Zapodaj coś ciekawego

A

Antoni Wiech

Guest
Wrzucam tu, a nie do muzy, bo to w sumie ciekawostka. Prawacki biały rap z USA, ale w klimacie redneckowym, albo white trash'owym jak sami się określają raperzy (póki co nie wyjebali z yt):

Na zachętę, fragment tekstu:

The whole world been left-leaning
I'm proud of the right who fight back




Cały tekst:

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Zabawy w hackowanie map Google'a.

03.02.2020 14:40

Mapy Google nie są idealne, a najnowsze doświadczenie Simona Weckerta pokazuje, jak można łatwo "oszukać" ich algorytmy odpowiedzialne za analizowanie ruchu. 99 smartfonów z Mapami Google w ręcznym wózku i spacer z nimi środkiem ulicy wystarczyły, by Google uznał drogę za nieprzejezdną.
Nietypowy eksperyment pokazuje, że w algorytmach analizujących ruch, nawet w tak popularnej usłudze jak Mapy Google, można jeszcze sporo poprawić. Simon Weckert, w ramach pomysłu na "hakowanie" Map Google, postanowił sprawdzić, jak można wpłynąć na wskazania mapy bez większego wysiłku. Potrzebował do tego co prawda 99 smartfonów z włączoną nawigacją, ale ponadto wystarczyło jedynie udać się na spacer.
Jak się okazało, Mapy Google szybko uznały, że skoro (teoretycznie) 99 użytkowników z nawigacją porusza się drogą tak powoli, to coś jest "nie tak". Poza informacją o korku, ulica na mapie szybko została oznaczona jako nieprzejezdna. Większość kierowców ją omijała, więc ulica w końcu... opustoszała.
Z jednej strony nie jest to zaskoczeniem. Wiemy przecież, że Google wykorzystuje informacje o położeniu użytkowników, by informować o ruchu na drodze, a nie dzieje się to w inny "magiczny sposób". Z drugiej jednak – warto się zastanowić, czy takiej wpadki nie można łatwo uniknąć.
Wadliwy algorytm? Analizę ruchu trzeba dopracować
Chociaż eksperyment Simona Weckerta jest dla większości odbiorców po prostu ciekawostką, warto zauważyć, że jednocześnie uwydatnia wadę algorytmów Google'a – nie są one idealne. Przed skutkami "ataku", jak można by nazwać próbę manipulowania danymi o ruchu drogowym, twórcy mogą się łatwo zabezpieczyć.
Wystarczy wprowadzić dodatkowe warunki na etapie analizy lokalizacji użytkowników. Problem leży bowiem w sposobie zbierania informacji. Jak widać, w zasadzie identyczne dane w kontekście prędkości przemieszczania się i lokalizacji nie były dla Google'a problemem, by 99 smartfonów wiezionych na jednym wózku uznać za źródło danych od 99 różnych użytkowników.
Podobną – a z punktu widzenia algorytmów Google'a być może identyczną – sytuacją byłby powolny przejazd wycieczkowego autobusu z setką pasażerów (o ile istnieje pojazd o takiej pojemności), z których każdy miałby smartfon z GPS-em. Efekt "zakorkowania drogi na mapie" powinien być dokładnie taki sam.
A jednak z tym Google jakoś sobie radzi. Bez wątpienia znaczenie ma tutaj fakt, czy smartfon tylko znajduje się w kieszeni, czy rzeczywiście ma włączoną nawigację. Być może, gdyby w autobusie wszyscy zaczęli nagle nawigować do konkretnego celu z użyciem Map Google, informacje o ruchu drogowym by się zmieniły.
Podsumowując, problemu związanego z manipulacją danymi można uniknąć, raz jeszcze zwracając uwagę na filtrowanie danych wejściowych. Kiedy Google zastosuje algorytmy sprawniej rozróżniające użytkowników (może warto sięgnąć po sztuczną inteligencję?) podobne wpadki z pewnością się nie powtórzą.
Mapy Google zmieniają zachowania kierowców
Warto zwrócić także uwagę, jak duży wpływ na kierowców mają wskazania w nawigacji. Z teoretycznie zakorkowanej ulicy niemal zniknął ruch pojazdów, co pokazuje, ilu kierowców na co dzień porusza się po mieście według wskazań GPS-a.
Na uzależnienie użytkowników i nowoczesnych miast od technologii, w tym przypadku tak powszechnie stosowanej jak nawigacja GPS, zwraca uwagę sam Weckert: "Mapy Google zasadniczo zmieniły nasze rozumienie, czym są mapy, jak można wchodzić z nimi w interakcje, jakie mają ograniczenia technologiczne i jak wyglądają" – tłumaczy w swoich wnioskach.
Chociaż badania z 99 smartfonami zmieniającymi wskazania map były tylko eksperymentem, wyraźnie pokazują, jak informacje w internetowej usłudze Google'a mogą natychmiastowo wpłynąć na zachowanie ludzi (a tutaj – kierowców) w realnym świecie.
 
A

Antoni Wiech

Guest
Writerzy (tak nazywają się malarze graffiti jakby ktoś nie wiedział, albo wandale jak to mówi społeczeństwo) zbombili (pomalowani jak to mówi społeczeństwo) pociągi metra w Nowym Jorku. I to dwa razy w ciągu dwóch tygodni. Władze NY, które sądziły, że boom na atakowanie farbami pociągów (z lat '70 i '80) mają już za sobą są w szoku:

 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
Do góry Bottom