Poezja

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Jan Kochanowski i mój faworyt.
Wersja z opracowaniem i wyjaśnieniem zamysłu.

Raki
Raki (z łac. versus cancrini) to termin literacki nazywający tekst pisany wierszem, który można czytać nie tylko – zgodnie z normą – od lewej do prawej, ale także zachowujący sens (oczywiście odmienny bądź zaprzeczony) w przypadku lektury od prawej do lewej (lub od początku do końca i od końca do początku).

Tytułowe określenie dobrze odzwierciedla zasady rządzące takim wierszem: poddaje się on lekturze od tyłu, podobnie jak do tyłu chodzi rak.

Niniejsza fraszka jest znakomitym przykładem wirtuozerii formalnej Jana Kochanowskiego. Raki ukształtowane zostały w taki sposób, że przeczytamy je zarówno od lewej do prawej, jak i wspak. Tworzą zatem dwa wiersze. W pierwszym przypadku są pochwałą zalet kobiet, w drugim zaś – obnażeniem ich wad. Taką organizację znaczeń umożliwia uczynienie ośrodkiem każdej sylaby partykuły nie.

Utwór buduje regularny jedenastozgłoskowiec (ze średniówką po piątej sylabie) o rymach parzystych (aabb), dokładnych, żeńskich. Zachowuje on te cechy również przy lekturze wspak. Napisany jest wierszem stychicznym, czyli bez podziału na strofy.

Jak się rzekło, tekst można czytać na dwa sposoby.

Wersja 1 – pochwała kobiet

Folgujmy paniom nie sobie, ma rada,
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada.
Godności trzeba nie za nic tu cnota,
Miłości pragną nie pragną tu złota.
Miłują z serca nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie nie rad ja omylę.


Wersja 2 – krytyka kobiet

Rada ma, sobie nie paniom folgujmy,
Przysada w nich jest nie wiernie miłujmy.
Cnota tu za nic nie trzeba godności,
Złota tu pragną nie pragną miłości.
Zdrady patrzają nie z serca miłują,
Rady kłamają nie prawdy pilnują.
Ważą sobie dar nie uprzejmą wiarę,
Każą rzemień ciągnąć nazbyt nie w miarę.
Na chwilę służę nie służę wam wiecznie,
Omylę ja rad nie wierzcie bezpiecznie.


W obu wariantach wiersza występuje zbiorowy podmiot mówiący (o czym świadczą czasowniki folgujmy, miłujmy), jednak pojawia się tu także „ja” liryczne przemawiające w pierwszej osobie liczby pojedynczej – sformułowanie omylę ja rad wskazuje, że jest to mężczyzna.

W sumie należy przyjąć, że to on zabiera głos, w pełni utożsamiając się z przedstawicielami swojej płci – i do nich adresuje wypowiedź.

Pierwsza wersja fraszki przynosi pochwałę kobiet. Osoba mówiąca zachęca mężczyzn do tego, by im folgować, czyli pozwalać na jak najwięcej. W tym ujęciu przedstawicielki płci pięknej – dzięki swej cnocie – w pełni zasługują na najwierniejszą miłość i traktowanie z szacunkiem. Pragną one być miłowane – uczucia są dla nich ważniejsze niż wartości materialne. Kochają szczerze i nie zdradzają. Są prawdomówne. Umiejętnie gospodarują finansami (ciągnąć rzemień oznacza wydawać pieniądze). Wszystko to sprawia, że podmiot mówiący przyrzeka, że będzie im zawsze służył, a one mogą go darzyć pełnym zaufaniem.

Z kolei drugi wariant utworu to krytyka płci pięknej, będąca zaprzeczeniem poglądów sformułowanych w podstawowym odczytaniu utworu.
„Ja” liryczne nawołuje mężczyzn do tego, by pozwalali na jak najwięcej sobie – nie kobietom. Odradza im wierność w miłości. Według niego paniom obca jest wartość cnoty, stąd nie mogą one być traktowane z szacunkiem. Ponadto wolą bogactwo od szczerych uczuć, zdradzają swoich mężczyzn, są kłamliwe i wydają pieniądze bez umiaru. Dlatego też podmiot liryczny dochodzi do wniosku, że może być im poddany jedynie przez pewien czas, gdyż nie zasługują na dar trwałego przywiązania.

Utwór Raki należy odbierać jako kunsztowną fraszkę dworską – służącą zabawie. Pokazując dwa oblicza kobiet, staje się interesującym studium przewrotności ich charakterów.
 

Kelsi

Well-Known Member
1 040
19 839
Stanisław Korab-Brzozowski

" O przyjdź!"

O przyjdź, jesienią –
Wdziej szatę lekką, białą, zwiewną,
pajęczą;
Rzuć na hebanowe swoje włosy
perły rosy,
Lśniące zimnych barw
tęczą.


O przyjdź, jesienią –
Owiana skargą tęskną, rzewną
żurawi,
W dal płynących szarą niebios tonią,
tchnącą wonią
Kwiatów, które mróz
krwawi.

O przyjdź, jesienią –
W chwilę zmierzchu senną, niepewną –
i dłonie
Swe przejrzyste, miękkie, woniejące
na cierpiące
Połóż mi skronie
o Śmierci!…


arnold-bocklin-wyspa-smierci1.jpg

Arnold Böcklin – „Wyspa Umarłych”
 
S

strateg73

Guest
Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś

Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś
za to, że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna
za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe
za to, że jesteś tak bliski i daleki, że we wszystkim inny
za to, że jesteś odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze
że uciekamy od Ciebie do Ciebie
za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzięki Tobie
Za to, że to, czego pojąć nie mogę, nie jest nigdy złudzeniem
za to, że milczysz. Tylko my - oczytani analfabeci chlapiemy językiem

ks Jan Twardowski
-----------------------------
A teraz wiersz Tuwima ktory nie wierzy lw Boga ale go szukał.

Chrystusie....

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie....

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie....

I taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą
Chrystusie....

Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy - serce mi pęknie,
Chrystusie....

Pozdrawiam
Z Panem Bogiem
 
D

Deleted member 4683

Guest
Pod niebem wielkim pełnym gwiazd
kopcie mi grób
tu chce spać
A wers ten proszę ryjcie mi:
Spoczywa tu, gdzie pragnął być
Żeglarz z dalekich wpłynął mórz
Do portu.
Łowca wrócił z wzgórz


eptafium z grobu Roberta Louisa Stevensona na Samoa ( jego autorstwa )
 

Kelsi

Well-Known Member
1 040
19 839
Jak dobrze


Jak dobrze
Mogę zbierać
jagody w lesie
myślałem
nie ma lasu i jagód.

Jak dobrze
Mogę leżeć
w cieniu drzewa
myślałem drzewa
już nie dają cienia.

Jak dobrze
Jestem z tobą
tak mi serce bije
myślałem człowiek
nie ma serca.

Tadeusz Różewicz
 
D

Deleted member 4683

Guest
pierdole taką poezję co sie nie rymuje. Nazywajcie to literaturą albo felietonem metafizycznym ale nie poezją.
 

Solitary Man

Człowiek raczej piwnicy
492
2 216
INWOKACJA

Kłamią księgi żydowskie: nie przez bunt orężny,
Lecz już się wyzwoliłeś samą ducha mocą
Wydarłszy ogień Bogu — Tyś również potężny.
Próżno klątwy, obelgi kapłani bełkocą!

Pierwszemu człowiekowi już dałeś bezcenny
Wiadomości dobrego i złego praowoc,
Dziś — ciemni, odprawiają wotywy, nowenny,
Msze, — bluźnią przeciw Tobie, wzywają o pomoc…

Z melancholji uśmiechem na sfinksowej twarzy
Pływasz w gwiezdnym potopie, w zenicie nad nami,
W oczach Twych światłonośnych sto komet się żarzy,
Swą hypnotyczną mocą świat straszy i mani.

Srebrną oksydowaną plecionką, jak płaszczem,
Okrywasz się w noc ciemną, a purpurą zrana,
I natchnieniem cmentarnem, to znowu hulaszczem,
Napełniasz dusze nasze, — żarliwców szatana.

Co jest niepospolite na tej nudnej ziemi:
Światło, sztuka i wiedza z Ciebie źródło bierze.
Wyzłacaj szare dusze ogniami swojemi
I w nas się reinkarnuj Agni — Luciferze.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Nagle ścichł wiatr, opadły żagle,
Strach zapadł, a krąg słońca gorzał;
Mówiąc próbowaliśmy złamać
Martwotę milczącego morza.

Na rozpalonym, rudym niebie
W południe krwawa tarcza słońca,
Nie większa niż wieczorny księżyc,
Nad masztem skrzyła się bez końca.

I dzień za dniem, za rankiem ranek
Tkwiliśmy w nieruchomym stanie,
Niczym galeon nakreślony
Na malowanym oceanie.

