23HailEris
Member
- 277
- 10
kawador napisał:Każdy, choćby niewielki socjal, jest pretekstem do zwiększania wydatków państwa, co skutkuje wzrostem zadłużenia tego państwa wobec obywateli oraz powstaniem welfare state.
Ja nie mowie, ze nie, a tym bardziej nie mowie, ze tak ma być. Po prostu czasem patrze na sprawe kontekstualnie i pragmatycznie - działania państwo jako całość są chujowe i należy ję tępić, ale w naszych konkretnych realiach partykularne decyzje mają bardzo konkretne skutki i abstrahując już od aksjomatów, które mnie troszkę nudzą i ogólnie nie staje mi od nich pałka, wolę się przypatrzeć pojedynczym decyzjom i ich bezposrednim skutkom, z mojej egoistycznej perspektywy misesowskiego racjonalnego aktora rynkowego , niekoniecznie za kazdym razem poslugujac sie jakąś ogólną teorią (bo po chuja?) Bezkontekstowo socjał dla "biednych" i "bogatych" powinien być tak samo chujowy i tępiony, ale jakoś tak wychodzi, ze więcej emocji wzbudzają zasiłki dla bezrobotnych, a nie rozne dotacje, przywileje i prawo deformujące rynek na korzyść wielkiego biznesu. Aha i żeby tak twierdzić nie trzeba być socjaldemokratą, @komuchem, @syndykalistą ani mutualistą, ani nawet agorystą i lewicowym libertarianinem. Tacy propertarianie-anarchokapitaliści jak Roderick Long czy "dalektyczni" libertarianie a'la Chris Sciabarra głoszą podobne opinie.
Tym bardziej, że nie przekonuje mnie bajeczka np. Hoppego, ze kazdy kto jest biedny, jest po prostu głupi, nieudolny i nie potrafi oszczędzać ("jeśli wasza sytuacja jest zła, to znaczy, ze nie umiecie oszczędzać" http://www.youtube.com/watch?v=oMxPKsiZF9w ) i ma wysoką preferencję czasową - jako abstrakcyjna zasada to jest ok, ale tak się jakoś kurwa składa, że naszą empiryczną i historyczną rzeczywistość ukształtowały pierwotna akumulacja i mariaż państwowo-kapitałowy, który od wieków poprzez rozne formy grabieży jest głównym odpowiedzialnym za strukturę bogactwa oraz ubóstwo, które z kolei jest zjawiskiem wtórnym a nie rzeczywistym źrodłem problemu.