tolep
five miles out
- 8 579
- 15 476
Dyplomaci, politycy, dziennikarze...
Cudzoziemców pracujących dla polskiego wywiadu (kwalifikowanych przeważnie jako „kontakt informacyjny” lub „kontakt operacyjny”) jest w ujawnionych materiałach ok. 300. To informatorzy, choć niekoniecznie zwerbowani agenci. W ten sposób określano także ludzi, którzy nie byli świadomi, że dostarczali informacje polskim służbom specjalnym.
Część z nich to osoby, które dziś już nie żyją lub są w podeszłym wieku. Ale jest też duża grupa urodzonych w latach 40., 50., a nawet 60. ub. wieku.
Na liście kontaktów operacyjnych figuruje np. nazwisko Toma Yazdgerdiego, którego prowadzono pod kryptonimem „Reday”. Związane z nim materiały zajmują trzy teczki. Tak samo nazywa się amerykański dyplomata, specjalny wysłannik rządu ds. związanych z Holocaustem. Za czasów PRL Yazdgerdi studiował historię Europy Środkowej na Tufts University w Medford, następnie był asystentem demokratycznego kongresmana polskiego pochodzenia Williama O. Lipinskiego. Doradzał mu m.in. w zakresie polityki zagranicznej. Rok temu, tuż przed uchwaleniem przez Sejm ustawy o IPN (przewidywała trzy lata więzienia za przypisywanie Polakom udziału w Holocauście), Yazdgerdi w Warszawie przestrzegał polskich dyplomatów przed konsekwencjami. Domaga się też zwrotu majątku dla spadkobierców ofiar Holocaustu.
Jedyna rozbieżność to data urodzenia. Yazdgerdi urodził się w 1963 r. W opisie teczek figuruje zaś rok 1961.
Poprosiliśmy Departament Stanu o komentarz w tej sprawie, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
Z inwentarza IPN wynika, że kontaktem operacyjnym miał być również Robert Gerald Livingston, któremu nadano pseudonim „Lin”. To nazwisko nosi szanowany amerykański dyplomata i długoletni szef fundacji German Marshall Fund. Materiały na jego temat liczą pięć tomów. Data urodzenia się zgadza.
Jest też Israel Singer ps. „Isger”. Tak samo nazywał się żydowski działacz i adwokat ofiar Holocaustu. W latach 2001-07 był szefem Światowego Kongresu Żydów.
Nazwiska i daty urodzenia z wykazu udało się też dopasować do dziennikarzy, pisarzy, dyplomatów i polityków z Europy Zachodniej. Wielu z nich już nie żyje, ale nie wszyscy.
Czytaj także:
Tak upadli szefowie służb. Szczegóły afery, która doprowadziła do dymisji szefów BOR i Agencji Wywiadu za rządów PiS
Gdy do inwentarza trafiały pierwsze „rekordy”, pisaliśmy, że jako oficer wywiadu ujawniony został Mariusz Kazana, szef protokołu dyplomatycznego MSZ, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Z katalogu można się dowiedzieć, że jako oficer nosił nazwisko legalizacyjne Czarski, a do służby wstąpił w 1986 r. Jako polski szpieg zdemaskowany został też Jarosław Skonieczka (nazwisko legalizacyjne – Kutrzeba). To jeden z urzędników, którzy wprowadzali Polskę do NATO. Był też szefem wydziału ds. partnerstwa z krajami trzecimi w NATO. Do dziś pracuje w centrali Sojuszu.
W katalogu można też znaleźć operacyjne nazwiska dwóch polskich oficerów, którzy w latach 90. zginęli w Libii i Libanie, pełniąc służbę „pod przykryciem”. Ich bliscy do dzisiaj dostają renty, które w ramach ustawy dezubekizacyjnej zostały obniżone do 1200 zł. Nie mogą wystąpić do MSWiA o wyjęcie spod działania ustawy, bo nie znają szczegółów służby. Do tych informacji nie ma dostępu samo ministerstwo.
Nielegałowie i otwarte Kiejkuty
Dla ludzi pracujących w służbach równie szokujące jak ujawnienie szpiegów jest podanie do publicznej wiadomości danych oficerów wywiadu nielegalnego. To najbardziej zakonspirowana struktura każdego wywiadu. Pracujących tam funkcjonariuszy wyposaża się w nową, budowaną przez lata tożsamość i lokuje się ich w miejscach, gdzie prowadzą pracę operacyjną albo czekają na sygnał, by ją podjąć. – Ujawnienie „nielegałów” oznacza rozłożenie pracy polskiego wywiadu. Wystawia też tych ludzi na niebezpieczeństwo – tłumaczy cytowany na początku oficer.
Obecnie w katalogu dostępne są dane 62 oficerów sekcji „N”. Każdy może poznać nazwiska, pod którymi występują lub występowali za granicą. Zważywszy, że wyszkolenie i prowadzenie „nielegałów” należy do wyjątkowo drogich i nie ma ich zbyt wielu, można przypuszczać, że ujawniona grupa to wszyscy szpiedzy z tej sekcji.
Ostatnia grupa informacji dotyczy obiektów wykorzystywanych przez wywiad. Lokale kontaktowe, punkty do przekazywania korespondencji oraz dane o podsłuchach zakładanych w placówkach dyplomatycznych są już nieaktualne, ale odtajniono również pełną informację o słynnym Ośrodku Kształcenia Kadr Wywiadowczych, czyli o nadal działającej szkole wywiadu w Kiejkutach. W teczkach znajdujemy plany tej szkoły, programy nauki oraz listy kursantów. Ostatnia obejmuje lata 1988-89.
Agent w sercu PiS
Odtajniając zbiór „z” PiS był przekonany, że odkryje dane na temat słynnego „układu”, czyli powiązań pomiędzy służbami PRL a polityką i biznesem III RP. Miało to być przełomem, który wydobędzie na światło ukrywane tajemnice komunistycznej bezpieki oraz informacje o "prawdziwych korzeniach III RP". Nic takiego się nie stało, na światło dzienne wyszły natomiast dane sympatyków PiS, zarejestrowanych jako agenci bezpieki. Pierwszym takim przypadkiem był aktor, Jerzy Zelnik, zakwalifikowany jako agent w latach 70, potem wyrejestrowany. Drugi był poważniejszy: jako Tajnego Współpracownika SB zarejestrowała Kazimierza Kujdę, który pod połowy lat 90 był prezesem związanej z PiS spółki Srebrna, a w obecnym rządzie PiS kierował Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska.
Czytaj także:
Kazimierz Kujda, czyli agent w sercu PiS
Sprawa wyszła na jaw przy okazji ujawnionej przez Wyborczą afery spółki Srebrna. Kujda podał się do dymisji a prezes PiS, Jarosław Kaczyński, zapewniał, że nic nie wiedział o przeszłości jednego ze swoich najbliższych współpracowników.
PiS używa danych „zetki” do usprawiedliwiania politycznych decyzji dotyczących tzw. dezubekizacji, czyli pozbawiania emerytur funkcjonariuszy służących kiedyś w PRL. W 2017 r. Wyborcza pisała, że wojskowe emerytury zostały zabrane oficerom, którzy w 1990 r. przeprowadzili słynną operację „Samum”, dzięki której udało się wywieźć z Iraku grupę współpracowników CIA. Dzięki tej operacji Polsce umorzono 20 mld. dolarów zadłużenia. Jak podał ostatnio „Dziennik Gazeta Prawna”, gdy Amerykanie zapytali polski rząd o przyczynę takiego potraktowania zasłużonych oficerów, strona polska przesłała im kopie teczek mających zawierać materiały kompromitujące funkcjonariuszy.
Cudzoziemców pracujących dla polskiego wywiadu (kwalifikowanych przeważnie jako „kontakt informacyjny” lub „kontakt operacyjny”) jest w ujawnionych materiałach ok. 300. To informatorzy, choć niekoniecznie zwerbowani agenci. W ten sposób określano także ludzi, którzy nie byli świadomi, że dostarczali informacje polskim służbom specjalnym.
Część z nich to osoby, które dziś już nie żyją lub są w podeszłym wieku. Ale jest też duża grupa urodzonych w latach 40., 50., a nawet 60. ub. wieku.
Na liście kontaktów operacyjnych figuruje np. nazwisko Toma Yazdgerdiego, którego prowadzono pod kryptonimem „Reday”. Związane z nim materiały zajmują trzy teczki. Tak samo nazywa się amerykański dyplomata, specjalny wysłannik rządu ds. związanych z Holocaustem. Za czasów PRL Yazdgerdi studiował historię Europy Środkowej na Tufts University w Medford, następnie był asystentem demokratycznego kongresmana polskiego pochodzenia Williama O. Lipinskiego. Doradzał mu m.in. w zakresie polityki zagranicznej. Rok temu, tuż przed uchwaleniem przez Sejm ustawy o IPN (przewidywała trzy lata więzienia za przypisywanie Polakom udziału w Holocauście), Yazdgerdi w Warszawie przestrzegał polskich dyplomatów przed konsekwencjami. Domaga się też zwrotu majątku dla spadkobierców ofiar Holocaustu.
Jedyna rozbieżność to data urodzenia. Yazdgerdi urodził się w 1963 r. W opisie teczek figuruje zaś rok 1961.
Poprosiliśmy Departament Stanu o komentarz w tej sprawie, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
Z inwentarza IPN wynika, że kontaktem operacyjnym miał być również Robert Gerald Livingston, któremu nadano pseudonim „Lin”. To nazwisko nosi szanowany amerykański dyplomata i długoletni szef fundacji German Marshall Fund. Materiały na jego temat liczą pięć tomów. Data urodzenia się zgadza.
Jest też Israel Singer ps. „Isger”. Tak samo nazywał się żydowski działacz i adwokat ofiar Holocaustu. W latach 2001-07 był szefem Światowego Kongresu Żydów.
Nazwiska i daty urodzenia z wykazu udało się też dopasować do dziennikarzy, pisarzy, dyplomatów i polityków z Europy Zachodniej. Wielu z nich już nie żyje, ale nie wszyscy.
Czytaj także:
Tak upadli szefowie służb. Szczegóły afery, która doprowadziła do dymisji szefów BOR i Agencji Wywiadu za rządów PiS
Gdy do inwentarza trafiały pierwsze „rekordy”, pisaliśmy, że jako oficer wywiadu ujawniony został Mariusz Kazana, szef protokołu dyplomatycznego MSZ, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Z katalogu można się dowiedzieć, że jako oficer nosił nazwisko legalizacyjne Czarski, a do służby wstąpił w 1986 r. Jako polski szpieg zdemaskowany został też Jarosław Skonieczka (nazwisko legalizacyjne – Kutrzeba). To jeden z urzędników, którzy wprowadzali Polskę do NATO. Był też szefem wydziału ds. partnerstwa z krajami trzecimi w NATO. Do dziś pracuje w centrali Sojuszu.
W katalogu można też znaleźć operacyjne nazwiska dwóch polskich oficerów, którzy w latach 90. zginęli w Libii i Libanie, pełniąc służbę „pod przykryciem”. Ich bliscy do dzisiaj dostają renty, które w ramach ustawy dezubekizacyjnej zostały obniżone do 1200 zł. Nie mogą wystąpić do MSWiA o wyjęcie spod działania ustawy, bo nie znają szczegółów służby. Do tych informacji nie ma dostępu samo ministerstwo.
Nielegałowie i otwarte Kiejkuty
Dla ludzi pracujących w służbach równie szokujące jak ujawnienie szpiegów jest podanie do publicznej wiadomości danych oficerów wywiadu nielegalnego. To najbardziej zakonspirowana struktura każdego wywiadu. Pracujących tam funkcjonariuszy wyposaża się w nową, budowaną przez lata tożsamość i lokuje się ich w miejscach, gdzie prowadzą pracę operacyjną albo czekają na sygnał, by ją podjąć. – Ujawnienie „nielegałów” oznacza rozłożenie pracy polskiego wywiadu. Wystawia też tych ludzi na niebezpieczeństwo – tłumaczy cytowany na początku oficer.
Obecnie w katalogu dostępne są dane 62 oficerów sekcji „N”. Każdy może poznać nazwiska, pod którymi występują lub występowali za granicą. Zważywszy, że wyszkolenie i prowadzenie „nielegałów” należy do wyjątkowo drogich i nie ma ich zbyt wielu, można przypuszczać, że ujawniona grupa to wszyscy szpiedzy z tej sekcji.
Ostatnia grupa informacji dotyczy obiektów wykorzystywanych przez wywiad. Lokale kontaktowe, punkty do przekazywania korespondencji oraz dane o podsłuchach zakładanych w placówkach dyplomatycznych są już nieaktualne, ale odtajniono również pełną informację o słynnym Ośrodku Kształcenia Kadr Wywiadowczych, czyli o nadal działającej szkole wywiadu w Kiejkutach. W teczkach znajdujemy plany tej szkoły, programy nauki oraz listy kursantów. Ostatnia obejmuje lata 1988-89.
Agent w sercu PiS
Odtajniając zbiór „z” PiS był przekonany, że odkryje dane na temat słynnego „układu”, czyli powiązań pomiędzy służbami PRL a polityką i biznesem III RP. Miało to być przełomem, który wydobędzie na światło ukrywane tajemnice komunistycznej bezpieki oraz informacje o "prawdziwych korzeniach III RP". Nic takiego się nie stało, na światło dzienne wyszły natomiast dane sympatyków PiS, zarejestrowanych jako agenci bezpieki. Pierwszym takim przypadkiem był aktor, Jerzy Zelnik, zakwalifikowany jako agent w latach 70, potem wyrejestrowany. Drugi był poważniejszy: jako Tajnego Współpracownika SB zarejestrowała Kazimierza Kujdę, który pod połowy lat 90 był prezesem związanej z PiS spółki Srebrna, a w obecnym rządzie PiS kierował Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska.
Czytaj także:
Kazimierz Kujda, czyli agent w sercu PiS
Sprawa wyszła na jaw przy okazji ujawnionej przez Wyborczą afery spółki Srebrna. Kujda podał się do dymisji a prezes PiS, Jarosław Kaczyński, zapewniał, że nic nie wiedział o przeszłości jednego ze swoich najbliższych współpracowników.
PiS używa danych „zetki” do usprawiedliwiania politycznych decyzji dotyczących tzw. dezubekizacji, czyli pozbawiania emerytur funkcjonariuszy służących kiedyś w PRL. W 2017 r. Wyborcza pisała, że wojskowe emerytury zostały zabrane oficerom, którzy w 1990 r. przeprowadzili słynną operację „Samum”, dzięki której udało się wywieźć z Iraku grupę współpracowników CIA. Dzięki tej operacji Polsce umorzono 20 mld. dolarów zadłużenia. Jak podał ostatnio „Dziennik Gazeta Prawna”, gdy Amerykanie zapytali polski rząd o przyczynę takiego potraktowania zasłużonych oficerów, strona polska przesłała im kopie teczek mających zawierać materiały kompromitujące funkcjonariuszy.