- Zbanowani
- #41
ukos
Well-Known Member
- 505
- 971
Każdy może wyrazić swoje poparcie dla protestów nawet bez wychodzenia z domów. Wystarczy wydrukować plakat i wywiesić w oknie.
Musiałbyś.Nie musiałbym.
Ja swoje protesty odrobiłem w 1988 roku, więc czuję się zwolniony z obowiązku wychodzenia z piwnicy. Tak, jak wtedy, tak i obecnie, rezultat będzie taki sam - ktokolwiek wygra, my przegramy.
O ile rozumiem, że można uznać to za rozrywkę, socjalizowanie się, czy jakieś w sumie doświadczenie, to uważam, że pokładanie jakichkolwiek nadziei w tym, co się dzieje w kontekście wolnościowym, jest błędem. To nie jest antytotalitarny protest, ani nawet specjalnie antyrządowy.
A co do argumentów dotyczących "praktycznego udziału", przypominam, że nie trzeba być Żydem czy kapo z obozu, aby móc się negatywnie wypowiadać o ludobójstwie. Podobnie, nie musimy przechodzić wielu zakaźnych chorób, aby wiedzieć, że trzeba myć ręce.
@viyol dlaczego cały czas piszesz o kobietach, lewakach, "onych" i generalizujesz, starając się wrzucić wszystkich do jednego wora? Czy jeśli sobie przeszedłem z manifestacją kawałek to już jestem kobietą? Jeśli nie, to skąd założenie, że dany uczestnik z automatu jest lewakiem i podpisuje deklarację poparcia pod jakąś niszową feministyczną inicjatywą i jej postulatami, które mało kto czytał? Czy z samego faktu, że organizacja "Strajk Kobiet" pojawia się na tych protestach, a część z nich organizuje, to są protesty "Strajku Kobiet" i nikogo innego? Z ciekawości rozmawiałem z kilkoma laskami w robocie biorącymi udział w tych protestach i żadna z nich nie czytała programu "Strajku Kobiet" i nie podpisuje się pod pomysłem finansowania im ruchania z podatków.
Co musi się stać żeby postrzeganie zmieniło się ze "strajk feministek" na "strajk generalny"? Powtarzanie jak mantry o feminizmie i lewakach oznacza, że się łyknęło jak pelikan pisowską strategię przyprawiania gęby protestującym.
Do tego wszystkiego dochodzi walor edukacyjny; pewne rzeczy można zobaczyć, podpatrzeć, przemyśleć. Przełamać się. Uczestnictwo kilku libków w tłumie nie zmieni świata, natomiast może zmienić samych libków.
Najlepiej samemu by zorganizować jakiś lokalny marsz. Jeśli to za dużo - brać udział w działaniach na ulicy w celu edukacyjnym zarówno będąc uczestnikiem marszu jak również innego dnia wkręcić się w rolę obrońcy kościoła.Właśnie dla tego warto iść, aby to był aspekt edukacyjny polegający na odkrywaniu własnych słabości czy świadomości. Iść pokrzyczeć, obserwować siebie i obserwować innych.
A na koniec wyciągnąć wnioski i się uodpornić na ten rodzaj manipulacji czy działań stadnych.
Albo lewaki osiągnęły sukces przypinając swoją twarz do protestów.@viyol dlaczego cały czas piszesz o kobietach, lewakach, "onych" i generalizujesz, starając się wrzucić wszystkich do jednego wora? Czy jeśli sobie przeszedłem z manifestacją kawałek to już jestem kobietą? Jeśli nie, to skąd założenie, że dany uczestnik z automatu jest lewakiem i podpisuje deklarację poparcia pod jakąś niszową feministyczną inicjatywą i jej postulatami, które mało kto czytał? Czy z samego faktu, że organizacja "Strajk Kobiet" pojawia się na tych protestach, a część z nich organizuje, to są protesty "Strajku Kobiet" i nikogo innego? Z ciekawości rozmawiałem z kilkoma laskami w robocie biorącymi udział w tych protestach i żadna z nich nie czytała programu "Strajku Kobiet" i nie podpisuje się pod pomysłem finansowania im ruchania z podatków.
Co musi się stać żeby postrzeganie zmieniło się ze "strajk feministek" na "strajk generalny"? Powtarzanie jak mantry o feminizmie i lewakach oznacza, że się łyknęło jak pelikan pisowską strategię przyprawiania gęby protestującym.
Co musi się stać żeby postrzeganie zmieniło się ze "strajk feministek" na "strajk generalny"?
W sensie na siebie? No przypominam tego z avatara, niezbyt przystojny, a co?No ale tak jest... popatrz na tych ludzi.
Widzę, że bardzo chętnie i konsekwentnie, już od pierwszej wiadomości, szafujesz inteligencją. Z mojego doświadczenia życiowego wynika, że jest to zachowanie typowe dla ludzi, którzy w rzeczywistości nie wybijają się z tłumu w sposób inny niż arogancją. Nawet były jakieś badania prowadzone na ten temat przez Dunninga i Krugera. Akurat myślę, że w moim otoczeniu inteligencja i skłonność do czytelnictwa z racji wykonywanego zawodu będzie nieco powyżej przeciętnej, a fakt, że ktoś tego nie czytał oznacza przede wszystkim, że ma to w dupie, bo "Strajk Kobiet" to nie nie żadna partia i nie mamy chwilowo wyborów. Przede wszystkim jednak nie ma ona monopolu na bycie wkurwionym.Widzisz... rozmawiałeś z koleżankami i żadna z nich nie czytała programu... to pokazuje jakie IQ mają te stworzenia.
Możecie zagospodarować tłum hasłami o legalizacji narkotyków, sprzedaży krwi, organów czy ciał nekrofilom, w końcu motywem przewodnim jest decydowanie o własnym ciele, to powinna być bułka z masłem, bo kwestie są znacznie mniej kontrowersyjne. Albo kogoś przekonacie, albo będzie jednego mniej do bełkotu o sensowności udziału (przynajmniej na jakiś czas). Win-Win, ale stawiam na to drugie.
A alternatywą jest chociażby nie robienie niczego, którego wartość zerowa jest nadal wyższa od ujemnej. Wielu tutaj twierdziło, że nie chodząc na wybory, można ten czas zagospodarować lepiej. A tu co? Nie ma alternatyw dla skandowania głupkowatych haseł w tłumie dewastującym okolice?
Ciekawi mnie też inna kwestia, czemu nie protesty rolników, ci przynajmniej nie są zgrają lewaków (tak, omotał mną TVP i nie mam własnego zdania) i jeszcze nie słyszałem by demolowali auta czy kościoły.
Swoją drogą, podobno to marsze kobiet, a mężczyźni nie powinni się wypowiadać na tematy, które ich nie dotyczą, tak przynajmniej powie ci wiele, jak nie większość kobiet, jeżeli będziesz innego zdania. Skoro tak (zakładając na ten moment, że faktycznie ich to nie dotyczy) to chyba także poparcie mężczyzn dla protestu powinno być nic nie warte.
Zawsze twierdziłem, ze kobiety mało do czego się nadają. Wychowanie dziecka, prowadzenie domu, czasem leczenie zębów i gra w tenisa. Na tym powinny poprzestać. W niczym innym nie będą dobre.
Nic bardziej błędnego. Znam kobiety, które mają studia podyplomowe oraz doktoranckie. Zajmują wysoką pozycję w dużej korporacji. Jest dużo kobiet, które posiadają kwalifikacje na najwyższe stanowiska.Zawsze twierdziłem, ze kobiety mało do czego się nadają.
Co to za marksistowskie wykwity o alienacji pracy?Zaleciało piwnicą jeszcze bardziej. Dziś pracownik na etacie różni się od niewolnika tym, że niewolnik nie musiał dobrze mówić o swoim właścicielu. Ludzie pracujący dla kogoś najczęściej również zostają zredukowani do bycia bezmyślnym pionkiem i wypadałoby, by każdy zaczął bawić się w przedsiębiorczość.
Pompowanie na ulicach w sondażach Lewicy za frajer, jak pożyteczny idiota, też nie.Tu sobie chyba każdy powinien sam odpowiedzieć, czy korzyści przebijają straty. Problem z polityką jest taki, że ona interesuje się nawet tymi, którzy się nią nie interesują. Siedzenie w domu i bierna postawa wcale nie chroni nas przed tyranami z przyszłości, którzy niechybnie nadejdą.
Wypada pomyśleć nad konsekwencjami tego co się robi, o co trudno w bezmyślnym tłumie.Godnym uwagi i powielania jest natomiast zawinięcie się w koc i schowanie się w kącie w domu w obawie przed instrumentalnym wykorzystaniem przez obce niecne wpływy.
Nietrafiony ad personam, bo ja akurat jako jeden z nielicznych libków, lubię niektóre formy kolektywnej zabawy i w nich uczestniczę, o ile są w moim guście. Zatracenie się w tłumie bywa bardzo odprężające, podobnie jak współuczestnictwo w jakichś masowych spektaklach, ale nie zwalnia ono z myślenia i podejmowania słusznych decyzji.Jeżeli nieumiejętność wyjścia z domu i znalezienia sobie miejsca wśród ludzi jest kompetencją, to wysyp inceli jest gigantycznym przeskokiem cywilizacyjnym.
A ja się nie zgadzam z tego rodzaju mentalnością ofiary pogodzonej z losem i nie mam też wątpliwości o kontekstowej wyższości jednej ze stron.Fat, to bardzo ładnie napisana krytyka, tylko niestety jak większość krytyk zupełnie bezwartościowa przez brak wskazania działań alternatywnych. Czas pogodzić się z myślą, że w polityce nie jest się podmiotem tylko przedmiotem i w związku z tym cieszyć się drobnymi rzeczami, pokrzyczeć i potupać dla rozluźnienia. To, że ktoś kogoś stara się rozegrać jest oczywiste, natomiast zła wiadomość jest taka, że w dobrze rozpisanej rozgrywce nie ma dobrych rozwiązań. Jesteśmy statystami w dramacie typu tragedia. W szczególności pozostając biernym w domu i karnie przynosząc co miesiąc kasę z zębach również realizuje się plan jednej ze stron, co do której ja mam wątpliwości czy jest tą lepszą.
Ajatollahowie i inni talibowie mają tę niezaprzeczalną zaletę, że nie posiadają, ani mediów o światowym zasięgu, ani nie dysponują potężnym biurokratycznym aparatem brukselskim, starającym się centralizować władzę na całym kontynencie i pośrednio narzucać jednolitych standardów dotyczących traktowania gejów, transów czy kobiet.Podoba mi się to porównanie wyłażących na ulicę do popierających rewolucję październikową, ale stosunkowo łatwo mogę tego typu erystykę zbić porównując pozostających w domach do mieszkańców Iranu oglądających sobie w telewizornii jak ajatollahowie czy inni talibowie przejmują władzę i wychodzi na zero.
I to działa na korzyść osób chcących protestować z naszych pozycji. Klasyczny autorytaryzm dławiący gospodarkę i doprowadzający do nędzy, to była niegdyś specjalność ruchów klasycznie liberalnych. To przeciwnik znany i lubiany, przeciw któremu wiadomo jak walczyć.Jeśli dobrze myślę do czego zmierzasz, to moim zdaniem brniesz zbyt daleko w legendarne „szachy 4d”. Faktycznie, zachód trapiony jest niezdrowym wpływem neomarksistowskiej lewicy, tylko akurat Europa środkowa i wschodnia pogrążają się w czymś zupełnie innym, autorytaryzmie pod przewodem Putina, Orbana, Erdogana, a Kaczyński leci w podskokach w tym samym kierunku. Tworzą one scementowane układy totalne, przejmujące całość władzy publicznej, w szczególności sądy i sięgają po sektor prywatny, tworząc w drodze nacjonalizacji/repolonizacji/czebolizacji/innego pierdolenia swoich oligarchów, w szczególności medialnych.
Najprawdopodobniej jest jednym i drugim jednocześnie.Uważam, że w interesie ruchów antypaństwowych jest wygrywanie ośrodków władzy przeciwko sobie i działanie na osłabienie tych, które są najsilniejsze i aktualnie u żłobu. Dlatego, między innymi, wbrew większości tutaj nie hejtowałem fundamentalnych założeń KODziarstwa. Uczestnictwo w aktualnych protestach jest działaniem na osłabienie PiSu, a nie zabawą w kolejną Międzynarodówkę.
Można było też jebać Republikę Weimarską, ale co się z protestów przeciw niej urodziło, to przecież nieistotne. Liczyło się tylko to, co było tam i wówczas.Trzęsie państwem w szwach, pokazuje jego słabość i nieporadność. Niszczy mity. Być może faktycznie wyniesie ponad próg wyborczy sceny politycznej jakąś niszową formację nawiedzonych feministek (której nota bene chwilowo nawet nie ma), czy kolejnego bohatera jednych wyborów, tym razem w osobie Hołowni, ale to wciąż niewielka cena do zapłacenia za pieprznięcie w pisowskiego molocha. Komunistyczna rewolucja, której się obawiasz jest odległą perspektywą i mocno dyskusyjną kwestią jest na ile jest w ogóle realna, podczas gdy pisowski autorytaryzm ma ewidentnie miejsce tu i teraz. Dlatego jebać PiS
Trudno o śmieszniejszy antytotalitarny protest ludzi, którzy nie protestują w obronie: wolności słowa, zrzeszeń, prawa do adwokata, nietykalności cielesnej, sprzeciw wobec inwigilacji czy chociażby obowiązkowi szczepień. Nie, dzisiaj totalitaryzm polega na braku skrobanek na żądanie.O ile rozumiem, że można uznać to za rozrywkę, socjalizowanie się, czy jakieś w sumie doświadczenie, to uważam, że pokładanie jakichkolwiek nadziei w tym, co się dzieje w kontekście wolnościowym, jest błędem. To nie jest antytotalitarny protest, ani nawet specjalnie antyrządowy.
@viyol dlaczego cały czas piszesz o kobietach, lewakach, "onych" i generalizujesz, starając się wrzucić wszystkich do jednego wora? Czy jeśli sobie przeszedłem z manifestacją kawałek to już jestem kobietą? Jeśli nie, to skąd założenie, że dany uczestnik z automatu jest lewakiem i podpisuje deklarację poparcia pod jakąś niszową feministyczną inicjatywą i jej postulatami, które mało kto czytał? Czy z samego faktu, że organizacja "Strajk Kobiet" pojawia się na tych protestach, a część z nich organizuje, to są protesty "Strajku Kobiet" i nikogo innego? Z ciekawości rozmawiałem z kilkoma laskami w robocie biorącymi udział w tych protestach i żadna z nich nie czytała programu "Strajku Kobiet" i nie podpisuje się pod pomysłem finansowania im ruchania z podatków.
Co musi się stać żeby postrzeganie zmieniło się ze "strajk feministek" na "strajk generalny"? Powtarzanie jak mantry o feminizmie i lewakach oznacza, że się łyknęło jak pelikan pisowską strategię przyprawiania gęby protestującym.
Co to za marksistowskie wykwity o alienacji pracy?
Pompowanie na ulicach w sondażach Lewicy za frajer, jak pożyteczny idiota, też nie.
Wypada pomyśleć nad konsekwencjami tego co się robi, o co trudno w bezmyślnym tłumie.
Nietrafiony ad personam, bo ja akurat jako jeden z nielicznych libków, lubię niektóre formy kolektywnej zabawy i w nich uczestniczę, o ile są w moim guście.
nie zwalnia ono z myślenia i podejmowania słusznych decyzji.
a nie z aborcją na życzenie na ustach i żądaniem finansowania antykoncepcji.
Nie, dzisiaj totalitaryzm polega na braku skrobanek na żądanie.