Podatki - co wywalić, co zostawić.

tolep

five miles out
8 555
15 441
Skoro konsumenci sa gotowi zaplacic wiecej za dany produky to dlaczego firmy nie podnosza cen przed podwyzka podatku?

Z powodu dóbr substytucyjnych i konkurencji. Podatki prawie nigdy nie są nakładane na jednego producenta/branżę. Jesteś Peżotem, nie możesz podnieść ceny swoich produktów, bo ludzie kupią więcej Folcwagenów. ALE jeśli podatek zostanie nałożony na Peżoty i Folcwageny jednocześnie, to popyt ledwo drgnie.
 

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
Oczywiście. Są to branże które rząd uznaje za "strategiczne", co pokazał przykład Azotów bardzo dobitnie. http://gospodarka.dziennik.pl/news/...a-chemiczna-gospodarka-wiaczeslaw-kantor.html

(przepraszam, bedę walczył z nawykiem naciskania "Wyslij" zbyt wcześnie.)

Dziękuję za odpowiedź na mój post.

Rzekome problemy dla Ciebie nie wynikają z linkowanego tekstu. O ile można zgadywać, to ani nie masz narodowości, ani obywatelstwa rosyjskiego.

Właściciel ma prawo nie sprzedawać dalszych porcji pomniejszym właścicielom i działać przeciwnie - skupować od nich. To że w tym przypadku właściciel ma cechy biurokratyczne i potrzebuje do swojej naturalnej dla właściciela aktywności podkładki w prawie (aktywność biurokratyczna zamiera bez podstaw prawnych), to szczegół. Pani Olszewska, która chce sprzedać część udziałow producenta autobusów Solaris też opowiada, że różnych oferentów ignoruje, bo jej nie pasują. Ponieważ nie chce tak całkowicie się wycofać z kasą z solarisodziałalności, to DLA NIEJ (osoby jak najbardziej prywatnej) to, kto będzie miał wpływ na autobusy Solaris, JEST sprawą, branżą STRATEGICZNĄ. Skoro ona ma do tego prawo, to takie samo prawo ma dominujący udziałowiec Azotów czyli RP.

Gdzie dowód, że broni Ci ktoś konkurencyjną firmę od podstaw stworzyć, skoro Polacy mogą prowadzić działalność gospodarczą w Polsce? Ja (w przeciwieństwie do np. libertarianina.toma) nie mam z tym problemu, że nie każdy na świecie może wbić do Polski. Chodzi o to, by Polak mógł prowadzić działalność gospodarczą w Polsce, a gdy mu się znudzi, to żeby mógł wyjechać z kasą.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Pani Olszewska, która chce sprzedać część udziałow producenta autobusów Solaris też opowiada, że różnych oferentów ignoruje, bo jej nie pasują.

Może kłamać, a jesli mówi prawdę, to kierują nią argumenty natury emocjonalnej. Stworzyli z mężem tę firmę od podstaw, a potomstwo nie chce tego biznesu przejąć - czy to z powodu niekompetencji, czy z innych powodów emocjonalnych.

Pogodny wiosenny weekend w Berlinie, słońce, ponad 10 stopni ciepła, chce się zjeść coś dobrego. Może owocowa sałatka z zimnym jogurtem – proponuje znajomy, który zabiera mnie do modnej i polecanej lodziarni Youghurt w Mitte Berlin. Sprzedawca słysząc polski język życzy smacznego. Choć trudno w to uwierzyć, szefem biznesu okazuje się syn polskich milionerów Solange i Krzysztofa Olszewskich, właścicieli producenta autobusów Solarisa.

Gdzie dowód, że broni Ci ktoś konkurencyjną firmę od podstaw stworzyć, skoro Polacy mogą prowadzić działalność gospodarczą w Polsce?

Wystarczy lekko poskrobać się po głowie. Jesteś Kowalskim albo Smithem, nieważne, i myslisz o stworzeniu w Polsce firmy konkurencyjnej dla rządu, który jest w danej branży wysoce aktywny bo uważa ją za "strategiczną". Teoretycznie nikt Ci nie broni, ale w praktyce na Twoim miejscu uznałbym ryzyko polityczne pójscia na wojnę ekonomiczną z rządem za zbyt wielkie. Chyba że miałbym za sobą własny, silny rząd, na przykład niemiecki. Lub też zgodziłbym się zostać rządową pacynką.

