Hanki
Secessionist
- 1 532
- 5 110
Możliwość secesji z UE przypomina mi prawo do posiadania broni w Nowym Jorku: istnieje na papierze, a w praktyce - nie da rady.Brexit przełożony do 30 czerwca
Żegnaj ideo Europy tysiąca Lichtensteinów...
Trzeba przyznać, że komuchy odrobiły historyczną lekcję i zorganizowały system, który działa na ich korzyść idealnie.
Nawet za niemiłego tweeta mogą przyjść smutni panowie do domu i wytłumaczyć, że cię obserwują.
Obserwują? Raczysz żartować. W UK rocznie tysiące ludzi za niemiłe wpisy w mediach społecznościowych trafia do pierdla.
Oczywiście, że obecny spór toczy się pomiędzy etatystami centralnymi w skali kontynentu a etatystami trochę bardziej lokalnymi. Nie podważam tego, że lokalne komuchy komuszą, tylko twierdzę, że to co ich w miarę stopuje, to konkurencja polityczna i ekonomiczna w szerszym kontekście. Jedyną rzeczą, która wstrzymuje etatystów-totalistów to konkretne realia, w ramach których nie mogą komuszyć w takim zakresie, jakim by chcieli, ponieważ obywatele indywidualnie, jak i podmioty gospodarcze, mogą przenieść się w bardziej przyjazne miejsce. Co działa lepiej, a co gorzej w sferze gospodarczej i politycznej, jest obserwowalne dzięki temu, że generalnie istnieją różne rozwiązania systemowe i dają różne efekty, które można ze sobą zestawić i ocenić, które są lepsze.Biedna Wielka Brytania, wszystko przez tą złą Unię, bidulki
Politycy brytyjscy zawalili sprawę i tutaj jest całe clou sytuacji. Dobrze przecież wiadomo, że w razie opuszczenia takiego tworu jak UE relacje z UE nie będą najlepsze i Unia będzie robiła wszystko, by jak najbardziej zadbać o swój interes i możliwie zemścić się na występującym państwie. Jeżeli chce się do takiej sytuacji doprowadzić, jeżeli chce się wyjść, to trzeba być na to przygotowanym już wcześniej, szykować się jeszcze w gronie Unii, mieć projekty aktów prawnych na wypadek wyjścia, rozglądać się za potencjalnymi sojusznikami, wzmacniać więzi z innymi graczami na arenie międzynarodowe, a z drugiej strony destabilizować sytuację wewnątrz Unii i rozbijać jej jedność.
Ale Brytole tego wszystkiego nie zrobili. Referendum przeszło, sukces odtrąbiony, demokratyczny wynik czas wprowadzić w życie, fanfary, ale potem się okazuje, że do rozmów trzeba dopiero przystąpić, że to wszystko trwa, że w między czasie są i inne sprawy do prowadzenia, że Unia jest wściekła i przypuszcza zajadły atak (co za zaskoczenie!). Owszem, rząd brytyjski zawarł kilka umów, wprowadził pewne rozwiązania, ale i tak to było za mało i za późno.
Oczywiście, że obecny spór toczy się pomiędzy etatystami centralnymi w skali kontynentu a etatystami trochę bardziej lokalnymi. Nie podważam tego, że lokalne komuchy komuszą, tylko twierdzę, że to co ich w miarę stopuje, to konkurencja polityczna i ekonomiczna w szerszym kontekście. Jedyną rzeczą, która wstrzymuje etatystów-totalistów to konkretne realia, w ramach których nie mogą komuszyć w takim zakresie, jakim by chcieli, ponieważ obywatele indywidualnie, jak i podmioty gospodarcze, mogą przenieść się w bardziej przyjazne miejsce. Co działa lepiej, a co gorzej w sferze gospodarczej i politycznej, jest obserwowalne dzięki temu, że generalnie istnieją różne rozwiązania systemowe i dają różne efekty, które można ze sobą zestawić i ocenić, które są lepsze.
Centralizacja władzy i unifikacja systemu w skali kontynentu umożliwia realizację totalistycznej ideologii bez żadnych hamulców, bo o ile do tej pory trudno było skoordynować np. terror podatkowy, to teraz będzie można zrobić to centralnie jedną dyrektywą. Dotychczas nie było możliwości dowolnego podnoszenia podatków, bo zawsze były państwa, które zauważały korzyść z utrzymywania niższych podatków i idącego za tym np. przypływu inwestycji.
Jednocześnie wątpię, że ta unijna siła polityczna będzie wykorzystywana w dobrym kierunku, sądząc po tym, że np. na poziomie unijnym podatki są ograniczane od dołu, żeby ograniczyć konkurencję podatkową wewnątrz UE, a państwa poza UE, które stosują pozytywną praktykę podatkową - raje podatkowe - są przez administrację UE uważane za "nieprzyjazne' i "niewspółpracujące" dla ogólnego dobra. Plany ujednolicenia polityki socjalnej w UE nie obejmują ograniczenie socjalu, tylko wyrównania "w górę". Itp, itd...
Znaczy się gdyby rozsadziło całą UE to tak, takie coś by było pozytywne, jakby jeszcze w dodatku nie było ceł i barier dla towarów, usług i ludzi to w ogóle bajka.