Gry komputerowe

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Czy to jest ta gra, że trzeba rok grać żeby kupić pierwszy porządny okręt?
To ta. Żeby polatać tytanem jako - tako to minimum 3 lata treningu non-stop, ale yolo pvp spokojnie się robi we fregatach, dla których trening to około miesiąc by latać i coś robić, do 4-5 miesięcy by robić to dobrze.
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Ja nie potrafię grać i jednocześnie kogoś słuchać. Nigdy nie mogłem też pojąć, jakim cudem moi rówieśnicy uczyli się ze słuchawkami na uszach. W ogóle podzielność uwagi to dla mnie jakaś abstrakcja.
no ja ubolewam właśnie że inni czytają podczas słuchania muzyki a ja tego nie potrafie. z drugiej strony to słuchanie muzyki podczas czytania nie jest pełnowartościowe że tak powiem bo nie napawasz się nią tylko jesteś skupiony na czymś innym. Ty co robisz podczas słuchania np podcasu jakiegoś? patrzysz się za okno/w ściane?
 

tolep

five miles out
8 585
15 483

No i właśnie dlatego podcasty i audiobooki to potworna strata czasu i wysiłku umysłowego. Być może można sobie wytrenować robienie czegoś jeszcze w czasie słuchania dłuższego podcastu, o audiobooku nie wspominając, ale to musiałaby być czynność wykonywana machinalnie, jak jazda samochodem po mało zatłoczonej autostradzie albo obieranie ziemniaków.
 

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
No i właśnie dlatego podcasty i audiobooki to potworna strata czasu i wysiłku umysłowego. Być może można sobie wytrenować robienie czegoś jeszcze w czasie słuchania dłuższego podcastu, o audiobooku nie wspominając, ale to musiałaby być czynność wykonywana machinalnie, jak jazda samochodem po mało zatłoczonej autostradzie albo obieranie ziemniaków.
Podejrzewam, że kluczowe jest czy zaangażowane są te same obszaru mózgu a nie to czy czynność wymaga "uwagi". Jednoczesne czytanie lub pisanie odpada, ale projektowanie graficzne czy granie w Quake'a już niekoniecznie. Myślę też, że podzielność uwagi można w dużej mierze wytrenować dzięki plastyczności mózgu.
 
Ostatnia edycja:

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
To ta. Żeby polatać tytanem jako - tako to minimum 3 lata treningu non-stop, ale yolo pvp spokojnie się robi we fregatach, dla których trening to około miesiąc by latać i coś robić, do 4-5 miesięcy by robić to dobrze.
Czyli praca zawodowa, za którą musisz płacić. Cool!
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
Ale w tym Eve trening to chyba polega na tym, że przełączasz w opcjach postaci, że ma się trenować dany skill i tyle. Nie musi to mieć żadnego związku z tym co postać robi w grze albo czy w ogóle grasz w danym momencie, a skill się nabija.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Tak, postać uczy się automatycznie, w czasie rzeczywistym, kupuje się tylko książki i ustawia się kolejkę umiejętności do wyuczenia. W teorii przez wiele dni nie trzeba się nawet logować (najwyższe stopnie umiejętności zabierają nawet tygodnie do wyuczenia się).

Odpaliłem swój profil żeby wygenerować link do 21-dniowego triala jakby ktoś był zainteresowany:

http://secure.eveonline.com/trial/?invc=f5f03f50-989c-428c-8989-df1176feeba2&action=buddy

standardowo jest tylko 14 dni. Jakby ktoś chciał spróbować to warto zrobić to teraz bo było napisane, że postaci na darmowym profilu będą uczyć się wolniej od opłaconych, a na obecnym trialu tempo będzie takie samo. Na opcji darmowej ma znaczenie do której frakcji dołączymy. Ze swojej strony polecam Gallente (federacyjne libki), ale każda frakcja ma lepsze i gorsze statki.

Aha, jak już kiedyś pisałem, to jest gra, która dostaje skrzydeł w momencie gdy się dołączyć do aktywnej korporacji, bo sami na początku kariery niewiele zdziałamy, natomiast jak leci flota to każdy kto cokolwiek zrobił podczas walki jest dopisany do killboarda (info co się ubiło), no i jest szansa zgarnąć fajne pozostałości po przeciwnikach. W EVE wybitnie dobrze działa zasada "Siła złego na jednego" i flota kilkunastu - kilkudziesięciu YOLO - fregatek wartych po milion - dwa każda jest w stanie ubić topowy statek o wartości wielu miliardów ISKów (lokalnej waluty), a popularnym sportem jest gankowanie przy pomocy flot jednorazowych niszczycieli (wartość sztuki z max 10 mln ISK) transportowców ładunków (wartość nieograniczona, często dziesiątki lub setki miliardów).
 

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Ale numer!

https://www.wired.com/2016/09/lost-warcraft-adventure-game/
http://www.gamenguide.com/articles/...om-18-years-ago-leaks-online-details-here.htm
http://www.digitaltrends.com/gaming/blizzards-canceled-warcraft-adventures-surfaces/

Warcraft Adventures do pobrania z internetu

Marzenia się jednak spełniają, mimo że trzeba było na tę chwilę czekać 18 lat. W sieci pojawiła się grywalna wersja Warcraft Adventures: Lord of the Clans, szykowanej przez Blizzarda przygodówki osadzonej w świecie skonfliktowanych orków i ludzi.

Mimo włożenia w przygotowanie klasycznej gry przygodowej point-and-click dużej energii i pracy, twórcy zdecydowali się zrezygnować z projektu, tłumacząc to niedostosowaniem tytułu do oczekiwań graczy.

Nie od dziś wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, i rozpieszczeni wysoką rozdzielczością oraz dopracowaną grafiką z mniejszym entuzjazmem podchodzą do tytułów, nawet wyjątkowo dobrych, jeśli nie cieszą one także oka.

Z tego powodu Blizzard – jak wynika z plotek – pracuje właśnie nad odświeżeniem pierwszego StarCrafta. Wersja HD oprócz podkręconej grafiki (być może 3D) ma otrzymać także nowy interfejs użytkownika.

Warcraft Adventures: Lord of the Clans mógł być według studia hitem, jeśli udałoby się tytuł ukończyć na czas. Przygodówki wychodziły jednak z łask, a prace przedłużały się – powodem miały być problemy z rosyjskim studiem Animation Magic, które dostarczało rysowane ręcznie tła oraz animacje postaci.

To, co udało się stworzyć, jak na realia roku 1997 (daty premiery pierwszego Diablo - a być może powstaje już część czwarta) wyglądało całkiem dobrze. Jak jednak widać, oprawa graficzna zdążyła się już moralnie zestarzeć.

W serwisie prezentującym gry abandoware – stare tytuły, do których nikt już nie rości sobie praw i można je piracić bez obaw o konsekwencje – pojawiła się grywalna wersja przygodówki Warcraft. Zanim się zagra trzeba jednak zdać sobie sprawę, że projekt nie został nigdy dokończony, po dotarciu mniej więcej do połowy zaplanowanego scenariusza przyjdzie więc nam utknąć w tym miejscu na zawsze.

Warcraft Adventures: Lord of the Clans można pobrać z tego adresu – nie wiadomo jednak, czy Blizzard nie zareaguje i nie zażąda usunięcia swojej gry z sieci.

A do 14 września 2016 można jeszcze odebrać prezent zgotowany graczom przez Ubisoft – studio świętuje swoje 30. Urodziny rozdają za darmo kopie swoich hitów – jeśli zdążycie, dostaniecie Rayman Origins.

Czekaliście 18 lat temu na przygotówkę w świecie Warcrafta?

