Róbcie dzieci ku chwale ojczyzny

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Abstrahując od oceny moralnej to Gwiazdowski wg Wiki: "Od 28 lutego 2006 do września 2007 jako przedstawiciel Ministerstwa Pracy i Polityki Socjalnej był Prezesem Rady Nadzorczej ZUS". Czyli był wysokim urzędnikiem państwowym. Czy to się pokrywa z przedstawicielem pracodawców?
Mój błąd... szczerze to nie wiedziałem jak to sprawdzić, a założyłem, że skoro rzeczywiście pewne organizacje biznesowe mają prawo nominacji, to pewnie taka jego droga. A szefowie OFF-e to też urzędnicy państwowi? Nie przesadzajmy ;)
 
A

Antoni Wiech

Guest
Mój błąd... szczerze to nie wiedziałem jak to sprawdzić, a założyłem, że skoro rzeczywiście pewne organizacje biznesowe mają prawo nominacji, to pewnie taka jego droga. A szefowie OFF-e to też urzędnicy państwowi? Nie przesadzajmy ;)

OFe raczej nie, gdyż trudno określić czym naprawdę jest współpraca korporacji z państwem i jak nazywać takich ludzi. Jakby trzymać się ściśle definicji urzędu to ZUS nie jest urzędem, ale Zakładem i nie pracują w nim urzędnicy. Tylko, że jeśli państwo tworzy jakieś hybrydy chuj-wie-jakie tzn. że nie można tego wrzucić do worka urzędników? Wg mnie można. Zwłaszcza, że ZUS jest 100% państwowy, a OFe nie.

Nie będę też oceniał Gwiazdowskiego, bo sam jak pisałem niedawno pracowałem dla wojska i byłoby to nieuczciwe, ale co może robić liberał w nadzorze instytucji, która powinna być zlikwidowana??? Gdyby np. zajmował się nadzorem likwidacyjnym (np. podjęto by decyzję o likwidacji ZUSu, ale trzeba by spłacić jakieś zobowiązania itp), to jeszcze ok, to miałoby sens, ale tak? Co można nadzorować w czymś co jest z gruntu zjebane?

Jest jeszcze jedna kwestia. Prezesura na tak wysokim stanowisku nie spada znikąd. Gwiazdowski musi mieć kontakty z wyższymi urzędnikami państwowymi skoro ktoś mu takie coś zaproponował. Oczywiście to niczego nie dowodzi, ale jest ciekawą kwestią do spekulacji.
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Prawda? A może się mylę? Czy istnieje jakiś logiczny, niepaństwowy argument, który przemawia za tym, że społeczeństwo powinno się rozmnażać?

Ja mogę podać argumenty gospodarczo-cywilizacyjne. Więcej ludzi i młodsze społeczeństwo to większy i bardziej chłonny rynek, a więc i szybszy rozwój gospodarczy. Starzejące się kraje Europy Zachodniej rozwijają się dziś najwyżej w tempie 1-3% rocznie, a w latach "baby boomu" po II Wojnie Światowej było to nawet ponad 10% (choć to tylko jedna z przyczyn, rozbudowa socjalizmu też tam zrobiła swoje). Więcej ludzi, to też szybszy rozwój technologiczny; wystarczy porównać jak wolno zmieniały się ludzkie narzędzia w czasach paleolitu, kiedy na całym świecie żyło najwyżej ze 2 miliony ludzi, a jak bardzo ten rozwój przyspieszył najpierw po wynalezieniu rolnictwa, kiedy ta liczba zaczęła iść w dziesiątki i setki milionów i w ostatnich dwustu latach, kiedy są to już miliardy. Większa liczba kreatywnych jednostek, które dożyły dorosłości, oznaczała większą liczbę wynalazków i odkryć naukowych. I odwrotnie: zbyt małe społeczeństwa nie były w stanie nie tylko się rozwijać, ale i utrzymać dotychczasowych zdobyczy techniki. Mieszkańcy Tasmanii po odcięciu wyspy od świata przez podnoszący się poziom oceanu 10 000 lat temu, zatracili zdolność używania haczyków do łowienia ryb i bumerangów, budowania tratw i miotaczy oszczepów a nawet rozpalania ognia, które utrzymały się wśród ich najbliższych krewniaków, Aborygenów australijskich (swoją drogą oni też byli wyjątkowo prymitywni w chwili odkrycia przez Europejczyków).
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Swoją drogą, na angielskiej wiki znalazłem tabelę ukazującą rozwój populacji Amiszów w ciągu ostatnich stu lat:

Year Pop. ±%
1920
5,000 —
1928 7,000 +40.0%
1936 9,000 +28.6%
1944 13,000 +44.4%
1952 19,000 +46.2%
1960 28,000 +47.4%
1968 39,000 +39.3%
1976 57,000 +46.2%
1984 84,000 +47.4%
1992 128,145 +52.6%
2000 166,000 +29.5%
2008 235,355 +41.8%
2015 300,000 +27.5%

Naszła mnie taka refleksja: gdyby nasi rodzimi fanatyczni katolicy, mam na myśli tych serio religijnych np. z Rodziny Radia Maryja, zamiast narzekać że im ateiści i lewacy dokuczają, zaczęli się reprodukować w takim tempie, to za jedno, może dwa pokolenia mogliby tu legalnie zaprowadzić państwo wyznaniowe. Podobnie inne fundamentalistyczne sekty protestanckie w USA: wystarczy że miałyby podobną dzietność i Demokraci już dawno byliby zmarginalizowani.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Amisze wypisali się z państwa i systemu społecznej sprawiedliwości ("Most Amish do not (...) participate in Social Security") są konserwatywni i zajmują się rolnictwem. To naturalne, że mają dużo dzieci, bo one są im potrzebne (i pewnie nie ma gumek ;) ). Rzekome problemy demograficzne to jeden z problemów wygenerowanych przez państwo, z którym państwo następnie heroicznie walczy. W sytuacji gdy państwo przyjmuje na siebie część naturalnych zadań rodziny (opieka nad starymi i niedołężnymi), logiczną konsekwencją jest rezygnacja części społeczeństwa z posiadania rodziny, bo nie jest ona już potrzebna. Drugą logiczną konsekwencją tego stanu rzeczy jest zwiększenie kosztów życia, no bo państwo za darmo się nikim przecież nie opiekuje, co powoduje, że część społeczeństwa nie jest już w stanie sobie na rodzinę pozwolić.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
OFe raczej nie, gdyż trudno określić czym naprawdę jest współpraca korporacji z państwem i jak nazywać takich ludzi. Jakby trzymać się ściśle definicji urzędu to ZUS nie jest urzędem, ale Zakładem i nie pracują w nim urzędnicy. Tylko, że jeśli państwo tworzy jakieś hybrydy chuj-wie-jakie tzn. że nie można tego wrzucić do worka urzędników? Wg mnie można. Zwłaszcza, że ZUS jest 100% państwowy, a OFe nie.

Nie będę też oceniał Gwiazdowskiego, bo sam jak pisałem niedawno pracowałem dla wojska i byłoby to nieuczciwe, ale co może robić liberał w nadzorze instytucji, która powinna być zlikwidowana??? Gdyby np. zajmował się nadzorem likwidacyjnym (np. podjęto by decyzję o likwidacji ZUSu, ale trzeba by spłacić jakieś zobowiązania itp), to jeszcze ok, to miałoby sens, ale tak? Co można nadzorować w czymś co jest z gruntu zjebane?

Jest jeszcze jedna kwestia. Prezesura na tak wysokim stanowisku nie spada znikąd. Gwiazdowski musi mieć kontakty z wyższymi urzędnikami państwowymi skoro ktoś mu takie coś zaproponował. Oczywiście to niczego nie dowodzi, ale jest ciekawą kwestią do spekulacji.
Chodziło mi o to, że rada nadzorcza nie składa się z urzędników bo nie ma ona nad sobą przełożonych. Poszukałem w necie i rzeczywiście mówi, że go minister poprosił, czy tam ktoś z ministerstwa. Co do kontaktów... no i co z tego? Facet jest znanym warszawskim adwokatem, to i zna szychy. Zresztą EoT bo wchodzimy w nieistotne wątki.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
http://link.springer.com/article/10.1007/s10680-007-9121-y

To tak w temacie ostatnio poruszanym na szałcie - zaprezentowałem wtedy swoją tezę o tym, że religia jako masowa technika śmierciomyślicielska siłą rzeczy pobudza sferę witalistyczną i może na przykład przekładać się na płodność. Pojawiło się zwątpienie, ale i empiria przyznała mi rację.

Jak dla mnie, aspekt demograficzny to jest kolejny argument za tym, by wybrać strategię sakralną (kulturową) dla wolności. Zwłaszcza, że Europa się ładnie zeświecczyła, przyrost naturalny jest ujemny, ludzie do chrześcijaństwa raczej już nie wrócą, bo ono się wypaliło, ale i muslimów się boją, zatem perfekcyjny czas do wyjścia z nową ofertą.
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Jak dla mnie, aspekt demograficzny to jest kolejny argument za tym, by wybrać strategię sakralną (kulturową) dla wolności. Zwłaszcza, że Europa się ładnie zeświecczyła, przyrost naturalny jest ujemny, ludzie do chrześcijaństwa raczej już nie wrócą, bo ono się wypaliło, ale i muslimów się boją, zatem perfekcyjny czas do wyjścia z nową ofertą.
Tak, świat bez Boga i życie bez Boga nie mają najmniejszego sensu. Niczym „abrakadabra” znikają wszystkie prawa i zasady konstytuujące cele i sens naszego istnienia. Gdybym był ateistą: nie pisałbym książek, nie trwoniłbym czasu na moją pracę naukową i karierę akademicką. Jeżeli Boga nie ma, to jedynym sensem ludzkiego życia jest – powtórzę za Fryderykiem Nietzsche – „samo życie”.
[...]
Własność, hierarchia i porządek bez Stwórcy tracą charakter zasad uniwersalnych, stając się tylko pomysłami ludzkimi. Jeśli człowiek ustanowił własność, to może zmienić jej rozdzielenie lub znieść jako taką. Nie istnieją bezbożni liberałowie w drugim pokoleniu. Ich dzieci to socjaliści.

Adam Wielomski

Tak mi się przypomniało...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736

26.02.2021, 14:16
Technologie
Spadek liczby plemników w ludzkim nasieniu i niekorzystne zmiany w rozwoju płciowym przyczynią się do wymierania ludzi - uważa amerykańska epidemiolog. Jej zdaniem człowiek już teraz jest na Ziemi gatunkiem zagrożonym. "Dzisiejszy statystyczny mężczyzna ma o połowę plemników mniej niż jego dziadek" - pisze Shanna Swan.

