Służby w Polsce i na świecie

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Putin chce wiedzieć, czy fapowałeś... true story!

Amerykanie boją się rosyjskiej infolinii dla uzależnionych od masturbacji
18.12.2018 06:00
Piotr Urbaniak
@gtxxor
Tak, zdaję sobie sprawę, że tytuł niniejszej publikacji brzmi absurdalnie, ale wbrew pozorom jest nad wyraz esencjonalny. Rosyjska Agentstvo Internet-Issledovaniy (IRA – ang. Internet Research Agency), firma zaangażowana w ochronę państwowych interesów w internecie, uruchomiła na terenie Stanów Zjednoczonych infolinię dla osób uzależnionych od masturbacji. Tamtejsza Komisja ds. Wywiadu sądzi, że przedsiębiorstwo chce zebrać w ten sposób dane do późniejszego szantażowania obywateli USA, aby manipulować nimi podczas przyszłych wyborów.

Zajmująca się cyberbezpieczeństwem firma New Knowledge wraz z Uniwersytetem Columbia i firmą Canfield Research przygotowała wyczerpujący raport na temat aktywności rosyjskich służb w internecie. Jak twierdzą badacze, najbardziej rozpoznawalne media społecznościowe, takie jak Facebook czy Twitter, są wręcz zdominowane przez Rosjan i ich popleczników.

Sama IRA została obwiniona o podejmowanie licznych prób destabilizacji sytuacji politycznej w USA. Według amerykańskich ekspertów, agencja kontaktowała się z różnymi – często skrajnymi – ruchami politycznymi i zachęcała do rozpowszechniania propagandy dzielącej. Mówi się, że firma wspiera zarówno niektóre z izolacyjnych i antyemigranckich postulatów Donalda Trumpa, jak i walczących o prawa czarnoskórych, aktywistów z grupy Black Lives Matter.

W takim wypadku trudno się dziwić, że uruchomienie linii anty-masturbacyjnej wzięto za próbę podłożenia konia trojańskiego. Przeanalizowano 10,4 mln wpisów na Twitterze z ponad 3,8 tys. kont, 1,1 tys. filmów na YouTubie z 17 kanałów i 61,5 tys. postów z Facebooka rozbitych pomiędzy 61 stron. Efektem tych działań jest wykrycie kilku – jak deklarują badacze – fałszywych profili i organizacji, które miały zachęcać Amerykanów do dzielenia się prywatnymi informacjami.

Wśród domniemanych wyłudzaczy znajdują się głównie rzekome stowarzyszenia katolickie i organizacje pro-LGBT. Wszystkie zachęcały do kontaktu z rosyjską infolinią, grając na emocjach odbiorcy. – Nie możesz trzymać się z Bogiem, kiedy używasz dłoni do masturbacji – głosi hasło na jednej ze stron. – Skorzystaj z infolinii, jeśli potrzebujesz pomocy – zachęca kolejne zdanie.

Co na to wywiad? Specjaliści radzą, aby trzymać się z dala od projektów IRA, choć – co zabawne – zaznaczają przy tym, że tak naprawdę nie są w stanie określić modus operandi Rosjan. Podejrzewają próby szantażu, ale nie wykluczają też scenariusza, w którym napastnicy chcą zdobyć jedynie zaufanie, tak, aby ofiara postępowała potem zgodnie z sugestiami bez potrzeby wymuszania czegokolwiek. Innymi słowy: faktycznego zagrożenia zdefiniować nie potrafią.
Pamiętajcie, w ten czy inny sposób zawsze warto brać sprawy w swoje ręce, a nie zdawać na pomoc ruskich agientów...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wykradziono 7,5 TB danych z FSB. Rosyjskie służby specjalne zaatakowane przez hakerów
21.07.2019 13:50
Oskar Ziomek
@o.zio
Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej została zaatakowana przez hakerów. Udało się wykraść aż 7,5 TB danych, w tym kontrowersyjne plany dotyczące między innymi oddzielenia rosyjskiej sieci od reszty internetu. To najpoważniejszy tego typu incydent w historii rosyjskich służb specjalnych.

O szczegółach informuje Forbes, zwracając uwagę, że część wykradzionych dokumentów trafiła już do sieci. Atak hakerów miał miejsce kilka dni temu, ale dopiero teraz informacje zostały upublicznione. Jak się okazuje, 13 lipca grupa 0v1ru$ skutecznie zaatakowała komputery SyTech, czyli jednego z głównych kontrahentów FSB.

Na stronie głównej SyTech zamieszczono uśmiechniętą twarz mającą wskazywać na skuteczny atak, zaś wykradzione dane przekazano innej grupie – DigitalRevolution, która część z nich udostępniła w serwisie Twitter. Część z nich dotyczy pomysłów na dokładniejsze śledzenie poczynań użytkowników w internecie.

Wśród wykradzionych informacji znalazły się plany dotyczące odcięcia rosyjskiej sieci od internetu, wycofania anonimowości w sieci Tor oraz innych działań związanych z serwisami społecznościowymi, w tym Facebookiem oraz LinkedIn.

Inne projekty opisane w dokumentach zakładają między innymi pozyskiwanie danych z korespondencji e-mail oraz analizowanie plików, które są przesyłane przez sieci P2P. BBC Russia, gdzie informacja o ataku pojawiła się po raz pierwszy opisuje sytuację jako największy wyciek danych w historii rosyjskich służb wywiadowczych.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
„Tajne eksperymenty CIA”

Parę dni temu w TVP2 (!) był francuski film z 2015 r. dot. tajnych eksperymentów CIA o zbiorczej nazwie MKUltra.

Jedną z ciekawszych informacji jest zastosowanie LSD na mieszkańcach francuskiego(!) miasteczka w 1951 r.
Z opisu filmu:
W sierpniu 1951 r. mieszkańcy małego, uroczego, francuskiego miasteczka Pont-Saint- Esprit zostali zszokowani przez serię gwałtownych halucynacji. Wielu ludzi widziało lwy i tygrysy, zamierzające ich pożreć. Jeden z mieszkańców wyskoczył z okna, myśląc, że jest motylem. Co najmniej siedem osób zmarło, dziesiątki zostały przewiezione do miejscowego zakładu specjalnego, a setki odczuwały wyraźne skutki tajemniczego zdarzenia.
Przez lata lokalne i ogólnonarodowe media snuły dywagacje o powodach tych zaskakujących wydarzeń i ich skali: zatrucie mąki, zanieczyszczenie wód, a nawet czary. Jednak prawda okazała się dziwniejsza niż najdziwniejsze z teorii: to CIA dodała LSD do lokalnego jedzenia w ramach eksperymentów, prowadzonych u szczytu zimnej wojny w celu zyskania kontroli nad umysłem ludzkim.

Dowody i potwierdzenie przyszły z samych Stanów Zjednoczonych, gdzie w latach 90. upubliczniono część dokumentów CIA z lat 50. i 60., sklasyfikowanych wcześniej jako ściśle tajne. Prezydent Clinton został zmuszony do oficjalnych przeprosin obywateli USA, Kanady i innych, którzy padli ofiarą zakrojonych na szeroką skalę i prowadzonych przez ok. 20 lat podczas zimnej wojny, badań nad umysłem. Porwania ludzi, przetrzymywanie w klatkach, rażenie prądem i wstrzykiwanie najprzeróżniejszych substancji psychoaktywnych rzeczywiście występowały, a zyskały całkowite potwierdzenie przez pomyłkę urzędniczą i przekazanie niesprawdzonych raportów do domeny publicznej. Film ukazuje sposoby w jakie CIA wykorzystywała ludzi bez ich zgody, w tysiącach różnych, ściśle tajnych eksperymentów.


W latach 60. Amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) miała finansować eksperymenty na osieroconych dzieciach - ujawnia duńska telewizja publicznej DR. Doniesienia o wykorzystywaniu dzieci historycy oceniają jako "szokujące".
W trwających od 1962 roku eksperymentach przypominających tortury uczestniczyło 311 dzieci w wieku 4-14 lat, w tym wiele z sierocińców. Badania miały wykazać wpływ genów oraz środowiska na rozwój schizofrenii.
Autorem filmu "Poszukiwanie siebie" jest jedna z ofiar tajnego projektu Per Wennick, który dorastał w domu dziecka. - To nie tylko moja historia, ale także wielu innych dzieci - stwierdził twórca dokumentu.

Obiecali kieszonkowe i przygodę. Z piwnicy pamięta tylko cierpienie

Jak wspomina Wennick, mając 11 lat zgodził się "przeżyć przygodę", za którą obiecano mu kieszonkowe w wysokości 16 koron. Chłopiec został przyprowadzony do piwnicy miejskiego szpitala w Kopenhadze. Zamiast zabawy mężczyzna dziś pamięta tylko cierpienie. Chłopiec został przypięty do krzesła, a do jego kończyn i serca przymocowano elektrody. Przez słuchawki puszczano głośne, przenikliwe dźwięki. Test miał ujawnić, czy Wennick posiada cechy psychopatyczne.
Po badaniach dzieciom - ani później, gdy stały się one dorosłe - organizatorzy badań nigdy nie powiedzieli, jaki był cel udziału w testach.
Według historyka Jacoba Knage Rasmussena z duńskiego Muzeum Opieki Społecznej, informacje ujawnione w firmie "należy uznać za szokujące". - Po raz pierwszy udało się udokumentować, że dzieci w Danii były poddawane regularnym eksperymentom medycznym. Nie znam podobnych prób w Skandynawii. Jest to sprzeczne z Kodeksem Norymberskim z 1947 roku, regulującym kwestie etyczne po hitlerowskich eksperymentach na ludziach - powiedział Rasmussen w telewizji DR.

"To było pogwałcenie moich praw"

Pomysłodawcą badań był psycholog, prof. Zarnoff A. Mednick z Uniwersytetu Michigan. Naukowiec nie mógł jednak przeprowadzić eksperymentu w USA, gdyż brakowało w tym kraju ewidencji ludności, potrzebnej do kontaktu z badanymi ludźmi w długim okresie czasu, nawet gdy przeprowadzą się do innego miasta. Z duńskiej strony eksperymenty nadzorował psychiatra Fini Schulsinger.
Poddawane analizom były dzieci, których matki chorowały na schizofrenię oraz jako grupa kontrolna nie mające w rodzinie osób z zaburzeniami psychicznymi.
Wennick ostatni raz został poddany badaniu w wieku 24 lat i również wówczas nie otrzymał odpowiedzi, czemu służą testy. Mając 34 lata przebywał w szpitalu z powodu choroby skóry i wtedy odkrył, że informacje o jego chorobie są przesyłane do Instytutu Psychologicznego. - To było pogwałcenie moich praw obywatelskich. Okazało się, że inni mogą o mnie wiedzieć więcej niż ja sam - stwierdził.
Na pomysł zrealizowania filmu Wennick wpadł w 2018 roku, gdy na festiwalu w Amsterdamie (IDFA) zobaczył amerykański dokument o tajnym eksperymencie polegającym na rozdzieleniu trojaczek i umieszczeniu ich w rodzinach z różnych warstw społecznych. - Wówczas skojarzyłem tę sytuację ze swoimi doświadczeniami i udałem się do archiwów - powiedział w DR Wennick.
Według Wennicka tylko w pierwszym roku trwania projektu duńskie władze otrzymały od Amerykanów równowartość dzisiejszych 4,6 mln koron (620 tys. euro).
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736

dzisiaj 14:45

Generał płaci posadą po tym, jak szpiedzy nie przewidzieli wojny z Rosją — a to niejedyny błąd francuskiej tajnej służby.
  • Francuski wywiad nie przewidział dwóch niedawnych wydarzeń międzynarodowych, kluczowych dla Paryża: wojny w Ukrainie i zamachu stanu w Mali
  • Pracę stracił dyrektor wywiadu wojskowego, który został obciążony winą za te wpadki
  • Eksperci są jednak podzieleni i wskazują, że nie wykazał się tu również wywiad cywilny DGSE. Jego dyrektor, w przeciwieństwie do szefa wywiadu wojskowego, utrzymuje jednak bliskie relacje z prezydentem Macronem
Francuski wywiad nie wygląda dziś dobrze.

W ostatnich latach szpiedzy tego kraju zyskali pewien prestiż, dzięki uznanemu na całym świecie serialowi telewizyjnemu "Biuro Szpiegów". Ale teraz są oskarżani o liczne błędy, z których najważniejszym jest nieprzewidzenie inwazji Rosji na Ukrainę.

To faux-pas zaalarmowało francuskich ustawodawców i jest szczególnie żenujące, ponieważ Stany Zjednoczone wielokrotnie ostrzegały, że prezydent Rosji Władimir Putin dokona ataku — i okazało się, że Amerykanie mieli rację.

Ale to niejedyna porażka, za którą obwinia się francuską wspólnotę wywiadowczą. Krytycy obwiniają ich również o to, że nie zauważyli, iż Australia chce zrezygnować z podpisania z Francją umowy na budowę okrętów podwodnych, oraz że nie przewidzieli zamachu stanu w Mali.

Oficjalne niezadowolenie francuskich szpiegów przeniosło się z tajnego świata na światło dzienne w ub. tygodniu, kiedy francuskie media poinformowały, że gen. Eric Vidaud, szef Dyrekcji Wywiadu Wojskowego (DRM), został zwolniony po zaledwie siedmiu miesiącach pracy. Vidaud, były dowódca francuskich sił specjalnych, miał dostarczać "nieodpowiednich informacji" i "nie posiadać wiedzy fachowej" w kluczowych kwestiach, jak donosi portal L'Opinion, który nagłośnił sprawę.

Niektórzy eksperci twierdzą, że Vidaud stał się kozłem ofiarnym nie tylko w sprawie Ukrainy, ale i szerszych zaniedbań, szczególnie w samej DRM, która pod względem zasobów jest przyćmiona przez główną agencję wywiadu zagranicznego Francji, cywilną Generalną Dyrekcję Bezpieczeństwa Zewnętrznego DGSE.

DRM tradycyjnie koncentruje się na miejscach, w których działają francuskie wojska, takich jak region Sahelu w Afryce, przez co jest gorzej przygotowany do podejmowania decyzji dotyczących takich obszarów jak Europa Wschodnia. — Wiedzą mnóstwo o Sahelu, a mniej o Ukrainie i Białorusi — tłumaczy Pierre Brochand, były szef DGSE.

— Vidaud jest kozłem ofiarnym — dodaje Brochand, którego zdaniem DRM "jest po prostu słabą służbą, która nigdy nie działała dobrze". — Oni nigdy nie przyciągali najbardziej błyskotliwych umysłów z powodu braku zasobów i organizacji — dodaje Brochand.

Media sugerują, że Vidaud mógł przegrać w starciu osobowości z gen. Thierrym Burkhardem, szefem sztabu generalnego armii francuskiej. Biuro Burkharda nie odpowiedziało na prośby o komentarz, jednak Burkhard publicznie powiedział w zeszłym miesiącu, że amerykańscy szpiedzy lepiej odczytali intencje Putina niż ich francuscy koledzy.

— Amerykanie mówili, że Rosjanie zamierzają zaatakować, i mieli rację — powiedział generał w wywiadzie dla "Le Monde". — Nasze służby uważały natomiast, że podbój Ukrainy będzie wiązał się z ogromnymi kosztami i że Rosjanie mają inne opcje.

Plan śledztwa

Christian Cambon, francuski senator, który przewodniczy senackiej komisji spraw zagranicznych i obrony, powiedział, że ustawodawcy z obu izb parlamentu, którzy zajmują się sprawami wywiadu, rozpoczną dochodzenie w sprawie odejścia Vidauda.

— Kwestie osobowościowe nie są problemem — powiedział Cambon, członek konserwatywnej, opozycyjnej partii Les Républicains. — Chcemy po prostu wiedzieć, czy wywiad wojskowy jest na takim poziomie, jakiego we Francji oczekujemy.

Cambon zauważył, że w ub.r. Francja została dwukrotnie zaskoczona — decyzją Australii o porzuceniu umowy z Francją w sprawie okrętów podwodnych i zawarciu nowego sojuszu z USA i Wielką Brytanią, znanego jako AUKUS, oraz zamachem stanu w Mali, który obalił poprzedni reżim wojskowy. — Nie możemy powiedzieć, że spodziewaliśmy się tych zdarzeń — powiedział Cambon.

Niektórzy stają w obronie Vidauda — sam generał nie skomentował publicznie swojego odejścia — argumentując, że zadaniem wywiadu wojskowego jest ocena zdolności wojskowych i wskazują na DGSE jako winnego złego rozeznania intencji Putina. — Wywiad polityczny leży w rękach DGSE — mówi Christophe Gomart, były szef DRM i były szef francuskich sił specjalnych.

DRM "musi stwierdzić, czy rosyjska armia jest gotowa pod względem praktycznego, fizycznego przygotowania, czy ma środki do ataku — dodaje. — Ale decyzja [o ataku] pozostaje decyzją polityczną i to jest rola DGSE".

Jednak to DGSE prawdopodobnie wyjdzie zwycięsko z wewnętrznych sporów między obydwiema służbami. Zatrudnia około 7 tys. osób, w porównaniu do 2,1 tys. w DRM. I, według wielu urzędników, korzysta z bezpośredniego dostępu do prezydenta Emmanuela Macrona. Niektórzy urzędnicy nazywają wręcz Bernarda Emié, obecnego dyrektora DGSE, "kumplem Macrona".

Eric Denécé, dyrektor francuskiego think tanku Center for Intelligence Research, podkreśla z kolei: — Vidaud był niewłaściwym człowiekiem w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. Wywiad nie był jego pasją — dodaje Denécé, który kwestionuje praktykę powierzania byłym dowódcom sił specjalnych funkcji szefa wywiadu wojskowego: — We francuskiej armii nie ma wielkiej kultury wywiadu, nie ma w niej zbyt wielu ludzi, którzy wywiad mają we krwi.

Autor: Maia de la Baume
Data utworzenia: 6 kwietnia 2022 14:45
 
Do góry Bottom