Krytyka libertarianizmu

tolep

five miles out
8 555
15 441

Jesteśmy od siebie zależni, wpływamy na siebie i z konieczności tworzymy sieć relacji, z których jedynie niektóre znajdują się pod naszą kontrolą. Dlatego potrzebna jest instancja, która owe relacje będzie regulować. Także i dlatego, że bez tych regulacji grozi nam dominacja silniejszego, który bez pardonu wykorzystywać będzie swoją pozycję, aby podporządkować sobie innych ludzi.​

Przypomnę, że libertarianie nie sprzeciwiają się życiu w społeczeństwie i zdają sobie sprawę ze współzależności występującej pomiędzy ludźmi. Libertariańscy anarchiści rozumieją również potrzebę istnienia instancji regulujących relacje między jednostkami – taką rolę mają pełnić prywatne agencje ochrony oraz prywatne sądy. Ponownie autor wykazuje niezrozumienie fundamentów libertarianizmu, w szczególności zasady nieagresji. Przytoczę kolejny przykład zdania, które albo nie jest adresowane do libertarian, albo świadczy o tym niezrozumieniu:

Nieograniczona wolność jednostek szybko bowiem przekształca się w samowolę, której ofiarą pada wolność i życie innych ludzi.​

I znowu trochę szkoda literek poświęconych na kolejne akapity, które mogły zostać zaangażowane do czegoś lepszego niż walka autora z jego własnym, mylnym wyobrażeniem na temat libertarianizmu.

============

W tym miejscu polemika jest słaba bo musi być słaba. My w grunie rzeczy nie wiemy jak będzie w akapie, tylko usiłujemy sobie to wyobrazić, a te wyobrażenia które reklamujemy, są tylko niesprawdzonymi obietnicami. Nie wiemy nawet czy NAP, jako zasada etyczna, jest na tyle niesprzeczna z ludzką naturą, że mogłaby zostać przyjęta bez zastrzeżeń przez ogromną większość jakiejś społeczności.
 
D

Deleted member 4683

Guest
My w grunie rzeczy nie wiemy jak będzie w akapie, tylko usiłujemy sobie to wyobrazić, a te wyobrażenia które reklamujemy, są tylko niesprawdzonymi obietnicami.​

Problem wymiaru sprawiedliwości w akapie jest nierozwiązywalny nawet na płaszczyźnie teoretycznej. W związku z tym należy się niestety zgodzić z twierdzeniem, że prostą konsekwencją braku skutecznego systemu pokojowego rozwiązywania sporów będą rządy silniejszego.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
@Hanki Wysłuchałem reszty i szkoda strzępić ryja. Daj sobie spokój z jakąkolwiek polemiką.... dalsze argumenty profesora to "Bo w Szwecji", które niby mają służyć jako dowód empiryczny. BTW kastrował naszych doktorków jak chciał bo akademicy nie podskoczą profesurze... ehhh. Naprawdę byle komuch z ulicy formułuje mniej dogmatyczne i bardziej logiczne argumenty.

Problem wymiaru sprawiedliwości w akapie jest nierozwiązywalny nawet na płaszczyźnie teoretycznej. W związku z tym należy się niestety zgodzić z twierdzeniem, że prostą konsekwencją braku skutecznego systemu pokojowego rozwiązywania sporów będą rządy silniejszego.

Dlaczego niby? A jak na dzikim zachodzie w miasteczku wybierali szeryfa i się sądzili to tak nie mogłoby być w akapie?
 
Ostatnia edycja:

inho

Well-Known Member
1 635
4 511
@Hanki Wysłuchałem reszty i szkoda strzępić ryja. Daj sobie spokój z jakąkolwiek polemiką....
Nie, nie, nie... Libowa kontrpropaganda powinna być cały czas w przestrzeni publicznej. Nie wystarczy cały czas "polecać Rothbarda", tylko trzeba cały czas cisnąć, a polemika to jest bardzo dobra forma, bo nie trzeba wymyślać tematu - wystarczy kontrować czyjeś argumenty, jak Bartek Dziewa powyżej.

