Co to jest agresja?

OP
OP
Rattlesnake

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 502
Nie chciałem wkraczać w hardkorowe unormowania stosunków rodzinnych :) akurat mężobójstwo przywołałem bez specjalnego celu, równie dobrze mogłoby to być dowolne inne morderstwo na zlecenie.

Myślę, że temat możemy uznać za omówiony, każdy ma własną opinię w tym zakresie i przy niej pewnie pozostanie.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 981
15 143
Część definicji NAP wyklucza inicjację agresji oraz delegowanie tej inicjacji. Jeśli przyjąć te definicje (co ma sens), to zlecenie zabójstwa jest właśnie delegowaniem inicjacji, tożsame z inicjacją samodzielną.
 

sierp

to ja :-)
577
305
kr2y510 napisał:
Sprawa jest prosta.
Jak XXX zlecił YYY agresję na ZZZ, to wyłącznie YYY jest winny.
Jak XXX zlecił YYY agresję na ZZZ i pomógł mu w tej agresji, np. udzielając informacji o stylu życia YYY to obaj są winni.

Z takich założeń trzeba wyciągnąć wniosek, że politycy rządzący państwem, ci na najwyższych stanowiskach, nie są często winni agresji dokonywanych przez to państwo, bo zdarza się, że bezpośrednio nie stosują wobec nikogo przemocy, a nawet nią nikomu nie grożą. Jedynie zlecają to innym, którzy robią to dla pieniędzy, chęci awansu albo co najwyżej z obawy przed przemocą funkcjonariuszy niższej rangi.
W skrajnym przypadku, dyktator opierający swoją władzę (włącznie z kierowaniem gróźb w stronę poddanych) wyłącznie na najemnikach nie jest winny żadnych agresji dokonywanych przez państwo, którym rządzi - nawet jak zachciałoby się mu zorganizować ludobójstwo.
Więc albo akceptujemy ten wniosek, albo dochodzimy do wniosku, że oferowanie i dawanie korzyści w zamian za stosowanie agresji jest pomaganiem.

kr2y510 napisał:
Jak będziemy rozumować po Maćkowemu, to dojdziemy do tego, że paserstwo jest agresją i powinno być karane. A właśnie uznawanie paserstwa za przestępstwo bez ofiary, wyróżnia między innymi libertarian od reszty barachła.

Paserstwo nie jest agresją, ale w libertarianizmie paser może ponosić odpowiedzialność cywilną - tj. prawowity właściciel może od niego żądać wydania swojej własności, a także odszkodowania za jej zniszczenie.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 703
tosiabunio napisał:
Część definicji NAP wyklucza inicjację agresji oraz delegowanie tej inicjacji.

O ile na delegowanie oddzielnie (czyli samo zlecenie) jestem się w stanie zgodzić, to na zrównanie i utożsamianie z samym czynem już nie. Przy czym musiałoby być zaznaczone, że samo delegowanie bez wykonania agresją nie jest.




sierp napisał:
Z takich założeń trzeba wyciągnąć wniosek, że politycy rządzący państwem, ci na najwyższych stanowiskach, nie są często winni agresji dokonywanych przez to państwo,

Są w ciągłej interaktywnej relacji z podwładnymi.

sierp napisał:
Paserstwo nie jest agresją, ale w libertarianizmie paser może ponosić odpowiedzialność cywilną - tj. prawowity właściciel może od niego żądać wydania swojej własności, a także odszkodowania za jej zniszczenie.

Jak nie jest agresją, to na jakiej podstawie może żądać?
 

sierp

to ja :-)
577
305
kr2y510 napisał:
Jak nie jest agresją, to na jakiej podstawie może żądać?

Na podstawie prawa własności. Moja własność, skradziona, a następnie sprzedana komuś innemu to nadal moja własność.
W takim przypadku nabywca takiej rzeczy ma roszczenie do tego, kto mu to sprzedał.
 

Kompowiec2

Satatnistyczny libertarianin
459
168
Dla mnie sprawa jest prosta - wykorzystać naturalną chęć do mszczenia krzywd. Bilans zostaje zachowany. Oczywiscie sie zdarzy gleboka skrywana nienawisc do danej osoby i chec jej zamordowania - jak ww. politykow. Ale nadal jest propocjonalna.

Walka bezposrednia z agresja to walka objawowa. Policja egzekwuje durne prawo. bo musi. Jak ktos bedzie znal jego przyczyne to usunie sie, kogo trzeba. Nie trzeba uzywac wspolwinnosci takiej, jakiej uzywa dzisiaj anstwo (np. karany moze byc kazdy, gdzie pszeszlo droga p2p zdjecia malolatek)

jak dla mnie, prawa naturalne (prawa, zadnych norm!) sa jak najbardziej wytlumaczalna forma. Nie wiem dlaczego, dla niektorych idzie im ciezko, z tego co juz ktos mowil z powodu "instyntywnosci" - sprobujcie zrozumiec film kumare :) ns filmwebie jakas zbiorowe niezrozumienie tematu...
 

tolep

five miles out
8 556
15 443
O, jaki fajny wątek odkopany, nie znalem. Teraz przeczytałem z uwagą. Pobrzmiewają w nim echa dosyć fundamentalnej debaty dotyczącej tzw. walki z przestępczością zorganizowaną - a) zamykać do pierdla płotki czy b) polować na grube ryby? Jestem dość zdecydowanym zwolennikiem taktyki a) i mam dobre argumenty, ale o tym może przy innej okazji.

Moim zdaniem o rozłożeniu winy decyduje rodzaj zależności między stronami. I tak:
  1. W układzie gdzie bezpośredni agresor jest freelancerem (układ zleceniodawca-zleceniobiorca), bierze on na siebie 100% odpowiedzialności. Nawet gdyby zleceniodawca wykonał prawie całą robotę przygotowawczą aż do naprowadzenia muszki na szczerbinkę włącznie i niezależnie od poziomu interakcji między nimi na etapie planowania roboty. Freelancer jest jedynym odpowiedzialnym.
  2. Na drugim biegunie jest podległość typu militarno-milicyjno-mafijnego (układ rozkazodawca-rozkazobiorca) Tutaj z dużym trudem ale mogę sobie wyobrazić tak ścisłą zależność, która zwolni bezpośredniego agresora niemal w 100% z winy. Nawiasem mówiąc, wstąpienie w taką zależność (przyjęcie do mafii, wstąpienie do wojska) ma zazwyczaj postać rytualną i wiąże się ze złożeniem oraz z drugiej strony odebraniem przysięgi. To bardzo szczególny rodzaj umowy, dlatego ma swoją nazwę i stąd rytuał (całowanie w pierścień itp.). W przysiędze tej sługa zrzeka się części wolności, a pan przyjmuje na siebie tę część jednocześnie biorąc na siebie odpowiedzialność za decyzje.
  3. Istnieje też całą masa stanów pośrednich, jak stosunek pracodawca-pracownik, naczelnik-urzędnik, a zależność wymieniona w punkcie 2. może być silniejsza lub słabsza - to zależy od tego, jak groźne konsekwencje niesie dezercja lub odmowa wykonania rozkazu. Czy innym jest rozkaz "padnij" wydany podczas wojny, a czym innym polecenie "rozwiń no tutaj tę sikawkę" na ćwiczeniach straży pożarnej - i odwrotnie proporcjonalnie do siły tej zależności odpowiedzialność bezpośredniego wykonawcy się zmniejsza.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 742
Stroboskopowe GIFy w rękach oprawców - to dopiero agresja fotonami!

Wystarczył jeden GIF: twitterowy atak wywołał u ofiary atak padaczki
21.12.2016 11:24
Fani cyberpunka dobrze pamiętają opowiadania Williama Gibsona o hakerach atakujących wojskowe i korporacyjne struktury danych w cyberprzestrzeni, chronione LOD-em – logicznym oprogramowaniem defensywnym, które potrafiło zniszczyć system nerwowy napastnika, pozostawiając przed hakerską konsolą śliniące się warzywo. Realizacji tej literackiej wizji długo się jeszcze nie doczekamy, ale kwestię cyberataków mających konsekwencje dla zdrowia ofiar rozważa się na poważnie. A czasem nie tylko rozważa, ale i realizuje. Pewien użytkownik Twittera przeprowadził taki atak, wywołując u celu atak padaczki.

O tym, że epileptycy muszą unikać jaskrawych, migających świateł, wiadomo od dawna; obowiązkowe ostrzeżenia w grach, systemach multimedialnych czy nawet biletach na dyskotekowe imprezy to coś, do czego się przyzwyczailiśmy. Ale czy epileptycy powinni strzec się mediów społecznościowych? Kurt Eichenwald jest redaktorem Vanity Fair i autorem Newsweeka, który w trakcie kampanii przedwyborczej przed ostatnimi wyborami prezydenckimi w USA dał się poznać jako zaciekły wróg Donalda Trumpa, a i teraz, po głosowaniu kolegium elektorskiego robiący co w jego siłach, by szkalować nowego prezydenta.

Problem w tym, że Donald Trump cieszy się bezprecedensową popularnością w tych nieogarniętych kręgach Internetu, w społeczności anonimowych użytkowników forów obrazkowych takich jak 4chan i 8chan. Wielu twierdzi, że to ich memetycznej kampanii przeciwko Hillary Clinton nowy prezydent USA zawdzięcza (przynajmniej w jakimś stopniu) zwycięstwo. Nic więc dziwnego, że Eichenwald szybko stał się jednym z czołowych wrogów tego ruchu – jak można zobaczyć np. w subreddicie /r/The_Donald, bezceremonialnie atakowali oni jego publiczną, publicystyczną aktywność.

Były to jednak ataki czysto słowne, aż do momentu, gdy pewien użytkownik Twittera, korzystający z konta @jew_goldstein i podpisujący się jako Ari Goldstein, wysłał Eichenwaldowi obrazek, z podpisem You deserve a seizure for your posts (za swoje posty zasługujesz na atak padaczki). Atak najwyraźniej był celny – i nieprzypadkowy, gdyż kilka dni wcześniej na 8chanie ktoś wspomniał, że Eichenwald jest epileptykiem. Ku przerażeniu żony Eichenwalda, przesłany mu animowany, błyskający stroboskopowo GIF wywołać miał u ofiary atak padaczki.

Oficjalnie środowisko pro-Trumpowe z jednej strony nieźle bawi się całą sprawą (czy mogę zaskarżyć Eichenwalda za to, że posikałem się ze śmiechu czytając jego wypociny), z drugiej podważa wiarygodność redaktora Newsweeka, wierdząc, że niejednokrotnie przyłapano go na kłamstwach. On sam po dojściu do siebie, miał natychmiast skontaktować się z policją i grozi „Ari Goldsteinowi”, że dopadnie go za pomocą środków prawnych.

Policja w Dallas bada już sprawę, próbując ustalić, czy nie jest to przestępstwo federalne, gdyż napastnik, który miał wysłać to uzbrojone ćwierknięcie mógł pochodzić z innego stanu USA. Póki co prawnicy Eichenwalda zdołali uzyskać nakaz sądowy, mający zmusić Twittera do wydania posiadanych danych o użytkowniku. Sądząc po używanym nicku to zwykłe trollkonto, więc w najlepszym razie mikroblogowy serwis wyda adres IP, z którego @jew_goldstein wysłał stroboskopowego GIF-a.

Można powiedzieć, że w pewnym sensie Eichenwald sam jest sobie winny. Wszyscy wiemy, jak wygląda Internet i na jak nieprzewidywalne rzeczy można natrafić na stronach internetowych. Jeśli ktoś cierpi na padaczkę, powinien zadbać o to, by zminimalizować zagrożenie wywoływane przez efekty stroboskopowe: zmniejszyć kontrast wyświetlacza, przystosować wyświetlane kolory stron za pomocą stylów użytkownika, wyłączyć w przeglądarce Flasha i zablokować automatyczne odtwarzanie animacji. Najprościej zrobić to w Firefoksie, za pomocą rozszerzenia AniDisableHacked, powstrzymującego te samoodtwarzające się GIF-y.

Jest to być może też wskazówka dalszych kierunków rozwoju dla producentów oprogramowania ochronnego: może przyjdzie czas, że zaoferują dodatkowe moduły do ochrony nie tylko systemu operacyjnego czy danych użytkownika, ale i jego zdrowia?


Czy wysyłanie ludziom mrugających GIFów jest agresją, czy nie i powinni oni wziąć całkowicie na siebie koszta ochrony przed potencjalnymi dla siebie zagrożeniami? Czy samoposiadanie Eichenwalda zostało tutaj naruszone czy nie?
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom