Przykłady najbardziej spektakularnego podatkowego marnotrawstwa w dziejach [wszystkie epoki]

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wiadomo powszechnie, że na libnecie znajdziemy całe mnóstwo postów podnoszących temat państwowego marnotrawstwa środków. Przepłacona infrastruktura, usługi, bezsensowne inwestycje; w wielu wypadkach po prostu zasłaniające wyprowadzanie tzw. publicznych pieniędzy, do zdrowej, prywatnej kieszeni, znamy to do znudzenia. Tak wygląda nasz chleb powszechny z państwem zasiadającym po drugiej stronie stołu. Wielu się do tej nudnej codzienności przyzwyczaiło do tego stopnia, że mniejsze aferki przestają ich ruszać - ani nie drażnią, ani nie śmieszą.

Aby zatroszczyć się o emocjonalny restart i powrót do korzeni, postanowiłem założyć temat - matkę całego tego marnotrawstwa, tyle, że w najbardziej epic-failowej odsłonie. Clou polega na tym, żeby odnaleźć przykłady jak najbardziej zabawnej utylizacji potężnej ilości hajsu, zagrabionego podatnikom, poddanym, niewolnikom czy wszelkiej innej klasie podludzkiej, finansującej swą pracą intelektualne wyczyny, tudzież pretensje swych panów, nie wytrzymujące później nawet pierwszego kontaktu z rzeczywistością.

Na pomysł naprowadziła mnie obejrzana przed chwilą reklama zachęcająca do zakupu modelu szwedzkiego galeonu Vasa, który był wychuchanym gigantomańskim cacuszkiem króla Gustawa Adolfa i zatonął od razu po swoim zwodowaniu. Znakomita historia do zainicjowania wątku marnotrawnych thebestofów.

Vasaszwedzki okręt, królewski galeon, słynny z powodu spektakularnego zatonięcia, a następnie wydobycia i przekształcenia w okręt muzeum.

Spis treści

Historia
"Vasa" należał do klasy największych szwedzkich galeonów nazywanych Regalskeppet (okręty królewskie). Zbudowany został między 1626 a 1628 w Sztokholmie na zlecenie króla Gustawa Adolfa, pod nadzorem budowniczego holenderskiego pochodzenia Henrika Hybertssona. Był przeznaczony do wzięcia udziału w wojnie z Polską. Powstawał, gdy antypolska histeria osiągała w Szwecji apogeum. Stąd m.in. umieszczone pod latrynami galeonu rzeźby przedstawiające polskich szlachciców. Król miał wpływ na prace projektowe, życzył sobie między innymi, żeby nowy okręt był największy z galeonów, a przy tym smukły. Główny projektant zmarł na rok przed ukończeniem okrętu. W rezultacie powstał najsilniejszy z ówczesnych galeonów, lecz zbyt długi i wysoki jak na swoją szerokość, wyposażony w wysokie i bogato zdobione nadbudówki. Uzbrojenie stanowiły 64 działa umieszczone głównie na dwóch zakrytych pokładach działowych. 120 ton balastu kamiennego było niewystarczające do zrównoważenia wysoko położonych mas, w tym zwiększonej artylerii umieszczonej na górnym pokładzie. Widoczne to było już podczas próby stateczności, lecz pomimo jej niepokojących wyników, admirał Klas Fleming dopuścił okręt do wypłynięcia w próbny rejs.

10 sierpnia 1628 "Vasa" pod dowództwem kapitana Söfringa Hanssona wyruszył w pierwszy próbny rejs z portu sztokholmskiego, obserwowany z brzegu przez tłumy ludzi. Jeszcze w obrębie portu, po postawieniu żagli i wydostaniu się zza osłony nabrzeżnych skał, pod wpływem podmuchu wiatru okręt silnie przechylił się na lewą burtę. Po nabraniu wody przez otwarte furty działowe, okręt przewrócił się na burtę i zatonął, pociągając za sobą około 30 do 50 marynarzy. Okręt przepłynął zaledwie około mili. Zwołana później komisja nie obarczyła nikogo odpowiedzialnością za katastrofę. Warto nadmienić, iż o sabotaż oskarżono wówczas domniemanych polskich agentów, którzy mieli celowo zmienić dane konstrukcyjne okrętu.
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
FatBantha

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wydobycie

W 1664 i 1665 roku z wraku wydobyto większość dział za pomocą dzwonu nurkowego, usuwając część pokładów. Potem zapomniano o nim na prawie 300 lat.

