Anarchokapitalizm - "Europa tysiąca Lichtensteinów"

  • Thread starter Deleted member 427
  • Rozpoczęty
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Inner Ventur, ja nie jestem żadnym anty ani nic podobnego, ale kr2y510 ma zwyczajnie rację - Watykan jako taki ufundowany został na mega przekręcie i kłamstwie - pewne rzeczy są niezależne od czyjegokolwiek widzimisię. I odpowiedz proszę na pytanie zadane przez kr2y510 - jaki był cel polityczny chrystianizacji? Co by było, gdyby ziemie na wschód od Odry nie przyjęły chrztu? Sądzę, że wojska niemieckie pobłogosławione przez pape już by odpowiednio potraktowały ekipe Mieszka z zaoraniem włącznie.
 

whirlinurd

Member
556
19
myślę że tropiąc wszelakie kłamstwa można zatrzymać się przy instytucji(?) rodziny :) samo w sobie "państwo" to jakiś fantom - przedłużenie kłamstw pewnej grupy ludzi - dajmy na to typowe hasło "rodzina jest najważniejsza!" czyli dla rodziny pewne osobniki mogą kraść? nakładać cła ochronne? żądać zasiłków przywilejów koncesji na bycie np. taksówkarzem dentystą? itp. można zadać też inne pytanie czy bycie wolnościowcem to efekt edukacji ojca i matki? czy raczej efekt buntowniczej analizy natury władzy np. ojca pijaka itp.? :)
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Moja postawa wolnościowa to efekt znudzenia i obrzydzenia lewackim pierdoleniem, poza tym od zawsze chciałem być monarchą absolutnym na swojej ziemi i np. ogłosić sobotę dniem Kawadora :)
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Chciałbym napisać parę słów na temat bardzo ciekawej i inspirującej pozycji z katalogu PWN - Jean-Claude Vigueur "Rycerze i mieszczanie":

rycerze-i-mieszczanie-bprod6030002.jpg


O czym to jest? Jest to opis miast-państw włoskich w XII-XIII wieku z uwzględnieniem warunków politycznym, społecznym, gospodarczym etc. Bardzo kompleksowa rzecz. W książce znalazł się arcyinteresujący rozdział zatytułowany "Kultura nienawiści" - analiza konfliktów oraz ich rozwiązywanie. Vigueur pisze: Wszystko działo się tu tak, jakby wraz z nadejściem wiosny armie miejskie poruszane przez swego rodzaju instynkt budziły się z zimowego snu i wyruszały na wojnę przeciwko jednemu z sąsiednich miast, z którym łączyły je więzi prastarej nienawiści.

Każde miasto posiadało swoją własną armie, finansowaną - uwaga - z dobrowolnych danin. Ci, którzy decydowali się służyć w takiej armii, otrzymywali od komuny przywileje - dotyczyło to głównie zwolnień podatkowych. Vigueur: Zwiększenie liczby i rozproszenie działań wojennych w czasach rozbicia dzielnicowego było konsekwencją rozdrobnienia ośrodków władzy. Lecz zaraz potem wyjaśnia, że nie należy tego odczytywać jako wojny wszystkich ze wszystkimi. W rzeczywistości dzięki takiem a nie innym realiom politycznym wojny stały się "bardziej humanitarne" aniżeli w przypadku, gdy prowadziły je wielkie mocarstwa. Co więcej, miasta-państwa Italii wcale nie cierpiały ekonomicznie czy demograficznie z powodu prowadzenia częstych działań wojennych. Vigueur:

Od XII wieku podróżni przekraczający Alpy i przemierzający północne i środkowe Włochy byli zaskoczeni nie tylko gęstością sieci miejskich, kontrastującą ze zdecydowanie wiejskim i opustoszałym krajobrazem pozostałej części świata zachodniego, ale także poziomem życia mieszkańców, widocznym na pierwszy rzut oka w jakości budowli i w życiu codziennym ludności.

Jaki był tego powód tego rzekomo paradoksu? Jak się rzekło - rozdrobnienie sprzyjało tłumieniu konfliktów, a nie ich podtrzymywaniu. Co więcej, na skutek istnienia rożnych małych ośrodków władzy wykształciła się ogromna sieć sojuszy. W efekcie wypowiedzenie wojny przez jedno z miast mogło pociągnąć za sobą nieoczekiwane konsekwencje, bo prowokowało zwykle falę reakcji w sąsiednich miastach-państwach, które mogły reagować na różne sposoby, wykorzystując niezwykle bogaty wachlarz możliwości. Inicjatywa była raz po jednej, a raz po drugiej stronie, ta sama komuna w jednym tylko roku odgrywała wielokrotnie rolę atakującego i atakowanego. Mało tego – zabijanie wrogów było nieopłacalne z czysto rynkowego, ekonomicznego punktu widzenia:

Średniowieczny człowiek tamtych czasów wiedział, że żaden przeciwnik tak naprawdę nie chce go zabić, za to wielu będzie próbowało go schwytać. Jest to prawda szczególnie w przypadku wyprawy konnej, której opłacalność zwycięzca oceniał przede wszystkim na podstawie liczby schwytanych wrogów, a nie zabitych, ale zasada ta odnosi się także do większości większych bitew, poza bardzo rzadkimi przypadkami, gdy dowódcy rozkazywali oddziałom (choć nie wiadomo, w jakim stopniu ich słuchano), by nie okazywały łaski, zanim wróg nie zostanie całkowicie zniszczony. Jednakże pragnienie zdegradowania przeciwnika, a nawet jego psychologiczne i fizyczne unicestwienie było w gruncie rzeczy zupełnie obce zwyczajom, według których odnoszono się do jeńców w okresie rozdrobnienia dzielnicowego we Włoszech. Zabijanie było po prostu nieopłacalne. (…) Rynek łupów funkcjonował z zadziwiającą precyzją. Nie było limitów górnych, jeśli chodzi o wartość człowieka, ani granicy, której nie zamierzano przekroczyć, by opłacić okup.

Jeden z ówczesnych kronikarzy - Rolandino - tak pisał: Ach, Boże, jakże wojny były piękne - jeśli mogę tak to ująć - w tamtych czasach! Wrogowie, bijąc się, czynili to z zacięciem, ale gdy jeden z nich został pojmany w niewolę, nikt nie myślał o tym, by zabić go na polu bitwy, zakuć go w kajdany, a jeszcze mniej, by okaleczyć go w straszliwy sposób. Wprost przeciwnie - niejednokrotnie z honorami i szacunkiem odsyłano go do miejsca, w którym miał być przetrzymywany, [osobny rozdział książki traktuje o kulturze więziennej tamtych czasów, Vigueur obala wiele mitów narosłych wokół włoskich wiezień epoki średniowiecza] a nawet mógł je sam wybrać.

Do powyższego opisu jak ulał pasują słowa Ernsta Jungera: Warunkiem udziału wielkich mas w służbie wojskowej był stopień popularności wojny. Decydujące kryterium tkwiło w demokratycznych wyobrażeniach o sprawiedliwości. Dlatego tak zwana wojna gabinetowa miała reputację czegoś szczególnie niecnego. Jednakże dla każdego, kto sprawy władzy rozpatruje zgodnie z ich istotą i bez uprzedzeń, nie może ulegać najmniejszej wątpliwości, że wojnę gabinetową należy postawić znacznie wyżej niż wojnę z udziałem mas. Jest to wojna dobrze przemyślana, która posiada określone cele, której moment wybuchu można wybrać stosownie do okoliczności; przede wszystkim jednak dystansuje się ona od sfery moralnej, dlatego też zbędne jest w niej pobudzanie niskich instynktów i uczuć nienawiści, które muszą opanować masy, by w ogóle były one zdolne do walki.

Krótko: warto znać, warto przeczytać.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Zaczyna się:

Miasteczko Filettino w środkowych Włoszech ogłosiło się księstwem i w pierwszym dniu nowego roku zwróciło się do państwa włoskiego o uznanie. W grudniu odbyło się tam referendum, w którym mieszkańcy opowiedzieli się za oderwaniem miejscowości od reszty kraju.

(...)

W petycji podkreślono, że Księstwo Filettino zamierza dążyć do dobra moralnego, społecznego i ekonomicznego wszystkich, którzy do niego należą. Pod wnioskiem widnieje podpis księcia-regenta, znanego włoskiego adwokata Carlo Taorminy.

Filettino w malowniczej krainie Ciociaria, które ma 500 stałych mieszkańców, a latem gości u siebie 12 tysięcy ludzi, chce wzorować się na modelu San Marino. Kolejnym etapem ma być wybór 30 deputowanych parlamentu księstwa. Następnie wybranych zostanie 12 ministrów. Do 20 stycznia zakończą się procedury powołania banku księstwa. Gdy już on powstanie, odbędą się wybory księcia – zapowiedział burmistrz.

http://www.wprost.pl/ar/286107/Wloskie- ... odleglosc/

AKAP DZIWKI!
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
GAZDA, niestety, ale suwerenność jest tylko pozorna:

Seborga to mała włoska gmina, zamieszkana przez niespełna 1000 obywateli, położona w Alpach Liguryjskich, na terenie Włoch, blisko granicy z Francją. Jest bodajże najbardziej znanym, nieoficjalnym mini-państwem na świecie. Księstwo Seborgi istniało już w X wieku, wchodziło w skład Cesarstwa Rzymskiego.

(...)

