inho
Well-Known Member
- 1 635
- 4 516
Temat zbiorczy na dyskusje, materiały medialne i naukowe związane z dietami i odżywianiem ogólnie.
Ty sugerowałeś, że muszę zmienić nawyki żywieniowe, bo na drugim końcu świata cośtam-cośtam... Zabawne, że przytoczyłeś akurat taki przykład w kontekście twojego promowania tezy, że pierdzące krowy powodują zmianę linii brzegowej na drugim końcu świata i generalnie globalny kataklizm.Oj nie, emisja CO2 to nie efekt motyla, to wyraznie obserwowalne zjawisko o konkretnych i policzalnych efektach a nie "pierdnalem wiec za pare dni moze ktos w Azji zostanie zmieciony wiatrem".
Gdy ostatnim razem powielałeś mity o szkodliwości czerwonego mięsa poprosiłem o chociaż jedno badanie, które dowodzi związku przyczynowo-skutkowego między spożywaniem przez ludzi mięsa a rakiem jelita, czy co ty tam za mity powielasz. Wedle mojej wiedzy takie badanie wciąż nie zostało przeprowadzone - ani jedno. Czekam więc dalej na naukowe podparcie powielanej przez ciebie tezy.Nauka jest zdecydowanie po stronie upraw roslinnych, po stronie diety niezawierajacej czerwonego miesa
Nie odżywiania ogólnie, tylko pewnych zagadnień z tym związanych. Nie pajacuj.Gdzie jestem sceptyczny w sprawie odzywiania? O czym Ty w ogole mowisz?
Rząd, promując nisko-emisyjne źródła energii i odchodząc od naszego narodowego czarnego złota.
Polacy głosując portfelami i zmieniając swoje zwyczaje poczynając od jedzenia, transportu po codzienne zwyczaje.
Itp itd.
Może gdybyś się lepiej odżywiał, to nie miałbyś problemów z ciągłością argumentacji.Czemu wciskasz tematy zwiazane z naukami spolecznymi do tematu o naukach scislych?
Tu masz rację. Wszystko świadczy o wyższości pożywienia pochodzenia zwierzęcego (PPZ) nad roślinnym (PPR). Ewolucyjna adaptacja człowieka do tego pierwszego, np. budowa i funkcjonowanie ludzkiego układu pokarmowego. Występowanie mikro i makroelementów w lekkostrawnej i w 100% przyswajalnej formie w PPZ w przeciwieństwie do trudnostrawnych, niestrawnych (błonnik) i słabo przyswajanych - kilka do kilkadziesiąt razy mniej przyswajalnych - form w PPR. Brak występowania związków antyodżywczych w PPZ w przeciwieństwie do PPR zawierających np. kwas fitowy (obecny w większości ziaren) utrudniający przyswajanie żelaza, magnezu, wapnia i innych oraz trawienie białek, tłuszczy. Podobnie niekorzystnie na przyswajalność białek wpływają garbniki roślinne, które typowi roślinożercy rozkładają przy pomocy specyficznych dla nich enzymów trawiennych. Do tej listy mogę dopisać jeszcze z kilkadziesiąt innych podobnych substancji. Występowanie witamin: w PPZ wszystkie konieczna dla ludzkiego organizmu w łatwo przyswajalnej formie. Dla odmiany w PPR witaminy B12 lub K2 w ogóle nie występują, roślinożercy potrafią je sobie wyprodukować - ludzie nie, witamina A w PPR w bardzo trudno przyswajalnej formie, u dzieci w ogóle nieprzyswajalnej, większość pozostałych występuje w PPR w mniej przyswajalnej dla człowieka formie niż w PPZ. I tak dalej......ale to również można użyć w innych tematach - to, że ktoś może mieć nietolerancję laktozy lub inną przypadłość nie zmienia faktu, że pewne typy pokarmów są zdrowsze lub mniej na całą populację i tyle - nie twórzmy tutaj jakiegoś prawdopośrodkizmu.
Tendencje polityczne i ideologiczne. Większość witamin jest rozpuszczalna w tłuszczach - tłuszcze zwierzęce są zdrowsze niż roślinne. Nadmierne spożywanie fruktozy jest od kilku dekad powodem ogromnego wzrostu ilości przypadków niealkoholowego stłuszczenia wątroby, od kilku lat obserwowane również u dzieci nadmiernie pojonych sokami owocowymi. Fruktoza ma to do siebie, że nie aktywuje poczucia sytości, więc ludzie mają tendencję pochłaniania produktów ją zawierających w nadmiarze. Do tego przez selektywną hodowlę najlepszych odmian owoców (czyli zawierających najwięcej cukru, dających najlepszy smak i najlepiej nadających się do przetwórstwa) - owoce te zawierają kilka- do kilkunastokrotnie większej ilości cukru niż naturalnie rosnące owoce 200-300 lat temu. Ciekawostka: w ogrodach zoologicznych zwierzętom przestaje się podawać owoce, bo obecny w nich cukier nie służy już nawet typowym roślinożercom.Prawdą jest za to, że całkowita eliminacja mięsa nie jest konieczna do "optymalnie" zdrowej diety - odpowiednie mięso jak najbardziej może być częścią względnie optymalnie-zdrwowej, jednak tendencje są na diety oparte o rośliny.
Dokładnie tak. Badania epidemiologiczne - poza dosłownie kilkoma ekstremalnymi przypadkami, jak przytoczony wpływ tytoniu - służą do wyszukiwania i generowania hipotez, które później próbuje się potwierdzić we właściwych badaniach. W połączeniu z ideologią i interesami politycznymi stosuje się je jednak do realizacji celów innych niż naukowe np. uzasadnienia inżynierii społecznej.W kwestii mięsa, chodzi o przetworzone mięso. Więc wędliny, hamburgery, hotdogi, pizze itp.
Czerwone mięso to wzrost zachorowalności o kilka procent w badaniach epidemiologicznych. Np. tytoń, to wzrost o KILKASET procent jeśli chodzi o zachorowalność na raka. Badania epidemiologiczne mają to do siebie, że ludzie patrzą wstecz i próbują określić, co i w jakiej ilości jedli, co jest kiepsko mierzalne i naukowe.
Jeśli się tym interesujesz, to bardzo dużo da ci poznanie mechanizmów funkcjonowania ludzkiego organizmu, rozpoznawania sygnałów złego odżywiania. Wtedy widać, że ludzie często ignorują - z niewiedzy, przyzwyczajenia - wzdęcia, gazy, zaparcia, uczucie ciężkości w bebechach, ciągły głód, brak poczucia sytości nawet po sporym posiłku lub niedługo po nim, choć to właśnie objawy tego, że pożywienie, które dostarczyliśmy, stwarza organizmowi trudności i problemy lub nie zawiera tego, czego organizm potrzebuje.Sam kiedyś patrzałem na tą piramidę i PRÓBOWAŁEM jej przestrzegać, ale zaobserwowałem, że pełne ziarna mi po prostu nie służą, i nie smakują. Szukając dalej możesz natrafić na artykuły o szkodliwych związkach, które utrudniają wchłanianie mikroskładników w pełnych ziarnach(jak np. żelazo). Ale przecież piramida z harvardu mówi, że trzeba jeść.
Ostatnio jako suplement do diety kupiłem sobie pyłek pszczeli i jem łyżeczkę dziennie.
Ostatnio jako suplement do diety kupiłem sobie pyłek pszczeli i jem łyżeczkę dziennie.
Dobry ten pyłek pszczeli? Jak smakuje, coś podobnego do miodu? Jest słodki? Ile się go je. Zaintrygował mnie, nie powiem. Uwielbiam miód, zwłaszcza spadziowy, wiem, że to co innego, ale może być dobre. Wyczytałem, że dobrze działa na czerwone krwinki, co jest dodatkowym plusem. Chyba też to jadłeś @Jaranek ?
Nie rozpuszczam w szklance tylko nakładam do jamy gębowej pełną łyżkę a potem dodaję do tego drobne łyczki wody. W ten sposób w ryju powstaje gęsty nektar o cudownym niepowtarzalnym smaku. Który wolniutko przełykam Ten posmak utrzymuje się w przełyku jeszcze długo po połknięciu.
Na wagę wpływa przede wszystkim bilans energetyczny. CICO. Kalorie spożyte, kalorie zużyte.zwiększył się w przeciętnej diecie udział węglowodanów, co wiąże się ze epidemią choroby cywilizacyjnej zwanej otyłością
Zła wiadomość dla frutarian: szkodliwość cukru powoli przebija się do mainstreamu, nawet CNN - lewicowy bastion - pisze o szkodliwości soków owocowych. Wciąż rekomendują za dużo, ale trend jest ok:
"Although fruit juices may not be as deleterious as sugar-sweetened beverages, their consumption should be moderated in children and adults, especially for individuals who wish to control their body weight,"
***
Chociaż ten artykuł oparto na badaniu ankietowym, co jest słabą podstawą, to jednak przekaz jest właściwy.
Fruktoza omija cały system zarządzania cukrem we krwi i jest w wątrobie przetwarzana bezpośrednio na trójglicerydy. Wysokie trójglicerydy to jedna z głównych przyczyn miażdżycy, a w konsekwencji np. zawałów serca. Fruktoza jest też główną przyczyną gwałtownie rosnącej liczby przypadków niealkoholowego stłuszczenia wątroby.
Powoli dobiega końca 50-letni eksperyment z pompowaniem w ludzi cukru, a jego skutki są tragiczne. W kolejnych latach spodziewam się dużego zwrotu w temacie żywienia.
Wedle mojej wiedzy nie ma naukowych podstaw do takiego stwierdzenia ani dla takich rekomendacji. Są tylko wątpliwej jakości "badania" ankietowe oraz wyssane z palca medialne mity.Tłuszcze nasycone powinno się ograniczać. Zaleca się celowanie w wartość poniżej ok 12% lub 10% energii pochodzącej z tłuszczów nasyconych.
U Joe Rogana wielokrotnie już widziałem sportowców, głównie fighterów i biegaczy, przechodzących na diety niskowęglowodanowe. Ostatnio widziałem sporo materiałów na temat okresowego postu i trenowaniu pod jego koniec, bo wtedy rośnie HGH. Myślę, że skoro zawodowi fighterzy i maratończycy decydują się na to, to nie bez przyczyny. Chyba tylko kulturyści i strongmani wymagają węglowodanów, bo tłuszcz w przeciwieństwie do węglowodanów, aktywuje uczucie sytości przez co trudno jest zjeść tyle kalorii, ile oni pochłaniają. Z drugiej strony Schwarzenegger nazwał kiedyś cukier "białą śmiercią", a Dorian Yates u szczytu swojej kariery dziwił się, dlaczego produkty oznaczone jako "fit" miały mało tłuszczu i dużo cukru.Pomimo tego, że dieta z dosyć dużą ilością tłuszczów nienasyconych i małą nasyconych jest uważana za zdrową, wielu sportowców wybiera diety wysokowęglowodanowe, gdyż też nie są tragiczne dla zdrowia, ale lepiej im się trenuje.
Błonnik spowalnia trawienie, ponieważ jest niestrawny i - w uproszczeniu - powlekając ścianę jelit blokuje absorpcję substancji odżywczych. Wchodzi jedną stroną, wychodzi drugą. Poza spowalnianiem absorpcji cukru nie ma dla ludzi żadnej wartości odżywczej. Kwestią pozostaje to, poco ładować w siebie coś, co trzeba później ograniczać, żeby się nie wchłonęło...Błonnik spowalnia trawienie, wyrzut insuliny jest wolniejszy. Owoc zawiera mniej więcej połowę glukozy i połowę fruktozy. Dodatkowo w błonniku jest dużo minerałów i witamin. Więc dwie różne rzeczy - sok, a cały owoc.
Powoli dobiega końca 50-letni eksperyment z pompowaniem w ludzi cukru, a jego skutki są tragiczne. W kolejnych latach spodziewam się dużego zwrotu w temacie żywienia.
Prawdą jest, że oficjalne rekomendacje żywieniowe są kompromisem pomiędzy zdrowiem, możliwościami produkcyjnymi gospodarki oraz ideologicznym ograniczaniem co2 pochodzącego od bydła. Nikt się z tym nie kryje:No ale jak zawalczysz z ceną? Która, nawiasem pisząc, jest silnie skorelowana z pochłonietą energią i z drugiej strony z emisjami CO2. Kaloria zwierzeca kosztuje z 10 razy więcej od roślinnej.
o ile politycy nie nałożą jakiegoś absurdalnego podatku "od mięsa", to ceny będą spadać
7 do 8 porcji świeżych owoców i warzyw dziennie. Ilu ludzi znasz, którzy rzeczywiście stosują się do tych zaleceń? Bo mi się wydaje, że prawie nikt do tych zaleceń nie stosuje.Ale mi nie o to chodzi. Od 50 lat wszyscy traktowali te zalecenia, jako z założenia najlepsze dla zdrowia i nikt tego nie kwestionował, a okazało się, że w tym czasie masowo pogarsza się zdrowie ludzi. Zaczynają pojawiać się badania, które wykazują, że choroby "cywilizacyjne" są właśnie pochodną tych zaleceń.
Kilo łopatki, karkówki można dostać za 12-18 pln (2000-2500 kcal) - czy to drogo? Do tego z powodu wieloletniej demonizacji tłuszczu obecnie hoduje się chude świnie. Kiedyś hodowano naturalnie tłustsze zwierzęta, co lepiej zaspokajało potrzeby kaloryczne. W USA ludzie polują na wysokotłuszczowe (70-30) kawałki i coraz więcej producentów dostarcza na rynek takie produkty. Rynek się szybko dostosowuje; przykładowo można już kupić keto-lody (dużo tłuszczu, zero-cukru). To nie jest mój problem, jak oni to robią.Jak obniżysz koszt produkcji świni? Ona zjada 1000 kcal paszy i przetwarza ją w (rząd wielkości) 100 kcal w białku i tłuszczach zwierzęcych. Te 900 kcal idzie w pizdu.
Prawda, ale to jest pochodna rekomendacji obniżenia ilości spożywanego tłuszczu w diecie. Obniżenie tłuszczu powoduje stałe uczucie głodu, ponieważ węglowodany nie aktywują uczucia sytości w mózgu. Żeby nie powodować skoków cukru we krwi i idących za tym skoków insuliny zgodnie z rekomendacjami trzeba by jeść cały dzień kilkanaście posiłków dziennie. Na im więcej małych posiłków rozłożone jest jedzenie tym lepiej.7 do 8 porcji świeżych owoców i warzyw dziennie. Ilu ludzi znasz, którzy rzeczywiście stosują się do tych zaleceń? Bo mi się wydaje, że prawie nikt do tych zaleceń nie stosuje.
Zalecenia zaleceniami, a ludzie jedzą fast food, bo jest tani i nie mają czasu przygotować własnego jedzenia.