Witam,
1. Hoppe w swojej książce "Demokracja - bóg..." proponuje prywatyzację systemu bezpieczeństwa. Ochronę obywatelom miałyby zapewnić prywatne ubezpieczalnie vel agencje ochrony. Ma to zlikwidować zagrożenie ze strony monopolu przemocy państwa. Czy nie sądzicie jednak, że wielość podmiotów na rynku bezpieczeństwa mogłaby doprowadzić do jeszcze większej wojny? Niektóre agencje dysponując dużymi środkami militarnymi mogłyby zawrzeć sojusz i dążyć do ustanowienia monopolu na przemoc. Nie gwarantuje to więc żadnego bezpieczeństwa. Przynajmniej nie większe niż państwowy monopol na przemoc.
2. Zawsze ciekawiło mnie jak wolnościowcy chcą rozwiązać kwestię biednych, ale nie swojej winy - np. niepełnosprawnych, chorych bez rodziny. Czy wszystkim miałyby zająć się organizacje charytatywne czy państwo mogłoby jednak osobom w tej i tylko tej sytuacji pomóc na minimalną skalę? Nie mam złudzeń co do państwa opiekuńczego, ale może naprawdę potrzebującym może należałoby pomóc kiedy zostają sami w potrzebie? Trudno przewidywać, że dobroczynność wszystko obsłuży choć może zrobić i robi bardzo wiele. Wiem, że istnieje ryzyko rozszerzenia uprawnień socjalnych na inne grupy, ale przy utrzymaniu minimalnej pomocy dla ściśle ograniczonych grup byłoby dobrym rozwiązaniem?
1. Hoppe w swojej książce "Demokracja - bóg..." proponuje prywatyzację systemu bezpieczeństwa. Ochronę obywatelom miałyby zapewnić prywatne ubezpieczalnie vel agencje ochrony. Ma to zlikwidować zagrożenie ze strony monopolu przemocy państwa. Czy nie sądzicie jednak, że wielość podmiotów na rynku bezpieczeństwa mogłaby doprowadzić do jeszcze większej wojny? Niektóre agencje dysponując dużymi środkami militarnymi mogłyby zawrzeć sojusz i dążyć do ustanowienia monopolu na przemoc. Nie gwarantuje to więc żadnego bezpieczeństwa. Przynajmniej nie większe niż państwowy monopol na przemoc.
2. Zawsze ciekawiło mnie jak wolnościowcy chcą rozwiązać kwestię biednych, ale nie swojej winy - np. niepełnosprawnych, chorych bez rodziny. Czy wszystkim miałyby zająć się organizacje charytatywne czy państwo mogłoby jednak osobom w tej i tylko tej sytuacji pomóc na minimalną skalę? Nie mam złudzeń co do państwa opiekuńczego, ale może naprawdę potrzebującym może należałoby pomóc kiedy zostają sami w potrzebie? Trudno przewidywać, że dobroczynność wszystko obsłuży choć może zrobić i robi bardzo wiele. Wiem, że istnieje ryzyko rozszerzenia uprawnień socjalnych na inne grupy, ale przy utrzymaniu minimalnej pomocy dla ściśle ograniczonych grup byłoby dobrym rozwiązaniem?