Koronawirus czy wszyscy padniemy?

noniewiem

Well-Known Member
619
979
polityka już od jakiegoś czasu lubi instrumentalnie traktować środowisko naukowe a często też wykorzystuje jego dorobek do usprawiedliwiania swoich posunięć. Tak było niegdyś z eugeniką, tak jest i teraz z zarządzaniem antyepidemicznym.
Nie zapominajmy o forsowaniu w związku sowieckim łysenkizmu gdyż zachodnia genetyka dowodziła że ludzie nie są równi a to było sprzeczne z doktryną komunistyczną. W sumie to nawet dzisiaj na zachodzie są uciszani i gnębieni naukowcy którzy dowodzą biologicznych różnic między płciami czy rasami. Bardzo smutne.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794

Z powodu przypadków zakrzepicy zatok żylnych mózgu wstrzymano podawanie szczepionki AstraZeneca w kilku krajach. Ale co to właściwie za choroba? I czy hamulec bezpieczeństwa zaciągnięto przedwcześnie?
Ze względów bezpieczeństwa szczepienia preparatem AstraZeneca w Niemczech zostały zawieszone do odwołania. Decyzję taką ogłosił w poniedziałek minister zdrowia Jens Spahn. Dlaczego? Instytutowi im. Paula Ehrlicha zgłoszono siedem przypadków zakrzepicy, które wystąpiły w krótkim odstępie czasu po podaniu szczepionki. Trzy z nich doprowadziły do zgonów. Ewentualny związek szczepień z zakrzepicą jest przedmiotem badań, ale i tematem zażartych dyskusji.

Rzadki rodzaj zakrzepicy

Na 1,6 miliona podanych dawek szczepionki wystąpiło do tej pory siedem przypadków tak zwanej zakrzepicy zatok żylnych mózgu. Jednocześnie u chorych stwierdzono obniżoną liczbę płytek krwi, co może wpływać na krzepliwość krwi.
Przy zakrzepicy zatok żylnych skrzep krwi zatyka żyły mózgu, przez które normalnie krew o niskiej zawartości tlenu odpływa do serca. Gdy krew nie może dobrze przepłynąć, rośnie ciśnienie w mózgu, gdzie może dojść do kolejnych krwawień. W najcięższych przypadkach zakrzepica zatok żylnych prowadzi do śmiertelnych udarów.
Jednak ten typ zakrzepicy uchodził dotąd za dość rzadki. Szacuje się, że rocznie występuje u dwóch do pięciu osób na milion. Nowe badania wskazują jednak, że przypadków jest więcej: nawet do 15,7 na milion osób rocznie, o czym mówi badanie australijskich naukowców. - To oznaczałoby, że aktualna występowalność jest zaniżona co najmniej czterokrotnie, a być może nawet ośmiokrotnie - mówi Paul Hunter, profesor medycyny z Uniwersytetu Wschodniej Anglii.

Wątpliwe porównania

Od ogłoszenia przerwy w szczepieniach AstraZeneką dyskusje nie milkną. Burza przetoczyła się przede wszystkim przez media społecznościowe. Wskazywano na przykład na związek zakrzepicy z zażywaniem leków hormonalnych przez kobiety. I pytano: dlaczego przy 1100 przypadkach zakrzepicy na milion kobiet nadal wolno przepisywać pigułkę antykoncepcyjną, zaś przy siedmiu przypadkach na 1,6 miliona podanych szczepionek od razu wyrzuca się do kosza całą strategię szczepień?
Porównanie to skrytykował w radiu Deutschlandfunk poseł współrządzącej Niemcami SPD i partyjny ekspert od spraw zdrowia Karl Lauterbach. Według niego zakrzepica zatok żylnych jest znacznie poważniejsza niż zakrzepica, która może wystąpić w związku z zażywaniem pigułek antykoncepcyjnych. W tym drugim przypadku najczęściej chodzi o zakrzepicę żył kończyn dolnych, w których skrzepy krwi zatykają żyły nóg, mogą się oderwać, trafić do płuc i spowodować zator.
Ale: przyjmowanie pigułek antykoncepcyjnych sprzyja też powstawaniu niebezpiecznej zakrzepicy zatok żylnych mózgu. - Częściej dotyka to kobiet i przypuszczalnie rolę odgrywają tu hormony. W przypadkach ciąży w późnym wieku, w połogu oraz u kobiet, które przyjmują pigułki antykoncepcyjne, najczęściej obserwujemy zakrzepice zatok żylnych mózgu - mówi Deutsche Welle Peter Berlit, sekretarz generalny Niemieckiego Towarzystwa Neurologii. Niezależnie od płci, częściej dotyka to też młodszych ludzi.

Czy zawieszenie szczepień jest uzasadnione?

Oczywiście decyzja Spahna o wstrzymaniu szczepień nie jest przypadkowa. Powołuje się on na zalecenie Instytutu im. Paula Ehrlicha (PEI), które kontroluje w Niemczech bezpieczeństwo leków i szczepionek. "Po intensywnych dyskusjach" o zaobserwowanych w Niemczech i Europie ciężkich przypadkach zakrzepicy rekomendował on "przejściowe wstrzymanie szczepień szczepionką przeciwko COVID-19 AstraZeneca", podano w komunikacie prasowym.
Lauterbach przyznał w wywiadzie dla Deutschlandfunk, że uważa, iż związek szczepień z wystąpieniem przypadków zakrzepicy jest dość prawdopodobny. Pomimo to nie widzi powodów, by całkowicie zaprzestać szczepień AstraZeneką. - Na podstawie dostępnych danych sam bym nie podjął takiej decyzji - dodał.
Także profesor Berlit, który wykłada na Uniwersytecie w Duisburgu i Essen, miałby z tym problem. Jak mówi, z czysto statystycznego punktu widzenia, w tej chwili więcej przemawia za tym, że nie ma związku między szczepieniem a zakrzepicą, niż za tym, że taki związek istnieje. Aktualna liczba przypadków ciągle mieści się w ramach dotychczas znanej występowalności zakrzepicy zatok żylnych mózgu, gdy szczepień nie było.
Z danymi jest jeszcze jeden problem. Zazwyczaj statystyki biorą pod uwagę przypadki z całego roku. A te kojarzone ze szczepieniami występują dopiero od lutego. Ale i tu Berlit proponuje wyjaśnienie. - Wiemy, że zakrzepica zatok żylnych może występować częściej także w związku z infekcjami. Oczywiście jest tak, że wiosną i jesienią infekcje występują częściej, a tym samym także zakrzepica zatok żylnych - tłumaczy. Badacze już jakiś czas temu zauważyli, że także na przykład przy COVID-19 częściej dochodzi do zakrzepicy.
Związane jest to przypuszczalnie z tym, że nasz układ odpornościowy uruchamia przy COVID-19 pewien mechanizm obronny, który wpływa na krzepliwość krwi i może doprowadzić do zakrzepów.

Sztukowanie strategii szczepionkowej

Berlit uważa, że przypuszczenia, iż w podobny sposób substancje zawarte w szczepionce mogą wywoływać zakrzepicę, to spekulacje. - Wszystko to jest hipotetyczne. Jak dotąd nie ma takich wskazówek. Ta zwiększona częstotliwość dotyczy jak dotąd tylko Niemiec, a nie na przykład Anglii - dodał.
Brytyjczycy wydają się nie za bardzo przejęci aktualnymi wydarzeniami i kontynuują sczepienia. Na 11 milionów podanych dawek zgłoszono zaledwie trzy przypadki zakrzepicy zatok żylnych. - Oczywiście trzeba dokładniej zbadać ewentualny związek. Ale musimy też wziąć pod uwagę realne szkody, jakie może spowodować zwlekanie ze szczepieniami przy rosnącej liczbie zakażeń w Europie - powiedział profesor Hunter.
Zgłoszone przypadki bada dokładnie Europejska Agencja ds. Leków (EMA). Ale i ona nie widzi powodów do przerwania szczepień AstraZeneką i pozostaje przy stanowisku, że korzyści ze szczepionki AstraZeneca dla powstrzymania pandemii COVID-19 przeważają nad działaniami niepożądanymi. W ciągu najbliższych dwóch tygodni znane mają być wyniki analizy EMA. - To, czy w tym czasie słuszne jest całkowite zaprzestanie podawania szczepionki, jest bardziej polityczną dyskusją - uważa Berlit.
- Myślę, że ryzyko poważnych komplikacji neurologicznych w wyniku COVID-19 statystycznie jest wyższe, niż wskutek szczepienia. Przemawiają za tym właściwie wszystkie dane - ocenił.

Na co powinni uważać zaszczepieni?

Według Berlina osoby, które już otrzymały szczepionkę AstraZeneki, powinny zwrócić uwagę na pewne objawy. Należy zbadać silne bóle głowy, utrzymujące się 2-3 tygodnie po szczepieniach. Na zakrzepice wskazywać mogą też podskórne wylewy na ciele w formie pojedynczych kropek w połączeniu z bólami głowy. Ale nie trzeba się martwić, gdy przez dwie godziny dziennie boli głowa szczególnie przy aktualnej, zmiennej pogodzie.
Katja Sterzik
Redakcja Polska Deutsche Welle
 

tolep

five miles out
8 585
15 483
"47% for over 65 years old"

No pięknie, jesteśmy równo w połowie drogi od 95 anonsowanych przez Pfizera do zera.
 
D

Deleted member 6610

Guest
"47% for over 65 years old"

No pięknie, jesteśmy równo w połowie drogi od 95 anonsowanych przez Pfizera do zera.
Moi Rodzice po pierwszej dawce Pfizera


 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
Kogut myślał o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli. Tak działa wolny rynek - mocno skupia się na krótkoterminowych skutkach.

Moi Rodzice po pierwszej dawce Pfizera
Gratulacje, że udało się doczekać. Niech jednak pamiętają, że odporność uzyskuje się dopiero po pewnym czasie. Dla osób młodszych zwykle do dwóch tygodnie od zastrzyku trwa uzyskiwaniu pełnej skuteczności, dla osób w wieku podeszłym to już przekracza 3 tygodnie. Niech przez ten najbliższy miesiąc dalej stosują się do zwiększonych środków prewencji - higieny, unikaniu tłoku, osób z symptomami grypopodobnymi itp Potem bedą mogli odetchnąć z ulgą nawet jeśli nie otrzymają do tego czasu drugiej dawki.
 

tolep

five miles out
8 585
15 483
Kogut myślał o niedzieli, a w sobotę łeb ucięli. Tak działa wolny rynek - mocno skupia się na krótkoterminowych skutkach.

A nie zastanawiałeś się, w jaki sposób szczepienie
- ma wytworzyć superwirusa
- ma OSŁABIĆ zdolności układu odpornościowego do walki z wirusem?

To jest czyste szurostwo.
BTW. https://ordomedicus.org/zespol-2/ - gdzieś już te nazwiska - niemal wszystkie - widziałem. A domena założona w lutym 2021.



View: https://youtu.be/NEyQi__zTuo

 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 205
To jest czyste szurostwo.
Możliwe Na bardzo wstępnym etapie zastanawiania się stwierdziłem, że nawet gdyby miał rację (a pewnie nie ma, bo widziałem kilka tez, które się nie sprawdziły) to na wolnym rynku wielu ludzi z demografii podwyższonego ryzyka i tak chciałoby się zaszczepić, a pewnie i część pracodawców by chciała szczepić pracowników, również nie należących do grup podwyższonego ryzyka. Zabronienie im tego z powodów utylitarystycznych byłoby niemoralne. Na tym zakończyłem zastanawianie się.
 
D

Deleted member 6610

Guest
Gratulacje, że udało się doczekać.
Rodzice są w grupie najbardziej narażonej na kontakt z wirusem. Zachorowali na covid i mieli przesunięte szczepienia do czasu wyzdrowienia. Mają teraz przeciwciała uzyskane po naturalnej infekcji plus pierwsza dawka szczepionki. Mam nadzieję, że to zapewni im dłuższą ochronę przed infekcją wirusem w przyszłości.
- - -


Wielkanoc 2021 będzie podoba do tej sprzed roku. Przynajmniej na razie wszystko na to wskazuje. Otwarte jednak pozostaną kościoły, które – według części ekspertów – mogą być podczas świąt Wielkanocy źródłem zakażeń. Do sprawy odniósł się prof. Krzysztof Simon. – Ten prymitywizm, zaściankowość i takie średniowiecze w podejściu niektórych hierarchów jest dla mnie czymś przerażającym. U nas musi być tłum na pasterce? To ma pan efekt i tłum w szpitalach – mówi dosadnie ordynator oddziału zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794

Coraz więcej zakażeń – coraz więcej zakazów. Taki ma być plan rządzących na narastającą wciąż trzecią falę koronawirusa. Jak ustalił Onet, w Kancelarii Premiera trwają prace nad planem zamykania kolejnych sektorów handlu i usług. Nie koniec na tym – trwają też prace nad wypracowaniem prawnej podstawy do wprowadzenia zakazu przemieszczania się. Na dziś takiego zakazu wprowadzić się nie da – o czym od roku zgodnie ostrzegają prawnicy. I od roku rząd zdaje się tymi ostrzeżeniami nie przejmować.
Magdalena Gałczyńska
Wczoraj, 08:55
Ten tekst przeczytasz w 7 minut
  • Mandaty nałożone przez policję w czasie poprzedniego twardego lockdownu, gdy obowiązywały liczne zakazy dotyczące przemieszczania się, masowo, jako niekonstytucyjne, uchylił niedawno Sąd Najwyższy
  • Mimo to rządzący – jak ustalił Onet – wciąż rozpatrują scenariusz wdrożenia kolejnych zakazów dotyczących przemieszczania się
  • Rzecznik rządu Piotr Mueller przekonuje, że podstawą do tego jest znowelizowana jesienią 2020 r. ustawa o chorobach zakaźnych
  • – Bez wprowadzenia stanu klęski żywiołowej plan wdrażania jakichkolwiek zakazów dla obywateli skończy się fiaskiem. To będzie stan "aprawa" czy antyprawa, świat postawiony na głowie – mówi Onetowi prof. Ewa Łętowska
  • Jak dodaje dr hab. Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego UJ, rządzący zmarnowali cały rok i nie wypracowali sposobu na skuteczne zatrzymanie Polaków w domach w czasie wzrostu zakażeń koronawirusem
  • – Władza chce nas teraz zastraszyć, używając metod, które nie mają nic wspólnego z państwem praworządnym. Uczestniczy w tym m.in. szef MSWiA – wskazuje karnista
  • Poseł PiS i szef sejmowej Komisji Zdrowia deklaruje, że zarządzi sprawdzenie stanu prawnego. – Tak, by ewentualne wdrożenie zakazów, w mojej ocenie koniecznych, odbyło się zgodnie z konstytucją – zapowiada poseł Tomasz Latos
Jeśli dynamika zachorowań na COVID-19 w Polsce będzie przybierać na sile, a liczba dziennych zakażeń przekroczy ponad 30 tys. osób, rząd jeszcze bardziej może zaostrzyć restrykcje i zamknąć niemalże wszystkie sklepy i usługi – ustalił Onet. Jak pisał nasz dziennikarz Andrzej Gajcy, w Kancelarii Premiera trwają prace nad prawnymi uregulowaniami dla wprowadzenia zakazu przemieszczania się.
https://www.onet.pl/informacje/onet...w-noc-sylwestrowa-nalezy-nie/8yktd1v,79cfc278
Są konieczne, bo mandaty wystawione na podstawie wprowadzonych wcześniej zakazów i nakazów, które władza od początku pandemii wprowadza za pomocą rozporządzeń, czyli aktów prawnych najniższego rzędu, nie ostały się ani w sądach powszechnych, ani w Sądzie Najwyższym. Sądy powszechne masowo uchylały nakładane na obywateli kary. Niewielka część wyroków z kilku zaledwie sądów, które podtrzymały kary dla obywateli, została zaskarżona do Sądu Najwyższego. A ten – konkretnie Izba Karna SN – nawet bez rozprawy uznał, że bezprawność nakładanych przez rządzących zakazów jest tak oczywista, że wyroki należy uchylić.
Tymczasem rządzący już ostrzegają, że po zamknięciu od soboty, 20 marca m.in. hoteli, stoków narciarskich, galerii handlowych, teatrów, kin, etc., należy spodziewać się dalej idących obostrzeń. Te mogą dotknąć nie tylko sektor handlu i usług, ale też obywateli. Konkretnie – podobnie jak we wcześniejszych rozporządzeniach – władza może próbować zakazać nam opuszczania domów poza bezwzględnie koniecznymi przypadkami, jak wizyta w sklepie czy aptece. Jednym z najgłośniejszych zakazów tego rodzaju był "szlaban na lasy" – w początkowej fali pandemii w Polsce, w marcu 2020 r. rządzący uznali, że wizyty w lasach i parkach są na tyle destrukcyjne i tak dalece przyczyniają się do rozwoju choroby, że zakazały na tereny zielone wstępu. Głośno było także o zakazie wychodzenia z domów seniorów czy dzieci i młodzieży poniżej 18 lat bez opieki osoby dorosłej. Tego rodzaju przykłady niekoniecznie trafionych rządowych zaleceń można by mnożyć, jednak wiele wskazuje na to, że nadchodzą kolejne. Trzecia fala koronawirusa wciąż w Polsce narasta, zakażeń przybywa, a służba zdrowia przestaje być wydolna. W takiej sytuacji rządzący już zapowiadają zakazów ciąg dalszy. Jak stwierdził w poniedziałek, 22 marca rzecznik rządu Piotr Mueller, władza ma pełne podstawy prawne, by ewentualne zakazy przemieszczania się wprowadzać.
– Dokonana w listopadzie 2020 r. nowelizacja ustawy o chorobach zakaźnych daje podstawę ustawową do wprowadzania obostrzeń – stwierdził.
Co na to poseł PiS i szef sejmowej Komisji Zdrowia?
– Sprawa nie jest prosta. W kwestii COVID-19 cały świat nabiera dopiero doświadczenia, ale wszystko wskazuje na to, że trzecia fala narasta – mówi Onetowi poseł PiS Tomasz Latos, lekarz i szef sejmowej Komisji Zdrowia. – Wprowadzane dotąd zakazy m.in przemieszczania się były, w mojej ocenie, całkowicie uzasadnione. Dziś – mimo uruchomienia szpitali tymczasowych, wyraźnie widać, że sytuacja się pogarsza – wskazuje. – Dlatego, w mojej ocenie, ewentualne wprowadzenie nowych zakazów przemieszczania się byłoby, jeśli sytuacja jeszcze się pogorszy, jak najbardziej wskazane – podkreśla poseł Latos. – Traktuję to jako ostateczność, ostateczność konieczną – podkreśla.

Pytamy posła Latosa, jak zamierza rekomendować – jako szef sejmowej Komisji Zdrowia – zakazy wdrażane rozporządzeniami, które jako bezprawne uchylił Sąd Najwyższy. – Są rzeczy, które nie powinny podlegać bieżącej polityce – mówi poseł Latos. – Oceniać pewne posunięcia i decyzje będziemy mogli dopiero po pandemii, teraz musimy działać – przekonuje. – Jeśli chodzi o zdrowie nas wszystkich, Polaków, nie powinniśmy szukać jakichś kruczków prawnych, by decyzje rządu torpedować – mówi poseł Latos.

Gdy wyjaśniamy, że w świetle obowiązującego prawa nie ma żadnych podstaw, by zakazać Polakom wychodzenia z domów – szef sejmowej Komisji Zdrowia odpowiada jednoznaczną deklaracją. – Pani redaktor, naszym zadaniem jest sprawdzić ten stan prawny. Byliśmy przekonani, że wprowadzone rozwiązania prawne są skuteczne i sądy będą je uznawać. Jednak skoro tak się nie stało, to naszym zadaniem, jako Komisji Zdrowia, jest po pierwsze sprawdzenie stanu faktycznego, a po drugie zaproponowanie poszukania takich rozwiązań, które ostaną się przed polskimi sądami – podkreśla poseł PiS. – Tego wymaga od nas obowiązek dbania o zdrowie Polaków. Dlatego zamierzamy tę sytuację prawną dokładnie zbadać – deklaruje szef Komisji Zdrowia.

Prof. Łętowska: W Polsce mamy świat postawiony na głowie. Po roku "papraniny" nikt już władzy nie uwierzy

– W kraju praworządnym władza – chcąc skutecznie doprowadzić do ograniczenia mobilności obywateli, czyli mówiąc wprost do ograniczenia ich przemieszczania się czy spotykania – powinna wprowadzić stan klęski żywiołowej, skoro de facto taki stan już mamy. To właśnie powinno nastąpić w Polsce, jeśli rządzący mają plan ponownego wdrożenia tzw. twardego lockdownu – mówi Onetowi prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego w stanie spoczynku, pierwsza rzecznik praw obywatelskich. – Trzeba zadbać o właściwą hierarchię aktów prawnych. Bo ruch obywateli można, owszem, ograniczyć rozporządzeniami, ale wyłącznie wtedy, gdy obowiązuje stan nadzwyczajny wprowadzony ustawą o stanie klęski żywiołowej, która z kolei bazuje na art. 232 konstytucji. A my mamy dziś w Polsce całkowite odwrócenie pojęć, świat postawiony na głowie – wskazuje. – Widzimy, że władza centralna idzie "na udry" tak z samorządami, jak z ruchem lekarzy czy szpitalami. Wszystko to jest kontrproduktywne, nic nie działa – podkreśla prof. Łętowska. – Niestety po roku takiej "papraniny", kiedy to drastyczne ograniczenia praw i wolności obywateli próbowano wprowadzać przy pomocy bezsensownych, często wręcz głupich rozporządzeń, jak choćby to o zakazie wchodzenia do lasów, te resztki zaufania obywateli do władzy stopniały jak śnieg. Mleko się rozlało. Zniszczono i tak u nas wątłe zaufanie do prawa jako czegoś, co modeluje w przewidywalny sposób stosunki na przyszłość. Tu nie chodzi o czysto formalne "nazwanie" jakiegoś aktu. Ale o przewidywalność i wiarę w sensowność rygorów – mówi sędzia TK i NSA w stanie spoczynku.

Twardy lockdown? "Nie ma możliwości prawnej"

Prof. Łętowska wskazuje, że nie da się odrobić strat wywołanych wdrażaniem nieracjonalnych często przepisów. – Dziś kluczowe dla ludzi stały się nie pomysły tej władzy, ale zdrowy rozsądek. Słuchamy różnego rodzaju dyspozycji i poleceń, jeśli uznajemy je za sensowne. Ja jako osoba zdyscyplinowana noszę maseczkę, ale powiem szczerze, że jak idę puściutką ulicą, to ją opuszczam na brodę. Teoretycznie łamię nakaz wprowadzony w rozporządzeniu, ale znów wracamy tu do kwestii sensowności tych nakazów – podkreśla. – Dziś jednak, po tych setkach sprzecznych często tak ze sobą, jak i ze zdrowym rozsądkiem poleceń rządzących, ogłaszanych na ostatnią chwilę, wszystko jest tak rozchwiane, a stan prawny tak niepewny i zmienny, że obywatel wręcz nie jest w stanie się w tym połapać. A lekceważony – sam lekceważy – mówi prof. Łętowska.
Pytana, co jeśli rządzący po raz kolejny spróbują zamknąć Polaków w domach bez wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, odpowiada wprost: to będzie świat "aprawa". – Po raz kolejny pogłębiał się będzie stan anomii, czyli rosło będzie w każdym z nas poczucie niepewności i bezcelowości, złość na niejasny standard, a jakiekolwiek reguły przestaną obowiązywać. To właśnie jest świat "aprawa", gdzie prawo nie rządzi, zaś kluczowe decyzje nie są na jego podstawie podejmowane – lecz ogłaszane na konferencjach prasowych, z całkowitym pominięciem obowiązujących reguł – kwituje prof. Łętowska.

Karnista z UJ: wszelkie zakazy są wykluczone, prawnie nieskuteczne

– Nie ma absolutnie żadnej prawnej możliwości, aby władza próbowała za pomocą rozporządzeń wprowadzić nam tzw. twardy lockdown, czyli zakazy przemieszczania się w przestrzeni publicznej – mówi Onetowi dr hab. Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego UJ, prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego. – Rządzący zapowiadają, że możliwe są dalsze zakazy, powołując się na znowelizowaną jesienią 2020 r. ustawę o chorobach zakaźnych. Tyle że ta ustawa wprowadza jedynie ograniczenia sposobu przemieszczania się, o zakazach nic nie wspomina. Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej to, że nie ma żadnych podstaw prawnych, by rządzący czegokolwiek nam zakazywali – na przykład opuszczania domów – podkreśla. – Powiem więcej, podstaw do tego rodzaju zakazów nie daje również ustawa o stanie klęski żywiołowej, gdzie również mowa jest o ograniczeniach co do sposobu przemieszczania się, a nie o zakazaniu tego. A nad każdą z tych ustaw jest konstytucja, która w art. 52 mówi, że władza ma prawo wyłącznie ograniczać, a nie zabraniać nam przemieszczania się. Różnica jest kluczowa. Poza tym te ograniczenia muszą być uzasadnione i proporcjonalne – podkreśla.
Dr hab. Małecki wskazuje jednoznacznie, że w obecnym stanie prawnym tzw. twardy lockdown jest całkowicie wykluczony. – Obawiam się jednak, że jeśli zakażeń będzie więcej, władza i tak się na ten krok zdecyduje. Już dziś przecież rzecznik rządu na wspólnej konferencji z szefem MSWiA zapowiada, że policja będzie surowo kontrolować przestrzeganie obecnych i – jak można domniemywać – przyszłych obostrzeń. Tyle że jeśli te nowe, przyszłe obostrzenia zostaną – jak mają to rządzący w zwyczaju – wprowadzone rozporządzeniami, to będą absolutnie nielegalne.
Zaś zapowiedzi szefa MSWiA, że policja będzie obywateli kontrolować i, jak można się domyślić, karać, to już zakrawa na jakieś groźby bez pokrycia w prawie – podkreśla prawnik. – Władza nie ma żadnego prawa, na którym mogłaby się oprzeć, a już straszy. Oni chcą zarządzać strachem poprzez sterroryzowanych obywateli i równie sterroryzowaną policję, której każe się te bezprawne obostrzenia i zakazy egzekwować – przekonuje dr hab. Małecki. – Jeśli szef MSWiA straszy karami, to powinien pomyśleć, że w kodeksie karnym istnieje coś takiego jak groźby bezprawne, o których już wspominałem, oraz kary za bezprawne pozbawienie kogoś wolności – przypomina prawnik.

"Porażka państwa w walce z pandemią. Wszyscy prawnicy ostrzegali – oni byli głusi"

– Jesteśmy dziś w momencie, gdy władza polityczna chce nam zapewnić rzekome bezpieczeństwo poprzez straszenie ludzi. Nagle się obudzili, że coś jest nie tak z tym pseudoprawem, które dotąd starali się wdrażać – mówi dr hab. Małecki. – Tymczasem prawnicy od roku ostrzegali, że te covidowe rozporządzenia z nakazami i zakazami są w wielu przypadkach po prostu nielegalne. Pokazały to wyroki tak sądów powszechnych, jak sądów administracyjnych i wreszcie Sądu Najwyższego, który uchylił nałożone przez policję mandaty za nieprzestrzeganie tych covidowych zakazów – przypomina prawnik. – Władza zmarnowała rok, poniosła kompletną porażkę. Bo mieli 12 miesięcy, by tak zmienić ustawy o chorobach zakaźnych i o stanie nadzwyczajnym, aby można było na ich podstawie ewentualnie – na ściśle określony czas – czegoś obywatelom zakazać. Ten czas zmarnowano, bo najpierw priorytetem były wybory prezydenckie, potem był atak na społeczność LGBT, rządząca prawica wdała się w spór sama ze sobą, pojawiła się kwestia aborcji, i tak dalej... O obywatelach, ich bezpieczeństwie i ich prawach po prostu zapomniano. Aż tu nagle pojawiło się "niesłychane zaskoczenie", czyli trzecia fala pandemii – ironizuje prawnik. – I władza chce nas teraz zastraszyć, używając metod, które nie mają nic wspólnego z państwem praworządnym – kwituje.
 
Do góry Bottom