Strach przed śmiercią

R

Ronbill

Guest
Trzeba się tylko modlić o dobrą śmierć.

Jezeli chodzi o boga Jahwe,to on sobie wybiera...: milony dzieci ciągle umierające z głodu,miliony nieuleczalnie chorych i niewyobrażalnie cierpiących,gwałconych i mordowanych każdego dnia...
W ten sposób bóg Jahwe powiększa grono aniołów , ponieważ nie chce mu się stwarzać nowych.
Wiesz gdzie twój bóg ma modły i błagania tych dzieci?
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 148
1 113
Śmierć jest przeciwieństwem życia, a właściwie jego końcem. Skoro życie jest czymś co odbieram pozytywnie (albo neutralnie) to logiczne jest, że nie chcę żeby się skończyło. Dlatego śmierć jest odbierana przeze mnie jako zjawisko negatywne, co powoduje u mnie strach przed nią (chęć uniknięcia przykrych konsekwencji). Kiedy umrę nie będę mógł podejmować decyzji i działań, które polepszą moją przyszłość. Od śmierci może być gorsze jedynie wieczne cierpienie, bez możliwości polepszenia swojego stanu. Możliwość odczuwania przyjemności i wrażeń choćby nawet tak zwyczajnych jak smaczne jedzenie, czy oglądanie dobrego filmu jest dla mnie wystarczającym argumentem, by z tego życia nigdy nie rezygnować (śmierć jest taką rezygnacją).

I teraz o nieuniknioności śmierci. Strach przed nieznanym, a właściwie nieprzyjemnym nieznanym jest czymś jak najbardziej naturalną rzeczą. Jeśli, ktoś nie rozumie czego tu się bać (, a ma dziecko), to niech wyobrazi sobie sytuację w której jakiś anonimowy psychol (którego nie da się namierzyć) grozi, że zgwałci ci dziecko (i robił to już innym dzieciom, co jest informacją pewną). I właśnie takie emocje towarzyszą strachowi przed śmiercią. Człowiek, który boi się śmierci, wie, że jest ona czymś nieprzyjemnym, wie, że jest ona nieunikniona, nie można cofnąć jej skutków i permanentnie odbierze możliwość tworzenia, niszczenia, odczuwania przyjemności i przeżywania cudownych chwil. Albo inny przykład wyobraź sobie, że jesteś jasnowidzem (twoje wizje sprawdzają się w 100%) i widzisz pożar swojego domu, bankructwo, czy jakieś inne nieszczęście. Nie wiesz kiedy się wydarzy, ale wiesz, że mu nie zapobiegniesz. Oczywiście taki Xyno (lub ktoś, kto nie wierzy w rzeczywistość) może powiedzieć, a może ten gwałt się dziecku spodoba i będzie chciało więcej? W sumie czemu dziewczyny boją się gwałtów, seks jest czymś fajnym.

Przede wszystkim, większość łapie się na tym prostym błędzie logicznym - gdyby to była rzeczywista nicość, to nie mogliby jej odczuć!

Otóż to, że nie da się na 100% wszystkiego sprawdzić nie znaczy, że nic nie jest rzeczywiste. Inaczej, nie ma rzeczy 100% pewnych zakładając rachunek prawdopodobieństwa i zdarzenia mało prawdopodobne (wygrana w lotka, trafienie piorunem tego samego człowieka kilka razy pod rząd, zdarzały się takie przypadki, a są cholernie mało prawdopodobne). Ale ludzie z natury akceptują teorie, które wydają im się najbardziej prawdopodobne (przy czym bycie prawdopodobnymi w ich umysłach nie musi iść w parze z rzeczywistością vide płaskość Ziemi). Do tego dochodzi, to tego dochodzi kwestia wiary i ogólnie jest to temat na tl;dr, ale postaram się streścić. Wyobraź sobie, że podchodzisz do dresa, który wygląda na agresywnego i mówisz mu "ruchałem twoją matkę, cholernie lubi blow joba z połykiem" i wrzucasz wiązankę w celu prowokacji. Na 100% nie możesz przewidzieć jego reakcji, ale najbardziej prawdopodobną reakcją będzie ostry wierdol (albo przynajmniej raz ci przyjebie). Ta reakcja będzie tak prawdopodobna, że przypiszesz jej np. 99% prawdopodobieństwa i na tej podstawie, podejmiesz decyzję, żeby tego nie robić. Nie musisz sprawdzać poprawności wszystkich teorii naukowych i innych, żeby móc oceniać ich zbieżność z rzeczywistością, po prostu te najbardziej realne przyjmujesz za pewnik, inne za teorie, a resztę za bullshit.

Tak samo jest ze śmiercią. Ja uznaję, że po śmierci nic nie ma i ta teoria wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. Po pierwsze nie wierzę w istnienie jakiejś duszy, czy innego bytu, który jest przywiązany do ciała i po śmierci się ulatnia. I skąd wiadomo, że ta dusza jest nieśmiertelna, jeśli istnieje? Może się utylizuje wraz z ciałem. I tutaj pojawia się ciekawe pytanie Madlocka o jaźń. Mi się wydaje, że jaźń jest ściśle związana z mózgiem (jest jego wytworem), a więc wraz ze śmiercią ciała (mózgu) człowiek jest martwy. I to nie tak, że ci co myślą, że po śmierci jest nicość się mylą, tylko tak, że ci co ich krytykują nie rozumieją pojęcia nicość. W nicości chodzi o zanik jaźni (świadomości, duszy czy jakkolwiek to nazwać). Po drugie, jeśli istnieją jakieś zaświaty, to mogą być w chuj chujowym miejscem (zwłaszcza, że zaprojektował je w chuj sadystyczny, wszechpotężny Bóg). W takim przypadku jeszcze bardziej nie chcę umierać, tu jest mi wystarczająco dobrze (dobrze to pojęcie względne i czysto subiektywne) by żyć wiecznie. Po trzecie dochodzi biologiczny, fizyczny aspekt śmierci. "Myślenie magiczne" nie sprawi, że ludzie nauczą się teleportacji, telekinezy i innych magicznych sztuczek. Ten świat ma swoje ograniczenia. Jednym z nich jest śmierć. To, że przestanie się wierzyć w istnienie śmierci nie uczyni człowieka nieśmiertelnym. Wpatrując się w szklankę cały dzień, nie przesuniesz jej wzrokiem nawet o 1cm. Niezależnie od tego jak głęboka jest wiara człowieka nie zmieni ona rzeczywistości. Rzeczywistość mogą zmienić tylko ludzie czyny, albo ona sama. To tak w wielkim skrócie, żeby nie robić jeszcze większego tl;dr.

Na zakończenie jeszcze kwestia "nowej wersji ewolucjomzmu". Mnie nie obchodzi przekazywanie jakiś jebanych genów, mam na to całkowicie wyjebane. Jakbym chciał mieć dziecko to bym wolał adoptować, niż robić nowe. A mimo to mam silniejszy strach przed śmiercią, niż przeciętny człowiek. I wątpię, że sytuacja by się zmieniła, gdybym te geny przekazał, albo dokonał czegoś wielkiego. Ta koncepcja życia w sercach innych jest jak dla mnie idiotyczna. Bo w strachu przed śmiercią chodzi o przetrwanie. Nie wiem czy to tak trudno zrozumieć, ale życie (oczywiście moje własne) jest dla mnie tak cenne, że ja pierdolę, po prostu nie wyobrażam sobie z niego zrezygnować. Kiedy myślę o śmierci czuję się jak podatnik okradany przez jakiegoś komucha ze wszystkiego co mam. A na pytanie przypadkowych osób "czemu jesteś taki wkurwiony, to przecież tylko jakieś nędzne życie (własność)?" ciśnienie mi się podnosi. I jeśli ktoś mówi, że mu tak właściwie na życiu nie zależy ("śmierć to tylko kolejny etap w życiu", "śmierć to nic takiego" i tym podobne bzdury) to albo sam się okłamuje albo jest niekonsekwentny). Gdyby śmierć rzeczywiście nie była dla takich osób straszna, gdyby nie cenili życia bardziej od śmierci (rozumiem, że każdy ma inny poziom tego strachu) to by się po prostu zabili, żeby przyśpieszyć nieuniknione (, ale oni też chociaż w niewielkim stopniu boją się śmierci).
 
K

krasnys

Guest
Lancaster a co powiesz o tych samobójcach co skutecznie odbierają sobie zycie?
 
R

Ronbill

Guest
W tym wszystkim najbardziej do dupy jest chyba to, że właśnie tak około 80, gdy chyba już uznam, że mam wreszcie wystarczające doświadczenie i wiedze żeby cieszyć sie życiem w pełni trzeba bedzie iść do piachu. Jeśli reinkarnacja istnieje chujowe jest w niej to, że wszystkiego sie uczysz non stop na nowo, zamiast zachować wiedzę.

Nie balem się , że mnie nie było , nie istniałem , miliardy lat przed narodzinami ,wiec świadomość , że znowu mnie nie będzie nie spedza mi snu z oczu .
Można odchodzić nagle i niespodziewanie , bezboleśnie i tego można życzyć sobie i każdemu obcemu .
Można odchodzić dosłownie gnijąc za życia- ta perspektywa nie jest mila.Rozumiem siebie i ludzi , ktorzy sie tego boją
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
A jest się czego bać??
Śmierć jest czymś tak naturalnym i nierozłącznie przyspawanym do każdego tworu(!!) biologicznego, że jakikolwiek strach przed nią byłby czymś przerażająco irracjonalnym...
Tradycyjny błąd naturalistyczny. Jakaś plaga libnetu.

Ośmielę się stwierdzić, że wiara w to, że po śmierci nasza jaźń będzie doświadczała pustki, reinkarnacji czy też piekła, wynika z niezrozumienia, czym jest jaźń. Jeśli ja mam po śmierci odczuwać nicość albo wieczne cierpienia albo życie w nowym ciele, to w jakim sensie to wciąż będę ja? Co jest tym szczególnym wyznacznikiem, który pozwala nam stwierdzić "to jestem Ja, to jest Ktoś Inny"?
Wiadomo, że nie odczuwa się nicości. Można natomiast odczuwać lęk na myśl o fakcie, że przestaniesz być i właśnie nawet tej pustki nie będziesz mógł odczuć.

Nie boję się natomiast kompletnie niedołężności, bólu itp. Chciałbym nawet dotrwać do momentu, kiedy zacznę sobie życzyć śmierci. W tym momencie to jest dla mnie niewyobrażalne. Mam wrażenie, że nie istnieje taki dyskomfort, który mógłby we mnie wywołać myśli samobójcze / "eutanazyjne".

To nie chodzi tylko o sam strach przed tym co nieznane, może bardziej żal o stratę Lubię mocną, świeżo paloną kawę, Lubię się uczyć i czytać. Lubię dobre kino, i gazyliard innych rzeczy. I to zniknie. A co w zamian? Nikt nie wie.
Dokładnie. Ja czuję nie tyle strach, co smutek / nostalgię.
 
K

krasnys

Guest
Kiedyś ludzie umierali w domach byla przy nich rodzina i to bylo normalne . Teraz ze smierci zrobili ludzie coś wstydliwego albo choremu sie mówi ,ze wszystko bedzie dobrze, trzymaja wszyscy w tajemnicy to ,że nie ma szans żyć ,że umrze.Zakłamanie nic więcej!
 

Jędrek

Member
36
10
Teraz o śmierć obwinia się lekarzy, że nie potrafili wyleczyć, a śmierć to przecież coś naturalnego i potrzebnego, bez śmierci świat byłby nie do zniesienia, zaludniały, znudzony, DNa jest tylko nieśmiertelne, jak się ktoś stara o jego przedłużenie. Np niektóre gatunki żywe wymarły bezpowrotnie, może to też dopaść człowieka, wystarczy rozprzestrzenić ebolę, lub wystrzelć potężną bombę atomową.
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
tak czy siak, przed zgonem macie pare rzeczy do zrobienia


must-do4.jpg



must-do12.jpg


reszta http://www.sadanduseless.com/2012/03/bucket-list/
 
R

Ronbill

Guest
Lancaster a co powiesz o tych samobójcach co skutecznie odbierają sobie zycie?

Ani to tchórzostwo ani odwaga. To przejaw największego egoizmu/Myśli tylko o sobie.Zostawia bliskich często z wyrzutami sumienia, bowiem wielu ludzi obwinia się o samobójstwo kogoś bliskiego.
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 148
1 113
Samobójstwo, jeśli nie jest to zamach samobójczy (lub tym podobna akcja), tzn. śmierć za ideały, albo kiedy człowiek już jest w takim stanie, że fizycznie cierpi i nic z tym nie może zrobić (zdarzają się poważne nieuleczalne choroby) to działanie porównywalne do posiadania oryginału Mona Lisy i zamiast go sprzedać, podziwiać (lub zrobić coś racjonalnego) po prostu go spalić. Jak dla mnie to czysta głupota.
 

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
Zawsze się zastanawiałem nad tym, ze na filmach a i jak się słyszy ze przy rożnego rodzaju uprowadzeniach, każą ludziom kopać sobie dół i ludzie kopia, przeciez skoro masz sobie kopać dół to maja cie odjebać i w ten sposób pomagasz swoim mordercom, jeśli odmówisz i cie kropną to sami będą musieli dymać łopatą, czy to właśnie ten strach przed śmiercią i nadzieja ze jeszcze coś może uratować jak zyskasz na czasie.:rolleyes: :)
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
no też mnie to zawsze dziwiło...
ale co jeszcze dziwniejsze jak żadko ci z ta łopatą w ręku nie bronią sie używając tej łopaty... przecie kurwa można zadać konkretny cios...
ale możliwe że ludzie są w szoku i popadają w apatie jakąś czy cos...
 

Konfiskator-Redystrybutor

Kurew intelektualna
6
13
Największe zdziwienie budzi kolor ludzkiego tłuszczu. Rozcięta skóra ukazuje substancję intensywnie żółtą. Odmiennie (niż w wyobrażeniu) zachowuje się mózg przy pierwszym trzymaniu go w dłoniach.
 
Do góry Bottom