- Admin
- #61
- 6 985
- 15 153
RE: historia zasiłków...
Nie ma prawa dysponować własnością należącą do pracodawcy. Pozostaje wciąż w pełni właścicielem samego siebie - umowa o pracę nie przenosi własności samego siebie pracownika na pracodawcę.
Wynagrodzenie pochodzi od pracodawcy, jest częścią jego własności, którą w ramach umowy, w zamian za pracę, chce przenieść na pracownika. Pochodzenie własności nie jest tutaj istotne (od poprzednich klientów, zawłaszczone pierwotnie, odziedziczone, etc.). Nie może być zresztą własnością klientów, bo klienci przekazali własność swoich pieniędzy pracodawcy w zamian za towar/usługę, które otrzymali.
Zmieszanie pracy z czyjąś własności nie jest warunkiem wystarczającym do przejęcia tejże własności (nie jest też warunkiem koniecznym - można własności przejąć na drodze umowy, bez konieczności kiwnięcia palce w bucie). Produkt i surowce należą do właściciela surowców niezależnie kto wykonał na tych surowcach pracę. Praca nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla prób przejęcia własności (znaczy dla ludzi normalnych, bo dla komuchów oczywiście jest).
W innym wątku dyskutowaliśmy na koniecznością wiązanie się z rzeczami i raczej nie doszliśmy do porozumienia. Sytuacja, gdy nie trzeba korzystać z rzeczy jest słuszna, i korzystniejsza utylitarnie. No ale to nie ten wątek.
Mike Smith napisał:Jeśli nie może siebie posiadać, nie ma prawa, to zdecydowanie - pozbywa się. A nie ma prawa posiadać siebie w miejscu pracy.
Nie ma prawa dysponować własnością należącą do pracodawcy. Pozostaje wciąż w pełni właścicielem samego siebie - umowa o pracę nie przenosi własności samego siebie pracownika na pracodawcę.
Mike Smith napisał:To znaczy, że wynagrodzenie nie pochodzi od klienta? Ciekawe. Bo jeśli jednak jest inaczej i kapitalista płaci środkami, które uzyskał ze sprzedaży, to zdecydowanie w momencie podpisywania umowy one nie były jego.
Wynagrodzenie pochodzi od pracodawcy, jest częścią jego własności, którą w ramach umowy, w zamian za pracę, chce przenieść na pracownika. Pochodzenie własności nie jest tutaj istotne (od poprzednich klientów, zawłaszczone pierwotnie, odziedziczone, etc.). Nie może być zresztą własnością klientów, bo klienci przekazali własność swoich pieniędzy pracodawcy w zamian za towar/usługę, które otrzymali.
Mike Smith napisał:Możesz mi wskazać ten fragment w cytacie, który wykazuje, że zdobyta pracą własność jest związana dzięki tej pracy z kimś, kto pracę wykonał? Oraz: nawet jeśli, to nie usprawiedliwia prawa kapitalisty do produktu, a tylko surowca.
EDITH: o helo, dalej Hoppe wciąż robi to samo (w tym tekście z Rockwella) - zlewa własność zdobytą pracą, jakoś (w bliżej nieokreślony sposób) z samoposiadaniem. Kiedy tylko fakt korzystania z rzeczy jakoś tam wiąże kogoś z rzeczą.
Zmieszanie pracy z czyjąś własności nie jest warunkiem wystarczającym do przejęcia tejże własności (nie jest też warunkiem koniecznym - można własności przejąć na drodze umowy, bez konieczności kiwnięcia palce w bucie). Produkt i surowce należą do właściciela surowców niezależnie kto wykonał na tych surowcach pracę. Praca nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla prób przejęcia własności (znaczy dla ludzi normalnych, bo dla komuchów oczywiście jest).
W innym wątku dyskutowaliśmy na koniecznością wiązanie się z rzeczami i raczej nie doszliśmy do porozumienia. Sytuacja, gdy nie trzeba korzystać z rzeczy jest słuszna, i korzystniejsza utylitarnie. No ale to nie ten wątek.