Wracając jeszcze do Solarisa - jestem ciekaw czy istnieje związek dziwnego zachowania i wypowiedzi pani Olszewskiej z faktem, że rząd własnie postanowił kupić sobie fabrykę PESA. Raczej postawiłbym na to, że taki związek istnieje. Jeśli nawet nie, to pani Olszewska ma pelne prawo moralne kierować się własnymi kryteriami i uzyskać ze sprzedaży mniejszą kwotę niż maksymalna (btw. jest dla mnie niejasne, jakiego typu inwestora iposzukuje. Być może liczy na to, ze syn jeszcze dorośnie i przestanie się bawić w jogurty).

Rząd nie ma takiego prawa przy prywatyzacji, ponieważ nie ma w ogóle prawa prowadzić aktywnego biznesu. Cena jest jedynym moralnie dopuszczalnym kryterium przy prywatyzacji. O której, nawiasem mówiąc, obecna faszystowska ekipa nawet nie myśli, wręcz przeciwnie.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Podatki oczywiscie sa przerzucane ale w tyl (praca i renta gruntowa) a nie w przod (ceny gotowych produktow). Prowadzi to do obnizenia poziomu produkcji, ten powoduje zwyzke cen i tym samym obniza sie poziom zycia. Gdyby to dzialalo jak mowi Korwin (przerzucanie cen na odbiorcow koncowych) to by podatki wogole niczego by nie zmienialy w produkcji ino ceny nominalne i place nominalne by sobie rosly w nieskonczonosc i dzialalo by to sobie jak jak perpetuum mobile. No bzdura totalna.
Podatki prowadza do zmniejszenia produkcji i dlatego sa takie zle.
I w przód i w tył i w sposób mieszany... wszystko zależy od sytuacji rynkowej. A zarówno przerzucenie w tył jak i przód zwykle obniża poziom produkcji.

Z tą produkcją to tak i nie... bo ta kasa nie ginie przecież. Rząd ją wydaje... co najwyżej lipa jak wydaje na rzeczy nie produktywne... np urzędników.
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
N

NeroPlays

New Member
4
4
Przyznaję że takiej burzliwej dyskusji się nie spodziewałem. Jeżeli będę miał więcej czasu (jestem zamachany pracą ostatnio) to napiszę tu coś bardziej konstruktywnego. Muszę pozbierać myśli i przeanalizować wasze wypowiedzi, wtedy.. Wtedy może odpiszę jakimś dużym postem.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Przyznaję że takiej burzliwej dyskusji się nie spodziewałem. Jeżeli będę miał więcej czasu (jestem zamachany pracą ostatnio) to napiszę tu coś bardziej konstruktywnego. Muszę pozbierać myśli i przeanalizować wasze wypowiedzi, wtedy.. Wtedy może odpiszę jakimś dużym postem.

Poszukaj starych wątków na ten temat, to forum istnieje juz jakiś czas.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Podatek dochodowy to bardziej źródło informacji o obywatelach i miejsca pracy dla biurokracji niż źródło rzeczywistej dodatkowej gotówki, którą państwo mogłoby przeznaczyć na przykład na armię.

Podatek VAT (do tego absurdalnie wielki, bo 20%) i zasady zwracania go to z kolei źródło dochodu dla mafii i służb.

Wg mnie najsprawiedliwszym podatkiem byłby podatek od posiadanej powierzchni ziemi. Bez względu na jakąś niby jej "wartość" czy sposób zabudowy czy użytkowania.

Rolnictwo nie powinno być uprzywilejowanym sposobem wykorzystywania ziemi i nie powinno być żadnych rządowych skupów od rolników ani dopłat do uprawy czy hodowli czegoś. Takie coś to tylko sztuczne trzymanie po wsiach biedoty i cwaniaczków, którzy mogliby na wolnym rynku być użyteczną siłą roboczą i tworzyć ogólny dobrobyt.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Wg mnie najsprawiedliwszym podatkiem byłby podatek od posiadanej powierzchni ziemi. Bez względu na jakąś niby jej "wartość" czy sposób zabudowy czy użytkowania.

A według jakich kryteriów najsprawiedliwszym? (czy tam najmniej niesprawiedliwym, ale nie komplikujmy języka)

btw. powiedzmy że połowa powierzchni Polski jest w rękach prywatnych, co daje 15 mln ha albo 150 mld m2
 
Ostatnia edycja:

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Zamieniam "najsprawiedliwszym" na "najlepszym". Kryteria to: zależność od uznaniowości, koszty ściągania, ilość informacji jaką trzeba zebrać. Informacja o tym, kto jest właścicielem danego kawałka ziemi, byłaby chyba jawna nawet w akapie.
 
Ostatnia edycja:

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Musiałaby być jawna, zwłaszcza jeśli właściciele byliby zaangażowani w egzekucję prawa. Człowiek powinien wiedzieć komu potencjalnie wchodzi w szkodę, komu ma wynagrodzić straty i przed kim odpowiada przy naruszeniu własności. Nie chcemy przecież, żeby za trespassing łeb od korpusu odjebała nam nieupoważniona osoba.

Nie widzę żadnych szans na akap anonimowy, przynajmniej nie w kwestiach fundamentalnych. W przypadku braku państwa, cała odpowiedzialność za kontrolę społeczną spada na zwykłych ludzi i w większym stopniu opiera się na jakichś systemach reputacyjnych, honorowych. W takim ładzie ludzie działający incognito są osobami niepożądanymi, uchylającymi się od brania odpowiedzialności za utrzymanie porządku społecznego, zwykłymi gapowiczami.

Po to masz swoją nazwę (imię), aby pod nią występować i trzaskać sobie fejm, unikając przy tym robienia rzeczy hańbiących, ułatwiając przy tym procesy decyzyjne innym ludziom, którzy będą rozstrzygać, czy chcą mieć z tobą do czynienia, czy nie. Od tego w społeczeństwie zależy współpraca lub jej brak.

Anonimowość jest fajna głównie z powodu istnienia państwa, zwłaszcza jeśli wykorzystuje się ją, podobnie jak fikcyjne tożsamości, do robienia państwa w ciula, że się tak fachowo wyrażę. W społeczeństwie ludzi wolnych nie jest możliwa do utrzymania.
 

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
Rząd nie ma takiego prawa przy prywatyzacji, ponieważ nie ma w ogóle prawa prowadzić aktywnego biznesu. Cena jest jedynym moralnie dopuszczalnym kryterium przy prywatyzacji. O której, nawiasem mówiąc, obecna faszystowska ekipa nawet nie myśli, wręcz przeciwnie.



Mieszasz z prawem własne oczekiwania polityczne i moralne.

To, że rząd jest aktywny w gospodarce, jest w pełni zgodne z prawem, a wielu powiedziałoby nawet (idą w tym duchu, choć to moja interpretacja, wypowiedzi Sławomira Mentzena), że jest wręcz konieczne ze względu na prawo, prawo najwyższej rangi, bo konstytucyjne.

Pogląd, ze państwu nic nie wolno, jest ultraniszowy.

Osobiście sądzę, że cena nie jest ani pragmatycznym, ani tym bardziej moralnym wyznacznikiem w transakcjach. Czasami warto kupić drożej, niekiedy (choć to już bardziej rzadkie) warto sprzedać taniej. Fiksowanie się na cenie jest oznaką uproszczonego myślenia. W tej sprawie liczy się tylko to, by nadzór antykorupcyjny z zasady nie był fikcją. By istniała i odpowiedzialność polityczna za dowolne formy korupcji, jak i odpowiedzialność karna. Oczywiście nie posuwam się do skrajności komunistów rządzących lądowymi częściami Chin, którzy za takie rzeczy czasami zabijają kozły ofiarne z własną czerwoną legitymacją członka (kara śmierci). To okrutny spektakl dla motłochu. Całkowicie wystarczy, że więzienie z natury będzie bardzo ascetyczne, a kary przy największych skandalach korupcyjnych przekroczą efektywnie (prawdziwa odsiadka bez żadnych atrakcji) długość 10 lat.

Generalnie uważam, że jeśli mielibyśmy wysłać Polaka na Marsa (to żartobliwy skrót umysłowy, a nie dosłowna idea), to państwo musi parać się trochę gospodarką. Bez żartów teraz: projektowanie i produkcja niektórych zaawansowanych systemów zbrojeniowych. Nie uważam, że Polska powinna ograniczać się wyłącznie do kupowania tego na wolnym rynku. Powinna też co nieco wytwarzać w tajemnicy w formach niekiedy półrynkowych. A więc własność firmy, która trochę też handluje.

Jakkowiek nie wliczam tu ani produkcji nawozów, ani paliw, to wytwórczość państwowa jest - zgodnie z powyższym - calkiem na miejscu. Przy czym sądzę, ze dla państw dużo drobniejszych gospodarczo od Polski (np. Litwa) ta rada nie ma sensu. Przy tej skali całe zakupy obronne powinny być realizowane na wolnym rynku lub ewentualnie w obrębie projektów międzypaństwowych, sojuszniczych. Ale państwa skali Polski czy Egiptu powinny działać tak jak Chiny (wolne Chiny zwane "tajwanem"), to znaczy różne wisienki na torcie zbrojeniowym dyskretnie sobie produkować we własnych fabrykach.

Tak zrobiony wyłom (ja wspominałem ze dwa razy, że minarchistą nie jestem) już likwiduje program państwa totalnie nieaktywnego.

Nie mam problemu z żadnym rodzajem działalności gospodarczej państwa. Sprzedaż detaliczna oranżady? Czemu nie? Przykładowo bufet w jednostce wojskowej z dużym wyborem kawy, oranżady, herbaty, wód mineralnych może prowadzić wojskowa intendentura i sprzedawać oranżadę z zyskiem. Na chuj ma sprzedawać ze stratą??? Albo po co trzymać się ortodoksji "antypaństwo antyaktywność" i na każdym kroku zawsze outsourcingować takie rzeczy do prywatnej inicjatywy. Po co sobie zawracać głowę wpuszczaniem rynku w każdy zakamarek? To nic nie daje.

Nie widzę NIC niemoralnego w tym, że państwo skupuje (nawet drogo) akcje firm chemicznych tak długo, jak państwo nie angażuje się w budowę globalnego superpaństwa (np. UE jako wiecznie rozszerzające się państwo), jak długo wynik wyborów dowolnego szczebla nie jest fałszowany, jak długo można wyjechać (nie piszę: wjechać!) do dowolnego z 200 innych państw, jak długo można w miarę łatwo zrezygnować z obywatelstwa. A przede wszystkim - tak długo, jak taki skup nie ma żadnej podbudowy korupcyjnej.

Ludzie zbyt często rzeczywiście postępują niemoralnie, by takie zideologizowane drobiazgi uważać za niemoralne.

Natomiast jest to oczywiście z dużym prawdopodobieństwem błędna polityka gospodarcza. Każdy przypadek jest inny, ale generalnie jest to antykapitalizm czyli droga do braku sukcesu gospodarczego.

Natomiast uważam za głęboko niemoralne, jeśli państwo zamiast intensywnie inwigilować osoby, które mogą być podejrzewane o wielką korupcję (czyli rząd powinien inwigilować sam siebie dla celów prawnych a nie walki frakcyjnej), to głębokiej inwigilacji poddaje osoby, które mają bardzo niszowe poglądy polityczne.

Tak naprawdę cały czas w tej - jakby - polemice ze mną unikasz głownego tematu, głownej mojej myśli. Ja poparłem to, że mówisz o ograniczaniu WYDATKOW państwa, ale zwróciłem uwagę, że jest mnóstwo PRAWDZIWYCH i ciężkich wydatków, które nie polegają na tym, że państwo próbuje (zgadzam się: jasne, że to z zasady powinien robić PRYWATNY biznes) robić biznes (na przykład polegający na rozrywkowej, oglądalnościowej telewizji). TO Z NIMI TRZEBA ZAWALCZYĆ, a podałem przykłady. Ty byś nie chciał, by to z nimi zawalczono na początek? Czy uważasz to za tak strasznie oczywiste na tym forum, że ignorujesz temat?
 
Ostatnia edycja:

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
No właśnie... przed hitleryzmem polaków obroniła w sumie armia czerwona, która pogoniła niemców... nie WP z podatków... A po drugie podatki zawsze są formą kradzieży/wywłaszczenia bo nie są dobrowolne.


Totalna nieprawda:

To dokładnie armia czerwona jako armia sojusznicza swoim wejściem zagwarantowała zwyciestwo hitleryzmu nad WP z podatków.

A jak się sojusznicy pogryźli, to armia czerwona całkowicie zniszczyła WP z podatków oraz państwo finansujące WP z podatków. Nie przypominam sobie, by rządzący w jakiejkolwiek kooperacji mogli rządzić zgodnie z postępami armii czerwonej, przypominam sobie za to, że rządzący byli przez armię czerwoną mordowani bez sądu lub w farsie pseudoprocesów.

__________

Edycja (nast. dnia):

miki nie jest ignorantem historycznym, ale jako dowcip jego wypowiedź się zupełnie nie sprawdza (Ciek obok dał radę, wiadomo). Już prędzej jest trol-podpuchą dla ludzi z zewnątrz, kim był założyciel wątku, trol-podpuchą, która obniża jakość działu Nierząd, zwłaszcza z punktu widzenia bardziej przypadkowego czytelnika.

Pamiętajmy, że sporo osób w rzeczywistości tak po prostu myśli.
 
Ostatnia edycja:

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
w poszukiwaniach absurdalnych podatków i praw, które można a nawet trzeba za przeproszeniem - wypierdolić - z Polskiego systemu legislacyjnego.


Zainspirowała mnie wiadomość z dziś:
>>Poniedziałek, 13 sierpnia (13:19)
Wprowadzenie dla mediów publicznych karty powinności misyjnych przewiduje nowela ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy o opłatach abonamentowych, którą podpisał prezydent Andrzej Duda.<<


Pełna lista podatków, które by należało całkowicie usunąć z polskiego prawa (i polskiej gospodarki), byłaby długa. Dla mnie wyzywającymi liderami są trzy podatki, ale uzupełnię je o dwie szerokie dyscypliny dodatkowe (zbiór - dwa zbiory - innych, specyficznych, spokrewnionych ze sobą podatków).

1. Podatek od posiadania radia i telewizora. Nie jest bardzo szkodliwy (ludzie dość często unikają jego płacenia), ale wyjątkowo debilny. Bo dlaczego nie podatek od posiadania kalesonów i kart graficznych? Albo widelców i sokowirówek? Smartfonów i pendrive'ów? Oczywiście wszyscy się przyzwyczaili. Ale ja nie. Ja się nie przyzwyczajam, absurd nazywam absurdem, nawet jeśli wszyscy się przyzwyczaili. Jest to zresztą dość agresywny, chamski w praktyce podatek, wysysa z zasobów osoby starsze, mniej zaradne, mniej mobilne.
2. Podatek od nieujawnionych dochodów. Jest niezwykle agresywny, niebezpieczny, arogancki, debilny i szkodliwy. Jest bardziej antywolnościowy niż inne podatki. W Polsce po prostu nie wolno: PO PROSTU MIEĆ PIENIĘDZY. Jeśli masz pieniądze, a system nie odnotowuje tej sytuacji jako rozpoznanej, stajesz się wrogiem do odstrzału. Szczerze to nie słyszałem wśród ludzi, których znam osobiście, aby ktoś się borykał z tym podatkiem, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Przecież nie wszyscy mi się zwierzają, ja nie jestem zbyt towarzyski. Zagrożenie wisi nad każdym, wystarczy się po swojemu, dyskretnie wzbogacić.
3. Podatek VAT. Ten podatek nie jest debilny. Jest jednak wysoce niebezpieczny jako narzędzie grabienia społeczeństwa, bo jest bardzo skuteczny. W zasadzie każdy go płaci, jeśli jest w Polsce. Krytykowano go w tym wątku (zacytuję uczestnika: "VAT (do tego absurdalnie wielki, bo 20%) i zasady zwracania go to z kolei źródło dochodu dla mafii i służb"), lajkowałem to, VAT, choć jest sprytny, zasługuje wyłącznie na krytykę. Natomiast nie da się mieć nowoczesnego, uzbrojonego po zęby państwa przerzucając całe opodatkowanie na posiadaczy nieruchomości. To spowodowałoby skrajny chaos i mnóstwo ludzkich dramatów. VAT należałoby zastąpić mniej agresywnym, mniej nieuczciwym, bardziej neutralnym podatkiem. W praktyce wygląda to tak. Entuzjaści recyklingu, staroci, itp. sa grupą uprzywilejowaną. Ja na przykład wolę kupować nowe mieszkania niż używane. Wolę kupować nowe auta niż używane. Nie twierdzę, że mnie ot tak stać, różnie to bywało, raz lepiej, raz gorzej, może nawet częściej gorzej. Ale nigdy nie widzę powodu, by wtedy, gdy kupuję starego, nieekologicznego grata, płacić bardzo niski podatek, a jak kupuję cacko spod igły, płacić bardzo wysoki. Gdy kupuję mieszkanie, bo komuś teściowie pomarli, płacić niski, a jak od dewelopera - bardzo wysoki. Po chuj tak? Nie powinno być żadnej różnicy - ZAWSZE POWINIEN BYĆ NISKI, A BIZNESMENI I MAFIE NIE POWINNI MIEĆ NIGDY ŻADNYCH "ZWROTÓW". W każdym razie VAT bezwzględnie nie powinien w Polsce istnieć. Węgrzy niech się nim onanizują, bo mają chyba najwyższy na świecie. Jest to zresztą sprytny podatek i dzięki niemu państwo węgierskie jest w miarę ogarnięte. Ale podatki nie powinny być sprytne. Gdybym ja, kupując nowe auto, nowe mieszkanie płacił, powiedzmy, 2 proc. zamiast 23 (!), ALE wytwórca na żadnym etapie nie mógłby zażądać żadnych zwrotów, niczego nie mógłby przerzucić na państwo ani na odbiorcę detalicznego, to państwo dalej zarabiałoby kupę pieniędzy (na nowoczesne schrony, drony, czołgi, kontrwywiad, itd.), ale już bez - jak niestety teraz jest - rozróżniania ofiar i uprzywilejowanych. Każdy by miał takie same niskie podatki. W każdej fazie działalności gospodarczej lub konsumpcji.

Te trzy podatki ewidentnie bym usunął, przy czym dwóch pierwszych nie należy zastępować żadnymi innymi podatkami, natomiast VAT należałoby zastąpić czymś w rodzaju uniwersalnego podatku obrotowego.

Dodatkowo.

Dyscyplina nr 1. Składki, narzuty na płace, jakieś tam obowiązkowe ubezpieczenia społeczne. Docelowo zero tego gówna. Żaden dzieciak rozpoczynając dorosłe życie nie powinien wdeptywać w ten bezsens.

Dyscyplina nr 2. Większość podatków akcyzowych jest zbędna lub zbyt wysoka. Jak pisałem w wątku o globalnym ociepleniu, poza olejem napędowym (stare dizle strasznie trują) żaden inny rodzaj czynnika pędnego nie powinien być obciążony żadną akcyzą. Ponieważ jestem bezwzględnie za zniesieniem podatku VAT (a wprowadzeniem w zamian uniwersalnego podatku obrotowego tylko pod warunkiem, że takowy przejdzie pełną ścieżkę legislacyjną) wynika stąd, że (sprzedaż) prąd do aut, benzyna - niezależnie od liczby oktanowej, wodór, itd. nie powinny być opodatkowane ŻADNYM podatkiem (ściśle: obecnie istniejącym).
 
Ostatnia edycja:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
VAT należałoby zastąpić mniej agresywnym, mniej nieuczciwym, bardziej neutralnym podatkiem. W praktyce wygląda to tak. Entuzjaści recyklingu, staroci, itp. sa grupą uprzywilejowaną. Ja na przykład wolę kupować nowe mieszkania niż używane. Wolę kupować nowe auta niż używane. Nie twierdzę, że mnie ot tak stać, różnie to bywało, raz lepiej, raz gorzej, może nawet częściej gorzej. Ale nigdy nie widzę powodu, by wtedy, gdy kupuję starego, nieekologicznego grata, płacić bardzo niski podatek, a jak kupuję cacko spod igły, płacić bardzo wysoki. Gdy kupuję mieszkanie, bo komuś teściowie pomarli, płacić niski, a jak od dewelopera - bardzo wysoki. Po chuj tak? Nie powinno być żadnej różnicy - ZAWSZE POWINIEN BYĆ NISKI, A BIZNESMENI I MAFIE NIE POWINNI MIEĆ NIGDY ŻADNYCH "ZWROTÓW".

Dawniej w Europie też istniał VAT. Ale był płacony po sprzedaży detalicznej, a nie z góry. Więc jak firma coś kupowała, to miała VAT na fakturze, ale go NIE PŁACIŁA. Płaciła go dopiero po sprzedaży detalicznej do końcowego klienta, naliczając go klientowi. Więc VAT nie mroził pieniędzy.
Wtedy nie było karuzel vatowskich, natomiast popularne było "rwanie faktur". Sprzedający i kupujący razem rwali fakturę i solidarnie dzielili się VAT-em. Więc zysk z wyciągania VAT trafiał do końcowego klienta i do sprzedawcy. Tak że VAT sponsorował drobny biznes i maluczkich.

Idea braku odliczania VAT jest szkodliwa dla eksportu. Towar jest droższy o VAT i koszt zamrożenia pieniędzy na VAT. Więc mniej konkurencyjny. W przypadku dóbr masowych lub zestandaryzowanych (np. typowe śrubki/nakrętki, cement, cegły, pasywne komponenty elektroniczne, akumulatory, komponenty chemiczne, zboża...), producent tych dóbr będzie miał przechlapane, bo na rynku tych dóbr liczy się wyłącznie cena.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Dawniej w Europie też istniał VAT. Ale był płacony po sprzedaży detalicznej, a nie z góry. Więc jak firma coś kupowała, to miała VAT na fakturze, ale go NIE PŁACIŁA.

W Polsce był to podatek od sprzedaży, podobnie jak w USA, naliczany w momencie sprzedaży detalicznej. Niestety, nie był wcale taki wygodny dla podatników (poza znacznie mniejszą stawką), bo przy zakupie czegoś do dalszej odsprzedaży czy zakupu materiałów był także naliczany (więc się kumulował), o ile wcześniej nie dostarczyło się pisma, ze to zakup na tzw. cele inwestycyjne. Więc przed zakupem czegoś, co chcieliśmy przetworzyć, użyć biznesowo, itd, musieliśmy wymieniać się papierami (najczęściej tradycyjną pocztą). VAT tę, sporą niedogodność, likwidował, wprowadzając obowiązki podatnikom, ale jednocześnie przyspieszając obrót oraz wprowadzając spore pole do kombinacji.

Nie wiem jak rozwiązywane jest to w USA, czy tam mają osobne zakupy inwestycyjne czy jak.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
W Polsce był to podatek od sprzedaży, podobnie jak w USA, naliczany w momencie sprzedaży detalicznej. Niestety, nie był wcale taki wygodny dla podatników (poza znacznie mniejszą stawką), bo przy zakupie czegoś do dalszej odsprzedaży czy zakupu materiałów był także naliczany (więc się kumulował), o ile wcześniej nie dostarczyło się pisma
Był taki podatek w wysokości 8%, ale się go obchodziło w inny sposób.

Nie wiem jak rozwiązywane jest to w USA,
Kiedyś to było wyłącznie deklaratywnie, ale nie wiem czy we wszystkich stanach. W przypadku płacenia firmowymi kartami kredytowymi, nie ma problemu dla ichniego fiskusa.
 
Do góry Bottom