@Hanki, robisz dobrą robotę.
 

kompowiec

freetard
2 567
2 622
Nie, nie, nie... Libowa kontrpropaganda powinna być cały czas w przestrzeni publicznej. Nie wystarczy cały czas "polecać Rothbarda", tylko trzeba cały czas cisnąć, a polemika to jest bardzo dobra forma, bo nie trzeba wymyślać tematu - wystarczy kontrować czyjeś argumenty, jak Bartek Dziewa powyżej.
W takim stanie ta "polemika" będzie raczej przypominać FAQ. Za chwilę będę tu już 3 lata i już w tym roku odpowiadając komuchowi na forum robię jedynie kopiuj-wklejki żeby nie odkrywać koła na nowo.
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 511
W takim stanie ta "polemika" będzie raczej przypominać FAQ. Za chwilę będę tu już 3 lata i już w tym roku odpowiadając komuchowi na forum robię jedynie kopiuj-wklejki żeby nie odkrywać koła na nowo.
Wzruszyła mnie twoja historia... Przeciętny człowiek, który nie spędza czasu na libowym forum, dostaje codziennie dawkę etatystycznej, medialnej papki, którą bez dozy krytycyzmu przyjmuje jako normę, bo nie ma styczności z innymi ideami. Z tego powodu, jak ktoś chce i dobrze mu idzie pisanie, to powinien przez libów być wspierany, a nie zniechęcany, bo szerzenie idei jest w naszym interesie. :)
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Kukizowiec detected. :>
Ehhh a szufladkuj sobie jak chcesz.
Dlaczego uwarunkowania dzikich USA sprzed wieku miałyby mieć zastosowanie w Polsce albo w ogóle świecie przyszłości?
A dlaczego nie? A to brakuje w PL dziś prywatnych osiedli, czy wspólnot mieszkaniowych które wybierają sobie PAO w formie agencji ochrony dla egzekwowania uznanych przez nich praw + regulaminu osiedla?
 

kompowiec

freetard
2 567
2 622
Wzruszyła mnie twoja historia... Przeciętny człowiek, który nie spędza czasu na libowym forum, dostaje codziennie dawkę etatystycznej, medialnej papki, którą bez dozy krytycyzmu przyjmuje jako normę, bo nie ma styczności z innymi ideami. Z tego powodu, jak ktoś chce i dobrze mu idzie pisanie, to powinien przez libów być wspierany, a nie zniechęcany, bo szerzenie idei jest w naszym interesie. :)
jednocześnie ta masa o której mówisz nie chce brać odpowiedzialności za swoje życie, które jest praktycznie sednem libertarianizmu i jego sprzeciwu wobec aktualnego stanu rzeczy. Ale zauważyłem jedną rzecz:
jeśli mówisz o bezpośrednich regulacjach bez wspominania o polityce to wielu ludzi przytaknie jak tam można bla bla bla i można umieścić ich w linii liberalnej. Natomiast gdy to samo mówisz już na pełnej kurwie to od razu załącza się gadzinówka. Na poziomie niżej są za wolnością, na poziomie wyższym (rozumowym) powtarzają to co zasłyszeli.

Żeby to działało, trzeba by chyba zrobić taką samą akcję jaka była z trumpem... czyli masowo atakować media społecznościowe. Ale libertarianizmu nikt raczej nie sponsoruje. Wystarczy spojrzeć np. na tumblr ile jest tam propagowanego socjalizmu i porównać z naszą propagandą.. śmiech na sali.
 

Max J.

Well-Known Member
416
448
A dlaczego nie? A to brakuje w PL dziś prywatnych osiedli, czy wspólnot mieszkaniowych które wybierają sobie PAO w formie agencji ochrony dla egzekwowania uznanych przez nich praw + regulaminu osiedla?

