... skim/?cp=9
FatBantha vs jasiu - o propertarianizmie. FatBantha bezlitośnie wypunktował wszystkie mielizny i nonsensy jasizmu, czyta się to znakomicie. Na sam koniec określił swego rozmówce mianem "libertarianina" (cudzysłów jak najbardziej robi wrażenie).
Prawo własności ma to do siebie, że daje prawo właścicielowi do układania mi drogi, jeśli znajduję się na jego terenie. To nie to samo co wchodzenie komuś w drogę, to jest co poważniejszego - to jest ustalanie, bez jego udziału, jaka jest ta droga. Jeśli kiedykolwiek chciałbyś skorzystać z prawa własności i udałoby Ci się, to ustanowiłbyś na ten czas władzę dużo silniejszą niż ta, jaką zdobywasz poprzez "wejście w drogę". Dosłownie zinterpretowane twoje słowa dowodzą lepiej jak bardzo ignorujesz kwestię tego, że prawo własności wymaga relacji władzy i to silnej. Silniejszej od tej, którą możesz zdobyć, gdy wchodzisz komuś w drogę specjalnie, co jest jednym z rodzajów sporu. Ty w proponujesz system, w którym spór nie ma sensu, bo jedna ze stron ma prawo działać w określony sposób, a inne musi si jej podporządkować z tego względu. I zarzucasz mi co? To samo? No cóż, ale ja nie piszę, że proponuję sposób na zażegnanie konfliktów (nie sporów, konfliktów, w których nie trzeba się porozumiewać, jeśli da się wyeliminować przeciwnika). Ja chcę, żeby konflikty zazwyczaj nie prowadziły do eliminacji przeciwnika. Trzeba znaleźć zasady, które tworzą takie wyniki, a nie zasady, które sprawią, że ludzie nie będą mieli sprzecznych interesów.
Może to nie jest libertariańskie, ale jeśli to nie jest, a twoje jest, to libertarianizm nie tylko da się pogodzić z dominacją jednego człowieka nad drugim - akceptacja tej dominacją jest podstawą libertarianizmu. To masz na myśli?