W 1956 wrak spoczywający na głębokości 32 m został odnaleziony przez archeologa-amatora Andersa Franzéna. Zdecydowano wydobyć wrak w celu pogłębienia wiedzy o XVII-wiecznym budownictwie okrętowym i zyskania cennego zabytku. Powołano w tym celu komitet Vasy. W toku długotrwałych prac pod wrakiem wydrążono 6 tuneli, przez które przeciągnięto kable; inwentaryzowano również wszystkie odłamane fragmenty. Wrak następnie podniesiono za pomocą dwóch pontonów przymocowanych do kabli i przeholowano na płytszą wodę, gdzie następnie przeprowadzono pod wodą doraźne prace remontowe, mające zapewnić "Vasie" pływalność, żeby mogła wpłynąć do suchego doku (między innymi zatkano furty działowe). Dzięki warunkom Bałtyku, między innymi brakowi organizmów Teredo navalis, żywiących się drewnem, wrak zachował się w dobrym stanie.

24 kwietnia 1961 wrak "Vasy" został wydobyty na powierzchnię za pomocą pontonów, następnie wypompowano wodę z połatanego kadłuba. Kolejnym trudnym i kosztownym wyzwaniem była konserwacja okrętu, spoczywającego w wodzie od 333 lat. Początkowo wrak spryskiwano wodą w celu zapobieżenia wysychaniu. Od 1962 zaczęto spryskiwać go konserwującym środkiem, w skład którego wchodził poli(tlenek etylenu) (PEG). Spryskiwanie okrętu roztworem trwało 17 lat i zakończono je w 1979. W latach 80. podjęto prace nad odbudową nadbudówek i dołączaniem luźnych części, jak rzeźb i ornamentów. Rekonstrukcja i konserwacja okrętu, który znalazł pomieszczenie w specjalnym budynku w Sztokholmie, trwa nadal. Według stanu z lat 90., okręt jest prawie w 95% oryginalny.

Na okręcie i na dnie znaleziono ponad 14 000 przedmiotów, w tym ponad 700 rzeźb oraz 6 zapasowych żagli. "Vasa" jest obecnie umieszczony w Muzeum Vasa na Djurgården w Sztokholmie, otwartym dla publiczności w 1990. Placówka ta jest najczęściej odwiedzanym muzeum w Szwecji.

Podobny los spotkał angielski okręt "Mary Rose" - zatonął on 19 lipca 1545 roku, płynąc do akcji bojowej przeciw flocie francuskiej. Podczas tej akcji, dokonując zwrotu w celu zaatakowania jednego z przeciwników artylerią, okręt przewrócił się i bardzo szybko zatonął, zabierając ze sobą w głębinę około 400 ludzi. Wrak "Mary Rose" również został wydobyty na powierzchnię po przewróceniu się i zatonięciu.

Dane:

  • trzymasztowy galeon, zbudowany w większości z drewna dębowego
  • wyporność: 1210 ton
  • długość:
    • kadłuba – 61 m
    • z bukszprytem – 69 m
    • między stewami – 47,5 m
  • maksymalna szerokość kadłuba – 11,7 m
  • wysokość nadbudówek rufowych – 19,3 m
  • zanurzenie – 4,8 m
  • powierzchnia żagli: 1275 m²
  • załoga: 145 marynarzy i do 300 żołnierzy piechoty morskiej
  • uzbrojenie: 64 działa różnych wagomiarów w baterii burtowej:
    • 48 dział 24-funtowych na dwóch pokładach działowych
    • 8 dział 3-funtowych
    • 2 działa 1-funtowe
    • 6 moździerzy (1x 16-funtowy, 1x 62-funtowy i 3x 35-funtowe)
Jeżeli zbierzemy więcej takich historii, będziemy mogli później zorganizować konkurs a nawet przyznać niehonorową nagrodę "Skurwysyna Marnotrawnego" zwycięzcy, więc wrzucajcie swoje kandydatury.
 
OP
OP
FatBantha

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Temat się nie rozwinął tak jak zamierzałem, ale mogę wrzucić coś kolejnego. Nowa sprawa...

Kosztowny kres londyńskiego marzenia
Miał być "pływający raj", tymczasem jednak wizja mostu-ogrodu na Tamizie Joanny Lumley załamała się w atmosferze goryczy. Obecny burmistrz Londynu Sadiq Khan kłóci się ze swoim poprzednikiem, Borisem Johnsonem, o 37 mln funtów pochodzących z publicznych pieniędzy, jakie już zostały wydane na projekt, choć pod budowę mostu nie położono jeszcze ani jednej cegły.
  • Most miał uczcić pamięć księżnej Diany, jednak fundusz powierniczy planujący realizację projektu poinformował, że wycofuje się z przedsięwzięcia
  • W wydanych już 37 mln funtów znalazły się darowizny od departamentu transportu oraz instytucji Transport for London, projekt wsparła również firma inżynierska Arup
  • Orędownicy mostu porośniętego 270 drzewami i tysiącami innych roślin nadal utrzymują, że byłaby to ważna atrakcja turystyczna i użyteczna trasa dla pieszych
Aktorka Joanna Lumley wpadła na pomysł mostu mającego uczcić pamięć księżnej Diany, jednak fundusz powierniczy planujący realizację projektu zadrzewionego pasażu łączącego Temple znajdującego się po północnej stronie z South Bank, w cenie 200 mln funtów, poinformował, że wycofuje się z przedsięwzięcia, ponieważ nie poparł go obecny burmistrz, którego finansowa pomoc byłaby niezbędna dla ukończenia dzieła.

Khan odpowiedział, że londyńczycy powinni czuć się "bardzo rozzłoszczeni" ilością publicznych pieniędzy, jaka już została wydana na projekt mimo jego narastającej kontrowersyjności. – Jeszcze zanim zostałem burmistrzem, wyraźnie mówiłem, że nie należy przeznaczać na ten cel więcej środków, a gdy objąłem urząd, dałem Garden Bridge Trust czas na rozwiązanie wszystkich poważnych problemów z tym związanych – przypominał.

Boris Johnson, przednik burmistrza z ramienia torysów i zwolennik mostu, odparował cios zauważając, jakie to smutne, że Khan "zabił" coś, co mogło być "pięknym projektem" i zasugerował, że kiedyś most-ogród może jeszcze zostać zbudowany. – Odrobinę pocieszenia da się znaleźć jedynie w tym, że dobre plany już zostały opracowane i będzie można do nich łatwo wrócić – uznał Johnson.

Orędownicy mostu porośniętego 270 drzewami i tysiącami innych roślin utrzymują, że byłaby to ważna atrakcja turystyczna i użyteczna trasa dla pieszych.

Wizję Lumley, pochodzącą z dziecięcych wspomnień aktorki o górzystych ogrodach Malezji, podchwycił i rozwinął w 2013 r. projektant Thomas Heatherwick jako część prywatnego planu rozbudowy miejskiej, lecz pomysł szybko napotkał narastające trudności. Krytycy mostu-ogrodu twierdzili, że miał on powstać w bardzo zatłoczonej części stolicy, już wystarczająco dobrze wyposażonej w mosty i pytali, dlaczego z publicznych pieniędzy miałby powstać pasaż obsługiwany później przez prywatną firmę, która miałaby prawo wprowadzić własne zasady dostępu do niego, zamykać go na noc i wynajmować na prywatne imprezy.

Prezes Garden Bridge Trust, Mervyn Davies, napisał do burmistrza list, w którym przedstawił powody, dla których jego instytucja podjęła decyzję o wycofaniu się z przedsięwzięcia, próbując zrzucić winę na Khana. Lord Davies przyznał, że "z wielkim żalem członkowie organizacji doszli do wniosku, że bez wsparcia burmistrza projektu nie da się ukończyć". "Robiliśmy wielkie postępy uzyskując potrzebne pozwolenia, spełniając większość warunków i wnieśliśmy 70 mln funtów prywatnych pieniędzy na projekt – napisał, dodając, że most byłby "piękną nową zieloną przestrzenią".

Heatherwick wygrał konkurs na projekt mostu w kilka miesięcy po zaprojektowaniu olimpijskiej pochodni na igrzyska w Londynie, zdobył przy tym poparcie Johnsona oraz George’a Osborne’a, ówczesnego ministra finansów, który obiecał wesprzeć pomysł 60 mln funtów z publicznej kasy. Reszta funduszy miała pochodzić z korporacyjnych darowizn, jednak trustowi nie udało się zebrać potrzebnej kwoty. Zgromadził jedynie 69 mln funtów w formie prywatnych zobowiązań, nie znajdując chętnych na pokrycie pozostałych kosztów w wysokości 70 mln funtów – od sierpnia 2016 roku nie zgłosił się ani jeden nowy chętny do finansowania przedsięwzięcia.

W tej sytuacji Davies przestrzegał w styczniu, że projekt mostu wymaga zmierzenia się z licznymi wyzwaniami i to jeszcze zanim rozpocznie się jego realizacja: potrzebne byłoby uzyskanie ostatecznych pozwoleń na budowę w południowej części inwestycji w pobliżu Waterloo, gwarancje od władz Londynu w kwestii pokrycia przyszłych kosztów utrzymania oraz zgromadzenie większych funduszy prywatnych.

Khan tymczasem zwrócił się do byłej przewodniczącej komisji finansów publicznych Izby Gmin Margaret Hodge z prośbą o zbadanie, czy most-ogród wciąż jest wart publicznych pieniędzy. Opracowany przez nią raport, którego wyniki podano do wiadomości w kwietniu, zalecał wycofanie się z projektu. Hodge wytknęła przedsięwzięciu liczne niedociągnięcia i uznała uzasadnienie biznesowe mostu za "niewiarygodnie słabe", stworzone w oparciu o nieprzekonujące dowody, dodając, że inwestycja mogła liczyć na specjalnej traktowanie, gdy Londynem rządził Johnson. "Coś, co z początku miało szacunkowo kosztować 60 mln funtów może doprowadzić do wydatków na kwotę ponad 200 mln funtów", przestrzegła Hodge w swym raporcie.

W wydanych już na most 37 mln funtów znalazły się bezpośrednie darowizny od departamentu transportu o wartości około 26 mln funtów oraz 11 mln funtów w ramach pomocy rzeczowej od instytucji Transport for London, z czego 8,4 mln dostała firma inżynierska Arup.

Cztery miesiące później Khan napisał do Daviesa, informując go, że nie dostarczy finansowych gwarancji, jakie są potrzebne do rozpoczęcia inwestycji, co ostatecznie uśmierciło projekt. Lumley powiedziała w kwietniu, że decyzja burmistrza była "absolutnie druzgocząc" i wyraziła swe rozczarowanie faktem, że cała sprawa została upolityczniona. (…)

Kilka dni temu wydawany przez Osborne’a "London Evening Standard" obwinił Khana za fiasko przedsięwzięcia. Most-ogród byłby "olśniewającym i pomysłowym sposobem na wyeksponowanie rzeki w Londynie, w dodatku został zaprojektowany przez jednego z najwybitniejszych brytyjskich architektów współczesnych, Thomasa Heatherwicka, a nie zostanie zrealizowany z powodów wyglądających na czysto polityczne".

Heatherwick uderzył w smutniejsze tony. W oświadczeniu napisał: "Londynowi potrzeba nowych mostów i nieoczekiwanych nowych przestrzeni publicznych. Most-ogród nie trafił na odpowiedni moment, lecz mam nadzieję, że kiedyś to się odmieni i że Londyn znowu będzie otwarty na pomysły czyniące życie lepszym".
 
D

Deleted member 6341

Guest
Jak zatopić łódź podwodną o wartości 3 miliardów dolarów?

https://nationalinterest.org/blog/b...dollar-submarine-forgetting-close-hatch-55942

RTS1LVIV.jpg
 
OP
OP
FatBantha

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Wreszcie mamy Wasę swojej epoki i coś do oświeżenia tego szczegółowego tematu. Jest spektakularność, jest przepieprzanie kasy podatnika, pasi.
 

Eli-minator

zdrajca świętych dogmatów
698
1 671
No cóż, ten okręt podwodny to kompromitacja, choć założycielska historia szwedzkiego galeonu zdaje mi się dużo bardziej groteskowa. Dla równowagi można jednak wspomnieć, że indyjski program kosmiczny jest nie tylko ambitny i udany, ale także TANI.

Oczywiście wszelkie porównania należy robić z wyłączeniem Amerykanów. Oni, jeśli chodzi o program kosmiczny, są zupełnie poza konkurencją, na tle ich celów i osiągnięć nic innego nie jest ambitne. Czasami widywało się w necie nabijanie się z Amerykanów, że muszą korzystać z technologii Rosjan, by umieścić ludzi na orbicie. Ale to bezsensowne podejście - płacą za technologię niskoorbitalnej taksówki, bo nie tracą czasu na wynalazki sprzed pół wieku. W zamian przykładowo wysyłają zautomatyzowaną misję do Plutona czyli sto milionów razy dalej niż ISS latające nam nad głową, zupełnie inna liga.
 
Do góry Bottom