A
Anonymous
Guest
RE: historia zasiłków...
Na jakiej podstawie masz i zatrudniasz? Skąd to prawo? Dlaczego ktoś nie może wziąć tego, co uważasz za swoje albo tym bardziej korzystać z tego, co mu dobrowolnie oddałeś w sposób swobodny, nie licząc się z twoim zdaniem? Przecież wszelkie prawa upoważniające Cię do używania przemocy upoważniają Cię w jakiś sposób do ograniczania czyjejś wolności, więc mogą być tylko przyznane Tobie wtedy, gdybyś bronił swojej wolności.
A kradzież sama w sobie nikomu wolności nie odbiera. Człowiek okradziony wolności nie traci.
Nie decyduję. Decydowałem. Jeśli podpisze umowę nie mogę całkiem zignorować jej postanowień. Ergo: mylisz się i postulujesz ustanowienie, za pomocą kontraktu, władzy, która niczym, poza stopniem, nie różni się od tej państwowej. To już kiedyś postulowano i tak usprawiedliwiono właśnie władze państwa.
Do pracy mnie nikt nie zmusza, ale zmusza ,mnie do poszanowania praw własności, chociaż naruszenie praw własności nie oznacza jeszcze naruszenia czyjejś autonomii. Facet musiałby jeszcze dowieść, że robił coś (a nie tylko zamierzał, ja zamierzam być być smokiem) i ja mu uniemożliwiłem osiągnięcia celu. Nie - pozbawiłem go gwarancji, tylko uniemożliwiłem. Jesteś w stanie wykazać, że każdorazowo wymuszenie na właścicielu norm higienicznych do czegoś takiego prowadzi? To proszę, wyjaśnij mi, jak to.
Firma byłaby kogoś i już tylko wtedy, gdyby prawa własności spadały z nieba. I to wtedy nie byłby libertarianizm. Libertarianizm, żeby być libertarianizmem, musi zawierać wyjaśnienie, dlaczego czyjeś prawo służy autonomii tego kogoś i nie zagraża autonomii innych ludzi.
crack napisał:Ty nie potrafisz zrozumieć prostych rzeczy. Mam firmę i sam decyduję, kogo zatrudniam i na jakich warunkach, jeżeli komuś warunki nie odpowiadają, np. nie ma gwarancji zachowania zdrowia to szukać szczęścia gdzie indziej albo założyć własną.
Na jakiej podstawie masz i zatrudniasz? Skąd to prawo? Dlaczego ktoś nie może wziąć tego, co uważasz za swoje albo tym bardziej korzystać z tego, co mu dobrowolnie oddałeś w sposób swobodny, nie licząc się z twoim zdaniem? Przecież wszelkie prawa upoważniające Cię do używania przemocy upoważniają Cię w jakiś sposób do ograniczania czyjejś wolności, więc mogą być tylko przyznane Tobie wtedy, gdybyś bronił swojej wolności.
A kradzież sama w sobie nikomu wolności nie odbiera. Człowiek okradziony wolności nie traci.
crack napisał:Decydujesz o sobie - decydujesz się czy podpisać czy nie podpisać umowę, umowy są dobrowolne. Firma jest kogoś, i to on ustala warunki, nikt nikogo do pracowania w niej NIE ZMUSZA. Decyduj o sobie, ale jakim prawem masz decydować o czyjejś własności ?
Nie decyduję. Decydowałem. Jeśli podpisze umowę nie mogę całkiem zignorować jej postanowień. Ergo: mylisz się i postulujesz ustanowienie, za pomocą kontraktu, władzy, która niczym, poza stopniem, nie różni się od tej państwowej. To już kiedyś postulowano i tak usprawiedliwiono właśnie władze państwa.
Do pracy mnie nikt nie zmusza, ale zmusza ,mnie do poszanowania praw własności, chociaż naruszenie praw własności nie oznacza jeszcze naruszenia czyjejś autonomii. Facet musiałby jeszcze dowieść, że robił coś (a nie tylko zamierzał, ja zamierzam być być smokiem) i ja mu uniemożliwiłem osiągnięcia celu. Nie - pozbawiłem go gwarancji, tylko uniemożliwiłem. Jesteś w stanie wykazać, że każdorazowo wymuszenie na właścicielu norm higienicznych do czegoś takiego prowadzi? To proszę, wyjaśnij mi, jak to.
crack napisał:Bo firma jest kogoś, a ty DOBROWOLNIE zgadzasz się na przyjęcie warunków w niej panujących.
Firma byłaby kogoś i już tylko wtedy, gdyby prawa własności spadały z nieba. I to wtedy nie byłby libertarianizm. Libertarianizm, żeby być libertarianizmem, musi zawierać wyjaśnienie, dlaczego czyjeś prawo służy autonomii tego kogoś i nie zagraża autonomii innych ludzi.