OP
OP
inho

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Poniżej wydzielona część mojej odpowiedzi z tematu globcia dotycząca odżywiania.

Oj nie, emisja CO2 to nie efekt motyla, to wyraznie obserwowalne zjawisko o konkretnych i policzalnych efektach a nie "pierdnalem wiec za pare dni moze ktos w Azji zostanie zmieciony wiatrem".
Ty sugerowałeś, że muszę zmienić nawyki żywieniowe, bo na drugim końcu świata cośtam-cośtam... Zabawne, że przytoczyłeś akurat taki przykład w kontekście twojego promowania tezy, że pierdzące krowy powodują zmianę linii brzegowej na drugim końcu świata i generalnie globalny kataklizm. :)

Skoro już jesteśmy przy pierdzeniu... Trawienie pokarmu roślinnego opiera się na jego fermentowaniu przy udziale odpowiednich bakterii. Efektem ubocznym tego procesu jest powstawanie gazów cieplarnianych. Jeśliby ludzie przestawili się na pożywienie pochodzenia roślinnego, to przejęliby również udział w produkcji tych gazów - zamiast pierdzących krów, byliby pierdzący ludzie. Czy w związku z tym, w celu ratowania Ziemi przed "największym problemem w historii ludzkości", są już na tapecie jakieś plany depopulacji planety?

Nauka jest zdecydowanie po stronie upraw roslinnych, po stronie diety niezawierajacej czerwonego miesa
Gdy ostatnim razem powielałeś mity o szkodliwości czerwonego mięsa poprosiłem o chociaż jedno badanie, które dowodzi związku przyczynowo-skutkowego między spożywaniem przez ludzi mięsa a rakiem jelita, czy co ty tam za mity powielasz. Wedle mojej wiedzy takie badanie wciąż nie zostało przeprowadzone - ani jedno. Czekam więc dalej na naukowe podparcie powielanej przez ciebie tezy.

Gdzie jestem sceptyczny w sprawie odzywiania? O czym Ty w ogole mowisz?
Nie odżywiania ogólnie, tylko pewnych zagadnień z tym związanych. Nie pajacuj. :)

Rząd, promując nisko-emisyjne źródła energii i odchodząc od naszego narodowego czarnego złota.
Polacy głosując portfelami i zmieniając swoje zwyczaje poczynając od jedzenia, transportu po codzienne zwyczaje.
Itp itd.
Czemu wciskasz tematy zwiazane z naukami spolecznymi do tematu o naukach scislych?
Może gdybyś się lepiej odżywiał, to nie miałbyś problemów z ciągłością argumentacji. ;)

...ale to również można użyć w innych tematach - to, że ktoś może mieć nietolerancję laktozy lub inną przypadłość nie zmienia faktu, że pewne typy pokarmów są zdrowsze lub mniej na całą populację i tyle - nie twórzmy tutaj jakiegoś prawdopośrodkizmu.
Tu masz rację. Wszystko świadczy o wyższości pożywienia pochodzenia zwierzęcego (PPZ) nad roślinnym (PPR). Ewolucyjna adaptacja człowieka do tego pierwszego, np. budowa i funkcjonowanie ludzkiego układu pokarmowego. Występowanie mikro i makroelementów w lekkostrawnej i w 100% przyswajalnej formie w PPZ w przeciwieństwie do trudnostrawnych, niestrawnych (błonnik) i słabo przyswajanych - kilka do kilkadziesiąt razy mniej przyswajalnych - form w PPR. Brak występowania związków antyodżywczych w PPZ w przeciwieństwie do PPR zawierających np. kwas fitowy (obecny w większości ziaren) utrudniający przyswajanie żelaza, magnezu, wapnia i innych oraz trawienie białek, tłuszczy. Podobnie niekorzystnie na przyswajalność białek wpływają garbniki roślinne, które typowi roślinożercy rozkładają przy pomocy specyficznych dla nich enzymów trawiennych. Do tej listy mogę dopisać jeszcze z kilkadziesiąt innych podobnych substancji. Występowanie witamin: w PPZ wszystkie konieczna dla ludzkiego organizmu w łatwo przyswajalnej formie. Dla odmiany w PPR witaminy B12 lub K2 w ogóle nie występują, roślinożercy potrafią je sobie wyprodukować - ludzie nie, witamina A w PPR w bardzo trudno przyswajalnej formie, u dzieci w ogóle nieprzyswajalnej, większość pozostałych występuje w PPR w mniej przyswajalnej dla człowieka formie niż w PPZ. I tak dalej...

Ale krowy pierdzą i powodują "największy problem w historii ludzkości" więc chrzanić biologię i chemię, jeśli nie pasuje do ideologii i celów politycznych... ;)

Prawdą jest za to, że całkowita eliminacja mięsa nie jest konieczna do "optymalnie" zdrowej diety - odpowiednie mięso jak najbardziej może być częścią względnie optymalnie-zdrwowej, jednak tendencje są na diety oparte o rośliny.
Tendencje polityczne i ideologiczne. Większość witamin jest rozpuszczalna w tłuszczach - tłuszcze zwierzęce są zdrowsze niż roślinne. Nadmierne spożywanie fruktozy jest od kilku dekad powodem ogromnego wzrostu ilości przypadków niealkoholowego stłuszczenia wątroby, od kilku lat obserwowane również u dzieci nadmiernie pojonych sokami owocowymi. Fruktoza ma to do siebie, że nie aktywuje poczucia sytości, więc ludzie mają tendencję pochłaniania produktów ją zawierających w nadmiarze. Do tego przez selektywną hodowlę najlepszych odmian owoców (czyli zawierających najwięcej cukru, dających najlepszy smak i najlepiej nadających się do przetwórstwa) - owoce te zawierają kilka- do kilkunastokrotnie większej ilości cukru niż naturalnie rosnące owoce 200-300 lat temu. Ciekawostka: w ogrodach zoologicznych zwierzętom przestaje się podawać owoce, bo obecny w nich cukier nie służy już nawet typowym roślinożercom.

Przez "piramidę żywieniową", bezzasadne podważanie wartości PPZ zwiększył się w przeciętnej diecie udział węglowodanów, co wiąże się ze epidemią choroby cywilizacyjnej zwanej otyłością oraz konkretniej cukrzycą, miażdżycą, niealkoholowym stłuszczeniem wątroby, zespołem drażliwego jelita itd... Otyłość i jej konsekwencje są drugą w kolejności przyczyną śmierci w USA (zaraz po aborcji) za to mięso jest przedstawiane jako niezdrowe, choć nie ma żadnych naukowych dowodów potwierdzających taką tezę, a opierając dietę na PPZ łatwiej i efektywniej zaspokaja się potrzeby żywieniowe.

***

W kwestii mięsa, chodzi o przetworzone mięso. Więc wędliny, hamburgery, hotdogi, pizze itp.
Czerwone mięso to wzrost zachorowalności o kilka procent w badaniach epidemiologicznych. Np. tytoń, to wzrost o KILKASET procent jeśli chodzi o zachorowalność na raka. Badania epidemiologiczne mają to do siebie, że ludzie patrzą wstecz i próbują określić, co i w jakiej ilości jedli, co jest kiepsko mierzalne i naukowe.
Dokładnie tak. Badania epidemiologiczne - poza dosłownie kilkoma ekstremalnymi przypadkami, jak przytoczony wpływ tytoniu - służą do wyszukiwania i generowania hipotez, które później próbuje się potwierdzić we właściwych badaniach. W połączeniu z ideologią i interesami politycznymi stosuje się je jednak do realizacji celów innych niż naukowe np. uzasadnienia inżynierii społecznej.

Ludzie często nie zdają sobie sprawy co oznacza takie kilka procent. Jeśli np. stwierdzonoby epidemiologicznie 3% wzrost, to oznaczałoby to, że w obserwowanej grupie x ludzi na każde 100 osób które nie jadły mięsa i zachorowały na raka przypadają 103 osoby które jadły mięso i zachorowały na raka. Czyli wśród wszystkich, którzy zachorowali na raka było proporcjonalnie 100 osób nie jedzących i 103 jedzące mięso. Taka byłaby różnica.
Nawiasem mówiąc przytoczone kilka procent, to w takich badaniach wielokrotnie mniej niż wynosi błąd statystyczny więc taki wynik, niepotwierdzony dokładniejszą metodą, nie ma absolutnie żadnej wartości naukowej i nie jest potwierdzeniem czegokolwiek.

