Brehon
Well-Known Member
- 555
- 1 486
Zupełnie jak czarnuch, który pisze do siebie rasistowskie listy (gdzieś już o tym było na libnecie, na stronie ze stop islamizacji europy w polsce czy jakoś tak)Wszyscy wiedzą, że studia filmowe lub inni twórcy na bieżąco zgłaszają do Google linki, które powinny być usunięte z powodu rzekomego naruszenia praw autorskich. Te zgłoszenia są nadsyłane masowo i niejednokrotnie zawierają prośby o usunięcie treści absolutnie legalnej.
Wpadki antypiratów wychodzą na jaw dzięki serwisowi Chilling Effects, który jest niezależną inicjatywą badawczą gromadzącą informacje na temat prób blokowania treści online. Ten serwis nieraz już pomógł naświetlić próby antypirackich nadużyć, ale ostatnio redaktorzy serwisu The Next Web znaleźli w nim coś... bardzo niezwykłego.
Usuńcie to! http://127.0.0.1...
Reporterzy The Next Web trafili na kopię zgłoszenia przesłanego przez Universal Pictures France do Google. W zgłoszeniu znalazły się różne adresy URL treści naruszających prawo, wśród których był również ten adres:
http://127.0.0.1:4001/#/fr/
Adres 127.0.0.1 jest adresem IPv4 komputera lokalnego. Wygląda na to, że wytwórnia filmowa znalazła swój własny film na własnym komputerze i postanowiła poprosić Google o usunięcie tego obrzydliwego przejawu piractwa z wyników wyszukiwania.
The Next Web zainspirowany tym znaleziskiem postanowił przeszukać bazę Chilling Effects pod kątem adresu 127.0.0.1. Okazało się, że np. w listopadzie 2014 roku firma NBC prosiła Google o usunięcie poniższych "pirackich" URL-i.
To nie jest ostatnie tego typu znalezisko. Najlepiej samemu przeszukać bazę Chilling Effects i przekonać się, że to nie są odosobnione przypadki.
Antypiracka bezmyślność
The Next Web domyśla się, że studia filmowe same używają klientów BitTorrenta. Oczywiście takie oprogramowanie może być używane do wykrywania naruszeń, choć należałoby również zastanowić się nad tym, czy studia filmowe same nie umieszczają treści w sieci P2P, by potem móc zgłaszać je do usunięcia? To nie byłoby całkiem bezsensowne. W roku 2008 pisaliśmy o menedżerze pewnej grupy muzycznej, który prawdopodobnie sam umieścił piosenki w sieci P2P, by potem wydawca mógł ponarzekać na krzywdy spowodowane piractwem. Studia filmowe i wytwórnie nagraniowe generalnie mają interes w tym, by piractwo było postrzegane jako groźniejsze i trudniejsze do zwalczenia niż jest w rzeczywistości.
Nawet jeśli filmowcy sami nic nie udostępniali to powyższe zgłoszenia pokazują jedno. Przesyłane do Google listy URL-i do usunięcia są przygotowywane naprawdę niechlujnie, przy absolutnie minimalnym nakładzie pracy. Studia filmowe nie dbają nawet o to, by te listy wyglądały z grubsza wiarygodnie.
W lutym tego roku pisaliśmy o tym, jak to niemiecka organizacja Total Wipes Music Group żądała od Google usunięcia linków do stron pobierania Ubuntu, Dropboxa, Skype'a i innych popularnych programów. Pisaliśmy wówczas, że było to najgłupsze roszczenie antypirackie. Teraz musimy się poprawić. Są jeszcze głupsze zgłoszenia niż tamto z lutego.