Jeszcze raz. Dlaczego miałyby mieć zastosowanie?
Jakie prawa nadają wspólnoty mieszkaniowe? Poza tym, takie umowy i regulaminy muszą podlegać i mieścić się w ramach ogólnie ustanowionego prawa.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Libertarianie obniżyli podatki i niedźwiedzie zjadły mieszkańca. Orliński do pośmiania się:

Obniżyli podatki, ścięli wydatki na urzędników. Jak się żyje w mieście z marzeń korwinistów​

28 grudnia 2020 | 05:57

Kilkanaście lat temu Jason Sorens zaproponował 'Projekt wolnego stanu', czyli masowej przeprowadzki libertarian w jedno miejsce, Grafton, 19 czerwca 2004 r. (Fot. LEE MARRINER / AP Photo)
Jedni, zachwyceni niedźwiedziami, zaczęli je dokarmiać. Inni zaczęli kłusować, ucząc niedźwiedzie, że na widok człowieka należy ruszyć do ataku i rozszarpać go pazurami

Janusz Korwin-Mikke, stany zjednoczone, socjalizm, świadczenia socjalne, podatki,USA

Wielu z nas czeka sylwester w kapciach, w fotelu i z dobrą książką. Polecam świeżutką pozycję Matthew Hongoltz-Hetlinga „A Libertarian Walks Into a Bear”.
Nie wyszła jeszcze w Polsce, więc nie ma na razie kanonicznego polskiego tytułu – proponuję „Korwinista spotyka niedźwiedzia”. Libertarianie w Ameryce działają tak jak korwiniści w Polsce – zwalczają wszystko, co uważają za „socjalizm”, w rodzaju nadzoru budowlanego czy sanepidu.
Od czasu do czasu w wyborach dostają 5 procent głosów albo i więcej, co budzi w nich wielkie nadzieje na przełom. Ale potem ich liderzy nagle coś palną do mikrofonu i wszystko wraca do punktu wyjścia.
Kilkanaście lat temu Jason Sorens z libertariańskiego think tanku Cato Institute zaproponował „Projekt wolnego stanu”, czyli masowej przeprowadzki libertarian w jedno miejsce, żeby przechwycić kontrolę nad lokalnymi władzami i wprowadzić tam w życie korwinistyczną utopię: sprywatyzować i zderegulować, co się da.

Wstępem do „Projektu wolnego stanu” był skromniejszy w założeniu „Projekt wolnego miasta”. W Ameryce stosunkowo łatwo dużej, zmotywowanej grupie przejąć kontrolę nad samorządem municypalnym i często wykorzystują to sekty albo grupy przestępcze.
W Ameryce to o tyle istotne, że samorząd ma tam niewyobrażalną dla Polaka kontrolę nad policją, edukacją czy sądownictwem. Istnieją pewne służby federalne, ale na przykład policja w rozumieniu „umundurowanych funkcjonariuszy w radiowozach” działa wyłącznie na szczeblu samorządowym. Jeśli jakieś miasto zarządzi, że w ogóle nie chce u siebie policji – nie będzie jej miało.

Grafton: wolność dla wszystkich​

Całkowitego braku straży pożarnej, dróg publicznych czy edukacji zarządzić wprawdzie nie może, ale jeśli samorząd opanują libertarianie, ideologicznie przeciwni takim instytucjom, mogą je sparaliżować – obcinając im na przykład budżet prawie do zera. To właśnie miało miejsce 16 lat temu w miasteczku Grafton w stanie New Hampshire.

Ideologia mówiła tak: rządzone przez libertarian miasto odniesie tak oszałamiający sukces, że wolnościową politykę przyjmą inne. Sorens obiecywał współwyznawcom, że to się będzie rozwijać jak kula śniegowa.
Najpierw wolne miasto, potem wolny stan, potem wolne USA, a potem cały świat stanie się libertariańską utopią! Życie jednak zazwyczaj kpi sobie z ideologicznych utopii. Tak było i tutaj.

Do Grafton w 2004 roku ściągnęła kilkusetosobowa grupa ekscentryków. Zaprosił ich tam John Babiarz, syn polskich emigrantów, zaciekły antykomunista. Zapewnił libertarian, że w Grafton spotkają się z przychylnym podejściem, bo to miasteczko od stuleci słynęło z przywiązania do wolności.
Starzy mieszkańcy Grafton jednak bez entuzjazmu przywitali nowych sąsiadów, którzy na zebraniach domagali się legalizacji handlu organami, organizacji pojedynków, kanibalizmu, a także produkcji i dystrybucji narkotyków.
Starych i nowych mieszkańców łączyło tylko jedno – niechęć do podatków. Libertarianom udało się więc w Grafton sparaliżować m.in. nadzór budowlany i sanitarno-epidemiologiczny, planowanie przestrzenne i straż pożarną, pod hasłem cięcia wydatków dla obniżania podatków.
Symbolem wolności w Grafton stały się dzikie obozowiska, w których libertarianie mieszkali w przyczepach, namiotach i własnoręcznie skleconych szopach. Nie wywołało to efektu „kuli śniegowej”, który obiecywał Jason Sorens, przeciwnie.
Mieszkańcy innych miejscowości nie tylko nie chcieli skopiować tych rozwiązań u siebie, ale wręcz starali się unikać przejazdu przez coraz bardziej dziurawe drogi w Grafton. „Projekt wolne miasto” przyciągnął za to grupę entuzjastów, której nikt się nie spodziewał: niedźwiedzie.

Wolnoć, niedźwiedziu​

W innych miastach w New Hampshire nadal obowiązywały bezsensowne biurokratyczne ograniczenia narzucane przez socjalistycznych urzędasów – że nie wolno wyrzucać śmieci do lasu, że nie wolno osiedlać się w otulinie parku narodowego, że na polowanie trzeba mieć zezwolenie.
W Grafton panowała wolność. Więc jedni libertarianie, zachwyceni niedźwiedziami, zaczęli je dokarmiać. Inni zaczęli kłusować, ucząc niedźwiedzie, że na widok człowieka należy ruszyć do ataku i rozszarpać go pazurami, zanim zdąży on oddać celny strzał. Jeszcze inni po prostu lekceważyli zagrożenie, aż im zaczęły znikać z domu psy, koty, a nawet puszki z olejem do smażenia.
Czarny niedźwiedź
Czytaj także:
American dream zamieniony w koszmar. W Grafton niedźwiedzie odgryzły niewidzialną rękę rynku
W 2012 niedźwiedzie zaczęły wchodzić ludziom do domów, słusznie wyczuwając, że znajdą wewnątrz lepsze smakołyki niż na zewnątrz. Niedźwiedź jest dostatecznie silny, żeby wyrwać drzwi albo przedrzeć się przez ściankę przyczepy kempingowej – i dostatecznie inteligentny, żeby się domyślić, że to mu się opłaca.
W ten sposób Grafton przeszło do historii nie jako miejsce narodzin libertariańskiej rewolucji, ale pierwszego zarejestrowanego w New Hampshire ataku niedźwiedzia na człowieka.
Niedźwiedzie wychowane na libertariańskiej diecie zaczęły tymczasem atakować inne ludzkie osiedla. Odwiedziły nawet studentów w campusie Darmouth College. W 2019 roku wolnościowy eksperyment się zakończył – większość libertarian opuściła ruiny Grafton, resztę (jak w dowcipie) gajowy wypędził z lasu.
Jak przystało na dobry reportaż, książka Hongoltz-Hetlinga jest opowieścią o ludziach. Autor osobiście odwiedził starych, nowych i byłych mieszkańców Grafton. Rozmawiał z tymi, którzy przeżyli ataki niedźwiedzi, i z tymi, którzy wciąż marzą o legalizacji handlu organami.
Nie sili się na obiektywizm, jego stosunek do libertariańskiego eksperymentu jest oczywisty. Pozwala jednak jego uczestnikom się wygadać i przedstawić swój punkt widzenia.
To opowieść daleka i egzotyczna, a jednak brzmiała dla mnie znajomo. Czy Polska ostatnich 30 lat nie była obiektem podobnego eksperymentu?
Czy rządziła tu prawica, czy lewica, wszyscy obiecywali nam tanie państwo – a w efekcie dostawaliśmy coraz gorsze usługi publiczne. I dopiero wirus uświadomił nam, że z pewnymi zagrożeniami poradzić sobie może tylko wspólnota. Jednostka ludzka jest wobec nich bezradna jak wobec atakującego niedźwiedzia.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
O Grafton i jego problemach rozmawialiśmy kilka miesiący temu na Discordzie.
Zrzut ekranu z 2021-01-01 21-04-38.png

Temat był wówczas nośny z okazji przeprowadzanych wyborów w USA i zapewne miał służyć osłabieniu pozycji tamtejszych libertarian. Orliński się trochę spóźnił z jego importowaniem, bo w wyborach libki z Grafton i tak sobie nieźle poradziły.

 

cyklista

Well-Known Member
518
621
Libertarianie: szczebioczący sekciarze.


Potomkowie J.S. Milla

Rujnującą słabością ideologów zwących siebie libertarianami jest ich fanatyczne przywiązanie do prostej samotnej zasady, tj. do pojęcia osobistej wolności jako jedynego celu porządku społecznego a faktycznie także ludzkiej egzystencji. Libertarianie są staro-modni, w tym sensie, że żyją pewnymi abstrakcjami dziewiętnastego stulecia. Do absurdu doprowadzają idee Johna Stuarta Milla (tj. zanim jego żona nawróciła go na socjalizm). By zrozumieć mentalność libertarian 1981 r., warto przypomnieć sobie niewielką książkę opublikowaną ponad 120 lat temu: „O wolności” Johna Stuarta Milla. Argumenty, które w 1859 r. były wątłe (i zostały solidnie odrzucone przez Jamesa Fitzjamesa Stephena) stały się groteskowe w 1981 r.
/..../
Od czasów Milla libertarianie niczego nie zapomnieli i niczego się nie nauczyli. Milla i współczesnych libertarian podobnie przeraża posłuszeństwo nakazom zwyczaju. W rzeczywistości prawdziwym zagrożeniem jest to, że zwyczaj, nakaz i tradycja mogą zo-stać całkowicie obalone - czyż nie to właśnie zdarzyło się w większości świata? - przez neoteryzm, czyli żądzę nowości i że ludzie nie będą lepsi od letnich much, nieświadomi mądrości swych przodków, kształtujący każdą opinię jedynie pod presją chwilowej mody, słabostek, namiętności chwili. Ktoś może zaprotestować twierdząc, że libertariańskie pojęcia sięgają czasów przed Millem. To prawda. Co więcej, na długo przed Stephenem zostały odrzucone m.in. przez Johna Adamsa w listach z Thomasem Jeffersonem czy Johnem Taylorem z Caroline. Pierwszym wigiem był diabeł, jak zawiadamia nas Samuel Johnson. Może lepiej byłoby powiedzieć, że diabeł był pierwszym libertarianinem. „Słuchajcie, jestem pełen pychy!” Wieczny libertarianin, jak szatan, nie może znieść żadnej władzy doczesnej czy duchowej. Próbuje być inny, tak w kwestii moralności jak polityki.
/..../
Marion Montgomery, pisarz i krytyk z Georgii, pisze do mnie co następuje: „Libertarianie mnie przerażają. Od libertariańskiego anarchisty wolę już ro-syjskiego anarchistę, który przynajmniej ma poczucie głębokiego zaniepokojenia i wrażli-wość (z czego Dostojewski zrobił świetny użytek). Wśród libertarian jest jakiś dekadencki zapał, który czyni z nich krzyż nie do zniesienia dla konserwatyzmu”.Tak więc współczesny typowy libertarianin nie ma poczucia humoru, jest nieto-lerancyjny, przemądrzały, źle wykształcony i tępy. Rosyjski anarchista starej daty był przy-najmniej wyraźny, pełen życia i wiedział do jakiej płci przynależy.
/...../
Uważam, że libertarianie tworzą to, co T.S. Eliot nazwał „świergoczącą sektą”, ide-ologiczną kliką dzielącą się na coraz to mniejsze i dziwniejsze sekty, rzadko się ze sobą zgadzającą. Edmund Burke nazwał obrazowo takich małych politycznych sekciarzy „in-sektami chwili”, równie głośnymi, co nieudolnymi wobec konserwatywnej siły pasącego się bydła na angielskim pastwisku. Jeśli ktoś ma za przyjaciół szczebioczących sekciarzy, nie potrzebuje już wrogów


Na sądzie ostatecznym li-bertarianizm może okazać się zredukowany do mniejszości jednego, a jego imię nie będzie legion, lecz Rothbard.

 
Do góry Bottom