Sam kiedyś patrzałem na tą piramidę i PRÓBOWAŁEM jej przestrzegać, ale zaobserwowałem, że pełne ziarna mi po prostu nie służą, i nie smakują. Szukając dalej możesz natrafić na artykuły o szkodliwych związkach, które utrudniają wchłanianie mikroskładników w pełnych ziarnach(jak np. żelazo). Ale przecież piramida z harvardu mówi, że trzeba jeść.
Jeśli się tym interesujesz, to bardzo dużo da ci poznanie mechanizmów funkcjonowania ludzkiego organizmu, rozpoznawania sygnałów złego odżywiania. Wtedy widać, że ludzie często ignorują - z niewiedzy, przyzwyczajenia - wzdęcia, gazy, zaparcia, uczucie ciężkości w bebechach, ciągły głód, brak poczucia sytości nawet po sporym posiłku lub niedługo po nim, choć to właśnie objawy tego, że pożywienie, które dostarczyliśmy, stwarza organizmowi trudności i problemy lub nie zawiera tego, czego organizm potrzebuje.

Piramidą się nie przejmuj, bo ta (i jej powszechnie powielane pochodne) powstała kilkadziesiąt lat temu na zamówienie polityczne - nie w oparciu o optymalne odżywianie człowieka tylko o możliwości produkcyjne ówczesnej gospodarki i związane z tym możliwości zapewnienia żywności dla rosnącej ilości ludzi. Masz jedno życie, jedno zdrowie - jedz to, co ci służy, bo pomimo pewnych generalnych zależności, jest tak jak piszesz, ostatecznie każdy jest trochę inny, co może oznaczać np. inną od normy tolerancję poszczególnych rodzajów pożywienia.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Korelacja pomiędzy otyłością a dochodami liczy sobie zaledwie 3 dekady

otyly-208090d1c509acd3373bb3e41b7cfcc3.jpg


Nie jest tajemnicą, że ubożsi Amerykanie są bardziej narażeni na otyłość i cukrzycę. Od dawna jest znana negatywna korelacja pomiędzy przychodami gospodarstwa domowego, a wagę i zachorowaniem na cukrzycę. Jednak, jak donosi brytyjsko-amerykański zespół naukowy, ta korelacja pojawiła się przed zaledwie 30 laty.

Od roku 1990 wzrost liczy osób otyłych i chorujących na cukrzycę jest największy w najbiedniejszych regionach USA, mówi Alexander Bentley z University of Tennessee. A wzrost ten jest skorelowany z upowszechnieniem się syropu glukozowo-fruktozowego, dodawanego do żywności. Tymczasem jeszcze przed 100 laty otyłość była czymś niezwykle rzadkim w krajach rozwiniętych.

Bentley i jego zespół przeanalizowali dane z CDC dotyczące otyłości, poziomu aktywności fizycznej, dochodów oraz cukrzycy. Z kolei z danych zebranych w ramach Food Access Research Atlas dowiedzieli się, jaka jest dostępność do samochodów i jaka odległość od supermarketów i wielkopowierzchniowych sklepów spożywczych.

Analizy wykazały, że jeszcze w roku 1990, gdy odsetek osób otyłych był w USA 3-krotnie niższy niż obecnie, nie istniała zależność pomiędzy otyłością a dochodami. Obecnie korelacja taka jest niezwykle silna. W takich stanach jak Alabama, Mississippi i Wirginia Zachodnia, w których średnie dochody gospodarstwa domowego wynoszą mniej niż 45 000 dolarów otyłych jest aż 35% osób. Natomiast w bogatszych Kolorado, Kalifornii i Massachusetts, gdzie średnie dochody to 65 000 USD, otyłych jest 25% mieszkańców.

Z danych widzimy, że korelacja nie istniała w 1990 roku. Rozwinęła się ona w ostatnich dekadach, stwierdza Bentley.
Zdaniem naukowców za eksplozję otyłości odpowiada obecność na rynku napojów i żywności zawierających dużą ilość syropu glukozowo-fruktozowego. W przeszłości w diecie mieszkańców USA było bardzo mało cukru i niemal nie było rafinowanych węglowodanów. Jeszcze w 1909 roku z cukrów pochodziło 12% energii spożywanej przez mieszkańca USA. Do roku 2000 odsetek ten wzrósł do 19%.

Syrop glukozowo-fruktozowy pojawił się w amerykańskiej żywności w latach 70. Gwałtowny wzrost liczby osób otyłych jest zatem ściśle skorelowany z pojawieniem się pierwszego pokolenia żywionego tym produktem. Do roku 2000 przeciętny mieszkaniec USA zjadał rocznie 27 kilogramów syropu glukozowo-fruktozowego, czyli połowę całego spożycia cukru. Syrop ten jest głównym źródłem cukru w napojach gazowanych. Tymczasem w 2016 roku przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe wydawało na napoje gazowane 7% swoich dochodów, a w ubogich gospodarstwach domowych było to 9%.

https://kopalniawiedzy.pl/otylosc-dochody-syrop-glukozowo-fruktozowy,29269
 

Pestek

Well-Known Member
688
1 879
Przepraszam za brak cytatów, ale trochę się śpieszę, a temat dla mnie ciekawy.

W kwestii mięsa czerwonego, można jeszcze powiedzieć, że nie bierze się po uwagę czegoś takiego jak healthy user bias. Tzn. np bierze się ludzi, którzy spożywają mięso w formie przetworzonej i nieprzetworzonej i wkłada ich do jednego wora. A właśnie przetworzone mięso, zwłaszcza w połączeniu z węglami prostymi postarza i przyczynia się do chorób. Gdyby porównać ludzi na naturalnym pożywieniu mięsnym, którzy jedzą je np. z warzywami, i wegan, to wynik mógłby być taki sam, ale nie znam takich badań.

Edit.
W kwestii warzyw i owoców, to ciężko znaleźć dobre i zdrowe. Kupiłem u rolnika obok co ma eko sklep, i dobre. Kupuje w markecie eko, i do dupy. Z bananami różnie, czasami te eko są dobre, a czasami normalne można dostać dobre.
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
inho

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
@Pestek Połączyłeś dwie sprawy w jedną. ;) Mieszanie produktów przetworzonych i nieprzetworzonych to jedno, a healthy user bias to drugie. HUB polega na tym, że były próby dowodzenia szkodliwości mięsa poprzez porównanie społeczności, które prowadzą generalnie zdrowy tryb życia (na przykładzie jakichś ortodoksyjnych mormonów, aktywnych fizycznie, niepalących, niepijących itd,) i przy okazji nie jedzą mięsa oraz społeczności, które prowadzą generalnie niezdrowy tryb życia (przeciętny Amerykanin, brak aktywności fizycznej, dieta fastfoodowa) i przy okazji jedzą mięso. Ignorując wszystkie czynniki poza kwestią jedzenia mięsa, wychodziło, że jedzenie mięsa skraca życie. :D
 

Pestek

Well-Known Member
688
1 879
Tak, wyraziłem się nieprecyzyjnie. Pamiętam materiał, w którym Kresser u Rogana narzekał, że bierze się właśnie zdrową populację jak wegan czy Adwentystów Dnia Siódmego, i porównuje z przeciętnym mięsożercą, który spożywa mięso w formie przetworzonej.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Ostatnio jako suplement do diety kupiłem sobie pyłek pszczeli i jem łyżeczkę dziennie.

pylek-kwiatowy-pszczeli-01.jpg

Uwielbiam pyłek. Nie rozpuszczam w szklance tylko nakładam do jamy gębowej pełną łyżkę a potem dodaję do tego drobne łyczki wody. W ten sposób w ryju powstaje gęsty nektar o cudownym niepowtarzalnym smaku. Ten posmak utrzymuje się w przełyku jeszcze długo po połknięciu.
 
OP
OP
inho

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Zła wiadomość dla frutarian: szkodliwość cukru powoli przebija się do mainstreamu, nawet CNN - lewicowy bastion - pisze o szkodliwości soków owocowych. Wciąż rekomendują za dużo, ale trend jest ok:


"Although fruit juices may not be as deleterious as sugar-sweetened beverages, their consumption should be moderated in children and adults, especially for individuals who wish to control their body weight,"​

***

Chociaż ten artykuł oparto na badaniu ankietowym, co jest słabą podstawą, to jednak przekaz jest właściwy.

Fruktoza omija cały system zarządzania cukrem we krwi i jest w wątrobie przetwarzana bezpośrednio na trójglicerydy. Wysokie trójglicerydy to jedna z głównych przyczyn miażdżycy, a w konsekwencji np. zawałów serca. Fruktoza jest też główną przyczyną gwałtownie rosnącej liczby przypadków niealkoholowego stłuszczenia wątroby.

Powoli dobiega końca 50-letni eksperyment z pompowaniem w ludzi cukru, a jego skutki są tragiczne. W kolejnych latach spodziewam się dużego zwrotu w temacie żywienia.
 

Sorasil

Well-Known Member
160
488
Ostatnio jako suplement do diety kupiłem sobie pyłek pszczeli i jem łyżeczkę dziennie.

pylek-kwiatowy-pszczeli-01.jpg

Dobry ten pyłek pszczeli? Jak smakuje, coś podobnego do miodu? Jest słodki? Ile się go je. Zaintrygował mnie, nie powiem. Uwielbiam miód, zwłaszcza spadziowy, wiem, że to co innego, ale może być dobre. Wyczytałem, że dobrze działa na czerwone krwinki, co jest dodatkowym plusem. Chyba też to jadłeś @Jaranek ?
 
D

Deleted member 4683

Guest
Dobry ten pyłek pszczeli? Jak smakuje, coś podobnego do miodu? Jest słodki? Ile się go je. Zaintrygował mnie, nie powiem. Uwielbiam miód, zwłaszcza spadziowy, wiem, że to co innego, ale może być dobre. Wyczytałem, że dobrze działa na czerwone krwinki, co jest dodatkowym plusem. Chyba też to jadłeś @Jaranek ?

Smak pyłku nie przypomina miodu. Każdy spodziewa się, że to będzie coś w rodzaju naturalnego "miodu w proszku", ja też podszedłem z takim nastawieniem i na początku niezbyt mi smakował. Ale pyłek nie jest ani szczególnie słodki ani "miodowy". Smak jest bardzo intensywny i ciekawy. Jakby słodki i gorzki jednocześnie z bardzo wyczuwalnym dodatkiem "czegoś" pszczelego Ja stosuję metodę która kiedyś opisywałem:

Nie rozpuszczam w szklance tylko nakładam do jamy gębowej pełną łyżkę a potem dodaję do tego drobne łyczki wody. W ten sposób w ryju powstaje gęsty nektar o cudownym niepowtarzalnym smaku. Który wolniutko przełykam Ten posmak utrzymuje się w przełyku jeszcze długo po połknięciu.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Kiedyś wydawało mi się, że hipoteza insulinowa (węglowodany powodują tycie) ma sens. Teraz z perspektywy czasu mam wrażenie, że zachodził u mnie efekt Dunninga-Krugera. Coś tam wiedziałem z biologii i myślałem, że da się z tego wywnioskować więcej, niż się da.

zwiększył się w przeciętnej diecie udział węglowodanów, co wiąże się ze epidemią choroby cywilizacyjnej zwanej otyłością
Na wagę wpływa przede wszystkim bilans energetyczny. CICO. Kalorie spożyte, kalorie zużyte.

Co do tłuszczów to niezdrowe są tłyszcze trans. Tłuszcze nasycone powinno się ograniczać. Zaleca się celowanie w wartość poniżej ok 12% lub 10% energii pochodzącej z tłuszczów nasyconych. Tłuszcze nienasycone są ok. Oczywiście są ok, o ile bilans energetyczny diety nie spowoduje w dłuższym okresie otyłości.

Pomimo tego, że dieta z dosyć dużą ilością tłuszczów nienasyconych i małą nasyconych jest uważana za zdrową, wielu sportowców wybiera diety wysokowęglowodanowe, gdyż też nie są tragiczne dla zdrowia, ale lepiej im się trenuje.
 

Pestek

Well-Known Member
688
1 879
Zła wiadomość dla frutarian: szkodliwość cukru powoli przebija się do mainstreamu, nawet CNN - lewicowy bastion - pisze o szkodliwości soków owocowych. Wciąż rekomendują za dużo, ale trend jest ok:


"Although fruit juices may not be as deleterious as sugar-sweetened beverages, their consumption should be moderated in children and adults, especially for individuals who wish to control their body weight,"​

***

Chociaż ten artykuł oparto na badaniu ankietowym, co jest słabą podstawą, to jednak przekaz jest właściwy.

Fruktoza omija cały system zarządzania cukrem we krwi i jest w wątrobie przetwarzana bezpośrednio na trójglicerydy. Wysokie trójglicerydy to jedna z głównych przyczyn miażdżycy, a w konsekwencji np. zawałów serca. Fruktoza jest też główną przyczyną gwałtownie rosnącej liczby przypadków niealkoholowego stłuszczenia wątroby.

Powoli dobiega końca 50-letni eksperyment z pompowaniem w ludzi cukru, a jego skutki są tragiczne. W kolejnych latach spodziewam się dużego zwrotu w temacie żywienia.

Co innego sok owocowy, czyli cukier z owoców oddzielony od błonnika, a co innego zjedzenie całego owocu. Błonnik spowalnia trawienie, wyrzut insuliny jest wolniejszy. Owoc zawiera mniej więcej połowę glukozy i połowę fruktozy. Dodatkowo w błonniku jest dużo minerałów i witamin. Więc dwie różne rzeczy - sok, a cały owoc.
 
OP
OP
inho

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Tłuszcze nasycone powinno się ograniczać. Zaleca się celowanie w wartość poniżej ok 12% lub 10% energii pochodzącej z tłuszczów nasyconych.
Wedle mojej wiedzy nie ma naukowych podstaw do takiego stwierdzenia ani dla takich rekomendacji. Są tylko wątpliwej jakości "badania" ankietowe oraz wyssane z palca medialne mity. :)

Pomimo tego, że dieta z dosyć dużą ilością tłuszczów nienasyconych i małą nasyconych jest uważana za zdrową, wielu sportowców wybiera diety wysokowęglowodanowe, gdyż też nie są tragiczne dla zdrowia, ale lepiej im się trenuje.
U Joe Rogana wielokrotnie już widziałem sportowców, głównie fighterów i biegaczy, przechodzących na diety niskowęglowodanowe. Ostatnio widziałem sporo materiałów na temat okresowego postu i trenowaniu pod jego koniec, bo wtedy rośnie HGH. Myślę, że skoro zawodowi fighterzy i maratończycy decydują się na to, to nie bez przyczyny. Chyba tylko kulturyści i strongmani wymagają węglowodanów, bo tłuszcz w przeciwieństwie do węglowodanów, aktywuje uczucie sytości przez co trudno jest zjeść tyle kalorii, ile oni pochłaniają. Z drugiej strony Schwarzenegger nazwał kiedyś cukier "białą śmiercią", a Dorian Yates u szczytu swojej kariery dziwił się, dlaczego produkty oznaczone jako "fit" miały mało tłuszczu i dużo cukru. ;)

Na razie rozpoczęła się dyskusja - głównie z powodu coraz większej ilości badań potwierdzających szkodliwość cukru przebijających się do opornych mediów, które żyją z reklam coli i snickersów. Trwają już wstępne badania (RCT) diet niskowęglowodanowych, także zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Błonnik spowalnia trawienie, wyrzut insuliny jest wolniejszy. Owoc zawiera mniej więcej połowę glukozy i połowę fruktozy. Dodatkowo w błonniku jest dużo minerałów i witamin. Więc dwie różne rzeczy - sok, a cały owoc.
Błonnik spowalnia trawienie, ponieważ jest niestrawny i - w uproszczeniu - powlekając ścianę jelit blokuje absorpcję substancji odżywczych. Wchodzi jedną stroną, wychodzi drugą. Poza spowalnianiem absorpcji cukru nie ma dla ludzi żadnej wartości odżywczej. Kwestią pozostaje to, poco ładować w siebie coś, co trzeba później ograniczać, żeby się nie wchłonęło... ;)
 
Ostatnia edycja:

tolep

five miles out
8 579
15 476
Powoli dobiega końca 50-letni eksperyment z pompowaniem w ludzi cukru, a jego skutki są tragiczne. W kolejnych latach spodziewam się dużego zwrotu w temacie żywienia.

No ale jak zawalczysz z ceną? Która, nawiasem pisząc, jest silnie skorelowana z pochłonietą energią i z drugiej strony z emisjami CO2. Kaloria zwierzeca kosztuje z 10 razy więcej od roślinnej.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Coś mi się wydaje, że już na poziomie metodologii dotyczącej dietetyki byśmy się nie zgadzali. Mnie przekonuje podejście jakie prezentuje m.in. Alan Flanagan.
https://www.barbellmedicine.com/nutrition-science-part-i-how-did-we-get-here/
https://www.barbellmedicine.com/nutrition-science-part-ii-the-prospective-cohort-design/
https://www.barbellmedicine.com/nut...i-the-awkward-fit-rcts-and-nutrition-science/
https://www.barbellmedicine.com/nutrition-science-part-iv-moving-forward-improving-the-approach/

Poza tym jeśli nie jest się zawodowcem w sportach np sylwetkowych, a za to ma się wiele innych spraw na głowie niezwiązanych z dietą to warto wyzbyć się perfekcjonizmu. Wiele osób z podejściem perfekcjonisty szybko rzucają restrykcyjną dietę po kilku miesiącach a nawet tygodniach.
Długoterminowe trzymanie się podstaw (bilans energetyczny itp) >> idealna dieta, którą jednak się rzuci po 3 miesiącach.
 
OP
OP
inho

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
No ale jak zawalczysz z ceną? Która, nawiasem pisząc, jest silnie skorelowana z pochłonietą energią i z drugiej strony z emisjami CO2. Kaloria zwierzeca kosztuje z 10 razy więcej od roślinnej.
Prawdą jest, że oficjalne rekomendacje żywieniowe są kompromisem pomiędzy zdrowiem, możliwościami produkcyjnymi gospodarki oraz ideologicznym ograniczaniem co2 pochodzącego od bydła. Nikt się z tym nie kryje:
http://www.fao.org/nutrition/educat...background/sustainable-dietary-guidelines/en/
https://www.eesc.europa.eu/en/news-...nes-improve-health-both-ecosystems-and-people
https://www.thelancet.com/journals/lanplh/article/PIIS2542-5196(18)30174-8/fulltext

Ale mi nie o to chodzi. Od 50 lat wszyscy traktowali te zalecenia, jako z założenia najlepsze dla zdrowia i nikt tego nie kwestionował, a okazało się, że w tym czasie masowo pogarsza się zdrowie ludzi. Zaczynają pojawiać się badania, które wykazują, że choroby "cywilizacyjne" są właśnie pochodną tych zaleceń.

Jeśli ludzie postanowią, że nie interesuje ich poświęcanie swojego zdrowia np. dla ideologicznej walki z CO2, to coraz częściej będą wybierać diety typu keto, która jest w USA od 2-3 lat bardzo popularna. Keto i inne niskowęglowodanowe diety są oparte na tłustych produktach pochodzenia zwierzęcego oraz produktach roślinnych z niskim indeksem glikemicznym. Z obserwacji medycznej tych ludzi wynika, że skutecznie zrzucają nadmiarowe kilogramy, stabilizują gospodarkę hormonalną i ciśnienie, poprawiają wyniki przepływów krwi itd. Wiele ośrodków badawczych rozpoczęło badania, bo jesteśmy w takim momencie, że zdaje się, że nauka nie nadąża za ludźmi. ;)

Odpowiadając bezpośrednio na twoje pytanie: Za rosnącym popytem pójdzie podaż - o ile politycy nie nałożą jakiegoś absurdalnego podatku "od mięsa", to ceny będą spadać. No i szacunkowo jeden gram węglowodanów to 4kcal, a tłuszczu 9kcal więc je się mniej.

Po drugie gdyby udało się ograniczyć epidemię otyłości oraz pochodnych, jak: cukrzyca, miażdżyca i inne, to zredukowałoby to ogromną część, a może większość kosztów medycznych na świecie. Oglądałem ostatnio wywiad z Jasonem Fungiem, który w klinice, w której pracuje, w ciągu kilku miesięcy wyciąga ludzi z cukrzycy za pomocą niskowęglowodanowej diety i okresowego postu typu 16-8 itp. U większości, nawet u pacjentów chorych od dekad i skazanych na ich przyjmowanie do końca życia) w ciągu kilku tygodni można ograniczyć ilość leków, a po 3-4 miesiącach mają normalne HbA1c, co oznacza, że nie mają cukrzycy (koncerny medyczne nie są zadowolone, bo straciły kolejnego, pewnego pacjenta). Polecam wywiady z nim na Youtube oraz jego książki, najlepiej w oryginale, bo np. wydany po polsku "Kod Otyłości" ma tragicznie złe tłumaczenie.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Ale mi nie o to chodzi. Od 50 lat wszyscy traktowali te zalecenia, jako z założenia najlepsze dla zdrowia i nikt tego nie kwestionował, a okazało się, że w tym czasie masowo pogarsza się zdrowie ludzi. Zaczynają pojawiać się badania, które wykazują, że choroby "cywilizacyjne" są właśnie pochodną tych zaleceń.
7 do 8 porcji świeżych owoców i warzyw dziennie. Ilu ludzi znasz, którzy rzeczywiście stosują się do tych zaleceń? Bo mi się wydaje, że prawie nikt do tych zaleceń nie stosuje.
Zalecenia zaleceniami, a ludzie jedzą fast food, bo jest tani i nie mają czasu przygotować własnego jedzenia.
 
OP
OP
inho

inho

Well-Known Member
1 635
4 516
Jak obniżysz koszt produkcji świni? Ona zjada 1000 kcal paszy i przetwarza ją w (rząd wielkości) 100 kcal w białku i tłuszczach zwierzęcych. Te 900 kcal idzie w pizdu.
Kilo łopatki, karkówki można dostać za 12-18 pln (2000-2500 kcal) - czy to drogo? Do tego z powodu wieloletniej demonizacji tłuszczu obecnie hoduje się chude świnie. Kiedyś hodowano naturalnie tłustsze zwierzęta, co lepiej zaspokajało potrzeby kaloryczne. W USA ludzie polują na wysokotłuszczowe (70-30) kawałki i coraz więcej producentów dostarcza na rynek takie produkty. Rynek się szybko dostosowuje; przykładowo można już kupić keto-lody (dużo tłuszczu, zero-cukru). To nie jest mój problem, jak oni to robią. :)

7 do 8 porcji świeżych owoców i warzyw dziennie. Ilu ludzi znasz, którzy rzeczywiście stosują się do tych zaleceń? Bo mi się wydaje, że prawie nikt do tych zaleceń nie stosuje.
Zalecenia zaleceniami, a ludzie jedzą fast food, bo jest tani i nie mają czasu przygotować własnego jedzenia.
Prawda, ale to jest pochodna rekomendacji obniżenia ilości spożywanego tłuszczu w diecie. Obniżenie tłuszczu powoduje stałe uczucie głodu, ponieważ węglowodany nie aktywują uczucia sytości w mózgu. Żeby nie powodować skoków cukru we krwi i idących za tym skoków insuliny zgodnie z rekomendacjami trzeba by jeść cały dzień kilkanaście posiłków dziennie. Na im więcej małych posiłków rozłożone jest jedzenie tym lepiej.

Ludzie nie są w stanie funkcjonować jak zwierzęta roślinożerne, które całe swoje życie jedzą lub śpią. Z tego powodu ludzie próbują najeść się na zapas w większych posiłkach. Jednak w przypadku posiłków wysokowęglowodanowych powoduje to insulinowy roller coaster, odkładanie się nadmiaru cukru w postaci tkanki tłuszczowej, glikację białek i lipoprotein itd. Z czasem wywołuje to insulinoodporność, cukrzycę itd. Ile ludzi może sobie pozwolić na jedzenie co godzinę? Ile ludzi chce całe swoje życie poświęcić wyłącznie na jedzenie? ;)
 
Do góry Bottom