Profesor Shanna Swan, epidemiolog środowiskowy i reprodukcyjny z Icahn School of Medicine w Mount Sinai w Nowym Jorku ostrzega, że ludzkości zagraża wymieranie z powodu spadku jakości męskiego nasienia.
"Spadająca liczba plemników" i zmiany w rozwoju seksualnym "zagrażają przetrwaniu ludzi" - pisze w swojej książce "Count Down". Jej zdaniem kryzys płodności, który spowoduje załamanie demograficzne jest globalnym zagrożeniem porównywalnym z kryzysem klimatycznym jaki zagraża Ziemi.
Epidemiolog: liczba plemników spada
"Dzisiejszy statystyczny mężczyzna ma o połowę plemników mniej niż jego dziadek", "w ciągu 50 lat płodność spadła o połowę", "największe zagrożenie dla płodności jest nie w sypialni ale w... kuchni i łazience" - alarmuje w swojej nowej książce prof. Shanna Swan.
Profesor Swan jest współautorką badania z 2017 roku, które wykazało, że liczba plemników u mężczyzn spada. W latach 1973-2011 liczba męskich komórek rozrodczych spadła w spermie średnio o 59 proc. Odkrycie tej prawidłowości wywołało sensację i trafiło na nagłówki gazet na całym świecie.
W swojej najnowszej książce, napisanej wraz ze Stacey Colino, epidemiolożka ostrzega, że do 2045 roku mediana liczby plemników ma osiągnąć zero. "Delikatnie mówiąc, to trochę niepokojące" - powiedziała amerykańskiemu serwisowi Axios.
Trzy czynniki warunkujące wymieranie
Autorki ujawniają, w jaki sposób współczesny styl życia zagraża rozrodczości. Wymieniają czynniki, które powodują spadek liczebności plemników i wpływają na zmianę rozwoju rozrodczego kobiet i mężczyzn. Według autorek książki, spośród z pięciu czynników, które powodują, że gatunek staje się zagrożonym, ludzi dotyczą trzy.
Zdaniem autorek, wszechobecne chemikalia są największym zagrożeniem dla płodności i rozwoju płciowego. Chemikalia, które mają kardynalny wpływ na procesy biologiczne, w tym regulujące rozmnażanie, obecne są - zdaniem autorek - "wszędzie". Zwłaszcza w plastikach, kosmetykach i pestycydach. Chodzi o związki takie jak ftalany i bisfenol-A, które wpływają na funkcjonowanie układu hormonalnego.
Prof. Shanna Swan uważa, że kluczem do naprawy sytuacji jest zmiana sposobu myślenia i nadzwyczajna ostrożność wobec substancji produkowanych przez przemysł, które są powszechnie obecne w życiu człowieka.
"Nie możemy zakładać, że chemikalia są bezpieczne, dopóki nie zostanie udowodnione, że są szkodliwe. Zamiast tego musimy założyć, że są szkodliwe, dopóki nie okaże się, że są bezpieczne" - argumentuje naukowiec.
"Substancje chemiczne w naszym środowisku i niezdrowy styl życia we współczesnym świecie zaburzają równowagę hormonalną, powodując różnego stopnia spustoszenie w reprodukcji" - piszą autorki w książce "Count Down".
Rośnie liczba poronień i nieprawidłowości
Wśród czynników negatywnych badaczki wymieniają palenie tytoniu, marihuanę i plagę otyłości. Nie bez znaczenia są: antykoncepcja, zmiany kulturowe i rosnące koszty posiadania dzieci. Jednak według nich alarmujące są także przyczyny biologiczne.
Niepokojem powinna napawać rosnąca liczba poronień, wzrost częstotliwości występowania nieprawidłowości w budowie i funkcjonowaniu narządów płciowych wśród chłopców i wcześniejsze dojrzewanie u dziewcząt.
W latach 1964-2018 światowy współczynnik dzietności spadł z 5,06 urodzeń na kobietę do 2,4. Obecnie około połowa krajów świata ma współczynnik dzietności poniżej 2,1. Według naukowców dzietność taka nie gwarantuje zastępowalności populacji.
Według autorek, ludzi powinni chronić się przed szkodliwymi chemikaliami i zachęca do "zrobienia wszystkiego, co w naszej mocy, aby uratować płodność, los ludzkości i planety".
Z drugiej strony, wszelkie problemy społeczne ulegną rozwiązaniu, gdy znikną społeczeństwa. Kryzys klimatyczny także zostanie zmitygowany, ponieważ będzie dotyczył mniejszej liczby ludzi żyjących w przyszłości.
 

tolep

five miles out
8 555
15 441
Spadek liczby plemników w ludzkim nasieniu
Takie rzeczy nie mają znaczenia. Mam na myśli, że nie jest tak, że ludzie chcieliby mieć więcej dzieci, ale są bezpłodni.

Dzieci jest mniej z powodu ludzkich decyzji ekonomicznych. I w dodatku nie zależy to od konkretnej religii tylko od poziomu rozwoju cywilizacyjnego. Spadek dzietności jest widoczny wszędzie, gdzie ludzie zdają się obejmować nad nią kontrolę.

Być może ma to jakiś związek z hormonami, być może z urbanizacją, ale gdybyśmy chcieli mieć po 5 dzieci to żaden spadek liczby plemników w milimetrze spermy by nas nie zatrzymał.
 

Alu

Well-Known Member
4 629
9 677
Nawet gdyby 90% mężczyzn nie produkowała w ogóle plemników to nie byłby problem, który mógłby spowodować wymarcie ludzkości.
Byłoby pewnie więcej banków nasienia.

Jeśli współczynnik dzietności spadnie globalnie poniżej 2,15 i będzie się tak utrzymywać przez długi czas, to faktycznie może być problem.
 
Ostatnia edycja:

Alu

Well-Known Member
4 629
9 677
Czyj i jakiej natury?
Gatunku ludzkiego, jeśli będzie przed długi czas spadać liczba ludzi.
Problem taki, że większe prawdopodobieństwo jest że wymrze 10 000 ludzi niż miliard.
Nie wiadomo czy jak ludzi będzie mniej to kobiety będą chętniej rodzić dzieci.
Gatunki zagrożone zazwyczaj mają mało osobników.
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom