Na Białorusi jest wspaniale! W Polsce mamy biedę! Czyli film "Polska"

Karmazynowy Mściciel

To ja będę budował drogi w akapie
421
522
Tr0lling czy przygotowania pod (nie)oczekiwane odwrócenie sojuszy?

Łukaszenko: bez Amerykanów stabilność na Ukrainie jest niemożliwa
Prezydent Białorusi stwierdził, że bez Amerykanów nie jest możliwa stabilność w Europie Wschodniej, w szczególności na Ukrainie.

26bf354838627b3e61df9a48a4be2226.jpg


"Najbardziej przeraża to, że w procesie tym nie uczestniczyły otwarcie Stany Zjednoczone. Uważam, że bez Amerykanów na Ukrainie nie jest możliwa jakakolwiek stabilność. I podczas spotkań w ostatnim czasie z reprezentantami USA, którzy nas odwiedzali, usiłowałem przekonać ich do tego punktu widzenia" - zaznaczył Łukaszenko. Stanowisko głowy białoruskiego państwa znalazło się na jego oficjalnej stronie internetowej:

"Nie wiem, czego tu chcą Amerykanie, w Europie Wschodniej, szczególnie na Ukrainie, ale jeśli Amerykanie chcą, żeby był tu pokój i stabilność, natychmiast powinni oni włączyć się do tego procesu" - podkreślił białoruski prezydent.

president.gov.by / Kresy.pl

Z innych newsów. Podobno uwidaczniają się też zakusy władz do powrotu do polityki białorusinizacji Białorusi, może nie w skali wczesnych lat dziewięćdziesiątych, ale jak najbardziej realne: www.kresy.pl/?zobacz/w-bialoruskiej-szkole-po-bialorusku-moskwa-zaniepokojona.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Tr0lling czy przygotowania pod (nie)oczekiwane odwrócenie sojuszy?
Łuka w stosunku do Ukrainy chce zachować neutralność, co jest na dłuższą metę optymalnym posunięciem dla Białorusi. Odwrócenie sojuszy jest mało prawdopodobne, bo oznaczałoby wycięcie obecnej władzy.

Podobno uwidaczniają się też zakusy władz do powrotu do polityki białorusinizacji Białorusi, może nie w skali wczesnych lat dziewięćdziesiątych, ale jak najbardziej realne: www.kresy.pl/?zobacz/w-bialoruskiej-szkole-po-bialorusku-moskwa-zaniepokojona.
To tylko wywarcie nacisku na Moskwę. Stary numer cwaniaka.

Na marginesie.
Łuka z tym wąsikiem przypomina wizerunki Swarożyca z Połabia. :p
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Nowe wraca.

Sposób na bezrobotnego: Chcesz bumelować, płać za tę przyjemność
Dzisiaj, 27 czerwca (09:00)
Bezrobotni pozostają solą w oku władz w Mińsku. Te znalazły na nich nowy sposób: chcesz bumelować, płać za tę przyjemność.
36-letnia Jelena została darmozjadem. Po latach pracy w banku złożyła wymówienie, bo rok temu zachorowała na stwardnienie rozsiane. - Nie myślałam, że ta choroba dotyka też takich młodych osób jak ja. Ze względu na stres w pracy czułam się coraz gorzej i musiałam ciągle brać zwolnienie chorobowe. W końcu po naradzie z rodziną postanowiłam odejść - opowiada gazecie "Komsomolskaja Prawda".

Teraz Jelena musi zmagać się nie tylko z chorobą, lecz także z koniecznością płacenia podatku od nieróbstwa, który obowiązuje na Białorusi od kwietnia. To 3,6 mln rubli rocznie (917 zł). Na mocy dekretu prezydenta Aleksandra Łukaszenki muszą go płacić wszystkie osoby w wieku produkcyjnym, które nie przepracowały co najmniej 183 dni w roku. W ten sposób władze, jak tłumaczą, zamierzają zadać cios pasożytnictwu. - Państwo ma prawo zapytać takich ludzi: na czyj koszt żyjecie? Tacy ludzie powinni pracować, płacić podatki i żyć za swoje - oburzał się Łukaszenka. Takich darmozjadów, czyli bezrobotnych, jest na Białorusi 0,5 mln. Białoruski pomysł szybko podchwycili w Moskwie.

Jelenie będzie bardzo trudno opuścić szeregi darmozjadów. Pomogłaby jej w tym orzeczona niepełnosprawność, ale choroba jest w stadium początkowym i na razie lekarze nie chcą wydać odpowiedniej decyzji. - Taki stosunek do obywateli poniża mnie. Pracowałam od 22. roku życia, czasem 15 godzin dziennie. Ze względu na wysokie zarobki w ciągu swojej kariery płaciłam podatki czterokrotnie wyższe niż statystyczny białoruski pracownik - żali się kobieta. Jeśli nie zapłaci podatku, grozi jej kara grzywny, a nawet areszt. Oraz obowiązkowe prace społeczne.

Sowiecki subbotnik

Nowy pomysł białoruskich władz wywołał oburzenie Komitetu Helsińskiego, który ocenia, że walka władz z darmozjadami jest sprzeczna z konstytucją. Bo ustawa zasadnicza zakazuje pracy przymusowej oraz przyznaje prawo do dobrowolnego bezrobocia. O wycofanie dekretu zaapelowały też do Łukaszenki Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka (FIDH) oraz Centrum Praw Człowieka "Wiosna".

Ale Mińsk za nic ma podobne apele, bo od lat stosuje wobec obywateli różne formy pracy przymusowej. Wciąż popularny jest relikt z sowieckich czasów - subbotnik, czyli organizowane w soboty zajęcia na rzecz ogółu. - Ludzie sprzątają ulice, myją okna w obiektach publicznych, malują ogrodzenia. Oficjalnie prace mają charakter dobrowolny. W praktyce nieobecność jest karana - opowiada w rozmowie z DGP Olga, 20-letnia studentka z Mińska. - Moja mama zajmuje kierownicze stanowisko w państwowym przedsiębiorstwie i raz w roku dostaje z góry nakaz zorganizowania subbotnika. Jeżeli nie zdoła zebrać pracowników, nikt w jej zakładzie nie dostanie premii - dodaje. Władze co prawda płacą za ten czyn społeczny, ale pieniądze trafiają na konta specjalnych funduszy społecznych. Do subbotników przymuszani są także uczniowie. - Wraz z nauczycielami sprzątają szkoły i tereny wokół nich, myją podłogi, pielą kwietniki - wymienia Olga.

Popularne jest też wysyłanie starym sowieckim zwyczajem pracowników do pomocy na wsi. Organizacją takich wypraw zajmują się lokalne władze, do których zwracają się kołchozy, gdy w porze żniw czy wykopków brakuje rąk do pracy. - Nienawidziłam tego. Autobus zabierał nas o szóstej nad ranem, zawoził na wieś i tam musieliśmy pomagać rolnikom zbierać plony - wspomina w rozmowie z DGP studenckie czasy Tatiana z Mińska. - Każdy, kto mieszkał w akademiku, miał obowiązek odpracować 60 godzin rocznie na rzecz państwa. W innym przypadku uczelnia mogła mu nie dać dyplomu - dodaje. Na pomoc wsi wysyłani są również żołnierze i milicjanci. Choć ci ostatni stali się dwa lata temu bohaterami skandalu: przy okazji pracy w kołchozie ukradli z niego m.in. 500 litrów paliwa, by je potem sprzedać na lewo.

Pomoc przy żniwach to niejedyna zmora studentów. Prawdziwym przekleństwem jest kolejny sowiecki relikt - przymus przepracowania po ukończeniu studiów dwóch lat w miejscu wskazanym przez państwo. Młodzi ludzie kierowani są w rejony, w których brakuje rąk do pracy. - Prawu podlega każdy, kto studiował nieodpłatnie. Mój kolega ukończył uczelnię w Mińsku, a po otrzymaniu dyplomu został wysłany na wieś nieopodal miasteczka Głębokie na północy kraju. Autobus do miasta dwa razy w tygodniu, sklep spożywczy, kołchoz i zaledwie 150 mieszkańców. Do tego dom bez ogrzewania, bieżącej wody i kanalizacji - opisuje miejsce pracy swojego kolegi Olga. - Wraz z zimą zaczął się prawdziwy koszmar: za oknem minus pięć, w domu zimno, woda na zewnątrz. Współpracownicy w kołchozie od kielicha nie stronili, więc nic dziwnego, że wkrótce i on zaczął pić. Nie wytrzymał. Dogadał się z dyrektorem kołchozu i uciekł - dodaje. Uczelnia jednak szybko się zorientowała, że nie ma go w wyznaczonym miejscu. W końcu mężczyzna wyjechał do Moskwy, by tam zarobić i zwrócić państwu 3 tys. dol. długu. - W innym przypadku zostałby pozwany przez uczelnię - reasumuje Olga.

Uniknąć tego obowiązku udaje się tylko nielicznym. Firmy mają zakaz zatrudniania absolwentów, jeśli ci nie dysponują zaświadczeniem o tzw. swobodnym dyplomie. Świstek papieru poświadcza, że na młodym specjaliście nie ciąży już obowiązek przymusowego odpracowania nauki.

Odpracuj studia

Nakaz pracy dla absolwentów krytykowany jest przez obrońców praw człowieka i samych studentów od lat. Władze pozostają jednak nieugięte. - Wykształciliśmy ciebie, więc teraz to odpracuj. I nie rok czy dwa, ale 10-15 lat - przekonywał niedawno Łukaszenka. Zdaniem ekspertów, utrzymując sowieckie prawo, białoruskie władze próbują m.in. wstrzymać ucieczkę specjalistów do Rosji bądź na Zachód.

Temu ma służyć także inny kontrowersyjny dekret, podpisany przez Łukaszenkę w 2012 r., który zakazuje kilkunastu tysiącom pracowników przemysłu drzewnego - będącego strategicznym sektorem białoruskiej gospodarki - odejścia z pracy. Jeśli ktoś się mimo wszystko na to zdecyduje, musi zwrócić część zarobionych pieniędzy. Dekret przewiduje także, że państwo ma prawo zmusić osobę do powrotu do dawnego pracodawcy i pracy za darmo do czasu uregulowania długu. Restrykcje jednak nie zawsze odnosiły skutek. - Znam przypadki, gdy pracownicy, próbując zmusić kierownictwo do zwolnienia ich, przychodzili do pracy pijani w sztok - relacjonuje w rozmowie z rosyjskimi mediami szef Białoruskiego Kongresu Demokratycznych Związków Zawodowych Aleksander Jaroszuk. - Gdy kierownictwo się upierało, i tak rzucali papiery i wyjeżdżali do pracy do Rosji - dodaje.

Za pomocą pracy przymusowej białoruskie władze nie tylko walczą z emigracją, lecz także naprawiają relacje rodzinne. Dotyczy to przede wszystkim osób uzależnionych od alkoholu oraz pozbawionych praw rodzicielskich. Mają one obowiązek pracy pod groźbą aresztu, by rekompensować państwu koszty utrzymania swoich dzieci przez opiekę społeczną. Władze za nic mają zapewnienia obrońców praw człowieka, że alkoholizm to nie przestępstwo, ale choroba. Według Łukaszenki metody stosowane wobec takich osób muszą być bardziej restrykcyjne niż w przypadku "zwykłych ludzi". - Bierz łopatę do rąk i kop. Nie kopiesz, to nie jesz. Tacy ludzie rozumieją tylko siłę - komentował obowiązujące prawo Łukaszenka.

Twórczość białoruskich władz w sferze ustawodawczej od lat jest krytykowana przez organizacje międzynarodowe, gdzie swoich praw próbują dochodzić poszkodowani. Mińsk jednak ignoruje decyzje takich instytucji, jak Komitet Praw Człowieka ONZ, uznając je tylko za "rekomendacje". W efekcie z roku na rok lista absurdalnych ustaw na Białorusi się powiększa.

I - co w sumie nawet nie dziwi - Białoruś znajduje naśladowców. Pod koniec maja z propozycją wprowadzenia podatku od nieróbstwa wystąpiła Rosyjska Federalna Służba Pracy i Zatrudnienia.