Poza strukturami politycznymi i promocją w internecie (www.seborga.net), Seborga posiada hymn, flagę, znaczki pocztowe i honorowaną tylko tu walutę Luigino (1 Luigino = 6 USD). Jest środkiem płatniczym akceptowanym we wszystkich sklepach, oczywiście obok obowiązującej „z urzędu” waluty Euro. Granic strzeże miejscowa milicja. Mieszkańcy płacą włoskie podatki i są faktycznie obywatelami Włoch.

Co więcej, jakaś mentalna komunistka albo nacjonalistka próbowała ingerować i zachęcić mieszkańców do przyłączenia się do włoskiego Lewiatana:

Przywódcą państwa jest nadal Georgio I, który utrzymał pozycję, mimo sytuacji z 2006 roku, kiedy to Księżna Yasmina, arystokratka, podająca się za spadkobiercę księstwa, podburzała mieszkańców i oferowała prezydentowi Włoch przyłączenie Seborgi do jego państwa.

http://www.zwiedzaczek.com.pl/index.php ... -ksiestwa/

Królestwo Tavlara też nie jest do końca koszerne z punktu widzenia secesjonistów:

The Kingdom of Tavolara was a small independent state existing in the 19th and 20th centuries in Tavolara Island, off the northeast coast of Sardinia. Ruled by the Bertoleoni family, it was one of the smallest kingdoms in the world. It is now de facto part of Italy, although it was never formally annexed.

http://en.wikipedia.org/wiki/Kingdom_of_Tavolara
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
Sebroga jednak ma szansę kiedyś się oderwać, większą niż miasta bez hymnu czy waluty.
 

Pacal II

Member
62
1
Mi się troszkę widzi droga do anarchokapitalizmu z czegoś w rodzaju korporacjonizmu. W sensie po kryzysie w Europie, kraje Unii będą zmuszone odsprzedać sporą część własności publicznej. Przy odrobinie szczęścia, część tej własności będzie odsprzedana mniejszym firmom, ale pewnie większość korporacjom. W tym momencie państwa nie będzie stać na to, żeby chronić swoich terenów, więc to te firmy zaczną wynajmować policję i opłacać sądy. W końcu to się rozdrobni, gdyż pomiędzy tymi korporacjami będzie dość dużo konkurencji a bez państwa nowo-powstające firmy nie będą tak ograniczane i będą mogły się swobodnie rozwijać.

Tak więc, mi się wydaje że zmiany na libertariański system są praktycznie niemożliwe przez reformy i obecny system musi najzwyczajniej w życiu - j***nąć ;).
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Bawaria wybija się na niepodległość?

Jeden z czołowych polityków rządzącej Bawarią Chrześcijańskiej Unii Ludowej (CSU) napisał książkę, w której proponuje, by ten największy niemiecki kraj związkowy ogłosił niepodległość. (...) Scharnaglowi nie podoba się, ze bogata Bawaria, w której poziom życia jest o 13 proc. wyższy niż średnia niemiecka, zbyt dużo pieniędzy przekazuje poza region. Tylko w tym roku w ramach podatku solidarnościowego Monachium przekaże władzom federalnym 3,4 mld euro. Scharnagl nazywa „dniem katastrofy” datę 21 stycznia 1871 r., gdy bawarski parlament zgodził się na wejście dotychczas niezależnego królestwa w skład II Rzeszy. [link]

 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Bawaria wybija się na niepodległość?
w bawarii już od dawna istnieje partia wolnej bawarii...

Bawaria ma króla, co nie raz pisałem. Jest on wprawdzie normalnym obywatelem Niemiec, ale dla nielicznych Bawarczyków jest nadal ich monarchą. Bycie monarchistą bawarskim jest równoznaczne z totalną inwigilacją. Monarchiści bawarscy są bardziej inwigilowani i prześladowani przez niemieckie służby niż radykalni muzułmanie czy neonaziści.
A Wilfried Scharnagl jest po 70-tce i pisze co chce, bo w jego wieku mogą mu jedynie naskoczyć.
Ja stawiam, że przy okazji rozpadu UE, rozpadną się Niemcy i Bawaria wybije się na niepodległość jako monarchia.
 

Rebel

komunizm warstwowy
679
822
Mam fajną rzecz do rozkminy.
W 2011 r. w Szwajcarii przeprowadzono referendum dotyczące zaostrzenia praw posiadania broni. Tu jest artykuł z wikipedii, na dole jest tabelka i mapka:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Referendum_w_Szwajcarii_w_2011_roku
Kantony w których najwięcej było przeciwników zaostrzenia prawa: Appenzell Innerrhoden (72,3%, liczba ludności w kanotonie 15171), Obwalden (71,9%, liczba ludności 33 300), Schwyz (70,9%, liczba ludności 135 779), Uri (70,6% liczba ludności 35 100), Glarus (69,8% liczba ludności 38 500), Nidwalden (68,8%, liczba ludności 39 866). Oprócz Schwyz wszystkie kantony poniżej 40000 ludzi, czyli są to małe kantony.
Osobny problem stanowią francuskojęzyczne kantony bo jak pisze wikipedia, one zawsze są za restrykcjami w tej kwestii. Żeby nie było że to kwestie kulturowe to je pominiemy.*
Kantony niefrancuskojęzyczne gdzie najwięcej było zwoleników zaostrzenia prawa: Bazylea-Miasto (58,9%, liczba ludności 185 227), Zurych (50,4%, liczba ludności 1 273 278), Bazylea-Okręg (45,2%, liczba ludności 261 400), Zug (42,8%, liczba ludności 104 538), Fryburg (41,1% liczba ludności 251 308), Berno (41,1%, liczba ludności 974 235). Żaden poniżej 100000.
Tak więc wyniki referendum mogą potwierdzać moją tezę że im większa decentralizacja (czyli bliżej do akapu) tym ludzie się robią normalniejsi. To scentralizowane państwo powoduje upadek pewnych wartości, które posiadają wolne społeczeństwa.


* jakbym je wliczył to niewiele by się zmieniło bo są to kantony z populacją wynoszącą kolejno: 650 tys., 441 tys., 167 tys. i 69 tys.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Tak więc wyniki referendum mogą potwierdzać moją tezę że im większa decentralizacja (czyli bliżej do akapu) tym ludzie się robią normalniejsi

Dużą grupą łatwiej manipulować. Masa zawsze ciąży w dół.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
Tak więc wyniki referendum mogą potwierdzać moją tezę że im większa decentralizacja (czyli bliżej do akapu) tym ludzie się robią normalniejsi. To scentralizowane państwo powoduje upadek pewnych wartości, które posiadają wolne społeczeństwa.
Ja to zjawisko zauważyłem dawno, wiele faktów i historii znajomych je potwierdza. Czy to Norwegia, czy to Szwecja, czy to Kanada a nawet i Rosja, to we wiochach i na zadupiach ludzie częściej wyznają normalny system wartości, a nawet policja stara się niezbyt gorliwie terroryzować ludność państwowym prawem. Nie darmo czerwona zaraza upychała i nadal upycha ludzi na siłę w blokowiskach, jak króliki w klatkach.
Założę się, że na Ursynowie (lub podobnym blokowisku) wynik identycznego referendum byłby bardziej chory i zamordystyczny niż gdzieś na wsi.
 

Rebel

komunizm warstwowy
679
822
Wracam do wcześniejszej dyskusji na temat czy chrześcijaństwo jest bardziej wolnościowe czy dawne miejscowe wierzenia.
Tereny dzisiejszej polski a więc zamieszkane przez plemiona słowiańskie oraz pruskie były bardzo zdecentralizowane. Dopiero chrześcijaństwo z którym wiązało się wprowadzenie feudalizmu to zmieniło. Wolni ludzie musieli zacząć zapierdalać na jakiegos księcia. Stąd wzieły się powstania pogańskie w którym chodziło o dawny system, bo chrześcijaństwo równało się wtedy feudalizmowi.
System u Prusów opierał się na demokracji bezpośredniej mieszkańców pojedyńczej osady. Osady powiązane były w różne związki które organizowały wiece ale im wyżej (im większy teren) tym postanowienia wiecu były coraz mniej wiążące, a uczestnictwo bardziej dobrowolne.
Wtedy chrześcijaństwo = większa centralizacja.

Tu tekst W. Gogłozy o średniowiecznej Islandii
http://sredniowiecznaislandia.com/zarys-problematyki/
Na koniec jest jak chrześcijańskie prawa rozjebały wolnościową organizacje społeczeństwa Islandii.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 521
Kilka tygodni temu na Kontestacji w audycji Konserwa był poruszany temat historii pieniądza. Gość, autor książki na ten temat, opowiadał m.in. o czasach rozbicia dzielnicowego. I oczywiście, miał zupełnie inną wizję niż to co nam wpajają na lekcjach historii ;-) Koleś argumentował, że to właśnie rozbicie dzielnicowe było motorem rozwoju ziem polskich, m.in ze względu na mnogość i konkurencyjność waluty - każdy książę dzielnicowy wybijał własną monetę i dbał o to, by ona miała stałą wartość - tak więc był to naturalny hamulec dla inflacji. Gdy Łokietek, a potem Kazimierz III scalili Polskę, wprowadzili własną, jednolitą walutę. Kazik posunął się do tego, że posługiwanie się inną monetą było karane śmiercią! I całe to "zastał Polskę drewnianą, zostawił murowaną" sfinansował w rzeczywistości z inflacji :) A jego rządy zakończyły się katastrofą państwowych finansów
 
Do góry Bottom