Michał Tomaszkiewicz



Warcraft Adventures miał pojawić się 18 lat temu, teraz dostępny jest za darmo
13.09.2016 13:43
Prawie 20 lat temu na rynku miał pojawić się Warcraft Adventures: Lord of the Clans. Blizzard planował wydać grę przygodową opowiadającą historię orka Thralla, tytuł nigdy jednak nie trafił na sklepowe półki. Po 18 latach Warcraft Adventures pojawił się jednak w Sieci i to w grywalnej wersji. Możecie pobrać pliki i zobaczyć sami grę, nad którą pracował Blizzard.

W latach dziewięćdziesiątych Blizzard był skupiony na grach strategicznych, wówczas mogliśmy zagrać w takiej produkcje jak Warcraft czy Warcraft II: Tides of Darkness. Niewiele brakowało by do tych tytułów dołączyła gra przygodowa, która zamiast wojny między Przymierzem a orkami, przedstawiałby historię tylko jednej postaci – wychowanego przez ludzi orka Thralla.

Za stworzenie Warcraft Adventures: Lord of the Clans odpowiadało rosyjskie studio. Podobno ich produkt nie spodobał się Blizzardowi, który ostatecznie zdecydował się zakończyć prace i nie wydać gry. Po 18 latach, przygodówka osadzona w świecie Warcrafta jednak ujrzała światło dziennie. Nie mamy do czynienia z oficjalną premierą, a pojawieniem się plików z grą na forum ScrollsofLore.

Na forum dostępna była pełna przedpremierowa wersja gry. Pliki przechowywane na cyberschowku zostały usunięte wskutek interwencji firmy Irdeto, ale co już raz pojawiło się w Internecie, tak łatwo z Internetu nie zniknie. Plik Warcraft Adventures Lord of the CLans.rar trafił na BitTorrenta, wysiewany jest przez setki osób.

Produkcja wygląda całkiem dobrze, oczywiście dobrze jak na tytuł, który miał zostać wydany w 1998 roku. Niestety, gra może nie uruchomić się na nowszych wersjach Windowsa. Instrukcję rozwiązującą ten problem znajdziecie subreddicie WoW-a.
Pamiętam, jak przed laty czekałem na ten tytuł. To może jeszcze by tak Fallout - Van Buren wyciekł?
 

kompowiec

freetard
2 581
2 646
Ty co robisz podczas słuchania np podcasu jakiegoś?
Słucham w czasie, kiedy jest to hmm najbardziej nudno, u mnie jest to tramwaj (godzina jazdy = średnio przerobienie 1 rozdziału książki). Inna kwestia że przygotowanie syntezowanych audiobooków zajmuje sporo czasu (przerobienie na .txt) słuchać można też przy myciu garów (o ile masz douszne) czy innych nieangażujących sprawach.

drugiej strony to słuchanie muzyki podczas czytania nie jest pełnowartościowe że tak powiem bo nie napawasz się nią tylko jesteś skupiony na czymś innym
Zależy od nastawienia. Ja nie wiem jak zdobywać nową muzę ani nie chce mi się układać playlisty to siedzę na jamendo i soma.fm

Zależy też od muzy. Od czasu do czasu zdarzy się że ktoś tworząc jakieś opowiadanie daje link/tytuł do soundtracku który by pasował do opowieści.

https://www.keyhero.com/free-typing-test/
Może nie jest to gra, ale też zajmuje czas, a przy okazji można poprawić szybkość pisania.
W takim samym guście mógłbym polecić colobot - gra edukacyjna w której uczymy się programować. Ale jak ktoś ma anglojęzyczny system to mu się to nie odpali o dziwo.
 

Imperator

Generalissimus
1 569
3 556
72520028.jpg

Dziś wychodzą Kozacy 3, właściwie klon pierwszej części po liftingu graficznym.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Jest taka realistyczna gra, która nazywa się rzeczywistością. Może byście w nią pograły, nołlajfy co?

Ilu Elonów Musków potrzeba, by uciec z symulowanej rzeczywistości? W Dolinie Krzemowej rozkwita nowa religia

07.10.2016 15:10
To co zaczęło się jako zwykły eksperyment filozoficzny, na naszych oczach staje się religią z Doliny Krzemowej. Wiara w to, że doświadczany przez nas świat jest komputerową symulacją zatacza w tym gronie coraz szersze kręgi. Na łamach New Yorkera w tym tygodniu opublikowano artykuł o twórcy Y Combinatora, Samie Altmanie, w którym wspomina się o dwóch niewymienionych z nazwiska (choć pośrednio wskazanych) miliarderach, którzy mieli zaangażować naukowców do działań, które pozwolą nam „wyrwać się z symulacji”. Jeden z nich jest chyba dobrze Wam znany. W czerwcu podczas konferencji Recode, ten słynny przedsiębiorca Elon Musk otwarcie powiedział zgromadzonym, że niemal na pewno żyjemy w grze komputerowej rozgrywanej przez bardziej zaawansowaną cywilizację.

Czterdzieści lat temu mieliśmy ponga, dwa prostokąty i kropkę. Tak wyglądały wtedy gry. Dzisiaj, czterdzieści lat później, mamy fotorealistyczne symulacje 3D, w które jednocześnie grają miliony ludzi – i stają się one z roku na rok coraz lepsze. Za chwilę będziemy mieli wirtualną i wspomaganą rzeczywistości. Niezależnie od tego, jakie tempo postępu założysz, w pewnym momencie gry staną się nieodróżnialne od rzeczywistości – i to nawet jeśli postęp zwolni tysiąckrotnie.

Teraz wyobraźmy sobie świat za 10 tysięcy lat, co przecież jest niczym w skali ewolucji. Zakładając że zmierzamy w stronę gier nieodróżnialnych od rzeczywistości, które to gry mogą być grane na dowolnym komputerze, to prawdopodobieństwo że znajdujemy się w bazowej rzeczywistości jest jak jeden do miliarda. Powiedzcie mi, co jest nie tak w tym argumencie?

Kto może grać w ciebie?
Tymi słowami zwrócił się do zgromadzonych człowiek, którego słucha cały świat, zarówno gdy opowiada o atutach jego elektrycznych aut, jak i gdy mówi o swoim programie kosmicznym – ostatniej nadziei NASA na amerykańskie loty załogowe. Sam przecież Elon Musk tego nie wymyślił. Źródłem jego pomysłu najpewniej nie były oczywiście nauki gnostyków u schyłku rzymskiego imperium, ani też hinduske nauki o iluzyjnej naturze świata z Upaniszad. W 2003 roku australijski filozof Nick Bostrom zaproponował interesujący trylemat, zwany właśnie „argumentem symulacji”. Przyjrzyjmy się jego konstrukcji:

Bostrom twierdzi, że odpowiednio zaawansowana technicznie, postludzka cywilizacja będzie dysponowała ogromną mocą obliczeniową. Nawet jeśli mały odsetek tej mocy obliczeniowej zostanie poświęcony na uruchomienie symulacji praprzodków, rozumianej jako wysokiej dokładności symulacja życia praprzodka, nieodróżnialna dla niego od rzeczywistości, to całkowita liczba symulowanych praprzodków w całym wszechświecie będzie daleko przekraczała liczbę realnie w nim kiedykolwiek istniejących praprzodków. Jeśli tak jest, to musimy rozważyć trzy, wzajemnie wykluczające się hipotezy:

1. odsetek cywilizacji naukowo-technicznych (będących na naszym poziomie rozwoju), który osiąga poziom postludzki (a więc zdolny m.in. do uruchamiania wiarygodnych symulacji praprzodków) jest bliski zeru, albo,

2. odsetek postludzkich cywilizacji zainteresowanych uruchamianiem wiarygodnych symulacji praprzodków jest bliski zeru, albo,

3. odsetek wszystkich ludzi doświadczających tego co my, którzy żyją w symulacji, jest bardzo bliski 100%.

Następnie Bostrom chce nas przekonać, że to nie jest tylko nowa wersja klasycznego argumentu sceptyków, lecz istnieją empiryczne argumenty na rzecz tego, że trzecia z hipotez jest prawdziwa, więc jest to raczej metafizyczna teza o świecie. On sam wzbrania się od wybrania którejkolwiek z hipotez, zauważa jedynie, że każda z nich ma ciekawe konsekwencje:

Jeśli hipoteza 1. jest prawdziwa, to nasza cywilizacja niemal na pewno wymrze przed osiągnięciem postludzkiego poziomu rozwoju.

Jeśli hipoteza 2. jest prawdziwa, to istnieje niewytłumaczalna zbieżność w zachowaniach postludzkich cywilizacji, która sprawia, że nie mogą się wśród nich pojawić jednostki zainteresowane uruchamianiem symulacji praprzodków.

Jeśli hipoteza 3. jest prawdziwa, to niemal na pewno żyjemy w symulacji. A jeśli nie żyjemy dziś w symulacji, to oznacza to, że nasi potomkowie niemal na pewno nigdy nie uruchomią symulacji swoich przodków.

Zabrakło mocy, czas ubić proces
Oczywiście trylemat Bostroma nie został przyjęty bezkrytycznie (filozofowie analityczni głównie zajmują się krytykowaniem swoich pomysłów) – i wiele ich argumentów jest całkiem ciekawych. Twierdzi się więc, że nawet doskonałe symulacje przodków nie będą świadome (a rzekomo my jesteśmy świadomi), inni uważają, że blokowy schemat wszechświata (zawierający przeszłość, teraźniejszość i przyszłość) jest nieprawdziwy, a my po prostu jesteśmy pierwszą generacją, symulowani ludzie dopiero się pojawią w przyszłości, która jeszcze nie istnieje, inni wykorzystują teorię multiversum do sprowadzenia całej sprawy do absurdu.


Jeśli nawet rzeczywistość jest symulacją, to jej reguły są bardzo sztywne. Konstrukcji Eschera nie idzie zbudować

Najciekawszy z perspektywy informatyki jest jednak argument dotyczący skończoności mocy obliczeniowej. Nawet postludzka cywilizacja miałaby ograniczone zasoby. Twórcy symulacji musieliby więc znaleźć sposób na uniemożliwienie uruchomienia symulacji praprzodków przez swoich symulowanych praprzodków (i tak w nieskończoność), gdyż to by pochłonęło całą dostępną moc obliczeniową. Sugerują, że proces zużywający za dużo zasobów zostaje po prostu zabity – i tak gdy zaczniemy wreszcie sami próbować uruchamiać takie własne, kosztowne obliczeniowo symulacje, to nas wyłączą.

Kilka lat temu do tej filozoficznej debaty przystąpili fizycy. Sprawę potraktowano poważnie. Wychodząc z założenia skończoności zasobów mocy obliczeniowej, poszukano takich modeli wszechświata, które pozwoliłyby na wydzielenie w czasoprzestrzeni izolowanych zbiorów punktów, wykorzystywanych do uruchamiania symulacji. Korzystając z wyrafinowanych teorii kwantowej chromodynamiki zaproponowano obserwacje, które mogłyby potwierdzić lub odrzucić hipotezę symulacji przy założeniu skończoności zasobów. Zainteresowanym fizyką należy polecić poświęcony temu artykuł pt. Constraints on the Universe as a Numerical Simulation z 2012 roku.

Świat może i jest symulacją, ale kredyt w banku spłacać trzeba
Czy uważacie, że to wszystko jest niepoważną igraszką znudzonych intelektualistów i miliarderów? No cóż, Bank of America ma na ten temat inne zdanie. Analitycy jednej z największych instytucji finansowych świata kilka tygodni temu przygotowali dla swoich kluczowych klientów raport dotyczący przyszłości naszej cywilizacji. Wśród nich znalazła się opinia, że prawdopodobieństwo tego, że znana nam ludzkość żyje w komputerowej symulacji wynosi 20-50%. Powołano się przy tym na wiodących naukowców, filozofów i liderów biznesu (czytaj Elona Muska).

BANK OF AMERICA: There's a 20%-50% chance we're inside the matrix and reality is just a simulation Myles Udland pic.twitter.com/TltpYbjPxI

— Sanguine (@laginchey) September 8, 2016
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Problem jednak w tym, że sam Elon Musk nie zrozumiał za dobrze trylematu Bostroma, jeśli poszukuje możliwości „wyrwania się z symulacji”. Z perspektywy praprzodka żyjącego w symulacji, ta symulacja jest jego rzeczywistością, nie ma w niej niczego, co pozwoliłoby zauważyć zewnętrzny względem niej świat. Gdyby praprzodek był świadomym pikselem w grze Pong, odkryłby siebie w dwuwymiarowym świecie o specyficznych prawach fizyki. Z praw tych nie byłoby można w żaden sposób wywnioskować, czy to prawdziwe prawa fizyki, czy jakieś komputerowe obliczenia – nic by nie wskazywało na istnienie nieobecnej przecież w świecie Ponga grawitacji czy zasady zachowania energii.

Nie ma bowiem żadnego powodu, dla którego symulacja miałaby symulować cokolwiek związanego ze światem, w którym działa komputer przeprowadzający obliczenia dla tej symulacji. Być może cała zewnętrzna względem naszej rzeczywistość jest tylko systemem automatów komórkowych zawieszonych na horyzoncie zdarzeń czarnej dziury. Jak w takim świecie poza symulacją Elon Musk chciałby funkcjonować? Przestając działać w symulacji, przestaje istnieć. Wizja z Matrixa, w której budzisz się nagle w jakimś organicznym ciele podłączonym do zaawansowanego VR, jest bardzo naiwna.

Co więcej, nie wydaje się by istniał sposób, dzięki któremu symulowany praprzodek będzie w stanie po „ucieczce z symulacji” uzyskać pewność, że całe jego doświadczenie ucieczki nie jest częścią tejże symulacji. Nawet jeśli eksperymenty fizyczne potwierdzą, że czasoprzestrzeń jest podzielona tak, by zawierały się w niej izolowane symulacje światów, dla samych symulowanych niczego to nie zmienia. Nawet jeśli dostaną ostrzeżenie od Bank of America. Cała ta historia to po prostu odradzanie się gnostycyzmu, tyle że w nowych, dostosowanych do zabawek naszej cywilizacji szatach.

Można też strzelić samobója, bo to jest zbyt realistyczne i kto chciałby w to grać? Nie ma smoków i liszy...
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 881
12 264
Zostały 3 tygodnie do EVE w wersji FTP, wiec jeśli ktoś chce spróbować, to warto odpalać teraz by płynnie przeskoczyć w nowy system 8 listopada. Sam postanowiłem dać temu szanse i uruchomić swoje konto, chociaż chyba będzie bolało, bo się zmieniła mapa polityczna i Imperium, do którego należałem dostało mocno wpierdol i straciło całą przestrzeń (świetna historia pokazująca też jak w praktyce powinien wyglądać sandbox, jest kasa, hazard, armia najemników i Upadek Okcydentu Imperium) .

Ponoć nie ma lepszego symulatora arkusza kalkulacyjnego :)
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
grałem jakiś czas temu w tropico 4 bo za darmo było na steamie i całkiem fajnie się grało ale szybko mi się znudziło
 
Do góry Bottom