Nino Dżikija
26 czerwca 2015

Dziennik Gazeta Prawna
 

nomad

Active Member
83
350
Kuźwa, Baćka wznosi się na nowe-stare wyżyny etatyzmu. Różne rzeczy można o europejskim syfie mówić ale jednak nikt nam tu nie każe szorować w sobotę podłóg w lokalnym urzędzie skarbowym. Ale to dziwne. Miałem go za mądrego satrapę a gdyby takim był to wzorowałby się raczej na naszym późnym PRL-u zamiast na Chruszczowowskich sowietach.

Taki mi się luźno związany ze sprawą cytacik przypomniał:
W kraju, gdzie jedynym pracodawcą jest państwo, opozycja oznacza powolną śmierć głodową. Starą zasadę: kto nie pracuje, ten nie je, zastąpiono nową: kto nie jest posłuszny, ten nie je.
Nie ma gdzie mieszkać, nie jeździ samochodem, nie publikuje, nie studiuje, nie wyjeżdża na wakacje, nie leczy się itd. Ani on ani jego dzieci. W sumie genialne, kontrolujesz każdy aspekt życia człowieka, nie ma szans się z tego wyrwać a on się jeszcze cieszy, że wszystko dostaje ,,za darmo" , i ,,z zakładu pracy".
A, zapomniałem podać autora, to wolnościowy klasyk Lejba Dawidowicz Bronsztejn aka Lew Trocki ;)
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Odpracuj studia

Nakaz pracy dla absolwentów krytykowany jest przez obrońców praw człowieka i samych studentów od lat. Władze pozostają jednak nieugięte. - Wykształciliśmy ciebie, więc teraz to odpracuj. I nie rok czy dwa, ale 10-15 lat - przekonywał niedawno Łukaszenka.
No to już początek końca Łuki. Chyba że nagle zmieni front.
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
Białoruś walczy z lenistwem. Już 107 mieszkańców Mińska zapłaciło „podatek od pasożytnictwa”

uid_637f1604c7a0ac81c69322f3c7a23e2f1454344011451_width_633_play_0_pos_0_gs_0_height_355.jpg


Prawie 900 zł wynosi specjalna opłata, którą muszą uiścić ci mieszkańcy Białorusi, którzy nie przepracowali w ciągu roku wymaganej liczby dni. Jak przekazało tamtejsze Ministerstwo Podatków, w Mińsku „podatek od pasożytnictwa” musiało zapłacić 107 osób.

Zgodnie z dekretem prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki o zapobieganiu pasożytnictwu społecznemu obywatele Białorusi oraz cudzoziemcy mieszkający w Białorusi na stałe, którzy od 1 stycznia 2015 r. przepracowali mniej niż 183 dni, są zobowiązani do wniesienia opłaty wysokości 4,2 mln rubli białoruskich (868 zł). Osoby, które nie wniosą opłaty, będą karane grzywną oraz aresztem, a także obowiązkiem prac społecznych.

Podatek od mieszkania na Białorusi
Do inspekcji podatkowej Mińska zgłosiło się w zeszłym roku i w styczniu bieżącego roku 267 osób, które zadeklarowały, że nie uczestniczyły w finansowaniu wydatków państwowych przez 183 dni. Zlecono im zapłacenie w sumie 779,3 mln rubli białoruskich (150 tys. zł). 107 osób już dokonało wpłaty na sumę 315,3 mln rubli (60 tys. zł).

W połowie stycznia przekazano do administracji prezydenta 10 tys. podpisów przeciw dekretowi o zapobieganiu pasożytnictwu społecznemu. Były one zbierane przez trzy miesiące przez działaczy Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej (Hramada).

Według wiceszefa partii Ihara Barysaua ten dekret jest antykonstytucyjny. – Prowadzi do tego, że ludzie faktycznie płacą podatek za mieszkanie w swoim kraju – oświadczył. Zdaniem działaczy dekret uderza nie tylko w niezarejestrowanych bezrobotnych, ale przede wszystkim w gospodynie domowe, a także niezależnych pracowników.

Darmozjady i nieroby
Łukaszenka podkreślił rok temu, że 0,5 mln osób w wieku produkcyjnym nie pracuje i nie płaci podatków, ale korzysta z bezpłatnej opieki medycznej i edukacji, jak również opłaca usługi komunalne i transport po cenie subsydiowanej przez państwo.

– Darmozjady, nieroby powinny pracować. Kto nie płaci podatków, powinien płacić. To normalna, cywilizowana zasada – podkreślił.

1 proc. bezrobocia
Oficjalnie bezrobocie na Białorusi wynosi obecnie 1 proc. – taki odsetek osób w wieku produkcyjnym zadeklarował w urzędzie, że nie ma pracy. Tymczasem wielu ludzi rezygnuje z procedury rejestracji, gdyż jest ona dość skomplikowana i wymaga, by osoba ubiegająca się o zasiłek wykonywała prace społeczne. Ponadto sam zasiłek jest bardzo niski - wynosi równowartość 30-40 zł.
 

Imperator

Generalissimus
1 568
3 553
Ostatnio nawet pisowski rząd zrozumiał, że przetrwanie Batiuszki jest korzystne dla Polski, więc Putin się długo szykował do tej próby sił.

http://reporters.pl/4503/zamach-sta...i-i-zrobic-przewrot-backa-nie-dal-sie-nabrac/
Zamach stanu na Białorusi! Putin chciał zwabić Łukaszenkę do Rosji i zrobić przewrót. „Baćka” nie dał się nabrać

Na linii Moskwa – Mińsk poszło na noże. Białoruskie media ujawniają kulisy zaskakującej decyzji prezydenta Łukaszenki.

Aleksander Łukaszenka kompletnie zaskoczył Kreml i nieoczekiwanie zbojkotował posiedzenie Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej w Petersburgu, odmawiając przyjazdu do Rosji. Wszystko wskazuje, że w czasie jego nieobecności Moskwa planowała dokonanie na Białorusi przewrotu.

Białoruskie portale niezależne piszą o udaremnionej próbie dokonania zamachu stanu przez rosyjskie służby na Białorusi, która kompletnie uszła uwadze światowych mediów. Gdyby ten przewrót się powiódł Polska od dwóch dni sąsiadowałaby już prawdopodobnie na Wschodzie z Federacją Rosyjską.

„Niewiele osób zwróciło uwagę na wypowiedź Aleksandra Łukaszenki, który oświadczył, że nie pojedzie do Petersburga, gdyż musi zapewnić bezpieczeństwo Białorusi w czasie Bożego Narodzenia i Nowego Roku” – zauważa koordynator największej opozycyjnej organizacji „Europejska Białoruś” Dmitrij Bondarenka cytowany przez Charter97.org.

Według jego informacji, Łukaszenka odmówił wyjazdu do Rosji z obawy przed zamachem stanu planowanym przez Rosję w czasie jego nieobecności. Jednocześnie białoruski prezydent przeprowadził pilną naradę z całym dowództwem wojska i wszystkimi szefami służb specjalnych Białorusi.

„Prawdopodobnie wiedział, że w czasie jego nieobecności był planowany przewrót państwowy” – twierdzi jeden z liderów białoruskiej opozycji. Jego zdaniem, świadczy o tym szereg niespodziewanych zmian kadrowych dokonanych przez Łukaszenkę na najwyższym szczeblu władzy.

Przypomnijmy, że zdymisjonowani zostali m.in. szef Administracji Prezydenta i jego zastępca. Ponadto Łukaszenka usunął ze stanowisk wiceszefa Sztabu Generalnego, wiceministra MSW oraz szefa Służby Bezpieczeństwa Prezydenta, a także jednego z najbardziej dotychczas zaufanych swoich ludzi – byłego ministra obrony i szefa Straży Granicznej Leonida Malcewa.

Odmowa przyjazdu Łukaszenki do Petersburga kompletnie zaskoczyła obserwatorów – nigdy wcześniej białoruski prezydent nie bojkotował takich posiedzeń najwyższych władz Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej – federacji krajów post-sowieckich, którą faktycznie rządzi Rosja.

Komentując nieobecność białoruskiego prezydenta rzecznik Władmira Putina – Dmitrij Pieskow zapewnił, że „nie przeszkodziło to w przyjęciu wspólnego Kodeksu Celnego Wspólnoty” i dalszej integracji na post-sowieckim obszarze.

Z kolei w rosyjskich mediach, nie tylko nacjonalistycznych, raz po raz pojawiają się ostrzeżenia i groźby pod adresem Białorusinów i Białorusi, aby „nie szli tą samą drogą co Ukraińcy na Majdanie”. Według nieoficjalnych informacji, kilka dni temu w ręce Łukaszenki wpadły dokumenty, z których jednoznacznie wynika, że Moskwa planuje odsunąć go od władzy.

Według Bondarenki, na Kremlu zapadła już decyzja o usunięciu Łukaszenki. „Jego los jest przesądzony” – twierdzi lider opozycji i przewiduje, że w najbliższym czasie białoruski prezydent może ogłosić w kraju stan wyjątkowy. Paradoksalnie – jego najbliższym sojusznikiem przy odpieraniu rosyjskiej agresji może się okazać właśnie białoruska opozycja.

Dodajmy, że już w lipcu br. Aleksander Łukaszenka ostrzegł, iż próby dokonania zbrojnego przewrotu na Białorusi „będą bezwzględnie zwalczane”. Przypomniał też nieudany prorosyjski przewrót w Kazachstanie. „Nie jest nam to potrzebne. To zaraza! To choroba!” – podkreślił. Przypomnijmy, że w ostatnim czasie białoruskie służby aresztowały też kilku prorosyjskich blogerów i aktywistów.
W ostatnich dniach obawy przed zbrojną aneksją Białorusi przez Rosję nasiliły się po tym jak okazało się, że pod pozorem wspólnych manewrów wojskowych na początku w 2017 r. armia rosyjska zamierza przerzucić na Białoruś co najmniej dwie dywizje wojska.
 

Doman

Well-Known Member
1 221
4 052
Niedawno dowiedziałem się, że rząd III RP wydał do tej pory 800 milionów złotych na obalenie władz białoruskich (TV Biełsat itp.). Sam nie raz trafiałem na męczące teksty o rychłym upadku Białorusi, nędzy bialoruskiej, białoruskim dziadostwie. A jednak jak co do czego przychodzi, to kible w Polsce myją Ukrainki a nie Białorusinki. Mimo, że Ukraina w Polsce NIGDY nie była krytykowana za złe formy rządów. (tam od 10 lat jest znacznie gorzej niż na Bialorusi)

Myślę, że ten program to po prostu reakcja propagandowa na propagandową agresję polskiego rządu.
Wywalenie 800 baniek by chujnia balansujacego między Eurokołchozem a Kacapowem Baćki zamieniała się w chujnie ukraińską (w 100% proamerykańską) to jest nic. Ważne, że zaatakowany reżim odpowiedział kontrpropagandą. Wtedy Polakowo zaczyna buzować słusnzym gniewem, bo jakże to: nas obsmarowali?!!! :D Jak śmieli, przecież jesteśmy wspanialsi, a oni powinni polską krytykę przyjąć ze spuszczonymi głowami.

Sorry, nie piję do nikogo z tego wątku. Nie ubrałem tego dobrze w słowa. Po prostu uważam, że trzeba przewidywać konsekwencje swoich czynów. Tutaj jak widać Polakowo nie rozumie, że atakując może samo oberwać po pysku. Baćka to do bólu pragmatyczny skurwiel. Co prawda jego propaganda krzywdy nam nie zrobi, ale chodzi o zasadę. np. Polacy są święcie oburzeni, że w Kaliningradzie zaczęły się gromadzić Iskandery. Wszak nasza tarcza jest słuszna i obronna, a tamci powinni pozamykać japy, bo przecież rakiety są wycelowane w Iran. Słowo honoru.
W polityce trzeba mieć trochę empatii, tzn. rozumieć co czuje przeciwnik. Bez empatii działa tylko idiota.

a w ogóle jestem ciekaw czy Białoruś ma taką tykającą bombę zegarową jak zadłużenie naszych gmin. Oni niewiele nam ustępują w ogólnym rozwoju i stopniu porypizmu, ale jak u nas bańka długu pęknie....
 
Do góry Bottom