Agentura - razwiedka news

Alu

Well-Known Member
4 629
9 677
Możesz podać jakieś źródła do tej informacji oraz do wypowiedzi strażaków? Bo ja nic takiego nie znajduję. ;(
Zapewne razwiedka dopilnowała, żeby zniknęły.

Może ktoś podać listę spraw, nad którymi pracował "dziennikarz śledczy" Dariusz Kmiecik? Ja to określenie znajduję tylko na stronach z teoriami spiskowymi o zamachu. Zawsze jest tam określany jako dziennikarz śledczy, w pozostałych miejscach po prostu jako dziennikarz. TVN tak opisuje jego pracę:


Relacjonowanie pielgrzymek i wypadków na Śląsku to nie dziennikarstwo śledcze.
 
Ostatnia edycja:

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Co to znaczy, że instalacja gazowa została uszkodzona? Przecież wystarczy po prostu odkręcić gaz. Dlaczego nie podadzą jasno kto gdzie mieszkał w tej kamienicy, kto był wtedy obecny, w którym mieszkaniu była ta instalacja, jakiego była typu i jak została uszkodzona?
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Szwajcaria ulokowała szpiega w rządzie Nadrenii Północnej

Tydzień temu niemiecka policja zatrzymała we Frankfurcie nad Menem 54-letniego obywatela Szwajcarii podejrzanego o prowadzenie w Niemczech działalności wywiadowczej. Daniel M. inwigilował osoby i instytucje zainteresowane zdobyciem informacji o obywatelach Niemiec ukrywających swój majątek w szwajcarskich bankach.

Jak podały w czwartek dziennik "Sueddeutsche Zeitung" oraz stacje telewizyjne WDR i NDR, w resorcie finansów landu Nadrenia Północna-Westfalia działa zdaniem śledczych dotąd niezidentyfikowany współpracownik szwajcarskich służb. Jego zadaniem jest zdobycie informacji o pracownikach urzędów podatkowych uczestniczących w procederze zakupu kaset z danymi Niemców mających konta w szwajcarskich bankach.


http://www.bankier.pl/wiadomosc/Nie...ega-w-rzadzie-Nadrenii-Polnocnej-3687760.html
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
German lieutenant who posed as refugee in 'false flag' terror plot could be part of neo-Nazi army network.

https://www.independent.co.uk/news/...eo-nazi-network-army-bundeswehr-a7714721.html

A cell of suspected right-wing extremists operating within the German army are being investigated as the probe into an alleged terror plot widens.

Prosecutors are investigating a group of up to five people surrounding a soldier accused of posing as a Syrian refugee to carry out a “false flag” attack.

Ciekawe, w kontekście sprawy Narodowosocjalistycznego Podziemia.

http://www.tomaszgabis.pl/2013/04/12/przeglad-niemiecki-xxi/
http://www.tomaszgabis.pl/2013/04/28/przeglad-niemiecki-xxii/
http://www.tomaszgabis.pl/2013/05/31/przeglad-niemiecki-xxiii/
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Stary news z ABWhery, jednak daje pojęcie o tym jakie zuchy tam pracują.
wRealu24.pl » Wiceszef ABW NAGO uciekał przed mężem kochanki!

Do wielkiego skandalu w ABW doszło w 2011 roku. Pobito wiceszefa ABW, a w trakcie śledztwa wykazano, że obrażeń jakich doznał spowodowane były ucieczką przez balkon z mieszkania swojej sekretarki. Skakał z drugiego piętra nago.

Jacek M. był zastępcą szefa ABW od grudnia 2007 r., a więc za rządów PO-PSL. Zrobiło się o nim głośno kilka lat później, kiedy media obiegła informacja, że został dotkliwie pobity. Sprawą zajęła się nawet prokuratura. Jednak w trakcie śledztwa okazało się, że wcale nie chodziło o pobicie, ale brzemienne skutki romansu. A dokładniej o wydarzenie z 28 września 2011 r. - czytamy na se.pl

- Wtedy to na warszawskiej Pradze ówczesny wiceszef ABW pojawił się w domu swojej podwładnej, funkcjonariuszki Magdaleny P. Łączą ich intymne kontakty. Płomienne spotkanie nagle zostaje przerwane. - ujawnia SE jeden ze śledczych.

Nagle w mieszkaniu pojawił się mąż kobiety. Wrócił wcześniej. Spanikowany wiceszef ABW nago wyskoczył z drugiego piętra i niefortunnie uderzył głową o chodnik. Doznał "masywnego urazu głowy, szczęki i rany podbródka".

Rozebrany do naga i zakrwawiony wrócił następnie do mieszkania kochanki aby odebrać ubrania i rzeczy osobiste, takie jak portfel z dokumentami czy telefon. Drzwi do mieszkania otworzył mu mąż Magdaleny P. - kochanki wiceszefa ABW.

Możemy się tylko domyślać co tam się wydarzyło, ponieważ obaj panowie przed sądem zaprzeczali , że doszło między nimi do bójki. Po zdarzeniu M. wylądował na zwolnieniu lekarskim. Przebywał na nim od 29 września do 12 listopada 2011 r.​

No cóż, szkoda że tylko drugie piętro. Szkoda że nikt tego nie uwiecznił na smartfonie...
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
- Panowie z ABW przyszli pod przedszkole, gdy odprowadzałam dziecko. Oferowali mi pomoc i spłatę kredytu. Próbowali mnie namówić do współpracy - mówi Joanna. Nie zgodziła się - więc teraz agenci werbują jej byłego partnera.
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Od początku 2016 roku funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego intensywnie szukają tzw. osobowych źródeł informacji. Czyli tajnych współpracowników, którzy będą informować, co dzieje się w ich środowiskach. W ostatnich miesiącach agentów ABW bardzo zainteresował ruch antyfaszystowski. Tak trafili do Joanny.

25-latka jest samotną matką i mieszka w stolicy. Od kilku lat działa w Antyfaszystowskiej Warszawie. Grupa jest znana z dorocznych manifestacji "Razem przeciwko nacjonalizmowi" organizowanych w przededniu rocznicy nocy kryształowej. Joanna pomaga przygotowywać pikiety czy koncerty z tzw. przekazem. - Czyścimy też ulice ze swastyk i nienawistnych haseł - mówi.

Chcielibyśmy się z panią spotykać częściej

Niewysoki mężczyzna z ciemnymi włosami czekał na nią pod przedszkolem na warszawskiej Pradze w piątek 8 stycznia. Musiał wiedzieć, do którego przedszkola chodzi jej dziecko. Zaczepił ją, gdy wyszła z budynku. - Chciałbym z panią porozmawiać, bo wiem, jak pani ciężko - zaczął, sięgając po legitymację. Przedstawił się z imienia i nazwiska. Wskazał samochód, w którym siedział drugi agent. Chciał, by Joanna wsiadła do środka.

- Nie zgodziłam się na żadną rozmowę w samochodzie. Wtedy pierwszy z mężczyzn zawołał drugiego, aby był świadkiem naszej rozmowy. Dotyczyła tego, jak bardzo chcą mi pomóc.

Rozmowa przypominała zabawę w dobrego i złego policjanta. Pierwszy funkcjonariusz był miły. Drugi - groźny. - Obaj mówili, że mi ciężko, bo jestem samotną matką i mam niepełnosprawne dziecko. Zaoferowali, że mi pomogą.

Joanna spytała, na jakich warunkach. - Nie no, żadne warunki. My tylko chcemy pomóc - śmiali się agenci. Wspomnieli, że chcieliby się spotykać częściej.

- Ale ja nie chcę się w to mieszać.

- Ale przecież ostatnio robiła pani pikietę, a w listopadzie demonstrację. Pani już jest zamieszana - odpowiedział funkcjonariusz.

Kobieta odmówiła, ale mężczyźni naciskali. Pytali, czy nie boi się zagrożenia ze strony skrajnej prawicy, skoro ma małe dziecko. - Odebrałam to jako próbę zastraszania. Powiedziałam, że są bezczelni, skoro przyszli pod przedszkole. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam.

Ktoś przyszedł pod drzwi. Tylko popatrzeć

Poniedziałek, 11 stycznia. Joanna odebrała telefon, dzwonił "miły" funkcjonariusz.

- Zaczął od przeprosin za wizytę pod przedszkolem. Mówił, że to było niefortunne, ale cały czas bardzo chciałby się ze mną zobaczyć. Gdy odmówiłam, opowiedział mi, jak dużo o mnie wie.

Wiedział, w jaki sposób Joanna rozstała się z chłopakiem. Jak się ten chłopak nazywał, gdzie razem mieszkali i o co się kłócili.

- Pani wzięła pożyczkę na waszą dwójkę. Wiemy, że pani partner nie oddaje pieniędzy - mówił agent.

- Ale ja sobie radzę.

- Wiemy, że pani sobie nie radzi...

Funkcjonariusz miał rzetelne informacje. Wraz z byłym chłopakiem Joanna wzięła 6 tys. zł kredytu, który teraz spłaca sama. Aby opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem, zrezygnowała z pracy. Utrzymuje się z zasiłku opiekuńczego i niskich alimentów.

- Agent zaoferował mi spłatę kredytu. Był tak miły, że aż za miły. Mówiłam, że nie chcę, a on dalej, że powinniśmy się spotkać i że wyśle mi SMS-a ze szczegółami.

Godzinę po rozmowie ktoś zadzwonił domofonem do mieszkania Joanny.

- Powiedział tylko "halo", po czym się rozłączył. Kilka minut później wyjrzałam przez wizjer. Przy drzwiach stał ubrany na czarno mężczyzna. Nie pukał, nie dzwonił, tylko stał i patrzył na drzwi. Nie wyszłam do niego. Byłam przerażona. Całe szczęście był u mnie akurat kolega. Mężczyzna stał tak około kwadransa, aż wreszcie sobie poszedł. Poprosiłam kolegę, by poszedł ze mną po dziecko do przedszkola. Od tego momentu zaczęłam się bać wychodzić.

Tylko jedna skrzynka na listy zniszczona. Moja

Wtorek, 12 stycznia. Funkcjonariusz przysłał SMS-a. Zapraszał na spotkanie w barze obok domu Joanny, ale ona odmówiła. "Szanuję Pani decyzję. Tak czy inaczej będę czekał, może zmieni Pani zdanie. Chociażby z ciekawości" - zachęcał.

W sumie wysłał cztery SMS-y. "Zgodnie z umową" przypominał czas i miejsce spotkania. "Nie przyjdę i proszę się ze mną już nie kontaktować" - odpisała Joanna.


z19669449Q.jpg

SMS-owa korespondencja między Joanną i agentem ABW



Środa, 13 stycznia. O godz. 14 powinno się odbyć spotkanie, ale Joanna nie przyszła. Godzinę później jej telefon zaczął dzwonić. Funkcjonariusz dzwonił do niej co godzina, od godz. 15 do 20. - Siedziałam zestresowana i nie odbierałam. Zadzwoniłam do prawnika, aby dowiedzieć się, co mogę zrobić. Przez telefon umówiliśmy się na dziewiątą rano.

Czwartek, 14 stycznia. Joanna rozmawiała z prawnikiem. W tym czasie funkcjonariusz dzwonił do niej ze znajomego numeru. Pomiędzy telefonami ktoś z zastrzeżonego numeru dzwonił do prawnika. Prawnik nie odbierał.

Po powrocie ze spotkania Joanna zauważyła, że jej skrzynka pocztowa jest uszkodzona. Ktoś naruszył drzwiczki tak, że do środka można włożyć rękę. Inne skrzynki były całe.

- Nie mogę udowodnić, że to ABW, ale od tego czasu sprawdzam, czy zamknęłam drzwi, i staram się, aby zawsze ktoś u mnie był.

Za radą prawnika Antyfaszystowska Warszawa wydała na Facebooku oświadczenie na temat "próby wciągnięcia osób z warszawskiego środowiska we współpracę z ABW". Od tego czasu agent dzwonił do Joanny jeszcze kilka razy i przestał.

Warszawianka podejrzewa, że może być podsłuchiwana. Gdy czeka na połączenie, po dwóch długich sygnałach nietypowo pojawiają się dwa kolejne - krótkie. Zastanawia się, skąd agenci mieli informacje o kredycie i byłym chłopaku.

- Przeskanowałam komputer. Program antywirusowy znalazł dwa keyloggery - mówi. To złośliwe oprogramowanie, które rejestruje wszystko, co wpisze się na klawiaturze. Taką funkcję mają konie trojańskie stosowane przez polskie służby. W ubiegłym roku wyszła na jaw transakcja zakupu tego typu oprogramowania przez CBA.

Dzwonię do ABW w nietypowej sprawie

Nie można zweryfikować, czy to ABW inwigilowała komputer Joanny. Ani sprawdzić, kto przyszedł pod jej drzwi i kto zniszczył skrzynkę. Ale po kontaktach z Agencją zostały personalia agenta, numer telefonu, a także SMS-y i historia połączeń. Funkcjonariusz próbował się z nią skontaktować w sumie 12 razy. W połowie lutego kilkakrotnie dzwoniłem pod wskazany numer. Za każdym razem włączała się poczta. Aż wreszcie przyszedł SMS z informacją: numer jest aktywny.

- Dzień dobry. Szukam pana... - podaję personalia agenta.

- A w jakiej sprawie? - pyta mężczyzna.

Odpowiadam, że mam do przekazania pewne informacje. Mężczyzna chce wiedzieć, z kim rozmawia. Gdy się przedstawiam z imienia i nazwiska i pytam, czy jest osobą, której szukam, przyznaje: "Tak, dzień dobry".

Rozmowa trwa kilka minut. Gdy ujawniam, że jestem dziennikarzem, i pytam o kontakty z Joanną, agent nie chce już rozmawiać. - Ja nie jestem zobowiązany do udzielania żadnych informacji. Proszę pisemnie zwrócić się do rzecznika Agencji - mówi.

Rzecznik: "Ze względu na ograniczenia natury prawnej ABW nie może podawać do publicznej wiadomości informacji, które mogłyby wskazać na ewentualny przedmiot jej zainteresowań, bez względu na to, czy w konkretnym przypadku są lub nie są podejmowane czynności".

Pytanie: "Czy przychodzenie pod przedszkole i posługiwanie się argumentacją związaną z dzieckiem w rozmowach z matką to typowa metoda? Czy to agent ABW przyszedł pod drzwi Joanny i czy Agencja ma coś wspólnego ze zniszczeniem jej skrzynki pocztowej?".

Rzecznik odpowiada, przytaczając fragment ustawy o ABW, który określa jej zadania. Wśród nich: rozpoznawanie, zapobieganie i zwalczanie zagrożeń godzących w bezpieczeństwo wewnętrzne państwa.

Joanna: - Ale my nie zagrażamy państwu! Nie chcemy podkładać bomb ani nikogo zabijać. Nie ma powodów, aby traktować nas jak terrorystów.
 
OP
OP
Trigger Happy

Trigger Happy

Mądry tato
Członek Załogi
2 946
957
Do zobaczenia za dwa tygodnie. My przyjdziemy

Funkcjonariusze już nie dzwonią do Joanny, ale to nie znaczy, że dali jej spokój. 9 lutego były chłopak 25-latki usłyszał od agentów ABW, że ta z nimi współpracuje. Dwóch mężczyzn odwiedziło go w mieszkaniu w Gdańsku. Chcieli wejść do środka, ale ich nie wpuścił. Przez 1,5 godziny rozmawiali pod budynkiem. Agenci przyjechali samochodem z warszawską rejestracją.

Powiedzieli mężczyźnie, że jego była dziewczyna "nagadała na niego i jego rodzinę". - Ta pani nieładnie się zachowała. Ale pewnie przesadzała i to, co nam mówiła, nie jest prawdą - uspokajali.

Opowiedzieli mężczyźnie to samo, co Joannie: o kredycie i okolicznościach rozstania. Byli mili i pomocni. Oferowali, że znajdą pracę i są gotowi spłacić długi. Gdy usłyszeli, że były chłopak Joanny kaszle, od razu zaproponowali, że kupią mu leki. W zamian chcieli tylko informacji o Joannie i antyfaszystach: kto przychodzi na koncerty, kto mieszka na squatach. Nazwiska, ksywki, jak ludzie wyglądają.

Na koniec funkcjonariusze zabronili mężczyźnie rozmawiać z Joanną o spotkaniu. Dali mu adres mailowy. Ma na niego napisać, gdy "się zastanowi". Dostał dwa tygodnie. Po tym czasie znów go odwiedzą lub zadzwonią. Tak przynajmniej mówili.

- Wybrali Joannę, bo ma najtrudniejszą sytuację z nas - komentuje "Harcerz", wieloletni aktywista związany z Federacją Anarchistyczną. ABW nieraz próbowała pozyskać do współpracy jego kolegów. - Przychodzili i zapraszali na kawkę. Zawsze mówili, że pracują w służbach, ale sercem są z nami [śmiech] i mogą pomóc. Tyle że wcześniej odpuszczali po odmowie. Nikt nikomu nie przychodził pod przedszkole ani pod drzwi.

W ubiegłym roku ABW próbowała infiltrować narodowców - także na ostro. Na łamach serwisu wMeritum.pl anonimowo opowiadali o tym działacze Ruchu Narodowego z Tomaszowa Mazowieckiego.

- Pytali o obecność krzyży celtyckich i hajlowanie na narodowych koncertach. O poglądy ludzi, którzy na nie przychodzą. Pytali o status materialny, poglądy polityczne, koncerty. O kontakty z działaczami z Lubelszczyzny. Rozmowy przypominały przesłuchania.


http://wyborcza.pl/1,76842,19669447,jak-agenci-abw-werbuja-antyfaszystow-nie-obawia-sie-pani-o.html
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Powiedzieli mężczyźnie, że jego była dziewczyna "nagadała na niego i jego rodzinę". - Ta pani nieładnie się zachowała. Ale pewnie przesadzała i to, co nam mówiła, nie jest prawdą - uspokajali.
Wpierdalanie się w życie prywatne. To dla tych kurwozjebów typowe.

...mówili, że pracują w służbach, ale sercem są z nami [śmiech] i mogą pomóc.
A tu akurat mogli mówić prawdę! ABWhera i większość służb jest zlewaczała.

Zresztą większość czerwonej zarazy ma wsparcie komuchów. Jakie poglądy mieli tacy agenci wpływu jak Bolesław Tejkowski (vel Bernard Tenenbaum)? Co pisali w wydawanych przez siebie wydawnictwach?
Ja pamiętam lata 90-te gdy wszystkie wydawnictwa narodowe miały profil socjalistyczny i były prowadzone przez agentów różnych służb.
Podobnie było w środowisku anarchistycznym. Na bazie normalnych sympatycznych anarcholi i punków, którzy się chcieli dobrze zabawić, stworzono komunistyczną nadbudowę. Wpierdolono w środowisko różnych zawodowych zielonych (płatnych pachołków) i komuchów. Dziś to w 90% zgraja do odjebki.

W ubiegłym roku ABW próbowała infiltrować narodowców - także na ostro. Na łamach serwisu wMeritum.pl anonimowo opowiadali o tym działacze Ruchu Narodowego z Tomaszowa Mazowieckiego.
Niech sobie zrobią własny kontrwywiad i wywiad, to wtedy oni będą trzymać ABWherę za ryj. Mają już dawno przekroczoną masę krytyczną.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Tejkowski CZYIMI agentem wpływu? Ma Pan dowód? Noż kurwa, powoli dostaję alergii na słowo "agent"

Nawet nie wiem czy był TW (to co innego niż agent wpływu), ale wiem, że różni wariaci spokojnie wyrastają samodzielnie.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
„Przegląd” nr 22

„Strzały do de Gaulle’a” – Konrad Szelest pisze o sprawie licznych zamachów na życie prezydenta Francji, które, jak uważano, były dziełem zbuntowanych oficerów organizacji OAS.

„Materiały ujawnione przez amerykańskiego prawnika ukrywającego się pod pseudonimem William Torbitt wskazują, że OAS była jedynie narzędziem w rękach specjalnego wydziału FBI i dowództwa sił NATO w Paryżu. (…) Dlaczego Amerykanom i ich sojusznikom zależało na śmierci de Gaulle’a? Główny problem stanowiła różnica zdań miedzy francuskim prezydentem a Waszyngtonem oraz generałami Paktu Północnoatlantyckiego. De Gaulle otwarcie krytykował kontrolę polityczną, jaką Stany Zjednoczone chciały sprawować nad krajami Europy Zachodniej. (…) Spisek zawiązany w celu zlikwidowania de Gaulle’a łączyły działania Paktu Północnoatlantyckiego, FBI oraz DIA (DefenseIntelligenceAgency). Ta ostatnia stanowiła ramię wywiadowcze wszystkich sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. (…) Amerykanie wsparli utworzoną przez RaoulaSalana OAS. Torbitt bazując na dokumentach zebranych przez prokuraturę z Nowego Orleanu, wspomina o niejakim Maurisie Brooksie Gatlinie, który był łącznikiem między CIA a Wydziałem Piątym FBI. Gatlin odpowiadał za dostarczenie OAS ok. 100 tys. dol. W połowie 1962 r. Pieniądze miały posłużyć Thiry’emu do zorganizowania zamachu na de Gaulle’a (…) Odkryte przez francuski wywiad powiązania amerykańskich agencji wywiadowczych oraz Głównego Dowództwa NATO z algierskimi puczystami doprowadziły de Gaulle’a do szału.”

Efekty znamy. Francja wyszła ze struktur NATO i kazała Amerykanom się wynosić, w efekcie czego główna siedziba NATO został przeniesiona z Paryża do Brukseli. Zawsze mnie intrygowały przyczyny tego ówczesnego zerwania Francji z NATO i Ameryką. Same kwestie polityczne tego nie tłumaczyły W kontekście zamachów organizowanych przez Amerykanów na francuskiego prezydenta sprawa wygląda jasno.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Tejkowski CZYIMI agentem wpływu? Ma Pan dowód?
Nie dowód a wiarygodną poszlakę. W czasie gdy wynajmował lokal i wydawał jakieś pisma, było powszechnie wiadomo, że regularnie chodzi do ambasady Izraela i stamtąd otrzymuje wsparcie finansowe.
Nawet nie wiem czy był TW
Był TW od połowy lat 50-tych i miał jakiś pseudonim. W roku 56 w Krakowie był w awangardzie grupy, która zaczęła okupować studium wojskowe (AGH?). Chłopaki zabrały prawdziwe karabiny i obstawiły dach.

_______
Wracając do tematu wątku.
ABWhera próbowała przecwelić Mameda Khalidova. Khalidov się nie dał i stąd cała operetka, gwizdy gwizdaczy itd.
Mameda chciała zwerbować ABW. Gdy odmówił, zaczęto szukać na niego haków

Mówisz o gwizdach na Mameda?

To chyba nie całkiem normalni kibice gwizdali. Ci byli zajęci wychodzeniem ze stadionu. Gwizdała grupa, która gwizdać potrafi.​
................
Po aresztowaniu kuzyna w nasz wymiar sprawiedliwości nie wierzy też Mamed Khalidov. Mówi, iż przez sprawę Aslambeka Saidova zrozumiał, że i u nas możliwe jest to, co było możliwe w Rosji.

Przez Mameda przede wszystkim przemawia rozgoryczenie i ma do niego prawo.

Geneza całego zamieszania jest taka, że wiele lat temu Khalidova chciała zwerbować Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

W jakim charakterze? Jako informatora?

Jako źródło informacji: wydawał się idealnym agentem w środowisku czeczeńskim. To bardzo zamknięte środowisko.

Odmówił?

Tak, odesłał ich do siedmiu diabłów i – delikatnie mówiąc – odtąd nie jest ulubieńcem służb. Panowie z ABW przyszli i poprosili olsztyńskie organa: „Pomóżcie nam coś na niego znaleźć”. Na siłę chciano Mameda wplątać w jakąś wielką sprawę.

W procesie Saidova chodziło o podejrzenie działania w zorganizowanej grupie przestępczej mającej trudnić się wymuszaniem haraczy. Aslambek bronił się, że chciał jedynie odzyskać pieniądze pożyczone niejakiemu Rasinowi. Ów Rasin miał później zwierzyć się Khalidovowi, że CBŚ naciskało go, żeby koniecznie znalazł coś na Mameda.

To się tylko układa w wiedzę, którą posiadam. Wiem to od policjantów, od ludzi służb. Za wszelką cenę szukano czegoś na Mameda. Po to, żeby go złamać, podejść.

To jest nie fair, chociaż wszystkie służby tak robią. Żeby zwerbować, szukają na kogoś haków. Mameda chcieli pozyskać wiele lat temu, co nie oznacza, że dzisiaj już nie chcą go mieć. Im bardziej idzie w górę, tym bardziej łakomym jest dla nich kąskiem.

Nadal szuka się na niego haków?

Myślę, że nadal jest solą w oku. Fajnie byłoby zatrzymać Mameda Khalidova, chociażby na kilkanaście godzin. On byłby idealny do odstrzelenia. Idealny, żeby pokazać: zobaczcie, oto imigrant, oni naprawdę są niebezpieczni. Dzisiaj w wielu przekazach imigrant to zły człowiek i Mamed burzy im ten wizerunek. Odniósł sukces, płaci podatki, jest – mimo wszystko – lubiany. A że prowokacyjnie wypowiada się w wywiadach? Znam Mameda i jego poglądy. Przyciśnięty do ściany zawsze specjalnie powie: „no dobra, ja jestem radykał”. Nie dorabiajmy mu gęby, której on nie ma.

A jaki jest?

Słuchaj, w jego domu to on przynosił mi kawę i ciastka, a jak coś rozlałem, latał ze ścierką. Jego żona prowadzi samochód i dowozi go na walki. W Arabii Saudyjskiej za coś takiego zostałaby ukarana. W filmie „Moja walka” jest scena, jak tuż przed walka jego trener robi znak krzyża, a Mamed zwraca się do swego Boga. Pełna tolerancja.

Rasin, na podstawie zeznań którego aresztowano kuzyna Mameda, to zdesperowany hazardzista. W książce o CBŚ opisujesz przypadek Sławomira R., pseudonim Woźny. Na podstawie jego kłamstw zostały skazane trzy osoby, które wcale nie popełniły zarzucanych im czynów. Woźny poszedł na układ ze śledczymi. Obiecał, że przyzna się do wszystkiego i obciąży każdego, kogo wskażą, jeżeli zapewnią mu bezpieczeństwo w więzieniu. Trafił tam za gwałt i usiłowanie zabójstwa 5-letniej krewnej. Wiedział, że któryś ze współosadzonych może mu pomóc popełnić samobójstwo.

Tak właśnie działają służby?

W różny sposób działają. Wymuszają zeznania paralizatorem, biją, stosują różne chwyty emocjonalne. To nie jest spotkanie w domu kultury. Inna sprawa, że albo – jak deklarujemy – odcinamy się od średniowiecznych metod, albo nie.

Jak się przyjrzeć wielu sprawom w Polsce, to widzi się, że służby lubią iść na skróty. Stosują wtedy ekstremalne metody lub dają marchewkę. Coś w rodzaju: „dam ci wolność” lub „dam ci telewizor”.

Telewizor???

W sprawie zabójstwa generała Marka Papały za „właściwe” zeznania dano telewizor. Jeden z szefów Pruszkowa – pan Raźniak, ps. Bolo – dostał sześćdziesiątkę (tzw. małego koronnego).

Jakie masz o tym zdanie?

Uważam, że każde z tych zeznań powinno być zweryfikowane, a to bardzo rzadko się dzieje.

Od jakiegoś czasu polskiej policji tak naprawdę brakuje apolityczności i zaczynają obowiązywać zasady: uległość, mierność i bierność. Politycy, którzy nie mają pojęcia o pracy policji, rozstawiają komendantów głównych i wojewódzkich, komendantów miejskich. Policjanci są rozgoryczeni, wielu z nich mówi, że chcą tylko doczołgać się do emerytury. I to nie jest sytuacja, która zrodziła się za rządów PiS. Źle się zaczęło dziać w policji po aferze starachowickiej. Przetrącono wtedy kręgosłup policjantom, którzy uwierzyli w budowę nowej formacji na gruzach milicji obywatelskiej. I później było tylko gorzej. Bartłomiej Sienkiewicz, będąc szefem MSWiA za PO, dokonał całkowitej demolki Centralnego Biura Śledczego, zmarginalizował tę służbę. Dzisiaj mieć blachę Cebosiu to żaden prestiż. Niektórzy trafiają tam bez doświadczenia, już po 4 latach służby. Starzy gliniarze łapią się za głowę, widząc to.

Zniechęcenie policjantów bierze się z brutalnej gry o stołki. Śledczy działają pod presją statystyk i stąd bezgraniczne zaufanie do świadków.

Wszyscy, którzy przyglądają się światu zorganizowanej przestępczości i poznają historie szefów poszczególnych grup, nagle odkrywają, że każdy z nich kooperuje z policją, ze służbami.

Pytanie, kto lepiej wychodzi na tej współpracy?

Odpowiem: bandyci. Nie organy ścigania i obywatele. Niestety, bandyci. Bardzo często gangsterzy wykorzystują policję do walki z konkurencją. Wystawiają konkurencję służbom, funkcjonariusze odnotowują sukces i nieważne, że obok rośnie inny groźny gangster.

Informację o tym, że Pershing był agentem UOP-u, podałeś już w 2011 r. Prawdopodobnie był także informatorem amerykańskich służb, skoro tak łatwo przedostawał się do Stanów na walki Gołoty.

Informator amerykańskich służb? Tak się mówi, ale tego nie wiemy na pewno. O tym, że Pershing był agentem UOP-u dowiedziałem się od funkcjonariuszy tamtej służby. Wprost mi to powiedziano. Ciekawostką jest to, że sprawę zabójstwa Pershinga można byłoby wyjaśnić w bardzo prosty sposób. Okazuje się, że w chwili oddania strzałów towarzyszyła mu betka Urzędu Ochrony Państwa. Był pod ich obserwacją.​

_______

Ciekawy wykład Leszka Żebrowskiego. Polecam.
Na końcu rarytas! Odtajniony dokument CIA o Polsce z początku PRL-u.
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom