- Moderator
- #1
- 3 585
- 6 859
Kontynuacja rozmowy z:
https://libertarianizm.net/threads/system-edukacji-jest-analny.3120/page-2#post-56901
Rażące uproszczenie. Ilość przemocy w społeczeństwie jest zmienna i zależna głównie od sytuacji społecznej / bogactwa (Kawador pewnie dopowie, że i od rasy - może, nie wiem). To jest kwestia kija i marchewki. Osoby uciekające się do przemocy można, wydaje mi się, podzielić na dwie kategorie - sadystów, którzy lubią przemoc samą w sobie oraz tych, dla których przemoc jest środkiem do innych zdobyczy, które lubią. Obrona fizyczna (ostrzeliwywanie się itd) jest, oczywiście, nieskuteczna na dłuższą metę. Żeby obrona mogła być skuteczna, ilość osób, które decydują się na użycie agresji fizycznej, musi być stosunkowo mała. Będzie mała, jeśli potencjalna marchewka, którą zapewniają pokojowe działania, przeważy. Dlatego w bogatych krajach większość sadystów powstrzymuje swoje naturalne potrzeby, żeby móc realizować inne potrzeby konsumpcyjne w ramach rynkowych działań. Każda wojna jest cywilizacyjnym uwstecznieniem i obskrobaniem kawałka tej potencjalnej marchewki. To jest skutek, o którym musi pamiętać każdy, kto się decyduje na rozkręcenie rewolucji.
Dalej jeszcze - tworzenie akapu, do którego siłą zaciągamy 40 milionów Polaków, jest zupełnie pozbawione sensu (i niemożliwe).
A tak w ogóle wydaje mi się, że istnieje prawidłowość - im ktoś młodszy (i lepiej pamięta małpiarnię zwaną szkołą publiczną), tym bardziej powszechna wydaje mu się "naga przemoc". Od dobrych dziesięciu lat nie znalazłem się ani razu w sytuacji zagrożenia życia lub dobytku (zagrożenia pochodzącego ze strony innych osób, oczywiście - nie liczę jakiegoś łażenia po górach, grania na giełdzie itp ).
https://libertarianizm.net/threads/system-edukacji-jest-analny.3120/page-2#post-56901
Przemoc była, jest i zawsze będzie istnieć (chyba, że "zaprogramuje" się ludzi), taka jest natura podludzi i naszego gatunku.
Rażące uproszczenie. Ilość przemocy w społeczeństwie jest zmienna i zależna głównie od sytuacji społecznej / bogactwa (Kawador pewnie dopowie, że i od rasy - może, nie wiem). To jest kwestia kija i marchewki. Osoby uciekające się do przemocy można, wydaje mi się, podzielić na dwie kategorie - sadystów, którzy lubią przemoc samą w sobie oraz tych, dla których przemoc jest środkiem do innych zdobyczy, które lubią. Obrona fizyczna (ostrzeliwywanie się itd) jest, oczywiście, nieskuteczna na dłuższą metę. Żeby obrona mogła być skuteczna, ilość osób, które decydują się na użycie agresji fizycznej, musi być stosunkowo mała. Będzie mała, jeśli potencjalna marchewka, którą zapewniają pokojowe działania, przeważy. Dlatego w bogatych krajach większość sadystów powstrzymuje swoje naturalne potrzeby, żeby móc realizować inne potrzeby konsumpcyjne w ramach rynkowych działań. Każda wojna jest cywilizacyjnym uwstecznieniem i obskrobaniem kawałka tej potencjalnej marchewki. To jest skutek, o którym musi pamiętać każdy, kto się decyduje na rozkręcenie rewolucji.
To są dwie różne rzeczy - karanie przestępców w akapie albo obrona akapu (w którym ludzie mieszkają dobrowolnie i świadomie podjęli decyzję, żeby się tam przenieść) przed inwazją jest klarownym przykładem obrony. I jest skuteczne. Rozkręcanie wojny domowej, w której z pewnością zginie mnóstwo niewinnych osób i z której nie wiadomo co wyniknie, i która doprowadzi do upowszechnienia agresji fizycznej, znieczuli na przemoc i obudzi zwierzęce instynkty (w tym - brak szacunku dla własności) jest nieskuteczne i parszywe. Nie ma dla mnie znaczenia, co sobie romantycznie zakładasz (że zginą tylko złoczyńcy itd). Jesteśmy dorosłymi ludźmi i jesteśmy odpowiedzialni za wszystkie rezultaty naszych działań. A możemy przewidzieć, jak kończą się (i wyglądają) krwawe rewolucje. Albo raczej - możemy przewidzieć, że nie możemy z wystarczającym prawdopodobieństwem przewidzieć, co z nich wyniknie.Ale jak wspomniałeś zostaje ucieczka, tylko w tym przypadku, zwierz może człowieka złapać, a w przypadku państwa takich uciekinierów zaorać, jeśli będą za bardzo przeszkadzać. Na Seasteadingu, też znajdą się ludzie używający przemocy, to jak się pojawią znowu trzeba będzie uciekać?
Dalej jeszcze - tworzenie akapu, do którego siłą zaciągamy 40 milionów Polaków, jest zupełnie pozbawione sensu (i niemożliwe).
A tak w ogóle wydaje mi się, że istnieje prawidłowość - im ktoś młodszy (i lepiej pamięta małpiarnię zwaną szkołą publiczną), tym bardziej powszechna wydaje mu się "naga przemoc". Od dobrych dziesięciu lat nie znalazłem się ani razu w sytuacji zagrożenia życia lub dobytku (zagrożenia pochodzącego ze strony innych osób, oczywiście - nie liczę jakiegoś łażenia po górach, grania na giełdzie itp ).