Dokoła woda, wszędzie woda,
W kadłubie czuło się woń gnicia.
Dokoła woda, wszędzie woda.
I ani kropli do wypicia

S.T. Coleridge
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Julian Tuwim
Do prostego człowieka

Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"


 

Bajaratt

First of his name
348
1 551
Bucho, przedstawiciel Polskiej Nowej Fali w poezji, Oda do Bravehearta:

Chuje-muje ancymony
Mel dzis msci sie za smierc zony
Napierdala mlotem, mieczem
Nikt spod noza nie uciecze

Wojna, milosc i romanse
Ostra epa, dlugie lance
Steven, Hamish, William Wallace
Taka eka, ja pierdole

Niby wzniosle, ciut banalnie
Moze nawet teatralnie
Nic w tym zlego, drogie pany
Nie ma co bic tutaj piany

Mel pod Stirling, ta przemowa
kazda inna w mig sie chowa
O wolnosci krzyk w oddali
Oddac zycie to sie chwali

Pierdu-pierdu, siala-lala
Braveheart kosmos rozpierdala
Rowna dyszka, taka nota
Film wart kazdej sztuki zlota
 

Kelsi

Well-Known Member
1 040
19 839
Sonet LXVI -William Szekspir
tłum. Stanisław Barańczak

W śmierć jak w sen odejść pragnę, znużony tym wszystkim:
Tym, jak rzadko zasługę nagradza zapłata,
Jak miernota się stroi i raduje zyskiem,
Jak czystą ufność krzywdzi wiarołomność świata
Jak hańba blask honoru rychło brudem maże,
Jak żądza na złą drogę dziewiczość sprowadza,
Jak zacność bezskutecznie odpiera potwarze,
Jak moc pospólną trwoni nieudolna władza,
Jak sztuce zamykają usta jej wrogowie,
Jak naukę w pacht biorą ignorantów stada,
Jak prostą prawdomówność głupotą się zowie,
Jak dobru złu na sługę najwyżej się nada
Znużony – odejść pragnę; lecz chęć w sobie dławię:
Jeśli umrę, sam na sam z takim światem cię zostawię.
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 410
4 438
Jedyny wiersz, jaki lubię w całości (jest jeszcze kilka, w których lubię pojedyncze wersy):

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku

w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha
lecz piekło w tym czasie było jakie
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posyłał w teren wnuczęta Aurory
chłopców o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach

Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
składnia pozbawiona urody koniunktiwu

Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów

Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku

który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa


Herbert "Potęga smaku"

[chyba brakuje interpunkcji gdzieniegdzie, zedytuję później, bo z telefonu niewygodnie]
 

Kelsi

Well-Known Member
1 040
19 839
po stawie pływa baba nieżywa,
robaki siedzą i dupe jedzą...
Jaka baba? Co to jest GAZDO, Twoja twórczość?
--------



Bolesław Leśmian
Powieść o rozumnej dziewczynie


I

Tak mówię do dziewczyny: Nie wwódź mnie w bór ciemny,
Nie wołaj po imieniu, nie patrz oko w oko -
Bo nigdy nie wiadomo, co za stwór tajemny
Z mroku na świat pod ludzką przychodzi powłoką.

A nuż jestem odmienny, niźli tobie chce się -
Niż ten, którego tulisz w niemej pieszczot skardze.
Poznasz mię nad jeziorem - i w polu i w lesie -
A nie poznasz na łożu, nie poznasz przy wardze.

O, nie pytaj mnie o nic! Nie widuj mnie we śnie!
Ufaj moim pieszczotom, wierzaj w me tumany.
W ramion twoich zaciszu pragnę tak bezkreśnie
Zasnąć choćby na chwilę - inny i nieznany.

Nuć mi do snu cokolwiek, byle oczy zwierać.
Niech twa pierś mię kołysze, jak chce i jak umie -
A gdy przyjdzie godzina, nie wzbraniaj umierać!
Wszak rozumiesz? Nieprawdaż?
Dziewczyna rozumie.


 

Kelsi

Well-Known Member
1 040
19 839
Kazimierz Przerwa -Tetmajer.
z cyklu "Zamyślenia"

XV

Rdzawe liście strząsa z drzew.
Wiatr jesienny i gna precz €”
Poniesione w chłodną dal.
Nie powrócą nigdy wstecz.

Żaden z liści więcej już.
Nie odrośnie na swym pniu,
Poniesione w chłodną dal,
Nie powróci nigdy tu.

Nie powrócą nigdy tu,
W moje serce, do mej krwi,
Te marzenia, które czas
I poznanie wzięły mi.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry Bottom