- Moderator
- #1
- 3 585
- 6 850
Obejrzałem rano żenujący lewacki dokument This Movie Is Not Yet Rated. I jak to zwykle bywa z żenującymi lewackimi dokumentami - pokazał bardzo dużo ciekawych pro-wolnorynkowych faktów.
W USA aż do 1968 roku kwitła filmowa cenzura - filmy były uznawane za towar komercyjny, a nie za sztukę, więc nie podpadały pod pierwszą poprawkę. W 1968 roku cenzurę zniesiono i Jack Valenti, człowiek trzęsący Hollywoodem, założył firmę Classification & Ratings Administration. Firma zatrudnia radę złożoną ze statystycznych rodziców, którzy mają za zadanie oglądać filmy i wystawiać im oceny - G, PG, PG-13, R, NC-17. Gra o najwyższą stawkę toczy się pomiędzy oceną R (poniżej 17 lat konieczna kontrola dorosłych) a NC-17 (niedozwolone poniżej lat 17). Rating jest czysto informacyjny - kina mogą wpuszczać dzieci na seanse NC-17, rodzice mogą je puszczać dzieciom, wypożyczalnie mogą je wypożyczać dzieciom itp. W grę nie jest zaangażowana żaden fizyczny przymus. "Problemem" jest fakt, że wielkie wypożyczalnie (Blockbuster), sieci kinowe i wytwórnie nie są zainteresowane obrotem filmami NC-17, ponieważ oznacza to niższe przychody.
Dokument to pojękiwania twórców, którzy dostali NC-17. Raczej nudne. Najciekawszy jednak tekst pada zaraz na początku, jakoś w pierwszych piętnastu minutach - że należałoby wrócić do państwowej cenzury, ponieważ nie działała ona tak skutecznie, jak działa owa prywatna agencja ratingowa! (to wszystko, oczywiście, obok sennych majaków o społecznej legitymizacji itd) Wspaniały argument w dyskusjach pod tytułem - bez sanepidu będziemy jeść szczury.
Oczywiście, jest w dokumencie parę słusznych obserwacji socjologicznych - że Amerykanie są bardzo purytańscy w stosunku do seksu, za to bardzo liberalni, jeśli chodzi o torture porn, że mają problem z homosami itp itd. No ale właśnie - to są obserwacje socjologiczne. Amerykanie tacy są i dlatego agencja ratingowa tak działa - skutecznie odczytała społeczne zapotrzebowanie.
Tak, wiem - to wszystko korporacje i MPAA jest faszystowską organizacją, która jedzie na prawach autorskich. Jasne. Nie zmienia to jednak faktu, że w tym przypadku mamy do czynienia z ilustracją wolnorynkowego mechanizmu. Owszem - kręcą ciemne interesy z rządem i zgarniają za to kasę, ale akurat część ratingowa wydaje się całkiem czysta. A przynajmniej - ten lewacki dokument nie rzucił na nią cienia.
W USA aż do 1968 roku kwitła filmowa cenzura - filmy były uznawane za towar komercyjny, a nie za sztukę, więc nie podpadały pod pierwszą poprawkę. W 1968 roku cenzurę zniesiono i Jack Valenti, człowiek trzęsący Hollywoodem, założył firmę Classification & Ratings Administration. Firma zatrudnia radę złożoną ze statystycznych rodziców, którzy mają za zadanie oglądać filmy i wystawiać im oceny - G, PG, PG-13, R, NC-17. Gra o najwyższą stawkę toczy się pomiędzy oceną R (poniżej 17 lat konieczna kontrola dorosłych) a NC-17 (niedozwolone poniżej lat 17). Rating jest czysto informacyjny - kina mogą wpuszczać dzieci na seanse NC-17, rodzice mogą je puszczać dzieciom, wypożyczalnie mogą je wypożyczać dzieciom itp. W grę nie jest zaangażowana żaden fizyczny przymus. "Problemem" jest fakt, że wielkie wypożyczalnie (Blockbuster), sieci kinowe i wytwórnie nie są zainteresowane obrotem filmami NC-17, ponieważ oznacza to niższe przychody.
Dokument to pojękiwania twórców, którzy dostali NC-17. Raczej nudne. Najciekawszy jednak tekst pada zaraz na początku, jakoś w pierwszych piętnastu minutach - że należałoby wrócić do państwowej cenzury, ponieważ nie działała ona tak skutecznie, jak działa owa prywatna agencja ratingowa! (to wszystko, oczywiście, obok sennych majaków o społecznej legitymizacji itd) Wspaniały argument w dyskusjach pod tytułem - bez sanepidu będziemy jeść szczury.
Oczywiście, jest w dokumencie parę słusznych obserwacji socjologicznych - że Amerykanie są bardzo purytańscy w stosunku do seksu, za to bardzo liberalni, jeśli chodzi o torture porn, że mają problem z homosami itp itd. No ale właśnie - to są obserwacje socjologiczne. Amerykanie tacy są i dlatego agencja ratingowa tak działa - skutecznie odczytała społeczne zapotrzebowanie.
Tak, wiem - to wszystko korporacje i MPAA jest faszystowską organizacją, która jedzie na prawach autorskich. Jasne. Nie zmienia to jednak faktu, że w tym przypadku mamy do czynienia z ilustracją wolnorynkowego mechanizmu. Owszem - kręcą ciemne interesy z rządem i zgarniają za to kasę, ale akurat część ratingowa wydaje się całkiem czysta. A przynajmniej - ten lewacki dokument nie rzucił na nią cienia.