Kobiety i broń palna

OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Ja bym jej nawet bronią nie nazwał. Strzelanie papierowymi skoblami wydmuchiwanymi przez słomkę to też nie jest broń ;)
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
two_girls_two_guns1.jpg
 

workingclass

Well-Known Member
2 135
4 154
Artykuł z 2010r.
Uwaga, urzędniczka skarbowa i ochrony środowiska lubią strzelać.:eek:
bilde


Kobiety z bronią w ręku. Strzelanie dobre na stres.
Wyciągamy magazynek. Jeden nabój, drugi, piąty gotowe. Magazynek można włożyć, przeładować. Stajemy w lekkim rozkroku. Muszka – szczerbinka. Strzał. – Kobieta z pistoletem w ręku wygląda seksownie – zapewniają instruktorzy ze strzelnicy sportowej UKS Kaliber.

Co kilka tygodni spotykają się na strzelnicy: dyrektorki, kierowniczki, naczelniczki, właścicielki firm, nauczycielki. Na co dzień skupione, konsekwentne, zarządzające, wymagające, stanowcze. Na strzelnicę przynoszą ciastka, aromatyczne herbatki, kawę. Siedzą i rozmawiają, jak to kobiety, o ważnych, życiowych sprawach.

I strzelają. – To świetny sposób na odreagowanie – tłumaczą.

Strzelanie ciągle zaskakuje,

Zaczęło się od konkursu o Złotego Goździka. Kobiety na Dzień Kobiet w Kalibrze strzelały już cztery lata z rzędu. Ale to po ostatnim 8 marca narodził się pomysł, by spotykać się częściej, bardziej na luzie, bez rywalizacji.

– Miałyśmy tu przychodzić raz w miesiącu. Ale szybko okazało się, że za długo trzeba czekać – mówi Marzena Baj, jedna z uczestniczek strzelniczych babskich spotkań. Jest szefową dystrybucji podlaskiej Coca-coli.

– Jestem też z pokolenia, które wychowało się na westernach. Zawsze chciałam jeździć konno i strzelać. To było moje marzenie. I teraz je realizuję – uśmiecha się.

Pani Marzena strzelanie pamięta jeszcze ze szkoły średniej, z zajęć przysposobienia obronnego. Dobrze jej szło. Czemu by nie spróbować znowu, pomyślała. Tyle, że jak to w życiu, ciągłe obowiązki w domu, w pracy, zawsze brakowało czasu. Pewnego dnia jeździła służbowo po mieście.

– I patrzę, napis: strzelnica sportowa. No nie, znak po prostu – opowiada. – Przyszłam porozmawiać z prezesem. Służbowo oczywiście. A wyszło, że przesiedzieliśmy w sumie godzinę i cały czas tylko o strzelaniu. Stwierdziłam więc, że to ten moment, właściwy czas.

Zaczęła strzelać. A jak już poczuła w sobie adrenalinę, to wsiąkła na całego. Lubi zawody, rywalizację. Oraz wszystko, co wymaga skupienia. Strzelanie cały czas ją zaskakuje, cały czas uczy się czegoś nowego.

– Wydawało mi się na początku, co to wielkiego, wycelować, strzelić. A się okazuje, że wcale nie. Samo celowanie i naciśnięcie spustu to nie wszystko. Ważna jest technika – tłumaczy.

Ale i tak wie, że kobiety strzelają inaczej.

– Na co innego zwracamy uwagę niż mężczyźni – mówi. – Ważny jest dla nas zapach prochu, siła odrzutu. Lubimy patrzeć na dym, który wydobywa się z lufy po strzale. A nawet zauważamy, w którą stronę lecą łuski!

Chwila, by się zatrzymać, wyciszyć

Małgorzata Sokół-Kreczko jest naczelnikiem I Urzędu Skarbowego. Na co dzień kieruje 197 osobami. Przyznaje, że choć lubi swoją pracę, to czasem czuje się zmęczona i zestresowana.

– A strzelanie to sport, który pozwala na chwilę się zatrzymać, wyciszyć, skupić, skoncentrować. Bo strzału nie można oddać ot tak sobie, z biegu, raptem – mówi.

Lubi to wyciszenie, skupienie, no i emocje, czy celnie strzeliła. Bo z czasem nie liczy się już tylko to, czy trafiło się do tarczy. Panie chcą dziesiątek!

Pani Małgosia docenia, że będąc na strzelnicy nie jest na cenzurowanym. Że tu nie tyle liczy się ona, co strzał, który oddała. Żartuje, że obiecuje sobie, że przed strzelaniem pomyśli o kimś, kogo nie lubi.

– Ale zawsze zapominam. Chyba nie ma osób, których nie lubię – śmieje się.

A tak naprawdę, strzelanie to dla niej zwyczajny sport, który polubiła. Taki jak inne, z rywalizacją – nawet jeśli trzeba rywalizować z samą sobą. I nie ma tu przemocy, zła. Nie miałaby problemu, gdyby zamiast okrągłej tarczy z punktami, miała strzelać do sylwetki postaci. Przecież nie chodzi o to, by się nauczyć strzelać do ludzi.

– Ale w wywiadzie izraelskim strzela się do tarczy z wizerunkiem kobiety właśnie. By później nie zawahać się oddać strzał w razie konieczności. Żeby nie zadrżała ręka.

Pierwszą bronią, jaką pani Małgosia miała w ręku, był karabinek sportowy.

– To było jeszcze w liceum ekonomicznym przy ul. Warszawskiej. Tam znajdowała się strzelnica. Byłam tak przejęta, że tylko dwa razy udało mi się trafić do tarczy. Śladów po pozostałych strzałach w ogóle nie mogłam znaleźć – wspomina. – Wtedy oczywiście nikt nam nie powiedział, jak dobrze to robić.

Po latach zaproszono ją do udziału w Złotym Goździku. Przyznaje, że przyszła spróbować, czy w ogóle trafi do tarczy.

– O dziwo za pierwszym razem udało mi się trafić do tarczy za każdym razem. Część strzałów była nawet w czarnym polu. Sukces! To motywuje i mobilizuje – dodaje.

Małgorzata Sokół-Kreczko w Złotym Goździku uczestniczy co roku. Jak mawiają organizatorzy – jest dobrym duchem konkursu. Raz nawet udało jej się stanąć na podium.

– Proszę, do czego można dojść – śmieje się szefowa Urzędu Skarbowego.

Zapomnieć o pracy

Agnieszka Fiedorczuk, naczelniczka jednego z wydziałów w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, do strzelania podchodzi bardzo emocjonalnie.

– I zawsze po strzelaniu ma maślane spojrzenie – mruga okiem instruktor.

– Bo to trzeba się skupić, trzeba pomyśleć, kiedy naciska się spust. A chciałoby się tak jak na westernach: wystrzelać pociski jeden za drugim – śmieje się pani Agnieszka.

Wie, że to niemożliwe. Bo mięśnie się męczą i po każdym strzale należy chwilkę odpocząć. Inaczej marne szanse, że się dobrze wyceluje i trafi choćby do tarczy.

Więc czeka na ten ostatni, piąty strzał. Żeby w końcu móc zdjąć słuchawki, podejść do tarczy i sprawdzić, jak tym razem poszło. Lubi strzelać.

– To oderwanie się od codzienności. I odciążenie umysłu po ciężkim dniu czy nawet tygodniu pracy
– podkreśla.

Autor: Agata Sawczenko

http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100612/MAGAZYN/48056129

 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom